Rozumu! Rozumu choć kapkę!

Wielki Patriota, choć niedouczony, Gadający Grzyb, pomieścił na swym blogu takie oto słowa:

“W wytworzonym szumie zginęła również informacja, że pan Stanisław Zagrodzki przekazał amerykańskim naukowcom rzeczy osobiste swej kuzynki – śp. Ewy Bąkowskiej ze Stowarzyszenia Rodzin Katyńskich – i że na pasie biodrowym od samolotowego fotela odkryli oni ślady trójnitrotoluenu, czyli trotylu. Co więcej, obecność trotylu wykryto za pomocą laboratoryjnej analizy chemicznej – czyli tej, do której dopiero mają zabrać się w Moskwie, bowiem jak na razie szczątki wraku zaledwie „omieciono” detektorem.”

Odpisałam mu, zgodnie ze stanem faktycznym na dzień wpisu:

“Nie, nie zginęła. Przynajmniej mojej uwadze nie uszła. Zaglądam na blog Nowaczyka dość regularnie. Poraziły mnie manipulacje intelektualnych miernot na najróżniejszych portalach “patriotycznych”, które tym testem usiłują podpierać swoje kłamstwa. Obrzydliwość! [Jak kto GRZECZNIE poprosi, to napiszę w czym rzecz.]

Nikt co prawda nie poprosił, nie tylko (nie)grzecznie. Jednakże, wobec mnożących się jako te “zjonizowane cząstki wysokoenergetyczne” idiotyzmów, postanowiłam napisać kilka zdań na okoliczność wyników tego testu.

Na wstępie należy podać, dla przyszłych kronikarzy, że rzeczone wyniki rzeczonego testu udostępnił pokoleniom obecnym i przyszłym dr Kazimierz Nowaczyk, zwany – przez środowiska nieco oderwane od rozumu – “profesorem”.

Jak ktoś ciekawy, oby! – zanoszę modły – to całość wpisu wraz z materiałem zdjęciowym może znaleźć i poczytać w tym miejscu: ...
O cholera! Wpis był pod adresem: http://naszeblogi.pl/33530-trotyl-wyniki-pierwszego-testu
Ale już go tam nie ma!
Wychodzi na to, że (“prof”) dr Nowaczyk postanowił zakończyć swoją działalność rozrywkową!

Na szczęście tłumaczenie (dokładnie takie, jak na blogu dr Nowaczyka) można znaleźć (właśnie znalazłam!, bo nie lubię robić za gołosłownego idiotę, jak kilku stałych bywalców TXT) na Saloonie:

http://autorzygazetypolskiej.salon24.pl/460166,trotyl-wyniki-pierwszego-...

Na wszelki wypadek przekopiuję całość tego anonsu, ze względu na jego wartość dowodową, również tę, że rzeczony tekst był wcześniej częścią notki na w/w blogu dr Nowaczyka (pseudo “KaNo”):

Opis analizy (26 kwietnia 2012 r.)

Materiał

Dwie prόbki materiału zidentyfikowanego jako 1. pas bezpieczeństwa (nadpalony z jednego końca) i 2. część rękawa koszuli w kolorze białym.

Alkohol metylowy (Sigma- Aldrich.com)

EXPRAY® (ExplosiveDetection.org, Feasterville, PA) test do zastosowania w terenie dla szybkiego wykrycia a także identyfikacji materiałόw wybuchowych.*

Metoda Wykrywania i Identyfikacji

Ekstrakcja (Ługowanie)

Prόbki przeznaczone do analizy umieszczono oddzielnie w dwόch pojemnikach laboratoryjnych wykonanych ze stali nierdzewnej. Materiał badany został nasączony dwukrotnie metanolem i pozostawiony przez 3 godziny w pojemnikach aż do wyschnięcia płynu. Pozostałość płynu została odparowana przy pomocy suszarki powietrznej.

Testowanie

Materiał uzyskany drogą ekstrakcji na dnie pojemnikόw testowano przy użyciu zestawu odczynnikόw EXPRAY® kit. Poziom czułości zestawu podany przez producenta wynosi 20 ng. Dno pojemnika zostało wytarte przy użyciu paska papieru przylepnego, dostarczonego przez producenta, ktόry następnie został spryskany odczynnikiem z pojemnika 1,2 i 3, po każdorazowej obserwacji paska na zmiane koloru. W przypadku pojawienia się zabarwienia, było ono porόwnywane z kartą identyfikacyjną EXPRAY® kit.

Wyniki

Podczas gdy ekstrakt z prόbki rękawa koszuli nie wykazał obecności materiałόw wybuchowych, trzy prόby przeprowadzone na ekstrakcie z pasa bezpieczeństwa wykazały obecność T.N.T. (2,4,6-trinitrotoluen, trotyl). Test został powtόrzony po 24 godzinach i dokonano w tym czasie dokumentacji fotograficznej.
Wnioski

Wyniki uzyskane drogą szybkiego testu terenowego wyskazują na możliwy kontakt pasa bezpieczeństwa z materiałem wybuchowym T.N.T. Badanie przy użyciu technik analitycznych, takich jak spektrometria mas jest konieczne dla potwierdzenia zaprezentowanych tu wynikόw wstępnych. Ktόre wskazują obecność T.N.T. w materiale testowanym.

  • EXPRAY Explosive Detection Kit / 50

http://www.explosivedetection.org/
http://www.explosivedetection.org/contact_us.html

This product only can be shipped in US only
Expray is a unique, aerosol-based explosive detection system field test kit for the explosives detection and identification of the following explosive types: – Group A explosives (e.g. TNT, TNB, etc.), – Group B explosives (e.g. Semtex H, RDX, C4, etc.) and – compounds containing inorganic nitrates that are used in improvised explosives (e.g. ANFO). Expray is commonly used as a pre-blast explosives detectors, analytical detection system tool, post-blast explosives investigative tool, screen against potential terrorist explosive elements and as a technical evaluation test in soil remediation on hazardous material “clean-up” sites. When used as a post-blast explosives investigative tool, the product is field proven to speed up crucial explosive investigations. The level of sensitivity (20 nanograms) surpasses that of other currently available explosive detection products. The explosives testing process is fast and efficient. No glass ampoules, spatulas or waiting period required. Explosive detection results appear in seconds. No additional tools or other explosives detectors equipment required. The identification/detection process requires no special training and testing can be performed “on the spot”. For both law enforcement and investigative personnel, Expray is a proven explosive detection devices for increasing the accuracy, efficiency and number of interdictions. For forensic and environmental laboratories, it has proven to reduce the number of samples submitted for testing, saving both time and money. Expray is sold in a kit configuration, which provides all three aerosol sprays, explosive testing collection papers, and an RDX-impregnated verification pad (verification pad is useful for ensuring that the spraycan still contains active reagents and for demonstrating how a positive reaction will appear) in a convenient plastic carry case.

KaNo/Nasze blogi.pl

No, to teraz do rzeczy.

