Ostry zespół niewydolności felietonistycznej

W dniu wczorajszym zainteresowany_dziadek, z którym zaczynam nawiązywać nić męskiej, szorstkiej, Internetowej przyjaźni stwierdził, iż suponowano mu, że popełniłem ongiś pewien tekst na zamówienie, czemu nie dał wiary, ale zaczął mi się bacznie przyglądać i od czasu do czasu dawać znać o sobie. Mając to w pamięci, uprzejmie donoszę, że poniższa notka powstała na auto zamówienie li tylko i doszukiwanie się zamówienia PIS-owskiego, albo jakiegokolwiek innego musi być przedsięwzięte przez badacza moich intencji na własne ryzyko.
Wśród licznej grupy zespołów opisanych przez psychiatrów, jak: zespół Delbrucka (mitomania); Diogenesa („jestem samotnym wilkiem”); Gillesa de la Tourette’a (napadowe wypowiadanie nieprzyzwoitych słów, przekleństw); Munchausena (zespół zbliżony do pseudologii fantastycznej) i setek innych, psychologowie wyróżniają zespół wyczerpania walką (ZWW) – jest to zespół niewydolności psychicznej żołnierza walczącego aktywnie na froncie zaliczany do grupy nerwic wojennych. Przyczyną zespołu jest z jednej strony nadmierna eksploatacja emocjonalna i intelektualna oraz stałe poczucie najwyższego niebezpieczeństwa. Obliczono, że po 110 dniach pobytu w sytuacji stałego zagrożenia, każdy żołnierz wykazuje objawy ZWW.
Od co najmniej dwóch lat, prowadzę ze swoim kumplem Stachem badania aprioryczno – aposterioryczne, a nawet epistemologiczne i inne. W epicentrum naszych badań znajduje się problem wyczerpania walką sejmową tak nagminnie widoczny w mediach naszych kochanych, ze szczególnym uwzględnieniem misjo twórczej telewizji.
Rozróżniliśmy trzy okresy ZWS (zespół walki sejmowej). Okres wstępny – zaznaczonej dezorganizacji psychiki, wiodącym objawem jest nużące napięcie emocjonalne, połączone z bólami głowy, drżeniem rąk i powiek i bólami żołądka (charakterystyczna skarga), chwiejnością nastroju (niech nie zmylą niedoświadczonych badaczy wyniki wywiadu i nie próbują przedwcześnie postawić diagnozę, iż jest to zespół abstynencyjny alkoholowy). W tym stanie są dość precyzyjnie spełniać swoje obowiązki, a więc uczestniczyć na hasło partyjne w głosowaniach.
W drugim okresie tracą zdolność bojową w mediach, są depresyjni lub apatyczni, występują zaburzenia wegetatywne (biegunki, moczenie się, wymioty, bicie serca). Basen jak i restauracja sejmowa pustoszeją.
W trzecim okresie posłowie stają się niespokojni, zdezorientowani, niekiedy urojeniowi, ich wypowiedzi i ruchy stają się niezborne. Świadomość może być przymglona (vide: niedawny casus przystojnej posłanki).
Ostatnie występy żurnalistyczne naszych lokalnych tuzów sejmowych skłoniły nas ze Stachem do rozszerzenia hipotezy, iż występuje czwarty okres, a w nim, potrzeba przelewania z pustego w próżne, wróć, myśli na klawiaturę, co może być expressis verbis świadectwem gorączki tropikalnej przed zbliżającymi się wyborami, niewykluczone, że wcześniejszymi niż przewiduje Polska Norma. Może też być, i ku tej hipotezie wyraziście się skłaniamy, że pisanie tzw. felietonów przez posłów jest objawem nie pragmatycznego wyrachowania politycznego, a jedynie symptomem nerwicy sejmowej, będącej odpowiedzią wrażliwego systemu nerwowego wybrańców ludu powiatowego na nadmierną eksploatację fizyczną, emocjonalną i intelektualną oraz stałe poczucie najwyższego niebezpieczeństwa, czyli gigantycznego stresu a wielokrotnie nawet silnej traumy.
Wykoncypowali sobie posłowie, że pisanie jest dobre na wszystko, i słusznie, i zapoczątkowali swój cykl „felietonów”. W przypadku posła Adama Żylińskiego, pisanie przy dużym nakładzie sił i środków rokuje dostatecznie, natomiast w przypadku posła Krzysztofa Liska, po dzisiejszym debiucie o ambitnym tytule: Quo vadis Europo? zadrżeliśmy. W tym przypadku rokowań pozytywnych nie ma żadnych, z tym, że mamy świadomość, że pierwsze śliwki robaczywi i być może wystarczy aby poseł zmienił osobę piszącą na bardziej wydajną intelektualnie, z odrobiną poczucia humoru, by katastroficzna notka dzisiejsza, napuszona, nieczytelna, ponura, nudna, a nawet rozbrajająca swą nieporadną argumentacją stała się w miarę strawną. Kompletnym natomiast faux pas (to już poza badaniem) jest sygnowanie tekstu oprócz imienia i nazwiska: poseł PO; przewodniczący Sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych.
Panie pośle, pan nie jest posłem PO, pan tylko z listy tej partii startował, pan jest posłem narodu polskiego, jeśli jednak jest tak jak pan napisał, to dramat. Byłby to dowód na to, iż narcyzm grupowy któremu pan podlega nie pozwala panu na dokonanie przesunięcia energii narcystycznej swojej grupy partyjnej na naród.
Byłem, jestem, nie wiem czy będę, przeciwnikiem Unii Europejskiej z kilku powodów. Zaakcentuję tylko jeden, tak zwany psychologiczny. Zdaniem Ericha Fromma, z punktu widzenia jakiejkolwiek zorganizowanej grupy społecznej, która chce zachować swe istnienie, ważne jest, aby jej członkowie inwestowali w nią swą indywidualną narcystyczną energię. Przetrwanie grupy zależne jest w dużym stopniu od tego, czy jej członkowie uznają ważność jej istnienia w równym, a nawet większym stopniu niż ważność ich własnego życia, a ponadto, czy będą przekonani o jej prawości i czy będą dostrzegać jej wyższość nad innymi grupami.
Pan poseł Lisek akcentujący złośliwy narcyzm grupowy (partyjny), nie chce zauważyć, iż ten sam narcyzm integrujący społeczeństwo polskie jest w całkowitej sprzeczności z filozofią UE. Innymi słowy, Unia Europejska jako byt długofalowy, ponad narodowy, nie ma szans na przeżycie.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Panie Andrzeju

