odwrócę Panów uwagę od rzeczy poważnej i sensownej, jaką jest czeska muzyka (nie tylko tzw. lekka).
Widzę sens i konieczność budowania wspólnoty celów i koegzystencji, od najniższego poziomu poczynając. Jednakże by nie powtarzać blędów warto wiedzieć, kiedy popelniono pierwszy zasadniczy bląd, który spowodowal lawinę. I co bylo tym blędem? Bo reszta, jak wspomnialem byla tylko poglębianiem degrengolady i w efekcie kompletna katastrofą.
Tak po prawdzie to proces ten doprowadzil chyba do rozpadu spoleczeństwa, lączonego jedynie okazjonalnie za pomocą hasel jedności narodowej i religijnej. Oczywiście agresorzy skrzetnie dokladali swoje, kopiąc leżącego. Stąd znana teza o tym, źe Polacy nienawidzą każdej wladzy, w tym i tej lokalnej, na najniźszym poziomie.
Jak więc, przy takim nastawieniu, budować wspólnoty (bo o jednej, skonfederowanej nie marzę nawet), skoro spoleczność, choćby wewnetrznie przekonana o takiej konieczności, opierać się będzie dzialaniom wspólnym, przyzwyczajona do dzialań destrukcyjnych, a nie pozytywistycznych?
Tego problemu, szczerze mówiąc, nie potrafią zrozumieć ani ci z Zachodu, ani ci ze Wschodu (choć z calkiem innych powodów). Dla jednych (w przeciwieństwie do naszych wyobrażeń) powróciliśmy nie tyle do Europy, co na jej oplotki; dla drugich zdradziliśmy Brać Slowiańską (cokolwiek by to mialo znaczyć), z lekka nasiaknietą wplywami cywilizacji azjatyckich.
My zaś, ani jednym ani drugim, w tej próbie zrozumienia nie pomagamy, a co gorsza – sobie też nie. I dlatego chcialbym wiedzieć, co bylo tym prablędem, by go uniknąć.
Ja tylko na chwilkę krótką, Panie Yayco
odwrócę Panów uwagę od rzeczy poważnej i sensownej, jaką jest czeska muzyka (nie tylko tzw. lekka).
Widzę sens i konieczność budowania wspólnoty celów i koegzystencji, od najniższego poziomu poczynając. Jednakże by nie powtarzać blędów warto wiedzieć, kiedy popelniono pierwszy zasadniczy bląd, który spowodowal lawinę. I co bylo tym blędem? Bo reszta, jak wspomnialem byla tylko poglębianiem degrengolady i w efekcie kompletna katastrofą.
Tak po prawdzie to proces ten doprowadzil chyba do rozpadu spoleczeństwa, lączonego jedynie okazjonalnie za pomocą hasel jedności narodowej i religijnej. Oczywiście agresorzy skrzetnie dokladali swoje, kopiąc leżącego. Stąd znana teza o tym, źe Polacy nienawidzą każdej wladzy, w tym i tej lokalnej, na najniźszym poziomie.
Jak więc, przy takim nastawieniu, budować wspólnoty (bo o jednej, skonfederowanej nie marzę nawet), skoro spoleczność, choćby wewnetrznie przekonana o takiej konieczności, opierać się będzie dzialaniom wspólnym, przyzwyczajona do dzialań destrukcyjnych, a nie pozytywistycznych?
Tego problemu, szczerze mówiąc, nie potrafią zrozumieć ani ci z Zachodu, ani ci ze Wschodu (choć z calkiem innych powodów). Dla jednych (w przeciwieństwie do naszych wyobrażeń) powróciliśmy nie tyle do Europy, co na jej oplotki; dla drugich zdradziliśmy Brać Slowiańską (cokolwiek by to mialo znaczyć), z lekka nasiaknietą wplywami cywilizacji azjatyckich.
My zaś, ani jednym ani drugim, w tej próbie zrozumienia nie pomagamy, a co gorsza – sobie też nie. I dlatego chcialbym wiedzieć, co bylo tym prablędem, by go uniknąć.
Pozdrawiam w zamysleniu
Lorenzo -- 15.07.2008 - 18:19