Kibicuję. Poczytam. Niestety, rozmawiasz w tej chwili z człowiekiem, który kilka dni temu napisał taki tekst (poniżej), i szybko go z txt usunął, jako nazbyt pozorny, a jednocześnie szczery:
Przy kawie
Sukulenty na parapecie zrzucają liście, mają za mało światła. Dlaczego mamy tak mało światła?; niech będzie zimno, ale dlaczego tak mało światła? Niedobre. Książka o statkach bardziej przypomina opowieści Alberta Cohena, niż podróże po morzach i oceanach. W swym absurdzie zwłaszcza dialogi są uroczo nierealne. Odkładam ją, nie mam czasu.
Na czym polega ta cała blogosfera? Jedni piszą osobiste relacje, układają wspomnienia, lepiej lub gorzej – jak potrafią. Zazwyczaj gorzej, czyli tak jak potrafią. Wracają do przeszłości i blog jest dla nich rodzajem pamiętnika. Od razu powiem, że nie zawsze lubię tę formę. Zwłaszcza jeśli jest to zawracanie głowy, puste epatowanie publiczności albo auto-terapia. A niestety często tak jest; nadzwyczaj często.
Blog używany jest również jako miejsce wywrzeszczenia emocji – krzywdy, radości… To z kolei przeważnie jest słabe. Budzi niepokój, przerzuca na czytelnika część odpowiedzialności, współczucia, a w sumie dalej jesteśmy sobie obcy, tak się “tego” nie da odkręcić; granica prywatności przekraczana jest w tym modelu za daleko.
Bywa, że blog ma charakter fachowy, dostarcza informacji, porad, rozwija jakiś temat. Błąd! Nie można dawać za darmo tego, co można sprzedać, z czego się żyje. To brak szacunku wobec siebie i swojej rodziny, nadmierna fanaberia, stać na nią tylko najlepszych. Ale ci oczywiście w internecie nie publikują.
Znam blogi, które powstały dla zabawy i poza zabawę nie wychodzą; są miejscami spotkań. Dzieją się tam różne rzeczy, niepoważne i poważne, ale generalnie “żadnej pretensji do czegoś”.
Blogi – w cudzysłowie – misyjne, to jeszcze coś innego. “Misyjne” nie jest dobrym określeniem, bo sugeruje jakiś pejoratywny refleks, a przecież nie ma w prowadzeniu takiego bloga niczego złego, czy podejrzanego. Lepiej byłoby powiedzieć, blogi tematyczne, nastawione na jakiś cel społeczny – polityczny, religijny… Trzeba mieć do tego łeb i twardą skórę.
I nie wiem na czym polega ta cała blogosfera. Z faktu, że każdy może wykupić dostęp do internetu i pisać bez ograniczeń co chce, wyszło że ludzie piszą kiedy i co chcą. Dziwactwo. Blogosfera nigdy nie zastąpi książek i rozmowy “na żywo”. Blogosfera jest marnym źródłem wiedzy jakościowej, bo jest zbyt egalitarna i nie ma odpowiednich narzędzi selekcji. Blogosfera jest natomiast niezłym pomysłem integracyjnym, dobrze komunikuje zainteresowanych, w pewnym sensie stała się taką współczesną agorą, choć w wyraźnie słabszej wersji.
Czy takie teksty jak ten mają sens? Spisanie refleksji ujawnionych przy piciu kawy. Biała gruba porcelanowa filiżanka, falująca krawędź spodka, nie święci garnki lepią plus kilka zapasowych facecji i pseudo-mądrych komentarzy pod kreską. Dziesięć minut pisania, wciskam enter, a wy czytacie? Nie jest zabawne?
Koniec kawy, koniec refleksji.”
I chodzi mi oczywiście, o punkt dotyczący bloga fachowego. Rzecz jest z przymrużeniem oka, nie do końca poważnie i serio, ale – jest Pan pewny, że dasz radę działać w rygorze tygodniowym, bez kosztów, na które cię stać? Ja nie mógłbym się w tej chwili do czegoś takiego zobowiązać, ale jeśli podołasz i namówisz kolegów, jak wspomniałem – poczytam.
Wracając do konkretów, musisz dokonać mocnej selekcji autorów (do tygodnika). Sądzę, że część nazwisk z założenia nie ma sensu :)))) Zresztą z “obu” stron, co powoduje, że teza, że nie zawsze “ważniejsi są ludzie” (tacy, jakimi są), się nie potwierdza :-) Mogę dać przykłady, choć wolałbym nie.