Po pierwsze, “wyznawcy zamachu” winni wiedzieć, że eksplozja materiałów wybuchowych w niewielkim pomieszczeniu zamkniętym, a takim niewątpliwie jest samolot, pozostawiłaby ślady i mikroślady tychże materiałów WSZĘDZIE. Szczególnie na materiałach wrażliwych, takich jak tkaniny, papier, itp.

Jak się to “wyznawcom sekty smoleńskiej” nie mieści w ograniczonej objętości pustki między uszami, to niech poszukają pracy badawczej pt. “Confined Combustion of TNT Explosion Products in Air”, autorstwa: A. L. Kuhl, J. Forbes, J. Chandler, A. K. Oppenheim, R. Spektor, R. E. Ferguson
(Uprzedzam – uwaga! – praca jest w języku zagranicznym oraz liczy ponad 50 stron.)

Po drugie i zasadnicze, z wyników testu, któremu zostały poddane 2 próbki z materiałów, które miały styczność z ciałem JEDNEJ z ofiar tej katastrofy, dowiadujemy się tymczasem, że (cytuję): “Podczas gdy ekstrakt z próbki rękawa koszuli NIE wykazał obecności materiałόw wybuchowych, trzy próby przeprowadzone na ekstrakcie z pasa bezpieczeństwa wykazały obecność T.N.T.”

Co to oznacza? Lećmy do punktu trzeciego.

Po trzecie zatem, wyniki tego testu mówią nam tylko o tym, że na PASIE BEZPIECZEŃSTWA znaleziono ślady TNT. Na pasie – uwaga! spekuluję – którym wcześniej mógł być przypięty któryś z żołnierzy udający się do/wracający z np. Afganistanu.
TNT jest materiałem, który nie daje się “ot tak” zmyć ze skóry, tkanin, itp. (proszę zajrzeć choćby do charakterystyki trotylu na stronach amerykańskiej PubChem). Z pewnością nie uda się to nikomu, kto próbuje dokonać tego niecnego czynu za pomocą wody z mydłem lub innym podobnym środkiem (uwaga! trudne do pojęcia wyrażenie) powierzchniowo czynnym . :)

Po czwarte, wyniki tego testu w żaden sposób nie stanowią potwierdzenia teorii “wybuchów”/“zamachu”. Wprost przeciwnie, bo -> patrz pkt 1 i 2. Oprócz tego analizujący próbki nie napisał NIC o charakterystycznych dla wybuchów osmaleniach. A skoro nie napisał, to ich nie było. No, chyba, że hamerykańskie laby też opanowane są przez ruskich agentów. Są?
Na dodatek, we wnioskach, jak wół stoi (cytuję): “Badanie przy użyciu technik analitycznych, takich jak spektrometria mas jest konieczne dla potwierdzenia zaprezentowanych tu wynikόw wstępnych.”

Ostatnie zdanie pozwoliłam sobie wytłuścić, bowiem TO SAMO powiedział podczas konferencji płk. Szeląg. TO SAMO!
Jak to zatem jest, że jeśli tak nasmarowano w wynikach badań przeprowadzonych w USA na prywatne zlecenie krewnego jednej z ofiar katastrofy w Smoleńsku, to jest OK, a jak mówi o tym przedstawiciel prokuratury wojskowej to jest do dupy? No jak?!

Jest jeszcze kilka kwestii natury formalnej.
Dr Nowaczyk jest w fazie likwidacji swojego bloga na naszeblogi.pl. Ciekawe dlaczego? Tamten wpis był WARTOŚCIOWY (tak, to maja ocena, pozytywna), ponieważ zamieścił zdjęcie/skan z oryginału analizy (w języku angielskim) i podał materiał zdjęciowy.
Kiedy to wykasował, wraz z innymi wpisami, wyznawcy sekty smoleńskiej będą mieli pole do NIEUPRAWNIONEGO popisu i będą mogli mnożyć durnowate doniesienia o wynikach potwierdzających odnalezienie “substancji wchodzących w skład trotylu, nitrogliceryny, a także innych materiałów wybuchowych.” (cytat za niezależna-od-rozumu.pl)

Tak zwykle się dzieje, kiedy znika ORYGINALNY materiał FAKTOGRAFICZNY a osoby go opisujące jedynie widziały kiedyś okładkę podręcznika chemii z zakresu szkoły średniej. Albo i tego nie widziały, jak Antoni M.

Drugą kwestią formalną jest to, że (i przysięgnę na to nawet na krześle elektrycznym Paranoi i Schizofrenii) badanie zostało wykonane przez jakiegoś amerykańskiego lekarza. Za nazwiskiem stało, jak wół, “M.D”.
Nie umniejsza to w żaden sposób wartości wykonanego testu. Nie sposób jej pomniejszyć, jako, że rzeczony test może wykonać KAŻDY obywatel USA, który ma na zbyciu parę dziesiątek dolców. Nie, to nie pomyłka.

Następną kwestią jest, że rzeczony test wykrywa również ZWIĄZKI WCHODZĄCE W SKŁAD NAWOZÓW SZTUCZNYCH I PESTYCYDÓW! (No, panie Jerzy, jak tam “naukowe” samopoczucie?) A dlaczego? Ma to swoje uzasadnienie. Trza tylko ruszyć ostatnią parą neuronów zawieszonych na ledwo zipiącym aksonie w próżni między uszami (jak to zwykle bywa u patriotów-niedouków) i… poszukać informacji.

I na koniec rzecz najmniej ważna. “Assistant Professor”, tytuł jaki dzierży dumnie dr Nowaczyk, jest określeniem stanowiska akademickiego a nie tytułu naukowego. W języku “lęgłydż” określa się to w sposób następujący: “Assistant professor is the entry-level rank for non-tenured members of faculty.”
W polskiej nomenklaturze odpowiada mu stanowisko ADIUNKTA.
Ale to tak na marginesie…

No “patrioci”, a teraz biegiem do szkoły marsz! Po ROZUM!

Średnia ocena
(głosy: 3)

komentarze

Magio,

ja trochę obok tematu, ogólnie znaczy i globalnie.
Myślę, że problemem w tej sprawie, którą słusznie opisujesz, ale i w wielu innych jest nawet nie tyle ignorancja (bo każdy ma prawo coś nie wiedzieć), ale niechęć do sprawdzania.
Ja to widzę np. w tekstach niby uznanych dziennikarzy (co ciekawe wszystkich opcji, i z “GW”, i z “Dziennika”, i “Rzepy” itd) o szkolnictwie czy edukacji.
Ilość przekłamań tam, niesprawdzonych informacji jest spora, a w większości są to rzeczy, które da się wyguglować w kilka minut lub takie, które każdy, kto jako tako interesuje się tematyką edukacyjną, wiedzieć powinien.
Co zabawne, ciągle popełniane są te same pomyłki, ci sami dziennikarze uparcie przy nich trwają, i tak to się kręci:) im korzystnie i profity są.

Podejrzewam, że w każdym przypadku (a więc i Smoleńska) jest tak samo.


Pani Magio!

Jeśli myśli Pani, że obrażając ludzi, przekona ich Pani do swoich racji, to jest Pani w błędzie.

Proszę mi wskazać, gdzie twierdziłem, że w przedziale osobowym/kabinie nastąpił wybuch? Pani argument o zamkniętej przestrzeni jest zatem nieadekwatny.

