Granica

“Kochasz mnie, powiedziałaś, tylko ja po prostu nie rozumiem, powiedziałaś, że toczy się wojna, a ty jesteś żołnierzem, dostajesz rozkazy, walczysz z wrogiem dla Sprawy, a ja traktuję Cię, jakbyś mordowała ludzi? (...) No dobrze, droga Piff, powiedziałam, ale co z moim pudlem? Jego zabito umyślnie, nie przez błąd w obliczeniach. Och nie, babciu, powiedziałaś, nie zabito go, został poświęcony dla Sprawy. Tak, droga Piff, lecz został poświęcony dla t w o j e j Sprawy, nie dla swojej sprawy, jaka by tam ona była, mój biedny, biedny Diament. I ty powiedziałaś, że ja nie rozumiem. Że nie rozumiem, co to jest Idea. Jestem szczerze wdzięczna, że nie wiem nic o Ideach. Wdzięczna, że za młodu nie kształcono mnie, żebym wierzyła w Idee. Prawdę mówiąc, w ogóle mnie nie kształcono. (...) z historii nauczono mnie tylko, jak przytaczać słynne nazwiska historyczne nie popełniając gaf, geografia służyła do planowania podróży, a religijnego wychowania też nie otrzymałam. Zamiast tego uczono mnie języków i co wypada, a czego nie wypada robić. (...) Twój dziadek był kształcony konwencjonalnie i nalegał na to, żeby twoja matka również otrzymała takie wykształcenie, toteż twój ojciec, moja biedna Piff, poślubił wykształconą dziewczynę i kiedy się urodziłaś, oboje obstawali przy tym, żebyś i ty otrzymała podobne wykształcenie, i takie wykształcenie dało ci mnóstwo usprawiedliwień, żeby robić to, czego się nie robi, nauczyło cię, że cel uświęca środki, co oznacza, że twoje Idee usprawiedliwiają zabijanie ludzi, którzy się z nimi nie zgadzają. (...) Miłość, Miłość, Miłość; czy nie wiedział, ile nienawiści miłość powoduje na świecie? Dlaczego zamiast nauczać Miłości, nie uczył tego, czego uczyły mnie guwernantki i nauczycielki w finishing school, że są rzeczy, które się robi, i takie, których się nie robi, i żadnych pytań, kropka. Kropka.”

Stefan Themerson, Euklides był osłem

Czytam w wielu miejscach, jak ludzie próbują wytyczyć granicę między własnymi, a cudzymi paranojami i urojeniami.

Chciałabym nieśmiało przypomnieć, że jedyna, na wieki wieków zaminowana Granica, przebiega między drogą Piff, a jej babcią.

Po której jesteś stronie?

Czy poświęcisz dla Sprawy pudla o imieniu Diament?

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

szczerze mówiąc to nie mam pojęcia

nie lubię ustawiać się po jakiejś konkretnej “stronie”, ale raczej nie jestem skłonny niczego poświęcać dla Sprawy … a poza tym za Themersona masz + :)


Ważne są szanowna Pino

OKOLICZNOŚCI

Inaczej mówiąc – Życie.
życie

takie tycie

Nagle okazuje się, że

Człowiek, taki z dużej litery, przyciśnięty do muru robi się malutki.
taki tyci

A ten dotąd małymi pisany

Nagle Człowiekiem zostaje.

Wystarczy się rozglądnąć dookoła.

I masz diament/Diament


jednym słowem

relatywizm. i o to chodzi.


Relatywizm?

No jeżeli Kolbe w bunkrze śmierci myślał by jak wykończyć Żydów, to pewnie byłby relatywizm?
A tak to wychodzi mi polityka, czyli umiejętność dokonywania wyborów.
Racjonalnych & umiejętnych.
Wierząc w swoje racje.


Drodzy Docencie&Igło,

to ani tak, ani siak.

