był piękny kwiecień, albo maj, miejsce akcji Raszyńska. Nie chciało nam się iść na polski, więc zgodnie z logiką sytuacyjną, do pani T. udały się po prośbie dwie uczennice, które miały z nią największą kosę, czyli ja i moja przyjaciółka Zuz.
Wchodzimy do poknacza i przerywając pani T. rozmowę z wicedyrektorką sugerujemy stanowczo, że klasa chce wyjść na dwór i tam, na słoneczku, udawać, że wie cokolwiek na temat Kochanowskiego.
Ta spojrzała na nas z obłędem lekkim w oku i zakrzyknęła:
- Ja nie mogę na dwór! Ja się przeziębię! Ja mogę tylko samochodem do Kazimierza!
Obawiam się, że też kaszlę od tygodnia i nie nadaję się do Wielkich Czynów. A od Tolkiena zawsze wolałam Kiryła Yeskova z jego przewrotną wizją Mordoru jako królestwa techniki i cywilizacji.
pozdrawiam, zaznaczając dystans wobec czegokolwiek
Merlocie,
był piękny kwiecień, albo maj, miejsce akcji Raszyńska. Nie chciało nam się iść na polski, więc zgodnie z logiką sytuacyjną, do pani T. udały się po prośbie dwie uczennice, które miały z nią największą kosę, czyli ja i moja przyjaciółka Zuz.
Wchodzimy do poknacza i przerywając pani T. rozmowę z wicedyrektorką sugerujemy stanowczo, że klasa chce wyjść na dwór i tam, na słoneczku, udawać, że wie cokolwiek na temat Kochanowskiego.
Ta spojrzała na nas z obłędem lekkim w oku i zakrzyknęła:
- Ja nie mogę na dwór! Ja się przeziębię! Ja mogę tylko samochodem do Kazimierza!
Obawiam się, że też kaszlę od tygodnia i nie nadaję się do Wielkich Czynów. A od Tolkiena zawsze wolałam Kiryła Yeskova z jego przewrotną wizją Mordoru jako królestwa techniki i cywilizacji.
pozdrawiam, zaznaczając dystans wobec czegokolwiek