Do psychologa – marsz

Wstałem z samego rana i z lekka fałszując, zanuciłem kawałek Majki Jeżowskiej, bacznie obserwując psy, żeby nie zaczęły wyć:

Od rana mam dobry humor z równowagi nic dziś nie wyprowadzi mnie
nie martwi mnie byle głupstwo wszystko mówi mi, że to będzie dobry dzień…

Ablucje popełniłem, ząbki nabłyszczyłem, fryzurkę przerzedzona nasrożyłem i kompa odpaliłem. I licho jakieś nade mną czuwało, co kazało mi zajrzeć w jedno miejsce. A tam gościu o ksywie Don Paolo, elektronik zresztą, przypiął się do mnie i moich kumpli i tak gaworzy:

Nowa era – zwana przez nawiedzonych czubów erą wodnika a przez innych pomyleńców będących pod wpływem masońskiej propagandy głupoty i demoralizacji, nazywana czasem Nowego Porządku Światowego, dorobiła się jak każdy oszołomski ruch, swoich kapłanów pilnujących “linii partii”.
Są nimi tzw. psychologowie.

Psychologia, zrodzona ze sztuki manipulacji ludzkim umysłem oraz z chorych rojeń seksualnych starego dewianta Freuda, to “nałuka” której celem jest manipulowanie ludzkim umysłem i wmawianie człowiekowi czegoś co nie istnieje, bądź taka modyfikacja jego zachowania i odczuć aby uważał że to co nienormalne jest naturalne i oczywiste.

Uważam podobnie jak Don Paolo, że ta grupa zawodowa, chociaż wiele razy powątpiewam w ten zawód w ogóle a nawet w szczególe, to dzieci z nieprawego łoża Feuda, takie freudziątka, takie manipulaciątka, a ponadto szamaniątka. Poszedłbym nawet dalej wehikułem czasu. Ta „nałuka” sięga czasów Platona i Arystotelesa.

Z tym wmawianiem to Don Paolo ma rację bez dwóch zdań. Bo jeśli założyć, że duszy nie ma, to po co taka nauka, co się zwie „nauką o duszy”? Czy nie lepiej pozostać przy starej radzieckiej nazwie nauki „o wyższych czynnościach nerwowych”?

Powstaje jednak problem, a co z „niższymi czynnościami nerwowymi” tak charakterystycznymi i namacalnymi dla wybrańców ludu na wszystkich poziomach politykowania, poczynając od samorządu a kończąc w okolicach Urzędu Rady Ministrów albo i wyżej?

O pewnej grupie Internautów nie wspomnę, bo po co mi wojna potrzebna?
I mówi dalej Don Paolo:
Tymczasem owych kapłanów głupoty jest wszędzie coraz więcej.
Plączą się po posterunkach policji, po szkołach i przedszkolach, są wszechobecni w sądach gdzie ich opinia jest równie ważna jak opinia poważnego biegłego o którym to mawia się że to on wydaje wyroki, stanowią część ekip ratunkowych gdzie zajmują jedynie miejsce wykwalifikowanych ratowników.
Doszło do tego że nie dadzą człowiekowi spokojnie umrzeć bo zatrudniają owych szarlatanów również w hospicjach.

Ludzie chorzy na raka, wiedząc że niedługo odejdą nie mogą się spokojnie przygotować na śmierć bo taka gnida przyłazi do domu chorego i pierdzieli głupoty, wyuczone formułki, zakłócając człowiekowi naturalny tok myślenia.
W dwóch przypadkach byłem świadkiem jak zbolali chorzy wywalali takich debili na ryj z domu.
Przyjdzie taki do ciebie, luknie w dowód osobisty  a tam stuknęło 65 latek.
Usiądzie, opowie ci jak to bardzo obciążasz budżet Nowego Wspaniałego
Państwa ponieważ jesteś nieproduktywny i do tego masz haluksy, chroniczną czkawkę i pypcia na jajcach oraz wytłumaczy że czas odejść.
Poprze go twoja żona która cie nienawidzi jak psa za to że całe życie za mało zarabiałeś i nie zrobiłeś z niej księżniczki, poprą go twoje bękarty wychowane według nowego stylu w nowych szkołach a potem przyjdzie ekipa deratyzacyjna i zagazuje cię jak szczura.

