Szacunek Część VI Zabrali grabki nie zostawili nawet łopatki

Wydarzenia gonią wydarzenia i wiele wątków, jakie planowałam poruszyć w zbiorku tekstów poświęconych szacunkowi – musi poczekać na dalszy termin. Ale wszystko co zapowiedziałam opowiedziane zostanie.

Skupienie uwagi opinii publicznej na dwóch sprawach – sprawie tarczy rakietowej i Traktatu Lizbońskiego odwraca uwagę od spraw krajowych.

Sztuczny harmider jest na rękę zarówno rządowi jak i prezydentowi. Rządowi – bo podpisanie umowy w sprawie tarczy stanie się kolejnym sukcesem rządu, jak stała się wizyta szefostwa UEFA w Polsce – i już się o tym w mediach wciąż jeszcze „odzyskanych” przez PiS, mówić nie będzie.

Traktat Lizboński – służy jako element utrzymania mniej świadomego elektoratu zarówno przy PO – zwolenników integracji europejskiej, jak i przy PiS – zastrachanych wizją Europy w ich opłotkach.

Jest jeszcze bardzo dużo czasu do podjęcia ostatecznej decyzji w tej sprawie, co nie zmienia faktu, ze podpisanie ratyfikacji już teraz – ma dokładnie ten sam skutek co i niepodpisanie. A przede wszystkim, znając argumenty obu stron sporu, owych dóbr dla Polski wynikających z podpisania i owych dóbr wynikających z niepodpisania – to tak naprawdę nie jest to nasze zmartwienie. A przynajmniej nie tak całkiem i i nie wyłącznie nasze i z pewnością nie najważniejsze dziś.

Znacznie bardziej istotna jest sprawa aresztowania dokumentacji kontrwywiadu i odebrania jej Komisji Weryfikacyjnej Jana Olszewskiego. Komisji, która z dniem 30 czerwca tego roku przestała istnieć.

I nie chodzi mi o samą weryfikację żołnierzy WSI – bo o tej hucpie zapewne będziemy dowiadywać się z „meldunków” sądowych ile i komu musimy wypłacić odszkodowania z naszych pieniedzy za dopuszczenie Timura i jego drużyny, czyli Macierewicza i jego chłopców do zabawy w szpiegów.

Inna rzecz, że weryfikacja, której nie potrafił zakończyć nawet Olszewski zastępując na kolejne 7 miesięcy, zabezpieczonego przed odpowiedzialnością posłaniem w PiSowskie posły Macierewicza -– chyba nie była najważniejszym zadaniem Komisji.

Tak przy okazji – czy to dlatego, że taka zamiana w okresie przyspieszonych wyborów była w planach Kaczyńskich – postarano się „nie zdobyć” dla Olszewskiego 150 podpisów, co uniemożliwiło mu start w wyborach? Oczywiście z listy PiS. Ciekawe czy były premier Olszewski ma świadomość, że był rozgrywany przez również byłego ( na szczęście!) premiera Kaczyńskiego?

Najważniejsze jako dzieło Komisji Weryfikacyjnej ,wydaje się w świetle wydarzeń, wygrzebanie konkretnych teczek zawierających konkretne nazwiska i ich odseparowanie od reszty dokumentacji. To około 200 dokumentów – przy czym „dokument” oznacza numer katalogowy i może być pojedyncza kartką a może być opasłym tomiskiem wielu kartek. W czyich konkretnie znalazły się rękach i dlaczego? Czy miały służyć wykorzystaniu czegoś na kogoś, czy wręcz przeciwnie ukryć kogoś przed czymś?

Minister Klich zażądał zwrotu dokumentów, grożąc w razie odmowy, ujawnieniem nazwisk ich bezprawnych (w chwili obecnej już bezprawnych!) posiadaczy.

Znając wszakże respektowanie prawa w pałacu prezydenckim – możemy się przygotować na to, że niekonsekwentny w kwestii Traktatu Lizbońskiego aż do całkowitego ośmieszenia na arenie międzynarodowej prezydent – tym razem wykaże się żelazną konsekwencją odmawiając wydania owych należących do kontrwywiadu wojskowego dokumentów.

