niech Pan ze mnie nie robi kogoś kim nie jestem. Mnie nie chodzi ani o zacieranie ani o usprawiedliwianie ani też o uzasadnianie, że “wszyscy jesteśmy umoczeni w PRLu” i dlatego dyskusja o przeszłości nie ma sensu. .
Wznowienie dyskusji o lustracji też mnie nie interesuje.
Mnie chodzi o niebezpieczeństwo wynikające z używania krótkich, dosadnych sądów natury kategorycznej. Nie odzwierciedlają one (w moim odczuciu) złożonej struktury przeszłej rzeczywistości lecz jedynie obraz świata jakim chcielibyśmy aby on był. Takiego z jasnymi i prostymi jak drut podziałami. Ze sukrwysyństwem (wszędzie i zawsze opatrujemy napisem: komunista) i przyzwoitymi Polakami wszędzie i zawsze cierpiącymi pod komunistycznym jarzmem (opatrujemy napisem: My i rodzina oraz znajomi jak również liczne przykłady znane z opowiadań). Mnie jawi się ten przeszły świat jednak trochę inaczej (i obecny zresztą też). Bardziej pomieszany i zakręcony.
Chociaż przyznam – tak jak Pan podchodzi do sprawy jest prościej, skuteczniej i wygodniej. Ja nie widzę najmniejszej różnicy pomiędzy deklaratywnym antykomunizmem 30-letniego dyspozycyjnego karierowicza z IPN-u i jego (z uwzględnieniem zmiany dekoracji) i tzw. zaangażowaniem jego odpowiednika sprzed lat trzydziestu. Co nie oznacza że do pracowników IPNu mam stosunek negatywny, a do samej instytucji odczuwam odrazę. Nie mam i nie odczuwam.
Sugeruje Pan, że porównywanie IPN-u z Wydziałem Propagandy KC jest haniebne? Pewnie by może i było gdybym takiego dokonał. Oboje jednak wiemy, że porównywałem postawy, charakter i mentalność pewnego typu ludzi. Nie stawiałem znaku równości pomiędzy obiema instytucjami. Nadużył pan. Co mnie dziwi. Po kiego grzyba?
A tak na marginesie: porównywanie nigdy nie jest haniebne. Zrównywanie jest.
Mogę porównywać Stalina ze św. Franciszkiem z Asyżu. Jeśli uczynię to rzetelnie – to oboje wiemy jaki będzie wynik.
Łatwo Panu przychodzi to wykreślanie granicy pomiędzy łajdactwem i przyzwoitością. Zazdroszczę tego Panu. Ja mam z tym cholerne trudności. Chociaż się staram.
A z tym rozczulaniem się to jest tak. Choć oboje (jak sądzę) chcemy aby funkcje sprawowali ludzie uczciwi i spoza (jakichkolwiek, również postkomuszych) układów, to w przeciwieństwie do Pana nie sądzę aby gwarancją takich awansów było branie ludzi “nieskalanych, bo młodych”. Sugeruje to bowiem, że system miał charakter choroby zakaćnej – trądu lub dżumy. Dla mnie miał on raczej charakter raka. Każdy (nieomal) w określonych oloicznościach może dostać. Bez względu na wiek.
Szanowny Referencie
niech Pan ze mnie nie robi kogoś kim nie jestem. Mnie nie chodzi ani o zacieranie ani o usprawiedliwianie ani też o uzasadnianie, że “wszyscy jesteśmy umoczeni w PRLu” i dlatego dyskusja o przeszłości nie ma sensu. .
Wznowienie dyskusji o lustracji też mnie nie interesuje.
Mnie chodzi o niebezpieczeństwo wynikające z używania krótkich, dosadnych sądów natury kategorycznej. Nie odzwierciedlają one (w moim odczuciu) złożonej struktury przeszłej rzeczywistości lecz jedynie obraz świata jakim chcielibyśmy aby on był. Takiego z jasnymi i prostymi jak drut podziałami. Ze sukrwysyństwem (wszędzie i zawsze opatrujemy napisem: komunista) i przyzwoitymi Polakami wszędzie i zawsze cierpiącymi pod komunistycznym jarzmem (opatrujemy napisem: My i rodzina oraz znajomi jak również liczne przykłady znane z opowiadań). Mnie jawi się ten przeszły świat jednak trochę inaczej (i obecny zresztą też). Bardziej pomieszany i zakręcony.
Chociaż przyznam – tak jak Pan podchodzi do sprawy jest prościej, skuteczniej i wygodniej. Ja nie widzę najmniejszej różnicy pomiędzy deklaratywnym antykomunizmem 30-letniego dyspozycyjnego karierowicza z IPN-u i jego (z uwzględnieniem zmiany dekoracji) i tzw. zaangażowaniem jego odpowiednika sprzed lat trzydziestu. Co nie oznacza że do pracowników IPNu mam stosunek negatywny, a do samej instytucji odczuwam odrazę. Nie mam i nie odczuwam.
Sugeruje Pan, że porównywanie IPN-u z Wydziałem Propagandy KC jest haniebne? Pewnie by może i było gdybym takiego dokonał. Oboje jednak wiemy, że porównywałem postawy, charakter i mentalność pewnego typu ludzi. Nie stawiałem znaku równości pomiędzy obiema instytucjami. Nadużył pan. Co mnie dziwi. Po kiego grzyba?
A tak na marginesie: porównywanie nigdy nie jest haniebne. Zrównywanie jest.
Mogę porównywać Stalina ze św. Franciszkiem z Asyżu. Jeśli uczynię to rzetelnie – to oboje wiemy jaki będzie wynik.
Łatwo Panu przychodzi to wykreślanie granicy pomiędzy łajdactwem i przyzwoitością. Zazdroszczę tego Panu. Ja mam z tym cholerne trudności. Chociaż się staram.
A z tym rozczulaniem się to jest tak. Choć oboje (jak sądzę) chcemy aby funkcje sprawowali ludzie uczciwi i spoza (jakichkolwiek, również postkomuszych) układów, to w przeciwieństwie do Pana nie sądzę aby gwarancją takich awansów było branie ludzi “nieskalanych, bo młodych”. Sugeruje to bowiem, że system miał charakter choroby zakaćnej – trądu lub dżumy. Dla mnie miał on raczej charakter raka. Każdy (nieomal) w określonych oloicznościach może dostać. Bez względu na wiek.
Ukłony i pozdrowienia
telemach (gość) -- 14.08.2009 - 08:22t.