Łopatką po łapach, wiaderkiem w łeb

Coraz śmiesznej “w państwie duńskim”. A może straszniej? Eee… raczej żałośniej. Kolejne lata, miesiące i dni pokazują coraz to nowe obrazki z zabaw w krajowej piaskownicy chłopczyków w krótkich majtach. Dzieciuchów, którzy mienią się być – a przynajmniej chcą za takowych uchodzić – dorosłymi, odpowiedzialnymi i kompetentnymi politykami, dziennikarzami, komentatorami.

Chłopczynki w piaskownicy nie tylko uwielbiają rozdeptywać innym chłopczynkom zamki z piasku. Te dziwne stwory cierpią też na inną przypadłość – kiedy nie powiedzie się im jakaś akcja (np. kopanie dołków w piasku pod chłopczynkami z drużyny przeciwnej), zawsze uderzają w płacz i pokazują palcem na kogoś innego lamentując: “Pse Pani, to nie my, to oni. Oni nas namówili.”

Namówili, czyli sprowokowali. I to jest dopiero tragifarsa!

Chłopczynka Sikorski został sprowokowany do wypowiedzenia słynnej kwestii o dorzynaniu watah.

Chłopczynka Palikot, został sprowokowany do snucia planów o tym, jak to Bronisław Komorowski pójdzie na polowanie na wilki, zastrzelimy Jarosława Kaczyńskiego i skórę wystawimy na sprzedaż.

Chłopczynkę Macierewicza sprowokowano do wygłoszenia twierdzenia: Prezydent był inwigilowany, ale ci, którzy przygotowywali się do tego, żeby doprowadzić do katastrofy, mogli działać zupełnie bezkarnie i wszystko to pod troskliwym okiem miłego, sympatycznego – i – sprawującego bardzo dobre wrażenie – pana ministra Jacka Cichockiego, działającego na polecenie premiera Donalda Tuska..

Chłopczynka Gmyz został sprowokowany do napisania gazecianego gniota o “trotylu na wraku”. Chłopczynka Wróblewski po konsultacjach z chłopczynką Seremetem temu przyklasnął, zaś chłopczynka Hajdarowicz wypłakawszy się uprzednio w mankiet chłopczynce Grasiowi, wyrzucił prowokatorów z piaskownicy.

Chłopczynkę Kaczyńskiego namówiono na trotylową konferencją prasową, podczas której usłyszeliśmy, że zamordowanie 96 osób, w tym prezydenta RP, to niesłychana wręcz zbrodnia.
Po czym polityczne i dziennikarskie chłopczynki z drużyny przeciwnej do pana-prezesowej odpaliły, sprowokowaną oczywiście, lawinę politpoprawnego bełkotu, pt. “Ratuj się kto może! Zbliża się prawicowy marsz 11 listopada!” Nie trzeba było być geniuszem, by przewidzieć kolejne prowokacje w piaskownicy.
A juści, były! Rzucano grabkami i sypano piaskiem w oczy. Zarówno na ulicach, jak i przy komentatorskich kompach. Piaskownicowe zastępy chłopczynek “czerwonych i zielonych” składały wnioski o delegalizację tego, zaś drużyny chłopczynek “białych i brunatnych” o delegalizacje tamtego.

Ktoś mógłby sobie pomyśleć, że powyższe dotyczy tylko “elytarnej” piaskownicy, tej umiejscowionej na Olimpie “wadzy”. Nic bardziej mylnego. Zabawy granatami chałupniczego wyrobu niedorosłych chłopców w krótkich majtach odbywają się też w lokalnych piaskownicach.

O, taka dla przykładu niedorosła chłopczynka pt. Łukasz Kulpa, który napisał sobie, że jest “dziennikarzem, działaczem społecznym & charytatywnym oraz członkiem PO” walnął łopatką, aż się zakurzyło, ćwierkając: Hitler był lepszy od Kaczyńskiego, chciał stworzyć silne Niemcy, a Kaczyński demoluje wewnętrznie Polskę dodatkowo chce walki z sąsiadami…. No, został do takiego świergolenia sprowokowany przez samego Kaczyńskiego.

Inna niedorosła chłopczynka pt. Artur Nicpoń, którego bywalcom tutejszego portalu przedstawiać nie trzeba, przywalił wiaderkiem w łeb (zdaje się, że swój) pytając z obywatelską troską: Czy można w Polsce zrobić referendum nad projektem zastrzelenia Tuska i zbierać pod takim projektem podpisy? Żeby zastrzelenie go jak psa było legalne. Oczywiście został do tej wypowiedzi sprowokowany jakimś lewackim majdrowaniem przy dzieciach w fazie prenatalnej.

Te wszystkie umysłowe i emocjonalne niedorostki mają jeszcze jedną cechę wspólną. Do tej pory nie zauważyli, że do prowokacji, jak do tanga, trzeba dwojga. Dlatego wszystkie ich tłumaczenia są równie marnej próby, co ich zabawy w piaskownicy. Tylko patrzeć aż znowu któraś z chłopczynek przywali komuś łopatką po łapach, walnie wiaderkiem w łeb i poleci do Pani Przedszkolanki (czyli tej części publiki, która przygląda się tej zabawie z narastającym obrzydzeniem) z płaczem: “Pse Pani, to nie ja. To on mnie namówił.”

Średnia ocena
(głosy: 1)

komentarze

Magio

pozwolę sobie zgodzić się (prawie) z godnościom, poza pisownią słowa chłopczynka, w którym brakuje mi “a”. Albo jest za dużo o “k”.

Jest to odczucie niewątpliwie subiektywne.