To, że dwie osoby mówią to samo, nie znaczy, że mają to samo na myśli. Właśnie dlatego inaczej reaguje się na słowa człowieka uczciwego, a inaczej na słowa kłamcy. Zrozumienie tego nie wymaga czytania czegokolwiek w języku jak najbardziej obcym.

Łączę wyrazy należnego szacunku


Grzesiu

Z największą przyjemnością zgodzę się z Tobą – i mimo, że brzmi to dość lekko, piszę to z powagą.

Tak ignorancja stanowi problem, Szczególnie wtedy, kiedy człowiek pozbawiony wiedzy oraz CHĘCI do jej zdobycia, postanawia wypowiadać się autorytatywnie.
W zależności od pozycji społecznej, którą ten człowiek zajmuje, takie wypowiedzi mogą po prostu budzić uśmiech zażenowania lub też stać się niebezpiecznymi. Bo, jak mówi starożytne przysłowie pszczół “byle pojedynczy owad to jeszcze nie plaga”.

Zostawmy, przynajmniej na razie, polityków (a raczej niedouczonych i/lub zaburzonych emocjonalnie politykierów) na boku.
W przypadku dziennikarzy, mieniących się być “IV-tą władzą”, sprawa takich artykułów, jak ten Gmyza o “trotylu na wraku”, zdecydowanie przestaje być tylko śmieszną. Nie wiem, gdzie trzeba trzymać własną głowę, żeby do ostatnich szarych komórek nie dotarło, że takim tekstem (nierzetelnym, napisanym po łebkach, dezinformującym) wrzuca się po prostu gówno w wentylator. A to właśnie zrobił “dziennikarz” Gmyz, przy wtórze równie niedouczonych i nieodpowiedzialnych szefów “Rzepy”.

Faktem jest, niestety, że dziennikarstwo (to pisane przed wielkie “D”), stacza się od dawna po równi pochyłej. Miejsce jakości zajęła wszędobylska ilość. Rzetelność ustąpiła miejsca miałkości i wrzaskliwym tytułom, które mają zapewnić wydawcy “czytalność i klikalność”.
Jednym słowem: ŻENADA.

Kiedy zaś takie pozbawione rozumu teksty trafiają na podatny grunt niezależnych od rozumu czytelników i politykierów, to i bywa, że nieszczęście gotowe.
Nie wiem czy zwróciłeś uwagę na komentarz GG skierowany poniekąd do mnie:

Pani Magia ma zaburzone poczucie bezpieczeństwa – boi się, że to jednak był zamach i w związku z tym szalony “Kaczafi” wypowie Ruskim wojnę. Dlatego będzie dezawuować wszystko, co na zamach mogłoby wskazywać, np. ględząc o detektorach które nie odróżniają szminki od trotylu. Trzeba będzie jakoś z tym żyć.

Problem w tym, że ten mocno niedouczony człowiek, nie tylko nie potrafi wyłapać merytorycznych błędów w gazecianych artykułach, ślepo wierzy swoim politycznym guru, ale także nie pamięta, bądź nie chce pamiętać, że od takich manipulacji rozpoczęły się wszystkie inwazje ostatniego 12-lecia, wycierające sobie mordy “wolnością i demokracją”, z powodu których zginęły setki tysięcy niewinnych ofiar. Ten niedouczony człowiek, nie wie też, albo nie chce wiedzieć, że praktycznie wszystkie wojny miały swój początek w tego typu manipulacjach. Również gazecianych.

Być może, temu oczadziałemu na rozumie człowiekowi, marzy się kolejna wojenka wywołana powołaniem się jakiegoś morona na słynny art. 5 NATO. Być może, i tu leży całe nieszczęście, ten gamoń nie zdaje sobie sprawy, że wojenne mordowanie dotknie jego i jego rodzinę. Być może nie jest nawet w stanie wyobrazić sobie, że będzie robił li tylko za przygłupie mięcho armatnie o którym szybciutko zapomną – jako o pożytecznym idiocie – ci, którym teraz się wysługuje.

Tak było przez długie wieki. Tak jest i będzie dopóki rozum będzie ustępować miejsca urojeniom niezrównoważonych emocjonalnie ludzi: dziennikarzy, ich wydawców, polityków i ogłupionych przez nich mas.


Panie Jerzy

Uprzejmie proszę aby zapoznał się Pan ze swoimi wcześniejszymi komentarzami (podpowiadam, że chodzi o ten, w którym blablał Pan bezrozumnie o pestycydach). Kiedy już Pan sobie przypomni o czym Pan smarował, to może (bardzo może) przestanie Pan stawiać idiotyczne zarzuty.

Z całym szacunkiem, nie mam czasu ani ochoty polemizować z ignorantami, którzy nie pamiętają nawet tego, co sami wcześniej wygadywali.

Kreślę się uniżenie —


Ale to pani wierzy

w homeopatię?

Wspólny blog I & J


Jarecki

Chciałeś być świetny a wyszło jak zwykle.

Nie, nie wierzę. Po drugim fakultecie* nauczyłam się czytać badania naukowe. W przypadku homeopatii, nawet te krytyczne (jak metaanaliza opublikowana w Lacecie w 2005) niestety nie potrafią zaprzeczyć, nawet przy użyciu wątpliwych co do rzetelności metod statystycznych, skuteczności działania niektórych preparatów homeopatycznych.

Ty, Jarecki, wyznajesz dość dziwaczną zasadę (dziwaczną dla kogoś o otwartym umyśle, jak ja): “brak dowodu stanowi o dowodzie braku” i dlatego prawdopodobnie nie wyjdziesz poza “pokład Idy”. Pozwól, że przypomnę Ci, że nieco ponad 100 lat temu najtęższe umysły twierdziły, że nic, co jest cięższe od powietrza, z wyjątkiem ptaków, nie może – ba! nie ma prawa – latać.

(*Z przykrością informuję, że właśnie robię trzeci. Tak się niefortunnie składa, dla niektórych tutejszych bywalców, że lubię SIĘ UCZYĆ. )


O, dobrze zapamiętałem!

Homeopatia jest dla mnie, czymś w rodzaju papierka lakmusowego. Kto może wierzyć w takie brednie, za darmo?

Pani jest jak słynny “Stary” z S24, który jako geolog wierzy, że za pomoca rozdwojonej gałązki można badać podziemne źródła wody, ropy czy, diabli wiedzą, czego jeszcze.

Umysł otwarty na idiotyzm pseudonauki to żaden umysł.

Ps. Przytoczona i mnie przypisana zasada, dziwacznie Cię ustawia w kwestii smoleńskiej. Rozumiesz?

Wspólny blog I & J


O! Pani Profesor

Zaszczyciła nas, nieboraków, słowem z krynicy, prawda. Cicho być i słuchać nauki, gamonie.. oj my niegodni, że niegodni..


Jarecki

Czytałeś Jarecki tę publikację z Lancetu z 2005?

Jeśli nie, to nie najlepiej świadczy o Tobie i Twoim władztwie umysłowym.