Zewłok pójdzie do Bacutilu na paszę dla świń i tak zakończy się wasz nędzny żywot, żywot ciemniaków którzy nie widzą dokąd prowadzą zmiany które na co dzień obserwują.
Ale taki już los debila. Nigdy nie wie o co chodzi…
Aż się spociłem w końcówce. Czyżby miał gościu ziomali moich na myśli? Co nie wiedzą o co chodzi lokalnemu Don Corleone? Ale wracam do tematu. Psycholog to nie lekarz medycyny, to nawet nie salowa w szpitalu, mimo, że ma prawo ubrać od czasu do czasu biały kitel. O, lekarz, to jest gość, i nic to, że najczęściej służący jako aparat do wypisywania recept, a dla zaprzyjaźnionych zwolnień L – 4, psychologowi nawet tego nie wolno. Lekarz chociaż, może sobie rozebrać młodą dziewczynę, oglądać ją w różnych pozycjach, dotykać i jeszcze jak nie odbywa się to w Przychodni, za tę swoją przyjemność wystawia solidny rachunek. Psycholog jakby rozebrał dziewczynę, mógłby mieć nad sobą paragraf.

Mówi się w kołach zbliżonych do Sejmu, że jak psycholog nie może, to babę – psychiatrę woła na pomoc, która – wiadomo, też niewiele może. Kto to jest psycholog z punktu widzenia prawdziwego mężczyzny? Ktoś, kto odpłatnie wypytuje cię o rzeczy o które żona pyta za darmo.
Zdaniem Stacha do psychologa idą modele różni. Idą tacy, którzy słysząc głosy w głowie własnej, ustalają z nimi wizytę u niego. Wiadomo, że takim, nawet gdyby cokolwiek mógł, i tak nie pomoże. Tych, koła młyńskie życia zmielą na amen. Idą też troszeczkę mniej poturbowani.
Odpowiadając na kilometr dziwnych pytań, mają prawo zastanowić się, kto tu bardziej potrzebuje pomocy? Konsternacja jest na końcu. Facet zaśpiewa co najmniej stówkę za godzinę wysłuchania gadki, sam właściwie jęzorem nie ruszy, i nie da nawet recepty, a człowiek chorujący przecież na „nerwy” wie, że po pigułach na ogół czuł się lepiej. I jak to? Leczenie bez piguł? To za co ta stówa?

Wiemy już w przybliżeniu kto idzie do psychologa. Teraz dowiemy się kto i po co idzie na studia psychologii. Przede wszystkim na psychologię idzie sporo osób, które nie bardzo wiedzą, na co idą... i przeważnie jest to płeć inna i idą dlatego, bo koleżanka idzie, a we dwie w dużym mieście jest raźniej. Dla sporej grupy psychologia jest formą szukania pomocy dla siebie. Najczęściej z oszczędności, bo po kiego grzyba dorabiać obcego nieuka? Psychoterapia, szczególnie ta w wykonaniu psychoanalitycznym trwa od 3 – 5 lat, ile więc kasy trzeba wyłożyć? A tak, proste liczenie, idziesz na psychologię, leczysz się sam, ile win można za stówę kupić?

Niedouczony i niekompletny, a nawet niekompetentny psycholog (a tacy przede wszystkim kończą studia, i wiem to nie tylko z autopsji) może postawić i najczęściej stawia złą diagnozę i wywołać wielkie szkody we wnętrzu, które tylko z pozoru wydają się nam niewidoczne. Kiedy na przykład mało gramoty psycholog kieruje życzliwie dziecko do szkoły specjalnej, a po latach okazuje się, że było to zwykłe nieporozumienie, los dziecka został już przesądzony.
Niejednokrotnie w przypadku spraw sądowych, opinie psychologa mogą przyczynić się do orzeczenia o czyjejś winie bądź niewinności, o udzieleniu rozwodu czy powierzeniu opieki nad dzieckiem. Tutaj nie można pozwolić sobie na błąd diagnostyczny i brak odpowiedzialności.

Przychodzi, nie, nie baba do lekarza, a skazaniec do psychologa, który mówi: – Słuchajcie tutaj mam dla was tekst zdań niedokończonych. – Proszę dokończyć zdanie: „Dziadek i babcia posadzili rzepkę...”. Skazaniec dokończył: – Rzepka odsiedział swoje, a jak wyszedł to załatwił Dziadka Rzepkę i Babcię Rzepkową.

