Czterdziestolatek prawie, a i do tego dziennikarz jedynie właściwej gazety, wybornej zresztą, Wojtek, nie Wojciech – a Wojtek Orliński zresztą, zechciał sobie poużywać. Tak mu się przynajmniej wydawało. I siknął tekściorem, jak w tej scence rodzajowej zresztą: – Jak leci, kumie…? – A… zależy, gdzie się stoi… Jak przy drzewie, to po drzewie, a jak przy ścianie, to po ścianie… A Wojtkowi wyobraziło się, że po naszym Yaycu…
Ale, oddajmy mu głos (znaczy się my ze Stachem…): – Mole książkowe często mają ten problem, że trzymają się staroświeckich (?), słownikowych znaczeń różnych powiedzonek, którymi chętnie posługują się też ludzie o niskim poziomie erudycji ogólnej (?) dla nadania sobie pozorów yntelygenckości.
Gdyby nie pomoc Stacha, to nie wpadłbym w życiu jedynym na to, że istnieje kategoria semantyczna „erudycja szczególna, szczegółowa”, wszak erudycja – to posiadanie wiedzy z wielu dziedzin. To oczytanie, posiadanie dużej wiedzy ogólnej. Pojęcie kojarzone raczej z wiedzą teoretyczną, książkową, a nie wiedzą praktyczną. Rozumiem, że na przykład pedagogika ogólna różni się w rzeczy samej od pedagogiki specjalnej. Mówienie natomiast „erudycja ogólna” to bzdura definicyjna, to tak jak bez mała „woda mokra” powiedzieć, ale pewna kategoria typów tak ma. Czyli pierwsza wpadka yrudyty co na innych sikać chciał…
Wojtek O. leci dalej: – Czytając ich wypowiedzi człowiek oczytany czuje się bezradny, bo nie wie, jakie znaczenie nadał im ktoś nieoczytany – wie tylko, że znaczenie słownikowe nie pasuje. Ostatnio taką bezradność odczuwam napotykając różne dziwaczne zastosowania łacińskiego słówka „sic”. Dosłownie oznacza ono „[właśnie] tak”, por. „sic transit gloria mundi”, a gdy opatrzymy je wykrzyknikiem, możemy się nim posłużyć przytaczając jakiś bulwersujący cytat, aby upewnić naszego czytelnika, że właśnie tak powiedziała cytowana osoba, wcale z niej nie robimy strawmana.
Ludzie o niskiej erudycji używają tego powiedzonka tymczasem jako… no właśnie, sam nie wiem czego – zamiennika przekleństwa? Jest na przykład gościu o ksywce Yayco na platformie blogowej Tekstowisko, który sika w praktycznie każdej swojej wypowiedzi – i zawsze przy tym nieprawidłowo.
Dla Władysława, nie Władka, Kopalińskiego: sic! [wym. s-ik] (właśnie) tak!, (świadomie) tak (napisane)! – uwaga umieszczona po zacytowanym wyrazie albo zwrocie, stwierdzająca, że tak właśnie był wydrukowany (napisany, powiedziany) w tekście oryginalnym; ironiczna uwaga odręczna na marginesie tekstu.
I cytuje Wojtek O., naigrywają się z mojego Textowiskowego brata w niedoli Yayco: – Ale uwierz mi Pan, znałem kiedyś jednego takiego, co czeską (sic! i pfuj!) herbatę w papierku zaparzał cztery razy”. To sugeruje, że rzeczywiście kolesiowi się wydaje, że „sic!” to coś w rodzaju eleganckiego przekleństwa.
A ja myślę (sic!), że „koleś” zarówno sic! jak i pfuj! nie jako przekleństwo potraktował. Jak? Nie będę yrudyty Wojtka O. prostował, bo on wie, a tacy są nie do wyprostowania.