Pino naopuszczała, więc ja uzupełnię ku większej jasności:

“Po czym wysłano mnie do finishing school gdzie znowu uczono mnie, co wypada i nie wypada robić. Pojmowałam to zresztą w sposób naturalny, tak jakby tkwiło to we mnie od urodzenia i musiało jedynie się uzewnętrznić (...), a one, guwernantki i nauczycielki, nigdy nie mówiły “należy”, bo gdyby powiedziały “należy”, mogłoby paść pytanie “dlaczego?” i “dlaczego?”, i “dlaczego?”, a one miały w posiadaniu Mądrość, dzięki której wiedziały, że nie ma odpowiedzi na taką procesję dlaczego? dlaczego? dlaczego, uczciwiej jest po prostu mówić “tak się robi”, “tak się nie robi”.

Dame Wiktoria jest moim autorytetem moralnym, tak dla podsumowania.


w zasadzie to każdy ma swoje własne

granice…


Pan może z Krakowa, Panie Czczajniku?

Bo jakby znajome nuty slyszę. A oczy wyobraźni dokladają do tego jeszcze taki rogowy nożyk do obierania owoców. Eh…

Dobrego samopoczucia życzę


Z Krakowa, Panie Lorenzo? Bo ja wiem?

Pradziadek mój, krakowski kupiec starozakonny, choć religijnie podejrzany i z ortodoksyjnego punktu widzenia nie starozakonny już, bo był synem Chinki przywiezionej gdzieś ze wschodu – uwiódł był moja chrześcijańską prababkę i miał z nią dwoje nieślubnych dzieci, z czego jestem ja, Pino, a wcześniej był podobno niezły skandal. Ale drugi mój pradziadek umarł w Kijowie z głodu w 1918, bo krasnoarmiejcy, kwaterujący w siedzibie jego firmy wprawdzie dawali mu jeść, ale wszystko, co mu dawali, było z cebulą. A on do cebuli miał wstręt.
Wiec nie wiem.

A nożyk? jako urodzony na dróg skrzyżowaniu, jestem strasznym abnegatem i pomarańcze obieram pazurami.

A za samopoczucie dziękuję, zwłaszcza ze dziś takie sobie. I wzajemnie.


Panie Czajniku

Pan tu nie zakładaj getta.
Co?

Bo my tu wielka, polska rodzina a pańska córka to nawet się awanturuje za czarnym jak nieprzymierzając Baśka za Azją Tuchajbejowiczem.


Trochę znowu deMello mi się kojarzy (tak mam już)

że dla wojny dla idei to najbardziej brutalne są i najgorsze.

Dla mnie poświęcanie realnych wartości/dóbr/ludzi ( a nie siebie) dla abstrakcyjnych idei to zło.
Zło pozostanie złem, nawet gdy nazwiemy je walką o polskość/Boga/religię/moralność/białą rasę/heteroseksulany wspaniały świat itd.

Pewnie nie na temat ten komentarz, ale tak też mam.

pzdr


Wtrącę i ja

swoje trzy grosze,choć nie proszony.

Trafne wybory to swoista madrość człowieka.
Granice wyznacza codzienne życie,jego nurt.
To,co wczoraj było granicą,dziś jest historią,przemineło.

Pozdrawiam


Tak gwoli ostatecznego wyjaśnienia,

które oczywiscie nie jest ostateczne: ponieważ większości z nas przydarzyło się nieszczęście (a może szczęście?) konwencjonalnego wykształcenia, to pozostaje, jako jedyny (?) sensowny sposób bycia – przemytnictwo przez zaminowaną granicę.

“Za burtę poszły sieci, bo tak krzyczał kobiet tłum,
Jankesi mają ginu dość, postawmy więc na rum”

- jak śpiewa sie w piosence o szkunerze I’m alone

Granice są, Panie Zenku, ale trzeba umieć je dostrzec, tak, jak Weronika umiała dostrzec prawdziwą Ziemię. Themersona gorąco polecam, najlepiej na przegryzkę Generał Piesc(a w nim oczywiście Bayamus), a potem Euklides.

Pozdrowienia dla wszystkich, ponad granicami. Ze szczególnym uwzględnieniem Krakowa, ze stepowej stolicy Priwislinskowo Kraja.


Dzień dobry,

widzę, że Czajnik pełnił honory, to i dobrze, bo mi się ostatnio nie chce przy kompie siedzieć. Ot, wrzuciłam i poszłam.