Psycholog do pacjenta: – Muszę pana zmartwić, pan nie rokuje. Pan nie ma kompleksu Edypa, ani żadnych innych kompleksów, pan naprawdę jest głupi.

Facet który wracał wieczorem do domu, został napadnięty przez łobuzów, brutalnie pobity i ograbiony. Cały pokrwawiony leżał na chodniku. Drugą stroną ulicy szedł policjant, popatrzył na leżącego i poszedł dalej, prowadził bowiem inne czynności operacyjne.
Chwilę później przechodziła grupa rozbawionej młodzieży, ale także nie zwróciła uwagi na pobitego. Nie inaczej było z przechodzącymi zakonnicami. Wreszcie pojawił się na horyzoncie psycholog. Zobaczył leżącego, przyjrzał mu się i wykrzyknął: – O rany, ktokolwiek to zrobił, natychmiast potrzebuje pomocy!

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Jeśli Pan, Panie Andrzeju,

do mnie ten tekst kierowal, licząc na komentarz, to się Pan pomylil. Albo mnie nie zna (a już myslalem). Aż taki ryzykant to ja nie jestem, żeby się o psychologach i psychologii wypowiadać!

Wszystkiego dobrego z okazji Dnia Dziadka

abwarten und Tee trinken


miałem pewne zbliżenia

z niekompletnymi psycholożkami, ale to było dawno i niestety nie na kozetce tylko na tapczanie :)

pozdrawiam


Panie Lorenzo,

przypomniał mi Pan wieczorowa porą... No, niech zacznie się zaraz bać żona Dziadka, zaraz zrobimy bal, dziękuję, pozdrawiam z krzyżackiej krainy.


re: Do psychologa – marsz

Panie Docencie, dobrze, że nie występuje w tutejszej psychodramie textowiskowej, ta dama z s-24, co to ucztę u Platona zaliczyła, dałaby Panu popalić, pozdrawiam kompletnie, kompletny.


Panie Andrzeju

sama jedna całą ucztę zaliczyła?! ot maładiec babeczka!


psycholog?

hmm – do Freudystów mam delikatnie mówiąc lekki uraz po tym jak mnie niejaka pani Sokolik 3 lata nauczała analizy… Jakaś taka nawiedzona mi się wydała.

Ogólnie jet to ciekawe zajęcie, choć często niewymierne jak dla mnie.

Szacunek największy mam przede wszystkim dla tych co uzależnienia leczą. Sam się nawet nad tym chwilę zastanawiałem, ale jakoś chyba ogólnie ludzie nie budzą we mnie aż takiej sympatii, coby im całe swoje zycie w ten sposób poświęcić. Choć na pewno mogłoby być warto, bo wielu z tych uzależnionych, to b.wartościowe jednostki są.

Może nawet i byłbym całkiem douczony, kompletny i nawet kompetentny :-)

Ale koniec końców wybrałem jak wybrałem. Czasami trochę żałuję, czasami nie. Choć wiem, że generalnie mam lekki problem z tym, co tak naprawdę chciałbym w życiu robić. Trochę taka niespokojna dusza jestem i nic mnie tak do końca nie potrafiło jak dotąd wciągnąć i dużej satysfakcji życiowej dostarczyć...

Prawdopodobnie trochę niespełniony skończę.

Ale fajny tekst panie Andrzeju :-).

pozdrawiam


Panie Andrzeju

Co prawda psychologiem nie jestem, a mimo to patrzą na mnie jak na szamankę (w najlepszym razie). Ciekawa rzecz, że nie patrzą tak na mnie ci, z którymi miałam zawodowy kontakt lecz ci, którzy swoje w głowie widzenie kwestii mają.

Przywykłam z czasem.

Jedni uważają, że ja ledwie spojrzę i wszystko wiem więc chcą z tego skorzystać, inni uważają, że ledwie spojrzę i wszystko wiem więc z wrzaskiem uciekają.

Nie można ukrywać, że pewien specyficzny spór między psychologami a psychoterapeutami trwa miewając widowiskowe odsłony. A ja już opadam z sił tłumacząc jaka jest różnica. Po dołączeniu do pytań psychiatrów to już jest ostateczna orka.

