Europa potrzebuje przywódców na miarę Aleksandra Macedońskiego, Juliusza Cezara, Karola Wielkiego, czy też Napoleona Bonaparte mających nie tylko koncepcje, wizje i plany zgodnej współpracy narodów zamieszkujących ten kontynent, ale też umiejących wcielać je w życie przy ich współpracy, zaangażowaniu i poparciu. Pretendujący do tego miana dzisiejsi przywódcy Unii Europejskiej przypominają mniejszych kupców detalicznych lub większych hurtowych, których głównym zmartwieniem jest tanio kupić, a drogo sprzedać. Czyli kogo się tylko da oszukać na wadze, wydawanej reszcie, a w ostateczności umiejących podrzędny towar sprzedać, jako najwyższej jakości. Tego samego rodzaju jest tworzone przez nich prawo, które w postaci dyrektyw życie codzienne sprowadza do absurdu. Wystarczy wspomnieć, że uchwalono już 22 tysiące tego rodzaju aktów prawnych, a każdy z nich zawiera setki artykułów. Wszystko to przekłada się na miliony przepisów, których nikt poza komputerem nie jest w stanie znać, zapamiętać, nie mówiąc już o stosowaniu w praktyce. W tej dżungli prawnej najlepiej czują się urzędnicy różnych ponadnarodowych komisji, rad, parlamentów, sądów itp., którzy niczym innym się nie zajmują i stosownie do okoliczności oraz potrzeby potrafią uzasadnić odrzucenie lub podjęcie odpowiedniego działania. Żadnych wielkich umysłów, reformatorów, po prostu nie ma. Polska pod tym względem też nie jest wyjątkiem. Szukając tych wybitnych przywódców wśród władców wielkich mocarstw na ogół doznajemy niemiłych rozczarowań. Tymczasem, tuż pod naszym bokiem wyrasta nieprzeciętna indywidualność nie tylko polityczna, ale też kulturowa, ekonomiczna, społeczna i ideowa. Jest nią prezydent Czech Vaclav Klaus, którego poglądy daleko odbiegają od kupiecko – handlowej mentalności wszystkich innych przywódców Unii Europejskiej.
Děbilna lampečka
Znany ze swoich konserwatywnych poglądów Văclav Klaus widuje się tylko z Lechem Kaczyńskim. Tak przynajmniej informują o tym media. Choć spotkania są nawet częste, to panuje o nich głuche milczenie. To, że podaje się do wiadomości, że obaj prezydenci rozmawiali na interesujące ich tematy jest banalne. Czeski prezydent słynie przecież z ciętych, aczkolwiek trafnych, a na pewno z interesujących analiz, oryginalnych wypowiedzi i nic nie robienia sobie z oburzenia wszelkich „poprawnych politycznie” środowisk kształtujących obowiązujące aktualnie poglądy. Czyżby w rozmowie z polskim prezydentem milczał jak zaklęty? Czy tylko polska strona boi się ujawnić treści jego przemówień, wystąpień i rozmów, aby nie prowokować europejskiego „salonu” do ataku na siebie? Bo samo już wysłuchiwanie Văclava Klausa może być przyjęte jako sprzyjanie europejskiej „herezji”. Co prawda dzisiaj nie możliwości aby Văclava Klausa, jak Jana Husa spalić na stosie, ale w Polsce można go chociaż zamilczeć. Stąd komunikaty o jego wizytach u nas, lub odwrotnie naszych u prezydenta Czech, mówią o zwiedzaniu zabytków, miłej atmosferze, o nieokreślonych zamiarach jakieś współpracy w możliwie dalekiej perspektywie, tylko nic o konkretach, o jego poglądach i propozycjach. A niby miała być jawność życia politycznego. To polityczne milczenie w sposób wręcz satyryczny ukazują media elektroniczne. Krótkie migawki ze spotkań, uśmiechy, uściski dłoni, wodzenie oczami po otoczeniu i ani słowa. Tego rodzaju telewizyjny przekaz Czesi trafnie nazywają „děbilna lampečka”.
Prezydent
Słynący z oryginalnych poglądów Văclav Klaus w dniu 15 lutego br. w swojej mowie do elektorów, członków czeskiego Parlamentu tak mówił: „Jeżeli nie chcecie brać pod uwagę tysiącletnich tradycji naszej cywilizacji, jej wartości chrześcijańskich, znaczenia tradycyjnej rodziny i szacunku dla życia ludzkiego, nie głosujcie na mnie, bo ja te wartości wyznaję.... Jeżeli pragniecie przyszłości, w której Republika Czeska nie ma bronić swoich interesów, a tylko biernie poddawać się woli urzędników z tej czy innej instytucji międzynarodowej, to przyznaję, że jestem człowiekiem przeszłości. Jeżeli uważacie czeską koronę za taki przeżytek, że trzeba się go jak najszybciej pozbyć, wybierzcie kogoś z pozostałych kandydatów, bowiem ja będę wspierał istnienie naszej własnej waluty tak długo, dopóki będzie to korzystne dla obywateli Republiki Czeskiej…”
Wydawałoby się, ze konserwatywne poglądy Văclava Klausa będą przeszkodą w jego karierze politycznej. Przecież Czesi znani są ze swego pragmatyzmu, konformizmu, łatwych i wygodnych wyborów politycznych, w których dominacja materialna wyparła wszelkie potrzeby duchowe. Być może, że tak to wygląda z polskiego punktu widzenia. Tymczasem w Czechach cieszy się on ogromnym autorytetem. Jako prezydent ma dużo mniejsze uprawnienia niż jego polski odpowiednik. Jednakże każdy rząd liczy się z jego zdaniem znacznie bardziej niż ze zdaniem Lecha Kaczyńskiego w Polsce. Nic nie może przejść w parlamencie bez wcześniejszych uzgodnień z prezydentem. Co najciekawsze, że o te dobra duchowe walczy profesor ekonomii, który jeszcze jako minister finansów w pierwszym rządzie po 1989 roku przeprowadził gruntowne reformy gospodarcze, które zapewniły Czechom znacznie wyższy poziom życia niż w Polsce. Opór Słowaków wobec jego wolnorynkowych przemian w 1993 roku doprowadził do rozpadu dawnej Czechosłowacji na Czechy i Słowację. Został on pierwszym czeskim premierem. Po przegranych wyborach parlamentarnych w 2002 roku zrezygnował ze wszystkich funkcji politycznych. Rok później zgłosił swoją kandydaturę na prezydenta Czech i został nim wybrany pokonując wszystkich przeciwników. Pięć lat później został wybrany ponownie prezydentem Czech. Jego przeciwnicy określili program polityczny prezydenta jako „człowieka dnia wczorajszego”, z czym prezydent się zgodził i pod hasłem swoich wrogów wygrał powtórnie wybory, czemu dał wyraz w wyżej cytowanej wypowiedzi.
