ale to zawsze warto się starać, żeby wszyscy zrozumieli co się pisze.
Znajomek mój jeden, kiedyś dawno, napisał podręcznik dla szkół zawodowych. W wielkiej chodził potem chwale, jako ten, co napisał książkę dla nieumiejących czytać.
Pyszny był to człowiek i nieprzyjazny ludziom.
Inny zaś znajomy mój, zagraniczny tym razem, został zesłany (za minionego ustroju) z powodu umiarkowanej nieprawomyślności, do wykładania w innym kraju.
Ponieważ on nie znal języka tego kraju, a słuchacze jego języka też nie znali, więc narysował skrypt akademicki, gdzie wszystko elegancko na obrazkach wyłożył. Oglądalem ten komiks i doszedłem do wniosku, że ze względu na społeczny charakter opracowania, czytelnicy, a może raczej oglądacze, mogli to wziąść za uproszczony kurs wyrafinowanej ars amandi.
Mimo tych cudzych i niejednoznacznych doświadczeń, po cichu marzę, aby to co piszę rozumieli wszyscy, którzy to czytają.
Panie (sic!) Lorenzo,
ale to zawsze warto się starać, żeby wszyscy zrozumieli co się pisze.
Znajomek mój jeden, kiedyś dawno, napisał podręcznik dla szkół zawodowych. W wielkiej chodził potem chwale, jako ten, co napisał książkę dla nieumiejących czytać.
Pyszny był to człowiek i nieprzyjazny ludziom.
Inny zaś znajomy mój, zagraniczny tym razem, został zesłany (za minionego ustroju) z powodu umiarkowanej nieprawomyślności, do wykładania w innym kraju.
Ponieważ on nie znal języka tego kraju, a słuchacze jego języka też nie znali, więc narysował skrypt akademicki, gdzie wszystko elegancko na obrazkach wyłożył. Oglądalem ten komiks i doszedłem do wniosku, że ze względu na społeczny charakter opracowania, czytelnicy, a może raczej oglądacze, mogli to wziąść za uproszczony kurs wyrafinowanej ars amandi.
Mimo tych cudzych i niejednoznacznych doświadczeń, po cichu marzę, aby to co piszę rozumieli wszyscy, którzy to czytają.
yayco -- 21.04.2008 - 22:07