Panowanie ognia: meteoryty, pożary lasów, chaos i szóste wymieranie

Joe Quinn and Niall Bradley
Sott.net: Reign of Fire: Meteorites, Wildfires, Planetary Chaos and the Sixth Extinction
5 lipca 2012

W ciągu ostatnich 18 miesięcy coraz bardziej niepokoiliśmy się o przyszłość życia na Ziemi. Jasne sygnały, że robi się coraz gorzej, były widoczne już przez jakiś czas, ale z początkiem 2011 roku zaczęliśmy się niepokoić na dobre, kiedy na całym świecie zaczęły spadać z nieba martwe ptaki. Zjawisko utrzymywało się przez wiele miesięcy [i utrzymuje], ptaki nadal umierają z oficjalnie nieznanych powodów. Żaden z martwych ptaków nie wykazał jakichkolwiek śladów przebytej choroby, ale w kilku wypadkach zwierzęta miały “zewnętrzne obrażenia”, jakby zostały “uderzone jakimś tępym narzędziem”. Oferowano wszelkiego rodzaju możliwe przyczyny (jak fajerwerki lub zderzanie się ptaków ze sobą nawzajem), nie obyło się też bez łatwych do przewidzenia prób zbagatelizowania przez “specjalistów” znaczenia tych dziwnych wydarzeń. Ale wśród całej lawiny spekulacji jedna rzecz szczególnie się wyróżniała.

Główny meteorolog stacji NewsChannel5, Mark Johnson, postanowił przyjrzeć się obrazom z radaru dopplerowskiego z nocy w Beebe, w stanie Arkansas, kiedy na ziemię spadło mnóstwo martwych kosów, i odkrył coś ciekawego.

– Dostrzegłem ogromne pasmo turbulencji nad ptactwem nad Beebe, dokładnie wtedy, kiedy rozpoczęły swój szaleńczy lot – powiedział Johnson.

Turbulencja nad stadem pojawiła się na wysokości około 2-3,5 km. Johnson doszedł do wniosku, że zjawisko to można wyjaśnić tylko na kilka sposobów.

A jednak, trafiwszy na prawdopodobną przyczynę, Johnson opowiada jakieś bzdury:

Ptaki nie latają tak wysoko, szybko wykluczył też działania wojskowe, huk związany z przekroczeniem bariery dźwięku przez samolot, deszcz meteorów i inwazję obcych.

Chociaż możemy zrozumieć, dlaczego Johnson wykluczył działania wojskowe lub huk odrzutowca (w owym czasie nie było żadnych lotów nad tym obszarem), to nie wyjaśnia on, dlaczego wykluczył “deszcz meteorów”, choć możemy zrozumieć intencję wtrącenia “inwazji obcych” – takie zestawienie miało na celu ośmieszenie przy okazji idei “deszczu meteorów” lub innego związanego z meteorytami zjawiska.

Dalej, Johnson powiedział:

- Tamtej nocy w atmosferze nad Beebe zdarzyło się coś tajemniczego [...] I jestem przekonany, że miało to swój udział w poderwaniu się ptaków do lotu, a następnie ich śmierci.

Rzeczywiście, ale mając odpowiedź pod samym nosem, Johnson przestaje myśleć racjonalnie:

Badanie przeprowadzone przez Johnsona ujawniło niespotykaną inwersję temperatury na wysokości około 500 metrów nad ziemią, dokładnie nad miejscem ptasiego noclegu. Ta „inwersja” temperatury zadziałała jak megafon, wzmacniając wszystkie hałasy dochodzące w tym czasie z Beebe. Kiedy eksplodowały fajerwerki, dźwięk został wzmocniony przez inwersję i stał się o wiele głośniejszy niż normalnie. To zaskoczyło ptaki tak bardzo, że zerwały się do lotu, wpadając na siebie i na pobliskie budynki. Następnie tysiące zdezorientowanych ptaków runęło na ziemię, umierając z powodu odniesionych tępych urazów.


© Obraz z radaru dopplerowskiego wykorzystany przez Johnsona do wyjaśnienia śmierci ptaków. Dodaliśmy niebieską strzałkę, ilustrującą trajektorię meteoru osiągającego tę wysokość, zanim wybuchł w niższych warstwach atmosfery.

Inwersja temperatury? Na 500 metrach? Ale wcześniej Johnson stwierdził, że “zawirowania” wystąpiły na wysokości między 2000 i 3500 metrów. Stworzył nawet wykres z obrazów radaru dopplerowskiego, który to pokazuje. Chociaż inwersje temperatury się zdarzają i mogą wzmocnić dźwięk, to jednak zaskoczone hałasem ptaki zazwyczaj nie wpadają masowo na siebie i na budynki. Najbardziej prawdopodobne jest to, że wypadki śmierci ptaków ze stycznia 2011 r. (i późniejsze) były spowodowane wybuchem meteorytu lub fragmentu komety (MoCF) w atmosferze, a ptaki zabiła albo fala uderzeniowa (powodując trwałe tępe urazy), albo związane z tym zjawiskiem efekty “usmażenia” ich “obwodów”. Ten elektryczny efekt może również wyjaśniać masową śmierć ryb w tym samym czasie [i w tym samym stanie]. Weźmy pod uwagę raport o dwójce dzieci tajemniczo porażonych prądem ze skutkiem śmiertelnym podczas kąpieli w jeziorze w stanie Missouri w dniu 4 lipca. Tysiące martwych ryb znalezionych na Sylwestra 2010 r. w rzece powyżej Beebe także mogły mieć “usmażone obwody” z powodu silnego wyładowania elektrycznego, jakie towarzyszyło nadziemnej eksplozji fragmentu kosmicznej skały. A teraz spójrzcie na tę symulację eksplozji tunguskiej, sporządzoną przez laboratorium Sandia. Nadlatujący bolid, eksplodujący w atmosferze, wywołałby falę uderzeniową w promieniu proporcjonalnym do siły wybuchu. Prawdopodobnie również strąciłby z nieba samoloty – więcej o tym poniżej.

Dlaczego naszym zdaniem teoria o meteorycie bądź fragmencie komety jest najbardziej prawdopodobna? Otóż, głównie z powodu olbrzymiego wręcz wzrostu ilości tego typu obserwacji oraz nadziemnych eksplozji w ciągu ostatnich kilkunastu lat. Mało który tydzień w tych latach wolny był od doniesień z całego świata o bolidach czy tajemniczych wybuchach trzęsących domami. Wiele takich doniesień odnotowano w miesiącach poprzedzających wymieranie ryb i ptaków ze stycznia 2011, jak i późniejszych. Więcej dowodów znajdziecie na blogu Sott.net.