super tekst. i na czasie bo podobno TXT schodzi na onet, a to nic innego jak syndrom Tourette’a …

a poza tym pierwsza część tekstu jako żywo oddaje moje nastroje ostatnie … ZZW ...

nie wiem czy dobrze wnioskuję, ale polski narcyzm narodowy (PNN) jest w takim razie V kolumną (a stosując terminologię UE – V filarem) we wspólnocie …

a i dziękuję że Pan Fromma przywołał, bo sobie przypomniałem, że mam w plecaku batonik Framm (orzechowy w białej czekoladzie)

pozdro i Pan wpada częściej


Powitać Panie Andrzeju

Może trochę niezbornie, bom nie jest wiedzący w temacie. Zresztą, kto jest tak naprawdę wiedzący?

Jeśli idzie o stan psychiczny naszych przedstawicielek i przedstawicieli, to narzekamy od dość dawna. Wlaściwie od zawsze. Są jacy są i zgodnie z diagnozą taka sama jest w zasadzie nasza polityka (tzn. ich polityka, bo nie moja, a zapewne i nie Pana). Czy to się da zmienić? Chyba tak, wprowadzając dla nich np. testy typowe dla żolnierzy slużb specjalnych itp. dotyczące znoszenia stresu na polu dzialań bojowych.

Z kolei takie testy jednak zdecydowanie ograniczylyby dostęp obywateli do biernego prawa wyborczego. Wcale nie mialbym nic przeciwko temu.

Co do slowotoku naszych przedstawicieli w mediach, w tym i w internecie. Taka moda po prostu. Przyklady takich mód ma Pan na codzień obserwując np. panienki w mini, charakteryzujące się nogami o ksztaltach Kolumny Zygmunta. Albo facetów z tzw. bierbauchem i w spodniach-biodrówkach.

Przeczytali gdzieś, że Barak Obama wygral wybory dzięki internetowi, to marzy im się to samo. Ale prezydentami USA zapewne nie zostaną, co jest pociechą niewątpliwą dla obywateli USA. Dla nas natomiast niekoniecznie.

No i na koniec kwestia czyim przedstawicielem jest wlaściwie poslanka/posel: partii czy wyborców? Zgodnie z Konstytucją – obywatela, zaś wedlug przepisów i pragmatyki – partii. Posel mianowicie nie odpowiada przed wyborcami (nie mogą go np. odwolać, skarcić, ukarać), odpowiada natomiast przed wladzami swego klubu, Sejmu etc. Ot, takie dziwactwo, jakich wiele w naszym życiu.

I pewnie można to zmienić w przeciwieństwie do wyznawania określonej mody, choćby nie wiem, jak glupiej. Ale podobno o gustach się nie dyskutuje, choć wlaściwie dlaczego?

