jako znacząco mlodszy i o znacząco mniejszej wiedzy, nawet nie staram sie nawiazać dyskusji o tradycji, historii czy czymś tam przeszłym, pozostawiajac sobie czytanie wymiany zdan pomiedzy lepszymi w tym względzie.
mam w Pamięci Pański napoczęty i ku mojemu zmartwieniu zawieszony cykl dywagacji o elementach spajających nas jako naród i poszukiwaniu pierwiastów tożsamości. czy blizsze prawy jest stwierdzenie, ze z tymi czterdziestoma milonami obywateli to ja mam wspolna historie, czy wspólną tradycje? czy łączy nas coś więcej poza miejscem urodzenia? faktycznie łączy?
ma Pan rację w sprawie generalizowania: “Polacy mają w dupie dobro wspólne” jest stwierdzeniem z tej samej grupy co przytoczone przez Pana stwierdzenia o klechach czy żydach. “ten akurat Polak ma w dupie dobro wspólne, tak bywa” – takie jest właściwsze, ale mam wrażenie, że w odniesieniu do naszych obywateli niezwykle czesto musilibyśmy to stwierdzenie powtarzać. rozpaczliwie często. i to rodzi we mnie pytanie: czy robiąc swoje, rozmawiając tu konfederacko i kulturalnie wywalajac meneli z tulipanem, budując parkingi, stowarzyszenia wołyńskie, dbajac o małe interesy małych grup – nie jesteśmy jednak orkiestra na Titanicu? zgadzam się z Panem, że to co robimy jest właściwe, że suma milionów drobnych działań synergicznie da efekt większy niz ogolnonarodowe przedsięwzięcia. no ale kluczowe jest, czy spodziewamy sie miliona działań. wiem, ze tędy (i właściwie tylko tędy) droga. ale czy widzi Pan szanse na to, że tą drogą pojdziemy jako całość (bądź wystarczająca do przemian grupa całości), a nie jako jednostki bez wpływu na całość?
Panie Yayco
jako znacząco mlodszy i o znacząco mniejszej wiedzy, nawet nie staram sie nawiazać dyskusji o tradycji, historii czy czymś tam przeszłym, pozostawiajac sobie czytanie wymiany zdan pomiedzy lepszymi w tym względzie.
mam w Pamięci Pański napoczęty i ku mojemu zmartwieniu zawieszony cykl dywagacji o elementach spajających nas jako naród i poszukiwaniu pierwiastów tożsamości. czy blizsze prawy jest stwierdzenie, ze z tymi czterdziestoma milonami obywateli to ja mam wspolna historie, czy wspólną tradycje? czy łączy nas coś więcej poza miejscem urodzenia? faktycznie łączy?
ma Pan rację w sprawie generalizowania: “Polacy mają w dupie dobro wspólne” jest stwierdzeniem z tej samej grupy co przytoczone przez Pana stwierdzenia o klechach czy żydach. “ten akurat Polak ma w dupie dobro wspólne, tak bywa” – takie jest właściwsze, ale mam wrażenie, że w odniesieniu do naszych obywateli niezwykle czesto musilibyśmy to stwierdzenie powtarzać. rozpaczliwie często. i to rodzi we mnie pytanie: czy robiąc swoje, rozmawiając tu konfederacko i kulturalnie wywalajac meneli z tulipanem, budując parkingi, stowarzyszenia wołyńskie, dbajac o małe interesy małych grup – nie jesteśmy jednak orkiestra na Titanicu? zgadzam się z Panem, że to co robimy jest właściwe, że suma milionów drobnych działań synergicznie da efekt większy niz ogolnonarodowe przedsięwzięcia. no ale kluczowe jest, czy spodziewamy sie miliona działań. wiem, ze tędy (i właściwie tylko tędy) droga. ale czy widzi Pan szanse na to, że tą drogą pojdziemy jako całość (bądź wystarczająca do przemian grupa całości), a nie jako jednostki bez wpływu na całość?
Griszeq -- 16.07.2008 - 09:11