Niech Pan też zauważy jak niewielu pamięta, że Freud był lekarzem…

O szkodach wynikających z ludzkiej niewiedzy i nieświadomości, a także z absurdalnych oczekiwań mówić można długo. Nawet namiętnie.

Pozdrawiam Pana :)


PAnie Andrzeju

ja w wątku pobocznym a’propos dziadka.

Jak mój pierworodny sie urodził i zaprowadziłem teścia(dziadka) na porodówkę by zoczył swojego wnuka, po wejściu na salę podstawiłem mu krzesło jako starszemu rzecząc do niego: – siadajcie dziadku

- ten spojżał na mnie dziwnie i rzekł – jaki tam dziadek, wnuk do mnie po imieniu będzie mówił... .

Na to odezwała się zbulwersowana teściowa;

- a od kiedy Ty taki liberalny się zrobiłeś. Dla swoich dzieci byłeś zupełnien inny…

Gratulując dziadkowania życzę liberalizmu zdrowo-dziadkowego!
:-)))))

************************
“SZUKAĆ! To rzucić się w głąb samego siebie, zanurzyć się w poszukiwanie Boga;
wynurzyć się,
by szukać człowieka.”


Jacku

Pani Sokolik to dusza anielska. No tyle, że psychoanalityczna.

Miła, spokojna. Postawiła mi piontkę :))

W jakim sensie zajęcie jest niewymierne, bo mnie zaciekawiłeś bardzo?
Po latach uważam, że wymierne jak najbardziej, no ale to jak tak uważam.

Wiesz, że mąż pani Sokolik też jest psychoanalitykiem? Lubiłam sobie wyobrażać ich rozmowy :))


Panie Jacku Ka,

proszę się realizować w różnoraki sposób a pesymizm, czy może raczej obawę, że niespełniony się Pan skończy, razem z Marzanną, niedługo wrzuci do rzeki, pozdrawiam


Pani Gretchen,

chętnie oddałbym się, nie powiem, jakiejś szamance przed całkowitym zgrzybieniem. Znaczy się, w ręce oddałbym się, prawda. A jeszcze takiej, która lubi podglądać :) :).

Ilu psychoanalityków trzeba, żeby wkręcić żarówkę ? Dwóch. Jeden wkręca, a drugi trzyma mu penisa… Nie! Matkę!... Tfu, drabinę. (czego ci policjanci nie wymyślą?).

Ilu psychoterapeutów potrzeba, by zmienić żarówkę? A) Żadnego. Żarówka sama się zmieni, jeśli będzie na to gotowa. B) Wystarczy jeden, ale pod warunkiem, że będzie co najmniej dziesięć wizyt.

Pozdrawiam serdecznie.


Panie Poldku,

miło Pana gościć, dziadkiem być, to najpiękniejsze co mogło mnie spotkać. Dobrej nocy życzę.


Wiecie kolego Kleina

Tak se pozwalam, bo już trochę blogujewa & kombinujewa obok ale tak jakby i nie do końca?
Wy ( kolego Kleina ), mam wrażenie, dość dobrze co do tej psychologi kombinujecie, a nawet na te naźwiska co to przywołujecie a ja ich nie znam i nawet zapamiętać się nie staram, bo i po co, piszecie.
Tylko ja mam wrażenie, że wy o NLP żeście naczytani, i sugestie niejakie w tym kierunku czynicie.
Czemu ja przeciwny nie jestem.
Bo i niby dlaczego?

Tylko może jaśniej?
To i łatwiej by było.
Niektórym.


O rany, ale mnie Pan rozbawił

AndrzejKleina

Z tym wmawianiem to Don Paolo ma rację bez dwóch zdań. Bo jeśli założyć, że duszy nie ma, to po co taka nauka, co się zwie „nauką o duszy”? Czy nie lepiej pozostać przy starej radzieckiej nazwie nauki „o wyższych czynnościach nerwowych”?

Jakby nie patrzeć sporo takich ‘podstawowych’ racji

No, Pawłow jak nic nam wychodzi bokiem zwarzywszy na postawę tfu – poltyków, albo innych idiotów… co tylko reagują na określone dzwięki, takie pisopolenie

Panie Andrzeju, a dalej w temacie: kto jest centralnym Don Corleone?

