Co zaś do Paryża, to ujmijmy to tak: nie ujęło mnie to miasto. Już nawet Bruksela mi się bardziej spodobała.
Ale byłem tam raz i jest to stronnicze, no bo co tez ja widziałem poza kilkoma muzeami, kościołami i wieżą (wieża jest gites!)
Więc proszę się mnie nie słuchać i jechać, aby samodzielne zdanie sobie wyrobić.
Jedna śmieszna mi się rzecz przypomniała.
Szlliśmy sobie jak raz Montmartrem, a tam glina jeden stał na na rogu. Jak mnie zobaczył z daleka, to jakiegoś niepokoju w sobie dostał. Gapić się zaczął, że aż. Żona do mnie mówi, ze nieporęczna jakaś może być sytuacja i czy paszport wziąłem (to za suwerenności jeszcze było)? Ja też tak zaczynam kombinować, jak ja się w ichnim mamrze dogadam (dziecko wtedy jeszcze małe było, bośmy tam zasadniczo dla Disneylandu okolicznego byli, więc jeszcze pomóc nie mogło).
Ale nic. Twardo idziemy a glina coraz bardziej zdenerwowany. W końcu jednak nie wytrzymał. Stanął na baczność. Obcasami stuknął i zasalutował z oddaniem patrząc w moje oczy.
Nie wiem co prawda dlaczego to zrobił, ale tego dnia moje Panie nie śmiały się ze mnie tak, jak codziennie mają w zwyczaju. Co było miłe.
Panie Grzesiu,
o rozmarynie już napisałem tam gdzie trza.
Co zaś do Paryża, to ujmijmy to tak: nie ujęło mnie to miasto. Już nawet Bruksela mi się bardziej spodobała.
Ale byłem tam raz i jest to stronnicze, no bo co tez ja widziałem poza kilkoma muzeami, kościołami i wieżą (wieża jest gites!)
Więc proszę się mnie nie słuchać i jechać, aby samodzielne zdanie sobie wyrobić.
Jedna śmieszna mi się rzecz przypomniała.
Szlliśmy sobie jak raz Montmartrem, a tam glina jeden stał na na rogu. Jak mnie zobaczył z daleka, to jakiegoś niepokoju w sobie dostał. Gapić się zaczął, że aż. Żona do mnie mówi, ze nieporęczna jakaś może być sytuacja i czy paszport wziąłem (to za suwerenności jeszcze było)? Ja też tak zaczynam kombinować, jak ja się w ichnim mamrze dogadam (dziecko wtedy jeszcze małe było, bośmy tam zasadniczo dla Disneylandu okolicznego byli, więc jeszcze pomóc nie mogło).
Ale nic. Twardo idziemy a glina coraz bardziej zdenerwowany. W końcu jednak nie wytrzymał. Stanął na baczność. Obcasami stuknął i zasalutował z oddaniem patrząc w moje oczy.
Nie wiem co prawda dlaczego to zrobił, ale tego dnia moje Panie nie śmiały się ze mnie tak, jak codziennie mają w zwyczaju. Co było miłe.
Pozdrawiam
yayco -- 25.10.2008 - 16:50