DISKLAJMER DLA IDIOTÓW

Na samym wstępie chciałam serdecznie pozdrowić dorcię blee, której wpis szczególnie dał mi do myślenia w kwestii, czy może jednak przypadkiem nie warto… Przy okazji, dorcia z uporem maniaka twierdzi, że ja jestem mądra i warto mnie czytać. Hi hi. Jeśli wszyscy ci mówią, że jesteś pijany, to się połóż – wiadomo, ale co zrobić w sytuacji, kiedy jedni twierdzą, żeś pijany, drudzy zaś upierają się przy twej nieskazitelnej trzeźwości? Gdy 50% Polaków nie zdaje sobie sprawy z tego, że są połową społeczeństwa?

Ostatnio zauważyłam, że piszę zbyt skrótowo, co powoduje liczne nieporozumienia. Faktycznie, z takiego np. zdania “Absolwent podstawówki dorwał się do książki pana Łojka i przeżył orgazm intelektualny” nie da się wyczytać, że uważam Jareckiego za bardzo inteligentnego i utalentowanego literacko gościa. Poczytywanie sobie tego za obrazę (choć nie wiem, czy on sam poczytał, natomiast zebrał się skwapliwy chór grecki, szydzący z mojego ojca, nieukończonej pracy licencjackiej i zabijający argumentem z fizykoterapii) byłoby jednak dziecinne i, excusez le mot, gówniarskie. Choć jeszcze bardziej gówniarskie jest wyciąganie tekstów z cudzego prywatnego bloga w takim celu, jak uprzejmy był to uczynić referent.

Nawiasem mówiąc, pracowicie sporządzam poprawki do regulaminu, niczym Dżugaszwili w 1952 do polskiej konstytucji. Obok punktu “wszystkiemu jest winien Docent Stopczyk” (copyright Magia) zanotowałam “obrażanie MAW-a i Pino jest słuszne i dobre, ponieważ są to gówniarze i nie mają pojęcia o tym, że mogliśmy wygrać powstanie listopadowe”. Zastanawiam się tylko nad hymnem naszego demoluda, może należałoby go zmienić na “Łubu-dubu”? Ale nie, “Nie mam żalu” Renaty Przemyk, eta charoszaja pieśń, nie nado izmieniat…

W każdym razie, jednym z najistotniejszych fragmentów mojego wczorajszego przesłania było zdanie “Dla was troska nad losem świata, dla nas wódka w majowym Lublinie.”

To jest prawdziwy klucz wschodni, jeden z tych, o których pisał kiedyś Sergiusz w swoim tekście o Marsjanach i Wenusjankach w okopach św. Graala.

Nie będę gorsza od niego i też absolutnie nie zdradzę, o co w nim chodzi. Myślcie. Myślenie ma przyszłość.

Rzucę jednak kilka tropów: kapitał społeczny, realne więzi, zmienianie świata od podstaw…

Średnia ocena
(głosy: 2)

komentarze

Gdybym się obraził

...oznaczałoby, że mam w tym zakresie jakieś kompleksy. Nie mam. Braki tego rodzaju powodują wiele niedogodności w życiu, ale bez przesady.
Kiedyś jak będę w dobrym humorze może opisze moje edukacyjne przygody, a jest o czym pisać. Jak na przykład zdawałem eksternistycznie 4 klasę LO. Najpierw z polaka, przy czym doszło do grubszej afery i bieganiny ze sprawdzaniem tożsamości z powodu głupiego pytania o współczesną literaturę obu Ameryk. No to ja systematycznie zacząłem od dołu i alfabetycznie, czyli od Argentyny – wiadomo od kogo i dalejże snuć wywody o “młodości kultury” a byłem świeżo po lekturze Dzienników Gombrowicza. Było zabawnie.

Wspólny blog I & J


Jak widać Jarecczak się..

nie obraził.
Natomiast ja – tak.

Być może komuś młodemu z dużego miasta, kto pochodzi z inteligenckiej rodziny, gdzie wykształcenie wyższe jest tak samo naturalne, jak picie bawarki do śniadania wydaje się, że brak wykształcenia to grzech.
Otóż nie.

Tak samo, jak może wydawać się, że przebywanie wśród kibolstwa Legii i podobnych im karków oznacza spoufalanie się z ludem oraz oddawanie/udawanie mu koleżeństwa.
Też nie.

Ja akurat pochodzę z rodziny w której tylko mój ojciec, spośród 7 rodzeństwa dostąpił społecznego awansu, ukończył 2 uniwersytety i ja takoż.
Natomiast ze swoim stryjem oraz jego synami, moimi braćmi, nadal rozmawiam gwarą, jem łyżką mięso z miski, myję się pod studnią i pomagam im wyrzucać gnój spod krów.
Kiedy u nich się goszczę.

Dlatego jeżeli panna Pino raczy zostawić Jarecczaka w spokoju, z wyżyn swojego krakowskiego licencjatu, to będę wdzięczny.
On i tak przeczytał więcej książek, ze zrozumieniem, niż panna zdoła ogarnąć przez najbliższą dekadę.

I tyle.


Pino

Mało kogo tak nie znoszę jak buców studenciaków i ich uczelnianych patronów. Wszelka krzykliwa elitarność budzi we mnie obrzydzenie, jest bowiem według mojego doświadczenia pozerstwem, którego podstawowym celem jest samodowartościowanie. Prawdziwa hierarchia ustanawia się poza licytowaniem na ukończone fakultety, drzewa genealogiczne i poza liczbą przeczytanych książek. Taki Czarek Michalski np. podaje listę ulubionych autorów tak długą, ze ja tylu książek w życiu nie przeczytałem i nie przeczytam. A mimo to tenże sam Czaruś jest bezdennie niemądry i płyciutki intelektualnie oraz politycznie. Są hierarchie salonowe i te rzeczywiste, ukryte. Pierwsze kształtują doczesność, są modami, koniunkturami, te drugie prowadzą ku temu, co wieczne.

pozdr.


Panowie Igła i Kisiel

wpisali się doskonale w tytuł mojej notki.

Pozdrawiam,
buc studenciak


Igła, cytuję: On i tak

Igła,
cytuję:
On i tak przeczytał więcej książek, ze zrozumieniem, niż panna zdoła ogarnąć przez najbliższą dekadę.
Koniec cyctaty – ale w zasadzie PINIA ma przed sobą wiele dekad i może w wieku JJa przeczyta więcej niż on?

Mhm…

“Złe sobie daje świadectwo, gdy kto wyszydza kalectwo.” BOY.
niech sa każdy z tego bierze co chce.


Nie mam pojęcia,

skąd Igła czerpie dane o moich lekturach.

Powiedzmy oględnie, że nie mam kompleksów. Podobnie jak Jarecki.

Zjawisko inteligenckiej (tak, podwójny magistrze Igiełko) pogardy dla inteligentów, przy jednoczesnym domaganiu się szacunku dla prostego człowieka jest zbyt żałosne, by długo się nad nim rozwodzić.

Świetnie byś się, Czarku, odnalazł w epoce towarzysza Wiesława. Pod rękę z Kisielem.

Biedny bażant. Mogła nie robić tej matury i zostać fryzjerką, miałaby godność i ogólne poważanie.


Hę...

Ostatnio mam pecha. Co wpadnę na TXT, to widzę jakieś “nieporozumienia”. Nie będę ich komentował. Powiem tylko, że dorcia ma rację – to jeden z ciekawszych blogów w sieci. I tyle.

Jednego dzieciaka, któremu nie spodobało się towarzystwo w piaskownicy, więc postanowił zburzyć swój piękny zamek z piasku i zabrać zabawki, już tutaj zauważyłem. Mam nadzieję, że jednak nie pójdziesz w jego ślady. Przepraszam, ale tu się lepiej czyta.

I mam też nadzieję, że powodem ewentualnego opuszczenia TXT i zaprzestania pisania tu bloga, naprawdę nie jest fakt, że komuś nie pozwalają... sikać do piaskownicy.

Pozdrawiam.


Dziękuję za jeden z ciekawszych,

kogo masz na myśli w drugim akapicie?

Słusznie masz nadzieję, choć zdaniem tutejszej Administracji właśnie o to chodzi. Ale wszyscy mamy prawo do własnych poglądów na temat cudzych motywacji.

Pozdrawiam również


Pnia,

Wez nie hamletyzuj i powiedz: kurde baląns wycofuje swoje postanowienia.
W końcu nie taka filozofia i wszyscy oetchną z ulgą, co przy kiepskich oddehach może być mordercze, ale da się przeżyć.


Lagriffe,

przykro mi (ze względu na niezaangażowanych, którzy by woleli coś ciekawego poczytać i pogadać głupoty w miłej atmosferze; też bym to zdecydowanie wolała), ale to jest wojna pozycyjna.

I niestety nic nie zapowiada zmian na Zachodzie.


Pani Pino

Z przyjemnością czytamy Pani teksty.


Nie jestem podwójnym

magistrem, tylko zwyczajnym.
A po drugie nie ruszaj moich kumpli.
Ta zasada obowiązuje nie tylko wśród prostych ludzi.


Mam to w dupie,

nie będziesz mnie obrażał.

Dotarło?

P.S. Historia mojej rodziny ma gówno wspólnego z bawarką.


Igła,

niedawno napisałes sensowny koment, że warto rozmawiac i gadać (chyba pod swoim tekstem), teraz pitolisz o kumplach.

To napisz wyraźnie, że to portal dla ciebie, Serga, Yassy, Referenta i Jareckiego (jak go ewentualnie nie wykopiecie albo sam nie odejdzie), może jeszczez dla Nicponia.

I wtedy będzie okej, reszta se sama pójdzie.

Po co było więc oszukiwać 2 lata ludzi?

Bo ja bym se teraz se zstąd z chęcia poszedł, ale szkoda mi tego, bo sa tu jeszcze Alga,m Gre, Pino, J.J., Dorcia cudowna, Lagriffe i kilka osób, z którymi lubię gadać i one lubią ze mną.

Ale jeżeli to ma byc portal kumpli twoich& Serga, a chujom precz:), to czekam na deklarację.


Aaa… Takiego jednego,

Aaa… Takiego jednego, który postanowił się niedawno wykasować i miał dziwną koncepcje blogowania. Faceta, co to większą wagę przywiązywał do miejsca/platformy, na której prowadzi blog oraz osób go tam otaczających, niż do samego bloga, który tworzy.


Witaj wyszkolony


Paprotniku,

strasznie tajemniczo brzmisz:)

Mogę się dowiedzieć coś więcej?

:)))

P.S. jak tam przygotowania nad tekstem o Chandlerze, bo ja jutro albo we wtorek wybieram sie pobuszować po bibliotekach i pożyczyć wszystko Chandlera co jest.


Moim zdaniem

chodzi mu o Maxa, ale pewności nie mam.


Panie Grzesiu

Akurat ja to nikogo stąd nie wygoniłem.
O czym wiesz najlepiej.

A zasady – nie ruszaj moich kumpli – przestrzegam.
I nie widzę w tym niczego złego.
I o tym też wiesz dobrze.

Tak więc już za bardzo nie wiem o co ta awantura?
Pewnie jakiś front nad nami zawisł?


A Maksiu to mnie jednak mimo wszystko rozczarował

ale w sumie jego wybór:)

Co najzabawniejsze, choc historia się powtarza, to wcale nie sądzę, że pocztowcy mieli rację, no i te różne szopki były niepotrzebne, z kasowaniem, odchodzeniem, wracaniem, przychodzeniem itedr itepe.