Rok 2011 miał zatem bardzo niepokojący początek, ale i przez kolejne miesiące stwarzał światu okazję do poważnej zadumy. Tylko czy ktokolwiek z niej skorzystał?

W zeszłym roku byliśmy świadkami “największego w historii” cyklonu Yasi, który spustoszył zachodnią Australię; potężnego trzęsienia ziemi, które nawiedziło Nową Zelandię; 9-stopniowego trzęsienia i tsunami w Japonii, skutkujących katastrofą elektrowni atomowej (w dalszym ciągu nie opanowaną); oraz potężną erupcją zespołu wulkanicznego Puyehue-Cordón Caulle w Chile.

Poprzedni rok obfitował też w anomalia pogodowe na całym świecie, począwszy od wielkich mrozów i śnieżyc w USA, Wlk. Brytanii czy Azji, po niespotykane dotąd powodzie, które nawiedziły Amerykę, Wyspy Brytyjskie oraz Chiny. Wprawdzie trzęsienia ziemi spotykane są dość często, podobnie jak cyklony i erupcje wulkanów, ale kiedy ostatni raz nasza planeta doświadczyła takiego splotu katastrof naturalnych w ciągu zaledwie jednego roku? O czym to może świadczyć? Pozostając przy trzęsieniach, czy wiedzieliście, że w latach 1980-1999 na całym świecie odnotowano 106 wstrząsów o sile 5 stopni i większej, a w okresie 2000-2011 było ich już 429?

Jak mogliście (lub powinniście byli) zauważyć, zabawa nie skończyła się 31 grudnia 2011. W tym samym bowiem dniu, dokładnie rok po zdarzeniu z Beebe, na to miasto ponownie spadł deszcz martwych ptaków, a obraz z radaru ponownie ukazał “dużą masę nad Beebe” na krótko przed spadnięciem ptaków. Tak jak piorun może dwa razy trafić to samo miejsce, nie powinno się wykluczyć powtórzenia podniebnej eksplozji z udziałem kosmicznych kamieni.

© Unknown – Zarejestrowana przez radar dopllerowski duża plama nad Beebe w Arkansas.

W pierwszym półroczu 2012 roku północną półkulę nawiedziły fale coraz ostrzejszych mrozów, a śnieg zawitał w lutym nawet na Saharę. Lato przyszło do Europy i wschodniej części USA wcześnie, bo pod koniec marca, jednak już po kilku tygodniach nagle ustąpiło miejsca zimie, co wiąże się z poważnymi konsekwencjami dla tegorocznych zbiorów. Następnie na Wyspach Brytyjskich mieliśmy powodzie z praktycznie niespotykanymi tam tornadami i superkomórkami burzowymi-. Przyczyny tego pogodowego chaosu meteorolodzy upatrują w nietypowym przebiegu polarnego prądu strumieniowego, który przesuwał się coraz bardziej na południe, przynosząc ze sobą zimne masy powietrza na niższe niż do tej pory szerokości geograficzne. Ale dlaczego polarny prąd strumieniowy zachowuje się tak dziwnie – tego meteorolodzy albo nie wiedzą albo nie chcą zaakceptować.

Na ziemski klimat w dużym stopniu wpływa słoneczne (oraz kosmiczne) promieniowanie. Dosięga nas ono w postaci naładowanych cząstek emitowanych przez plamy słoneczne, rozbłyski, włókna, wyrzuty koronalne, etc. Owe cząstki mają bezpośredni wpływ na ziemskie pole magnetyczne, które oddziałuje na prądy oceaniczne i prądy strumieniowe, co z kolei może doprowadzić do ekstremalnej pogody i zmian w zachowaniu ludzi. Chociaż możemy zaobserwować słoneczne wybuchy itp., znaczna część tego promieniowania jest niewidzialna dla naszych oczu, stąd o jego obecności lub wzroście aktywności musimy wnioskować na podstawie skutków, jakie odczuwa nasza planeta. Biorąc pod uwagę chaos, jaki od kilku lat panuje na Ziemi, możemy wysnuć wniosek, że jesteśmy faktycznie bombardowani wysoką dawką słonecznego i kosmicznego promieniowania. Wystarczy dodać, że ziemski klimat zdaje się przygotowywać do radykalnej zmiany, najpewniej w postaci nowej epoki lodowcowej. A jak niedawno odkryto, podczas ostatniego zlodowacenia półkula północna została skuta lodem w ciągu zaledwie kilku miesięcy.

W celu uzmysłowienia sobie, jak chaotyczne stało się życie na ziemi, przejrzyjcie tę listę anomalii, zebraną z zaledwie dwóch ostatnich miesięcy.

W czerwcu USA doświadczyły zarówno rekordowo wysokich, jak i rekordowo niskich temperatur. Wschodnie Wybrzeże nawiedziły pod koniec czerwca gwałtowne i potężne burze, które pozbawiły miliony ludzi prądu na co najmniej tydzień, podczas gdy na zachodzie, w Kolorado, wybuchły wielkie pożary. Obok tego wszystkiego, nie przestały pojawiać się doniesienia o meteorach czy podniebnych “eksplozjach”, słyszanych i obserwowanych niemal każdego dnia. (Pod tym linkiem znajdziecie znaczącą liczbę obserwacji meteorów i innych obiektów, dokonanych tylko kwietniu, maju i czerwcu br.).

Przykładowo, 20 czerwca mieszkańcy stanu Kolorado dostrzegli za dnia oślepiający meteor, kiedy strażacy walczyli z pożarem w okolicy Lake George na terenie lasu im. Zebulona Pike’a, jednym z wielu dzikich, apokaliptycznych i potężnych pożarów lasów, jakie nawiedziły przedmieścia Colorado Springs. Doszczętnie spłonęły setki domów, a setki tysięcy mieszkańców zostało zmuszonych do ewakuacji.

To był jeden z owych niezwykle rzadkich, dziennych meteorów (w rzeczywistości czwarty taki znany nam obiekt, widziany nad USA w tym roku), który przecinając zadymione niebo napędził strachu strażakom z całego stanu i tymczasowo uziemił wszystkie samoloty strażackie. Te ponownie zostały uziemione 1 lipca po katastrofie maszyny C-130 walczącej z pożarem w rejonie Black Hills w Dakocie Południowej. Siły Powietrzne USA natychmiast nakazały wylądować pozostałym siedmiu samolotom. Co prawda przy tej okazji nie było żadnej wzmianki o “nieczystym zagraniu” ze strony kosmicznych kamieni, ale zastanawiając się, czy to nie one były przyczyną nagłego uziemienia maszyn, natrafiliśmy na istotną wskazówkę. Otóż, 5 lipca br. opublikowano “końcowy raport techniczny” dotyczący przyczyn katastrofy lotu 447 linii Air France nad Atlantykiem z maja 2009 roku. Czas jego opublikowania, staranne przesiewanie informacji na temat katastrofy, ciągłe ukrywanie jej prawdziwej przyczyny oraz przeciągające się śledztwo, które dopiero po trzech latach zakończono wnioskiem o “winie pilotów” i “problemach technicznych”, jedynie wzmacniają teorię Joe Quinna, że katastrofę lotu 447 mógł spowodować meteor lub fragment komety.