Odnoszę wrażenie, że powstał jakiś kłopot z interpretacją. Pewnie dlatego, że chciałam przekazać Myśl, która dla mnie jest i banalna, i ważna, więc poleciałam skrótem i ścięłam zakręty (laboga, nie bijcie).

Ale znowu pokrzepia mnie komentarz grzesia, który jest jak najbardziej na temat i właściwie sam w sobie stanowi eksplikację, oraz przypis z de Mello, rzecz jasna ;)

Chyba tyle. Pozdrawiam wszystkich, niech się święci, idę z psami na spacer do lasu.


Pino

Mam wrażenie, że ta granica nie do końca jest zaminowana. Wiara w Idee nie stoi w sprzeczności z naturalną i niepodlegającą tłumaczeniu wiedzy, że tak trzeba, a tak nie wolno.
Słusznie zauważył Igła – życie to weryfikuje gdy przychodzi dzień próby. Pisałem to już u Pana Yayco kiedyś – powtórzę więc tylko. Dla mnie ludzmi, którzy wierzyli w idee i jednocześnie stanowili fundament naturalnego wyczucia wartości dobra, to Ci którzy w czasie okupacji niemieckiej ratowali żydów. Uznawali, że ludzkie życie (tego chronionego) jest najważniejsze i należy je chronić choćby z narażeniem własnego. I nie mówimy o narazeniu hipotetycznym lub mało relanym czy nisko prawdopodobnym. Naturalne odczucie, ze życie jest dobrem najwyższym (to dotyczy także nas) było skonfrontowane z odczuciem, że postawienie na szali życia swojego (i czesto całej rodziny, aby było trudniej) jest wartą do zapłacenia ceną, aby Idea nadrzędności życia nie gościła tylko na ustach, ale i w duszy.

Z innej beczki – bez pytania “dlaczego, dlaczego, dlaczego” nadal żylibyśmy w świecie, gdzie fakt utrzymania ognia stanowi o przeżyciu ;)


Griszequ,

mam wrażenie, że ci co Żydów zabijali, równie silnie w idee wierzyli, tylko inne: rasy aryjskiej, nadludzi i podluzi, Tysiącletniej Rzeszy, rasy panów, jeszcze kilka idei by im mógł wytknąć.

Więc ja za babcią Wiktorią i za deMello:) jakos wobec idei a szczególnie ideologii jestem ostrożny, bo mam wrażenie, że bardzo często idee nie mają służyć człowiekowi, tylko cżłowiek ideom.

A to już się czasem może robić niebezpieczne.

Zresztą pisze o tym zawsze więc się już nie będę rozpisywał, ale mam wrażenie, że ludzie są skłonni na rzecz często abstrakcyjnych idei/moralności/zasad poświęcić kogoś innego (bo raczej nigdy swoje) szczęscie/dobro czy nawet życie.

I urządzić mu świat w imię idei, nie pytając czy ktoś sobie tych idei życzy.
Uszczęsliwianie na siłę i nie ważne czy konzerwatyzmem czy komunizmem czy czymś tam.
Czy funamentalizmem spod znaku mułłów czy RM.

Skala jest inna, mechanizm i zamiary te same.

pzdr


Griszeq'u,

ale życie ludzkie to nie jest idea! To jest konkret, którym tysiące idei pragnie się pożywić. Chyba nie sądzisz, że mam cokolwiek przeciwko poświęcaniu się/narażaniu w tak sensownej sprawie. Ale droga Piff miała zupełnie inną Sprawę, zapewne związaną ze szczęściem powszechnym, w dodatku ten biedny pudel…

“Dla idei ponieść śmierć – któż zna ideę większą?
Ja wszak wciąż żyję, bo na próżno szukam ich.
Gdy nawet znajdę coś, to inni się tak śpieszą,
Że na śmiertelny skok nie starcza mi już sił.
Czasami myślę, że być może to i racja,
Tak ogniem wiary płonąć, by podpalić stos.
A jednak zanim spłonę, muszę dodać coś:

Ponieśmy za idee śmierć, ale nie zaraz.
Śmierć – tak, ale nie zaraz. (...)