A gdyby się chciał wyzbyć Wojtek O. nieznośnej bezradności na którą był rad się skarżyć, to polecam psychologa Jerzego Maciejowskiego (sic! – przepraszam Panie Jerzy, że bez zapytania o zgodę…). Czyli podwójne sic!
komentarze
Panie Andrzeju
toż nie godzi się na leżącym tak oktutnie palić gumy
:))
Prezes , Traktor, Redaktor
max -- 21.04.2008 - 20:08po co pan karmi trolla?
On ma wyrobić dniówkę więc płodzi taśmowo teksty. Łapie się bele czego to i świadectwo sobie wyrabia. Dajmy pokój.
sajonara -- 21.04.2008 - 20:14Ależ Panie Maxie,
ja nawet trzeciego biegu nie wbiłem :)
Andrzej F. Kleina -- 21.04.2008 - 20:25Panie Andrzeju,
dziękuję Panu i Stachowi, ale tak sobie myślę, czy to aby warto, tak drobiazgowo, analizować czyjś problem? Może to dorastanie, może kryzys wieku średniego? Nie wiem, ale też i sam, w swoim długim życiu, kilka kryzysów przeszedłem, więc kamieniem nie rzucę.
W sumie to i tak sytuacja jest nierówna, bo wspominany przez Pana ów ktoś, coś mojego przeczytał. Choćby i komentarz.
A ja poza tym, co napisał o mnie (bo to już wypadało przeczytać), to nawet nie wiem, czy on jest dziennikarzem od rolnictwa, czy od Gwatemali.
I nawet mnie nie ciekawi.
Oczywiście, trochę mi żal, że nie pojął. Ale trudno. To nie jest obowiązkowe. Postaram się pisać tak, aby i dziennikarze poczytnych (jak słyszałem) dzienników rozumieli. Ważna to dla mnie nauczka.
Pozdrawiam Pana i Stacha
yayco -- 21.04.2008 - 20:27Panie Sajonaro!
Posiadam pewien talent (przepraszam za megalomańskie wyznanie osobiste) w wyłapywaniu nie tylko lapsusów językowych, ale wszelkich z językiem pisanym związanych niedomagań (poza własnymi). I to był taki przykład. Mściwy nie jestem, ale pokoju nie daję :)
Andrzej F. Kleina -- 21.04.2008 - 20:28WSP Yayco
Mam wrażenie, że zaczepiłeś pan Gwatemalę.
Całkiem niesłusznie, jak sądzę.
Igła -- 21.04.2008 - 20:32Tym bardziej, że ichni konsul chcąc nie chcąc, na pewno bywa na rautach jedynie słusznej gazety.
Celowo z malej litery napisałem
Igła
WSP Yayco!
Wyszpiegowałem, że gość jest po chemii, a skoro tak, to winien doskonale, jak mało kto wiedzieć, iż “Pamiętaj chemiku młody – zawsze wlewaj kwas do wody”. A on na abarot… :)
Za pozdrowienia dziękujemy i się odkłaniamy (sic!)
Andrzej F. Kleina -- 21.04.2008 - 20:34Panie Igło,
przeczytałem dziś, że ukaże się książka o Salonie niezależnych. Pewnie dlatego mi się ta Gwatemala nawinęła.
Ale ma Pan rację, że niesprawiedliwie.
yayco -- 21.04.2008 - 20:35No, AFK nam wrócił
i od razu ostro:)
Pozdrawiam, a W.O> w tytm blogu to nierówno pisze, w ,,gazecie” czytać gom lubił, a jak obaczyłem jego sposób gadania, arogancję i przekonanie o własnej zawsze wyższości, to już niekoniecznie mi się podoba.
No, ale nie musi.
pzdr
grześ -- 21.04.2008 - 20:41Ja przez Pana, Panie Grzesiu,
tam na blog dotarłem; nie mam żadnej wiedzy o jakości pisania Pana Wojtka O., ani na blogu ani w “gazecie”; natomiast w tej rundzie zapomniał atakując, że bardzo ważna jest obrona, w szczególności podwójna garda :)
Pozdrawiam…
Andrzej F. Kleina -- 21.04.2008 - 20:47Wow czyli pośrednio,
i w dodatku razem z Wojtkiem O. przyczyniłem się, że pan tekst napisał:)
No, no, trza by klasyka zacytować ,,nie chwaląc się jam to sprawił”
p
grześ -- 21.04.2008 - 20:51Panie Andrzeju wielmożny (sic!)
