A podobno myślenie nie boli…

A podobno myślenie nie boli…

zoonpolitikon

Co jakiś czas pojawia się postulat wprowadzenia okręgów jednomandatowych. Idea okręgów jednomandatowych bywa podnoszona przez niektórych polityków, zwłaszcza z PO, a także różnego inicjatywy obywatelskie, itd. Realizacja tej idei ma jednak niewielkie szanse powodzenia. I dobrze.

Do tego miejsca można się z autorem zgodzić.

Jest to bowiem nieprzemyślane kopiowanie rozwiązań powstałych w innych warunkach społecznych.

Założenie, że ludzie propagujący to nienajlepsze rozwiązanie nie przemyśleli tego, jest nieuprawnione. To, że autor nie zgadza się ze zwolennikami jowów, nie oznacza, że oni nie myślą.

Po pierwsze, żądanie wprowadzenia jednomandatowych okręgów wyborczych niewiele mówi o jaki właściwie system wyborczy idzie.

Pisanie, że gdy chodzi o system jednomandatowy oznacza, że nie wiadomo o co chodzi jest bełkotem. To, że nie wiadomo jakie szczegółowe rozwiązania chcą przyjąć zwolennicy jowów, to nie dyskredytuje samej idei.

Okręgi jednomandatowe charakterystyczne są dla systemów większościowych, które mają dwie odmiany: większości względnej i większości absolutnej (które mają jeszcze podtypy).

Jednomandatowe okręgi wyborcze są takim przypadkiem ordynacji większościowej, jak kaszanka przykładem szynki. To, że do interpretacji wyników używa się terminologii większościowej, nie oznacza, że nie można użyć terminologii proporcjonalnej. Tyle, że zmniejszono wielkość okręgów do jednego mandatu. Warto przeprowadzić taką analizę, żeby zrozumieć czym różnią się ordynacje: proporcjonalna, większościowa i jednomandatowa.

Oba warianty dopuszczają zresztą istnienie okręgów wielomandatowych.

Istnienie okręgów wielomandatowych nie jest możliwe w ordynacji jednomandatowej, natomiast jest niezbędne w ordynacjach proporcjonalnych i większościowych.

Przykładowo system większości względnej oparty na okręgach wielomandatowych istnieje w Turcji i w Argentynie.

Co ma piernik do wiatraka, znaczy ordynacja większościowe, do dyskusji o jowach? Czy wyniki wyborów w tych krajach różnią się od wyników w krajach z okręgami jednomandatowymi czy nie?

Po drugie, w systemach wyborczych opartych na okręgach jednomandatowych, w których wystarczy zdobyć względną większość głosów, aby uzyskać mandat (USA, Wielka Brytania) zdobycie przez partię większości bezwzględnej głosów nie musi się wiązać ze zdobyciem większości bezwzględnej głosów wyborczych.

Czy w ordynacji większościowej (okręgach wielomandatowych) wyeliminowano by tę „wadę” czy nie? Poza tym, jeśli jest to wada tylko jednego podtypu ordynacji jednomandatowej, to w ogóle nie jest to argument przeciwko jowom, bo rozwiązaniem jest wybranie innej wersji wyborów jednomandatowych.

Co więcej, analiza wyników wyborczych pokazuje, że zwykle się nie wiąże.

Chyba, że zależność jest odwrotna, ale na to trzeba przedstawić mocne dowody.

W efekcie partia rządząca zwykle nie reprezentuje większości wyborców.

W efekcie czego? Czyżbyśmy mieli ordynację jednomandatową w Polsce? Przecież od dawna, rządząca w Polsce partia nie reprezentuje większości, gdyż większość nie głosuje, zatem reprezentacja większości jest poza sejmem.

Inaczej mówiąc, najczęściej rządzi partia, która nie uzyskała bezwzględnej większości głosów wyborczych, zdobywając mimo to bezwzględną większość mandatów.

Co to znaczy najczęściej? Jaki procent wyborów kończy się takim wynikiem? A poza wszystkim, to polityka jest sztuką osiągania celów politycznych, a nie zdobywania popularności. Jeśli ktoś umie zdobyć większość, w sejmie, to realizuje swój program wyborczy. To jest istota demokracji.

Ten system wyborczy prowadzi do nadreprezentacji i różnego rodzaju dysproporcji, które niekiedy są bardzo duże.

A jaki nie prowadzi?

Dla przykładu w wyborach w 1993 roku w Kanadzie liberałowie uzyskali 42% głosów i 178 mandatów, konserwatyści 16% głosów i 2 mandaty, Nowa Partia Demokratyczna zdobyła natomiast 8 mandatów choć głosowało na nią tylko 7% wyborców, a Kanadyjska Partia Reform uzyskała 19% głosów i 52 mandaty.

Czy jest możliwe znalezienie przykładu z większą nadreprezentacją, czy też jest to taka sprytna manipulacja przedstawiająca zjawisko wyjątkowe jako coś typowego?

