No wściekłem się jak zwykle, co dość łatwo mi przychodzi.
Tyle, że potem do refleksji zmusza.
Wściekłem się bo dwa autobusy mi uciekły a trzeci, który po 100m w korku stanął, na piechotę przegoniłem. Cała sekwencja połączeń mi padła. Autobus podmiejski, ekspresowy miejski, metro. Spóźniłem się. Szlag.
Warszawa to dziwne miejsce. Wrogie. Moloch taki a właściwie rak. Tkanka rozpełzająca się po mapie. Od Kobyłki do Pruszkowa od Legionowa do Piaseczna. To już ze 60km będzie a może więcej. Spróbujcie te 60 km przejechać. No nie ma jak. Pewnie szybciej by do Krakowa dojechał.
Gdzieś wyczytałem, że Warszawa zasysa ponad 40% inwestycji zagranicznych w Polsce. Następny bodaj Wrocław już poniżej 10%.
Ale jest gorzej Warszawa zasysa ludzi. I robi z nich szczury. W labiryncie. Bo co taki ambitniejszy dzieciak z Mławy albo Bartoszyc ma do roboty u siebie. Urzędnikiem w magistracie zostać albo kolejny sklep z chińskimi ciuchami otworzyć. Dziadostwo jednym słowem.
I przyszło mi do głowy, że za komuny było lepiej. Bo takie miasteczko dostawało lokalizację inwestycyjną i środki z Centrali na rozbudowę infrastruktury. Była fabryka, praca i pare bloków dobudowali i wodociąg. Jak burmistrz był niezły to kombinował dalej. Teraz takie miasteczka umierają. Większość starych zakładów padła, młodzież wieje do kilku wielkich miast albo za granicę.
A dzisiaj z Warszawą jest jak z piłka nożną. Wszyscy grają a na końcu wygrywają Niemcy.
Tak samo jest z Warszawą. Zawsze wygrywa a infrastruktura nie nadążą.
Miasto nadal składa się z oddalonych blokowisk z jakimś barakiem handlowym pośrodku. Ulice to tylko kanały komunikacyjne dla samochodów.
Architektura. Dobre sobie. Najładniejsze są supermarkety. Przynajmniej są funkcjonalne. Jak wygląda prawdziwe miasto, to żeby obejrzeć trzeba do Gdyni albo czeskiej Pragi pojechać a nawet Brukseli.
Większość tramwajarzy i kierowców autobusów to chamy zamykające ci drzwi przed nosem. W środku ludzie patrzący spode łba, warczący na siebie. Knajpy z napisem klimatyzacja a siekiera w powietrzu wisi. Piwo w nich po 11 zł a takie samo w sklepie 1,80zł.
W każdym sklepie ( mięsnym ) ten sam Sokołów ociekający solanką i taka sama obsługa nie potrafiąca odpowiedzieć na żadne pytanie.
Tkanka społeczna. A co to takiego? Część wspólna, a co to takiego, no chyba że ktoś psa ma, to się cieszy, że jest do obsrania.
Sąsiad? A owszem chyba potrzebny osobnik. Po to żeby mu lepszego samochodu pozazdrościć, menda jedna pewnie kradnie?
I te piękne miasto jest otoczone podobnymi wioskami mieszkalnymi. Codziennie w takich wioskach otwierają się bramy i zza drutów i murów wytaczają się samochody z ich właścicielami w środku. Kierunek stolica i wyścig po kasę. Po stu przejechanych metrach już stoją i klną. Obok stoją ich sąsiedzi, których twarzy nie znają, nie mówiąc o nazwiskach.
Jak wjeżdżam do tego skrzyżowania pegeeru z dekoracją do kiepskiego, amerykańskiego serialu typu Dynastia to mam wrażenie, jak bym przechodził na drugą stronę niewidzialnego frontu.
Czas obrać kierunek odwrotny. Czas tam inaczej płynie. Będę żyć dłużej.
komentarze
Opisałeś kierunek rozwoju
czyli inaczej – postęp. Tak to wygląda, takie rodzi odczucia, tak kształtuje percepcję. Z ludzi n i e p o s t r z e ż e n i e przedzierzgamy się w szczury. Potrzeba pewnej pracy, żeby nie ulec owej ewolucji. I to nie pracy nad społeczeństwem, a nad sobą. Szczęśliwie, mamy z czego czerpać. Tak jak Kraków zasymilował Nową Hutę (a przecież nie tak miało być..), tak nasza tradycja silniejsza jest od trucizn. Zacznijmy z niej czerpać.
