dla stanu ducha…..
ale wprowadza dyskomfort językowy.
Dlatego dziś prawie nikt, w dużym mieście, nie rozumie jak się mówi – spotkamy się w południe.
A wieczór dla takiego durnia jest o 9 w nocy.
I nie wie co to szarowka.
Stad tę jak mu się powie, że – w obiad albo po obiedzie to już wogóle woli przejść na angielski.
Bo on jada lancz, i najlepiej jak to jest sushi.
Owszem obojętne
dla stanu ducha…..
ale wprowadza dyskomfort językowy.
Dlatego dziś prawie nikt, w dużym mieście, nie rozumie jak się mówi – spotkamy się w południe.
Igła -- 17.01.2010 - 10:39A wieczór dla takiego durnia jest o 9 w nocy.
I nie wie co to szarowka.
Stad tę jak mu się powie, że – w obiad albo po obiedzie to już wogóle woli przejść na angielski.
Bo on jada lancz, i najlepiej jak to jest sushi.