Win cudzych kupić, czy win marki wino ;)

Dziadek i Babcia są nie do wyjęcia

Pozdrawiam tą przed świtem porą


Ja też

Gretchen

Wiesz, że mąż pani Sokolik też jest psychoanalitykiem? Lubiłam sobie wyobrażać ich rozmowy :))

Ich kuchnia, poniedziałek 6:30. Albo inny dzień tygodnia i zupełnie inna pora:

- kochanie która godzina?

- może chcesz o tym porozmawiać?


>Gretchen

Ja lubiłem panią Sokolik, też miałem u niej stopnie jak trzeba ;-)
A to jej “nawiedzenie” może właśnie z tego wynikało, że razem z mężem się tym tematem zajmowali. Z tego, co pamietam, to tez sie zastanawialimy nad tymi rozmowami :-)

Co do niewymierności, to chodziło mi o to, że jest mnóstwo zmiennych jesli chodzi o psychikę ludzi i tak do końca nigdy nie wiadomo, czy efekty lub ich brak wynikają z tego, że coś w psychologu jest nie tak, czy dzialania czegoś z zewnątrz rzecz utrudniają.

A nawet jak wyniki są OK, to też nie wiadomo, czy to wiedza psychologa zadziałała, czy po prostu psycholog ma osobowość taką ujmującą, że nawet jakby tej wiedzy nie posiadał i psychologiem z tytułu nie był, to by też temu drugiemu człowiekowi pomógł.

Zawsze trzeba tu zakładać, że jakoś jest ale pewności miec nie można.

A w ogóle , to gdzie Ty studiowałaś, że Cie pani Sokolik uczyła?

pzdr


panie Andrzeju

Próbuję, próbuję, szukam i szukam.
I się reazlizuje jak pan piszesz.
I nie jest z tym źle.

Tylko mi chyba tak jakoś czasami brakuje czegoś, co by mnie mogło pochłonąć bez reszty :-)

pzdr


Wiecie, kolego Igło,

Wy mnie zmusiliście do pracy. Poszukiwawczej. Co by deszyfracji dokonać tego NLP. Ja pochodzę z tej epoki, gdzie obowiązywało PZPR; ZHP; ZMS; PSS i inne. NLP u nas nie było. Nawet UPA nie było, bo to jest na północy.

I wyszło mi z Wikipedii, że to jest programowanie neurolingwistyczne. Czy ja wyglądam na programistę, Igła. No, wy powiedzcie, czy ja wyglądam?

Wy mi zarzucacie posługiwanie się trudnymi nazwiskami. Czy Wy nie przesadzacie? Wam się może dziadek Rzepka nie podoba? A mnie się ma podobać Grinder John, i ten, no… Bandler Richard, co to te NLP wymyślili? Wy Igła, nie bądźcie taki kombinator. Neurolingwistyczny.

Ja dla niektórych, Igła, nie piszę. Niektórzy, Igła, to czytają literaturę z serii „Poczytaj mi Mamo”. Albo „Tygrysa”. Ja, napisałem notkę dla inteligentnych, Igła. Bo inni, znaczy się niektórzy, tutaj nie przychodzą. Wy, to sobie Igła zapamiętajcie. Textowisko jest dla inteligentnych. I im jest łatwo czytać, że tak powiem, Igła. Ze zrozumieniem czytać. Wy się Igła trzymajcie w tej Warszawie, pozdrawiam Was szczerze. Bez NLP.


Panie Marku,

Don Corleone, to burmistrz.

Spotkali się dwaj psychoterapeuci – jeden behawiorysta, a drugi humanista. Humanista pyta:- No co tam u Ciebie?- Jakoś leci. Właśnie miałem ostatnią wizytę pacjenta, który moczył się w nocy.- No i co z nim?- No przestał się moczyć.- A wiesz, też niedawno miałem pacjenta z tym samym problemem.- No i co z nim?- No moczy się nadal, ale teraz jest z tego dumny.