Pozdrawiam, Igło
P.S. Kiedy mnie dopadają niejasne przeczucia, że być może “za komuny było lepiej”, zaraz sobie przypominam, że przecie w gminie i powiecie rządził towarzysz Szmaciak..
Michał Tyrpa -- 16.12.2007 - 10:10Igła
Akurtat przy kompie mi sie wala Dziennik Tyrmanda z 54 roku. łobuz Tyrmand, akurat to samo o wawce wówczas pisał.
Dobra to jest pointa.
:) Nawet o podrózowaniu komunikacja miejską...tyle że on na mrozie.
Jacek Jarecki
Jacek Jarecki -- 16.12.2007 - 10:20>Igla
Wiele słusznych uwag. Niestety ja w tym molochu żyję od lat…nie, nie zdradzę od ilu, kobiet przecież nie wypada pytać o wiek:) No i tak sobie żyjąc wypracowałam wiele metod omijania różnych niedogdności, lub nawet niezwracania na nie uwagi. Jestem wobec mojego miasta niczym dobra żona, która po wielu latach małżeństwa zna oczywiście wszystkie wady swego ślubnego, czasem go za te wady nienawidzi i z dziką przyjemnością dałaby temu wyraz za pomocą jakiegoś wałka, ale w gruncie rzeczy potrafi też kochać to swoje chłopisko, pomimo jego lenistwa, zapyziałego wyglądu czy problemów z potencją;) A nawet zdarza się, że jak porówna z innymi to pewne wady wydają się jej zaletami:))
Delilah -- 16.12.2007 - 10:27Szanowny Panie Michale
Zastanawia mnie użyte przez Pana slowo “postęp”, czyli rozwój. Mnie kojarzy się ono raczej z czyms pozytywnym. Tymczasem kontekst, jakiego Pan użyl wobec tekstu Igly jest przecież zdecydowanie negatywny.
Postep czyli rozwoj ma u mnie pozytywne konotacje jedynie gdy idzie o rozwój techniczny. Nie bardzo wiem, jak może on wyglądać, jesli idzie o sferę etyczną czy kulturową, w ktorej pochwalana przez Pana (a i przeze mnie także) tradycją odgrywa determinująca rolę. Stąd moje zauroczenie Krakowem, w którym się wychowalem, znam tysiące ludzi. Ja po prostu oddycham jego atmosferą, w której czuję sie raz dobrze, raz źle, ale się czuję. Bezosobowość Warszawy czy tego typu metropolii jest zabijająca, w nich bowiem się nie żyje, a jedynie funkcjonuje jako pracobiorca, pracodawca, ale zawsze jako przedmiot, a nie podmiot.
Przepraszam, że sprowadzam wątek do Krakowa tylko, ale jakos to miasto kojarzy mi się tak na dzień dobry z tradycją i jest jej emanacją. Oczywiście życie w Krakowie ma także swoje niecbyt przyjemne strony, ale cóż...
Pozdrawiam serdecznie
Lorenzo -- 16.12.2007 - 10:37Kraków
To miasto.
Warszawa to miejsce.
Igła – Kozak wolny
Igła -- 16.12.2007 - 10:39Szanowny Panie Lorenzo
być może na moje postrzeganie idei postępu w sposób kluczowy wpłynęły te konsekwencje kartezjanizmu, które w sposób precyzyjny opisano w takich – nie boję się tego słowa – natchnionych dziełach, jak “Listy starego diabła do młodego” C.S.Lewisa. (Nb w tej książce Warszawą jest Londyn lat 40. XX w.).
Co do naszego Krakowa, ma Pan rację. I każdy wie, że Wawel, Rynek itp. Tymczasem w samym sercu Nowej Huty bije potężne źródło duchowej siły. Wszystkich zachęcam, do odwiedzenia opactwa cystersów w Mogile.
Pozdr.
Michał Tyrpa -- 16.12.2007 - 10:46Iglo Szanowna
A kiedyś potraktowano je jako uzdrowisko dla skolatanego zdrowia królewskiego, zmęczonego życiem w stolicy! I popatrz Pan, co sie porobilo:))) Potraktowali je jak inne uzdrowiska – śmieciami zasypali, wode zatruli, widoczki ujutne zaslonili. Nawet bazyliszka zatlukli dranie jedne. To tak już bywa z turystami i kuracjuszami, ni cholery nie dbaja o środowisko naturalne.