-->Merlot
Kibicuję. Poczytam. Niestety, rozmawiasz w tej chwili z człowiekiem, który kilka dni temu napisał taki tekst (poniżej), i szybko go z txt usunął, jako nazbyt pozorny, a jednocześnie szczery:
Przy kawie
Sukulenty na parapecie zrzucają liście, mają za mało światła. Dlaczego mamy tak mało światła?; niech będzie zimno, ale dlaczego tak mało światła? Niedobre. Książka o statkach bardziej przypomina opowieści Alberta Cohena, niż podróże po morzach i oceanach. W swym absurdzie zwłaszcza dialogi są uroczo nierealne. Odkładam ją, nie mam czasu.
Na czym polega ta cała blogosfera? Jedni piszą osobiste relacje, układają wspomnienia, lepiej lub gorzej – jak potrafią. Zazwyczaj gorzej, czyli tak jak potrafią. Wracają do przeszłości i blog jest dla nich rodzajem pamiętnika. Od razu powiem, że nie zawsze lubię tę formę. Zwłaszcza jeśli jest to zawracanie głowy, puste epatowanie publiczności albo auto-terapia. A niestety często tak jest; nadzwyczaj często.
Blog używany jest również jako miejsce wywrzeszczenia emocji – krzywdy, radości… To z kolei przeważnie jest słabe. Budzi niepokój, przerzuca na czytelnika część odpowiedzialności, współczucia, a w sumie dalej jesteśmy sobie obcy, tak się “tego” nie da odkręcić; granica prywatności przekraczana jest w tym modelu za daleko.
Bywa, że blog ma charakter fachowy, dostarcza informacji, porad, rozwija jakiś temat. Błąd! Nie można dawać za darmo tego, co można sprzedać, z czego się żyje. To brak szacunku wobec siebie i swojej rodziny, nadmierna fanaberia, stać na nią tylko najlepszych. Ale ci oczywiście w internecie nie publikują.
Znam blogi, które powstały dla zabawy i poza zabawę nie wychodzą; są miejscami spotkań. Dzieją się tam różne rzeczy, niepoważne i poważne, ale generalnie “żadnej pretensji do czegoś”.
Blogi – w cudzysłowie – misyjne, to jeszcze coś innego. “Misyjne” nie jest dobrym określeniem, bo sugeruje jakiś pejoratywny refleks, a przecież nie ma w prowadzeniu takiego bloga niczego złego, czy podejrzanego. Lepiej byłoby powiedzieć, blogi tematyczne, nastawione na jakiś cel społeczny – polityczny, religijny… Trzeba mieć do tego łeb i twardą skórę.
I nie wiem na czym polega ta cała blogosfera. Z faktu, że każdy może wykupić dostęp do internetu i pisać bez ograniczeń co chce, wyszło że ludzie piszą kiedy i co chcą. Dziwactwo. Blogosfera nigdy nie zastąpi książek i rozmowy “na żywo”. Blogosfera jest marnym źródłem wiedzy jakościowej, bo jest zbyt egalitarna i nie ma odpowiednich narzędzi selekcji. Blogosfera jest natomiast niezłym pomysłem integracyjnym, dobrze komunikuje zainteresowanych, w pewnym sensie stała się taką współczesną agorą, choć w wyraźnie słabszej wersji.
Czy takie teksty jak ten mają sens? Spisanie refleksji ujawnionych przy piciu kawy. Biała gruba porcelanowa filiżanka, falująca krawędź spodka, nie święci garnki lepią plus kilka zapasowych facecji i pseudo-mądrych komentarzy pod kreską. Dziesięć minut pisania, wciskam enter, a wy czytacie? Nie jest zabawne?
Koniec kawy, koniec refleksji.”
I chodzi mi oczywiście, o punkt dotyczący bloga fachowego. Rzecz jest z przymrużeniem oka, nie do końca poważnie i serio, ale – jest Pan pewny, że dasz radę działać w rygorze tygodniowym, bez kosztów, na które cię stać? Ja nie mógłbym się w tej chwili do czegoś takiego zobowiązać, ale jeśli podołasz i namówisz kolegów, jak wspomniałem – poczytam.
Wracając do konkretów, musisz dokonać mocnej selekcji autorów (do tygodnika). Sądzę, że część nazwisk z założenia nie ma sensu :)))) Zresztą z “obu” stron, co powoduje, że teza, że nie zawsze “ważniejsi są ludzie” (tacy, jakimi są), się nie potwierdza :-) Mogę dać przykłady, choć wolałbym nie.
referent Bulzacki -- 21.12.2008 - 18:44