widzę zależność, pomijając oczywiście chciejstwo polityków (i ich beznadzieję, zarówno wtedy – król Jogalla niejaki – i jak i teraz) oraz propagadnową hucpę.
Otóż nie tyle miejscowi (jako że bijatyka miala miejsce jednak na terenach Zakonu (lub w dawnych Prusach, ale jeszcze nie Książęcych), co przybysze z Królestwa zleli miejscowych. Razem z Litwinami, Jaćwingami, Czechami, Rusinami oraz Tatarami. Choć ci miejscowi to tez trochę tacy przyszywani. Więc raczej wersja or something.
I teraz nasz ulubiony ciąg dalszy. Gdyby wtedy, po tej laźni, król Jogalla ruszyl siedzenie i nie opóźniając zawzięcie z niewiadomego nam dzisiaj powodu (może się przestraszyl, że – bylo nie bylo – zlal czolówkę rycerstwa ówczesnej Europy i zastanawial się, co owa Europa na to powie?) poszedl na Malbork i wytepil, jak to mial w zwyczaju, do ostatniego Zakon, to pradopodobnie nie doszloby do srogiego odwetu sprzed stu lat pod śąsiednim Tannenbergiem.
Bo po prostu by Prus nie bylo. A nie muszę chyba przypominać, które królestwo doprowadzilo w konsekwencji do powstania późniejszego Cesarstwa pod rządami Hohenzollernów.
Więc kot jest. Tak jak w porządnym biznesie. Czyli jak mawiają Indianie z okolic Wiednia: ohne Marie kein’ Musik. Każde wydarzenie ma swoje przyczyny. Upadek Cesarstwa Rzymskiego teź je mial. I to na jego gruzach, w ciemnej dziurze nieznanego w Polsce Średniowiecza (czyli od upadku Bizancjum po rok mniej więcej 800-ny), Kościól Rzymski tworzyl cywilizację zwana dzisiaj lacińską. W Europie, która utracila na skutek wojen, epidemii etc. kilkadziesiąt milionów mieszkańców. Potem ja juź tylko umacnial wespól z tymi, którzy jego wsparcia potrzebowali w swych rządach.
Naprawdę nie widzi Pan tego kota, bląkającego się od zarania w naszych okolicach? I to ciagle tego samego?
A poza tym, Panie Yayco Szanowny, to ja jestem optymistą (niekiedy trochę cynicznym, to prawda). Bo gdybym nie byl, to bym się już dawno obwiesil. Albo i co gorszego.
Dlatego staram się za Panskim poduszczeniem (tak, tak, choć Pan zaraz kota ogonem odwróci) nadal coś zrobić. Chocby to robienie tylko na pisaniu mialo polegać:-))
I jeszcze jedno: Pan woli przewidywac przyszlość po rzuconych kurzych kościach czy też ma Pan inny patent? Będę zobowiązany, gdyby Pan zechcial uchylić rąbka.
A i owszem, Panie Yayco,
widzę zależność, pomijając oczywiście chciejstwo polityków (i ich beznadzieję, zarówno wtedy – król Jogalla niejaki – i jak i teraz) oraz propagadnową hucpę.
Otóż nie tyle miejscowi (jako że bijatyka miala miejsce jednak na terenach Zakonu (lub w dawnych Prusach, ale jeszcze nie Książęcych), co przybysze z Królestwa zleli miejscowych. Razem z Litwinami, Jaćwingami, Czechami, Rusinami oraz Tatarami. Choć ci miejscowi to tez trochę tacy przyszywani. Więc raczej wersja or something.
I teraz nasz ulubiony ciąg dalszy. Gdyby wtedy, po tej laźni, król Jogalla ruszyl siedzenie i nie opóźniając zawzięcie z niewiadomego nam dzisiaj powodu (może się przestraszyl, że – bylo nie bylo – zlal czolówkę rycerstwa ówczesnej Europy i zastanawial się, co owa Europa na to powie?) poszedl na Malbork i wytepil, jak to mial w zwyczaju, do ostatniego Zakon, to pradopodobnie nie doszloby do srogiego odwetu sprzed stu lat pod śąsiednim Tannenbergiem.
Bo po prostu by Prus nie bylo. A nie muszę chyba przypominać, które królestwo doprowadzilo w konsekwencji do powstania późniejszego Cesarstwa pod rządami Hohenzollernów.
Więc kot jest. Tak jak w porządnym biznesie. Czyli jak mawiają Indianie z okolic Wiednia: ohne Marie kein’ Musik. Każde wydarzenie ma swoje przyczyny. Upadek Cesarstwa Rzymskiego teź je mial. I to na jego gruzach, w ciemnej dziurze nieznanego w Polsce Średniowiecza (czyli od upadku Bizancjum po rok mniej więcej 800-ny), Kościól Rzymski tworzyl cywilizację zwana dzisiaj lacińską. W Europie, która utracila na skutek wojen, epidemii etc. kilkadziesiąt milionów mieszkańców. Potem ja juź tylko umacnial wespól z tymi, którzy jego wsparcia potrzebowali w swych rządach.
Naprawdę nie widzi Pan tego kota, bląkającego się od zarania w naszych okolicach? I to ciagle tego samego?
A poza tym, Panie Yayco Szanowny, to ja jestem optymistą (niekiedy trochę cynicznym, to prawda). Bo gdybym nie byl, to bym się już dawno obwiesil. Albo i co gorszego.
Dlatego staram się za Panskim poduszczeniem (tak, tak, choć Pan zaraz kota ogonem odwróci) nadal coś zrobić. Chocby to robienie tylko na pisaniu mialo polegać:-))
I jeszcze jedno: Pan woli przewidywac przyszlość po rzuconych kurzych kościach czy też ma Pan inny patent? Będę zobowiązany, gdyby Pan zechcial uchylić rąbka.
Pozdrawiam zaciekawiony
Lorenzo -- 15.07.2008 - 21:55