[Edycja] Dla niektórych, tych bazujących na gmyzowych doniesieniach o “papierkach lakmusowych”, mechanika i dynamika kwantowa bez komponenty czasowej, też nie ma prawa istnieć. Przeca wszytkie specjalisty od “papierków lakmusowych” wiedzom, że jak som zegarki to musi, że jest czas. [No, to po edycji. :)]

Trzymanko, gieroju.


Łomatkoicórkoorazwszystkieswiente!

Sam NadGospodarz zaszczycił nędzne progi mojego bloga!

Szkoda, że ta Krynica Mądrości nie miała nic mądrego do powiedzenia.

A to feler… – westchnął seler.


Pani Profesor

no jakież znowu nędzne, co Pani opowiada. Ano tak tylko zajrzałem, bo jakieś podniesione głosy mnie doszły wśród nocnej ciszy.. co mnie tam w tych sprawach wiedzieć, niepiśmiennemu, zresztą. Idę do krów jeszcze zajrzeć i czas na sen błogi, czego i obecnym tu życzę.


Na krowach też trza siem znać -

- Panie NadGospodarzu.


Nie czytałem. Mogę odpowiedzieć trojako

Używając argumentu z Palivca, z przedziwnego Randiego, albo z tak zwanego życia codziennego. Zacznę od końca.
Dawno temu, w czasach brzydkiej komuny, moja szlachetna teściowa kupiła flaszkę spirytusu, w celu bliżej niesprecyzowanym. Ponoć do ciast, domowych medykamentów itp. bredni.

Ze szwagrem zaraz dobraliśmy się do flaszki, ponieważ flaszka spirytusu stojąca w szafce pomiędzy octem a olejem, po po prostu drażni oraz prowokuje.

Tak długo ulewaliśmy, uzupełniając braki przegotowaną wodą, aż szwagier zauważył, że równie dobrze można by po prostu golić wodę z kranu.

Jako, w pewnym pokrętnym sensie, wynalazca homeopatycznej wódki, trzymam się swego i zadnym lancetem nie dam się zastraszyć.

Wspólny blog I & J


A trzymaj się, Jarecki

Flaszki, bo o metodologii tworzenia rozcieńczeń homeopatycznych masz takie pojęcie, jak o kwantowym “zegarku” bez “papierka lakmusowego”.

Pocieszająco dodam, że ja też mam na tyle marne pojęcie, że niczego takiego nawet nie próbuję tworzyć. Ot, co!


I nauczcie sie w końcu wszyscy jednej podstawowej zasady!

Jeżeli jakiś naukowiec i/lub instytucja naukowa i/lub firma nie chce podać tzw. surowych danych (“raw data”), na podstawie których opublikował/li swoje badania, to jest to ŚMIEĆ a nie nauka. Bez względu na pozycję w piramidce naukowej, którą ten ktoś zajmuje.

To samo dotyczy wszelakich doniesień medialnych na temat takowych badań.

Koniec. Kropka.

Każdy, kto daje się złapać na ten śmieć sam jest… (wstawić właściwe).


Jarecki

A szukałeś kiedykolwiek płacodawcy MAGIKA Randiego?
Jakie masz dowody na to, że MAGIK Randi jest wiarygodny? Bo ma dobrą prasę? Taką “gmyzową”? :D
A może Ty po prostu przyjmujesz jego (i innych randipodobnych) wynurzenia na wiarę, bo tak Ci pasuje do “całokształtu”?

Heh, zdaje się, że pomieściłam tu, na TXT, tłumaczenie pewnego artykułu, w którym nie bez powodu nauka zrównuje się z religią.

W pozbawionych umiejętności krytycznego i obiektywnego myślenia umysłach.

ps. (edycja) A teraz bez kpin. W tym marnym (naukowo i wydawniczo) kraiku, ukazała się porządnie napisana książka o NDE. Napisana przez lekarza i naukowca, opatrzona wyjątkowo bogatą bibliografią. Zamiast podniecać się zdalnie sterowaną korpo-pacynką a’la Randi, może warto zapoznać się z czymś więcej niż propaganda magika wznoszonego na piedestał przez gmyzowate dziennikarzyny?


Pani Magio!

Dezawuowanie kogoś, bo śmiał mieć inne poglądy od poglądów Pani, a do tego dupowatego szefa, to marna zagrywka. Proponuję zarzucić stosowanie michnikowych chwytów, bo to profesorowi trzech fakultetów nie przystoi. :)

Przy okazji zgadzam się w sprawie danych surowych.

Łączę wyrazy należnego szacunku


Panie Jerzy

Proszę przyjąć wyrazy współczucia z powodu zaposiadywania “dupowatego szefa”.

Uprzejmie też informuję, że pan Michnik nigdy nie był, nie jest i nie będzie dla mnie wzorem ani dziennikarstwa ani człowieczeństwa.

Jeśli ma Pan jakieś inne spostrzeżenia (oby celniejsze) chętnie się z nimi zapoznam.

Tymczasem życzę Panu dobrej nocy.


Pani Magio!

Ja nigdy nie podejrzewałem Pani o sympatie do Adama Michnika. Niestety, Pani batalia przeciwko Cezaremu Gmyzowi wygląda jak wycięta z podręcznika dla pożytecznego idioty. Nic na to nie poradzę. Dlatego z takim zdumieniem reagowałem na Pani kolejne obelgi rzucane przeciwko wyznawcom spiskowych teorii.

Zgadzam się z Panią, że zwolennicy prezesa bywają ignorantami, podobnie jak ja. Niemniej w tym wypadku zbyt wiele świadczy za spiskiem, a przeciw pancernej brzozie, bym mógł Panią poprzeć. Gdy Pani zarzuca Jackowi Jareckiemu, że nie sprawdza źródeł (to a propos homeopatii), to pewnie ma Pani rację. Niestety wygląda na to, że w sprawie Cezarego Gmyza postąpiła Pani podobnie. Uwierzyła Pani, że napisał nieprawdę. Natomiast jak się zajrzy do tekstu, to okazuje się, że przeholowano w akcentach a nie w meritum.

Jak sama Pani pisze, trotyl w jakichś próbkach znaleziono. Zatem czemu prokurator jakiś tam stwierdził, że nie było trotylu? A jak był to z wojny lub z Afganistanu? Ale to można będzie stwierdzić nie wcześniej niż za pół roku? No bez jaj! To nie jest uczciwe traktowanie myślącego człowieka.

Jeśli trotyl w próbkach, jakichkolwiek, znaleziono, to kręcenie władzy jest jasne jak na dłoni. Oczywiście jestem pewny, że to nie trotyl był użyty do zamachu. Tylko dlaczego „ryży pudel” tak boi się tego trotylu?

Tu jest stanowczo za dużo pytań, a za mało odpowiedzi ze strony władzy. Dlatego nadal będę twierdził, że od mniej więcej 17.4.2010 wiem, że to był zamach, choć nie wiem czy to polskie służby zrobiły, czy moskiewskie. Dość długo byłem pewny, że to „nasi”. Dopiero informacja o przeglądzie tupolewa niedługo przed lotem uświadomiła mi, że mogła to być robota „наших”. Niemniej nadal nie wiem, którzy to zrobili ani kto za tym stał.