„erudycja ogólna” (sic!) to prawie jak “okres czasu” (sic!), jak to napisał był w jednej z notek Marco Polo (sic!) TXT :).
pozdrawiam :P (sic!)
“Kto pyta wielbłądzi”
Docent Stopczyk -- 21.04.2008 - 20:53Dokładnie
Panie Grzesiu, Pan był bodziec, a Wojtek O. nadbodziec…
Andrzej F. Kleina -- 21.04.2008 - 20:57a ha
ja tam Wojtka lubię za znakomitą książkę Lemowi poświęconą
“Kto pyta wielbłądzi”
Docent Stopczyk -- 21.04.2008 - 20:59Panie Docencie,
jak byłem młody, to żeśmy prześladowali koleżanki w klasie stwierdzeniem, że najlepsze są świece marki Polo, nie będę kończył bo dalej jest nieobyczajnie. Czy Marko Polo, to zaszyfrowany Podróżny, bom cokolwiek dzisiaj gapowaty…? (sic!)
Pozdrawiam (sic! sic! :))
Andrzej F. Kleina -- 21.04.2008 - 21:01Syzyfowa praca, Panie Yayco.
Dziennikarze poczytnych dzienników maja to do siebie, że pisują tak, jak im publiczność (bo nie dusza – oni jej nie mają) zagra. By jednak – w ich mniemaniu – nie utracić proporcji, bo jednak to oni piszą, a publika czyta, muszą od czasu do czasu podkreślić, czym się od owej publiki różnią in plus. Najlepiej na blogu, bo to niby “rzecz prywatna”, a nie poletko uprawiane za pieniądze, czyli jednak na zlecenie szefa. Glównie szefa marketingu gazety.
W sumie biedni ludzie.
Lorenzo -- 21.04.2008 - 21:06Czy Marko Polo, to zaszyfrowany Podróżny
Panie Andrzeju
gierka słowna jako podpowiedź: niekonecznie ;) ... już Pan wie? na pewno! (sic!)
“Kto pyta wielbłądzi”
Docent Stopczyk -- 21.04.2008 - 21:09Szanowny Panie Andrzeju
Czy móglby Pan przybliżyć (bo nie wątpię, żeś Pan użyl tego slowa świadomie, jak Pana znam, he, he), co oznacza, że facet jest po chemii: czy się z nią minąl, a może zderzyl. Bo raczej chemii nie skończyl, gdyż w takim przypadku pracowalby zapewne w tym zacnym zawodzie, ewentualnie pisując przyczynki do prasy fachowej.
Tymczasem gość pisuje w dziennikach, używając chemii, a raczej wytworów chemicznych jako środków odurzających czytelników, co samo w sobie powinno być karalne. Przynajmniej w sferze moralnej.
Pozdrawiam serdecznie
Lorenzo -- 21.04.2008 - 21:13"po chemii"
to znaczy chyba (sic!) po chemioterapii. tak się mówi potocznie (sic!).
“Kto pyta wielbłądzi”
Docent Stopczyk -- 21.04.2008 - 21:19WSP Lorenzo,
chyba zderzył (sic!), bo skończył studia chemiczne na Uniwersytecie Warszawskim. Czy zderzenie to było bolesne, nie wiem, Pan Jerzy Maciejowski by go w try miga obadał (sic!). Nie czytuję gazet codziennych od kilku lat, więc twórczość Pana Wojtka O. do mnie nie dotarła. Byc może jest specjalistą “od estrów” (sic!)?
Estry są to związki organiczne otrzymywane przez podstawienie wodoru grupy wodorotlenowej w alkoholach rodnikami kwasowymi ( nieorganicznymi lub organicznymi ). Estry tworzą się przez bezpośrednie działanie kwasów karboksylowych z alkoholami w obecności katalizatora ( estryfikacja ).