Mesjasze ofiar złych, apostołowie śmierci,
Możecie pierwsi iść – błogosławimy wam
Lecz nam nie każcie tej ofiary z wami dzielić,
Niech najpierw każdy z was spróbuje tego sam.
Nareszcie ten rozpędzić można dance macabre,
Kostucha wreszcie chce wyznaczać sama los
I byle komu swych nie daje ostrzyć kos

Ponieśmy za idee śmierć, ale nie zaraz,
Śmierć tak – ale nie zaraz.
Ale nie zaraz.”

O ogniu masz w cytacie ;)

Pozdrawiam i dziękuję za wizytę


A ja jeszcze tak,

jak słysze o ideach, to mu się stary, dobry Tuwim przypomina:

“Gdy zaczną na tysięczną modłę
Ojczyznę szarpać deklinacją
I łudzić kolorowym godłem,
I judzić “historyczną racją”,
O piędzi, chwale i rubieży,
O ojcach, dziadach i sztandarach,
O bohaterach i ofiarach;
Gdy wyjdzie biskup, pastor, rabin
Pobłogosławić twój karabin,
Bo mu sam Pan Bóg szepnął z nieba,
Że za ojczyznę – bić się trzeba;
Kiedy rozścierwi się, rozchami
Wrzask liter pierwszych stron dzienników,
A stado dzikich bab – kwiatami
Obrzucać zacznie “żołnierzyków”. –

- O, przyjacielu nieuczony,
Mój bliźni z tej czy innej ziemi!
Wiedz, że na trwogę biją w dzwony
Króle z panami brzuchatemi;
Wiedz, że to bujda, granda zwykła,
Gdy ci wołają: “Broń na ramię!”,
Że im gdzieś nafta z ziemi sikła
I obrodziła dolarami; “

Sorry, bo to trochę nie na temat i nie do griszeqa, ale o swój imidź pacyfisty trza mi dbać od czasu do czasu:)

A tak jeszcze sobie myślę o przykładzie Griszeqa i się zastanawiam, czy ci co np. ratowali Zydów, zapytani, powiedzieliby, że przyświecała im idea że życie ludzkie jest święte i wartościowe i dlatego to robili.
Bo ja sobie myślę, że by powiedzieli, no, a co miałem robic, tak trzeba było, nie dało się inaczej, tak musiałem, na moim miejscu każdy by tak zrobił (choć wiemy, że nie każdy)

Tak sobie myślę, że dobro nie potrzebuje oparcia w ideach, nie potrzebuje wytłumaczenie, po prostu jest.
To jak się czyni coś złego, to się tłumaczymy ideą (religią?)/wyższą koniecznością/mniejszym złem/trudną sytuacją materialną/słabością/ rozkazem/tym, że wszyscy tak robili.
I setkami innych rzeczy.

Ale może bredzę, nie wiem.


Grzesiu

Zasadniczo, to Idee nie są złe, złe jest działanie ludzi. Oczywiście nie mówię tu o chorej ideologii rasy panów i podludzi, bo to nie jest temat. Ale np. taką szlachetną idee równości można wprowadzać na przykład na szafotach lub rozkułaczając chłopów. Widłami.
Identyczne nikczemności mozna popełniać w imię różnych idei lub zupełnie bez idei. Albo w imię tej samej idei stosować diametralnie różne działania.
Zauważ, że jest tak: mogę nie zabrać tego co Twoje z wielu przyczyn. Raz: Mieć naturalny odruch, że “tak nie wolno”. Dwa: Bać się kary. Trzy: Nie zrobić tego z szacunku dla prawa, które tego zabrania. Cztery: głęboko wierzyć w Idee “własności”. Pewnie parę jeszcze przyczyn by można wymienić. Skutek jest jednak identyczny.
Trochę zbaczamy z tematu, bo zasadniczo to chciałem wskazać, że te dwa światy nie są tak do końca rozdzielone. Uważam, że człowiek skłonny do udania się za sztandarem “ostatecznego rozwiązania kwestii…” to człowiek który “naturalnie” uznaje, widząc katowanych za innosc, że “tak należy”.