Po trzecie, poparcie dla wprowadzenie okręgów jednomandatowych wynika z przekonania, że doprowadzi to do uproszczenia sceny politycznej i wykształcenia się dwóch dużych partii.

A może z niezadowolenia z obecnego systemu?

Jednak założenie, że system większościowy oparty na większości względnej jest skorelowany z dwupartyjnością jest tylko hipotezą. Została ona sformułowana przez Duvergera w 1954 roku w książce Political Parties.

Zatem argument o uporządkowaniu sceny jest nieistotny i można go pominąć. Przy okazji potwierdza to moją tezę o powinowactwie ordynacji jednomandatowej do proporcjonalnej, gdzie porządkowanie sceny politycznej nie następuje. Natomiast przy ordynacji większościowej, nawet w tak małych okręgach jak dwumandatowe prowadzi, czego dowodem są wyniki wyborów do izby senatorskiej sejmu polskiego.

Inni badacze, jak przykładowo Rokkan (Citizens, Elections, Parties, 1970) wskazują, że systemy wyborcze nie są czynnikiem, który determinuje kształt systemu partyjnego i że teza Duvergera oparta jest na naiwnej wierze w autonomiczność instytucji politycznych, które rozpatrywane są w oderwaniu od kontekstu społecznego. Mówiąc inaczej, Rokkan argumentuje, że to specyficzny typ podziałów socjopolitycznych warunkuje taki a nie inny system wyborczy. Przykładowo, wielopartyjne systemy wykształciły się zanim wprowadzono proporcjonalne systemy wyborcze. Przyjęto systemy proporcjonalne ponieważ były jedynymi, które pozwały na reprezentowanie większości istotnych politycznie interesów w podzielonym społeczeństwie.

Są to dywagacje broniące systemu proporcjonalnego, z którym system jednomandatowy dzieli wszystkie wady, więc nie ma po co analizować tego fragmentu.

Po czwarte, system większościowy ze względu na brak progu wyborczego, pozwala na zdobycie mandatów niewielkim, nierzadko skrajnym partiom, które w skali całego kraju mają znikome poparcie – jeżeli tylko ich wyborcy są geograficznie skoncentrowani. Przykładem takich partii są walijscy, szkoccy czy irlandzcy nacjonaliści w Wielkiej Brytanii.

Jeżeli celem systemu wyborczego jest eliminowanie kogokolwiek ze sceny politycznej, to system proporcjonalny lepiej się do tego nadaje niż jednomandatowy, niemniej to chyba jest wypaczenie, a nie esencja demokracji.

Po piąte nawet jeżeli rzeczywiście konsekwencją wprowadzenia systemu większościowego byłoby wykształcenie się dwóch dużych partii, to można się zastanawiać czy w warunkach polskich byłoby to zjawisko pozytywne. Otóż wydaje się, że raczej nie: ze względu na zaostrzenie się rywalizacji politycznej, brak miejsca na kompromisy, zbyt dużą władzę partii, która wygrywa wybory. Nastąpiłaby koncentracja władzy wykonawczej w rękach jednopartyjnego rządu, składającego się wyłącznie z członków partii, która uzyskała względną większość w wyborach (zwykle reprezentowałaby jednak mniejszość wyborców). Niektóre grupy społeczne byłyby pozbawione reprezentacji w parlamencie, co spowodowałoby wzrost działalności pozaparlamentarnej, a także pewnie pozakonstytucyjnej. Oznaczałoby to także dominację rządu nad parlamentem, który stałby się jedynie maszynką do głosowania, co zachwiałoby podziałem władzy. Zaostrzyłaby się także rywalizacja ponieważ zwiększyłaby się stawka w walce o władzę. Biorąc pod uwagę niski poziom kultury politycznej w Polsce sytuacja wyglądałaby jeszcze gorzej niż obecnie. Nie było by żadnych mechanizmów, które skłaniałyby do szukania kompromisów.

Dyskusja ordynacji większościowej nie jest przedmiotem tego tekstu. A już szczytem manipulacji jest ronienie łez nad niereprezentowaniem części społeczeństwa w systemie dwupartyjnym. Takie stanowisko tkwi w jawnej sprzeczności z powyższą argumentacją o możliwości zdobycia mandatów przez mniejszości w systemie jednomandatowym. Należy się zdecydować co jest dobre a co złe, a nie odwracać kota ogonem zależnie od tego, jaki argument akurat się przytacza.

Po szóste, rząd złożony z jednej partii, która w dodatku dominuje w parlamencie oznacza, że legislatywa zamieniłaby by się w maszynkę do głosowania pod dyktando egzekutywy.

Mieszanie podziału kompetencji władzy oraz ordynacji wyborczej jest przykładem niekompetencji wysokiego lotu. Może warto pomyśleć, zanim się coś powie (napisze)?