Ogólny wzór estrów pominę. Dodam jedynie, że R1 to alki pochodzący od
kwasu, R2 to alki pochodzący od alkoholu (sic!).
Pozdrawiam…
Andrzej F. Kleina -- 21.04.2008 - 21:25Panie Docencie,
a Pana też momus nie byle jaki (sic!) :)
Andrzej F. Kleina -- 21.04.2008 - 21:27Z estrów, Panie Andrzeju,
to najbliższy jest mi RME czyli Raps MethylEsther), który – to dla niewtajemniczonych – jest glównych skladnikiem dodatków do blendowania oleju napędowego, z czego powstaje biopaliwo zwane biodieslem. Choć jest także paliwo skladające sie w 100% z RME – B100. A także przyczyną, dla której rzepak i olej rzepakowy są tak ostatnio cholernie drogie.
Pozdrawiam biopaliwowo
Lorenzo -- 21.04.2008 - 21:36Panie Andrzeju!
Jak Wojtek O. jest dziennikarzem poczytnej gazety, to może go będzie stać na terapię, ale nie wiem czy jest gotowy na rozwiązanie pod nazwą terapia. sic! albo s’ik!
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 21.04.2008 - 21:39Panie Docencie
Nie ruszaj…
No..
Bo ja się na gierkach znam.
Igła -- 21.04.2008 - 21:41Jak mało kto.
Słownych.
;)
Igła
Wiedziałem co gadam, i do kogo,
powiem nieskromnie WSP Lorenzo (nie wiem, co lepsze w tym miejscu sic! czy mordka śmiejąca :)?) Qrde, rzepak rzepakiem, ale jak się dowiedziałem dzisiaj od znajomej produkującej dodatki paszowe, że pszenica jest po tysiaku, to zgłupiałem (sic!)
Andrzej F. Kleina -- 21.04.2008 - 21:44Pozdrawiam…
Panie Igło
już nie ruszam, bo jeszcze skorupka pęknie …. :)
“Kto pyta wielbłądzi”
Docent Stopczyk -- 21.04.2008 - 21:45Panie Jerzy,
a godzina to u Pana droga…? Bo moja latorośl bierze 8. dych; tyle, że ona gesztaltówa, ja to nawet nie wiem który to sort (sic!)
Pozdrawiam…
Andrzej F. Kleina -- 21.04.2008 - 21:46Panie Igło,
czy to taka moda teraz szyfrem mówić...? Dyskomfort można poczuć niebagatelny (sic!)
Andrzej F. Kleina -- 21.04.2008 - 21:49Panie (sic!) Lorenzo,
ale to zawsze warto się starać, żeby wszyscy zrozumieli co się pisze.
Znajomek mój jeden, kiedyś dawno, napisał podręcznik dla szkół zawodowych. W wielkiej chodził potem chwale, jako ten, co napisał książkę dla nieumiejących czytać.
Pyszny był to człowiek i nieprzyjazny ludziom.
Inny zaś znajomy mój, zagraniczny tym razem, został zesłany (za minionego ustroju) z powodu umiarkowanej nieprawomyślności, do wykładania w innym kraju.
Ponieważ on nie znal języka tego kraju, a słuchacze jego języka też nie znali, więc narysował skrypt akademicki, gdzie wszystko elegancko na obrazkach wyłożył. Oglądalem ten komiks i doszedłem do wniosku, że ze względu na społeczny charakter opracowania, czytelnicy, a może raczej oglądacze, mogli to wziąść za uproszczony kurs wyrafinowanej ars amandi.
Mimo tych cudzych i niejednoznacznych doświadczeń, po cichu marzę, aby to co piszę rozumieli wszyscy, którzy to czytają.
yayco -- 21.04.2008 - 22:07re: Wojtek Orlinski sik!