Krytyk europeizmu
Obecną doktrynę polityczną na podstawie, której funkcjonuje Unia Europejska Văclav Klaus nazwał europeizmem, który jest konglomeratem idei. Co najważniejsze, że otwarcie o europeiźmie nikt nie mówi, nie ma na ten temat żadnej książki, rozprawy, ani nawet artykułu opisującego te ideę. Jej podsumowaniem stał się tekst konstytucji europejskiej i niewiele się od niej różniący traktat lizboński. Za znanym ekonomistą O’Sullivanem zauważa on istnienie trzech wymiarów europeistycznego myślenia: polityki ekonomicznej, polityki zagranicznej oraz wizji integracji. Klaus dostrzega wzajemne powiązania w tym „konglomeracie idei” i jego potworną siłę, która się z owych powiązań wywodzi. Z tego powodu europeizm jednoczy wielu ludzi o odmiennych poglądach. Socjaliści, chadecy, demokraci i komuniści na ogół akceptują ideologię europeizmu, chociaż ideowo wydawałoby się nic ich nie łączy. Europeizm jest zatem metaideologią, stojącą ponad wszystkimi ideologiami, która jest poza wszelką dyskusją w wyniku czego przeciwstawianie się zjednoczonej Europie przyjmowane jest jako bluźnierstwo. Jako ekonomista Klaus dostrzega, że europeizm dąży do ograniczenia „anarchii” wolnego rynku, którą próbuje redukować przy pomocy biurokracji. Daje to skutki fatalne, bo niepowodzenie rządu na polu gospodarczym daje dużo poważniejsze skutki niż kryzys na wolnym rynku. W ten sposób aparat państwowy staje się bronią w rękach dobrze zorganizowanych grup interesów, a nie obrońcą niezrzeszonych, anonimowych i bezbronnych obywateli. Europeisci uparcie odmawiają wyciagnięcia wniosków z przykładu komunizmu, faszyzmu i innych modeli centralnie sterowanej gospodarki.
Biurokraci
Wbrew powszechnym mniemaniom o roli polityków w realizacji idei europeizmu Klaus główne zagrożenie widzi w biurokracji, która posiada ogromną władzę nad politykami. To ona przygotowuje większość najważniejszych dokumentów i wpływowych raportów. Politycy jedynie czytają je na pokładach samolotów w drodze z jednego spotkania na drugie. Dokumentów tych jest tak wielka liczba, że muszą polegać na urzędnikach niezależnie od swojej woli. Zebrania czołowych biurokratów w osobach różnych dyrektorów, ekspertów i doradców bez jakiegokolwiek udziału ludzi pochodzących z wyborów, przesądzają o kształcie większości propozycji i decyzji. Obok polityków partnerem biurokracji są też intelektualiści idealizujący świat zjednoczonej Europy. Przychodzi im to o tyle łatwo, że w wyniku swego udziału w procesie jednoczenia Europy otrzymują oni tak wielką władzę, jakiej nie byliby w stanie zdobyć we własnym kraju.
Państwo
Zakończeniem tej relacji o poglądach prezydenta Văclava Klausa na integrację europejską niech będzie cytat z jego wypowiedzi wygłoszonej 8 marca 2006 roku w budynku Jeanna Monneta w Luksemburgu podczas Most – Forum Dialogu: „Musimy zarzucić obecny model integracji i cofnąć się do tego, co było przed nim. Musimy porzucić slogan „mniej państwa narodowego, więcej internacjonalizmu”, ponieważ państwo jest niezastępowalnym gwarantem swobód demokratycznych, w przeciwieństwie do wszelkiego rodzaju Rzeszy, imperiów i związków państw.” Chyba nie doceniamy prezydenta naszego sąsiedniego kraju, czeskiego fenomenu, który co tu dużo mówić, wypowiada się również w naszym imieniu, a być może i w imieniu wszystkich Europejczyków, którym droga jest wolność, efektywność, prawda i zwykłe ludzkie szczęście na tej ziemi.
Adam Maksymowicz
Opracowano na podstawie: Vaclav Klaus – Czym jest europeizm? Prohibita. Warszawa 2008.
komentarze
Panie Adamie!
Rewelacja!
Jestem fanem Wacława Klausa, dzięki Pańskiemu tekstowi!
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 05.07.2008 - 23:03Europeizm vs. biurokracja
Z pewnością powaznym mankamentem praktyki zarządzania Unią Europejską jest iście bizantyjska organizacja biurokratyczna, która przygłusza unijne instytucje wybieralne.
Niemniej jednak należy też być szczerym i zauważyć jak wiele z tej biurokracji wynika z konieczności tworzenia połączeń pomiędzy strukturami Unii a ich narodowymi odpowiednikami. Magma tłumaczeń jest tego bodajże najlepszym przykładem.
Dlatego uważam, że pomimo błyskotliwości swoich uwag (wydaje mi się, że czytałem je w Economiście) pan prezydent Klaus nie potrafił jednak do tej pory wzbić się na odpowiedni poziom abstrakcji i odnosić się do zagadnienia możliwości stworzenia Federacji Europejskiej w oderwaniu od mankamentów dzisiejszej praktyki Europy narodów, bo narzekanie na Brukselskich urzędników stało się trywialne.
Po prostu – niech eurosceptycy spróbują wyjaśnić jak wyobrażają sobie świat za 50 lat i w jaki sposób kultura zachodnioeuropejska ma dalej odgrywać decydującą rolę w ustalaniu reguł, jakimi rządzi się świat, jeśli skala europejskich narodów stanie się znikoma wobec nowych potęg, które wyrastają na wschodzie.
Napoleanomi są dzisiaj raczej Ci, którzy widzą potrzebę integracji niż krety, które chcą się zakopać w swych “małych ojczyznach” i udawać, że świat zastygł i nic się nie zmienia i że Czechy będą sobie może taka drugą Szwajcarią, bo nie będą. Bardzo wątpię, że za 50 lat będzie jeszcze Szwajcaria, chociaż oni mogą akurat przetrwać, bo może się okazać, że na kontynencie potrzebny jest jeden kraj “neutralny” – jako wygodne miejsce rozwiązywania ewentualnych sporów. Tak więc Ci, którzy chętnie twierdzą, że przywódcy europejscy, którzy dążą do większej integracji to “mali kupcy” kłamią a sami powinni spojrzeć na siebie, bo mogą o sobie powiedzieć jedynie “tetryki bez wizji, którzy marzą jedynie, aby wszystko zostało po staremu” – ale nie zostanie.
Ponadto, pojawianie się wśród młodzieży europejskiej identyfikacji (obok narodowej) jest faktem. Będąc w USA lub w Azji podawanie do wiadomości, że jest się Węgrem może być wyłącznie przyczyną konfuzji interlekutora, który nigdy o takim kraju nie słyszał i pomyśli raczej że drogi gość jest głodny. W takich miejscach w zupełności wystarcza powiedzieć, że się jest z Europy – taka odpowiedź okazuje się całkowicie satysfakcjonująca. Powinno to dać eurosceptykom do myślenia.
Zbigniew P. Szczęsny -- 06.07.2008 - 09:08Kłamcy
No, cóż spodziewałem sie tego rodzaju głosów. Tyle tylko, że wyzwiska to nie najlepsza forma dyskusji, więc proszę wybaczyc,że się uchylę i nie podejmę polemiki. Nie mniej to, ze ktos nie wie, gdzie leżą Wegry to raczej żenujacy brak elementarnego wykształcenia, które trzeba raczej uzupełniec niz gloryfikowac nieuctwo. Zasada ta moim adaniem dotyczy równiez pozostałych spraw europejskich. Cieszy mnie podjeta dyskusja Zbigniewa Szczęsnego z Vaclavem Klausem na tematy europejskie, jak równy z równym. Ciekawe czy czeski prezydent odpowie na te zarzuty?
Podróżny -- 06.07.2008 - 09:29@Podróżny
Czeski prezydent nie odpowie – jego głos jest jednak – obok mlaskacza – dość odrębny – i na szczęście!