Liczę, że wróci Pani z tej wycieczki i znów będzie Pani punktować mnie i innych, gdy nasz rozum pójdzie spać. Czego sobie i Pani życzę.


O! - Panie Jerzy - i to jest komentarz wart zastanowienia

Myli się Pan kiedy pisze, że moja “batalia przeciwko Cezaremu Gmyzowi wygląda jak wycięta z podręcznika dla pożytecznego idioty”. Ja do lekcji chemii nie dość, że podchodziłam poważnie, to jeszcze (wtedy) chemia była moim hobby.
Proszę darować, ja rozumiem, że pan Gmyz mógł lekcji chemii z różnych względów nie cierpieć i/lub unikać, jednakże nie zwalnia/ło go to od douczenia się w paru podstawowych tematach, a jeśli nawet to było dla niego za trudne, to powinien był zasięgnąć opinii u kogoś z jakiejś placówki akademickiej w dziedzinie chemii.
On się uważa za dziennikarza śledczego (!), a nie za “redaktora Sajmona z Pudelka”.
A skoro się uważa, to niech da temu świadectwo a nie odstawia błazenadę.
Kropka.

Ja NIE WIERZĘ NIKOMU, kto pełni jakąkolwiek funkcję publiczną. Z założenia. Wszystko, co mnie zainteresuje i/lub wzbudzi podejrzenia, sprawdzam! I każdemu to doradzam. Panu też.
Kropka.

Dlaczego? Najświeższy przykład ma Pan w wypowiedzi GG, który popisuje się po raz kolejny WIARĄ (w “ałtorytety”) a NIE WIEDZĄ, pisząc:

Sprzęt, którego używała nasza ekipa w Smoleńsku, stosowany jest również przez izraelskie służby na lotnisku w Tel-Awiwie. Nie sądzę, żeby reagował na “wszystkie substancje”, które mogą wchodzić w skład materiałów wybuchowych.

I znowu to samo! Facet polega na kolejnych “gmyzich” doniesieniach medialnych, ulotkach marketingowych producentów a NIE NA RZETELNEJ WIEDZY o metodologii pomiaru takiego urządzenia.

Jeśli Pan też chce WIERZYĆ, to mnie nic do tego, ale bardzo proszę by nie obrażał Pan swoimi WIEDZENIAMI opartymi na WIERZENIACH inteligencji osób, które bazując na określonej WIEDZY chcą WIEDZIEĆ więcej.
Kropka.

A tak na marginesie – ten sam schemat myślenia “WIEDZENIA pochodzącego z WIARY”, dotyczy wielu osób (np. Jarecki), którzy chcą uchodzić za racjonalistów ale brak WIEDZY pozwala im jedynie WIERZYĆ w to, co uznane przez nich “altorytety” (np. magik Randi) podadzą im do WIERZENIA.
I tak się ten cyrk kręci.
Kropka.

I na koniec. Proszę sobie wyobrazić, że mnie też wiele rzeczy NIE PODOBA się w prowadzeniu tego śledztwa. Ale nie wydzieram się przy byle okazji wrzeszcząc “Zdrada! Hańba! Zamach! Niesłychane morderstwo!, bo dopuszczam myśl, że moje “niepodobanie” może brać się np. z MOJEJ NIEZNAJOMOŚCI procedur postępowania prokuratury wojskowej. Na przykład.
Rozumie Pan?


Jarecki

Umknęło to wcześniej mojej uwadze, ale nadrabiam.

Napisałeś:

Umysł otwarty na idiotyzm pseudonauki to żaden umysł.

Ps. Przytoczona i mnie przypisana zasada, dziwacznie Cię ustawia w kwestii smoleńskiej. Rozumiesz?

No to przypomnijmy tę zasadę, na którą się powołałam:

dowód braku jest brakiem dowodu.

Wprzódki zaznaczę, że skoroście Jarecki napisali to, co napisali, to chybaście niczego z mojego tekstu nie wyrozumieli. Z przyczyn dla mnie nieznanych.

NIGDZIE, opisując wyniki rzeczonego testu, nie zaprzeczyłam obecności trotylu. Skoro jakiś lekarz, wykonując powszechnie dostępny test chemiczny, stwierdził jego obecność na próbce z pasa bezpieczeństwa, to nie mam powodu temu zaprzeczać. I NIE ZAPRZECZYŁAM.

Ergo: “dowód braku” już na etapie wstępnym tego przypadku WYPADA Z RÓWNANIA.
Nadążasz Jarecki? A za Tobą Gadające Gmyzy i inne patriotyczne Grzyby?

Schody zaczynają się tam, gdzie WAM nie staje WIEDZY.
Mianowicie, eksplozja jakiegokolwiek materiału wybuchowego w przestrzeni zamkniętej pozostawia ślady i mikroślady tej eksplozji na KAŻDYM materiale obecnym w przestrzeni eksplozji. Na jednych materiałach bardziej widoczne, na innych – mniej. Przytoczyłam na to JEDNE z badań, których jest multum, ino trza się nimi zainteresować!

Wykonany test hameryński, pokazuje jak krowie na rowie, że:
1) na jednej z próbek materiałowych będących w bezpośredniej bliskości z ciałem jednej z ofiar wykryto materiał podobny i/lub tożsamy z trotylem. Podkreślam wężykiem, że ja temu znalezisku NIE zaprzeczam. Ergo; Twoje imputacje, że “dziwacznie Cię ustawia w kwestii smoleńskiej” są o kant dupy potłuc!

2) na drugiej z badanych próbek takowych śladów NIE STWIERDZONO! Ta obserwacja negatywna wykazuje, że żadnej eksplozji materiałów wybuchowych NIE BYŁO!, bo gdyby była to ślady i mikroślady winny być na WSZYSTKICH materiałach. No, chyba, że jakiś niezależny-od-rozumu.pl wykaże, że ofiara, do której odzienia należała ta próbka, idąc za namową innego niezależnego-od-rozumu-kandydata-na-prezydęta-us, otworzyła OKNO samolotu i wystawiła za nie rękę w chwili wybuchu, bo chciała się przewietrzyć.

Jeśli tego nie jesteś w stanie pojąć, Jarecki, to naprawdę nie mamy o czym ze sobą rozmawiać.

Inszą inszością jest to, że dr Nowaczyk postanowił zlikwidować ten i inne wpisy na swoim blogu na portalu naszeblogi.pl. Ten akurat był bardzo porządny bo, jak nadmieniłam wcześniej, rzetelnie przedstawiał metodologię i materiał.

Dr Nowaczyk nie miał i nie ma obowiązku tłumaczyć niezależnym-od-rozumu.pl na czym polegają i jakie niosą implikacje przedstawiane przez niego badania.
Jednakże, brak takowej informacji BARDZO ŹLE świadczy o nim, jako o przedstawicielu RZETELNEJ I OBIEKTYWNEJ nauki, za to BARDZO DOBRZE ŚWIADCZY, jako o osobie z pewnym dorobkiem naukowym, która ma firmować swoim “zagramanicznym altorytetem” pewne określone tezy.
Dlaczego to zrobił? – pozostaje w fazie moich spekulacji.