20 czerwca, w dniu obserwacji owego jaskrawego obiektu, szeryf z hrabstwa Chaffee, W. Peter Palmer, otrzymał kilka zgłoszeń, że jakiś kamień z kosmosu faktycznie uderzył w ziemię. Szef ochrony pożarowej tego hrabstwa, Jim Wingert, wyraził zaniepokojenie, że pożar mógł wywołać fragment komety lub meteorytu. Jako że meteory obserwowano na całym Środkowym Zachodzie, a niektóre doniesienia dzieliło tylko kilka godzin, bardziej wiarygodne wydają się wcześniejsze relacje o dużej liczbie bolidów, jakie spadły na tym obszarze, niż wersja o pojedynczym obiekcie. Dla przykładu, załogi dwóch samolotów komercyjnych zaobserwowały meteor lub kometę przelatującą nad Kansas, podczas gdy Denver Post doniósł o “jakichś kulach ogniach na niebie”.


© Don Davis – Ilustracja możliwego wyglądu i skutków wybuchu fragmentu kometarnego nad Tunguską z 30 czerwca 1908 roku. Zauważcie, że bolid nie musiał uderzyć w ziemię, by spowodować tak olbrzymie spustoszenie okolicy.

Niedawno słychać było inny głośny wybuch nad Kolorado, więc kolejna możliwość jest taka, że doszło do eksplozji pojedynczego, większego obiektu, i rozsypania jego licznych fragmentów na większym obszarze. W tym doniesieniu Associated Press bez ogródek stwierdza się, że przyczyną pożaru w Kolorado był jeden lub więcej meteorów/fragmentów komet. Na chwilę obecną wydaje się prawdopodobne, że większość tych pożarów, jeśli nie wszystkie, spowodował deszcz kosmicznych kamieni. Być może więc ptaki i ryby nie są jedynymi stworzeniami zagrożonymi wymieraniem, a ludzie wcale nie są tak wyjątkowi?


© Google Crisis Response – Zasięg pożarów na Środkowym Zachodzie USA z 3 lipca 2012

Jeśli pożary rzeczywiście były wynikiem “ognia z niebios”, niedopuszczenie dziennikarzy do stref pożarowych zaczyna nabierać sensu (jednego dziennikarza aresztowano w jednej z takich stref). Nasze podejrzenia, że amerykański rząd zmaga się z czymś więcej niż pożarami lasów, potwierdziła ta niezwykle zsynchronizowana w czasie informacja z oficjalnego periodyku “al Kaidy”, Inspire, wedle której ulubieni przez CIA bliskowschodni “terroryści” wezwali dżihadystów z całego świata do “podpalania lasów w ramach islamskiej wojny z Zachodem”. W ślad za tym Departament Bezpieczeństwa Krajowego wydał najnowszy raport, gdzie podano, że od ponad dekady “międzynarodowe grupy terrorystyczne i ich zwolennicy rozważały pomysł podpaleń na terenie USA jako taktyki mającej spowodować straty ekonomiczne, zubożenie surowców, a także zasiać strach i stworzyć kryzys humanitarny”. Cóż za zbieg okoliczności! Jakże przydatni są ci terroryści z al-Kaidy.

W artykule- Laury Knight-Jadczyk opublikowanym na Sott.net w Sylwestra zeszłego roku, wśród prognoz na rok 2012 znalazł się taki scenariusz: “Istnieje też możliwość, że nadziemne eksplozje komet zostaną przypisane terrorystom”. I stało się, w połowie 2012 roku słyszymy doniesienia o bolidzie (lub kilku) odpowiedzialnym za pożary w stanie Kolorado, a zaraz potem “al-Kaida” i Departament Bezpieczeństwa Krajowego “przestrzegają” obywatelską masę przed terrorystami planującymi zmasowane podpalenia w pobliżu zaludnionych obszarów w całych Stanach.

W międzyczasie program COINTELPRO ruszył pełną parą pomagając rządowi USA wykiwać społeczność alternatywnych portali, zarzucając ją sprawdzonym chłamem o supertajnej broni skalarnej (sic), plazmowej czy broni HAARP, testowanej na nieświadomych niczego mieszkańcach stanu Kolorado.


© Reuters – “Przeklęta al-Kaida!” 2 lipca 2012 – amerykańska flaga powiewająca przed domem zrównanym z ziemią przez pożar w Mountain Shadows, dzielnicy Colorado Springs, w stanie Kolorado.

Jako że pożary szaleją już od Montany po meksykańską granicę, bolidy raczej nie są odpowiedzialne za wszystkie te przypadki. Jednakże warunki sprzyjające pożarom, jakie panują przy powierzchni ziemi, złowróżbnie przypominają opisy duszącego żaru, “spontanicznych zapłonów” i “zjawisk elektrycznych” z czasów wielkiego pożaru w Chicago z 1871 roku (który strawił znaczną część Wisconsin, Michigan i Illinois), kiedy to resztki z ogona komety w połączeniu z suszą doprowadziły do pożarów “pochłaniających budynki od środka”.

Nie przypadkowo tym nagłym i ekstremalnym falom upałów, połączonym z niezwykle intensywnymi burzami – przy których niebo wygląda jakby płonęło – towarzyszą liczne obserwacje bolidów. Nie potrzeba przy tym komety przelatującej akurat teraz blisko Ziemi. “Spadające gwiazdy”, inaczej “deszcze meteorów”, to efekt okresowych kontaktów naszej planety z pyłem i odłamkami pozostawianymi przez komety (lub ich pozostałości), których orbity przecinają naszą. Wobec tak wielu niespodziewanych obserwacji bolidów na niebie można spokojnie przyjąć, że przechodzimy przez o wiele gęstszy pas kosmicznego gruzu niż zazwyczaj, i stąd się bierze coraz większy ruch na górze. Mainstreamowe media przez ostatnich dziesięć lat ignorowały to zagrożenie, jednak teraz, w obliczu kosmicznych kamieni sypiących się na naszą planetę w alarmującym tempie, muszą w końcu zmierzyć się z tym problemem.

