UCHEM LAIKA... szczęśliwa siódemka (3)

Dziś o Free. Nazwał ich tak swobodnie Alexis Korner – ojciec białego angielskiego bluesa. Może nawet matka… Bo dla mnie tym ojczulkiem jest ciągle John Mayall.
free.jpg
Free byli kwartetem. Śpiewem zajmował się Paul Rodgers i czyni to do dziś tak dobrze, ze osieroceni muzycy Queen zaprosili go ostatnio do takiej roli na miejsce Wielkiego Nieobecnego. W mojej ocenie ktoś sie pomylił z wyborem, ale próba była ambitna.

We Free Paulowi Rodgersowi towarzyszyło trzech znakomitych instumentalistów. Gitarzystą był Paul Kossoff – gitarzystą genialnym, ale jak to u geniuszy bywa – poza gitarowaniem był kiepsko do życia przygotowany i dopadła go częsta wśród muzyków rockowych i bluesowych dolegliwość – narkomania. Zmarł w jej wyniku przedwcześnie.

Gitarę basową dzierżył niewielki posturą Andy Fraser. To on jest dla mnie chwilami najważniejszym muzykiem zespołu a kilka jego solówek na płycie Fire And Water unieśmiertelnia go na wieki. Dwa utwory – “Mr Big” i “Heavy Load” są w moim stałym karneciku odsłuchów – tam gra Andyego wznosi się ponad poziomy!

Całość w rytmicznych ryzach trzymał Simon Kirke i robił to znakomicie, zarówno w ostro granych utworach rockowych jak i w leniwie snutych cudownych balladach.

Na płycie, będącej największym sukcesem komercyjnym grupy, znalazły się niemal same ponadczasowe hity. Nadawane są do dziś często i znajdują coraz to nowe grupy wielbicieli. Oprócz wymienionej wyżej dwójki, najwyżej ocenianej egoistycznie przeze mnie, w masowym obrocie znajdują się tytułowa “Fire And Water” oraz “All Right Now”.

Kilka lat temu wydawnictwo Kagra udostępniło polskim czytelnikom znakomitą monografię zespołu, którą studiowałem przez dłuższy czas. Emocjonowałem się destrukcyjnym życiem Paula Kossoffa, wielkiej gwiazdy, która zbyt szybko spadła z nieba. Po zespole zostały tylko płyty i wspomnienia. Ale Paul Rodgers do koncertów Queen włączył kilka największych hitów Free. Muzyka pozostanie na zawsze…

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Panie Joteszu

Ja to jestem tak stary, że pamiętam Połomskiego a z Foggiem chodziłem do przedszkola, to było wtedy kiedy Lorenco zarabiał będąc żakiem jako Lajkonik za c.k. Franza Jozefa.

A te panie na zdjęciu to kto?

Może Grześ wie?
Igła


Panie Igło ze srebrną nicią we włosach...

...jak się mamy licytować, to przebijam tym, że we wrocławskiej Hali Stulecia, kiedyś zwanej Halą Ludową, słuchałem “nie płać, kiedy odjadem…” Marino Mariniego!

Tamże słuchałem The Hollies, Lulu & The Luvers, Artwoods, Billego Kramera with The Dakotas i zachodnioberlińskich The Lords. Co do Połomskiego, to będąc dzieckiem oglądałem go łysym w enerdowskich programach rozrywkowych, choć teraz on wygląda młodziej niż ja!

Co do pań na okładce płyty, to służę dokładną informacją, licząc od lewej:
Andy Fraser – bg,
Paul Rodgers – voc, g,
Paul Kossoff – g,
Simon Kirke – dr

Jak widać – dwie z pań są brodate a jedna ma nawet wąsiki…
:)


Piękne, klasyczne brzmienie Gibsona

Taaa. Sam miodek dla uszu.


Subskrybuj zawartość