Sądzę, ze rozwiązaniem byłoby gdyby wielkie firmy lokowały część swoich zakładów w małych miastach.
Przecież jak w takim w miasteczku jest liceum to można juz kombinować z jakimś centrum telefonicznym, np.
A gdzie jest przemysł spożywczy z produktami lokalnymi?
Takie zakłady rodzinne zatrudniające po 20-40 ludzi?
Czy ja na Mazurach muszę jeść wędzoną makrelę albo łososia? Pić jareckie?
Panie Popisowcze
Wiem, że to kłopot jest.
Sądzę, ze rozwiązaniem byłoby gdyby wielkie firmy lokowały część swoich zakładów w małych miastach.
Przecież jak w takim w miasteczku jest liceum to można juz kombinować z jakimś centrum telefonicznym, np.
A gdzie jest przemysł spożywczy z produktami lokalnymi?
Takie zakłady rodzinne zatrudniające po 20-40 ludzi?
Czy ja na Mazurach muszę jeść wędzoną makrelę albo łososia? Pić jareckie?
Igła – Kozak wolny
Igła -- 16.12.2007 - 12:02