Zbigniew P. Szczęsny -- 06.07.2008 - 10:07ja, z dwojga złego
wolę żyć w “europaństwie” i móc swobodnie przemieszczać się po kontynencie, niż kisić się w odizolowanym polskim piekiełku…
I’d rather be a free man in my grave
Docent Stopczyk -- 06.07.2008 - 12:02Than living as a puppet or a slave
Piekiełko i mlaskacz
W polskim piekiełku nikt nikogo nie trzyma. W średniowieczu nie było zadnej UE i EWG, a ludzie mogli się przemiesczać jak chcieli i dokąd chcieli. Przyznam się, ze tak jak wyżej juz zaznaczyłem, nie spodziewam się merytorycznej dyskusji tylko wyzwisk. Panu Zbigniewowi P. Szczęsnemu ich nie brakuje. Głos Vaclava Klausa nie jest odrębny, bo właśnie relacjonuję jego ksiazkę. Czy Pan Szczęsny nie zauważył uwagi pod tekstem. To tylko moja forma ze wzgledu na to, ze nie moge zacytowac całej jego książki. Za wyzwiska jeszce raz dziękuję, czekam na następne.
Podróżny -- 06.07.2008 - 13:41Podróżny
sory ale gdzie tu wyzwiska? przeliterowałem sobie wpis Ziggiy’ego i jako żywo nie znalazłem tam żadnego wyzwiska. a jeżeli uważasz że zwrot “polskie piekiełko” to wyzwisko, to sory, ale nie mam pytań...
we wtorek jadę do Czech to sobie na żywo ten fenomen zobaczę... i dzięki eurokołchozowi nikt mi dupy na granicy nie będzie zawracał
I’d rather be a free man in my grave
Docent Stopczyk -- 06.07.2008 - 15:25Than living as a puppet or a slave
Słownictwo lumpów
Panie Doceńcie! To słownictwo chyba nie pochodzi z uniwersyteckiej katedry, raczej przypomina lumpów z pod budki z piwem. O ile wiem, Vaclav Klaus w takim towarzystwie nie gustuje, więc będzie go Panu trudno zobaczyć, chyba, że w gazecie, lub w telewizji, ale dobre i to.
Podróżny -- 06.07.2008 - 16:15Wyzwiska
A kłamca i mlaskacz, to co? Pochwały. Jakoś ta Pana analiza niedokładna , lub stronnicza.
Podróżny -- 06.07.2008 - 16:18Wyzwiska
A kłamca i mlaskacz, to co? Pochwały. Jakoś ta Pana analiza niedokładna , lub stronnicza.
Podróżny -- 06.07.2008 - 16:18no ja raczej nie zamierzam wypatrywać Klausa
nasz plan jest konkretny – zaliczyć jak najwięcej zwykłych czeskich knajp i spróbować jak największej ilości gatunków czeskiego piwa. w budkach też...
mlaskacz mi umknął, a co do kłamcy to ten człowiek jest kłamcą, bo już wielokrotnie mu udowodniono mijanie się z prawdą.
jeden mlaskacz i już od razu wyzwiska.
a co do wyzwisk to proszę posłuchać sobie pana prezydenta
już niedługo to samo temu panu powie elektorat, a wtedy będzie mógł sobie pojechać na emeryturę do Gruzji. z daleka od tej obrzydliwej unii.
I’d rather be a free man in my grave
Docent Stopczyk -- 06.07.2008 - 17:52Than living as a puppet or a slave
Panie Zbigniewie!
Po pierwsze bycie unio entuzjastą nie jest okolicznością zwalniającą z myślenia.
Z pewnością poważnym mankamentem praktyki zarządzania Unią Europejską jest iście bizantyjska organizacja biurokratyczna, która przygłusza unijne instytucje wybieralne.
A jakież to organizacje unijne są wybieralne i mają realną władzę?! Po drugie, to nie jest wada zarządzania unią, tylko wada strukturalna, czy lepiej konstytuująca unii. Unia jest właśnie tą biurokracją. Innej unii nie ma tak jak socjalizm może być tylko narodowy, realny bądź unijny, ale nigdy dobry.
Niemniej […] należy też być szczerym i zauważyć jak wiele z tej biurokracji wynika z konieczności tworzenia połączeń pomiędzy strukturami Unii a ich narodowymi odpowiednikami. Magma tłumaczeń jest tego bodajże najlepszym przykładem.
Gdyby zadał Pan sobie trud poczytania tego i owego, to zobaczyłby Pan w sieci prostą propozycję likwidującą magmę tłumaczeń. Link do mojego blogu na salonie24 już tyle razy wklejałem, że brak wiedzy w tym zakresie zakrawa na czyste lenistwo. Proszę sobie poszukać.
Dlatego uważam, że pomimo błyskotliwości swoich uwag (wydaje mi się, że czytałem je w Economiście) pan prezydent Klaus nie potrafił jednak do tej pory wzbić się na odpowiedni poziom abstrakcji i odnosić się do zagadnienia możliwości stworzenia Federacji Europejskiej w oderwaniu od mankamentów dzisiejszej praktyki Europy narodów, bo narzekanie na Brukselskich urzędników stało się trywialne.
Artykuły w „The Economist” nie są podpisane więc skąd Pan wie, że to były artykuły Wacława Klausa? Tak było napisane w instrukcji do polemiki na ten temat? Zadaniem uniosceptyków nie jest tworzenie wizji lepszej unii. Tym niech się zajmują tacy jak Pan. Choć i tak niczego lepsze3go niż moja3 propozycja3 Pan nie wymyśli. :)
Po prostu – niech eurosceptycy spróbują wyjaśnić jak wyobrażają sobie świat za 50 lat i w jaki sposób kultura zachodnioeuropejska ma dalej odgrywać decydującą rolę w ustalaniu reguł, jakimi rządzi się świat, jeśli skala europejskich narodów stanie się znikoma wobec nowych potęg, które wyrastają na wschodzie.
Po trzecie nie eurosceptycy, a uniosceptycy. My nie kwestionujemy bycia w Europie (z faktami się nie dyskutuje), tylko zastanawiamy po co się pchać na cmentarz państw, gdy można się rozwinąć i wyrosnąć na lokalną potęgę gospodarczą na początek. Po czwarte. Co takiego wartościowego jest w kulturze zachodnioeuropejskiej, że mamy pomagać w narzuceniu jej światu? Kultura polska na szczęście różni się od tej zachodnioeuropejskiej.
Napoleonami są dzisiaj raczej ci, którzy widzą potrzebę integracji niż krety, które chcą się zakopać w swych „małych ojczyznach” i udawać, że świat zastygł i nic się nie zmienia, i że Czechy będą sobie może taka drugą Szwajcarią, bo nie będą. Bardzo wątpię, że za 50 lat będzie jeszcze Szwajcaria, chociaż oni mogą akurat przetrwać, bo może się okazać, że na kontynencie potrzebny jest jeden kraj „neutralny” – jako wygodne miejsce rozwiązywania ewentualnych sporów. Tak więc ci, którzy chętnie twierdzą, że przywódcy europejscy, którzy dążą do większej integracji to „mali kupcy” kłamią a sami powinni spojrzeć na siebie, bo mogą o sobie powiedzieć jedynie „tetryki bez wizji, którzy marzą jedynie, aby wszystko zostało po staremu” – ale nie zostanie.
Śni się Panu kapelusz Napoleona Bonapartego? Marzenia piękna rzecz. Przydałoby się trochę realizmu. Jest Pan szeregowym agitatorem i, jak powiedział cesarz francuzów, nosi Pan w teczuszce buławę Michnika, ale poza buławą potrzeba trochę talentu i dużo pracy. W tym pracy nad sobą. Obrażanie przeciwników politycznych nie zmieni rzeczywistości. To tylko odsłania słabość Pańskich argumentów.
