Staszku

Staszku

Ja nie mówię, że Kościół nic nie robi, jeśli idzie o pomoc tym, których grzech aborcji dotknął. Ja mówię, że robi zdecydowanie za mało i zbyt niskiej jakości. Zjawisko w Polsce ma skalę masową. Prawie każda kobieta z pokolenia moich rodziców ma na sumieniu aborcję (aborcje).

Sakrament jest niekwestionowaną pomocą, ale:
a) Przeceniasz jakość pomocy w konfesjonale.
b) Sakrament nie jest zabiegiem magicznym. Trudno by był skuteczny, gdy przystępujący do niego ma blade pojęcie (na poziomie 8-latka) o sakramencie. A przecież większość rodaków poza pierwszokomunijną katechizację nie wyszła. Z ambony zaś najczęściej słychać moralizatorskie pouczenia; brak katechezy, kerygmatu, świadectwa żywej wiary.

Słusznie wspomniałeś, że aborcji, jak każdego zabójstwa nie może ot tak odpuścić każdy spowiednik. Ale kto o tym w Kościele (Kościół to nie kler!) wie? A kto rozumie dlaczego?

Pomoc samotnym matkom i w ogóle pomoc charytatywna bynajmniej nie rozwiązuje problemu. Aborcja nie jest zjawiskiem (tylko) z marginesu społecznego.
Przestrzeganie przed grzechem, gdy jest on zjawiskiem społecznym, nie wystarcza.
Porównajmy wysoką jakość, nazwijmy to, promocji liberalnych zachowań seksualnych i podejścia do płodności – w mediach, reklamie, filmie etc. z jakością nauczania w Kościele. Jeżeli wziąć pod uwagę, że promocja swobody seksualnej i regulacji płodności jest dziś w każdym filmie, każdej książce, każdym numerze każdego pisma “kobiecego”, w niezwykle atrakcyjnej i komunikatywnej formie…
Te kościelne poradnie, to raczej nieporadnie. O nauczaniu o NPR-ach nie chcę się tu rozwijać.

“Napisałeś: w miarę możliwości [Kościół] kształci terapeutów, kierowników duchowych i spowiedników właśnie w dziedzinie pomocy matkom dotkniętych traumą.”
Ech. Coś nikłe te możliwości, jak na największą organizację na świecie i drugą, po państwie, organizację w Polsce.

Wzywasz do odpowiedzialności państwo. Może i racja. Ale to chyba trochę tak, że Kościół swoją robotę chce wykonać cudzymi rękami. Państwo działa w imieniu obywateli, którzy tego zjawiska za problem nie uważają. Słusznie zauważyłeś – nawet lekarze. Nie uważają, bo ich nikt nie przekonał że to problem. A rolą Kościoła właśnie jest przekonać.

Poównując zaangażowanie środowisk katolickich, mediów i kleru w różne kwestie polityczne i w sprawy rodziny, seksualności, płodności, a w tym aborcji, śmiem twierdzić że jest duża nierównowaga. Zwłaszcza, gdy słusznie cytuje się JPII, że sprawy rodziny są dziś największym wyzwaniem.
Jadąc populistycznie: starcza na Licheń, Łagiewniki, Toruń i Wilanów. A na istotne sprawy jakoś brakuje.

odys: W drodze


Aborcja By: AndrzejKleina (26 komentarzy) 5 styczeń, 2008 - 10:05