Grzesiu – są idee,wartości i zasady abstrakcyjne. Są też takie, które stanowią esencję naszego życia. Bez których bylibyśmy jedynie zwierzętami. Banalne? Jasne. Tak samo jak banalne jest nawoływanie do umiaru. We wcielaniu Idei i w Idei wyżynaniu.

Pzdr.


Griszequ,

no aj wiem, że banalne, ale mam wrażenie, że ludzkość właśnie zbyt wierzy ideom,olewając zaś konkrety.

Dlatego ja nad idee stawiam konkret, a tu tym konkretem jest krzywdzenie lub niekrzywdzenie kogoś.
I jak krzywdzi się w imię idei, boli tak samo jak gdy krzywdzi ktoś ot tak, albo bo jest zły lub dla kasy.

I dlatego ideom nie ufam, sam piszesz o równości, no właśnie, to przykład, że każdą ideę można wypaczyć i dalej ją wprowadzać w przeświadczeniu, że się dobro czyni i że to dla dobra świata/ludzkości/kraju.
Tylko się nie zauważa, że pojedynczy ludzie dla tegoż dobra cierpią.
Znaczy poświęca się ich w imię idei.

Mi się wydaje po prostu, że oczywiście należy też w coś wierzyć i ufać itd, ale mieć w sobie tę granicę.
Stuprocentowe zasady i wielkie idee są piękne w teorii, bo w praktyce można nie widzieć za tymi zasadmi i idemi cżłowieka i żyć w świadomości i pysze swojej wyższości/moralności /ideowości itd

Sorry, że nie na temat do końca i chaotycznie, ale w sumie inaczej pisac nie umiem, zresztą wiadomo:)


Pino

Zycie ludzkie to jest Idea. Jak najbardziej. W świecie idei naszej cywilizacji, jest to wartość najwyższa. Zauważ, że w takich Chinach, kara śmierci za łapówkarstwo jest nie tylko dopuszczalna, ale i aprobowana (nie mówiąc o masowym stosowaniu). Dla nas – takie wartościowanie życia ludzkiego jest ideologicznie niedopuszczalne. Zwróć uwagę – nie jest to czysty naturalizm chronienia życia, bowiem byłby on wówczas niezależny od kultury. Tymczasem okazuje się, że jest inaczej. Nie mogę sie powołać na “naturalny” odruch – natomiast mogę wskazać Ideę w ktorą wierzę i na tym polu wieść spór.

Mam wrażenie, że zarówno Ty jak i Grześ piszecie o czyms trochę innym – o tych, którzy gęby wycierając ideami, na stos wysyłają innych. Sami w razie czego czekajać na zmiane wiatru z nowym sztandarem za pazuchą.

W sumie, to ja się podpisuje pod tym, co napisał Grześ. Za o.Bocheńskim. Ocena, że dany uczynek jest dobry lub zły, nie wymaga znajomości żadnych Idei. Coś jest dobre dlatego, że jest dobre. Tak jak jest żółte, a nie czerwone, dlatego ze jest zółte.

Pozdrawiam.


A ja, ponieważ,

ostatnio nad swoją kobiecością pracuję, to dorzucę do panów dyskusji takie pojęcia, jak: intuicja, sumienie, zmysł moralny. Mam wrażenie, że sprawdzają się nie gorzej od ścisłych wytycznych.

Niektórzy zaś (to nie do was, tylko w przestrzeń) zdają się mylić kręgosłup z egzoszkieletem.


Griszeq'u,

masz, prawda, słuszną rację, wskazując na różnice cywilizacyjne. Tu się nie spieram dalej, bo przykład z Chinami trafny.

Ale, na gruncie naszej cywilizacji pozostając, twierdzę, że skoro to jest idea, to inna od pozostałych. Bo jest także konkretem namacalnym. I wszystkie te inne są tylko od życia pochodnymi.