Ponadto, pojawianie się wśród młodzieży europejskiej identyfikacji (obok narodowej) jest faktem. Będąc w USA lub w Azji podawanie do wiadomości, że jest się Węgrem może być wyłącznie przyczyną konfuzji interlokutora, który nigdy o takim kraju nie słyszał i pomyśli raczej że drogi gość jest głodny. W takich miejscach w zupełności wystarcza powiedzieć, że się jest z Europy – taka odpowiedź okazuje się całkowicie satysfakcjonująca. Powinno to dać eurosceptykom do myślenia.
Gdy wzywa się do myślenia, należy samemu to czynić. Czy to samo o Europejskiej identyfikacji, może Pan powiedzieć o pobycie w azjatyckiej części Rosji czy w Izraelu? Oczywiste jest, że tam gdzie jesteśmy z dala od Europy i jej kultury stwierdzenie „jestem europejczykiem” jest wystarczające. Tyle tylko, że 100 lat temu również wystarczało, a o unii wtedy nikt nie słyszał, więc czego dowodzi Pański przykład? :)
Myślenie nie boli. Proszę spróbować…
Jerzy Maciejowski -- 06.07.2008 - 19:34Panie Docencie!
Człowiek wykształcony, a takie głupoty wypisuje!
ja, z dwojga złego
wolę żyć w „europaństwie” i móc swobodnie przemieszczać się po kontynencie, niż kisić się w odizolowanym polskim piekiełku…
I’d rather be a free man in my grave
Than living as a puppet or a slave
!http://img360.imageshack.us/img360/9725/runninxe8.png!
Przecież swobodę poruszania się zawdzięczamy układowi z Schängen, a nie wspólnotom europejskim zwanym unią. Członkami obu porozumień są te same kraje, ale są kraje należące do każdego z tych systemów, a nie należące do drugiego (Wielka Brytania, Norwegia,…).
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 06.07.2008 - 19:41Panie Docencie!
Proszę przeczytać moją analizę wpisu pana Zbigniewa, to może lepiej Pan załapie w którym miejscu usiłuje on obrażać ludzi myślących.
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 06.07.2008 - 19:45Jerzy Maciejowski
pan naprawdę myśli że by nas do Schängen wzięli jakbyśmy w unii nie byli?
nie chce mi się czytać, sory, kompletuję muzę na wyjazd ;-)
I’d rather be a free man in my grave
Docent Stopczyk -- 06.07.2008 - 19:57Than living as a puppet or a slave
Szanowny Panie Adamie
Zawsze z największa przyjemnością czytałem Pańskie blogi -wiele niezwykle interesujących informacji. Nieczęsto wprawdzie komentuję, bo po cóż język i klawiaturę strzępić po próżnicy, niemniej dzisiejszy Pana wpis muszę oprotestować.
Jackmal -- 06.07.2008 - 20:27Wie Pan bowiem dobrze jako miłośnik historii, ze Europa od weków była miejscem gdzie autochtoni podzieleni umownie na rozliczne państewka, monarchie, księstwa i republiki, pod różnymi dość często byle jakimi pretekstami wyrzynali się nawzajem, nieskąpiąc sobie wszelakich gwałtów i okrucieństw. Co dziwniejsze nie czynili tego powodowani przekonaniami religijnymi (jak np. Aztecy w Meksyku), a przeciwnie wręcz, wyznawali religię nawołującą do miłosierdzia, wybaczania wrogom i miłości bliźniego. To tu narodziły się dwie najbardziej zbrodnicze ideologie w dziejach, czyli nazizm i bolszewicki komunizm. To tu miała początek wyrodzona forma miłości ojczyzny, czyli nacjonalizm, pchający młodych ludzi do mordowania swoich rówieśników w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku, jak to było w okopach pierwszej wielkiej wojny.
Gdy teraz po tych wszystkich ponurych doświadczeniach europejskie narody poszły wreszcie po rozum do głowy i zamiast urządzać krwawych jatki usiłują ze sobą współpracować, zamiast doszukiwać się sztucznych w istocie różnic (bo inny język i przyzwyczajenia, to drobiazg wobec faktu, że wszyscy jesteśmy ludźmi), Pan i Panu podobni podnoszą jazgot, bo biurokracja jest bezsensowna, bo odrębności narodowe to niby jakieś sacrum.
Przecież to paranoja jakaś! Na dokładkę w Polsce niemal wszyscy przeciwnicy europejskiej integracji jak jeden mąż przyznają się umiłowania Nasze Jedynej Świętej Wiary Katolickiej. Jawnie głosząc przy tym, że miłość bliźniego dotyczy wyraźnie tylko innych współwyznawców, a i to nie wszystkich (Ci od kościoła Pieronkowego i Życimskiego są wykluczeni). Zaś w żadnym wypadku Niemców, Rosjan i nie daj Boże jakiś postkomuchów.
Miej Pan litość w sercu i jakiś rozsądek. Nadmiar przepisów i miałkość europejskich polityków są niczym wobec tych lat pokoju i dobrobytu.
Co się dzieje, jak gdzieś nie sięga straszliwa ręka eurobiurokratów widzieliśmy na własne oczy w byłej Jugosławii. Podobała to się Panu? Tożsamości narodowe i Europa ojczyzn w pełnej krwawej krasie!
Niech Pan lepiej wróci do miłych ciekawostek geograficzno historycznych.
Jackmal
Fatalna pomyłka
Panie Doceńcie pomylił Pan prezydenta Kaczyńskiego z prezydentem Vaclavem Klausem. To już z wygladu dwie całkiem inne osoby, a co do jego wyzwisk to o ile wiem nie były one skierowane do mnie osobiście, więc przypominanie mi o nich jest strzelaniem kulą w płot. Byc może, ze dla pana Uniia jest obrzydliwa, ale jak wiem Lech Kaczyński jest akurat w tej sprawie Pana sojusznikiem. Więc moze razem byście pojechali do Gruzji.
Podróżny -- 06.07.2008 - 20:37Podróżny
“...pomylił Pan prezydenta Kaczyńskiego z prezydentem Vaclavem Klausem.”
a gdzie?
“co do jego wyzwisk to o ile wiem nie były one skierowane do mnie osobiście.”
a moje i Ziggy’ego “wyzwiska” były skierowane do pana?
“...moze razem byście pojechali do Gruzji.”
razem to może nie, ale sam chętnie pojadę, bo wino mają super.
I’d rather be a free man in my grave
Docent Stopczyk -- 06.07.2008 - 20:58Than living as a puppet or a slave
Panie Docencie!
Nie wiem kto kogo by miał gdzie brać, bo Norwegia, Islandia i Szwajcaria są w Schängen, a w unii nie. Można było przyłączyć się do tych krajów. Próbował ktoś? Sprawdził ktoś warunki? No to o czym mowa?
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 06.07.2008 - 22:17Panie Docencie
Pomylił Pan na obrazku. To jest Lech Kaczyński, a nie Vaclav Klaus. Dyskusja dotyczy Klausa, a nie Kaczyńskiego. Wyzwiska pod moim tekstem uważam, ze sa skierowane do mnie , jako do autora. Oczywiście, ze do Gruzji moze Pan pojechać osobno, ale o ile wiem Lech Kaczyński, którego Pan tak nie lubi jest euroentuzjastą tego samego rodzaju co Pan. Stąd moja propozycja.
Podróżny -- 06.07.2008 - 22:18“Lech Kaczyński, którego
“Lech Kaczyński, którego Pan tak nie lubi jest euroentuzjastą tego samego rodzaju co Pan.”
no to teraz pan mi ubliża … he he
I’d rather be a free man in my grave
Docent Stopczyk -- 06.07.2008 - 22:32Than living as a puppet or a slave
Panie Adamie!