Panie Jerzy, jeszcze jedna kwestia

Napisał Pan w komentarzu:

jak sama Pani pisze, trotyl w jakichś próbkach znaleziono. Zatem czemu prokurator jakiś tam stwierdził, że nie było trotylu?

Nie zaprzeczam, że znaleziono. O ile mi wiadomo, a konferencję prokuratury wojskowej oglądałam na żywo, płk Szeląg też nie zaprzeczył. Tłumaczył jedynie różnicę między “wykryto” a “stwierdzono”. I tłumaczył to jak mało doinformowany laik zupełnemu laikowi. :)

Z tymi urządzeniami jest taki “kłopot”, że są albo bardzo czułe ale przez to mało dokładne, albo super dokładne ale mniej czułe. Paradoks jest, ale wynikający z ustawień urządzenia.
Dlatego nawet “na lotnisku w Tel-Avivie”, klienta po początkowym pozytywnym sygnale bierze się na sprawdzenie dodatkowe. To jest to, czego nie WIE Gadający Grzyb oraz inni “patriotyczni wyznawcy zamachu”.
GG et al. nie wiedzą też dlaczego tak się dzieje, co zupełnie nie przeszkadza im wypisywać brednie. :)

Otóż, w zależności od ustawienia aparatu (a zawsze są przynajmniej dwa parametry-dwie osie zmiennych) możemy mieć do czynienia z określoną czułością bądź rozdzielczością.
Mówiąc do laików należałoby na wstępie wyjaśnić, jak to działa, ale tego płk Szeląg nie zrobił. Sam się pewnie musiał na biegu douczać i nie douczył się wszystkiego na tyle, by to wyjaśnić zgromadzonym, Stąd wzięło się u takich laików wrażenie, że Szeląg zaprzeczał niby nie zaprzeczając.

Moja osobista (co absolutnie nie znaczy, że właściwa) interpretacja jest taka, że równie niedouczony informator Gmyza pierdyknął o trotylu i nitroglicerynie, bo tylko to mu we łbie zostało z całości briefingu a niedouczony Gmyz & “Rzepa” Co,. to łyknęli, jako prawdę objawioną, bo oni też na bakier z czymś więcej niż teatrologia są/byli.

Tymczasem, jeśli parametry takiego urządzenia przesunie się kierunku osi czułości, to jonizowane (dopiero wewnątrz komory pomiarowej aparatu!) cząsteczki np. trotylu i nitrogliceryny będą praktycznie nieodróżnialne (mają niemal identyczną masę molową). Myślę, że to stąd wzięły się “trotyl i nitrogliceryna we wraku” Rzepy. :)

Płk. Szeląg też tego wystarczająco nie wytłumaczył, ale przynajmniej próbował, ratując się – i słusznie – uwagą o badaniach PRZESIEWOWYCH. Bo w taki sposób te urządzenia, również “na lotnisku w Tel-Avivie”, działają. PRZESIEWOWO.


Pani Magio!

Cieszę się, że poświęciła Pani tyle pracy, by mnie oświecić, niemniej ów prokurator w pierwszym zdaniu zaprzeczył, jakoby znaleziono ślady trotylu. Potem zaczął mieszać, że może jednak znaleziono. Pani zapamiętała te wyjaśnienia, ale media podają tylko pierwsze zdanie.

Jestem dziwnie pewny, że trotyl nie był użyty w zamachu. Proszę wytłumaczyć, czemu kręcą? Pani pisze, że to jest jakieś tłumaczenie przez laika laikom. Prokuratura nie ma dostępu do ekspertów? No bez jaj! Cały problem polega na tym, że dla mnie ślady trotylu mają takie znaczenie jak katalizator. Przyśpieszają wysypywanie się władzy. Natomiast Pani ciągle dyskutuje ze sobą. Gdzie Pani znalazła informację, że wybuch nastąpił wewnątrz przestrzeni kabiny pasażerskiej, a nie w przestrzeni luku bagażowego lub przestrzeniach technicznych? Proszę mi wybaczyć niezbyt poprawną terminologię.

Bardzo sprytnie omija Pani ten problem, bo wtedy okaże się, że ślady na pasie i brak śladów na ubraniu niczego nie dowodzą. Prawda?

Łączę wyrazy należnego szacunku


Panie Jerzy

Gdzie Pani znalazła informację, że wybuch nastąpił wewnątrz przestrzeni kabiny pasażerskiej, a nie w przestrzeni luku bagażowego lub przestrzeniach technicznych?

A ja gdzieś podałam taką informację? Gdzie?!

CAŁY samolot jest ZAMKNIĘTĄ PRZESTRZENIĄ. Nie zauważył Pan tego?

Napisałam, jak krowie na rowie, że w związku z tym związkiem, w jednym miejscu te ślady będą znaczne (łatwiejsze do wykrycia) a w innym nie.

I na koniec, ponieważ mam nieodparte wrażenie, że mam do czynienia z kolejnym przypadkiem genetycznej odporności na wiedzę, proszę zaznajomić się z chemiczną definicją “spalania” i jego rodzajami.

Dlaczego o to proszę?
Z bardzo prostej przyczyny. Mając do dyspozycji wystarczająco czuły aparat (jak ten “na lotnisku w Tel-Avivie”) mogę wykazać, że jest Pan dilerem narkotyków, tylko z tego powodu, że na pańskich łapach znajdą się ślady kokainy pochodzące z banknotu, którym płacił Pan w sklepie za rogiem za papier do dupy.

Zrozumiałeś Pan w końcu na czym polega bezkresna ignorancja Pana i innych “wyznawców zamachu”?


Przepraszam, nastąpi teraz dodatek dla myślących... inaczej

Mając do dyspozycji wystarczająco czuły aparat (jak ten “na lotnisku w Tel-Avivie”) mogę wykazać, że jest Pan dilerem narkotyków, tylko z tego powodu, że na pańskich łapach znajdą się ślady kokainy.

Kropka.

Gdybym była durnym trepem (i/lub niedouczonym wyznawcą jakiejś “dywersji ideologicznej” – copyrajty Pana Prezydęta), to tak właśnie bym p. Maciejowskiego potraktowała. Urządzenie (jak te “na lotnisku w Tel-Avivie”) wykazało ślady kokainy na łapskach p. Maciejowskiego, znaczy: p. Maciejowski dilerem kokainy jest!

Człek normalny, chcący ustalić materialną prawdę, a nie taki który chce się wykazać wrzucając p. Maciejowskiego do pierdla (statystyka, premia, awans, medale), pójdzie dalej w swoich dociekaniach (u Szeląga była to – i słusznie, choć za mało – spektrometria masowa), po to żeby niewinnego Maciejowskiego, który kupował jedynie papier do dupy, do pierdla jednak nie wsadzać.

Czy impregnowani na wiedzę “wyznawcy zamachu” oraz “gmyzowi dziennikarze śledczy” to rozumieją?


Pani Magio!

