Ile to razy już tak zaczynałem odpowiedź? Nie raz, to pewne
Z dobrem wspólnym, to jest trochę problemów.
Jeden, który mi przyszedł do głowy, jest taki, że idea ta została rozwinięta (bo ufundowali ją rzymianie, odróżniając dobro pojedynczego obywatela, od dobra Rzymu) w monarchiach absolutnych, jako odpowiedź na demokratyczne pomysły, aby rozstrzygać różne kwestie przez liczenie większości i mniejszości, przez głosowanie.
Państwo, a ściślej centralny ośrodek władzy miał, dzięki swej mądrości i zasobom tak robić, aby wszystkim było dobrze, i to bez żadnej demokracji. I wszystkim razem i każdemu z osobna.
Demokracja większościowa ostatecznie zwyciężyła i dobro wspólne wegetuje na peryferiach.
U nas w zasadzie się o niej dużo mówi, ale na poziomie dyskusji społecznej i politycznej. Gdzieś się ona obika o spłeczeństwo obywatelskie, o ratowanie Ojczyzny w skrajnych stuacjach. Podstaw prawnych brakuje.
Dawniej było trochę inaczej.
Taka, na przykład Konstytucja marcowa, w artykule 99, powiadała, że „_dopuszcza tylko w wypadkach, ustawą przewidzianych, zniesienie lub ograniczenie własności, czy to osobistej, czy to zbiorowej, ze względów wyższej użyteczności, za odszkodowaniem_”
Proszę zauważyć, mamy tutaj względy wyższej użyteczności. Ale to prawie to samo.
Mniej demokratyczna, jak mówią, Konstytucja kwietniowa ujmowała te kwestie stanowczo, utożsamiając, jak się wydaje, dobro wspólne z interesem państwowym. Artykuł 10 Stwierdzał kategorycznie, ze „_Żadne działanie nie może stanąć w sprzeczności z celami Państwa, wyrażonymi w jego prawach_” i jeszcze, jakby było mało wzmacniała to w prostym stwierdzeniu „_W razie oporu Państwo stosuje środki przymusu_”.
Z tej perspektywy, korek zniknął by szybciej. Chyba.
Dzisiaj mamy zamiast tego ogólne i nic niewnoszące stwierdzenie artykułu 64 Konstytucji: „_Własność może być ograniczona tylko w drodze ustawy i tylko w zakresie, w jakim nie narusza ona istoty prawa własności_”.
Ale je chyba już gdzieś wspominałem, że mamy kiepską Konstytucję.
Trzeba by tu cywilisty, żeby coś napisał, czy ten korek da się usunąć na podstawie innych przepisów prawa. Ja nie wiem.
Dobro wspólne stało się wykrętem polityków, którzy tłumaczą nim ograniczenia wolności. Nie przypominam sobie, żeby w ten sposób tłumaczono działania na rzecz interesów szerszych, niż jednostkowe.
Bez sensu to napisałem. Jeszcze zaciemniłem, to co wystarczająco ciemne. Przepraszam.
Wkurza mnie to zwężenie jezdni. Nie wiem czy Pan pamięta, ale było podobne coś na Wisłostradzie, ale kilka lat temu zrobiono z tym porządek. Ciekawe jak?
Pan zadaje trudne pytania Panie Igło.
Ile to razy już tak zaczynałem odpowiedź? Nie raz, to pewne
Z dobrem wspólnym, to jest trochę problemów.
Jeden, który mi przyszedł do głowy, jest taki, że idea ta została rozwinięta (bo ufundowali ją rzymianie, odróżniając dobro pojedynczego obywatela, od dobra Rzymu) w monarchiach absolutnych, jako odpowiedź na demokratyczne pomysły, aby rozstrzygać różne kwestie przez liczenie większości i mniejszości, przez głosowanie.
Państwo, a ściślej centralny ośrodek władzy miał, dzięki swej mądrości i zasobom tak robić, aby wszystkim było dobrze, i to bez żadnej demokracji. I wszystkim razem i każdemu z osobna.
Demokracja większościowa ostatecznie zwyciężyła i dobro wspólne wegetuje na peryferiach.
U nas w zasadzie się o niej dużo mówi, ale na poziomie dyskusji społecznej i politycznej. Gdzieś się ona obika o spłeczeństwo obywatelskie, o ratowanie Ojczyzny w skrajnych stuacjach. Podstaw prawnych brakuje.
Dawniej było trochę inaczej.
Taka, na przykład Konstytucja marcowa, w artykule 99, powiadała, że „_dopuszcza tylko w wypadkach, ustawą przewidzianych, zniesienie lub ograniczenie własności, czy to osobistej, czy to zbiorowej, ze względów wyższej użyteczności, za odszkodowaniem_”
Proszę zauważyć, mamy tutaj względy wyższej użyteczności. Ale to prawie to samo.
Mniej demokratyczna, jak mówią, Konstytucja kwietniowa ujmowała te kwestie stanowczo, utożsamiając, jak się wydaje, dobro wspólne z interesem państwowym. Artykuł 10 Stwierdzał kategorycznie, ze „_Żadne działanie nie może stanąć w sprzeczności z celami Państwa, wyrażonymi w jego prawach_” i jeszcze, jakby było mało wzmacniała to w prostym stwierdzeniu „_W razie oporu Państwo stosuje środki przymusu_”.
Z tej perspektywy, korek zniknął by szybciej. Chyba.
Dzisiaj mamy zamiast tego ogólne i nic niewnoszące stwierdzenie artykułu 64 Konstytucji: „_Własność może być ograniczona tylko w drodze ustawy i tylko w zakresie, w jakim nie narusza ona istoty prawa własności_”.
Ale je chyba już gdzieś wspominałem, że mamy kiepską Konstytucję.
Trzeba by tu cywilisty, żeby coś napisał, czy ten korek da się usunąć na podstawie innych przepisów prawa. Ja nie wiem.
Dobro wspólne stało się wykrętem polityków, którzy tłumaczą nim ograniczenia wolności. Nie przypominam sobie, żeby w ten sposób tłumaczono działania na rzecz interesów szerszych, niż jednostkowe.
Bez sensu to napisałem. Jeszcze zaciemniłem, to co wystarczająco ciemne. Przepraszam.
Wkurza mnie to zwężenie jezdni. Nie wiem czy Pan pamięta, ale było podobne coś na Wisłostradzie, ale kilka lat temu zrobiono z tym porządek. Ciekawe jak?
yayco -- 27.02.2008 - 20:49