Kocham pleonazmy…
defendo -- 21.04.2008 - 22:13Kontynuując dalej cofanie się do tyłu można do akwenu wodnego dwiema równymi połowami tylnego zadka wjechać. Co szczególnie wyjątkowo w miesiącu kwietniu – w chłodnym nieco trochę okresie czasu – może być niemile przykrym. I znienacka nagle można zacząć spadać w dół. a to już nie to samo…Przepraszam pokornie uniżona zapatrzonych widzów i zasłuchane audytorium…
Pozdrawiam jako wielbicielka faktów autentycznych ;)
Defendo
Błąd p. Yayco
i to cholerny.
Co więcej w słup mnie wbijający, niczym góźć.
Jako człeka ubiegłej epoki
Bo niby skąd pan wiesz, p. Yayco, kto pana czyta i dlaczego?
Igła -- 21.04.2008 - 22:15Igła
WSP Yayco,
nie wymarzy się to Panu, choćby Pan wymazy jakie semantyczne zrobił; ja to myślę, że to zrozumienie ogólne, to fantazmat jaki, żebym się nie bał zostać nazwany freudystą powiatowym, to bym powiedział, że to nerwicą grozi, takie uporczywe marzenie (sic!) A o Pana kumplach zaraz jutro (sic!) Stachowi opowiem. Takie gadki wzbudzaja w nim dużą chuć do rozwoju…
Andrzej F. Kleina -- 21.04.2008 - 22:19Pleonazm,
mnie się ciągle Pani Defendo myli z tautologią. Jakby miała pani kiedyś czas, to prosiłbym o przybliżenie; ale w języku komunikacji, nie operacji (sic!)
Andrzej F. Kleina -- 21.04.2008 - 22:24Pozdrawiam, cokolwiek sennie…
Wiara, Szanowny Panie Yayco,
ponoć cuda czyni i do ziszczenia marzeń cichych doprowadzić może.
Pozostaję z najlepszymi zyczeniami
Lorenzo -- 21.04.2008 - 22:28Jeszcze chwilę temu, Szanowna Pani Defendo,
jeżylem się wewnętrznie (a i zewnetrznie takoż), gdy czytalem lub slyszalemk o faktach autentycznych. Jednakże od czasu, gdy pojawila się kategoria faktów prasowych jestem w stanie uwierzyć we wszystko:-))
Pozdrawiam jako wielbiciel prasy codziennej
Lorenzo -- 21.04.2008 - 22:31AFK – słusznie się
AFK – słusznie się myli… powinno:)
Jako figura stylistyczna nazywany jest czasem tautologią. Hendiadys też blisko( to takie coś jak: “boks i pięściarstwo”, ważne, że jest spójnik “i”, ale dodanie drugiego, synonimicznego członu nic nie wnosi).
Nie cierpię krzyżówek, ale lubię paragramy(grę słów) ;)
defendo -- 21.04.2008 - 22:31Defendo
Sir Lorenzo – jeśli
Sir Lorenzo – jeśli chcesz się w konwencji zmieścić – to gazety codzennej:D
Też się jeżę, kiedy o faktach prasowych czytam, zwłaszcza że potem prasować je trzeba, bo dziwnie pogniecione z prania wychodzą... ;)
Defendo
defendo -- 21.04.2008 - 22:34Panie Igło,
nie wiem.
Ale chciałbym, żeby każdy chętny rozumiał.
I przypadkowy też.
yayco -- 21.04.2008 - 22:34Panie Andrzeju,
widzi pan, kłopot jest taki, że jak ja napiszę coś staromodnie i wydrukują to na papierze, to to przeczyta osób pięć, z czego cztery, bo im kazałem.
A w tej sieci to różni przychodzą, od czego się człowiekowi we łbie marzenia roją.
yayco -- 21.04.2008 - 22:38Panie Yayco
jest o tyle lepiej że ocen nie dostają na papierze co najwyżej wirtualną herbatkę czeską (sic!) na drogę
Prezes , Traktor, Redaktor
max -- 21.04.2008 - 22:43AFK
juści. Orliński bywał tam gdzie i ja bywałem, tylko lat mniejwięcej 20 wstecz czyli na wydziale ChUW (a nie np na ChUJ czy ChUAM). Ale czy ukończył? Nie wiem. Raczej tak, bo chemia to zabawa jest i nauka dla humanistów (sic! i de facto!)