Ja jestem euroentuzjastą i uniosceptykiem. Proszę nie obrażać mnie nazywając unioentuzjastów euroentuzjastami. Przecież tym ludziom nie podoba się dorobek europejski: chrześcijaństwo to dla nich zabobony, prawo rzymskie to staroć itd. Oni chcą zbudować anty-Europę.
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 06.07.2008 - 22:35prawo rzymskie jest
ok, jest jeszcze greckie poczucie piękna … :)
I’d rather be a free man in my grave
Docent Stopczyk -- 06.07.2008 - 22:37Than living as a puppet or a slave
Panie Jackmalu!
Mylenie przyczyn ze skutkami jest bardzo modne. Pan pisze o głębokiej historii jako źródle dzisiejszych rozwiązań. Do dziewiętnastego wieku wojny nie miały charakteru narodowego, tylko państwowy. Po wieku XIX „to se ne vrati” jak mawiają bracia Czesi. Oczywiście może pójść Pan w ślady Jakóba VI szkockiego (Jakóba I brytyjskiego) i walczyć z własnymi poddanymi przy pomocy unijnego wojska. Tylko czy to zlikwiduje animozje? Podział na my i oni jest starszy niż ludzkość (znają go szympansy), więc nie wróżę Panu sukcesów w zmienianiu natury człowieka.
Co do tak długiego okresu pokoju, to najlepiej gwarantowała go równowaga sił pomiędzy zachodem i Sowietami. Marzy się Panu powrót do tego raju? Unia w tym zakresie zasług raczej nie miała, a jej „zdecydowane” działania w Czadzie każą powątpiewać w skuteczną walkę z kimkolwiek poza własnymi mieszkańcami.
Może na przyszłość niech Pan po prostu nie komentuje, chyba że wpis jest o geologii lub technologiach górniczych. :)
Jerzy Maciejowski -- 06.07.2008 - 22:47Litość w sercu
Drogi Panie Jackmal. Dziękuje za miłe słowa o mojej pisaninie. Pogłądy Vaclava Klausa uważam za oryginalne i w Polsce w ogóle od tej strony nieznane. Jako dziennikarz mam prawo i obowiazek informować o nich opinie publiczną. Oczywiście, ze wielu ludziom się to niepodoba, bo mają inne poglądy niż mój bohater opowieści. To, ze z tekstu wynika, ze jego autor utożsamia się z poglądami swego bohatera jest interesująca formą, która pobudza Czytelnika do refleksji. Bronie nie pogladów Vaclava Klausa, ale bronie swojego prawa do pisania na jego temat tak, jak uwazam to za stosowne. Biorąc pod uwage Pana propozycje musiałbym zrezygnowac z przedstawiania sylwetek wielu zapomnianych i nieznanych pisarzy, polityków, ekonomistów itp., bo zwsze będzie zarzut, ze nie do końca mają oni rację, maja wrogów i przeciwników itp. A gdzie jest wolność słowa, gdzie polemika na argumenty? Na pewno nie pisałbym ani słowa, tak jak sobie Pan tego życzy o Klausie, gdyby jego poglady, wypowiedzi, refleksje, analizy i propozycje były w Polsce znane, a tak nie jest o czym pisze na wstepie tekstu, czego nikt nie chce zauważyc. Prosze o zwrócenie uwagi na to, ze ksiązkę na która sie powołuję wydało prywatne przedsiebiorstwo w minimalnym nakładzie. Czy nawet o tym wspomniec nie mozna? Jako dziennikarz poszukuje wyrazistych postaci łatwych w prezentowaniu. tak tez i zrobiłem w tej sprawie. Na koniec powiem, ze z Klausem łączy mnie także jego krytyka dotycząca ocieplenia klimatu. Skutkiem tego jest zimna tego roku wiosna i tak samo zimne lato. Odnosnie zamków, gór i przyrody, to moje hobby, ale jako dziennikarz mam zarówno prawo, jak i obwiazek interesowac sie wieloma dziedzinami ludzkiego zycia. Byc moze, ze raz robie to lepiej, a raz gorzej. Ale Pan tez mniej litość w sercu pozwól na troche wolności, a nie na zamykania się w jednym tylko temacie.
Podróżny -- 06.07.2008 - 22:51Pozdrawiam
Adam M.
Jerzy Maciejowski
“Oczywiście może pójść Pan w ślady Jakóba VI szkockiego (Jakóba I brytyjskiego)”
Jakóba?
I’d rather be a free man in my grave
Docent Stopczyk -- 06.07.2008 - 22:52Than living as a puppet or a slave
Panie Jerzy
Przepraszam. Ma Pan rację.
Podróżny -- 06.07.2008 - 22:55Pozdrawiam
Panie Docencie!
Do drugiej wojny światowej była to obowiązująca pisownia a rzeczony Jakób żył w czasach, gdy pisownia miała większy związek z wymową. Proszę spróbować wymówić Jakób przez „u”. Przecież to się nie da. No chyba że Kuba.
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 06.07.2008 - 23:26Jerzy Maciejowski
już 69 lat od “do drugiej wojny” minęło…
I’d rather be a free man in my grave
Docent Stopczyk -- 06.07.2008 - 23:40Than living as a puppet or a slave
Panie Docencie!
Czy z tego, że minęło 69 lat (reformowali komuniści po wojnie), to ja mam przestać słyszeć „ó” w Jakóbie? To jest wynik reformy języka, a dokładniej pisowni przez głuchych nieuków. Ja swoje słyszę, a jako dysortografik piszę jak umiem.
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 06.07.2008 - 23:50a ha czyli obowiązująca ortografia
jest be, bo jest komunistyczna?
I’d rather be a free man in my grave
Docent Stopczyk -- 07.07.2008 - 00:20Than living as a puppet or a slave
@Polemiści
[————]
Ten komentarz został przeniesiony tutaj z powodu naruszenia regulaminu.
Redakcja TXT
Zbigniew P. Szczęsny -- 07.07.2008 - 02:31Panie Docencie!
Jest be, bo jest sprzeczna z językiem. Dla mnie artykół powinno się pisać tak jak to zrobiłem, bo tak to słyszę. A Jakób jest jest wymienny na Jakobini! (Takie stronnictwo nazywające się od kościoła św. Jak…ba!)
Komuchy tylko uzasadniają czemu dopuścili głupich i głuchych do manipulowania ortografią.
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 07.07.2008 - 04:42DZIWNE !!!
Wczoraj w nocy napisałem dość długi komentarz a dziś – voila – nagle go tu nie ma !!! Czy ktoś wie o co może chodzić – to chyba jakiś problem techniczny???
Zbigniew P. Szczęsny -- 07.07.2008 - 08:45a ha a ha
większość Polaków nie rozróżnia “h” i “ch” ... jeśli chodzi o wymowę ... już chyba tylko górale potrafią tak pięknie mówić hebel, albo herbata. no może jeszcze rodowici Krakowianie… ale MS Kraków i Podhale to zawsze był ośrodek oporu przeciw komunie …
I’d rather be a free man in my grave
Docent Stopczyk -- 07.07.2008 - 08:47Than living as a puppet or a slave
Panie Podrózny...
...Pańskie zaprezentowanie pogladów Wacława Klausa mi się podobało! Podobało mi się też to, co napisał Pan Szczęsny, bo było równie logiczne i przekonujące.
Mniej mi się podobało Pańskie “to słownictwo chyba nie pochodzi z uniwersyteckiej katedry, raczej przypomina lumpów z pod budki z piwem”. By więc nie być lumpem wziąłem do ręki mały i poręczny, “Słownik ortograficzny – nowe zasady pisowni” Arkadiusza Latuska i Dariusza Latonia z 2004 roku i na stronie 328 znalazłem “spod (czegoś)”.