Pozdrawiam serdecznie
Lorenzo -- 16.12.2007 - 10:50Szanowny Panie Michale
W końcu – wbrew woli i zalożeniom projektodawców – Nowa Huta stala się jednak częścią Krakowa, a nie odwrotnie. Wyjasnienie jest proste – czakram. Co prawda jeden profesor, pelniący od pewnego czasu funkcję dyrektora na Wawelu, twierdzi że to drobnomieszczańskie przywidzenia i przesądy, ale ja tam wierzę w te krasnoludki, co to do mleka itd.
A co do Nowej Huty jeszcze – jeden mój zaprzyjaźniony kuzyn, emerytowany archeolog, twierdzi, że pierwsi ludzie osiedlili się w tej okolicy raczej wlasnie tam, potem na Zwierzyńcu, a na końcu dopiero na Wawelu. A oni osiedlali się wtedy wlaśnie tam, gdzie z ziemi emanowala sila jakaś nieopisana.
Pozdrawiam
Lorenzo -- 16.12.2007 - 10:56Pani Dellilah
Ja cały czas tu na emigracji.
I kolejne próby wycofania się stąd nie wychodzą.
Igła – Kozak wolny
Igła -- 16.12.2007 - 11:11panie Igła
słusznie prawisz
je teraz pracuje w ładniejszym miście, jak jade do pracy to mijam takie cudo
siedziałem w Warszawie 9 lat, narazie nie mam zamiaru wracać, choć wielu przyjaciół tam zostało.
Sir H. -- 16.12.2007 - 11:38Ja to wioskowy chłopak jestem, dobrze że tu, w UK uniwersytety są we wioskach.
Panie Hamiltonie
A to nie Szkocja aby?
Igła – Kozak wolny
Igła -- 16.12.2007 - 11:49Igła
Nie zawsze się z panem zgadzam, ale z tym pana wpisem jak nigdy!
wiki3 -- 16.12.2007 - 11:50Pozdrawiam
Igło
Nie jestem specem od Warszawy, bo bywam w niej okazyjnie, raz na kilka lat. Ale z jednym bym się nie zgodził – zmiany polityczne dały szanse także prowincji. Nie wiem, czy tu, gdzie mieszkam, czyli na wielkopolskiej wsi, nie dokonał się większy skok cywilizacyjny niż w takiej Warszawie. Przede wszystkim infrastrukturalny. 18 lat temu w przeciętnej polskiej wsi był jeden, dwa telefony (szkoła, sklep), nie było wodociągu, a wyposażenie szkoły pamiętało czasy naszych rodziców. Dziś wygląda to na ogół już zupełnie inaczej.
Gorzej z pracą, z rynkiem zbytu. Ludzie tu groszem nie śmierdzą, to i biznes siłą rzeczy kręci się słabiej niż w miastach. Niedawno w mojej okolicy zamknięto bar. Działał chyba tylko rok. Nie wytrzymał konkurencji dwóch sklepów spożywczych i tzw. klubu (oczywiście u strażaków), gdzie zwyczajnie piwo było tańsze. Ludzie nie przychodzili jeść i pić w ilości zapewniającej rentowność, bo gdzie indziej wychodziło im taniej, a potrzeba spożywania w cywilizowanych warunkach najwyraźniej nie była dostatecznie wielka.
Tylko jak chciałbyś to zmienić? Administracyjnie? Centralnie? To się nie może udać. W taki sposób nigdy się nie udaje. Przypomnij sobie miliardy wtopione przez Niemców w enerdówek.
Prowincja musi urosnąć ewolucyjnie, drepcząc za bogatymi aglomeracjami i nadrabiając zaradnością, gospodarnością, jak to w wielu miejscowościach ma miejsce.
Pozdr.
popisowiec -- 16.12.2007 - 11:53Sir Hamiltonie
Duram? Całkiem fajny uniwerek, tylko dziura straszna. Jedna knajpa na krzyż. :)
eumenes -- 16.12.2007 - 11:57Igło
Prawie szkocja. Ale prawie robi wielką różnicę...
eumenes -- 16.12.2007 - 11:58Panie Popisowcze
Wiem, że to kłopot jest.
Sądzę, ze rozwiązaniem byłoby gdyby wielkie firmy lokowały część swoich zakładów w małych miastach.
Przecież jak w takim w miasteczku jest liceum to można juz kombinować z jakimś centrum telefonicznym, np.
A gdzie jest przemysł spożywczy z produktami lokalnymi?
