faktycznie tak jest, że austriacka muzyka ludowa ma swoje masowe oddziaływanie. Bawarska też. Poniekąd. Obudził Pan we mnie wyparte traumy. Dziękuję serdecznie.
A co do wspólnoty i stowarzyszenia, to chętnie się z Panem zgodzę. Konstrukcja Rzeczypospolitej narzucała takie myślenie.
Ale i ono jest dziś przestarzale. Natomiast nie było w Polsce nigdy idei społeczeństwa obywatelskiego, tak jak jest ono współcześnie rozumiane. Ani w wersji amerykańskiej, ani nawet północnowłoskiej.
Jak wrócę z wakacji, to coś o tym napiszę, bo akurat wizytował będę północne Włochy i Hiszpanię, a to temu tematowi jest po drodze.
I ma Pan rację, że na przetrwanie wspólnota jest lepsza. Podobnie też dla plemion koczowniczych i autarkii rozmaitych. Nie tylko gospodarczych.
Ale dla budowania i rozwoju to ona jest jak bagienko. Niby ciepło i u siebie, ale smród i łatwo się błotem zadławić.
Co do kobiet, to ile pamiętam, różnice są tutaj cenne, choć z wiekiem problem ten już tak nie absorbuje.
Ja w pracy szczęśliwie tak mam, ze strasznie jesteśmy kłutliwi do wewnątrz, ale w zasadzie odbierani z zewnątrz jak monolit. Kiedyś dawno już tak miałem. Taka była moja klasa w liceum. Dobrze to wspominam. I zobacz Pan. Kiedyś zachciało mi się sprawdzić: nikt z nas nie figuruje w naszej klasie. Nie szukamy wspólnoty.
I dziękuję też, że sprytnie Pan wykrył w moim tekście watek reklamiarski. W końcu, konfederacja nie może być wspólnotą, prawda?
Zaś rozmowa i różnienie się z Panem szanownym, to zawsze przyjemność.
Panie Lorenzo Szanowny,
faktycznie tak jest, że austriacka muzyka ludowa ma swoje masowe oddziaływanie. Bawarska też. Poniekąd. Obudził Pan we mnie wyparte traumy. Dziękuję serdecznie.
A co do wspólnoty i stowarzyszenia, to chętnie się z Panem zgodzę. Konstrukcja Rzeczypospolitej narzucała takie myślenie.
Ale i ono jest dziś przestarzale. Natomiast nie było w Polsce nigdy idei społeczeństwa obywatelskiego, tak jak jest ono współcześnie rozumiane. Ani w wersji amerykańskiej, ani nawet północnowłoskiej.
Jak wrócę z wakacji, to coś o tym napiszę, bo akurat wizytował będę północne Włochy i Hiszpanię, a to temu tematowi jest po drodze.
I ma Pan rację, że na przetrwanie wspólnota jest lepsza. Podobnie też dla plemion koczowniczych i autarkii rozmaitych. Nie tylko gospodarczych.
Ale dla budowania i rozwoju to ona jest jak bagienko. Niby ciepło i u siebie, ale smród i łatwo się błotem zadławić.
Co do kobiet, to ile pamiętam, różnice są tutaj cenne, choć z wiekiem problem ten już tak nie absorbuje.
Ja w pracy szczęśliwie tak mam, ze strasznie jesteśmy kłutliwi do wewnątrz, ale w zasadzie odbierani z zewnątrz jak monolit. Kiedyś dawno już tak miałem. Taka była moja klasa w liceum. Dobrze to wspominam. I zobacz Pan. Kiedyś zachciało mi się sprawdzić: nikt z nas nie figuruje w naszej klasie. Nie szukamy wspólnoty.
I dziękuję też, że sprytnie Pan wykrył w moim tekście watek reklamiarski. W końcu, konfederacja nie może być wspólnotą, prawda?
Zaś rozmowa i różnienie się z Panem szanownym, to zawsze przyjemność.
Pozdrawiam
yayco -- 15.07.2008 - 14:48