P.S. Dzięki za Osiecka po prawej


Panie Igło,

ja tam wiem, o co mi chodzi, i Sergiusz tez wiedzieć powinien.

Ale nie zamierzam o tym gadać ani nikogo przekonywać, bo i po co.

Bardziej mnie zastanawia, czemu nie ma listy zalogowanych i gdzie zniknął blog blogera nurniflowenola i dlaczego?

A bardziej globalnie, każdemu się czasem kończy cierpliwość i kredyt zaufania/lojalności itd.

No ale widać TXT nie potrzebuje mieć wielu blogerów/komentatorów itd, bo chce ich za wszelką cenę odstraszyć.

Not my problem:), ja mam za dużo problemów ze sobą w realu:), no.


Ależ proszę bardzo,

żeby było śmieszniej, planowałam ją wrzucić już wcześniej. Sergiusz się tylko nieświadomie wpisał w trend.

Igiełko, kiedy do kurwy nędzy zrozumiesz, że ja nie obraziłam Jacka?

Kiedy zrozumiesz, że paru Twoich kumpli w ostatnich dniach nieustannie obraża mnie?

Rozumiem, że mnie wolno, bo ja piszę licencjat.

Ja pierdolę.


P.S. A propos obrażania, igło,

to zatroszcz się o to co piszą Serg, Yassa i Referent

\Więcej chamstwa i personałek tam z ostatniego tygodnia czy dwu znajdziesz znajdziesz niż w całej karierze blogowej na TXT takiego “złego” Docenta.

No ale widać, niektórzy nie widzą.


No nieźle

Grunt to zacząć od jakiegoś słowa, które staje się kluczem, reszta przestaje mieć znaczenie.
W optymistycznej wersji tegoż samego, można powiedzieć, że każdy widzi tylko to, co zobaczyć chce.

Ja zobaczyłam, że to nie jest tekst o Jacku, ani nie jest to tekst o wykształceniu, ale niech Wam będzie.

Wydaje mi się trochę dziwna ta maniera niedoceniania wysiłku jaki wkłada jeden, albo drugi człowiek w swoją edukację. Kiedy czytam powyższe komentarze, wygląda mi na to, że to jakiś obciach jest studia skończyć.
Czy to aby nie przesada?

I co jest złego w tym, że osoba studiująca jakiś kierunek, albo osoba będąca po jakimś kierunku czuje się bardziej kompetentna od dowolnej innej, która wie mniej?
A nie wie?
Mówię to z pozycji pierwszej z wyższym wykształceniem w swojej rodzinie (już skoro się tak lustrujemy, to proszę bardzo).

Mogę toczyć wielogodzinne spory z Nicponiem w zakresie uzależnienia, ale nie zmienia to faktu, że ja dysponuję wiedzą, której Artur nie ma. Nie ma, bo ja jestem zagrzebana w temacie po uszy od prawie dziesięciu lat (wciąż mam braki), a Artur pisze co sądzi i jak mu się wydaje. Nie przeszkadza mi to rozmawiać, choć czasem się roześmieję i to wcale nie z żadną wyższością.
Zderzenie dwóch perpektyw bywa zabawne, to wszystko. Myślę, że dla niego też.

Jeden z moich najbliższych przyjaciół, facet mądry, inteligentny i mający głowę gdzie trzeba nie zdał matury, bo nauczycielka profilowego przedmiotu mu to obiecała. No to nie zdał, jak miał zdać?
Ale, że gość jest honorowy to pierdolnął system i dzisiaj ma coś na kształt średniego, albo i to nie, już sama nie wiem, bo system zmienia definicje (jak niektóre systemy mają w zwyczaju, pardą).
Motywem naszych całonocnych dyskusji na przestrzeni dziejów był jego wiekopomny tekst: Gosieńko, ty i ten Twój intelektualny bełkot .
A i tak się rozumieliśmy lepiej niż inni by nas zrozumieli.

Znam sporo wykształconych debili i sporo niewykształconych ludzi mądrych. Nie zamierzam jednak wstydliwie chować kilkunastu lat poświęconych na to, żeby się czegoś dowiedzieć.
To był mój czas, moje życie, moje wzloty i upadki. Doceniam to, tak po prostu.

Naprawdę jednak sądzę, że nie o tym jest tekst Pino…

Dla mnie to jest tekst o tym co jest ważne w blogosferze, co może być jej wartością zupełnie niespodziankową. O tym, co dla Autorki się liczy i po co tu jest. Może jest mi łatwiej to zrozumieć, bo ja jestem po to samo.
Uczciwie mówiąc nie wiedziałam o tym pisząc pierwszy tekst.

I ma rację Lagriffe, że to miejsce stało się bardzo ważne dla iluś tam osób, i że te osoby będą niezadowolone z wpychania ich do pudełka z napisem PUDELEK .
Że nie za bardzo chcą się zgodzić na pomysł przesunięcia ich na margines. Dlatego pewnie odchodzą i będą odchodzić, bo nie chodzi o żaden regulamin. Czy ktokolwiek to wreszcie zrozumie? W tym właściciele?

Przeczytajcie tropy zamieszczone w notce, tam naprawdę jest klucz.

Pino ma cięty jęzor, ale kilka innych osób też go tu ma.
Prawda Igło ulubiony?

Te komentarze powyższe wyglądają jakby ktoś kogoś ukuł w zadek hasłem Jarecki . Przy czym sam Jacek zrozumiał...

Blogosferyczna paranoja.


Nic nie rozumiesz, Grzesiu,

Serg i Referent to są kumple.

Yassy nie liczę, bo to akurat mój kumpel… Aaa! :D Nie, ale serio, na niego nie umiem się gniewać. On ma wdzięk i jakieś wyczucie, czego dowodem jego post pod moim Długim pożegnaniem. Poza tym, zaoferował się zostać Docentem, Szczęsnym i panią Renatą w jednym, dbając o poziom rozrywkowy tego nieszczęsnego portalu.


Grzesiu

Twoje czekam na deklarację jest esencją tego, o co chodzi.

Dziękuję, a tyle się napisałam. :))


@grześ@pino

1. To dla ułatwienia powiem, że to gość, który na odchodne postanowił jeszcze mięsem rzucić pod adresem blogerów, a przy okazji komentatorów i czytelników. I czasami potrafił niezłe, merytoryczne teksty pisać.

A zresztą... Jego blog i jego sprawa. No i jego czytelników. Dane personalne najmniejsze mają znaczenie. O podejście raczej mi chodzi… No.

2. Chandler. Dobrze. Ale by napisać txt o Chandlerze, albo czyjejś przygodzie z jego tekstami, to chyba wszystkiego czytać nie trzeba:)

Pozdrawiam i znikam, na dzień dzisiejszy.


Ano właśnie

Gretchen

Mogę toczyć wielogodzinne spory z Nicponiem w zakresie uzależnienia, ale nie zmienia to faktu, że ja dysponuję wiedzą, której Artur nie ma. Nie ma, bo ja jestem zagrzebana w temacie po uszy od prawie dziesięciu lat (wciąż mam braki), a Artur pisze co sądzi i jak mu się wydaje. Nie przeszkadza mi to rozmawiać, choć czasem się roześmieję i to wcale nie z żadną wyższością.

Tysiące przewalonych książek, olimpiady z historii w liceum, douczanie całej klasy, przyjaciółka naumiana przeze mnie do matury, setki dyskusji, wykłady, ćwiczenia, prace pisemne, własna matura zdana na 97%, referaty, konferencje i przede wszystkim – zajebisty entuzjazm do tego wszystkiego, bo to jest dla mnie tym, czym dla Ciebie ratowanie świata.

Później wchodzę do Sieci Wszechświatowej i się dowiaduję, że brakuje mi wiedzy ogólnej. Albo że się wymądrzam. Whatever.

:)


NO ja dobrze rozumiem,

czekam więc na deklarację, że to portal dla kumpli:)

Ech, ci halberowcy:))))))), Referent rok temu miał jednak rację, tylko w swej skromności pominął siebie i spółkę.

Co do Yassy?

Lubię go od zawsze, co nie zmienia faktu, że uważam, że na TXT nieraz zajmował się wyłącznie trollerka i zrażaniem każdego co ma inne zdanie niz on do tego miejsca.

Zresztą nie tylko on.

W ogóle ostatnio doszedłem do różnych wniosków, z których wynika mi, że TXT w większości prezentuje się (samo z siebie) jako portal ludzi pełnych pretensji i niechęci do świata.

jedni mają pretensje do klimatu, że się ociepla, drudzy do mediów, że manipulują, trzeci do naukowców, że kłamią o ociepleniu, czwarci do prawników, dziennikarzy, wspólblogerów, pocztowców, yayco, mężczyzn, itede, itepe.

jak się na to spojrzy z boku, to sorry, ale wychodzi że w większości tu piszą zakompleksieni frustraci i malkontenci totalni.

Brak afirmacji, brak radości, brak poweru itede

I ja to kurwa mówić muszę, czołowy smęciarz i malkontent, który chciałby by czasem ktoś tu napisał tekst, gdzie nie pisze z zaciśniętymi zębami i pięściami:)

A niestety od pewnego czasu w większości wypadków mam takie wrażenie.

Po tej chwili prawdy możecie mnie wszyscy zlinczować albo poczytać Dorcię, bo ta jedna wniosła tu jakis pozytywny element ostatnio.
\Inni łącznie ze mną niewiele:)


Gre & pozostali

Jak bym was nie lubił to bym się na was nie wkurwiał.

Co do regulaminów, to jako uzależniony od zawsze od Sex Pistols mam je w dupie.

Tyle, ze nie każdy potrafi potrafi mając je w dupie omijać je dookoła.

W każdym razie nie mam zamiaru więcej się kłócić.


Jak mawiał dawniej

Jeden mój znajomy profesor fizyki (rany! belwederski! to dopiero…): whatever proton .

Hasło nie ruszaj moich kumpli też mówi samo za siebie.

Na moje oko omnipotentne to wszystkich pogięło .


Paprotnik,

a pan Zbigniew Szanowny Szczęsny:)

No fakt, pożegnał się lekko bez klasy,w dodatku powołując się na mnie:)

Co do Chandlera, wszystko trza mi przeczytać jego, no:)
Bo od dawna nie sięgałem.


Klękłam

tecumseh

jedni mają pretensje do klimatu, że się ociepla, drudzy do mediów, że manipulują, trzeci do naukowców, że kłamią o ociepleniu, czwarci do prawników, dziennikarzy, wspólblogerów, pocztowców, yayco, mężczyzn, itede, itepe.

To jeden z najzajebistszych tekstów, jakie ostatnio przeczytałam :D

Szczególnie wymienienie mężczyzn i yayca w osobnych kategoriach…


Pino,

proszę nie nadinterpretowywać i (nad)sensów nie dopisywać.

Choć właściwie każde czyta trochę inny tekst niż autor napisał, jak wiadomo od dawna

Pozdro i znikam, bo nie wiem, cyz pamiętasz, ale mnie tu nie ma, jeszcze tylko Dorcię przeczytam i się wyoutowuję na jakiś tydzień albo dłużej.


