Pan w poprzednim komentarzu stwierdził, że przesadziłem pisząc, iż młodzież łamie wszystkie przykazania w obecności krzyża. To ja się pytam, którego nie jest w stanie złamać. Proszę o dowód, że przesadzam.
To nie ja napisałem, ze młodzież łamie wszystkie przykazania tylko Pan. Więc rozumiem, ze dysponuje Pan katalogiem wszystkich przykazań oraz stosownymi, potwierdzonymi, badaniami. Czyż może być inaczej skoro pan napisał, że “łamie wszystkie”?
Właśnie, dlatego że możliwe jest złamanie każdego z przykazań w myśli bądź mowie, pozwoliłem sobie na stwierdzenie, że młodzież to czyni. Gdyby Pan potrafił wskazać choć jedno przykazanie, którego nie można złamać w żaden sposób, to Pański zarzut miałby podstawy. Tak to wypada przyznać mi rację, a nie domagać się dowodów z brudnych myśli czy kiepskich żartów. Pan raczy żartować, odwracając kota ogonem.
Wychowanie ma miejsce w rodzinie. Jak dotąd, jedyną instytucją zdolną do wychowania młodego człowieka jest harcerstwo. To są fakty.
Prawdę Pan pisze. Ale mam wrażenie, że chce Pan “wtłoczyć’ mi do głowy, że tylko rodzina wychowuje: mama, tata, dziadek, wujek, ale pomija Pan grzecznie, że także osoby poza rodziną. Takie jak: nauczyciel, dozorca, policjant, lekarz, itp. Człowiek młody rozglądając się wokół wyrabia sobie zdanie o: nauczycielach, dozorcach, policjantach, lekarzach, itp. a to wpływa na jego postawy i wybory wobec życia. Jeśli wpływa to nie jest to wychowanie?
Otóż nikogo nie pominąłem. Wychowują rodzice. Bardzo rzadko w tę rolę wchodzą dziadkowie lub starsze rodzeństwo. Natomiast nauczyciel to jest ktoś kto w tę rolę praktycznie nie wchodzi. Z wyjątkiem bardzo rzadkich przypadków głębokiej patologii rodziny. Wyrabianie sobie zdania o pani ze sklepu czy apteki nie ma niczego wspólnego z wychowaniem. Wiedza, to nauczanie. Wychowanie, to kształtowanie wzorców i norm. Odbywa się to zupełnie inaczej i praktycznie tylko rodzice biorą w tym udział.
To wpłynięcie pozostaje w jego głowie i zmyślnie na tej postawie buduje ów w sobie obraz świata.
Obraz świata, to raczej wiedza, przynajmniej w zakresie tego, co Pan nazywa wpłynięciem. Wychowanie nie ma z wiedzą niczego wspólnego. Podobnie jak nie ma niczego wspólnego z emocjami, które kształtują się jeszcze inaczej.
Czasem dozorca lub palacz w szkole jest większym autorytetem niż tata “w rodzinie”. Więc nie tylko rodzina Panie Jerzy. A jesli Dozorca i palacz który ma większy autorytet niż “tata z rodziny” pracuje w onej szkole, to mogę powiedzieć, że szkoła wychowuje – niezależnie czy Pan Jerzy tego chce czy nie.
Ile zna Pan takich przypadków? Poza tym, nie o autorytet tu chodzi. W dziedzinie dorzucania koksu do pieca, palacz prawdopodobnie jest większym specjalistą od większości ojców. Czy z tego wynika, że stanie się on wzorcem postępowania dla chłopca lub modelem partnera dla dziewczynki? Pan pozwala sobie na żarty!
Szkołę znam natomiast z własnego doświadczenia jako uczeń i potem student. A potem także jako nauczyciel. Proszę być spokojnym o moje obserwacje.
Spokojny to jestem. Przytoczony przeze mnie przypadek miał miejsce w szkole podstawowej, a uczeń był chyba z 6 lub 7 klasy. Niedługo potem został skreślony z listy uczniów. Jestem bardzo ciekawy jakie środki zaradcze Pan by zastosował, bo zgrabnie unika Pan podania konkretne reakcji na takie zachowanie młodzieży.
Odnośnie pijanego ucznia – biedna ta szkoła, a najbardziej biedny wychowawca i dyrektor szkoły, jeśli nie wie co w takiej sytuacji zrobić. Gdyby wiedział co zrobić, to pewnie po pierwszym takim incydencie kolejny trefniś by się nie odważył przyjść w takim stanie do szkoły.
Pomimo że nikt w szkole (kilkudziesięciu nauczycieli, ponad 1000 dzieci) nie wiedział, co z tym fantem zrobić nie słyszałem o powtórce. Pańskie rozumowanie zatem zawiera jakąś lukę.
Panie Staszku!
Panie Jerzy.