Pozdrawiam serdecznie Panie Marku :)


Panie Jacku,

Życzę więc Panu owocnych poszukiwań samorealizacji. Bzdurą jest twierdzenie, że prawdziwy mężczyzna musi spłodzić syna, pobudować dom i posadzić drzewo (niektórzy dodają “i jeździć jaguarem”). My ze Stachem uważamy inaczej: mężczyzna musi mieć córkę, musi pobić dorosłego syna fałszywego kumpla, musi zburzyć dom (własny), złamać drzewo (a najlepiej las). Musi mieć pasję i to bez dyskusji, bo to o co wcześniej – to dyskusyjne.
Czyli życzę Panu PASJI, która pochłonie prawie bez reszty. Trzeba być jednak mądrym i umieć oddzielić pasję od uzależnienia.
Serdecznie pozdrawiam…


panie Andrzeju

hmm – z tych rzeczy, ktore jako niby standard istnieją, to ja już wszystkie wykonałem w ten czy inny sposób.

Z drugą listą może być gorzej z paru względów. ;-)

A nad ostatnim punktem pracuję, znaczy szukam – a uzależnienia chyba mi nie grożą.
Znaczy pewnie grożą, ale nikła jest możliwość zrealizowania tych gróźb ;-)

rowniez serdecznie pozdrawiam


Panie Andrzeju

zazdroszczę “dziadostwa” znaczy się posiadania wnuków. Mam nadzieję, że doświadczę tej nowej tożsamosci dziadkowej. :-)))

Natomiast co do samego fachu psychologicznego, itd.

Przecież to dobra rzecz pogadać a jeszce lepsza zostać wysłuchanym. W tym sensie, że muc wypowiedzieć swoje własne myśli w czyjejś obecności bez lęku i z poczuciem bezpieczeństwa.

Ja tam uczony nie jestem ale wydaje mi się, że fach psychologa w gruncie rzeczy sprowadza się do słuchania i pozwolenia wypowiedzieć się “pacjentowi do końca”... . Bo samo “wygadanie się” jest terapeutyczne.

Więc w sumie fajy fach, pod warunkim, że lubi się ludzi i zawsze na każdego z nich(ludzi) umie się spojżeć na jedyne w swoim rodzaju zjawisko w sensie pozytywnym.

Więc ma Pan fajny fach. Taki “leniwy”, :-))))

Pozdrawiam.

************************
“SZUKAĆ! To rzucić się w głąb samego siebie, zanurzyć się w poszukiwanie Boga;
wynurzyć się,
by szukać człowieka.”


psychiatrzy, psycholodzy, psychoterapeuci, psychoanalitycy

mam nadzieję, że kiedyś zapomnę z nimi rozmowy, bo mi nie pomogli…
może dlatego tu jestem, czytam i piszę?
:)
świetny tekst i komentarze


Andrzeju,

niechcący stworzyłeś problem moich relacji z WSP Docentem.

Przy innej okazji napisał on był, że miał tak samo jak ja w kwestii włażenia w poszewkę koloru niebieskiego, w celu zaznania wrażeń tzw. powidoku ujemnego, a Ty teraz zachęciłeś go do zwierzeń na temat niekompletnych psycholożek.

Zimny dreszcz na plecach poczułem. I sobie jedną niekompletną psycholożkę też przypomniałem…

Do trzech razy sztuka, Stopczyku;-)


Wreszcie zrozumiałem

blogerze Kleina.
TXT jest dla inteligentnych.

A dla mnie?
Że się tak spytam.
No?


Panie Staszku,

ba, żebym to ja posiadał wnuki, ale ja tylko jedną wnuczkę posiadam, może dlatego jestem tak na jej punkcie zwariowany…?

To nie jest mój fach, tylko studia skończyłem, niewiele wiem, ale czasami szpanuję. Sam nie wiem dlaczego. Moje dwie córy skończyły też psychologię, jedna jest psychoterapeutką, nieraz gadamy, uczę się przy nich, gały wytrzeszczam…

Pogadać dobra rzecz, nie mam zdania czy jest terapeutyczne, na pewno jest relaksujące. Nie byłbym dobrym psychoterapeutą, bowiem warunkiem koniecznym i zarazem wystarczającym dla skutecznej terapii i wychowania jest według Rogersa równoczesne występowania triady postaw:
• empatii – czyli zdolności wczuwania się w uczucia i sposób rozumowania drugiej osoby,
• akceptacji – czyli szacunku dla osoby i przyjęcia jej bez stawiania dodatkowych warunków, bez wzg1ędu na jej aktualne zachowanie,
• kongruencji – czyli zgodności reakcji terapeuty/wychowawcy z tym, co rzeczywiście czuje, bez ukrywania, udawania, maskowania się.