==============
Sir H. -- 22.04.2008 - 01:00po co nasze swary głupie,
wnet i tak zginiemy w zupie…
A fe, Panie Jerzy.
Ładnie to tak – licytować się z Panem Yayco, który z Was z pisaniną W.O. mniej obeznany. I to Pan, demon szybkości ?
Ja rozumiem obronę Textowiskowego brata, ale żeby zaraz brać udział w wyścigu na dochodzenie? (Gdyby Pan miał jakieś mylne słowne skojarzenia, proszę przywołać z pamięci obraz dwóch kolarzy torowych, którzy na rowerach sterczą w miejscu i nerwowo oglądają się na siebie).
Próbuję nieśmiało bronić W.O. – z tego samego powodu, dla którego Pan Docent Stopczyk napisał w pewnym momencie „a ha” (choć określenie „znakomita” nieco na wyrost).
Pana zaś podziwiam za dedukcję i dużą intuicję – z tymi „estrami” był Pan bardzo blisko. W.O. jest mianowicie niezgorszym specem od „bystrów”.
Pecet
Pecet -- 22.04.2008 - 01:26Drogi Pececie!
Chyba mnie z kimś Pecet myli.
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 22.04.2008 - 03:34Panie Andrzeju!
Jak dla pana Wojciecha O. to dzięki Pańskiemu wstawiennictwu też wezmę 80 (tylko w GBP).
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 22.04.2008 - 03:39Ja do Pani
litościwie, z prośbą Pani Defendo, o język prosty, a Pani mi wyjaśnia, jak kumatemu jakiemu, za co też dziękuję.
Andrzej F. Kleina -- 22.04.2008 - 06:52Pozdrawiam porannie…
WSP Yayco,
niech mi będzie wolno trzymać kciuki za Pańskie marzenie (jeśli są inne to też...).
Pozdrawiam słonecznie…
Andrzej F. Kleina -- 22.04.2008 - 06:54Panie Pececie,
mimo, że nie do mnie Pański wpis skierowany, to jednak do mnie. Analizuję... :)
Serdecznie pozdrawiam, dziękując za wizytę...
Andrzej F. Kleina -- 22.04.2008 - 06:56Panie Hamiltonie,
powiem nieskromnie, że znałem kilka chemiczek. Humanistki z nich były nie lada.
Andrzej F. Kleina -- 22.04.2008 - 06:59Pozdrawiam znad Sandeli…
Panie Jerzy,
znakiem tego, jak powiada Stachu, tam Pan zarabia, tutaj wydaje :)
Andrzej F. Kleina -- 22.04.2008 - 07:00Pozdrawiam…
Zmuszony Państwa gadulstwem,
przeczytałem sobie komentarze pod inkryminowanym dziełem.
O dziwo, komentujący obronili honor naszego reprezantanta całkiem skutecznie.
Rzeczowo i bez emocji. Nawet “sic” rzadko używali.
Co pozostaje w widocznym kontraście z twórczością powyżej.
merlot -- 22.04.2008 - 08:53Panie Tomku!
Bo my się tutaj natrząsamy…
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 22.04.2008 - 09:23Panie Andrzeju! Pan mnie o
Panie Andrzeju!