Załóżmy, że ma Pani rację odnośnie możliwości udowodnienia każdemu wszystkiego za pomocą wykrywaczy środków nielegalnych. Z tym nie będę dyskutował, bo nie ma to większego znaczenia.

Natomiast przestrzeń zamknięta, to osobne zagadnienie. Mieszkanie jest przestrzenią zamkniętą, niemniej gdy w kuchni coś się przypala, to w pokoju niekoniecznie to czuć. Zatem Pani argument, że ślady materiału wybuchowego powinny być na wszystkich próbkach nie mają sensu. Czy genialny umysł Pani, nasiąkniętej wiedzą, jest w stanie to objąć? Co więcej, to nie trotyl był powodem katastrofy…

Właśnie dlatego, nie rozumiem, jak można traktować poważnie to całe zamieszanie wokół trotylu, czy dynamitu. To co opowiadał Pani idol nie miało żadnego związku z ewentualnym zamachem, ale jest dowodem strachu władzy, że prawda wyjdzie na jaw. Czy to dociera do Krynicy Wiedzy Wszelakiej?

Łączę wyrazy należnego szacunku


Panie Jerzy

Załóżmy, że ma Pani rację odnośnie możliwości udowodnienia każdemu wszystkiego za pomocą wykrywaczy środków nielegalnych. Z tym nie będę dyskutował, bo nie ma to większego znaczenia.

Nie, to właśnie ma fundamentalne znaczenie, bo obnaża (po raz kolejny) brak racjonalnego myślenia i WIEDZY u osobników “niezależnych-od-rozumu.pl’.

Natomiast przestrzeń zamknięta, to osobne zagadnienie. Mieszkanie jest przestrzenią zamkniętą, niemniej gdy w kuchni coś się przypala, to w pokoju niekoniecznie to czuć. Zatem Pani argument, że ślady materiału wybuchowego powinny być na wszystkich próbkach nie mają sensu.

Powyższy cytat świadczy o tym, że ma Pan poważne problemy z czytaniem ze zrozumieniem, skupieniem uwagi na czytanym tekście, itp.
Przypomnę zatem, co pisałam:

[...] eksplozja jakiegokolwiek materiału wybuchowego w przestrzeni zamkniętej pozostawia ślady i mikroślady tej eksplozji na KAŻDYM materiale obecnym w przestrzeni eksplozji. Na jednych materiałach bardziej widoczne, na innych – mniej. Przytoczyłam na to JEDNE z badań, których jest multum, ino trza się nimi zainteresować!

Ewentualne zażalenie proszę wnosić do autorów badań, z którymi (zapewne przez wrodzone lenistwo) nie raczył się Pan zapoznać. Bo i po co? Przecież Pan wie, że był zamach, bo Pan w niego wierzy. Jak cała reszta “niezależnych-od-rozumu.pl”. :D

Na koniec zapodał Pan:

Właśnie dlatego, nie rozumiem, jak można traktować poważnie to całe zamieszanie wokół trotylu, czy dynamitu. To co opowiadał Pani idol nie miało żadnego związku z ewentualnym zamachem, ale jest dowodem strachu władzy, że prawda wyjdzie na jaw. Czy to dociera do Krynicy Wiedzy Wszelakiej?

Pragnę Panu przypomnieć, że to NIE JA wywołałam “zamieszanie wokół trotylu, czy dynamitu”.
Płk Szeląg NIE JEST moim idolem, co zresztą dawałam dość jasno do zrozumienia, kiedy pisałam o tym, że wobec wielu działań prokuratury wojskowej jestem krytyczna.
JA NIE mam idoli, jak “niezależni-od-rozumu.pl”.
NIE przyjmuję na WIARĘ żadnego wykwitu “ętelektu ałtorytetów”, choćby zahaczyli o NASA, i NIE zaczynam swoich wpisów blogowych modlitwą z politycznymi podtekstami.
Zaś bredzenia idiotów “o niesłychanej zbrodni”, którzy na oczy nie widzieli nawet okładki jakiegokolwiek podręcznika chemii, są dowodem na możliwość wystąpienia u nich politycznie motywowanej paranoi, która podsycana jest “cnotą” ignorancji, tak pielęgnowaną u tychże osobników.

ps. W tej notce znajduje się dowód na ignorancję i brak umiejętności uważnego czytania ze zrozumieniem tekstu. Wrzuciłam tu z premedytacją błędną informację. Nic ważnego, ot – błąd formalny. Ale BŁĄD! Dziś mija 7 dzień od publikacji notki i NIKT mi go nie wytknął. Oto miara przerostu emocjonalnie zabarwionych WIEDZEŃ “niezależnych-od-rozumu.pl” nad racjonalną WIEDZĄ.
I wy chcecie dochodzić PRAWDY o katastrofie smoleńskiej? Pfff….

pps. Wpisy adiunkta Nowaczyka wróciły na portal naszeblogi.pl. Można popatrzeć na zdjęcia z “trotylowych badań” oraz “oryginalny” opis badania BEZ SYGNATURY hamerykańskiego “LABORATORIUM”.


Pani Magio!

Howory do hory, a hora horoju.

Pani wbiła sobie w głowę, że dyskusja o trotylu jest istotna, a wybuch nastąpił w kabinie pasażerskiej. Jeśli przestrzeń zamknięta jest podzielona na mniejsze przestrzenie zamknięte, to wybuch w jednej z tych mniejszych przestrzeni zamkniętych, nie musi zostawiać śladów w pozostałych. Czy to tak trudno zrozumieć? To nie wymaga znajomości badań profesorów Müllera i Smiernofa, tylko pomyślenia. Odrobina logiki cenniejsza niż kilogramy „wiedzy”. Rozumu można używać nie tylko jako magazynu cudzych odkryć. Można odkrywać różne rzeczy samemu, co Pani gorąco polecam. :)

Jak widać, Pani wiara w brak zamachu jest równa mojej wierze w zamach, tylko moja opiera się na analizie przesłanek, a Pani na krytyce przekonań moich i innych osób. Nadal Pani twierdzi, że Pani wie jak było? Bo Pani postawa skłania do traktowania takich deklaracji jak żartu.

Proszę wybaczyć, ale odniesione przeze mnie sprawy są znacznie ważniejsze, niż to, czy pan Abacki, Babacki czy Cabacki był autorem jakiegoś stwierdzenia. Śledzenie tego typu błędów, mających wykazać moją niekompetencję, wykazuje jedynie olewanie przeze mnie wiadomości nieistotnych. Nie jest ważne, czy ślady wykryte we wraku są z trotylu czy dynamitu (jedyne rozsądne źródło nitrogliceryny). Ważne jest, co władza zrobiła w obliczu ujawnienia śladów materiałów wybuchowych.

Jest takie powiedzenie „na złodzieju czapka gore”. Ile artykułów trzeba przeczytać w zagranicznej prasie, by zrozumieć związek cytowanego powiedzenia z zaistniałą sytuacją? Co jeszcze napisać, by bloki psychiczne u niektórych zniknęły?

Łączę wyrazy należnego szacunku


Panie Jerzy

Uprzejmie informuję, że to NIE JA wbiłam “sobie w głowę, że dyskusja o trotylu jest istotna, a wybuch nastąpił w kabinie pasażerskiej.”