Kurde, ale 16 osób na liczniku:)

jak bym był złośliwy, to bym napisał, że całe TXT, PR i Maddogowo cię czyta:)


Teraz 13,

a było chyba 17 albo 18 nawet albo omamy już mam.


Igła

A jaki Ty masz powód, żeby się na mnie wkurwiać, że zapytam?

Nie możesz mieć w dupie regulaminu miejsca, którego właścicielem jesteś. Chcesz czy nie firmujesz i regulamin, i resztę spraw formalnych.

Przenigdy chyba nie zbliżyłam się do naruszenia regulaminu. Chyba, że moje plucie na ludków z PR uznać, za trolowanie. Można tak uznać, prawda.

Ja się nie kłócę, ja chcę jasnej deklaracji.


Pinolku, dziękuję za pierwsze słowa Twojego listu :)

Jesteś mądra, ale pisałam też, że i pyskata ;)

Wiesz, żyję teraz trochę nie w tym świecie…
Real jest odległy, ale to element mojej terapii, którą ukończyć muszę.

Spróbuję jednak na moment zebrać myśli:

  • W kwestii Docenta, którego jednak znałam mało, mam swoje zdanie i chyba niezbyt by Ci się spodobało…
  • Ale wyraziłam też chęć przywrócenia Jegomościa.

*To piękne, że bronisz przyjaciela, bo bronisz też swoich racji, czegoś, w co wierzysz: twardo, bez zginania – ja życzyłabym sobie TAKIEJ przyjaciółki, ale wierz mi – na tym Świecie zawodzą najbardziej ludzie (z szacunkiem do Docenta – nie o nim myślę pisząc to)
*Jesteś mądra – powtarzam (ja w Twoim wieku – eeech!) – dlatego wykorzystaj tę mądrość mądrze, bez emocji, na sucho.

  • TXT wraz z Twoim odejściem traci znakomitą blogerkę.

I na koniec powtórzę: nie zawsze da się zwinąć zabawki, ale czasem trzeba najzwyczajniej w świecie odpuścić, co absolutnie nie znaczy: przegrać.

Pewnie nie jesteś zadowolona z tego wpisu, ale przedstawiam na szczęście tylko moje zdanie, i mnie bańki, jakby co.

A teraz odpływam do świata przeszłości.
Wrócę, jak uporam się z demonami.

Ufam, że zastanę Cię tu mądrą i pyskatą.


Dorciu,

ależ ja się z Tobą absolutnie zgadzam.

Nikt nie ma obowiązku lubić Docenta. Nie idź tą drogą, co Magia, Nicpoń i referent, którzy z uporem mi wpierali, że ja to wszystko z miłości do niego. :)

Tu chodzi o wywalczenie – łokciami, bo inaczej się jak widać nie da – kawałka przestrzeni dla tych, którzy pierdolą politykę barmanów i właścicieli knajp.

Jeśli się uda, to TXT nikogo już nie straci.

Jeśli się nie uda, stracą oni, a nie my, tak się zabawnie składa.

Pozdrawiam z emocjami jak najbardziej pozytywnymi, kierowanymi w Twoją stronę.


Igło

igla

Co do regulaminów, to jako uzależniony od zawsze od Sex Pistols mam je w dupie.

Tyle, ze nie każdy potrafi potrafi mając je w dupie omijać je dookoła.

W każdym razie nie mam zamiaru więcej się kłócić.

Pino 27 stycznia

Nasz piękny i dobry Regulamin ignorowałam do tej pory, ponieważ w niczym mnie nie ograniczał. Ale ja, osobiście uczciwa jak szlag, równoważę to kompletnym brakiem legalizmu. Jeżdżę na jana, skaczę przez płoty, palę szlugi, gdzie nie wolno, urodziłam się w latach osiemdziesiątych w naszej pięknej Polsce… Na niczym mi nie zależy, więc z przyjemnością zademonstruję urbi et orbi mój kompletny brak instynktu samozachowawczego.

Całość tutaj: http://tekstowisko.com/pino/61085.html

Sergiusz nie raczył się odnieść jednym słówkiem.

Z demonstrowaniem zaczekałam równe dwa tygodnie.

To wszystko się układa w logiczną sekwencję.


Uwaga!

Sergiusz wycina moje niewinne komentarze!


Grzesiu

Ja czytam ;-)
Pewnie i bym coś sam napisał.
Ale wiesz jak to jest…


Pino nie chodzi o Docenta, mi nie chodzi o Docenta,

chodzi o zasady.

Np. przed chwila bez informacji zniknęły komenty Agawy z blogu Sergiusza, kultura wypadałaby chociaz o tym poinformować.

Całkiem przypadkiem też pewnie :) od kilku minut czy kilkunastu żaden z moich 262 tekstów nie trafił losowo do żadnej kategorii n SG:)

Oj, oj, zabawne to bardzo jest.

Idem poczytac Markapl i Dorcię, bo naprawdę szkoda czasu na użeranie się z niektórymi, zresztą nie będę ich nobilitował, pisząc o nich czy do nich:)


Jacku, napisz u mnie cuś:), najlepiej

w polecance kulturalnej, bo tu zła Pino nakrzyczy:)


17 osób

Jest to jedyny obecnie tak żywiołowy wątek.

A nie ma tutaj nic o polityce. Ojej…


Polecanka kulturalna

Przyczłapał wysłannik PR.
Długośmy nie musieli czekać.

O ile pamiętam Państwo sobie zbudowali własny portal, nieprawdaż? Zupełnie a propos i abażur? Albo odwrotnie i wręcz przeciwnie?
Tam wszystko jest dobrze i pięknie, oraz bez naleciałości ma się rozumieć.

To o czym tu pisać?


Bo to jest ciekawsze,

zrozum biedactwa, wysoka kultura wysoką kulturą, ale każdy chce trochę przemocy i seksu.


Gre, wetnę się o wszystkim, tu można o wszystkim:)

ja np. mam problem, gdzie się podziały moje teksty z SG:)

I o kim w takim razie mówi tekst Referenta “Grześ”, jak Grzesia nie ma:), bo masyzna se go wyrzuciła.

Proponuję więc i odnośników losowo nie polecać, jak zamilczeć, to konsekwentnie:)


Bażancie

Jak możesz!

No wiesz…


Grzesiu

Z pewnością się mylisz, a to wszystko to zbieg przypadkowych okoliczności.

Ja już nic nie polecam, ani nie zalecam. Codziennik raczej się wyniesie, bo po co ma psuć atmosferę.


No co?

Trailerek:

- Nie możemy teraz zajmować się knuciem – powiedział niepewnie Thomee. – Peggy Brown zarezerwowała drugą salę na popołudnie. Ma wygłosić nam pogadankę o seksie.
- O jakim seksie?! – załamała ręce Agnes Pinois. – Jesteśmy we Francji! Co ta angielska baba od herbatek o piątej wie niby na ten temat?
Drobny urzędnik reżimu Vichy zakrztusił się kęsem bułki z szynką. Agave zastrzygła uchem jak królik.

[zostańcie państwo z nami…]


Dla zabawy pewne porównanie:)

tu dział kultura ma 21 stron:

http://tekstowisko.com/txt/kultura_view_date.html?page=20

tu już tylko 18 (widoczne z SG:)

http://tekstowisko.com/txt/kultura_view.html?page=17

Zabawne to wszystko, czyż nie:)


Hm, codziennik pisz, czemu ma psuć atmosferę?

Czyżby teraz wszyscy się mieli na mnie obrażać jeszczo?

:)
Wystarczy że mnie administracja prześladuje, nie informując o tym:)


Pani Gretchen

Tak, tak – wysłannik to dobre słowo :-)
Mimo wszystko wydaje mi się, ze nadal tkwisz trochę w swoich wyobrażeniach o czymś a nie o tym, jak to rzeczywiście wygląda, czy tam wyglądało.

Ale to bez znaczenia…

Kult ma taki kawałek pt. “WYSŁANNIK”
Lepiej go sobie posłuchać ;-)
Polecam mimo wszystko:


Męczennicy systemu internetowego

groźnie potrząsają kubkami z herbatą :)


Jacusiu Ka,

pojebało cię już kompletnie?

Zaczep ją jeszcze raz, a wypierdalasz stąd w trybie ekspresowym.


Pani Pino

Nie zaczepiam, tylko odpowiadam grzecznie i wyczerpująco jak zwykle…

A jak masz sobie ochotę cokolwiek kasować to kasuj.
Nie ograniczaj się, bo po co?


Fajna grzeczność,

najwyraźniej nauczyłeś się jej od tego, któremu liżesz buty.

Z prawdziwym sensem tego słowa ma ona słaby związek.


no właśnie

w tym sęk…

Ciągle to samo i to samo…


To prawda,

ciągle tylko ping, ping. Nic innego nie umiesz.

A twoje posty, na dowolny temat, to kwintesencja wodolejstwa, złego stylu i bezbarwności. Jak wiadomo, styl to człowiek.

Tacy ludzie zwykle mają osobowość autorytarną, pójdą za każdym, kto jest odpowiednio wyrazisty i charyzmatyczny.

Niechby się inaczej zgięła historii sprężyna, a lizałbyś buty na ten przykład mnie.


Helmucie Karlu Bernhardzie!

Chyba zapomniałeś o swojej słynnej doktrynie:

Maszerować osobno, uderzać razem!

Razem jest TU, a nie na bloxie…

POzdrawiam z szorstką stanowczością

Twój Otto


no widzisz

Próbujesz mnie na różne sposoby obrażać, ale jakoś od początku ci nie za bardzo wychodzi.

Popracuj może nad tym bardziej.

Pomyśl, rozpracuj człowieka, uderz w mocną strunę, zgnój go.
Humorek się na pewno poprawi, ego dostanie parę potrzebnych punkcików i w ogóle będzie cacy ;-)


Informacja

Sergiusz wycial moje komentarze i poinformowal poczta wewnetrzna zeby omijac jego bog.
Na pytanie dlaczego? uzyskalam odpowiedz: ‘Nie widzę potrzeby wyjaśniania dlaczego.’


Nudzisz mnie, chłopcze,

tacy jak ty umieją tylko nudzić. Współczuję twojej żonie.

Przecież ty nie masz żadnych strun. Napierdalam w bezkształtną gąbeczkę.

Kto by chciał być tobą?

***

Wziąłem depeszę i skreśliłem z niej wszystkie ozdobniki. Tekst był teraz jasny, prosty, obraźliwy.
I Moltke ożył, wyprostował się, oko mu zabłysło, odmłodniał. Miał znowu swoją wojnę.
Działo się w Ems, tysiąc osiemset siedemdziesiątego roku.


Agawo,

no mówiłem, że zabawnie:)

No cóż, podejrzewam, że triumiwrat Serg, Referent&Yassa szybko zanudzą się sobą samymi jednak, ale ich sprawa:) w sumie.


Pani Agawo,

najwyraźniej nie jest Pani kumplem.

Trudno, trzeba omijać. Zresztą, czy na jego blogu dzieje się coś szczególnie fascynującego?


Pino

Omijam od dawna, ale tym razem rozbawil mnie niezwykle i nie moglam sie powstrzymac:(
Czyz to nie jest urocze:
‘ Bezczelni akwizytorzy fałszu szytego liną okrętową’


To właśnie my.

Witamy na pokładzie.


Zapóźniłam się, bo telefony

Wielce Szanowny Panie JackuKa,

Proszę mnie nie rozśmieszać o tej porze, bo to niezdrowo, dla mnie oczywiście.