Takie zakłady rodzinne zatrudniające po 20-40 ludzi?
Czy ja na Mazurach muszę jeść wędzoną makrelę albo łososia? Pić jareckie?
Igła – Kozak wolny
Igła -- 16.12.2007 - 12:02@Igła
Ustawicznie wyłażą z Ciebie ciągoty etatystyczne.
Stary -- 16.12.2007 - 12:29Mława będzie wtedy dla inwestorów atrakcyjna, kiedy tam będzie przyzwoity dojazd, będzie dostępna energia, woda, możliwość odprowadzenia ścieków, wykształcona młódź i otwarte społeczeństwo – takie, które się nie boi obcych, nie rzuca kamieniami, nie pomawia z ambony ustami swych proboszczów.
Aby sie to dokonało państwo, zamiast finansować pomoc dla bezrobotnych lub wymyślać księżycowe zasady budowy autostrad ma się samo za to wziąć. Ma doprowadzić do postawienia szkół na należytym poziomie i ma doprowadzić do tego, że “profil kształcenia” będzie odpowiadał potrzebom. Ma wykorzystać unijne środki.
Muszę Ci zwrócić uwagę, że propagując wstręt do Warszawy, do miasta w ogóle, czynisz krzywdę młodym ludziom, którzy by chcieli doznać awansu ale na razie, dopóki u nas socjalizm jest górą, mają możliwość urzeczywistnienia tego tylko w Warszawie, Wrocławiu, czy takim mieście. Młódź ta potem, przeniósłszy się już, przepełniona nienawiścią do miasta, w którym swoje ambicje zaspokaja, mnoży liczbę frustratów wybijających szyby czy atakujących przechodniów. To nie miasto jest winne ale populizm, każący państwowe pieniądze bezproduktywnie wywalać. Nie miasto jest twórcą bylejakości a ludzie, wymuszający na władzach populistyczne posunięcia.
Wiem, że Cię rozzłoszczę ale sam się podstawiłeś.
Panie Stary
Czy brzydota Warszawy to moja wina?
A ja się pytam gdzie są plany zagospodarowania przestrzennego i naczelny architekt do oceny tego dziadostwa co się wciska wszędzie?
Czy ta funkcja to tez etatyzm?
Czasem gadasz jak nawiedzony Nicpoń.
Ciekawe gdyby koło twojego domku ktoś walnął 30sto piętrowca albo wytwórnię wapna lasowanego? Wszak przedsiębiorczość.
Igła – Kozak wolny
Igła -- 16.12.2007 - 12:35Igła
Niezły unik ale unik.
Stary -- 16.12.2007 - 12:48Oba wiemy o co chodzi. Z miast się u nas robi potwory bo tylko one mają odpowiednie warunki do inwestowania. A u nas każdy rząd, z wyjątkiem może buzkowego, na stanowiskach niepolitycznych też ustawiał swoich głąbów, którzy planowali jak to głąby – do jutra. Dlatego mamy pękającą stolicę o urodzie Mexico City i senną prowincję oraz rzesze emigrantów.
To nie unik
Jest u nas urząd d/s inwestycji zagranicznych. Śmiem wątpić czy on zarządza geografią inwestycyjną. Widać jak te inwestycje ida stadami. Najpierw Wrocław, potem Toruń.
A co do wielkich miast to wiadomo od dawna że nie dają komfortu życia, ze najlepsze są ośrodki wielkości 50/150 tys.
To jest oczywiści moja opinia na bazie własnych obserwacji.
Igła – Kozak wolny
Igła -- 16.12.2007 - 13:29@Igła
Masz rację.
Stary -- 16.12.2007 - 13:48Ale na przykładzie geotermii chociażby widać, jak durna władza może uniemożliwić wykorzystanie miejscowych zasobów.
Kozacze!
Na wściekanie się autobusowe to inne lekarstwo jest. Trza się nie spóźniać!
Magia -- 16.12.2007 - 14:01Wrzody też wtedy mniejsze rosną. Albo wcale się nie pokazują.
A u mnie na wsi warszawskiej to pięknie się teraz robi. Śnieg pada, cichutko… przykrywając fanaberie Igłowe.
eumenes
bingo! Dziura dziura, a jak studenty wyjadą to czarna dziura (jak jest teraz)!