A co do UE, to mam pewien problem, ktorym chcialbym się z Panem podzielić, nie mając przy tym najmniejszego zamiaru wplywać na Pańskie stanowisko, jako że jestesmy obaj już bardzo dużymi chlopcami (a jak dobrze pojdzie to mamy spore szanse jeszcze zdziecinnieć na starość).

Oto udalo nam się wskutek wlasnych dążeń i wielu sprzyjajacych okoliczności odzyskać pelną niepodleglość. Ale to za malo, by się liczyć na tym zatloczonym kontynencie, o innych nie wspominając. Wypadaloby – jak stwierdzil pewien doktor nauk wiadomych – byśmy wybili się także na suwerennośc, czyli stali się podmiotem w sferze polityki międzynarodowej. I najlepiej takim, z którym by się mocno liczono.

I tu mam zgryz, Panie Andrzeju: uda nam się to z Unią czy raczej bez niej? Oczywiście zakladając, że nasi politycy są dobrzy w klocki, w które grają, a obywatele sumienną pracą i wyborami ich w tym wspierają.

Bo inaczej znowu okaże się, że rację mają (mieli) przedstawiciele krakowskiej, optymistycznej szkoly historycznej stawiając tezę, że w calej naszej historii od mniej więcej początku XVIII w.mieliśmy wplyw na to, co się z nami dzieje tylko gdzieś w 5%. A i tak udalo sie nam to spieprzyć. Dla wyjaśnienia podaję, że pesymistyczni historycy warszawscy twierdzą, iź w ogóle nie mielismy od tamej pory żadnego wplywu na nasze losy.

Pozdrawiam serdecznie i przepraszam za marudny komentarz

abwarten und Tee trinken


Nic nie rozumiem jak zwykle i zasypiam zmęczony,

ale zaznaczę tylko, że cieszę się, że pan się pojawił znów:)

Pozdrówka


Andrzeju,

super, że się zjawiliście ze Stachem.

W kwestii merytorycznej: Rozumiem casus, rozumiem niedawny, rozumiem posłanki. Tylko dlaczego przystojnej?

Pozdrowienia serdeczne


WSP Andrzeju

jak miło znów Pana (i Stacha) posłuchać.

Nie dość, że trafnie swe (Wasze)spostrzeżenia Pan/Panowie lokujecie w ciekawym tekście, to na dodatek, co sprawia mi olbrzymią przyjemność, wpis ten mocno zahacza o ile już się nie zalicza do nurtu poezji lingwistycznej…

No, ale nie będę się wymądrzał

Serdeczności dla Pana, i – co rzecz tak jasna jak oczywista, dla Stacha


Kopę lat Panie Andrzeju!

Gdzie żeś się Pan podziewał?

Przeczytałam Pańską notkę i doszłam do dość ponurego wniosku.
Parafrazując ulubione powiedzenie dzielnicowych: dajcie mi człowieka, a znajdę mu zespół chorobowy. Nawet na maleńkim TXT można natknąć się na każdy z tych, które Pan opisał. Strach pomyśleć co może się jeszcze ujawnić w przyszłości.

Pozdrowienia


Framm orzechowy...

Witam panie Docencie, dziękując za Dobre Słowo. Nie ukrywam, że skojarzenie Fromma z batonikiem i informacja o tym spowodowała, że zjadłem na raz tygodniowy zapas dżemu, bo nic innego po pobycie wnuczki w spiżarni słodkiego nie pozostało.
A z tym narcyzmem grupowym to podobno jest tak, jeśli wierzyć batonikowi, tfuuu… Frommowi, że gdyby nie on, to nie byłoby Państwa Izrael. Znaczy się nie Fromma, a narcyzmu.
Pozdrawiam…


WSP Lorenzo,

komentarz, a nawet więcej, jest tak czytelny, tak krystalicznie jasny, a poza tym z taką (jak zwykle zresztą) kulturą słowa wypowiedziany, że czuję się jak mikrus w świecie ludzi dorosłych.
Czy uda się nam z Unią. Nie sądzę. Powierzchowna wiedza historii, tej choćby z ogólniaka podpowiada, że żadne twory ponad państwowe nie przetrwały. Nawet Habsburgowie… I to spoiwo, ten narcyzm grupowy. Nie chcę się więcej ośmieszać, więc poprzestanę.
Pozdrawiam bardzo serdecznie.


Panie Grzesiu,

sen jest dobry na wszystko, pozdrawiam, dziękując za “odzywkę”.


Witaj Merlocie,

wiem, wiem, za mało powiedziałem, winno być: bardzo przystojnej, kruczo licej :); pozdrawiam,


Pani Delilah,

na ile umiałem robiłem swoje, cieszę się, że odwiedziła Pani starego, serdecznie pozdrawiam.