Pan mnie o język prosi? Prosty? No ładnie, wiadro wody na młyn tych, co to od podglądania mają jedno oko w kształcie dziurki od klucza ;)
A serio – język to narzędzie poznania. Dlatego tak walczę o prawo do mówienia własnym. Językiem można poznawać partnera/partnerkę, można nim próbować kawioru i miodu, na cyjanek to raczej bym uważała. Można go komuś pokazywać, mlaskać, oblizywać wargi. Jest też dla mnie narzędziem poznawania świata, mój dyskurs prywatny buduje. Werbalizuje myśli – te o “sic!” i te o gnozie, o granicach i o ich nieistnieniu. Każdy ma swój, więc każdy ma inne poznanie. A że metafory są jednym ze środków poznania, to już Wittgenstein i inni…
Metafory mają moc niezwykłą – bo mogą stwarzać realia społeczne. Jeśli ktoś mówi o “wojnie o media” i ta metafora zostaje przyjęta przez większość odbiorców, zaczyna się cała sekwencja działań – jest “wróg”, “zagrożenie bezpieczeństwa narodu”, są “obrońcy” itd. Samo przyjęcie takiej metafory stwarza podstawę do wnioskowania: istnieje nieprzyjaciel zewnętrzny, przeciw któremu trzeba zewrzeć szyki i dać mu odpór w obronie wartości, dla istnienia narodu najważniejszych. Metafora wykorzystująca pojęcie wojny(ze wszystkimi jego implikacjami) nie była jedyną możliwą. Ale jej użycie spowodowało eskalację działań. Postrzeganie zaistniałej sytuacji w kategoriach wojny spowodowało, że tak właśnie duża część ludzi problem widzi – wojna zaistniała. Metafora miała moc samospełniającej się przepowiedni.
Przykłady można mnożyć – sławetny “układ” jest jednym z nich, “IV Rzeczpospolita”, “prawdziwy Polak”.
Język j e s t narzędziem poznania – moim zdaniem najważniejszym. Dlatego uważnie przyglądam się nie tylko temu, c o mówią, ale j a k mówią do mnie różni ludzie.
Nawoływanie do prostoty? Proszę bardzo, ale trzeba uważać, żeby nie popaść w prostactwo. Uproszczenie może tak zmodyfikować pojęcie, że aż je zgwałcić.
Boję się tych, co uważają, że mają monopol na prawdę, bo ją posiedli. Zawsze wtedy pojawia mi się obraz biednej prawdy, siłą zawleczonej w krzaki i gwałconej.
Ale ona dumna jest – zgwałcić prawdę to jak zgwałcić kobietę – można ją zbezcześcić, ale nie posiąść.
Nie odbiegłam nazbyt daleko od tematu Pańskiej notki, mam nadzieję, jako że o języku rzecz była, prawda? ;)
Defendo
defendo -- 22.04.2008 - 09:27Panie Defendo
Językiem można poznawać partnera-partnerkę
Tekstowisko jest lekko konserwatywne w sferze obyczajowości.
Igła -- 22.04.2008 - 09:36Proszę z tym językiem nie przesadzać za bardzo, szczególnie z p.Kleiną.
:)
Igła
Igło – ależ bogini
Igło – ależ bogini Pruderia ma się w Polsce dobrze w każdym środowisku, hołdy należne odbierając.
Upraszam jednak pokornie – w imię tegoż konserwatyzmu obyczajowego – o niezmienianie mi płci… ;)
Jestem t y l k o kobietą.
Defendo
defendo -- 22.04.2008 - 09:46Szanowna Pani Defendo
A propos wprowadzonego do powszechnego użytku pojęcia “walki/wojny”, to przypomniało mi się wezwanie czy też powiedzenie (nie pamietam już kogo), że będziemy walczyć o pokój z taka determinacją, iż kamień na kamieniu się nie ostanie.
Pozdrawiam zgodnie
Lorenzo -- 22.04.2008 - 10:03Pani Defendo
Jak pani sama się degraduje, to proszę bardzo.
Igła -- 22.04.2008 - 10:07Nie chce pani być człowiekiem, musu nie ma.
:)
Igła
Panie Merlocie,
z Pana Yayco jest taki zawodnik, że takich jak ja lewą dziurką nosa wciąga (sic!), nie stawałem w Jego obronie, bo byłoby to nadużycie. Tak mnie cuś napadło, a jak mnie się co rzuci na oczy czy uszy, to odreagowuję, żona jest z tych moich reakcji przeniesionych zadowolona bardzo (sic!).