Ale knajp fajnych jest bez liku. Ino ja nie chodzę, wiesz żona i roczny dzieciak :)
Szkocja blisko i pewien wpływ widać (język localsów, dużo katolików) Tu wyrzynanie się katolików i protestantów trwało do XVII stulecia.
pozdrawiam
Sir H. -- 16.12.2007 - 14:53Igla
Poza tematem: pod wpisem “1612” mam cos dla ciebie.
It`s good to be a (un)hater!
Mad Dog -- 16.12.2007 - 15:01Igła
No to ja w mieście powiatowym Węgorzewie czuję się jak karp w stawie.W Warszawie u HGW nigdy nie byłam,a u burmistrza wiele razy .Jak mnie odeślą z powiatu do starostwa to tylko z piętra na parter schodzę,no uwielbiam tamtejszą biurokrację !
Ufka -- 16.12.2007 - 15:38To jest rozmiar w sam raz dla człowieka ! A w Warszawie w pewnych dzielnicach moja noga nie postała ani razu.
Igła
No to ja w mieście powiatowym Węgorzewie czuję się jak karp w stawie.W Warszawie u HGW nigdy nie byłam,a u burmistrza wiele razy .Jak mnie odeślą z powiatu do starostwa to tylko z piętra na parter schodzę,no uwielbiam tamtejszą biurokrację !
Ufka -- 16.12.2007 - 15:38To jest rozmiar w sam raz dla człowieka ! A w Warszawie w pewnych dzielnicach moja noga nie postała ani razu.
> All
Ja nie mogę się wypowiedzieć o W-wie, bo bywam przelotnie czasem. Komunikację macie lepszą niż w Gdańsku, ale wszędzie jest lepsza, niż u Adamowicza, choćby w Gdyni.
Na chłopski rozum w W-wie musi być straszna atmosfera. Skoro ludzie zjeżdżają się tylko po kasę, a nie dla innych ludzi, to żadnej więzi nie będzie, tylko warczenie i odgradzanie się=>jeszcze więcej kasy, żeby się jeszcze lepiej odgrodzić.
Jak się zachowuje nieznający języka emigrant, który przyjechał się dorobić na budowie w UK? Chaucera czytuje?
pzdr
Futrzak -- 16.12.2007 - 19:57Panie Igło
Wyrzucił pan prawie wszystko, co mi na wątrobie leży.
A mi jeszcze gorzej od tego. Ja to współtworzę. Rysuję te nowe blokowiska bez światła i powietrza, z widokiem na okno sąsiada, którego lokator nigdy i tak nie pozna.
Nie mam siły, by wyliczać, że nie musi tak być, że to nie jest cena postępu lecz głupoty.
Mieszkam w mieście-ogrodzie na bliskich przedmieściach. To przykład, że można miasto robić inaczej. Nigdy w pełni nie rozwinięte (wojny, komuna), zranione chorobą Warszawy; jednak jest odczuwalnie inną jakością.
Domy tu liche, grunty gliniaste i podmokłe, powietrze brudne, hałas z lotniska ogromny, a totalna katastrofa komunikacyjna dojazd do centrum czyni równie długim co z poza miasta.
A działki drogie, i nikt nie sprzedaje.
I nikt z tego nie wyciąga wniosków.
Dzięki za ważny tekst, kiedyś może napiszę jeszcze i ja o tym.
odys: W drodze
odys -- 16.12.2007 - 22:00Makuszyński
Miasto to zbiorowisko ludzi, którzy zeszli się z wielkiej miłości,
a teraz rozejść nie mogą – tak się nienawidzą.
cytat z głowy, czyli z niczego
odys: W drodze
odys -- 16.12.2007 - 22:01Panie Odysie
To my chyba w bliskiej niedalekości jedno od drugiego pomieszkujemy w tej Warszawie.
Magia -- 16.12.2007 - 22:40Pani Magio, uspokoiła mnie Pani
Pisząc do Pana Odysa:
To my chyba w bliskiej niedalekości jedno od drugiego pomieszkujemy w tej Warszawie.
To jedno dobre, że ja daleko miaszkam!
prostacki empirysta
yayco -- 16.12.2007 - 23:01Panie Igło
Widzisz Pan, Panie Igło, jak byś Pan chciał, żeby było lepiej, jak Pan sam na to miasto warczysz i jesteś tu myśląc tylko o tym, żeby uciec? Jak 3/4 mojej dzielnicy, gdzie w garażu samochodów jest mniej w weekend niż w środku tygodnia. Jak Ci, co w mieście decydują, oni też są tu tylko przejściowo i myślą jak by tu przeskoczyć wyżej. Kto i po co chce tu być prezydentem?