No wiesz, jak Berkeley zaczął dowodzić, że materia nie istnieje, to Samuel Johnson przykopał w kamień, krzycząc 1) z bólu 2) że właśnie sfalsyfikował był teorię ;)

pozdrawiam (chyba z nikim tak dobrze się tu nie dyskutuje)


Pino

Intuicja, sumienie, zmysł moralny… To w sumie nie tylko kobiece, tylko ogólnoludzkie. Niestety, sporo ludzi ma sumienie czyste, bowiem nieużywane. A zmysł moralny Kalego. Dlatego ważne jest, by te zasady które Ty czujesz wewnętrznie, przedstawić jako obowiązujący katalog i uściślić jego stosowanie.

Wewnątrz naszej cywilizacji toczy się ciagle dyskusja o wartościach nadrzędnych i oraz wyjątkach w ich pozycjonowaniu. Proste i banalne przykłady (zreszta, nie ja je wymyśliłem, tylko gdzieś kiedyś o nich czytałem) – czy mając jedyną szansę uwolnienia 1000 więźniów powinieniem zawahać się przed zabiciem strażnika (jeśli jest to jedyna droga uwolnienia)? A przecież życie pozycjonujemy wyżej niż wolność... A strzelanie do człowieka, który na w ręku detonator wysadzający wartą miliardy zaporę (żadnych ofiar nie przewidujemy)? życie kontra własność...

Podobało mi się zawsze podejście o.Bocheńskiego – który uznawał, że z ludzmi snującymi teorie o tym jak to “możliwe, że śnimy się komuś i tak w ogóle to nie ma niczego”, nie warto zaczynać w ogóle dyskusji.

Jeszcze jedno – ja jestem amatorem. Nie spodziewaj się Pino jakiegoś uporządkowania w naszej dyskusji. ;-)


Griszeq'u,

zawahać się powinieneś, trzeba ustalić, czy mowa o więźniach politycznych, czy kryminalnych, ale w pewnych okolicznościach tak, jest to dopuszczalne. Aż taka pacyfistyczna nie jestem :P

A do tego z detonatorem strzelać od razu. Nabojem usypiającym.

Uporządkowanie mi do szczęścia niepotrzebne, ale Konfederaci en masse mają tę zabawną skłonność, żeby dyskutować w pewnym oderwaniu od czegokolwiek ;-) A na mnie bliskość pozytywistycznego Widnia ostatnio działa i chętnie się trochę powgryzam w wistość rzeczy.


Pino

Więźniów niesprawiedliwie przetrzymywanych. Oczywiście zapomniałem o tej oczywistości wspomnieć.

Nie mam nabojów usypiających. A trafić moge tylko w głowę. Nie mam czasu na negocjacje. Mam mozliwość strzelić mu w łeb, albo pozwolić na wysadzenie tamy.

Konfederaci en masse dyskutują o wszystkim, a juz najgoręcej o tym, o czym wiedzą coś mgliście. I tej zasady bedę bronił piersią własną, bowiem jest mi ona bliska. Oderwanie od wszystkiego, a juz od wiedzy w szczególności, często czyni dyskusję w ogóle możliwą... nie wszystkim to się podoba, no ale nikt nikogo do niczego nie zmusza… ;-)

Wgryzaj się, wgryzaj. Najwyżej skończysz jak Uzbeczki – z piknym garniturem złotych zębów. Można tym olśnić. Zwłaszcza w silnym słońcu.


Hi hi,

ja z autorów dzieł filozoficznych najlepiej znam się z Pratchettem.

Jest u niego taka postać, Moist von Lipwig, genialny zawodowy oszust. Zawsze działa w rękawiczkach, nikogo nie krzywdzi, jedynie fałszuje i kradnie. Aż tu przychodzi do niego golem i mówi: OBLICZYŁEM, ŻE ZABIŁ PAN W SKUTEK SWOJEJ DZIAŁALNOŚCI 2,03 OSOBY. Rozumiesz, nie zabił osobiście, ale zrujnował ileś instytucji, naruszył gospodarki lokalne i tak dalej. Takie rzeczy też mają przełożenie na życie ludzkie.

Wspominam o tym, żeby wyjaśnić, że musiałabym się najpierw dowiedzieć, co to za tama i czy na pewno nie zginie w wyniku jej wysadzenia jakaś ułamkowa ilość osób. Bo miliardy chrzanić, oczywiście, ale tama może mieć jakąś wartość dodatkową.