Andrzej F. Kleina -- 22.04.2008 - 10:11Pozdrawiam…
Pani Defendo,
wedle moich obserwacji język jest narzędziem poznania w 10%. Nie więcej! W 85% jest narzędziem walki. Wydawać by się mogło, że język powstaje w głowie, co prowadzić może do stwierdzenia, jaki język taka głowa. Nie do końca chyba tak jednak jest. U większości myślicieli – język nie powstaje w głowie, a jamie gębowej, gdzie jest mielony i międlony, a także nasączany. Najczęściej plwociną, a nawet uryną. I z tego mielenia, międlenia i nasączania powstaje twór, który nie jest językiem ludzkim. Jest quasi mową, a więc językiem sztywnym, prymitywnym i sztywniackim, ale jak można wymagać od niego by był elastyczny (mimo iż nasączony), kiedy głowa sztywna? Jest prymitywny, co wynika z ubóstwa duchowego, emocjonalnego, mentalnego. Gdy człowiek jest zły, to źle mówi, na złość mówi…
Pięć procent przypada natomiast na inne (sic!)
Pozdrawiam permanentnie podniecony Pani słowem…
Andrzej F. Kleina -- 22.04.2008 - 10:15Panie Jerzy,
dzięki …
Andrzej F. Kleina -- 22.04.2008 - 10:16Pozdrawiam…
Igło – ależ to nie
Igło – ależ to nie degradacja – kobieta poprzestaje wszak na tym, że jest człowiekiem. Mężczyzn rzadko na to stać i zmieniają się w lwy, bestie, małpy, padalce itp. oprócz bycia – na ogół – ludźmi. ;)
Sir Lorenzo – kolejny przyczynek do mojego katalogu dowodów na znaczenie metafor, dzięki! :)
AFK – cały zestaw metafor znakomitych mi Pan sprezentował, jeśli Pan pozwoli – wykorzystam. Tylko z tym permanentnym podnieceniem to proszę uważać – żona będzie pewnie zadowolona, ale priapizm podobno nieco szkodliwy jest;)
Defendo
defendo -- 22.04.2008 - 10:26Panie Andrzeju,
To dziwne.
merlot -- 22.04.2008 - 10:26Moja wręcz przeciwnie;-)
Pani Defendo,
proszę korzystać do woli, człowiek czując się przydatny od razu podnosi samoocenę (sic!), ale, żeby to podniesienie priapizm powodowało?
Andrzej F. Kleina -- 22.04.2008 - 10:52Panie Merlocie,
kobieta zmienną jest, i ciągle się boi, ale mógłbym na ten temat co najmniej 3. strony napisać od ręki. Znaczy się tego jej (ich) bania.
Andrzej F. Kleina -- 22.04.2008 - 10:56Pozdrawiam…
Oczywiście, że Pecet
się w adresie pomylił. MU cały radosny, że Komputer pierwszą(?) „wtopę” zaliczył.
Pana Jerzego strasznie przepraszam.
Pecet -- 22.04.2008 - 11:06A Pan, Panie Andrzeju może chociaż z bierzmowania Jurek na trzecie ma ? Wstyd będzie mniejszy.
Pozdrawiam Pecet
Pecet
Może Pan Andrzej przyjmie na chwilę Jędrzej też na “J” a i Andrzeja to inna
wersja
p.s Andrzej to mój przezacny dziadek, teść (równie) moje drugie i syna – także
pełna estyma ?
Prezes , Traktor, Redaktor
max -- 22.04.2008 - 11:13Pani Defendo
A kobitki w sikorki, sroki, harpie ale i wydry, jak kto woli a ostatnio usłyszłem dość dawno już niespotykane okreslenie na podgatunek kobiecy – Helga.
Generalnie to gdzie kobicie do człowieka?
Igła -- 22.04.2008 - 12:09Igła
Drogi Igło!
Toż kobieta jest podstawowym modelem człowieka, a mężczyzna modelem specjalnym. Wstydziłby się Igła odmawiając kobiecie bycia człowiekiem.
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 22.04.2008 - 17:24