Remontujemy miasto. Należy się cieszyć, fajnie, będzie ładnie, korki bo korki, ale potem będzie lepiej. I co? Nowy asfalt i wsio. Nawet Krakowskie – niby co to nie miało być. Śliczny biały granit. No, brudzi się, ale 3 minuty był ładny. Jak zrobili remont, to zaczęli się zastanawiać, czy puszczać autobusy czy nie. A właściwie, że trzeba było tramwaj puścić. To nie można wcześniej było pomyśleć?
A że nieładnie? To Pan oczu nie masz? Byłeś Pan na placu Zbawiciela? Ujazdowskimi chodzisz? Po Żoliborzu spacerujesz? Na Powiślu się pojawiasz? Ładnie jest, tylko trzeba popatrzeć, a nie kląć spóźnionym w autobusie.
julll -- 16.12.2007 - 23:25Panie Yayco
Zdaje się, że już dziś pisałam Panu żeś potwór. Zdanie swoje podtrzymuję. Wzdłuż i wszerz.
Magia -- 16.12.2007 - 23:31a, i jeszcze
“ambitniejszy dzieciak z Mławy albo Bartoszyc” u siebie nie ma co robić i przyjeżdża na studia do Warszawy, albo do innego Wrocławia czy Krakowa i to jest normalne. Ale potem ten dzieciak w Warszawie zostaje – ale nie jest u siebie. U siebie jest jak jedzie na sobotę-niedzielę do Mławy. Ale tam też nie jest u siebie, bo dłużej by nie wytrzymał. I tak ten dzieciak po trochu blokuje – i Bartoszyce, i Warszawę. No bo jak Bartoszyce mają się rozwijać, jak nikogo tam nie ma? Jak zostają tylko ci nieudacznicy i emeryci? No bo jak Warszawa ma się rozwijać, jak nikomu na niej nie zależy?
Byłam przejazdem w Supraślu – o matko, jak mi się podobało! Czysto, ładnie, kino-kawiarnia, ścianka wspinaczkowa do 22.00 [sic!] wieczorem otwarta. Ale na to to musi być ktoś, komu się chce. Mam wrażenie, że w Supraślu to ma jakiś związek z liceum sztuk plastycznych.
We Francji w każdej jednej dziurze coś się dzieje, w miastach na skalę naszych wojewódzkich przynajmniej dwa kina, filmy na bieżąco i nie tylko Harry Pottery, wystawy, koncerty. W małych miasteczkach jakieś przedstawienia, festiwale, które angażują lokalną społeczność. Artystom lepiej mieszkać na prowincji, bo łatwiej tam o pieniądze na działalność niż w stolicy. Może wielkich dzieł z dofinansowania kultury na prowincji przez państwo nie ma, ale za to ambitniejsi mają po co wracać. A jak już wracają, to ma kto pracować nad rozwojem Mławy. Bo jak ludzie z Bartoszyc uciekają, to chyba nie tylko o pieniądze chodzi, ale że nuda, panie, nuda. Że mało ich z Mławą łączy.
Żeby nie było, wiem, że upraszczam. Ale tak mnie złości to proste powiedzenie – Warszawa – śmierdzi, ale na prowincji mieszkać nie mogę.
julll -- 17.12.2007 - 00:17Pani Magio,
już mnie Pani nie lubi? Jak fasoli?
prostacki empirysta
yayco -- 17.12.2007 - 00:24Panie Odysie
Ja mieszkałem w takim fajnym miejscu ino bank mnie stamtąd wygnał.
I sasiadów znałe i pogaduszki były i zamknieta uliczka jako palc zabaw dla dzieci, i durna sasiadka co jej nikt nie lubił i piekarnia i kiosk i poczta. No ale przyedł bank i powiedział mi jazda stąd.
Wiem, ze można.
Igła – Kozak wolny
Igła -- 17.12.2007 - 01:32Pani Julll
Jak widać u nas jest zbyt mało twórców a i zainteresowanych kibiców też niewielu.
To kim jesteśmy?
Igła – Kozak wolny
Igła -- 17.12.2007 - 10:07Wtrącę się między wódkę a zakąskę:-)
Sęk w tym, ze artystow juz prawie nie ma.
Są pracownicy.
Są zapełniacze kolorowych gazetek.
Nawet Marek Kondrak zajął się sprzedażą i akwizytorką.
It`s good to be a (un)hater!
Mad Dog -- 17.12.2007 - 10:19