Jednym z głównych tematów kasjopeańskich przekazów, który pojawił się już w latach 90-tych, jest cykliczność globalnych katastrof wywoływanych rojem komet przechodzącym przez Układ Słoneczny co 3600 lat. Wynika to z przebiegu orbity mniejszego i ciemniejszego towarzysza naszego Słońca, który pozostawia po sobie dostrzegalne ślady – te same zjawiska, które, jak wykazały badania geologiczne, poprzedzają epoki lodowcowe. Teoria słonecznego towarzysza jest dość powszechnie znana i prawdopodobna. Co prawda naukowcy próbują zlokalizować taką gwiazdę, jednak tego typu badania zostały utajnione, od kiedy armia amerykańska zabroniła naukowcom dostępu do danych satelitarnych dotyczących zbliżających się ciał kosmicznych. Nie oczekujmy zatem, by informacja o odkryciu takiego towarzysza pojawiła się w najbliższym czasie w nagłówkach gazet.

Nadzorcy tego świata posuną się do wszystkiego, byleby społeczeństwo nie odkryło, że rządzący, ani ich przełożeni z kręgów międzynarodowej finansjery, nie mogą nic zrobić, by zatrzymać kosmiczne koło, które już ruszyło i które zagraża CAŁEMU życiu na Ziemi. W starożytności instynktowna potrzeba zawierzenia autorytetom i powierzenia im swojego losu, jaką odczuwali zwolennicy autorytaryzmu, miała charakter religijny – namaszczeni przez bóstwa przywódcy byli pośrednikami społeczeństwa w jego relacjach z bogami. Gdy nastawały ciężkie czasy, społeczeństwa te usuwały swoich przywódców w przeświadczeniu, że ci NIE byli umiłowani bogom. Innymi słowy, w każdym społeczeństwie przywódcy pełnią rytualną rolę, a gdy ludzie zorientują się, że rytuał nie spełnia swoich funkcji, pozbywają się przywódcy. To dlatego “terroryści” i groźby wojen tak bardzo przydają się obecnie rządom. Ustanowiona władza może zapewniać społeczeństwu ochronę tylko przed niebezpieczeństwem, które sama stworzyła. Ale kosmiczne bombardowanie i groźba szóstego wymarcia, nadchodząca “z góry”? To akurat jest całkowicie poza ich zasięgiem, zaś gdy ludzie w końcu to dostrzegą, z miejsca porzucą swoją zależność i oddanie wobec władz.

W raporcie zleconym przez amerykańskie Siły Powietrzne brytyjski astronom Victor Clube, autor książek “The Cosmic Serpent” oraz “The Cosmic Winter”, zwięźle podsumował fundamentalną zasadę geopolityki:

“Nie potrzeba nam zagrożenia z kosmosu do zamaskowania Zimnej Wojny; to Zimna Wojna jest potrzebna, by zamaskować kosmiczne zagrożenie!”

Nie, Clube nie miał na myśli kosmitów i statków kosmicznych – mówiąc o zagrożeniu z kosmosu miał na myśli znaki pojawiające się na naszym niebie w czasach przełomu i wstrząsów społecznych, ostrzegające przed niepewną przyszłością ludzkości. Owe znaki obejmują też wszelkiego rodzaju dziwne zjawiska, jak choćby tajemnicze dźwięki dochodzące z nieba- czy inne elektromagnetyczne anomalie, coraz częstsze i intensywniejsze. Zalewająca Internet dezinformacja o smugach chemicznych przekonała niektórych, że rządy są w stanie naśladować najgroźniejsze siły Natury. Dla całej reszty wystarczy straszak w postaci terrorystów czy globalnego ocieplenia z winy człowieka, by nie zapomniała, dlaczego potrzebuje Wielkiego Brata.


Mieszkańcy Colorado Springs obserwują bezradnie jak silne wiatry rozprzestrzeniają pożar z Waldo Canyon na rejony Garden of the Gods i Mountain Shadows.

Prawdziwe oblicze zmyślonej “wojny z terrorem” odsłoniła ostatnia próba zamaskowania realnego zagrożenia z kosmosu fałszywą groźbą ze strony al-Kaidy. Wizja faszystowskiego przejęcia w tym roku planety, przewidzianego przez Laurę Knight-Jadczyk, która odczytała- prawdziwy sens “końca świata w 2012 roku” właśnie w tym kontekście, sprawdza się co do joty:

Jeśli bombardowanie naszej planety przez krótkookresowe komety bądź pył kometarny jest rzeczywiste (a coraz bardziej na to wygląda), zaś skutki takich zdarzeń są ekstremalnie zgubne, i jeśli faktycznie kolejny spektakl takich wizytacji już się spóźnia (na co również wygląda), jaki efekt może wywrzeć na status quo planety społeczna świadomość owych wydarzeń? Czy nie straciłaby na znaczeniu fałszywa “wojna z terrorem” i czy ludzie na całym świecie nie zażądaliby natychmiast od swoich politycznych przywódców powtórnego rozważenia priorytetów i podjęcia wszystkich możliwych działań w celu zmniejszenia tego zagrożenia? A jeśli polityczni przywódcy odmówiliby i stałoby się jasne, że to poważne zagrożenie dla życia miliardów ludzi od dawna było powszechnie znane wśród politycznych elit (wraz z konsekwencjami, jakie niesie), co wtedy? Rewolucja? Ostatnie hurra przed szóstym wymieraniem ?

Kto wie. Wiemy jedynie, że wiedza ta, w całej rozciągłości, jest zatajana i marginalizowana.


© Unknown

Prawda jest taka, że nasza planeta i wszystko, co na niej żyje, tworzą razem inteligentny i żyjący system, w obrębie którego istnieje mechanizm regulujący każde zaburzenie równowagi w jego funkcjonowaniu. Spójrzmy chociażby na świat zwierząt, utrzymywany pod kontrolą w naturalny sposób przez drapieżniki lub choroby. Mechanizm ten ma na celu ochronę systemu jako całości i niedopuszczenie, by jakikolwiek czynnik pokrzyżował ewolucyjny plan żyjącego systemu. Ludzie dotarli w swojej ewolucji do punktu, gdzie nie ma dla nich naturalnych drapieżników i chociaż każdego roku choroby nadal pochłaniają wiele ofiar, współczesnej medycynie udało się (jak dotąd) zapobiec takiej pandemii, która zmiotłaby ludzkość z powierzchni ziemi. Jednak nierozsądnie byłoby myśleć, że ów “żyjący system” przeoczył rodzaj ludzki, jeśli chodzi o przywrócenie równowagi po wyrządzonych przez ludzkość szkodach, stanowiących zagrożenie dla celu całego systemu. Naszym zdaniem wszystko to, co napisano powyżej, powinno być wystarczającym dowodem, że “system” zaczął się już o nas upominać.