A swoją drogą, co to za palant i co mu wadzi zapora?

A może jest odwrotnie, może ona rujnuje jakichś wieśniaków, albo grozi katastrofą ekologiczną? To znowu by zmieniało postać rzeczy.

pozdrawiam, ząbki szczerząc


Pino

oooo… widze zaczynają się jazdy. ale że lubię, to dajemy. ;-)

Pino szczerbata (czy szczerząca, nieważne) – powiedzmy, że jem sobie rybke w knajpie, która nie jest podstawa mojego wyżywienia (rybka, nie knajpa oczywiście), ale mi smakuje. Jednocześnie stanowi podstawę wyżywienia ludu Hula Hula. Rybek malo, albo ja, albo oni. Każdy mój kęs, to śmierć biednego dzieciątka Hula… Mam ich juz na sumieniu tak gdzies z 3,65. A po dzisiejszym obiedzie dociągnę gdzieś do 3,87.

Albo poważniejsza sprawa – te paskudne Araby sprzedają nam ropę po 65$. A jak wiadomo, z ropy robi się lekarstwa. Przez to są bardzo drogie. Gdyby sprzedawali nam po 10$, to leki byłyby tańsze… Ilu ludzi umarło przez te drogie leki… Każdy Arab ma na sumieniu 1,65 Europejczyka. Czas ich zbomabardować. Musze ta koncepcję opchnąć Departamentowi Stanu. Od czasu uzasadnienia wojny Irackiej usilnie poszukują dobrych powodów… Ten jest swietny…

Dystrybucja dóbr – gdybym zamiast gromadzić, dzielił się z innymi, znacząco poprawiłbym warunki bytowe biednych… Byliby zdrowsi i mogliby dłużej żyć... Ja osobiście mam na sumieniu pewnie tak po 37 dni u 1689 osób… Cholera, muszę sie zacząć oglądać za siebie, czy ta cała z gołymi cyckami co lud na barykady prowadzi ze sztandarem, aby za plecami mi się nie skrada…

Pozdrawiam, budując antybarykadę...


Rotfl,

zaiste, konsumpcja ryby idealną jest wręcz analogią do zuchwałych kradzieży, albo skradania się w kierunku wielkiej tamy z detonatorem w ręku :)))

Jakby co, to ja jestem ten gawrosz trochę z tyłu. W czapeczce i z pistoletami :)

Ale na razie, to sobie makrelę dokończę. Dyskusja Delilah z Referentem mnie zainspirowała.

Na barykady, Griszeq’u drogi, zawsze zaś zdążymy. Polecam Mrożka. A kiedyś przytoczę może anegdotkę o pewnym bułgarskim męczenniku w Stambule…

pozdrowienia neutralne moralnie

P.S. Bez takich supozycji, phi! Zęby to ja mam wszystkie naturalne, tylko ósemki się czemuś nie chcą wyrżnąć...


Pino

Z punktu widzenia Hulanczyków – analogia doskonała.

Ty uważowaj z temi pistoletami, bo to toto zawodne dziadostwo. Coby sie “szczałem” w stopę nie skończyło.

Te ósemki to zwą mądrości zebami. Acz ich brak jeszcze o niczym nie świadczy. niemniej jak mi juz argumentów braknie, to zawsze można pojechać... “co Ty Pino wiesz, skoro nawet wszyskich zebów jezszcze nie masz”. Czy jakoś tak.

Ja się nie wybieram na barykady. Żadne. Chyba tylko po to ewentualnie, aby je rozbierać. Te barykady oczywista, choć rewolucjonistki też mogę. Bo ja uczyny jestem, tak mnie mama odchowała. Czy jak. No.

Smacznej makreli. Z cebulą i masłem jest znakomita…


Hyhy,

do pracy zmykaj :) Jutro pogadamy, bo wieczorem to ja jadę pić i się łajdaczyć.

Z bronią palną zawsze obchodzę się ostrożnie :)

I nic nie wiem, to jest oczywiste. Wiedza utrudnia, lub wręcz uniemożliwia dyskusje, to już ustaliliśmy.

pozdrówka reakcyjne (bez masła)


Subskrybuj zawartość