Przyznam sie, że nie spodziewalem się aż tylu komentarzy. Bo przecież starałem sie, zeby notka nie była “przeciwko” nikomu. Nie wyszło. Może i dobrze? takie dwie uwagi dodatkowe do mojego tekściku. Z tym obdarowaniem mnie nazwiskiem i imieniem na chrzcie, to nie wiem czy dar ten prawnie mi przysluguje. Bo obdarowano mnie fałszywym imieniem i nazwiskiem. Nie wiem jak w takiej sytuacji wyglada prawomocność kanoniczna tego wszystkiego. I druga uwaga. Może niezbyt precyzyjnie to w swojej notce opisalem. A tak się starałem! To teraz to zrobię dobitnie, tak – łopatą. Mój Pan B. mnie lubi. I ja jego też. Religia to nie wiara. Religia, wedle mnie, to instrument pozwalajacy różnym kościołom i instytucjom religijnym, rządzić ludźmi, wykorzystując ich wiarę. Podobno to rządzenie ma na celu moje dobro. Głównie to pośmiertne. W zamian za 10% dobra doczesnego. Jedne religie idą na stuprocentowy uklad mafijny z rządami “cywilnymi”, dają się albo upaństwowić, a inne na przykład rząd cywilny “uświęcają”. ( Jak można poświęcić nowy samochód albo stado świń w chlewie, to czemu nie rząd?) Taka spóła. Pojedynczego cywilnego rządu nie lubię, bo w końcu, to mnie doi, a jak jeszcze wejdzie w świętę “spółę”? Tak więc dla mnie religia, to nie wiara, i żaden kościół, to nie Pan B. I pacierz, to nie modlitwa. Już nie wspomnę o czyms takim, co ma najmniej współnego z Pismem Świętym , a nazywa się Katechizmem. Zresztą, Katechizm, to dość nowiutki wynalazek. A co młodszym przypomnę, że prawowiernemu polskiemu katolikowi, samodzielne czytanie Pisma Świętego, do lat sześćdziesiatych ub. wieku bylo zakazane. A już jak ktoś by chcial Ewangelię wtedy poczytać, to tylko taką wersję, która miała osobiste komentarze władnego biskupa na każdym marginesie. A miały być tylko dwie uwagi.
Słów mi brak
Przyznam sie, że nie spodziewalem się aż tylu komentarzy. Bo przecież starałem sie, zeby notka nie była “przeciwko” nikomu. Nie wyszło. Może i dobrze? takie dwie uwagi dodatkowe do mojego tekściku. Z tym obdarowaniem mnie nazwiskiem i imieniem na chrzcie, to nie wiem czy dar ten prawnie mi przysluguje. Bo obdarowano mnie fałszywym imieniem i nazwiskiem. Nie wiem jak w takiej sytuacji wyglada prawomocność kanoniczna tego wszystkiego. I druga uwaga. Może niezbyt precyzyjnie to w swojej notce opisalem. A tak się starałem! To teraz to zrobię dobitnie, tak – łopatą. Mój Pan B. mnie lubi. I ja jego też. Religia to nie wiara. Religia, wedle mnie, to instrument pozwalajacy różnym kościołom i instytucjom religijnym, rządzić ludźmi, wykorzystując ich wiarę. Podobno to rządzenie ma na celu moje dobro. Głównie to pośmiertne. W zamian za 10% dobra doczesnego. Jedne religie idą na stuprocentowy uklad mafijny z rządami “cywilnymi”, dają się albo upaństwowić, a inne na przykład rząd cywilny “uświęcają”. ( Jak można poświęcić nowy samochód albo stado świń w chlewie, to czemu nie rząd?) Taka spóła. Pojedynczego cywilnego rządu nie lubię, bo w końcu, to mnie doi, a jak jeszcze wejdzie w świętę “spółę”? Tak więc dla mnie religia, to nie wiara, i żaden kościół, to nie Pan B. I pacierz, to nie modlitwa. Już nie wspomnę o czyms takim, co ma najmniej współnego z Pismem Świętym , a nazywa się Katechizmem. Zresztą, Katechizm, to dość nowiutki wynalazek. A co młodszym przypomnę, że prawowiernemu polskiemu katolikowi, samodzielne czytanie Pisma Świętego, do lat sześćdziesiatych ub. wieku bylo zakazane. A już jak ktoś by chcial Ewangelię wtedy poczytać, to tylko taką wersję, która miała osobiste komentarze władnego biskupa na każdym marginesie. A miały być tylko dwie uwagi.
Ryszard Katarzyński -- 24.11.2009 - 18:19