Mamy również nadzieję, że nie ulega wątpliwości, iż ludzkość jako gatunek poważnie zachwiała równowagę systemu, zarówno w odniesieniu do samej planety i żyjących na niej istot, jak i do własnej ewolucji, rozumianej jako rozwój wiedzy i świadomości. Mówiąc prościej, ludzkość zatrzymała się w rozwoju. Mało tego, nasz gatunek zdaje się cofać w alarmującym tempie, głównie w wyniku oddziaływania wypaczonej ideologii, szerzonej przez psychopatów u władzy na całym świecie. Wystarczy przypomnieć, że miliardy ludzi uwierzyły w kłamstwo, jakim jest psychopatyczna “wojna z terrorem”, i wspierają je; kłamstwo, służące za pretekst do mordowania i rozciągnięcia kontroli nad możliwie największą liczbą niewinnych ludzi. Cóż więc sam ten fakt (pośród wielu innych oszustw, łykanych przez większość) mówi o poziomie wiedzy i świadomości całej ludzkości?
***

Interesujący komentarz czytelnika SOTT.net:

Już ponad rok śledzę wiadomości o bolidach zaobserwowanych nad USA, od kiedy po raz pierwszy zwróciło moją uwagę wyraźne ich nasilenie się. Miejcie na uwadze, że te dane dotyczą tylko USA, czyli ułamka światowych wydarzeń.

Pracując z bazą danych ams.org i badając wcześniejsze raporty sięgające stu lat wstecz, odkryłem, że częstotliwość odnotowywania bolidów przez bardzo długi czas utrzymywała się na stałym poziomie, około 1,2 – 1,3 dziennie.

Począwszy od roku 2006, z wyjątkiem roku 2009, obserwujemy następujący schemat stałego wzrostu:

2005 – 1,28
2006 – 1,41
2007 – 1,61
2008 – 1,98
2009 – 1,90
2010 – 2,59
2011 – 4,46

I jak dotąd, na rok 2012, do dnia 2 lipca: 5,03

Wykreślcie te punkty, a otrzymacie dość strome nachylenie.

Zaczynam podejrzewać, że kalendarz “Majów”, który wcale nie jest Majów, ponieważ odziedziczyli go po Olmekach, którzy dostali go od bóg wie kogo, jest w rzeczywistości kalendarzem odliczającym punkciki przecięcia z gęstym strumieniem fragmentów kometarnych, który spowodował nastanie młodszego dryasu jakieś 12,5 tysiąca lat temu.

Moje rozumowanie jest takie, że jeśli impakty, które prawdopodobnie zabiły megafaunę i kulturę Clovis, rozgrywały się przez pewien okres czasu, powiedzmy miesiąc, a nie kilka godzin, wówczas jest możliwe, że ci ludzie, a właściwie ci, którzy przeżyli, byli w stanie określić orbitę i odkryć, że orbita ta jest bardzo długa.

Jak ostrzeglibyście przyszłość, gdybyście wiedzieli, że za kilka tysięcy lat ma powrócić coś niszczycielskiego?

Niemalże jedyną rzeczą, która miałaby szansę wytrzymać próbę czasu, byłby system kalendarzowy. Jeśli więc skonstruujecie kalendarz, który kończy się na początku przecięcia, jest jakaś mała nadzieja, że zaintryguje to ludzi i będą zwracali większą uwagę na to, co się wokół nich dzieje, wyłapią znaki ostrzegawcze. Niewielka to nadzieja, ale lepsza taka niż żadna.

Taka jest w każdym razie moja teoria, cokolwiek ona warta.

Mam nadzieję, że się mylę, ale zważywszy na tak gwałtownie rosnącą częstotliwość występowania bolidów, nie jestem wcale pewny, że faktycznie się mylę. Myślę, że wchodzimy obecnie w przednią gęstą chmurę skał lub fragmentów komet i do grudnia sprawy przybiorą mocno na sile.

Myślę, że wzrost tej aktywności ma wiele wspólnego z dziwaczną pogodą na całym świecie; do górnych i średnich warstw atmosfery wędruje tyle dodatkowej energii, a wyraża się ona właśnie w zjawiskach pogodowych. Nie wspominając o tym, że sami porządnie podgrzewamy atmosferę tu na dole. W połączeniu z dodatkową dawką promieniowania słonecznego, spowodowaną większą aktywnością plam słonecznych, całość zdaje się zwiastować bardzo nieprzyjemną pogodę na przyszłość.

Większość ludzi martwi się, że w naszą planetę przyrżnie jakaś duża asteroida i zabije wszystko za jednym zamachem. Co do mnie, martwi mnie raczej perspektywa efektu wystrzału ze śrutówki – trafianie nas przez znacznie mniejsze fragmenty przez długi okres czasu.

Uwaga na głowy!
***

^Ten artykuł jest przekładem oryginału zamieszczonego w języku angielskim na portalu SOTT.net dokonanym przez polskich tłumaczy z grupy QFG – edytorów blogu PRACowniA.^

Materiał ten został opublikowany przez SOTT.NET – projekt Quantum Future Group, Inc – i jest jego własnością. Zezwala się na kopiowanie i publiczne rozpowszechnianie pod warunkiem podania oryginalnego źródła i autora oraz źródła przekładu.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Kartka z kalendarza, czyli meteoroidy nad Czelabińskiem.

Ta wiadomość dostała się u nas do mainstreamu. Przynajmniej na razie:

Deszcz meteorytów, któremu towarzyszyły głośne eksplozje, spadł w piątek nad obwodem czelabińskim na Uralu; wiele osób odniosło obrażenia – poinformowała rosyjska agencja Interfax powołując się na lokalne władze. [...] Świadkowie mówią, że włączały się alarmy samochodowe i pękały szyby w oknach; odnotowano przerwy w działaniu telefonów komórkowych. – O godz. 11.00 czasu lokalnego (godz. 06.00 naszego czasu) mieliśmy liczne zgłoszenia różnych urazów, zranień i kontuzji – powiedział agencji przedstawiciel lokalnych władz.

Mówi się też o zawaleniu części ściany i stropu w jednej z fabryk pod wpływem fali uderzeniowej.
Zastanawiam się, czy ten podniebny spektakl ma coś wspólnego z dzisiejszym przelotem asteroidy (planetoidy) 2012 DA14?

Oczywiście zaczęły się już próby “bardziej ziemskiego” wyjaśnienia powstałych szkód. :) TVN24 przeprowadziło wywiad z “odpowiednim” astronomem z Torunia (z całą pewnością nie był to Mikołaj Kopernik :), niestety nazwiska nie spamiętałam), który przekonywał, że meteory są maluśkie i żadnej krzywdy nikomu wyrządzić nie mogą. Zatem nie wolno mówić o szkodach powodowanych falą uderzeniową powstałą przy ich przelocie, bo to nienaukowe jest i basta! :D


Meteoroidy nad obwodem czelabińskim, 2

Kolejni rozmówcy TVN24 (Rafalski, Poll, Rożek) już nie ściemniają o braku fali uderzeniowej. Rafalski wprost mówił o eksplozji nad Tunguską, i dobrze.
Niestety, ściema weszła na bardziej subtelny poziom, ale to już nie mój problem.