A u mnie? Jak nie przywalę komuś na blogu to tydzień chory jestem. Nie szanuję nikogo, a i też maskuję się jak zwiadowca.

Myślę jednak, że fajny to fach, serdecznie pozdrawiam.

PS> Serdecznie zapraszam wszystkich którzy to przeczytają do siebie do chałupy. Mojej prywatnej. Nie wcześniej jak o 20-tej. Będzie u mnie gościł zawodnik wagi superciężkiej, oto on:

YAAAAAAAAAAAAAAYCOOOOOOOOOOOOO

Namiary podam w kolejnym wejściu smoka, bo zapomniałem. Starość, amnezja, demencja i tak dalej, prawda…


Pani Anno,

Ciekawym, czy bytność tutaj ma walor terapeutyczny dla Pani? Bo, że relaksujący to raczej chyba na pewno. Tak, komentarze są fajne, dziękuję za wizytę, pozdrawiam serdecznie.

Ale jaja, YAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAYCOOOOOOOOOOOOOOOO u mnie

www.przegladlokalny.yoyo.pl


Merlocie,

na mnie, gamonia, to nawet chemiczki nie leciały :); pozdrawiam

ZAPRASZAM DO TEKSTU YAYCO...................................................


Blogerze Igło,

Wy posłuchajcie starszego. Textowisko dla Was też jest dobre, bo Wy jesteście duży bystrzacha, taki na moje oko ze 140 punktów w skali Wechslera – Bellevu posiadający. Tak Igła, tak Was oceniam, tylko powiem Wam szczerze, wk… mnie nieraz te Wasze równoważniki zdaniowe. Bo ja, jestem na opisach Orzeszkowej wychowany, długie, perliste opisy, a nie komendy i warknięcia, no. To trzymajcie się IGŁA! Naparstka :)

Zapraszam tyż na UCZTĘ nie, nie Platona u Venissy. Ucztę intelektualną, zaserwowaną na moim blogu przez YAYCO.

www.przegladlokalny.yoyo.pl


Platona znam..

Znaczy słyszałem.
Venissy nie, znaczy nie znam.

A reszta?

Wiecie Kleina.
Ja se sam ucztuję, jak mam.
Za co.

Mnie bardziej beczka bliższa, i śledź na sznurku.


No, co Pan,

Panie Igło, Venissy Pan nie zna? Nie dała Panu nigdy popalić na salonie, he?

Jak byłem młodszy, to sam ucztowałem, ale mi przeszło, bo zauważyłem, że się marszczyć zacząłem. Przy przechyłach solowych. Pozdrawiam solennie.

Zapraszam już, bo mi prąd wrócili wcześniej:

www.przegladlokalny.yoyo.pl


Andrzeju,

prąd owszem, ale gdzie światło? Lub chociaż jakiś blask?


Merlocie,

zapraszam pod wyżej zapodany adres, zobaczysz światło yayco, pozdrawiam.


sądzi Pan, że potrzebuję terapii? :)

AndrzejKleina

Ciekawym, czy bytność tutaj ma walor terapeutyczny dla Pani? Bo, że relaksujący to raczej chyba na pewno.

To relaks wielowymiarowy, raz wysokiej klasy humor, bądź muzyka, bądź wysiłek intelektualny, bądź piękno krajobrazu etc.


Pani AnnoP

Nie ośmieliłbym się coś takiego zasugerować, nawiązałem jedynie do Pani frazy: psychiatrzy, psycholodzy, psychoterapeuci, psychoanalitycy

mam nadzieję, że kiedyś zapomnę z nimi rozmowy, bo mi nie pomogli…
może dlatego tu jestem, czytam i piszę?

Rzeczywiście relaks jest wielowymiarowy, serdecznie Panią pozdrawiam.

www.przegladlokalny.yoyo.pl


Panie Andrzeju, jak zwykle

smakowity tekst i odprężający plus świetnie uzupełniają go anegdoty i komentarze niektóre.
Ale o co chodzi z panem Yayco?
Znaczy gdzie on ma być i czemu nie na TXT po prostu, no?

Pozdrówka.