Ani Pan wie w czym ja tkwię, ani nie Panu się o tym wypowiadać.

Stworzyliście sobie PR, czy nie? Obawiam się, że tak.

Z rachunków prostych wynika, że niekoniecznie miało to coś wspólnego z zadymą o regulamin. Zeszłoroczną, że dodam.

Zaistniały okoliczności (rok temu) w obliczu, których każdy przyzwoity człowiek zrewidowałby swoje szarpnięcia . No chyba, że się jest tak w siebie zespołowo zapatrzonym, że wszystko inne umyka, ale na to nic nie poradzę proszę Pana Wielce Szanownego.

Dzisiaj Pan sobie przywleka się i chciałby coś napisać, acz nie pisze. To dobry wybór, jak sądzę.

Trudno mi szanować ludzi, którzy są tak bezduszni.
Ale się staram.
Bardzo.

Pozdrawiam Pana nocą ciemną niedzielną, która niechybnie zwiastuje poniedziałek.


Grzesiu

W drugiej odsłonie, tej krótszej, nie ma żadnego Twojego tekstu.
Co też mogło się z nimi stać?

Z tego miejsca zatem zwracam się do Właściciela Sergiusza: wytnij i moje teksty, na cholerę one komuś?

Pozdrawiam obu Panów, niezwykle serdecznie.


Kto to widział wstawać o tej porze

gdy pociemniałe z niewyspania przecudne oczy moje gasną


@PINO

Otrzymuje Pani żółtą kartkę za powtarzające się pomimo ostrzeżenia, wulgarne ataki personalne pod adresem wielu osób. Dalsze lekceważenie upomnień spowoduje kolejne skutki regulaminowe.


Och!

Kolejno mr Smith i młody Anderson
Padli od strzałów w O’Malleya barze!
Święty Sebastian żył, mimo tak wielu ran,
Nic piękniejszego nie ma, niż gówniarze…


O kurwa, bezczelność niektórych jest jednak porażająca...

“Ktoś, kto mi to wmawia [czytaj z emfazą], jest pospolitą kanalią, durniem i ma wyjątkowo dużo złej woli. Po prostu, głupek taki… “

A za takie teksty się premiuje czołówką SG za to:)

Referenci obrażać więc mogą:) ile chcą i kogo chcą.

A i bardzo dzieki za schowanie moich tekstów:), nie musze się trudzić chowaniem ich do archiwum, a miałem przez chwilę taki pomysł.

Szkoda tyylko, że o takich rzeczach się nie informuje.

NO i ciekawe jest, że wykastrowano 1/7 działu kultura:), bo wcale grześ tam nie pisał, nie odnosili się inni do jego tekstów, ni nie nawiązywali ani on do nich.

Żenada do kwadratu jednak…

A wydawało się, że granice żenady to admini salunu dotychczas przekraczają, no cóż, jak wiadomo niedaleko pada jabłko od jabłoni.


Grzesiu,

chowanie twoich tekstów jest nade wszystko niewygodne dla mnie i myślę, że też dla innych osób, które lubią sobie poskakać po starszych wątkach TXT. Do tej pory miały taką możliwość, dzięki temu patentowi z losowym dobieraniem.

Adminie, nie dałoby się cofnąć akurat tej decyzji? Co zawiniły stare teksty Grzesia?


Drogie Panie

widzę, że Pani Pino już moją rodzinę w to wszystko miesza…
W sumie ciekawi mnie do czego jesteś jeszcze zdolna w tym swoim napierdalaniu, do którego jako pokrzywdzona przez los i ludzi masz oczywiście święte prawo na lewo i prawo ...

A co wywodu Pani Gretchen, to oczywiście masz rację.
W sumie zacząłem tworzyć sondażownię, która była rdzeniem PR już we wrześniu 2008. A potem sobie zaplanowaliśmy z kolegami, których co prawda jeszcze nie znałem za dobrze (oprócz jednego), że przy pierwszej nadarzającej się awanturze, zrobię z sondażowni poste-restante i sobie tam pójdziemy…

No i spisek się udał wyśmienicie, a zeszłoroczne awantury i dziwne rozmowy moje z Sergiuszem, to nic nie znaczące przepychanki.

Ciekawe tylko dlaczego Gretchen chciałaś odejść z tego miejsca tak w okolicach ósmego marca?

Spisek, spisek, spisek…

Ale nieistotne.
I tak pozostajecie obydwie w swoich wyobrażeniach, na które raczej nie mam żadnego wpływu.

pozdrawiam z rana obydwie Panie mimo wszystko bardzo serdecznie,
bardzo… :-)


Jacku,

jak widzisz, dostałam już za to kartoczkę. Możesz się poczuć usatysfakcjonowany.

Nie zamierzam cię przepraszać, bo są sprawy między nami, z których owa napierdalanka wynika. Sergiusz o nich nie wie i wiedzieć nie musi. Zachowałeś się w stosunku do mnie, wiesz kiedy… smutno się zachowałeś, to jest jedyne określenie, które przychodzi mi do głowy.

Ani mnie to specjalnie nie dotknęło, ani nic. Zwyczajnie, dzięki tobie pogorszyła się moja opinia o ludzkości.

Jeśli ty się z tamtą rzeczą czujesz doskonale, a teraz masz przyjemność ze zgrywania niewinnej ofiary – to proszę bardzo. Z Bogiem.

Wobec Gretchen wszyscy zachowaliście się jak gnoje, ale tego również nigdy nie przyjmiesz do wiadomości. Nie dziwię się, trzeba być cholernie twardym, żeby pomyśleć o samym sobie coś takiego.

Nic więcej nie mam ci do powiedzenia.


re: DISKLAJMER DLA IDIOTÓW

ADM zaposiada niebywały brak wyczucia.
Gratulacje ADMowi.


Wniosek formalny, uwaga, zawiadomienie.

1) Wniosek formalny

Gdyby rzetelności i jakości nie zastąpiło stachanowskie parcie na wynik, to być może nie pojawiłyby się w tym tekście takie słowa:

Obok punktu “wszystkiemu jest winien Docent Stopczyk” (copyright Magia)[...]

Byłoby przyjemniej (że o uczciwości nie wspomnę) gdyby między kawyczkami znalazły się moje słowa lub też wycofana została fraza “copyright Magia”.
Materiał źródłowy znajduje się tu i tam.

2) Zauważam tendencję rozwojową. Pojawiają się nowe wątki oraz tezy, jak dla przykładu:

To napisz wyraźnie, że to portal dla ciebie, Serga, Yassy, Referenta i Jareckiego (jak go ewentualnie nie wykopiecie albo sam nie odejdzie), może jeszczez dla Nicponia.

Pytanie czy saga pt. “Karczma Docenta Stopczyka” przebije swoją popularnością “Chatę Wuja Toma”? pozostanie bez odpowiedzi, bo…

3) Zawiadomienie
...przyznając sama sobie drugą czerwoną kartkę (zgodnie z regulaminem) alienuję się z rozentuzjamowanego tłumu. Jako Szeregowa znam i lubię swoje miejsce w szeregu.
Uprzedzając wszelkie spekulacje oraz dla porządku dodam, że od dawna wszystkie (minus jeden, z powodu tabelki się rozjeżdżają przy edycji) swoje teksty samodzielnie chowam do własnego archiwum. Żadna Administracja nie ma z tym nic wspólnego.

Życząc dalszych (a po moim samozniknięciu nawet bardziej) owocnych obrad oddalam się na czas nieokreślony —


Gretchen & Pino

taka fajna gadułka, że aż się włączę.

Gretchen,

moja droga, to że jesteś w temacie po uszy od lat, że dysponujesz jakąś tam wiedzą nie znaczy jeszcze, że to wszystko (wiedza o uzależnieniach) ma jakikolwiek sens a ja się mylę, bo tej wiedzy i tego “po uszy” nie mam.
To działa trochę na takiej samej zasadzie, jakbym rozmawiał z ekonomistą za komuny uczonym na ekonomii politycznej Oskara Lange. Tamten ekonomista też w temacie po uszy od lat, też dysponujący wiedzą, ale na Boga- co to ma wspolnego z rzeczywistością, nie wiem.
Podobnie z tymi uzależnieniami- z faktu, że się zajmujesz jakąś dziedziną i jesteś w niej specjalistką nie wynika jeszcze, że ta dziedzina nie jest czysto wirtualna, że w ogole istnieje przedmiot twojego zainteresowania. Ja twierdzę i poki co jeszcze nikt nie potrafił mi jasno wykazać że się mylę, że coś takiego jak uzależnienia (w sensie zespołu chorobowego) nie istnieje. Istnieje tylko słaba wola człowieka. I tyle.
Być może po części to co ty bierzesz za chorobę/uzależnienie ze słabą wolą się jakoś pokrywa, w takim razie dziwne, że nie zajmujesz się tym, co jest ewentualnym problemem (czyli słabą wolą) a zajmujesz czymś nieistniejącym.

Pino,

wybacz, maluszku, ale z tego, że ty te olimpiady itd nie wynika jeszcze, że ty niezbędną wiedzę ogolną posiadasz. Sorry, ale to tak nie działa, że się wryje na blaszkę jakiś materiał od do. Nawet na piątkę.
Wiedza ogolna, z takiej historii, skutkuje rozumieniem procesow- a z tym u ciebie, imho, jest rożnie. I tu najmniej chodzi o Konecznego akurat.
Jakbym miał to jakoś w miarę obrazowo napisać- to, że posiadasz jakąś tam wiedzę (niezaprzeczalną) na temat pojedynczych cząstek wody nie skutkuje u ciebie tym, że widzisz całą rzekę, żyjące w niej ryby i jak tam to sobie wszystko płynie. To moje wrażenie (być może nieuzasadnione) z naszych gadek off TXT. To trochę jak z żeglarstwem, czy paralotniami- nie trzeba być specjalistą od aerodynamiki i umieć rozpisywać wzorki na dynamikę gazow. Wystarczy czuć wiatr w skrzydle.

Pozdrowki


Wielce Szanowny Panie JackuKa

Pisałam już o tym milion razy, milion pierwszy wyżej.
Milion drugi chwilowo nie nastąpi.

Oczywiście, że myślałam o odejściu mniej więcej w marcu, to nie jest dla nikogo tajemnicą. Podobnie jak powody, dla których zostałam.
Tylko co z tego ma wynikać dla naszej, jakże miłej, pogawędki?

I jeszcze jedno.
Ja nie mówię o spisku, nie przesadzajmy, ja mówię o braku najzwyczajniejszej przyzwoitości.

Udanego poniedziałku. Bardzo udanego.


Artur

Różnica między nami polega mniej więcej na tym, że ja się mogę swobodnie poruszać po terenie słaba/mocna wola , albo po dowolnie wybranym innym terenie wyjaśniającym. W tym, medycznym, jako jednym z nich.
Twoje wyprawy natomiast są zasięgowo bardziej ograniczone.

Ja się nie zajmuję dziedziną, właściwie to nawet wręcz przeciwnie, widzę to tak, że pracuję z człowiekiem.

