Już jestem, z piłki nici. Okropny dzień, od samego rana kolejne niepowodzenia. Tak się żalę, nie żałuję sobie, i tak nie jest mi Pan w stanie pomóc.
Jeśli będę w przyszłości coś robił, to – rzecz jasna – potrzebna będzie do tego gromada. Inaczej się zwyczajnie nie da. W takiej gromadzie potrzebni są różni specjaliści – w tym nawet fajtłapa i nieudacznik. Dla każdego jest robota, powtórzę (bo ja się prawie cały czas powtarzam): i dla rzemieślnika, i dla wirtuoza. Innymi słowy – dla każdego jest robota, bo różne rzeczy są do zrobienia. Tak mi się wydaje. Nie pomogą za to kabotyni i wszystkowiedzący, zwłaszcza z gatunku tych, co: (a) wiedzą, że i tak się nie uda; (b) ewentualnie mogłoby się udać, gdyby kabotyn sam się tego podjął, ale się nie podejmie, bo i tak się nie uda. To przydługie ostatnie zdanie jest wątkiem osobistym i proszę nie brać go pod uwagę (didaskalia).
Jeśli więc będę kompletował kiedyś jeszcze jakiś zespół, to zrobiłbym podobnie jak Pan, choć nie zaprosiłbym osób, których nie znam odpowiednio dobrze. Pana więc, bez urazy, na razie nie mógłbym zaprosić, bo nie mieliśmy okazji się poznać. Życie tak nam się ułożyło, że nie mieliśmy. Ale już jutro… jutro może być zupełnie inaczej… :-) Mam nadzieję, że dobrze mnie Pan rozumie, nie chcę Pana obrazić.
Przede wszystkim trzeba jednak kiedyś powiedzieć, po co Panu ten zespół. Rozumiem, że Pan to wie, i tylko taktyka skłoniła Pana do odwrócenia kolejności. Najpierw personalia, potem cele. Bo cele jakieś muszą przecież być, w innym przypadku ten zbiór blogerów byłby jedynie przypadkowym zgromadzeniem. Takim tłumem w Tesco. OK. Nie Tesco, powiedzmy… filharmonii. Będę dziś ugodowy.
-->Merlot
Już jestem, z piłki nici. Okropny dzień, od samego rana kolejne niepowodzenia. Tak się żalę, nie żałuję sobie, i tak nie jest mi Pan w stanie pomóc.
Jeśli będę w przyszłości coś robił, to – rzecz jasna – potrzebna będzie do tego gromada. Inaczej się zwyczajnie nie da. W takiej gromadzie potrzebni są różni specjaliści – w tym nawet fajtłapa i nieudacznik. Dla każdego jest robota, powtórzę (bo ja się prawie cały czas powtarzam): i dla rzemieślnika, i dla wirtuoza. Innymi słowy – dla każdego jest robota, bo różne rzeczy są do zrobienia. Tak mi się wydaje. Nie pomogą za to kabotyni i wszystkowiedzący, zwłaszcza z gatunku tych, co: (a) wiedzą, że i tak się nie uda; (b) ewentualnie mogłoby się udać, gdyby kabotyn sam się tego podjął, ale się nie podejmie, bo i tak się nie uda. To przydługie ostatnie zdanie jest wątkiem osobistym i proszę nie brać go pod uwagę (didaskalia).
Jeśli więc będę kompletował kiedyś jeszcze jakiś zespół, to zrobiłbym podobnie jak Pan, choć nie zaprosiłbym osób, których nie znam odpowiednio dobrze. Pana więc, bez urazy, na razie nie mógłbym zaprosić, bo nie mieliśmy okazji się poznać. Życie tak nam się ułożyło, że nie mieliśmy. Ale już jutro… jutro może być zupełnie inaczej… :-) Mam nadzieję, że dobrze mnie Pan rozumie, nie chcę Pana obrazić.
Przede wszystkim trzeba jednak kiedyś powiedzieć, po co Panu ten zespół. Rozumiem, że Pan to wie, i tylko taktyka skłoniła Pana do odwrócenia kolejności. Najpierw personalia, potem cele. Bo cele jakieś muszą przecież być, w innym przypadku ten zbiór blogerów byłby jedynie przypadkowym zgromadzeniem. Takim tłumem w Tesco. OK. Nie Tesco, powiedzmy… filharmonii. Będę dziś ugodowy.
referent
referent Bulzacki -- 21.12.2008 - 16:47