Co prawda zwolennicy jow twierdzą, że system ten sprzyja niezależnym posłom. Jednak system brytyjski pokazuje, że tak być nie musi. Każdy kto interesował się życiem politycznym Wielkiej Brytanii wie, jaką rolę odgrywają w nim „naganiacze” (whips). Rzadko zdarza się, aby poseł niezależny bez poparcia partii politycznej dostał się do Izby Gmin. Potrzebne mu są partyjne pieniądze na kampanie, poparcie przywódcy (za sprawą mediów wybory coraz częściej przypominają plebiscyt popularności między przywódcami partii, którzy robią show w ogólnokrajowych programach telewizyjnych), jego kariera polityczna zależy od poparcia partii (mianowanie na stanowiska) a w parlamencie rola takiego posła jest niemal żadna. Efekt partia dyscyplinuje i wymaga.

Znów mamy jak na dłoni ukazane, że ordynacja jednomandatowa przypomina do złudzenia ordynację proporcjonalną. Ma wszystkie jej wady.

Po siódme, jest rzeczą wątpliwą czy większościowy system wyborczy doprowadzi do wykształcenia się dwóch dużych partii.

Należy się zdecydować czy powstanie systemu dwupartyjnego jest pożądane i mało prawdopodobne, czy niepożądane i prawie pewne. Czytelnik może sprawdzić co jest napisane w poprzednim akapicie.

Polska ma inną strukturę społeczną niż kraje anglosaskie, gdzie głównym czynnikiem wpływającym na zachowanie wyborcze jest pozycja materialna, co sprzyja istnieniu dwóch dużych partii, które różnią się przede wszystkim polityką gospodarczą. W Polsce istotne politycznie podziały społeczne są bardziej złożone i na nich powinno się skupić rozpatrując konsekwencje różnych systemów wyborczych.

I chwała Bogu, że więcej argumentów autor nie przedstawia, bo odporność na odwracanie kota ogonem i dopasowywanie faktów do tezy wpływa na mnie pobudzająco, a ja wolę zachować spokój.


MIT JOW By: zoonpolitikon (41 komentarzy) 19 luty, 2009 - 10:30
  • Na szczęście By: zoonpolitikon (26.02.2009 - 19:42)
  • Panie Joteszu! By: jjmaciejowski (26.02.2009 - 18:40)
  • Panie Politikonie! By: jjmaciejowski (26.02.2009 - 18:35)
  • tylko By: zoonpolitikon (25.02.2009 - 15:48)
  • Cholera! By: chamopole (25.02.2009 - 15:33)
  • re: MIT JOW By: zoonpolitikon (25.02.2009 - 15:02)
  • Panie Politikonie! By: jjmaciejowski (24.02.2009 - 23:28)
  • zacząłem od jednego By: zoonpolitikon (24.02.2009 - 08:47)
  • Panie Politikonie! By: jjmaciejowski (23.02.2009 - 21:11)
  • ? By: zoonpolitikon (23.02.2009 - 10:58)
  • Panie Politikonie! By: jjmaciejowski (23.02.2009 - 10:04)
  • ? By: zoonpolitikon (22.02.2009 - 20:13)
  • Panie Politikonie! By: jjmaciejowski (22.02.2009 - 15:30)
  • tacy By: zoonpolitikon (22.02.2009 - 14:20)
  • znowu się Panu wszystko miesza By: zoonpolitikon (22.02.2009 - 14:06)
  • Panie Planktonie! By: jjmaciejowski (20.02.2009 - 21:35)
  • Tacy też. By: igla (20.02.2009 - 20:04)
  • tam By: zoonpolitikon (20.02.2009 - 19:23)
  • powinienem By: zoonpolitikon (20.02.2009 - 19:22)
  • he he By: zoonpolitikon (20.02.2009 - 19:13)
  • Proszę mi pokazać By: igla (20.02.2009 - 18:46)
  • he he he By: zoonpolitikon (20.02.2009 - 18:17)
  • Pan se jedzie wybiórczo By: igla (20.02.2009 - 18:07)
  • zamotany? By: zoonpolitikon (20.02.2009 - 14:23)
  • Inny problem jest By: piotreksaj (20.02.2009 - 14:13)
  • zmiażdżyć? By: zoonpolitikon (20.02.2009 - 13:13)
  • he he By: zoonpolitikon (20.02.2009 - 07:45)
  • A ja zapytam niemerytorycznie:) By: tecumseh (19.02.2009 - 22:02)
  • Ja też By: igla (19.02.2009 - 21:25)
  • Rozumiem, że Pan za i przeciw przemyślał? By: zoonpolitikon (19.02.2009 - 21:03)
  • A podobno myślenie nie boli… By: jjmaciejowski (19.02.2009 - 20:15)
  • Że, By: igla (19.02.2009 - 12:21)
  • w kwestii JOW By: docentstopczyk (19.02.2009 - 12:13)
  • jow By: zoonpolitikon (19.02.2009 - 11:59)
  • Po 1 By: igla (19.02.2009 - 11:26)