Jeśli zatem mielibyśmy rozpisać konkurs, to myślę, że Twoje dywagacje przed monitorem są jednak bardziej wirtualne, niż moje chodzenie do pracy. :))


Gretchen

alez ekonomista od Langego tez chodzil do pracy codziennie i tez pracował z ludzmi, ze tak powiem i tez sie swobodnie poruszał itd, co nadal nie znaczy, ze przedmiot jego zainteresowania w ogóle istnieje.

dopisane:

Żeby to było jasne, ja nie twierdzę, że w konkretnych przypadkach ty ludziom nie pomagasz. Zapewne. Tak samo, jak różni bioenergoterapeuci potrafią pomóc, mimo że wiemy jak to z nimi jest, tymi bioenergoterapeutami. Wybacz, ale ja mam tę cała psychologię głównie za szarlatanerię i okazje by słabeusze wypłakali się w mankiet komuś, kto ma ochotę ich wysłuchać.
Znacznie zdrowsze i bardziej skuteczne bylo jednak to chodzenie do spowiedzi onegdaj i zwyczajne zruganie słabeusza i postawienie go do pionu niż niańczenie i próby zrozumienia dlaczego jest słaby. Jest słaby dlatego, że mu się stwarza warunki do okazywania słabości. Ten sam uzależniony człowiek zamknięty na trzy spusty nie umrze z braku swojej używki.


Artur

Zgrabnie pominąłeś pierwszy akapit. :)


Gre

ależ ten pierwszy akapit jest pomijalny z definicji- ty się odwołujesz do swojej osoby (czego nigdy nie kwestionowałem, że TY potrafisz) a ja do zasady, czy raczej pewnej prawidłowości.


Artur

W pierwszym akapicie idzie mi o to, że Ty nie masz narzędzi, albo masz ich za mało, żeby wyrokować na temat uzależnienia – jego istnienia, nieistnienia, źródeł ludzkich problemów z używkami w ogóle.

Dowodzi tego, choćby to Twoje zdanie:
Ten sam uzależniony człowiek zamknięty na trzy spusty nie umrze z braku swojej używki.

Nie umrze? Oczywiście, że umrze. Nie każdy oczywiście, bo to zależy od wielu czynników jeszcze, ale są tacy, którzy umrą.

Przepraszam, ale cały dopisany akapit dowodzi Twojej niewiedzy.
A ja właśnie o tym mówię.

Teraz lecę do mojej wirtualnej pracy. :)


@all zainteresowani,

wątek z brakiem moich tekstów n SG wyjaśniony, jak zwykle wyszło,że sam jestem niekonsekwentny i nie wiem, czego chcę:), no ale taki mój urok już.

W razie w i tak łatwo mnie znaleźć:) przecież, a nowych tekstów na razie nie będzie.


Gre

ależ mam narzędzie najlepsze z możliwych- siebie.
Ty masz teorię, która moim skromnym zdaniem ma się do rzeczywistości nijak.
Taka róznica jak między teoretycznym modelem gospodarki socjalistycznej a tym, jak ludzie w ramach tego modelu postepowali.

BTW, ci, którzy umrą też nie są uzależnieni, są zatruci. Trzeba ich odtruć chemicznie i po odtruciu zostawić w celi i patrzeć, czy umrą czy nie.
Ja obstawiam, ze nie umrą, a więc nie ma tu miejsca jakiś czynnik chorobowy zostaje naga słabość charakteru. Nic więcej.

Pozdrówki

P.S. nie fucz że “wirtualna praca” bo ja czegoś takiego nie twierdzę. Twierdzę, że przedmiot twojej pracy jest wirtualny. To co innego.


Dajcie spokój,

ta dyskusja jest bezcelowa.

Posługujecie się po prostu odmienną metodologią.

Z mojego punktu widzenia, Nicpoń wie tyle samo o uzależnieniach, co np. o życiu średniowiecznych chłopów.

Z punktu widzenia Nicponia, zna się on doskonale na obydwu tych zagadnieniach, a także na wielu innych. Skąd się zna? Ponieważ się zna. Czuje wiatr w skrzydle. Wiedzący immanentny.

Wiedza, nazwijmy to umownie, książkowa, ma zastosowanie o tyle, o ile zgadza się z empirycznym doświadczeniem Nicponia.

Osobiście skłaniam więc głowę przed jego doświadczeniem i Tobie, bażancie, doradzam to samo.


o widzisz, Pinulka

wykazujesz się mądrością normalnie niedostępną dla dziewcząt w twoim wieku.
Brawo!
BTW- chętnie się dowiem o losie średniowiecznych chłopow i wyjdę poza swoje osobiste doświadczenie ;)


A ja się naiwnie spytam..

rozmawiacie o uzależnieniu od TXT?
Z, którym to uzależnieniem tak bohatersko walczy Grześ?
Nie mówiąc o Pino, karkówce spod żylety.

Co?


Uzależnienie od TXT istnieje obiektywnie:)

co nie wyklucza jednak toże tezy Nicponia, że w moim akurat przypadku mamy do czynienia z jednostka słabą:)


Artur

Ja nie tylko mam teorię, mam co najmniej kilka teorii cudzych i jeszcze dodatkowe własne. Te pierwsze dzielnie zdobywłam w trudnym procesie edukacji i szkoleń późniejszych.
Te drugie wynikają, bardzo przepraszam kolejny raz, z praktyki.

Teoretyzowaniem staram się nie zajmować, choć jak rozumiesz trudno się wyzbyć procesu myślenia. :)

Najkrócej rzecz ujmując, zajmuję się rzeczywistością właśnie.

Wśród tych zatrutych są uzależnieni i są nieuzależnieni, to różnie bywa. Poza tym chyba nie możliwość śmierci jest decydująca dla różnych teoretycznych modeli definiujących uzależnienie, czy jak tam nazwać to, co się tylu ludziom przytrafia.

Żeby jednak coś odrzucić, trzeba coś na ten temat wiedzieć, nie tylko od siebie, ale też od innych.
Żeby móc coś zweryfikować negatywnie trzeba postawić jakieś hipotezy, a potem je sprawdzić. Nie bo, nie, bo ja tak myślę – to trochę za mało.

I wcale nie fuczę – moja omnpotencja się przecież uśmiechnęła.

Tobie się wydaje, że wmawiam ludziom, że dolega im coś, co nie istnieje?
To by było niezłe dopiero. Zwłaszcza proces wmawiania. :)

Pozdrowienia.


Bażancie

Nie posłuchałam Twojej rady.
Mimo, że światła bardzo.

:))


Igło

Zaraz tam o uzależnieniu od txt!
Tak sobie rozmawiamy o tym, co komu w duszy gra.

:)


Proszę Gre..

a od kiedy to kobita duszę ma?
Co?
Człowiek, jak wiadomo, bynajmniej – tak.


Proszę Igły...

Ja to wiadomo, że nie mam, ale niektóre podobnież mają.
Tak słyszałam.

Człowiek, to co innego! Każden jeden ma, co do sztuki.


Eeee..

To babochłopy pewnie?
Na dodatek rude.

A wiadomo, że te rude to…


Wiadomo, wiadomo

Dlatego ja się przystroiłam w ten brąz ciemny piękny. :)

Eeee…


A tooo..

nie wi/e/działem?

A ładnie ci?
W tym no tam, ten tego..


Ha!

No masz! Pewnie, że ładnie. :)

Ładnemu itd…

Poza tym, zwracam uwagę, że ja się nie ukrywam. No.


To dobrze,

to dobrze..
A Arturowi się podoba?
Co?


No wiesz!

Jeszcze tego by brakowało. :)


Znaczy..

się nie podoba.
Tylko skąd on to wie?


Meine liebe Gretchen

pozwol, że zacznę od tzw dupy strony, czyli od tyłu. Od tego:

“Tobie się wydaje, że wmawiam ludziom, że dolega im coś, co nie istnieje?
To by było niezłe dopiero. Zwłaszcza proces wmawiania. :)”

Oświadczam niniejszym, że przez myśl mi to nie przeszło nigdy. Ja cię lubię a jestem niezdolny genetycznie do lubienia sukinsynow, ktorzy się takim dziełem, jak przez ciebie opisane, parają. Więc sama rozumiesz, że jestem raczej przekonany do twoich jak najlepszych intencji. Niemniej jednak- uważam, że w dobrej wierze leczysz tych ludzi z czegoś, czego nie ma.

A teraz zacznę od początku, bo to w sumie mniej ważne, niż to sprostowanie.

“Ja nie tylko mam teorię, mam co najmniej kilka teorii cudzych i jeszcze dodatkowe własne. Te pierwsze dzielnie zdobywłam w trudnym procesie edukacji i szkoleń późniejszych.
Te drugie wynikają, bardzo przepraszam kolejny raz, z praktyki. “

Wierzę, ale pytam- jakie to ma znaczenie? Tzn. będę się trzymał tego naszego ekonomisty socjalistycznego, ktory też przecież nabywał w procesie edukacji, ba, praktykował całe życie, tyle, że z tego nic a nic nie wynika. Z leczeniem uzależnień jest bowiem tak, że jest to walka ze zwykła słabością charakteru nie wiedzieć czemu podniesioną do poziomu choroby. Sorry, ale najlepszym na to lekarstwem jest np. praca jako drwal gdzieś na Syberii. Ewentualnie, jak to mowi moj pan Jozio, guma od przyczepy ciągnikowej i wąski drzwi, żeby delikwent nie uciekł zbyt szybko. Stawiam dolary przeciwko orzechom, że proces leczenia, w sposob, ktory opisałem, będzie znacznie skuteczniejszy od dowolnej terapii.

“Teoretyzowaniem staram się nie zajmować, choć jak rozumiesz trudno się wyzbyć procesu myślenia. :)”

Namawiam do niepodejmowania prob wyzbycia się tego procesu, ale nakierowania go inaczej. Tam, gdzie tkwi sedno problemu.

“Najkrócej rzecz ujmując, zajmuję się rzeczywistością właśnie.”

Minc Hilary tez się zajmował, no i?

“Wśród tych zatrutych są uzależnieni i są nieuzależnieni, to różnie bywa. Poza tym chyba nie możliwość śmierci jest decydująca dla różnych teoretycznych modeli definiujących uzależnienie, czy jak tam nazwać to, co się tylu ludziom przytrafia. “

OK, uprościłem zbytnio. No to inaczej. Przyjmijmy, że dany “alkoholik” czy “morfinista” jest już w takim stanie, że bez dawki swojego specyfiku wyzionie ducha- widziałem takie przypadki na własne oczy, spoko. Czy to oznacza, że jego organizm jest tak silnie uzalezniony, że bez tego żyć nie może? Otoż nie- ten człowiek jest w danej chwili zatruty w takim stopniu, że w tej chwili grozi mu niebezpieczeństwo. To nie ma nic wspolnego z uzależnieniem, czyli czymś, czego nie ma. Wystarczy ten organizm oczyścić i jakakolwiek zewnętrzna przyczyna, choroba, przestaje temu organizmowi grozić. Cała reszta to tylko brak woli. Ja zwyczajnie protestuję, by ten brak woli nazywać inaczej zmiękczając przekaz, sprawiając, że ludzie zaczynają się litować nad takim delikwentem tak, jakby złapał jakiegoś wirusa. Żeby otaczać tego człowieka opieką- tzn pozwolić mu być mięczakiem zdolnym do życia wyłacznie wtedy, gdy ktoś będzie go niańczył. Pal sześć, gdy z takim męczy się jego rodzina- wychowali sobie bydlę, niech się znim męczą. Ale podciąganie tego pod jednostkę chorobową i obciążanie innych kosztami tego “leczenia” to zwyczajnie rozboj w biały dzień. To skutkuje takimi kwiatkami, jak u tego Szweda parę lat temu opisywanego, ktory się uzależnił (i miał na to kwit od lekarza z dyplomem) od koncertow heavy metalowych, co mu nie dozwalało podjąć normalnej pracy. Taki przypadek.