Pan w poprzednim komentarzu stwierdził, że przesadziłem pisząc, iż młodzież łamie wszystkie przykazania w obecności krzyża. To ja się pytam, którego nie jest w stanie złamać. Proszę o dowód, że przesadzam.
To nie ja napisałem, ze młodzież łamie wszystkie przykazania tylko Pan. Więc rozumiem, ze dysponuje Pan katalogiem wszystkich przykazań oraz stosownymi, potwierdzonymi, badaniami. Czyż może być inaczej skoro pan napisał, że “łamie wszystkie”?
Właśnie, dlatego że możliwe jest złamanie każdego z przykazań w myśli bądź mowie, pozwoliłem sobie na stwierdzenie, że młodzież to czyni. Gdyby Pan potrafił wskazać choć jedno przykazanie, którego nie można złamać w żaden sposób, to Pański zarzut miałby podstawy. Tak to wypada przyznać mi rację, a nie domagać się dowodów z brudnych myśli czy kiepskich żartów. Pan raczy żartować, odwracając kota ogonem.
Wychowanie ma miejsce w rodzinie. Jak dotąd, jedyną instytucją zdolną do wychowania młodego człowieka jest harcerstwo. To są fakty.
Prawdę Pan pisze. Ale mam wrażenie, że chce Pan “wtłoczyć’ mi do głowy, że tylko rodzina wychowuje: mama, tata, dziadek, wujek, ale pomija Pan grzecznie, że także osoby poza rodziną. Takie jak: nauczyciel, dozorca, policjant, lekarz, itp. Człowiek młody rozglądając się wokół wyrabia sobie zdanie o: nauczycielach, dozorcach, policjantach, lekarzach, itp. a to wpływa na jego postawy i wybory wobec życia. Jeśli wpływa to nie jest to wychowanie?
Otóż nikogo nie pominąłem. Wychowują rodzice. Bardzo rzadko w tę rolę wchodzą dziadkowie lub starsze rodzeństwo. Natomiast nauczyciel to jest ktoś kto w tę rolę praktycznie nie wchodzi. Z wyjątkiem bardzo rzadkich przypadków głębokiej patologii rodziny. Wyrabianie sobie zdania o pani ze sklepu czy apteki nie ma niczego wspólnego z wychowaniem. Wiedza, to nauczanie. Wychowanie, to kształtowanie wzorców i norm. Odbywa się to zupełnie inaczej i praktycznie tylko rodzice biorą w tym udział.
To wpłynięcie pozostaje w jego głowie i zmyślnie na tej postawie buduje ów w sobie obraz świata.
Obraz świata, to raczej wiedza, przynajmniej w zakresie tego, co Pan nazywa wpłynięciem. Wychowanie nie ma z wiedzą niczego wspólnego. Podobnie jak nie ma niczego wspólnego z emocjami, które kształtują się jeszcze inaczej.
Czasem dozorca lub palacz w szkole jest większym autorytetem niż tata “w rodzinie”. Więc nie tylko rodzina Panie Jerzy. A jesli Dozorca i palacz który ma większy autorytet niż “tata z rodziny” pracuje w onej szkole, to mogę powiedzieć, że szkoła wychowuje – niezależnie czy Pan Jerzy tego chce czy nie.
Ile zna Pan takich przypadków? Poza tym, nie o autorytet tu chodzi. W dziedzinie dorzucania koksu do pieca, palacz prawdopodobnie jest większym specjalistą od większości ojców. Czy z tego wynika, że stanie się on wzorcem postępowania dla chłopca lub modelem partnera dla dziewczynki? Pan pozwala sobie na żarty!
Szkołę znam natomiast z własnego doświadczenia jako uczeń i potem student. A potem także jako nauczyciel. Proszę być spokojnym o moje obserwacje.
Spokojny to jestem. Przytoczony przeze mnie przypadek miał miejsce w szkole podstawowej, a uczeń był chyba z 6 lub 7 klasy. Niedługo potem został skreślony z listy uczniów. Jestem bardzo ciekawy jakie środki zaradcze Pan by zastosował, bo zgrabnie unika Pan podania konkretne reakcji na takie zachowanie młodzieży.
Odnośnie pijanego ucznia – biedna ta szkoła, a najbardziej biedny wychowawca i dyrektor szkoły, jeśli nie wie co w takiej sytuacji zrobić. Gdyby wiedział co zrobić, to pewnie po pierwszym takim incydencie kolejny trefniś by się nie odważył przyjść w takim stanie do szkoły.
Pomimo że nikt w szkole (kilkudziesięciu nauczycieli, ponad 1000 dzieci) nie wiedział, co z tym fantem zrobić nie słyszałem o powtórce. Pańskie rozumowanie zatem zawiera jakąś lukę.
Pozdrawiam.
Jerzy Maciejowski -- 22.11.2009 - 02:42