Panie Grzesiu,

dzięki… Pan Yayco wystąpi dzisiaj na prowincji w ramach wiejskiej psychodramy w wynajętej remizie od zaprzyjaźnionych junaków, za niebagatelna kwotę, a w zasadzie ekwiwalent w postaci 2 skrzynek piwa. Znaczy się remiza opłacona 2 skrzynkami, nie Pan Yayco, żeby nie było. Zapraszam Pana (i niech mu Pan dowali, a co… :)) Pozdrawiam serdecznie.

www.przegladlokalny.yoyo.pl


Udało się!

Tym razem pod wskazanym adresem znalazłem i “Miesięcznik” i rzeczony felieton.

Trudno by mi przyszło nie zgodzić się z autorem, bo pamiętam, jakim zgrzytem zabrzmiały mi ostatnie, szeroko nagłaśniane wypowiedzi najsłynniejszego ułaskawionego RP.

Bardziej jednak uderzyło mnie coś innego.

Formuła miesięcznika.

Latem ubiegłego roku próbowałem zakonspirować z jednym z najzacniejszych tutejszych blogerów w celu stworzenia podobnej inicjatywy pod skrzydłami TXT. Myślałem wówczas o tygodniku, z redakcją, działem graficznym, a jakże i całym potencjałem intelektualnym Konfederatów jako źródłem materiałów.

Doszło tylko do wymiany list potencjalnych kandydatów do redakcji.
75 procent nazwisk się nam pokrywało, z Tobą włącznie.

Mój kandydat na Naczelnego był obecny na obu listach. Na tej drugiej – z dopiskiem “wątpię czy będzie chciał...”

Tyle wspomnień. Akcja zwiędła zanim się rozwinęła.

Może kiedyś wrócę do tego pomysłu, bo mam wrażenie, że pasuje do formuły TXT.

A Tobie gratuluję i póki co, zazdroszczę...


Merlocie,

miły ten wpis, a jednocześnie taki inny. Dziękuję.

Cieszę się, że byłem na liście. Podwójnie się cieszę, bo zdecydowanie gorzej czułbym się będąc na liście Macierewicza, albo Wildsteina :)

Szkoda, że nie zostawiłeś śladu. Na tamtym blogu. On pozostaje, więc, może kiedyś?

Serdecznie pozdrawiam.


Andrzeju,

sytuacja jest dynamiczna.
Mój wysłannik już zostawił trzy ślady.


Andrzeju,

czwartego nie zostawi. Są granice.

Co w niczym nie zmienia wrażenia, jakie na mnie zrobił twój Przegląd.


Merlocie,

im starszy jestem, tym bardziej łakomy się robię na pochwały, dziękuję Ci bardzo…


To jest norma

ja mam tak samo.
Tylko mój interlokutor się wyłamuje ze schematu – im bardziej go chwalę, tym bardziej mu grdyka lata i wcale mi nie dziękuje. Taka karma.


Cicho sza..

Pany.
Róbta swoje.


Panie Andrzeju!

Czemu czytając Pański tekst i komentarze mam wrażenie, że jestem z innej planety? Warunki skutecznej terapii według Karola Rogersa jedynie mnie rozśmieszyły. Dla mnie jedyny sensowny warunek, to ograniczenie terapii w czasie. Coś, co trwa dłużej niż 40 godzin pachnie mi hochsztaplerką lub nieudolnością. (Zazwyczaj powinno wystarczyć 20 godzin.)

Poza tym, proponuję rozróżnić pojęcia psycholog (człowiek posiadający dar pomagania bliźnim w radzeniu sobie z problemami) i absolwent psychologii (człowiek mający stosowny dyplom). Można być jednym i drugim, choć ci pierwsi są bardzo rzadcy.

Pozdrawiam


Panie Jerzy!

Tego to ja już nie wiem, dlaczego odnosi Pan takie wrażenie. Tu musiałby się wypowiedzieć jaki psycholog, albo inny fenomenolog :). Zarówno z dyplomem jak posiadanym darem. Panie Jerzy, co my się będziemy szczypać. Podobał się tekst? Bo nie wiem? Mam pisać? Czy nie pisać? Ja się nie zajmuję psychoterapią. Ani jej nie pobieram…

Pozdrawiam.


Panie Andrzeju!

Pewnie, że pisać. Moje zdanie, a raczej czepianie się, nie powinno wpływać na Pana decyzje.

:)


Subskrybuj zawartość