Pozdrówieństwo:-)


Magio - sponiewierałaś

płeć męską, odmawiając nawet temu złośliwemu zdrobnieniu rodzaju męskiego. Chłopczynka to jak dziewczynka, tylko gorsza, no i GŁUPSZA. Co gorsza – ja się z Tobą zgadzam, bo ja też bym im płeć odebrał, albo dodał nową – polityk!

Pozdrowienia


Merlocie

Chłopczynka ma brakujące “a” i nadmiarowe “k”?
Znaczy jak? Chłapczyna? :)


Joteszu

Protestuję przeciwko zarzutom o sponiewieranie płci męskiej. :)
Chłopczynka w krótkich majtach nie jest mężczyzną, co sam zauważyłeś. Poza tym, mam wrażenie, że użycie słowa “polityk” w kontekście chłopczynek uprawiających gry i zabawy w piaskownicy jest nadużyciem. Może bardziej pasujący byłby “politruk” lub “politykier”?
Parałacińska nazwa gatunkowa: “politrucus harenae”. :)


Magio - nie zapominajmy o mediotach!

Medioci i politykije to istoty złączone i żywiące siebie wzajemnie – żyją w symbiozie.

Ogólnie:
hiena brunatna (Parahyaena brunnea) – lekko faszyzująca,
hiena cętkowana, hiena plamista (Crocuta crocuta) – splamiona komuną?
hiena pręgowana, hiena pasiasta (Hyaena hyaena) – popisowa, bo jeden pasek taki a drugi owaki…


Joteszu

Za “mediotów” należą Ci się słowa uznania. Brawo! Porównanie mediotów do hien to – aż zacytuję jednego z klasyków chłopczynkowatości – oczywista oczywistość.

Wirtualna rzeczywistość, jaką tworzą i usiłują w niej utrzymać masy, przekracza kolejne granice absurdu. Przyglądając się temu Matriksowi z pewnej odległości, nie sposób zastanawiać się czy kolejne występy osiągnęły już dno, czy też będzie można jeszcze usłyszeć pukanie od spodu.
Spostrzeżenie absolutnej symbiozy między chłopczynkami z gatunku politrucus harenae i Hyaena mediotis jest, IMO, jak najbardziej uprawnione.

Wystarczy, dla przykładu, obejrzeć jedną z kolejnych odsłon masowego Teleogłupiania. W tej występują: chłopczynka Biedroń, kwalifikowany zespół mediotów, grupa zidiociałych pacynek, zwanych celebrytami oraz radosny tłumek teleogłupionych potakiwaczy. O, bardzo proszę:

I kiedy wydaje mi się, że już umarłam od nagłego obrzydzenia, to przypominam sobie inną chłopczynkę, skonstruowaną na podobieństwo cyborga, która w dość upiorny sposób próbuje zakrzyknąć:

Wtedy wiem, że wszelkie dotychczasowe popisy chłopczynek to jeszcze nie dno dna, bo ta żałosna banda kretynów w krótkich majtach nie osiągnęła pełnego zwycięstwa.


W samo sedno,

a ten Kulpa to jakiś platformiany historyk domorosły czy co.
Eh, te kadry nasze partie mają porządne.


Pani Magio!

Tekst przecudny!

Natomiast na moje ucho to „chłopaczek” lub „chłopczyna”. To co Pani proponuje „chłopczynka” zgrzyta mi za każdym razem.

Niemniej – ukłony


No to na dobranoc…

…właśnie odkryłem, że wyraz chłopczynka jednak ma wdzięk.

Już to lubię.


Tomku!

Rozumiem, że lubisz być w kontrze do mnie. :)

A ja i tak Ciebie lubię.

Pozdrawiam


Akurat nie, właśnie

Po prostu swoim postem przypomniałeś mi o sprawie. Przeczytałem wszystko od początku i uznałem wkład lngwistyczny Magii za dowcipny und kreatywny.


Tomku!

Zgadzam się z Tobą, co nie zmniejsza bólu zębów.

Pozdrawiam


Grzesiu

Czy utrafiłam w samo sedno, to nie jestem pewna. Próbowałam pokazać, że chłopczynki z każdej drużyny mają sporo za uszami.
W tym kontekście bezkrytyczne zwieranie szyków przez drużyny przeciwne, które akurat zaczynają okładać się piaskownicowymi przyborami, na hasło “Naszych biją!” zdaje się być li tylko tragifarsą. No, ale jak ktoś bardziej gustuje w kibolstwie, miast w kibicowaniu, to mamy to, co na załączonych kilku obrazkach.

Dla mnie to żenada, dla innych powód do niemalże “męczeńskiej” chwały. :)


Jerzy & Merlot

Panie Jerzy, dziękuję za dobre słowo. Jednakże wydaje mi się, że w tym przypadku przesadził Pan w pochwałach. Ten tekst był na kolanie pisany. Mogłam bardziej się przyłożyć...

W kwestii słowotwórstwa & neologizmu pt. “chłopczynka” przyznaję, że próbowałam kilku wariantów, ale jakoś żaden nie pasował mi w stopniu wystarczającym do określenia bezdennej głupoty uczestników gier i zabaw w politycznej i medialnej piaskownicy.

Dlatego cieszę się, że Merlot w końcu się przemógł & “chłopczynkę” zaakceptował. Panu Jerzemu zaś, na ból zębów polecam żucie goździków (nie mylić z przysłowiowymi kwiatkami Dnia Kobiet) i/lub nacieranie dziąseł olejkiem z goździków.

Pozdrawiam obu Panów. :)


Subskrybuj zawartość