W każdym bądź razie na tę chwilę informacje dotyczą:
kilkuset rannych, w tym dzieci. Jest kilka osób w stanie ciężkim
zjawisko wywołało zawalenie się ok. 600m dachu w bryce cynku
– przypuszcza się, że doszło do eksplozji dużego obiektu na wys. ok. 10 km, który rozpadł się na mniejsze fragmenty
– zniszczenia dotknęły sześć miast w trzech regionach
– skutki usuwa 20 tys. (ogromna liczba!) osób, z uszkodzonych budynków ewakuuje się ludzi (tylko w Czelabińsku uszkodzonych zostało kilkaset budynków)
– w obwodzie czelabińskim zamknięte zostały szkoły i przedszkola
– władze wydały ostrzeżenie przed “powtórką”.


Meteoroidy nad obwodem czelabińskim, 3

W tumanieniu “ciemnego ludu” próbowały przodować nieocenione gimbusy z GieWu.
Jeszcze niedawno smarowali, że dzielne władze wystrzeliły w odpowiednim czasie rakietę, która rozbiła bolid. :)
Szybciutko te bzdury zdjęli. Być może po komentarzach co bardziej przytomnych na rozumie komentatorów. Np. takich:

narwik
3 godziny temu
Oceniono 2 razy 2
Na pewno nie został zestrzelony 20km nad ziemią, ponieważ żadna technologia tego nie umożliwia. Nie musicie o tym informować i czekać na potwierdzenie.

Nie słyszy się już też bzdur o “kamieniu o wadze 1 kg”. Nie mam pojęcia, jak ktoś z doktoratem z astronomii, astrofizyki czy fizyki może pleść takie kocopały, biorąc pod uwagę skalę tego zjawiska (sześć miast oddalonych od siebie o setki km i 300 setki uszkodzonych budynków w samym Czelabińsku). Normalnie wstyd, jak beret!

Według Rosyjskiej Akademii Nauk, meteor przed wejściem w atmosferę ważył około 10 ton i pędził z prędkością 54 tysięcy kilometrów na godzinę. Zdaniem uczonych rozpadł się 30-50 km nad Ziemią.
Wstępne szacunki mówią, że mógł mieć około 5-10 metrów średnicy.

Ta informacja wydaje się być zdecydowanie bardziej prawdopodobna od wcześniejszych bredzeń gimnazjalnych propagandystów spod znaku hasła “nic się nie staalo, Polacy nic się nie staaało”.


Jutubki z wydarzenia


Zdaje się, że Norwid całkiem pasuje na tę okoliczność

W Weronie

I

Nad Kapuletich i Montekich domem,

Spłukane deszczem, poruszone gromem,

Łagodne oko błękitu.

II

Patrzy na gruzy nieprzyjaznych grodów,

Na rozwalone bramy do ogrodów —

I gwiazdę zrzuca ze szczytu;

III

Cyprysy mówią, że to dla Julietty,

Że dla Romea — ta łza znad planety

Spada… i groby przecieka;

IV

A ludzie mówią, i mówią uczenie,

Że to nie łzy są, ale że kamienie,

I — że nikt na nie… nie czeka!

***

Dziękuję mojej przyjaciółce J. za zwrócenie mi uwagi na ten wiersz.


@All

Przypominacie sobie, jak circa 3 tygodnie temu pisałam (dodaję teraz wytłuszczenie):

[...] proszę (nie żądam bynajmniej!) abyście zwrócili swoja uwagę nie na jakichś politycznych pajaców i co ostatnio powiedzieli, ale na doniesienia o “zdechniętym” Słońcu, wejściu Układu Słonecznego w obszar większej aktywności komet i meteorów, nadzwyczajnej aktywności wulkanicznej (w tym podwodnej), zdychających tysiącami (z “niewiadomych powodów”) zwierząt oraz anomaliach pogodowych nie notowanych od setek lat. Zwróćcie też uwagę na wszelakie raporty dotyczące… żarcia!
To może się Wam przydać o wiele bardziej, niż wypociny takiego czy innego polityka, blogera, czy innego medialnego pseudo-guru (w tym cymbała Randiego).
.

W innych komentarzach podawałam nazwiska naukowców (a nie magików), którzy od dziesięcioleci wskazują na cykliczność pewnych zdarzeń, takich jak w/w.

Ergo, jeśli ktoś w przestrzeni między uszami posiada jeszcze chociaż dwa działające neurony, to być może zastanowi się nad dzisiejszym wydarzeniem. Wydarzeniem, które nabrało rozgłosu TYLKO ze względu na skalę szkód. NIE JEST TO JEDNAK ZJAWISKO ODOSOBNIONE. Podobnych raportów pojawia się już kilka dziennie, a przecież obszary zamieszkałe to ledwie ułamek procenta powierzchni naszej planety.

Z tego i tylko z tego powodu wyciągam ten tekst na kilka dni z odmętów archiwum TXT, mając (płonną) nadzieję, że ktoś go przeczyta ze zrozumieniem. Potem znowu powędruje tam, gdzie w lokalnych “okolicznościach przyrody”, jest jego miejsce. Będę pod nim dopisywać (i tylko pod nim) kolejne info o “kosmicznych nieprawdopodobieństwach a’la Randi et al”.

Pa!

ps. Dla kompletnie niezorientowanych jutubek obejmujący MALUTKI wycinek wydarzeń styczniowych.


Oj tam

Nawet administratorzy serwerów i programiści już o tym piszą: Site was hit by meteorit


Meteroid, który esplodował nad Uralem został dostrzerzony przez

satelitę Meteosat-9

© EUMETSAT


A tu wykres obrazujący wzrost obserwacji bolidów

w latach 2005-2012, sporządzony na podstawie zweryfikowanych danych z American Meteor Society.


© SOTT.net

Źródło (są tam też ciekawe zdjęcia)


NASA zmieniła ocenę wielkości bolidu i energii eksplozji.

Całkiem spory kamyk.
Wystarczająco duży, by można go było nazwać niewielką asteroidą.


A wszystko po to, by spełniły się przepowiednie,

by nastraszyć ludzi i wprowadzić nową globalną religię.
http://www.prawica.net/forum/33072


Aniu

Uważam, że tzw. “przepowiednie” zawsze były i są zmorą nie tylko ruchów alternatywnych, ale też wszystkich cywilizacji.
Będąc zwykle częścią jakiejś religii (szczególnie monoteistycznych), są one niezwykle wygodnym narzędziem manipulacji percepcją społeczną. A ponieważ tzw. “alternatywa”, nie bardzo chce się łapać na lep zinstytucjonalizowanej religii, to dokłada się im brednie w stylu “HARPA” czy innego “BluBimka”. I tak to dalej leci, bo niczym tak łatwo się nie zarządza jak ludzkim strachem przed nieznanym.