Panie Marku,

dziękuję bardzo za wizytę i miłe słowa. Mam gorącą prośbę. Czy mógłbym wkleić na swoim portalu chociaż jeden “tekst komorniczy”?
Serdecznie pozdrawiam, trzymam kciuki.


Panie Andrzeju

z tezą o państwie Izrael nie sposób się nie zgodzić. narcyzm izraelicki (ale nie żydowski) to narcyzm scalający, dośrodkowy, jest środkiem do osiągnięcia/osiągania konkretnego celu – trwania Izraela.

tymczasem w przypadku Polski i Polaków mamy do czynienia z narcyzmem zatomizowanym, odśrodkowym. Polska, polskość nie są celem, ale środkiem (klasyczne odwrócenie) i stąd wynika to rozbicie na obozy, podgrupy, frakcje, oddziały, salony …

pozdrawiam i idę do automatu po batonik


To znaczy, Panie Andrzeju,

że czeka nas powtórka z ponurej rozrywki. Zarówno w wymiarze międzynarodowym, jak i krajowym.

Wydawać by się mogło, że człowiek jest gatunkiem zdolnym analizowac swoje porażki i uczyć się, by dążyc do doskonalszym form współźycia.

Miłego dnia życzę ze szczególnym uwzględnieniem Wnuczki.

abwarten und Tee trinken


Panie Docencie,

Narcyzm izraelicki jest narcyzmem państwowości, nasz rodzimy pozostał na poziomie plemienno – partyjnym; frakcyjnym, koteryjnym. Dobrą ilustracją tego zjawiska jest rasistowski narcyzm Niemiec hitlerowskich i narcyzm… Kościoła katolickiego, serdecznie pozdrawiam…


Panie Lorenzo,

w tej materii jestem “ponury drab”; Wnusia, ach… i każde słowo zbędne. Dziękujemy…


Panie Andrzeju

dokładnie. u nas nawet kmieć to Sarmata. :)

pozdro


Masz ci los,

ja tam za UE jestem, między innymi dlatego, że pamiętam taki fragment Dziennika Tyrmanda, w którym pisal coś o kilku facetach, którzy po dobrej stronie kurtyny sobie coś powolutku chrzanią o kasowaniu barier celnych i gospodarczej wspólpracy. I z niewiadomych przyczyn cholernie tym denerwują Malenkowa i spólkę.

Rok 1954. Rok 2009. Jest różnica? No jest :)

kreślę się optymistycznym pururu


Tyrmand to był gość, fakt.

Mniej więcej w tym samym czasie Charles de Gaulle mawiał: “Sen o zjednoczonej Europie nie ma żadnych widoków na realizację – z twardych jajek nie robi się omletu”.
Dziękując za wizytę i komentarz, kreślę się melancholijnie.


Och, de Gaulle

to w ogóle byl maruda. Nie dziwię się, jakby mój wlasny naród mnie w swoim czasie wykląl i czcil tego od Vichy, to też bym zgorzkniala z pewnością.

A jednak pewien postęp istnieje choć koślawy, jak pisal Leopold chyba w ostatniej notce z 2 kwietnia (z pamięci lecę), zanim się do Zlego nie zabral.

Zresztą, na omletach to ja się nie znam, mi nawet jajecznica nie wychodzi: zwykle biorę to, co znajdę w lodówce i gotuję na czuja, jakimś cudem wychodzi zawsze dobre :)

Pozdrawiam z optymizmem stonowanym nieco, z szacunku dla melancholii Pańskiej…


Maruda?

To Pani nie zna mojego kumpla Stacha… Ten to jest maruda. Ale de Gaulle miał twarz. Twarz cezara. I ta czapka.
Nie, to Leopold pisał w notce z 4. kwietnia. Wiem, bo zbierałem mu materiały na schodach tego domu, który w Złym wystąpił. Znaczy się towarowego, pozdrawiam mniej melancholijnie, bo to stan u mnie nad wyraz przejściowy.


WSP Andrzeju

może Pan te wszystkie “komorniki” wstawić na swoja strone, a nawet do swojej gazety.
Złego połknąłem jak pyszną bułkę z masłem

de Gaulle był niezły. Wywalił na bruk cały wymiar sprawiedliwości i na nowo zatrudniał tylko tych, którzy rokowali jakąkolwiek nadzieję na poprawę
Gdyby to zrobił którykolwiek z naszych ‘mistrzuni”, to na drugi dzień już by nie żył...
To kto tu rządzi tak naprawdę?
Ja?
Ty?
My?
Wy?
Nie!
No to może ONI? ;)


Panie Marku,

D Z I Ę K U J Ę!


Panie Andrzeju

P R O S Z Ę :)


Subskrybuj zawartość