Tezę o wybuchu w kabinie pasażerskiej lansują od wielu tygodni Macierewicz z Biniendą. Proszę się zapoznać z odpowiednimi materiałami i nie wciskać mi w usta bzdur, których nigdy nie wypowiedziałam.

Trotyl/nitrogliceryna/dynamit to nowość lansowana przez to samo środowisko. Nie zauważył Pan? Cud jakiś! – bo przecież to od pana dowiedziałam się choćby o dynamicie serwowanym przez specjalistę Szuladzińskiego.

Zgadzam się z Panem, że nazwiska są mało ważne. Ważne są faktyczne ustalenia, które – o ile Panu i innym wierzącym nie pasują do wierzeń – są pomijane.

Panie Jerzy, proszę nie pogrywać ze mną, jak z nieletnim dzieckiem. Mnie Pańskie wierzenia nie interesują.

Kłaniam się —


Pani Magio!

Zatem ustalmy:

Nie wiemy, co się stało w Smoleńsku.

Nie mamy wiarygodnych źródeł informacji na temat tego, co tam się stało.

Nie widać szans na wiarygodne źródła.

Co zatem Pani proponuje?

Łączę wyrazy należnego szacunku


Panie Jerzy

W Smoleńsku wydarzyła się tragiczna w skutkach katastrofa lotnicza.

Publicznie dostępne źródła informacji “na temat tego, co tam się stało” wykazują w swoich wnioskach i podsumowaniach wpływy polityczne.

Sensowną, moim zdaniem, propozycję wysunął prof. Żylicz. Proszę poszukać.

Ukłony —


Pani Magio!

Jest co najmniej dwóch profesorów o nazwisku Żylicz. Którym mam się zainteresować?

Łączę…


Panie Jerzy

Chodziło o prof. Marka Żylicza, prawnika, który chyba jako jedyny do tej pory przedstawił analizę śledztwa dot. katastrofy w Smoleńsku w kontekście prawa międzynarodowego (Państwo i Prawo, nr 4/2011).

Dobrego dnia —


Pani Magio!

Pierwsza rzecz, na jaką trafiłem po wygóglowaniu podanego nazwiska. Posłuchałem kawałek, jak nieprofesjonaliści z zespołu Antoniego Macierewicza rozjeżdżają profesora i straciłem napęd do szukania inkryminowanego tekstu. Nie warto zaśmiecać sobie głowy cudzymi przekonaniami opartymi na domysłach i założeniach, a nie na faktach. (Nie twierdzę, że ten materiał jest obiektywny. Jest stronniczy. Do tego już przywykłem.)

http://www.youtube.com/watch?v=MPqlF_-oxWk

Miłego oglądania.


Panie Jerzy

Obejrzałam, niestety. Oglądanie tego było przykre, bowiem wypowiedzi członków zespołu Macierewicza świadczyły – oczywiście moim zdaniem – że ci państwo nie zadali sobie trudu zapoznania się z tekstem – jak się wyraził mec. Humbura (jeśłi dobrze spamiętałam nazwisko) – “wypracowania” prof. Żylicza, na które powoływałam się we wcześniejszym komentarzu.

Prof. Żylicz jasno wskazywał w swojej ekspertyzie na luki w prawie międzynarodowym, z czego pani prof. Pawłowicz postawiła mu zarzut, jakby to pan Żylicz za istnienie tych luk prawnych odpowiadał osobiście. Kuriozum!

Prof. Żylicz jasno i zrozumiale, nawet dla takiego laika jak ja, wywodził różnice między różnymi kwalifikacjami lotów wojskowych (np. ze względu na przynależność statku powietrznego do floty sił zbrojnych, cel i funkcje lotu, itd.), na co Karski wypluł z siebie, że to był lot wojskowy bo na pokładzie samolotu był Błasik. Żenada!

Zaś Macierewicz w sposób demagogiczny (odniesienia do przeszłości prof. Żyliicza) stawiał zarzut Żyliczowi, że ten w sposób jednoznaczny nie opowiedział się za skorzystaniem z porozumienia z 1993, jakby kompletnie nie wiedział/zapomniał, że owo porozumienie dotyczyło warunków udostępnienia przestrzeni powietrznej RP dla samolotów rosyjskich wycofywanych z baz wojskowych byłej NRD. I jeszcze powoływał się na zarządzenie PE, jakby dotąd nie zauważył, że Rosja do UE nie należy! Kompromitacja!

Panie Jerzy (i inni ewentualnie zainteresowani), podaję link do “wypracowania” prof. Żylicza. Niech każdy przeczyta te kilkanaście stron i samodzielnie wyrobi sobie opinię.

prof. Marek Żylicz – ‘ Katastrofa smoleńska w świetle międzynarodowego prawa lotniczego’, Państwo i Prawo nr 4/2011

Jeśli chodzi o propozycję prof. Żylicza co do “pomocy zewnętrznej”, ma ona dwojaki charakter. Cytuję za portalem wpolityce.pl

prof. Żylicz

Gdybym był doradcą rządu, a nie jestem, to bym doradził wznowienie działania [Komisji Millera], żeby wszystkie te okoliczności zgłoszone przez ekspertów z zewnątrz sprawdzić. Zaprosić tych ekspertów, niech oni się zapoznają, niech wyjaśnią nasi eksperci z Komisji swoje stanowisko.

I tu jest pewien problem. Eksperci ZP Macierewicza, lansujący tezę zamachu, nie kwapią się do publicznej i naukowej polemiki. Nie chcą udostępnić danych wyjściowych, które posłużyły im do postawienia śmiałych hipotez. A Komisja Millera (nawet gdyby wznowiła prace) nie ma mocy prawnej by ich do tego zmusić.

prof. Żylicz

A jeżeli nie dojdzie do wyjaśnienia, między nami a ekspertami zewnętrznymi, to zawsze jest tryb kolejny: zwrócenie się do Europejskiej Sieci Organów Badania Wypadków Lotniczych. Jest to organizacja stworzona w 2010 roku, złożona z organów poszczególnych państw zajmujących się badaniem wypadków lotniczych. I mamy prawo oczekiwać, że na naszą prośbę z tej organizacji wytypowanych zostanie jeden lub paru ekspertów, którzy pomogą zweryfikować te informacje.

To jest pomoc, którą mamy zagwarantowaną, i to chyba bezpłatnie.

I tu mogę jedynie zapytać: jak to się stało, że eksperci ZP Macierewicza na to jeszcze nie wpadli? Dlaczego nie podchwycili tego pomysłu? Dlaczego Macierewicz et al. nie domagają się takiego rozwiązania? Przecież od dawna opowiadają wszem i wobec o “potrzebie powołania międzynarodowej komisji” (bez podstawy prawnej (!) i bez inicjatywy ustawodawczej w tym kierunku).
A może chodzi tylko o to by tego “zamachowego” króliczka gonić i – bosze uchowaj – nigdy go nie złapać? Dla osiągnięcia czysto politycznych celów…


Subskrybuj zawartość