“Żeby jednak coś odrzucić, trzeba coś na ten temat wiedzieć, nie tylko od siebie, ale też od innych.
Żeby móc coś zweryfikować negatywnie trzeba postawić jakieś hipotezy, a potem je sprawdzić. Nie bo, nie, bo ja tak myślę – to trochę za mało.”

Oczywiście masz rację. Ale tylko trochę. Ja jestem bardzo sceptyczny odnośnie opinii ludzi z tzw środowiska “medycznego”, roznych tam “popłuczyn po Freudzie” itp cwaniakow zbijających grubą kabzę na wymyślaniu cudow wiankow normalnie nie występujących w przyrodzie. Dokłądnie na takiej samej zasadzie, na jakiej nie wierzę jak psom tym wydrwigroszom od antropogenicznego globalnego ocieplenia.
Moja własna opnia jest dla mnie stokroć cenniejsza. Choćby z tej prostej przyczyny, że sam siebie nie podejrzewam o to, bym się robił w konia by sam na sobie zarobić.

Oczywiście cały ten komentarz nalezy okrasić wszelkiego rodzaju mrugającymi buźkami, uśmiechniętymi buźkami itp sprawami, albowiem nie jest moją intencją wdawanie się w spor na noże a takie sobie krotochwilne pogaduszki.

Pozdrowki


-

Gretchen

Nie posłuchałam Twojej rady.
Mimo, że światła bardzo. :))

Gosieńko, Ty i ten Twój intelektualny bełkot.


Arturze :)

Przepraszam za karygodne opóźnienie w odpowiedzi, alem padła wczoraj na twarz.

Moim zdaniem nakładasz dwie sprawy. Jeśli dobrze rozumiem, to kiedy mówisz uzależnienie jednoznacznie kojarzysz je z chorobowym modelem myślenia. To jest tylko jeden ze sposobów rozumienia uzależnienia, choć bardzo rozpowszechniony, zwłaszcza w naszym pięknym kraju.

Za tym założeniem idzie oczywiście coś takiego, że jak choroba, to system opieki, że użalanie się, że coś tam coś tam. Osobiście uważam, że to jest pomysł co najmniej słaby, żeby ustawowo gwarantować alkoholikom bezpłatną terapię.
Absolutnie nie mam w zwyczaju się użalać, choć też nie okazały się skuteczne terapie poprzez wycinkę lasów (swoją drogą, niektóre ośrodki MONARU nadal to praktykują).

Mierzi mnie cały ten system i stojące za nim założenia, więc robię po swojemu.
W tym po mojemu nie za bardzo jest miejsce na głaskanie i mizianie, choć nie okładam kijem.

Więc nie bronię systemu, ani całego tego chorobowego nurtu. Uchodzę raczej za heretyczkę i pamiętam czas kiedy przekonywałam ludzi, że uzależnienie nie jest żadną chorobą, że można na to spojrzeć inaczej, że są takie szkoły, które patrzą na to inaczej.

Ale to nie zmienia faktu, ze uzależnienie istnieje. Można dyskutować czym jest w swojej istocie, ale nie da się zanegować jego istnienia.

Najłatwiej jest wyeliminować skutki fizyczne, choć też tylko do pewnego momentu. Jeśli zmiany organiczne są zbyt rozległe, to już nawet nie można mówić o psychoterapii.

Problem w tym, że tu nie chodzi tylko o picie, ćpanie czy inne atrakcje, tylko o konsekwencje tych wszystkich doświadczeń dla psychiki człowieka.

Ty możesz uważać, że to słabość charakteru taka niemożność poradzenia sobie samemu. Ja nie mogę się z tym zgodzić, bo każdy ma prawo sobie nie radzić, a być może wtedy dowodem braku tej słabości jest szukanie pomocy.

Nie można też lekceważyć skutków uzależnienia dla rodziny. Itd… Itd…

Ja bym mogła o tym mówić przez tydzień, ale ponieważ mnie lubisz to chyba powinnam Ci darować. :))

Pozdrowienia jak najbardziej.


Bażancie

:))))


Jak tylko to przeczytałam,

to zaczęłam marzyć o wykorzystaniu.

Co prawda mam maturę, ale nie mam podwójnego wyższego, ani nawet obronionego licencjatu.

:)))


Gre

“Przepraszam za karygodne opóźnienie w odpowiedzi, alem padła wczoraj na twarz.”

Luz, ja tu prawie nie zaglądam, a teraz Pino naszczuła mnie na ciebie ;)

“Moim zdaniem nakładasz dwie sprawy. Jeśli dobrze rozumiem, to kiedy mówisz uzależnienie jednoznacznie kojarzysz je z chorobowym modelem myślenia. To jest tylko jeden ze sposobów rozumienia uzależnienia, choć bardzo rozpowszechniony, zwłaszcza w naszym pięknym kraju.”

Nie tylko myślenia.

“Za tym założeniem idzie oczywiście coś takiego, że jak choroba, to system opieki, że użalanie się, że coś tam coś tam. Osobiście uważam, że to jest pomysł co najmniej słaby, żeby ustawowo gwarantować alkoholikom bezpłatną terapię.
Absolutnie nie mam w zwyczaju się użalać, choć też nie okazały się skuteczne terapie poprzez wycinkę lasów (swoją drogą, niektóre ośrodki MONARU nadal to praktykują).”

Gre, mylisz się sądząc, że ja mam jakieś stereotypowe widzenie tematu. Że od razu mi się wyswietla pod powiekami obraze użalający się i że nie wiem jakie alternatywne proby “leczenia” były podejmowane. Wiem.
Natomiast ja mowię o czymś innym- o tym, że ten cały narkoman wysłany na Syberię natychmiast się wyleczy z uzaleznienia. Pod warunkiem, że go tam nie weźmie na leczenie MONAR. Pod warunkiem, że nikt się nawet nie zająknie, że tu chodzi o jakieś leczenie.
Głowną przyczyną tego, że ludzie chorują na te całe uzależnienia jest to, że jakieś cwaniaki wymyśliły chorobę zwaną uzależnieniem.
Wcześniej człowiek mogł być pijak i kazdy wiedział, że to zwyczajna menda i słabiak, skoro się sam doprowadził do takiego stanu.
A od kiedy zostały wymyślone uzależnienia ten sam ludek jest nie tylko pijak, ale dodatkowo chory.

“Mierzi mnie cały ten system i stojące za nim założenia, więc robię po swojemu.
W tym po mojemu nie za bardzo jest miejsce na głaskanie i mizianie, choć nie okładam kijem.”

Juz o tym kiedyś rozmawialiśmy. No jasne, że jak juz się bawić w “leczenie” to raczej tak a nie miziając. Ja natomiast kwestionuję samą zasadnośc tego całego leczenia. Nie mowię, broń Boże, żeby nagle to znikło. Skoro naturalne wiezi społeczne sa juz tak zniszczone, ze praktycznie coś takiego jak społeczna presja przyzwoitości już nie istnieje, to bardzo prawdopodobne, ze takie usługi muszą być świadczone. Jako substytut normalności.

“Więc nie bronię systemu, ani całego tego chorobowego nurtu. Uchodzę raczej za heretyczkę i pamiętam czas kiedy przekonywałam ludzi, że uzależnienie nie jest żadną chorobą, że można na to spojrzeć inaczej, że są takie szkoły, które patrzą na to inaczej.”

No właśnie. Niestety tu się uruchamnia inna prawidłowść. Im dłużej tkwisz w jakiejś dziedzinie, tym bardziej się z nią zrastasz. Staje się ona twoją (każdego, to ogolne) imanentną częścią. Aż pojawia się przekonanie, ze uzależnienie jednak istnieje.

“Ale to nie zmienia faktu, ze uzależnienie istnieje. Można dyskutować czym jest w swojej istocie, ale nie da się zanegować jego istnienia.”

Voila!
Ze tak sobie dokończę swoj poprzedni akapit.
Exemplum idealne.
Gre, oczywiście uzależnienie musi istnieć, bo przecież nie może być tak, że ty się tyle lat zajmujesz czymś czego nie ma, prawda?

“Najłatwiej jest wyeliminować skutki fizyczne, choć też tylko do pewnego momentu. Jeśli zmiany organiczne są zbyt rozległe, to już nawet nie można mówić o psychoterapii.”

Gre, nie ma co gadać o przypadkach, ktore się tak załatwiły, że się już nie kwalifikują do niczego. Sorry, ale to są ofiary smiertelne 7 grzechow głownych. Nic więcej.

“Problem w tym, że tu nie chodzi tylko o picie, ćpanie czy inne atrakcje, tylko o konsekwencje tych wszystkich doświadczeń dla psychiki człowieka.”

Oczywiście. Ja o niczym innym nie mowię. Ale to nadal jest tylko kwestia słabej lub silnej woli.

“Ty możesz uważać, że to słabość charakteru taka niemożność poradzenia sobie samemu. Ja nie mogę się z tym zgodzić, bo każdy ma prawo sobie nie radzić, a być może wtedy dowodem braku tej słabości jest szukanie pomocy.”

I tu leży fundamentalna roznica między nami. Bo ja uważam, że nie może. Uważam, że człowiek, ktory w ogole dopuszcza do siebie taką myśl, że może być słaby, jest już w pewien sposob przegrany. I jako jednostka i jako nacja i jako rasa i jako cywilizacja. Bo, sorry, świat w wersji naturalnej wygląda tak, że pozwolic sobie na słabość mozna tylko raz. I to oznacza koniec.
Myślenie w kategoriach “mogę być słaby” to w krotszym lub dłuższym czasie świat dennych metroseksualnych mięczakow, z ktorych przede wszystkim wy, kobiety, nie macie żadnej pociechy.

“Nie można też lekceważyć skutków uzależnienia dla rodziny. Itd… Itd…”

Ja nie lekcewarze. Ale znowu. Nie uzależnienia ale słabości, grzechu i wstydu. Rodzina nie powinna się czuć “lepiej” mając w domu człowieka “chorego”, ale czuć się gorzej, czuć wstyd, że dopuściła do tego, że tak się jedne z nich np rozpił i jest swinią.

“Ja bym mogła o tym mówić przez tydzień, ale ponieważ mnie lubisz to chyba powinnam Ci darować. :))”

Skoro lubię, to chyba odwrotnie.

Pozdrowki


Moim zdaniem

uzależnienie istnieje obiektywnie*, więc rację ma bażant, ale większość ludzi (alkoholików) pieprzy się ze sobą i pozwala sobie na zbyt dużo, więc rację ma też Artur.