Przed nami spektakl wykrętów, kombinacji, uzasadnień, ekspertyz – słowem to do czego bracia Kaczyńscy zdążyli nas przyzwyczaić. Ale tym razem lista nazwisk związanych z tymi dokumentami może stać się tematem publicznie pisanej powieści kryminalno-szpiegowskiej z całym anturażem kontynuującym „Dolinę nicości”. Oczywiście z wprowadzeniem nowych „bohaterow”, których nie trzeba będzie rozszyfrowywać.

Jednak najbardziej zaskakującym efektem aresztowania archiwum WSI – może być sprawa, o której nikt nie mówi. Może dlatego, że związek jej z kontrwywiadem i WSi wydaje się dość odległy.

To sprawa odrzucenia weta prezydenckiego w ustawie medialnej.

Otóż strasznie zdenerwowany Macierewicz obok z trudem mówiącego trzęsącym się głosem Olszewskiego, podczas specjalnie zwołanej konferencji prasowej palnął ogromną gafę. Chcąc pokazać narodowi jak to w “gangsterski” sposób zabrano dokumenty i usiłując wyjaśnić powody tego bezprzykładnego “gwałtu” dokonanego na nieistniejącym już ciele Komisji Weryfikacyjnej przez legalne służby państwa – lapnął o 70 wnioskach przygotowanych do złożenia w prokuraturze przeciw członkom SLD, które teraz , o zgrozo, znalazły się w rękach rządu.

Czemu te wnioski nie zostały złożone w prokuraturze choćby dzień przed zakończeniem prac Komisji Weryfikacyjnej?

Mnie nasuwa się bardzo prosta odpowiedź – bo wcale nie miały być złożone.

Miały stanowić argument przetargowy w walce o głosy SLD przy głosowaniu nad odrzuceniem prezydenckiego weta w kwestii ustawy medialnej. Miały poprzez swoisty szantaż zagwarantować, ze SLD zagłosuje zgodnie z wolą PiS. Te 70 wniosków to niemal dwa razy więcej niż liczy klub parlamentarny SLD.

Jaka jest rola telewizji – nie trzeba nikomu mówić. To codzienne sączenie propagandy PiSowskiej, „eksperci”, przedstawiciele „inteligencji” i „elit” PiSowskich każdego dnia, niemal każdej godziny walący w rząd PO, sterujący pochwałami PiS i krytyką PO pod nadzorem nie tylko takich „niezależnych dziennikarzy” jak Joanna Ja Tu Zadaję Pytania Lichocka, ale przede wszystkim pod czujnym okiem skrytych w cieniu gabinetów na Woronicza większych i mniejszych Pati Koti i podległych im różnych Koci Łapci . To urabianie elektoratu, który główną swoją wiedzę o Polsce czerpie z telewizji. To otwarty dostęp do Ukochanego Wodza – dokonującego podsumowania wydarzeń i wygłaszającego swoje kłamliwe formułki, które stają się Prawem i Sprawiedliwością jego wyznawców – dla którego „odzyskane” media stoją otworem o każdej porze, najbardziej w porze największej oglądalności.

Uderzyło mnie, gdy goszczący w programie Tomasza Lisa premier Tusk powiedział, że został zaproszony do programu TVP pierwszy raz od wyborów w 2007 roku!

Czy mam rację co do znaczenia owych 70 wniosków, o których tak nieopatrznie „chlapło” się Macierewiczowi – pokaże glosowanie nad odrzuceniem prezydenckiego weta dotyczącego ustawy medialnej.

Ale wcale nie jestem przekonana, że wyrwanie TVP z rąk braci Kaczyńskich powinno skutkować zmniejszeniem obecności w programach TVP twarzy PiSowskich – tych, pożal się Boże, polityków, ekspertów i publicystów , których PiS rzucił na pierwszą linię frontu ideologicznego.

Bo nikt tak jak oni nie przyczynia się do tego, że szacunek społeczny wciąż jest dla braci Kaczyńskich nieosiągalnym marzeniem.

Średnia ocena
(głosy: 0)
Subskrybuj zawartość