Dlatego mam jedną, maleńką prośbę. Zanim zalinkujesz jakiś artykuł:
– weź głęboki oddech, najlepiej kilka
– przeczytaj go jeszcze raz, a najlepiej kilka razy
– upewnij się, że jest wiarygodny; tzn. poszukaj dowodów (a przynajmniej mocnych poszlak) w innych źródłach
– bądź sceptyczna i krytyczna wobec wszelkich “objawień” i “ujawnień”, bo te zwykle są kontrolowane (a już zawsze takie, które nie znajdują twardego potwierdzenia dowodowego)
– reaguj na te “rewelacje” po głębokim namyśle.

Nie musisz być częścią sztucznie stwarzanych “problemów”. Naprawdę, nie musisz.

Serdeczności —
Magia

ps. Okoliczności “abdykacji z tronu Piotrowego” są dość mgliste, ale:
– sama stosuję się do w/w punktów i dlatego nic na ten temat nie piszę
– z całą pewnością nie mają nic wspólnego z “przepowiedniami”. (Wiesz ile razy zmieniany był tekst Biblii? :)
– dywagacje o religii i “przepowiedniach” nie mieszczą się w tematyce tego artykułu.


Globalnie ocieplona "wiosna"...

20 marca
Przewidywanie opady świeżego śniegu na Mt. Rainier w stanie Waszyngton to od 160 do 206 cm
Przypominam sobie awanturę z Ziggim sprzed kilku lat, w której pewną rolę odegrała ta góra. Ziggi twierdził, że jestem idiotką, bo śniegu i lodu na Mt. Rainier ubywa i będzie ubywać. :)

Większość południowej Kanady pokrywa warstwa śniegu o grubości od 101 do 127cm

21 marca
Najzimniejszy marzec w UK od 50 lat. Temperatura niższa od średniej wieloletniej o 2.8C
Zdaje się, że ocieplone na rozumie wieszcze wieszczą apokalipsę, jeśli temp. podskakuje w górę o kilka dziesiątych stopnia. Ciekawe co zrobią z tym…

22 marca
Śnieg zablokował drogi wokół Belfastu. Temperatura niższa o 7C-8C dla tej pory roku

23 marca
Burze śnieżne nad Colorado, Kansas i Ohio. Temperatura niższa o 10F-30F od średniej wieloletniej”:http://iceagenow.info/2013/03/major-winter-storm-pound-colorado-kansas-ohio-valley/

24 marca
Najzimniejsza wiosna w Brandenburgii, Niemcy EVER

Ostrzeżenie przed wielkimi opadami śniegu w St. Louis, Missouri :)

UK; Najzimniejsza wiosna od 1963 zbiera śmiertelne żniwo

25 marca
Kijów: powtórka z rozrywki, czyli jak znowu w ciągu doby dopadało pół metra śniegu

Rekordowe opady śniegu dla okolic Hamburga, EVER a temperatura niższa od średniej o 3,5C


"Wiosenne" żniwa...

26 marca

Nie to nie pomyłka. Tysiące sztuk owiec i bydła zostało pogrzebanych pod zwałami śniegu w Walii, Szkocji, Północnej Anglii i Północnej Irlandii. Nieszczęście jest tym większe, że koniec marca to okres owczych wykotów (czas w którym rodzą się jagnięta). Banksterzy zacierają rączki – tyle majątków ziemskich do przejęcia!

Zwierzakom, które ten nagły atak ‘wiosennego ocieplenia’ przeżyły, pasza zrzucana jest z wojskowych helikopterów. Zresztą nie tylko im…


A... jeszcze jeden rekord "ciepła"

Dla obszaru Saksonii-Anhalt, Brandenburgii i Berlina to najzimniejszy marzec od 1883 roku.
Jeśli trend “ocieplenia” się utrzyma do końca tego miesiąca, będzie to najzimniejszy marzec od początku pomiarów meteo, czyli od 1881 roku. :)
No i raczej się utrzymuje, patrząc na prognozy temperatury…

“Obawiam się”, że my nie poznamy miarodajnej oceny tegorocznego marca w naszym kraju. Tu jest “zielona wyspa”!
[Wszystkie “wywrotowe” informacje, jak te powyższe, które linkowałam na gazeta.pl, zostały skrupulatnie wykasowane pod ichnimi tekstami o pogodzie. :D To jest dopiero “climate watch”!]


Jest ciepło, cieplej...

Północne Włochy pokryte śniegiem i lodem

Na Słowacji, 18 marca zanotowano rekordowo niską temperaturę dla marca – minus 29C

Marudziłam o jedzonku? Głupia Magia, bardzo głupia! No to, po gigantycznych stratach hodowców w UK, mamy “świetne” wiadomości z Austrii. Nie da się orać i siać, bo wszystko śniegiem zasypane, a i o wczesnych ziemniakach też mogą zapomnieć.

Na koniec dzisiejszej prasówki poświęconej w całości “globalnemu ociepleniu” obrazek z amerykańskiej NOAA. Obrazek pokazuje zasięg pokrycia lodem (kolor żółty) i śniegiem (kolor biały) kontynentu północnoamerykańskiego na dzień 26 marca.

Hu-hu-ha, hu-hu-ha, przyszła “wiosna” zła.


Magio, ciekawe linki pogodowe

podczytuję sobie powoli i po kolei, bo z moja angielszczyzną to tak sobie (no i lenistwo), zresztą za oknem widzę to samo czyli pada śnieg, pada śnieg i coraz więcej go. (O właśnie w Trójce mówią, że w Jasionce k. Rzeszowa nie lądują samoloty i problemy na drogach na Podkarpaciu, więc moje okienne obserwacje potwierdzone)

Ale mam pytanie z ciekawości jako ten ignorant w sprawach nauki (a przynajmniej nauk przyrodniczo-ścisłych), co z tą teorią, którą w mejnstrimie sie rozpowszechnia, że ochłodzenie takie chwilowe jest skutkiem właśnie globalnego ocieplenia?

Pewnie w kilku słowach sie tego wyjaśnić nie da, ale ciekawy jestem twojego zdania.


Grzesiu, Ty to czytasz?

A toś mi niespodziankę sprawił! ;)

Po kolei.
1. Właśnie dlatego, że nie każdy czyta w języku “lęgłydż” staram się opisać krótko każdą informację po polsku.