Analogicznie z CHAD-em, no sorry, nie uwierzę, że każde z tych ludzi wymaga od razu wsparcia psychoterapeuty… Wrzeszczano na mnie, a nie jest łatwo się postawić, kiedy się ma depresję, a jednak postawiłam na swoim. Żadnych kozetek. I co? I kurwa miałam rację, wyszłam z tego bez żadnego wsparcia tego typu.

pozdrawiam oboje zaciekłych dyskutantów, właśnie otwieram piwo :)

*narzędzie zwane mną wie doskonale, co się z nim dzieje po odcięciu od fajek, herbaty, albo netu


Pino

to, że odczuwasz jakiśtam dyskomfort po odcięciu od fajek, herbaty czy netu “nie robi”, jak to mawiają w kregach związanych z PO ;)

To nie jest jednostka chorobowa, tylko rozmiękczenie charakteru spowodowane folgowaniem przyjemnościom.
I jasne, jak się już raz pofolguje, to psychika/organizm taki stan zaczynają traktować, jako wyjściowy do dalszej zabawy i kazde cofnięcie natychmiast rodzi niezadowolenie.
No ale sorry, nikt nie twierdził, że będzie łatwo i chyba nie o to chodzi w byciu człowiekiem, żeby dawać się prowadzać jakimś fanaberiom.

Dopisane- na samym końcu zabawy w folgowanie sobie we wszystkich przyjemnościach umiejscowione jest piekło gnijącego ciała pozbawione praktycznie duszy. Przy dowolnym “uzależnieniu”.

BTW, Gretchen, sprobowałabyś opisać rzeczywistość tych uzależnień, przebiegu “choroby” itp ale nie językiem medycznym a teologicznym/magicznym orsamfink? Ciekawy eksperyment w sumie by wyszedł, bo mogłoby się okazać, że np. takie średniowieczne ludki wcale nie były takie ciemne, jak się wspołcześnie wydaje tylko inaczej opisywały zjawiska (ale przez to wcale nie mniej prawdziwie i skutecznie). Co ty na to?
Imho to język opisu znacznie pełniejszy niz to medyczne tratatata


Odczuwam,

tylko, że teina i nikotyna zmieniają organizm w sposób dość łagodny, a internet należy do innej kategorii zjawisk.

Trzeba by pogadać z jakimś alkoholikiem. Do tego, na szczęście, nie wykazuję najmniejszych wprost skłonności. ;) Pić lubię, ale mogę nie pić, ganz egal.

C2H5OH i narkotyki (pomijając pierdoły typu trawka) to jest jednak trochę inna jazda.

Ja mam charakter rozmiękczony, że tak powiem – świadomie ;) w razie czego jestem w stanie go przywrócić do porządku.

Ale masa ludzi jakoś nie potrafi, albo potrafi, ale wyłącznie ze wsparciem typu Gretchen.


Ale ja nie rozumiem problemu zupełnie,

znaczy moim zdaniem nie ma problemu czy uzależnienie istnieje czy nie.
\
Jest fakt jeden, że są rzeczy, których regularne/nadmierne/nieumiejętne stosowanie szkodzi, jest prawdą, że niektórzy nie umieją sobie z tym poradzić, jest prawdą, że niektórzy potrzebują do tego pomocy innego człowieka (psychoterapeuta np.), jest pewnie prawdą, że niektórzy umieją wyjść z tego sami albo mają na tyle silną wolę, że nie wejdą.

Co jest złego w tym, że ktoś szuka pomocy u psychoterapeuty, jeśli wie, ze sam sobie nie poradzi.

Moim zdaniem to oznaka nie żadnej słabości, raczej siły, uznania, że są rzeczy, które mnie przerastają, odpowiedzialności.

Taka postawa wymaga wbrew temu co pisze Artur mnóstw siły, łatwiej przecież pić/ćpać/siedzieć 24 godziny n dobę przed netem itd i wmawiać se, że mam nad tym kontrolę.

A tymczasem gówno, bo najczęściej nie mam.


Nie mówię o sile czy słabości,

można to nazwać, toksyczną być może, dumą. Dla mua to byłoby upokorzenie. Ale ja jestem tylko jedna, w dodatku pojebana :D

W dodatku mam paranoję i nie zgadzam się, by jakikolwiek specjalista od świrów grzebał przy moim mózgu.

Gretchen jest moim ulubionym Żydem (każdy szanujący się antysemita posiada takowego).

:)


Wszyscyście som uzależnieni od

pisania w blogowiskach. smutna prawda.
może nie będziecie mieć objawów odcięcia jak w przypadku cold turkey
ale mój syn kiedy się go odrywało od gry przy której przesrał chyba 7 lat, to dostawał ataków szału i miał inne objawy dość typowe dla różnych uzależnień.


W ogóle to bym napisał Arturowi i Gre,

by napisali teksty o swoim spojrzeniu na to zagadnienie:), ale nie będę namawiał, bo jak ok temu w trakcie tzw. wydarzeń marcowych zamówiłem tekst u Nicponia o kobietach, to wyszedł skandal wielki i wszyscy się ze wszystkimi pokłócili:)

A tu merlot akcję pojednawczą zapodał, więc nie ma się mu co wcinać:)


Lagriffe,

dokładnie, dlatego zdziwiło mnie, że bażant, jako, prawda, siła fachowa, wykazał kiedyś dosyć olewczy stosunek do tego zagadnienia.

Fakt, że sama pod to podpada, ale przecież fajeczki też pali. ;)

A ja ostatnio przeczytałam dosyć przykry (dla nas wszystkich) artykuł w Forum na temat, że przegrywamy ewolucyjny wyścig z maszyną cyfrową.

Może niech lepiej już jebnie ten światowy kryzys?


Chciałem znleźć artykuł Edwina Bendyka

o dzieciach epoki cyfrowej, znalazłem coś pasującego do innego wątku (języki), ale ciekawe więc wrzucam:

http://www.polityka.pl/kraj/analizy/1503398,1,bledy-jezykowe-naszych-pol...

Przy okazji, dostaje się trochę posłance Piterze, więc jak ktoś jej nie lubi, to niech czyta:)


jest i Bendyk,

artykuł raczej z sympatią dla internautów pisany, ale on sam pewnie od neta uzależniony, więc nie dziwi:)

http://www.polityka.pl/nauka/1503179,1,pokolenie-ucyfrowione.read

Przy okazji, jak juz gadamy o uzależnieniach, to z ostatniego szkolenia dowiedziałem się, że z najnowszych badań nad ludzkim mózgiem wynika, że największym złem jest telewizja, szczególnie dla dzieci poniżej lat 6.
A i treść oglądanych progrmów nie ma znaczenia, w dużej ilości wszystko jest szkodliwe, nawet jak teoretycznie to wartościowe rzeczy.
I jest korelacja pomiędzy oglądaniem tv w dzieciństwie a późniejszymi zaburzeniami koncentracji (ADHD np.)

Gorsze od telewizji sa tylko zeszyty ćwiczeń :) w nauce języka i innych przedmiotów.


TV

Dlatego ojciec w latach 60-70 mowil do mnie DOSC TEGO ELEKTRONICZNEGO OGŁUPIANIA


I właśnie dlatego

pisałam, że lepiej niech piją i palą te moje biedne dzieci (kto by chciał mieć ze mną dzieci? chyba wymyślam sobie problemy na siłę), niż miałyby dzieciństwo przestukać w Internecie.

Inna sprawa, że nie idealizuję dzieciństwa, uważam je za najbardziej parszywą epokę w ludzkim życiu. Ale to kolejny kontrowersyjny pogląd, który u nikogo nie znajdzie zrozumienia.

Co piszę, leżąc na materacu z lapkiem :) ale zaraz się zwlokę i pojadę na Główny, powitać babcię Krystynę.

Kolejna internautka, psiakrew…


Pino, rzeknij tam słowko babci,

by czasem coś napisała:)


Dzień Zaszczitnika Rodiny!

Dziś dzień wojska w Rosji i na Ukrainie.
Znaczit vse buxajut! Tu w pracy kobiety zrobiły zrzutkę i zakupiły napitki dla mężczyzn i będą razem spożywać.
Co gorsza ja również. A to są profesjonaliści.

Ten dzień wojska to naprawdę jest dzień mężczyzny.
Jeszcze niedawno w Petersburgu nie było mowy, żeby pracować tego dnia. Zresztą dzień kobiet miał tę samą wląściwość.


Wytłumaczcie mi,

jak wygląda statystyczna polska osiemnastolatka i dlaczego ja nie spełniam kryteriów, chociaż w lipcu skończę już dwadzieścia dwa?

Muszę wykupić z lombardu osobisty dowód, bo przeżywam w kioskach sceny rodem z Ferdydurke.


He, he, niektórzy tak mają

mnie prawie do dziś w sklepach jak kupuję alkohol traktują podejrzliwie:0

Acz w wielu mnie już znają i wiedza, że ja tylko tak młodo i pięknie wyglądam:)


Pino

swiadome rozmiekczanie i pewnosc powrtu do pionu mam za złudne. Tzn tojest oczywiscie mozliwe bez zadnego wsparcia, ale jest zwyczajnie przykre.
“Błogosławieni cisi i pokornego serca” mowi Pismo i ma rację, bo kto raz skosztował owocu z drzewa zakazanego, temu ten owoc będzie już smakował zawsze i śnił się po nocach. Cisi i pokornego serca żyją zaś sobie zdrowo.

Ci, ktorzy uważają że potrzebują pomocy Gre uważają tak tylko dlatego, że Gre jest. Gdyby jej nie było musieliby dać sobie radę sami. Ba, zanim by zrobili coś głupiego wiedzieliby że nikt im nie pomoże. Wtedy się pewne rzeczy robi inaczej albo wcale. To troche jak z chodzeniem po skałkach- człowiek chętnie kozakuje i robi rozne ryzykowne rzeczy poki jest podwieszony na uprzęży. Ale jak miałby to samo zrobić bez asekuracji… ho ho! To lepiej nie. No, w sytuacji bez wyjścia tak, bo to w sumie żadne ryzyko wtedy. Ale tak sam, po dobroci?


Coooo?

I to pisze (pierwszy akapit) wyjątkowo zawzięty miłośnik chemii oraz wszelakich zakazanych ziółek i owoców?

Stary, na pewno zdajesz sobie sprawę, że w porównaniu z tobą, to ja mniszka jestem?

:o


Pino,

dlatego wiem, co piszę, nespa?

Wiem np po swoim niepaleniu. Dużo fajniej byłoby nie palić nigdy w sumie, niż teraz się z tym szarpać.

itd.

Wyobrażasz sobie w ogolę imprezę bez alkoholu?
No przecież kanał.

itd.

To nawet nie o to chodzi, że się coś musi, chodzi o to, że człowiek sobie sam podnosi poprzeczkę doznań i poźniej takie zwykłe rzeczy zwyczajnie przestają go cieszyć. Mają za małego kopa, żeby być fajne, żeby wystarczająco stymulować w mozgownicy ten guziczek od frajdy.

To jest, oczywiście, odkręcalne, ale proces odkręcania jest bolesny, człowiek ma wrażenie, że się skazuje na brak przyjemności na wieki, że utracił coś cennego. Tyle, że to ściema.

Pzdr


Grzesiu

tak sie zastanawiam, czy nie napisać czegoś, od czego wszyscy ze wszystkimi się pokłocą :D

skoro coś w rodzaju rocznicy?

Jak myślisz?

Zestaw bazowy znasz- Żydzi, sex i przemoc ;)

Co robimy?


Dzień Wojska Ukraińskiego

W studio kupiono piwsko.
W studio kupiono wszystim facetom po T-Shircie
każdy z własnym napisem pokazującym parszywość duszy i charakteru
ja dostałem taką.
TU MASZ PINOOWO BUXAT


Idesz s nami buchat?