Słownik ortograficzny, leżący obok komputera, jest też ważnym elementem ochrony spuścizny cywilizacyjnej narodu, tak sobie pomyślałem i odeszła ode mnie ochota wdawania się w połajanki…
Pozdrowienia i pogodzenia
jotesz -- 07.07.2008 - 10:19:)
joteszu
a może do 1939 roku “z pod” było ok, tylko komuna namieszała w słowniku?
jak będę jechał przez Wrocław to pomacham :)
I’d rather be a free man in my grave
Docent Stopczyk -- 07.07.2008 - 09:48Than living as a puppet or a slave
Docencie...
...ja z Podróżnym różnię się w różnych sprawach, ale to nie jest powodem, bym go nie darzył szacunkiem. Zbliża nas niewątpliwie wielka sympatia do Czechów, która u mnie ewoluuje w czechofilię a może nawet czechomanię.
Za to Klausa mniej lubię, choć prezydent ma niegłupie poglądy, więc mając odmienne, chętnie poznaję cudze mądre. Wcale nie muszą mnie przekonać, ale nieźle jest je poznać. Tyle że wymiana poglądów przeistoczyła się niepotrzebnie w pyskówkę jakby i wtedy straciłem zupełnie zainteresowanie.
Potknięcie ortograficzne było dla mnie kością do ogryzienia, bo zawarte było w zdaniu nabzdyczono-pouczającym, więc ukąsiłem, mając nadzieję, że Podrózny sam się skrzywi w autoironicznym uśmiechu, gdyż obrazić nikogo nie chciałem. Dużo bardziej odpowiada mi stonowana emocjonalnie wymiana poglądów niż hormonalne nawalanki…
Pozdrowienia dla całej konfederacji
jotesz -- 07.07.2008 - 11:11Panie Adamie
Nie śmiałbym odbierać komukolwiek możliwości wypowiedzi. Mój wpis był spowodowany pewnym zniecierpliwieniem wobec osób, które w stosunku do Unii “szukają dziury w całym”, nie bacząc na pozytywne strony tego przedsięwzięcia. Być może zgrzeszyłem zbyt często zaglądając do psychiatryka24 i stąd te nerwicowe objawy. Polemika była więc raczej z poglądami Klausa, niż z Panem personalnie. Zapewniam, ze czekam na dalsze Pana wpisy, bo jak wspominałem, czytam je z dużym zainteresowaniem.
Jackmal
Jackmal -- 07.07.2008 - 11:49Pan Maciejowski
Pozwoli Pan, że się wyzłośliwię, bowiem do XIX wieku wojny w Europie nie miały charakteru państwowego, ale dynastyczny na ogół, co miłośnik historii powinien wiedzieć, jak i to, że pojęcie państwa było jakby inne niż obecnie. Jeśli zaś o tęsknotę do czasów minionych, to pozwoli Pan, ale wykazują ją wyraźnie eurosceptycy. To oni mentalnie utkwili gdzieś w XIX wieku, przynajmniej jeśli mówimy o istocie osiągania pomyślności przez społeczeństwa. Zupełnie nie rozumieją, że obecnie to nie zagarnięte terytoria, dostęp do kopalin i inne takie, decydują o sile społeczeństw. Obecnie dla osób co bardziej rozgarniętych jasne jest, że nie funkcjonuje już zasada ograniczonej puli bogactwa do podziału, że dobrobyt nie ma takich granic. Stąd przekonanie, że lepiej stwarzać sytuacje “win, win” zamiast doprowadzać do konfliktów. Unia znakomicie wpisuje się w taką tendencję.
Trzeba też jasno sobie powiedzieć, że tak jak udało się społeczeństwom ‘wmówić” nacjonalizm, tak i można je z tego w znacznym stopniu wyleczyć.
Bo wprawdzie ludzkość ma w genach wojowniczość, ale poszczególny człowiek znacznie bardziej woli spokojne życie w dobrobycie, niż zaszlachtowanie Bogu ducha winnego inostrańca.
I tego się trzymajmy.
PS. Na kopalinach i geologi nie znam się zupełnie.
Jackmal
Jackmal -- 07.07.2008 - 12:14Błąd ortograficzny
Zgoda. To jest błąd. Przepraszam. Kto nic nie robi, nie popełnia błędów, choć przyznaję, że jest to usprawiedliwienie żadne. Błąd ortograficzny to jednak nie to samo co słownictwo spod budki z piwem. Wulgarne słownictwo w piśmie i mowie, jest całkiem czymś innym niż błąd ortograficzny. Za zwrócenie uwagi na tego rodzaju kompromirtujący błąd joteszowi serdecznie dziękuję.
Podróżny -- 07.07.2008 - 13:06Pozdrawiam
joteszu
to już moja nasta dłuższa podróż do Czech. pierwszy raz byłem tam jeszcze za szczyla jak Ceskoslovensko żyło ;). mogę śmiało powiedzieć, że też jestem czechofilem, ba! czechomaniakiem ;-)
A co do Klausa to ja bardziej cenię, szanuję i podziwiam innego Vaclava … pan wie o kogo chodzi :)
pozdrawiam
I’d rather be a free man in my grave
Docent Stopczyk -- 07.07.2008 - 13:41Than living as a puppet or a slave
Jakbym miał się konfederować...
...to zrobiłbym to z Czechami, choć czuję przez skórę, że oni z nami by nie chcieli, bo nas za dużo, i tacyśmy swarliwi…
:)
Panie Adamie! Ja się nie wymądrzam językowo, bo i mi się zdarzy, choć staram się jak mogę, by nie błądzić. Najważniejsze, że konflikty można łagodzić, słowa poskramiać a emocje hamować!
Pozdrowienia i powodzenia
jotesz -- 07.07.2008 - 14:26"tacyśmy swarliwi"
no właśnie ;) ...
I’d rather be a free man in my grave
Docent Stopczyk -- 07.07.2008 - 15:19Than living as a puppet or a slave
Czechofile
Wszystko jest dobre, co się dobrze kończy. Cieszy mnie, ze pomimo róznych zdań na temat Vaclava Klausa, czeska polityka, gospodarka i kultura mają nadal swoich zwolenników na łamach TXT. Wszyscy jesteśmy mniej lub bardziej omylni. Poprawiajmy swoje błędy dziękując tym, którzy je zauważyli. Piszmy do siebie życzliwie i z szacunkiem, a nie będzie potrzeby pisania zdań nabzdyczono – pouczających. Przy tej okazji, pragnę zauważyc, ze Vaclav Klaus jest znaczącą postacią w czeskiej i europejskiej polityce i choćby z tego powodu powinniśmy bliżej poznać jego poglądy i taki był mój cel napisania o nim tekstu.
Podróżny -- 07.07.2008 - 17:03Pozdrawiam
Panie Joteszu!
...to zrobiłbym to z Czechami, choć czuję przez skórę, że oni z nami by nie chcieli, bo nas za dużo, i tacyśmy swarliwi…
:)
Panie Adamie! Ja się nie wymądrzam językowo, bo i mnie się zdarzy, choć staram się jak mogę, by nie błądzić. Najważniejsze, że konflikty można łagodzić, słowa poskramiać a emocje hamować!
Pozdrowienia i powodzenia
Ukryć się nie da! Ale cieszy mnie, że potrafi Pan wylać oliwę na wzburzone fale tekstowiska, zamiast dolewać do ognia, tak jak mnie to wychodzi. (Takie złośliwe bydle jestem.)
Co do Czechów i Słowaków, to łatwiej by się im rozmawiało ze Ślązakami (Wrocław) i Małopolanami (Kraków), gdyby zrealizować moje pomysły. Zaraz wracam do męczenia się nad tamtym tekstem, bo pierwsza część już jest, z jutro mam zamówioną sesję z panem Tomkiem w sprawie publikacji (między innymi).