2. Korzystam codziennie ze strony Ice Age Now. Stronka jest bardzo fajna dlatego, że informacje są tam podsyłane przez “czytaczy” z całego świata (ja też się tam szwendam :). Bardzo często pochodzą z lokalnych mediów, bo przecież mainstream z reguły nie podaje wiadomości idących wspak obowiązującej ideologii.
Dlatego też, szczególnie jeśli chodzi o wiadomości dotyczące krajów niemieckojęzycznych (choćby w części), zaglądaj na koniec każdej notki. Właściciel strony, Robert Felix, bardzo pilnuje (chwała mu za to!), żeby na końcu każdej notatki pojawiło się podziękowanie dla przesyłającego oraz link do oryginalnego tekstu informacji. A te teksty często są w języku niemieckim.

3. Teoria rozpowszechniania w mainstreamie to oszustwo. Od początku takim było.
Nikt, będąc przy zdrowych zmysłach, nie zaprzecza zmianie klimatu. Problem polega na tym, że nie mamy do czynienia z “globalnym ociepleniem” tylko z globalnym oziębieniem. Powodem nie jest ani produkowany przez człowieka CO2 ani CO2 w ogóle. To tylko jeden (i to początkowych!) z symptomów a nie przyczyna.
Jest całe mnóstwo bardzo dobrych badań, wykonanych przez rzetelnych (i nie powiązanych z jakimkolwiek biznesem) naukowców, które od lat wskazują na trend przeciwny do “ocieplonego”. Niestety, medialny mainstream skrupulatnie je omija, bo ci propagandyści żyją z reklam innych propagandzistów. I tak to się kręci!

Przy okazji – polskie tłuki-nieuki, w osobach: Lidia Geringer de Oedenberg, Bogusław Liberadzki, Wojciech Olejniczak, Marek Siwiec i Janusz Zemke, doprowadziły do przyjęcia w PE propozycji KE o PODWYŻSZENIU opłat za emisje CO2! Będzie to kosztowało nas wszystkich jakieś drobne 4 miliardy złotych.

I jeszcze obrazek z medialnej tragifarsy “ocieplonych na rozumie”.
Właśnie wróciłam z przedświąteczych zakupów. Śnieg napierdziela, że świata nie widać. Termometr, ulokowany od północnej strony na wysokości 2,20m, pokazuje -2C. Odpalam TiVi, a tam idiotka-pogodynka świergocze o temperaturze 2C dla mojego miasta i “symbolicznych” opadach śniegu. Ot, propaganda sukcesu ocieplenia! :D


Czas powrócić do informacji o kosmicznym gruzie...

Portal “Russia Today” opublikował wczoraj artykuł o czterech asteroidach, które nas szczęśliwie minęły jednego dnia. Tak, w ciągu jednego dnia!

Artykuł jest głupawy, co do zasady, niemniej jednak oni przynajmniej podali to info.
Całość można sobie przeczytać na portalu SOTT.NET.

Ja poruszę tylko kilka kwestii, w tym te, na które zwrócili uwagę redaktorzy SOTT.NET.

RT smaruje, że “Ziemia przeżywa niezwykłe kosmiczne bombardowanie, jako że 4 duże asteroidy mijają naszą planetę w ciągu jednego dnia. Na szczęście astronomowie zdają się nie żartować, gdy mówią, że żaden z tych obiektów nie stwarza niebezpieczeństwa.”

Czy ktoś kiedyś widział tyle niedorzeczności w dwóch zdaniach?

Największy z tych kosmicznych kamulców to 4034 Vishnu, mający jakieś 800 m wzdłuż dłuższego boku. RT porównuje tę asteroidę do obiektu, który eksplodował nad Tunguską pisząc o tym wydarzeniu z przeszłości następująco: “meteoryt tunguski, który zdewastował setki kilometrów syberyjskiego pustkowia, gdy wylądował w 1908 roku, oszacowano na nie więcej niż 100 metrów”.

Jest to kolejna bzdura.

Wydaje się, że najbardziej istotną informacją podaną w tym tekście jest to, że: najbliżej przelatująca asteroida EN89 została odkryta dopiero dwa tygodnie temu.
Dwa tygodnie!

Dalej RT wykonuje nawrót do wydarzeń lutowych pisząc o 2012 DA14 (circa 50 m) oraz asteroidzie, która wybuchła nad Czelabińskiem (circa 20m), co podsumowują: “średnio, asteroidy tej wielkości wchodzą [w ziemską] atmosferę co 10 lat.”.

SOTT,NET bardzo przytomnie skomentował ten fragment:
“Och, więc teraz to co dziesięć lat! Nie tak dawno temu twierdzili, że to “co tysiąc lat”, a następnie “raz na sto lat”.... :)

Na koniec RT rozwija wizję przyszłości, która jako żywo przypomina majaczenia chorego z wysoką gorączką, pisząc:
“Ale niektórzy mają bardziej pozytywny stosunek do asteroid. Wcześniej w tym roku, firma Astrorank, która ocenia planetoidy w kontekście przyszłych kosmicznych procesów górniczych, ogłosiła, że 4034 Vishnu – która składa się głównie z platyny i rudy niklowo-żelazowej – jest warta około $40 bilionów, czyli więcej niż połowa światowego produktu krajowego brutto w ubiegłym roku.”

Aż chce się powtórzyć za ludźmi z SOTT.NET: Łał! To teraz wyceniają już kosmiczny gruz o potencjale wystarczającym do zniszczenia cywilizacji?! A jaka jest cena zagłady ludzkości?


Świetne zdjęcie meteoroidu

Pani Shannon Bileski, będącej na wycieczce ze swoim klubem astronomicznym na wschodniej stronie jeziora Winnipeg, udało się uchwycić eksplodujący w atmosferze ziemskiej meteor.

I to na tle zorzy polarnej… widzianej z… Jak wyżej. :)


Kolejna eksplozja, tym razem nad Hiszpanią

Zjawisko miało miejsce, 13 marca 2013, ok. godz. 23:45 czasu lokalnego (21:45 GM).

Obiekt uderzył w atmosferę nad okręgiem Villamuelas w prowincji Toledo, na południowy zachód od Madrytu.

“Impakt był tak gwałtowny, że obiekt natychmiast zapalił się, tworząc kulę ognia około 100 km nad Ziemią,” – powiedział portalowi Huffington Post prof. Jose Maria Madiedo z Uniwersytetu Huelva. Meteor leciał w kierunku Madrytu z prędkością ponad 75.000 km na godzinę zanim rozpadł się całkowicie na wysokości 70 km.

Hiszpański Instytut Studiów Meteorów i Meteorytów, który namierzył bolid, sklasyfikował go jako fragment komety, przelatującej w pobliżu Ziemi.


Subskrybuj zawartość