Da, idu!

:)

Artur – moja przyjaciółka ma łeb jak ruski czołgista i zgrabnie zmierza w kierunku alkoholizmu. A ja nie. Na czczo się wstawię jakąś śmieszną zupełnie ilością.
Moja poprzeczka się jakoś nie podnosi. Najprostsze przyjemności cieszą mnie zupełnie tak samo, jak kiedyś. Papieros, obiadek, herbata, wódeczka. Miałam chyba tylko jeden w życiu taki tydzień, że codziennie piłam aż do gleby. A potem zmieniły się okoliczności i przestałam.
W skrócie – czep się siebie.

:P


Pino

toż czepiam się właśnie siebie i na włąsnym że tak powiem przykładzie.

Odnośnie tej kolezanki itp- sorry, ale gadamy obok siebie. No ale to pewnie moja wina, że krzywo piszę, bo przecież nie twoja, że nie rozumiesz, nespa?


Co się denerwujesz,

to ja krzywo piszę, właśnie przeżyłam dosyć przykrą i denerwującą sytuację, to wszystko.


Arturze, ja tam jestem za różnorodnością

więc i z twoimi tekstami.

(Aczkolwiek ostrzegam za ewentualne szkody odpoowiada autor tekstu:)), nie ja)

Co do pokłócenia, to może być ciężko, bo ja czy Pino się na ciebie nie obrazimy raczej (ja mam chroniczną niezdolność się do obrażania na kogokolwiek (w realu dłużej niż kilka minut, w wirtualu trochę dłużej, ale tu dziwni ludzie grasują:), a większość ciężko oburzających się na wszystko se z TXT poszła.

Z zestawu najbardziej podobają mi się oczywiście sex&przemoc (Boże, jeśli istniejesz, to wybacz Nicponiowi pisanie “sex” w taki sposób jak napisał, a mi powielanie tego, bo przecież nasza piękna polszczyzna każe pisać:seks, seks, seks, seks, seks, seks, seks, seks, seks, seks, seks, seks, seks, seks, seks, seks, seks, seks, seks, seks, seks, seks, seks)

Wow, teraz wszyscy erotomani będą z googla trafiać na blog Pino:)

P.S. No i tak długo byłe niekatywny, że ci blog zzieleniał, ale jak napiszesz cuś, to pewnie cię zaczerwienia i będzie widać, że cuś napisałeś.


Erotomani mi nie przeszkadzają,

mało tego, po przeżyciach z ostatniej godziny, pożądam rozrywkowego wieczoru.

Tyle, że jeśli ten tekst będzie o tym, co ja przypuszczam, że być może, to ja nie komentuję. O!

Co do obrażania, to bynajmniej wręcz przeciwnie. Muszę przyznać, że moje dobro i piękno to propagandowa ściema, na którą już się nacięło paru ludzi. Bo ja rzeczywiście sprawiam (w realu) na co mniej bystrych takie wrażenie, że można mi wleźć na głowę, a ja to wszystko zniosę. Faktycznie zniosę tysiąc razy, za tysiąc pierwszym wścieknę się na zimno i wtedy nie ma przeproś.

Nie że nie ma na tydzień albo miesiąc. Nie ma nigdy w życiu.


Grzesiu,

ja piszę “sex” a nie “seks”, bo to jest dla mnie słowo obce w sumie. Zwłaszcza w zbitce “uprawiać sex”- czyli coś jak zapasy w błocie połączone z pieleniem grzadek. W sumie syf.
Normalni ludzie się “kochają”.

Skoro jednak sex & przemoc, to może coś na temat pozytywnych skutkow bicia kobiet, zwłaszcza dla samych kobiet?

:D

Co ty na to?


Bardzo kurwa śmieszne,

weź może chwilami ściągnij cugle, bo zaraz wylądujesz w jakimś rowie.


Ja?

Nie ma doświadczeń w takiej materii wiec się nie wypowiem.

Co do pierwszego akapitu zaś, pełna zgoda, uprawiać seks to nie za ładne złożenie, faktycznie.


PIno, rozrywkowy wieczór,

To tylko rockandroll


Artur

W swoim sposobie widzenia sprawy pomijasz jeszcze dwie rzeczy.

Pierwsza to taka, że człowiek ma organizm i jeśli używa dowolnych substancji psychoaktywnych, to te substancje na ten organizm działają.
Jeśli używa długotrwale i w dużych ilościach, to w tym organiźmie pojawiają się zmiany niezależne od jego woli słabej czy silnej.
Zmienia się biochemia mózgu, zmienia się metabolizm.
Te zmiany mogą mieć różny zasięg oczywiście, ale nie da się ich ominąć jeśli szprycuje się organizm chemią. No nie da się.

Druga rzecz, to fakt, że było akurat odwrotnie do tego, co piszesz.
Pomoc uzależnionym pojawiła się po tym jak okazało się, że niestety spowiedź, pokuta, społeczny ostracyzm, zsyłka na roboty i inne tego typu zabiegi, nie są skuteczne.
I wcale nie była to pomoc medyczna, czy jakkolwiek zinstytucjonalizowana. Pomoc pojawiła się właściwie jeszcze wtedy kiedy cały świat uważał, że nic takiego jak uzależnienie nie istnieje – to były początku ruchu Anonimowych Alkoholików.
Pomagali sobie intuicyjnie, ale to okazało się skuteczne.

Potem zaczęto zjawisko badać i jakoś systematyzować. Okazało się, że te same mechanizmy, te same objawy, ten sam sposób chorego myślenia i przymus picia są wspólne dla milionów ludzi.
Później pojawiła się pomoc terapeutyczna, ale terapeuci zaczynali się uczyć od samych alkoholików.

Kiedy czytam co piszesz, to mam wrażenie jakby ktoś przeniósł Cię w czasie z dalekiej przeszłości.

Piszesz:

“Rodzina nie powinna się czuć “lepiej” mając w domu człowieka “chorego”, ale czuć się gorzej, czuć wstyd, że dopuściła do tego, że tak się jedne z nich np rozpił i jest swinią.”

To jest kolejny dowód na to, że nie wiesz o czym mówisz. Nie znam żadnej rodziny, w której byłby uzależniony, a znam ich raczej sporo, która czułaby się “lepiej”.
Oni wszyscy przeżywają wstyd, poczucie winy, ale też bezsilność wobec pijącego.
Zrzucanie odpowiedzialności na innych członków rodziny za picie kogoś jest absurdalne po prostu.

A skoro uważasz, że uzależnienie nie istnieje, że to wymysł po prostu to na jakiej podstawie te pijaki miałyby jechać na Syberię pracować, bo tego nie łapię?
Jeśli wewnętrzny przymus picia nie istnieje (a to jedna z cech uzależnienia) to znaczy, że każdy pije bo chce i taki ma pomysł na życie. Więc niech pije i nie zajmujmy się jego silną wolą, słabą wolą i innymi rozważaniami, ale darujmy też sobie pomysły z Syberią.

Ostatecznie każdy ma prawo być pijakiem, nie? I ma prawo go zupełnie nie interesować co Ty o tym myślisz.

Też coś naprawdę, żeby taki miłośnik wolności jak Ty, miał takie pomysły.

:)


Powiadasz?

fajny bit… ale chwilowo będę nudna i smętna, a co! w końcu to mój blog

http://www.youtube.com/watch?v=-bd_F6vvfAA


Pino

to było do mnie?


A do kogo?

Pozytywne skutki bicia kobiet… Bosz, jak już ty coś wymyślisz…


Gre

akapitami:

1. ja tego nie pomijam, ja to uznaję za wtorne wobec woli. Niebezpodstawnie.

2. no i jak wyglada skutecznośc postspowiedziowa? Odnoszę wrażenie, że pijakow, ćpunow, obżartuchow i innych mazgajow smarkających w mankiety terapeutow jakby więcej. Ergo- lekarstwo gorsze od choroby. Zwroć uwagę na fakt, że ja nie twierdziłem, że stara dobra spowiedź sprawy załatwiała w 100%. Nic nigdy nie załatwia nic w 100%. Tylko lewakom się wydaje, że wysatrczy wszystko sprytnie zorganizować, żeby wyeliminować problem.

3. zgadza się, tak właśnie było, dzięki czemu dziś potrzebujących pomocy życiowych pierdoł mamy kilkakrotnie więcej niż wcześniej. Bo niby czemu nie być życiową pierdołą, skoro mozna?

4. zapewniam cię, że żyję tu i teraz- a skoro tak jest, to zasadnym jest pytanie, jak sobie radzi ktoś z tak niby archaicznymi pogladami? Ja twierdzę, że lepiej niż średnia. To by oznaczało, że może warto takie coś promować zamiast roztkliwiać się nad dupkami, hę?

5. Ewidentnie się nie zrozumieliśmy. Min. dlatego oba słowa napisałem w “”, żeby nie czytać ich literalnie. Mniejsza. Chodzi mi w dużym skrocie o to, że niezaleznie od tego co napisałaś jeśli memem dominującym jest “choroba” a nie “bydlak” to statystycznie wzrasta przyzwolenie dla bycia bydlakiem. Odium nie ciąży tak bardzo, jak przy jasnym postawieniu sprawy. Samo okreslenie “choroba” odciąża. Zmiany społeczne, o ile jakieś czerwone bydło nie zrobi rewolucji, zachodzą raczej płynnie i delikatnie. Na te zmiany składają się miliony czynnikow. Min nomenklatura.
“Na początku było Słowo” jak mawia Pismo.

6. Znowu się nie rozumiemy. Ja nie postuluję deportowania kogokolwiek gdziekolwiek. Zwłaszcza ze względu na picie. Bo niby dlaczego. Chodziło mi raczej o to, ze komuś, kto twierdzi że jest uzależniony i żyć bez alkoholu nie może, bardzo łatwo można udowodnić, że jest wręcz przeciwnie.

7. Oczywiście, zwłaszcza jak sie nie leczy za moją kasę. Albo kasę tej pani, ktora właśnie w tej chwili zmarła w kolejce do operacji a całe życie buliła składki- no ale nie mogli jej operować, bo trzeba było poskładać do kupy jakiegoś żula.

8. No własnie nie mam, ale to już chyba mamy wyjaśnione.

pzdr


Pino

twierdzisz, że nie da się wyekstrahować takich pozytywnych skutkow?
Czy to może jakies tabu?


Hm,

nic mi nie wiadomo o pozytywnych skutkach. Znęcanie się silniejszego nad słabszym mam za obrzydliwe. Ty nie?

W mojej rodzinie był taki przypadek, facet złamał życie dwóm kobietom, trzeciej dosyć skutecznie je przetrącił.

Tabu? Po mojemu zwyczajna przyzwoitość, ale masz prawo uważać inaczej.


Pino

a dlaczego bicie kobiet od razu kojarzy ci się ze znęcaniem?
Nie chce pytać o osobiste doswiadczenia.
Przecież jeśli rodzić zbije dziecko, ktore sobie na to w pocie czoła zapracowało, to nie jest to żadne znęcanie sie silniejszego nad słabszym a raczej akt sprawiedliwości, nespa?

No ale skoro już jestesmy przy znęcaniu się:

http://www.youtube.com/watch?v=JRnwy5e9pH8&feature=player_embedded#


Doskonały film,

ja bym wzięła drugą łyżeczkę i sama go zaczęła napierdalać :)


Subskrybuj zawartość