A propos, czy zauważył Pan, że jest na tekstowisku nas co najmniej 4 związanych z Wrocławiem. Oprócz nas dwóch, jeszcze panowie Adam i Oszust1.
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 07.07.2008 - 20:32Panie Jackmalu!
A Pan myśli, że ja przypadkiem Panu zaleciłem pozostanie przy komentowaniu tekstów geologiczno-kopalnianych? Przecież wtedy nie ma się wrażenia, że Pan myśli, że się zna.
A tak na marginesie, to jestem euroentuzjastą i uniosceptykiem. Europa i unia to dwie zupełnie różne rzeczy.
Gdyby wojny miały charakter dynastyczny, to w I wojnie światowej Wielka Brytania walczyłaby u boku Niemiec. Król Zjednoczonego Królestwa był spokrewniony zarówno z cesarzem niemieckim, jak i carem rosyjskim. Zatem Pańska teza o dynastycznym charakterze wojen XIX wiecznych jest błędna.
W unii jedynymi wygranymi są uniokraci, czyli biurokracja w Strasburgu i Brukseli. Reszta przegrywa. Nawet jeśli wydaje się im coś zupełnie innego.
Pańska wiara jest wielka, choć nie sądzę, aby tę górę przeniosła. Europę trzeba jednoczyć zupełnie inaczej.
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 07.07.2008 - 20:49Panie Jerzy, Mi się też zdarza...
Zwłaszcza, że to Mi zdaje się być takie dziwnie krótkie i przez to podejrzane…
Dawno zauważyłem, że wrocławian w TXT jest kilku, bo się tym naszym Wrockiem szczycimy, a niekiedy wstydzimy za różnych wrocławian, każdy za zupełnie innych.
jotesz -- 08.07.2008 - 09:04:)
Co ciekawe – wszyscy wrocławianie w konfederacji są czechofilami. Takie regionalne sympatie do sąsiadów to też chyba efekt tej naszej europeizacji, którą niektórzy nazywają kołchozyzacją. Nam z Wrocławia do Pragi bliżej dużo niż do Warszawy, a od granicy czeskiej na dodatek autostradą. No i miasto o kilka klas piękniejsze! Na szczęście prażanie jak robili powstania, to raczej kilkugodzinne, dzięki czemu architekci z całego świata, a nawet z Wrocka, mają co oglądać...
Panie Joteszu!
Jak się wstawia w pozycji akcentowanej to „mnie”, a jak w innej to „mi”. Zatem „Mnie się zdarza” lub „Zdarza mi się”. Też długi czas nie mogłem tego załapać. Może pomóc taki dowcip antysemicki:
- Tata ciebie się ktoś kłania.
- Nie ciebie tylko tobie.
- Mi?
- Nie mi tylko mnie.
- No to od razu mówiłem, że ciebie…
Oczywiście trzeba umieć to odpowiednio powiedzieć.
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 08.07.2008 - 10:42Mnie mi ga...
Mi mnie namotało się...
jotesz -- 08.07.2008 - 10:05A kto w końcu zasłaniał się dysleksją, dysfunkcją i jeszcze czymś?
:)
Panie Joteszu!
Poprawiłem układ dialogu tak, że teraz powinien być jaśniejszy. Moje dysfunkcje odnoszą się do pisania, a nie do mówienia. Ile razy słyszę doskonały skecz „Hamlet” kabaretu Potem, tyle razy zęby mnie bolą gdy słyszę „Mi to mówisz?!” psuje mi to całą radość z tego numeru. Właśnie w tym miejscu powinno być „Mnie to mówisz?!”. To by mi pasowało.
Pozdrawiam3
Jerzy Maciejowski -- 08.07.2008 - 10:49Walnęło mię...
...wejrzenie w Słownik Ortograficzny PWN http://so.pwn.pl/zasady.php?id=4444841
Zasady pisowni i interpunkcji
ja (zaimek) mnie, C. mnie a. mi, B. mnie a. mię, N. mną; my, nas
Ja teraz nie wiem czy mi się to podoba, czy mnie to raczej denerwuje, bo mię skołowało i mną telepie, gdy my tak nas próbujemy uortograficznić!
jotesz -- 08.07.2008 - 11:45:)
Panie Joteszu!
To nie ortografia, gdzie moje poglądy są, co najmniej, dyskusyjne, tylko gramatyka i stylistyka.
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 08.07.2008 - 12:24Język polski...
...to wymagająca część ciała, mieszcząca się w mózgu!
jotesz -- 08.07.2008 - 13:00:)
Panie Joteszu!
Cudne!
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 08.07.2008 - 13:57My wrocławianie
A może bysmy się kiedyś spotkali.
Podróżny -- 08.07.2008 - 20:21>Podróżny
mam coś dla pana
trochę jakość słaba ale było ciemno.
po tej wlepce już chyba wiem dlaczego panowie Kaczyński i Klaus tak sobie przypadli do gustu
I’d rather be a free man in my grave
Docent Stopczyk -- 13.07.2008 - 08:02Than living as a puppet or a slave
Panie Docencie!
Nie ma to jak rzeczowa krytyka…
Jerzy Maciejowski -- 13.07.2008 - 08:14no cóż
ta krytyka wyszła od ludu
I’d rather be a free man in my grave
Docent Stopczyk -- 13.07.2008 - 10:34Than living as a puppet or a slave
Panie Docencie
Pan wybaczy, ale obraźiwe obrazki mnie nie interesują. Budzą wstręt i obrzydzenie. Rozumiem, że nauka polska, którą pan usiłuje reprezentować na tych łamach, nie ma z tym nic wspólnego, choć i tu jak widać na załączonym obrazku zdarzają sie też zboczeńcy. Być może miał być to dowcip, jeżeli tak, to jest on na poziomie bruku.
Podróżny -- 13.07.2008 - 10:36Na temat
Panie Docencie,
Podróżny -- 13.07.2008 - 11:07Zastanawia mnie sposób prowadzenia przez Pana dyskusji na temat pogłądów Vaclava Klausa o UE. Przecież to co Pan pisze nie ma z tym nic wspólnego. Czy Pan uprawia jakąś dyscyplinę naukową w której wymagana jest dyscyplina dyskuscji (na temat) i logika? Czy też Pana specjalnościa jest mniemanologia stosowana? Czy aby nie jest Pan docentem marcowym? Chętnie zapoznałbym się z Pana dorobkiem naukowym, jeżeli nie jest to tajemnicą.
o rany
zrobiłem tą fotkę w Pradze 3 dni temu żeby pokazać jaki jest stosunek niektórych Czechów do Klausa …
a ha i nie wiem co tu jest obraźliwego. napis głosi: “wybierzcie Vaclava Klausa, będziecie mieć podwójną radość”. a całują się Vaclav i jego ego, co ma świadczyć, że facet jest zakochany sam w sobie (zupełnie jak prezydent RP).
ale ok jak ktoś nie ma poczucia humoru to wypada tylko współczuć ... albo łopatologicznie tłumaczyć...
jakoś Czesi mają więcej dystansu do siebie. o czym przekonałem się nie raz przez te kilka dni
bye bye
I’d rather be a free man in my grave
Docent Stopczyk -- 13.07.2008 - 11:58Than living as a puppet or a slave
Panie Docencie!
Publikowanie każdego debilizmu wyprodukowanego przez innych nie świadczy o poczuciu humoru tylko braku kultury. Ja, w przeciwieństwie do pana Adama nie podejrzewam Pana o jakikolwiek dorobek, więc domyślam się, że pytanie gospodarza zostanie bez odpowiedzi.
:)
Jerzy Maciejowski -- 13.07.2008 - 12:34Jerzy Maciejowski
ale co w tym jest debilnego?
a co dorobku. na głupie zaczepki w stylu “marcowy docent” już dawno przestałem odpowiadać ... ok nie mam zamiaru tego ciągnąć. znikam autorowi bloga i panu z oczu.
adios
I’d rather be a free man in my grave
Docent Stopczyk -- 13.07.2008 - 12:57Than living as a puppet or a slave
Adios
Panie Docencie! Dziekuję. Humor ma też swoje granice. Być może, że w Czechach jest to o.k., ale my jesteśmy w Polsce.
Podróżny -- 13.07.2008 - 14:27No dobra, to tak na odchodne spytam:
co w tej wlepce jest be?
I’d rather be a free man in my grave
Docent Stopczyk -- 13.07.2008 - 14:32Than living as a puppet or a slave
Wedle mnie nic
Oprócz braku poczucia humoru rozmówców.
W sobotnim Dzienniku Cezary Michalski nazwał Klausa czeskim odpowiednikiem Korwin-Mikkego.
Czyli wprost – pajacem i durniem.
Ponieważ nie wiem o co chodzi to się nie wypowiadam.
Jest jednak coś takiego, jak – wypalenie polityka.
Igła -- 13.07.2008 - 15:47Drogi Igło!
Ja wiem, że Pan mnie tak nie lubi, jak ja pana lubię. Cha trudno, cha cóż. Ale jeśli Pan nie widzi nic złego w robieniu z osoby publicznej homoseksualisty (a taki jest podtekst tego obrazka), to ręce i nogi opadają. Szczególnie, że ten rysunek odwołuje się do homofobii.
Poczucie humoru mam całkiem niezłe. Zdarza mi się nawet żartować ze mnie, ale nigdy nie na poziomie rynsztoka. Odrobina kultury nikomu nie szkodzi. Jak się jej nie ma, to należy siedzieć cicho i obserwować innych, tak żeby zachowaniem od tych innych nie odbiegać.
Pan tu jest gospodarzem, więc może Pan tu wprowadzić, salonową24 kulturę. Ma Pan do tego prawo. Tylko czy po to zakładał Pan tekstowisko? Proponuję przypomnieć sobie wiersz Zbigniewa Herberta „Potęga smaku”. Trzymanie standardów etycznych, a także kulturalnych służy walce o lepsze jutro Polski. Tłumaczyli to przez 40 lat komuny światli ludzie. Ja jestem za mały by się z nimi ścigać, więc niech Pan poszuka po klasykach.
Pozdrawiam zniesmaczony
Jerzy Maciejowski -- 13.07.2008 - 16:37Panie Jerzy
Podobno pan lubisz moje poczucie humoru?
Ja natomiast nie lubię, i nie tylko ja, nieustannego pańskiego pouczania wszystkich, co i jak mają zrobić.
Na każdy temat, nawet na taki o którym nie masz zielonego pojęcia.
Nie zauważyłem takiej, pańskiej aktywności na jego własnym blogu.
Tak naprawdę, to na tym blogu nic nie zauważyłem.
Więc polecam panu jego własny blog.
Igła -- 13.07.2008 - 16:45Jerzy Maciejowski
nie no ręce opadają... ale jak ktoś wszędzie szuka podtekstów to już tak jest. proszę sobie przeczytać to co napisałem parę postów wyżej.
jeśli już upiera się pan przy wątku seksualnym to raczej jest to hmm… autoerortyzm.
ta wlepka nie odwołuje się do żadnej homofobii… w ogóle nie ma nic wspólnego z homoseksualizmem
I’d rather be a free man in my grave
Docent Stopczyk -- 13.07.2008 - 16:47Than living as a puppet or a slave
Panie Docencie
Tytuł naukowy chyba jednak do czegoś zobowiązuje. Dwóch facetów całuje się usta w usta, przy narzucaniu Polsce unijnych standardów równouprawnienia wszystkich orientacji seksualnych ze szczególnym wyeksponowaniem gejów, a Pan mówi, ze tu nie ma żadnej propagandy homoseksualistów. Doprawdy, czy trzeba aż tytułów naukowych, zeby na czarne mówić białe i odwrotnie. Pan pisze, ze to nie ma nic z tym wspólnego. To Pana oryginalny pogląd. Kiedyś jak złapano złodzieja na gorącym uczynku to on twierdził, ze niczego nie chciał ukraść, no może co najwyżej pożyczyć, ale na dowód czego nie powoływał się na swoje tytuły naukowe. Pan używa tego samego chwytu. Takie stawianie sprawy nosi też nazwę chucpa. Zresztą obiecał Pan zniknąć z tego blogu, za co już raz Panu podziękowałem.
Podróżny -- 13.07.2008 - 20:11>Podróżny
jakich dwóch facetów? toż to ten sam facet! proszę sobie przeczytać wykładnię powyżej? ten obrazek ma symbolizować samouwielbienie Vaclawa Klausa…
dlaczego niektórzy są tacy niekumaci? wszystko im się kojarzy … okej może to wywoływać takie skojarzenia, ok. ale intencją nie jest sugerowanie że Klaus jest gejem. na Jowisza!
obiecałem ale wypisujecie takie dyrdymały, że po prostu ręce opadają. w porządku jak dla pana i Maciejowskiego to jest wlepka homoseksualna to wiecie lepiej. gratuluję.
I’d rather be a free man in my grave
Docent Stopczyk -- 13.07.2008 - 20:18Than living as a puppet or a slave
Panie Docencie
Teraz troche lepiej. To ten sam facet dla Czechów. W Polsce, nikt na to nie zwraca uwagi, gdyż zdjęcia tej samej osoby sa jednak rózne. To subtelności, które Pan zna i znają Czesi, do których obrazek był adresowany. Natomiast ja nie kumając takich subtelności odbieram to tak, jak odbieram. Panie Docenicie jeszcze raz przypominam, że wlepka ukazała się w Polsce. Moze nawet i smieszna w Czechach, ale tu w ogóle mało kto wie, kto to Klaus, a co mówić jeszcze o jego dwóch róznych fotografiach. Może więc mniej chodzi tu o czeski dowcip, ale sposób jego transformacji w Polsce jest chybiony z powodów, o których własnie dyskutujemy. Teraz rozumiem, ze jest to zwykła niezręczność na TXT, bo na początku należało wyłożyc kawę na ławę o co tu chodzi, to można było uniknąc tego całego galimatiasu. Przyznam się, ze wszelkie podejrzane sytuacje staram się od razu jednoznacznie wyjaśnić, a Pan czekał na kumatych, którzy nie zawsze wiedzą o co tu chodzi.
Podróżny -- 13.07.2008 - 20:37Pozdrawiam
Panie Adamie!
Tak się składa, że ja doczytałem się, co tam jest napisane. Problem polega na tym, że ludzie bardziej wierzą obrazowi, jaki widzą, a nie podpisowi, który ma tylko zaciemniać sprawę. Jest wiele innych sposobów pokazania czyjegoś samouwielbienia. Pierwszy z brzegu, to dać smerfowi Lalusiowi twarz Wacława Klausa. Tylko to nie obraża nikogo, a ta wlepka ewidentnie ma obrażać. Może jestem staromodny, ale tak to widzę i dlatego uważam rozpowszechnianie takich treści za szkodliwe.
A pan docent Stopczyk, to postać z jakiegoś serialu, więc odwoływanie się do poziomu intelektualnego docenta na podstawie pseudonimu jest chybione. Proszę się nie przejmować…
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 13.07.2008 - 21:47