O kwiatkach i innych muchach

Nie opowiem o rzeczach ważnych i doniosłych. Nie będę pisać o wybitnych ludziach lub wiekopomnych wydarzeniach historycznych. Nie omówię również najnowszych sondaży popularności kremów przeciwzmarszczkowych oraz liderów politycznych. O innych sprawach wartych uwagi szerokiej opinii publicznej też nie będzie.

Będzie za to sielsko i anielsko.

Czyli, jak zwykle – „o kwiatkach, pszczółkach i motylkach“, co w wolnym tłumaczeniu oznacza opowiadanie głupot o rzeczach błahych i nieważnych.
A także ulotnych, dosłownie i w przenośni… O takich, na przykład:

Pospolite muchy domowe słyną ze swojego kosmopolityzmu. Są wszędzie, a nawet jeśli gdzieś ich jeszcze nie ma to i tak, wcześniej czy później, się pojawią. Szczególnie jeśli wypatrzą jakieś cuchnące zgnilizną miejsce. O tak! – muchy mają oczy dookoła głowy. Dosłownie. A nóżki zaopatrzone w przylgi i pazurki, co znacznie ułatwia im czepianie się wszystkiego i wszystkich. Lubią ten sport bardzo. Nic im tak dobrze na zdrowie i urodę nie robi, jak taplanie się w nawozie zwierzęcym i ludzkim.

Wiosna rozpanoszyła się wokół strasząc kiczowatością koloru i formy. A fee! – wrzaśnie mucha. I trzeba jej przyznać, że powodów do frustracji i wyrzekania ma aż nadto.



Lata więc taka mucha szukając dogodnego miejsca, w którym mogłaby się wykazać umiejętnościami rozkładania odpadków na czynniki pierwsze. Określane jest to czasem mianem wkładania kija w mrowisko, choć bardziej udatne byłoby chyba nazwanie tej czynności wkładaniem ssawki w syf, czy cóś.

Niestety, mucha nie wszędzie znajduje siedliska odpowiadające swoim specyficznym upodobaniom. Oblatując różne podwórka bzyczy często o nudzie, narzeka na czystość, wyklina porządek.



Czasem jednak natrafia na świeżą kupę nawozu, którą ktoś nieopatrznie zostawił na środku schludnie urządzonego pokoju. Nareszcie! – radość musza nie zna granic. Do cuchnącego prezentu zlatują się musze koleżanki i koledzy. Pojawiają się błyskawicznie, bo szybkość muszego rozmnażania zależy od świeżości łajna. A rozmnażają w tempie zawrotnym. Codziennie przybywa ich więcej niż liczy sobie cała ludzka populacja.

Prawdziwym nięszczęściem dla muszego rodu jest szybkie i dokładne sprzątanie połączone z dezynsekcją. Wielopostaciowy cykl muszego żywota zostaje zaburzony. Znów rodzi się musza frustracja, która czasem prowadzi do popełniania nieodwracalnych, w sensie ścisłym, błędów.

Posprzątawszy porządnie najbliższe nam otoczenie możemy oddalić się niniejszym w objęcia nudy, kiczu i błogiego zajmowania się sprawami błahymi.

Nie oznacza to jednak, że pozbyliśmy się much raz na zawsze. O nie! One będą wracać, uprzykrzając życie, jak to mają w zwyczaju. Będą bzyczeć namolnie, przysiadać się gdzie bądź i czekać. Czekać na dogodną okazję. Choćby w postaci jakiegoś wulgaryzmu, namiastki łajna, który jest dla much tym, czym dla człowieka jest haust świeżego powietrza w wilgotnych, brudnych i niewietrzonych pomieszczeniach.

__________________________________________________
Zdjęcia much autorstwa Stephena Cresswell’a i Duncana C. pochodzą z zasobów portalu bugguide.net.
Nie znalazłam niestety autora rysunków, za co serdecznie rzeczonego przepraszam. Otrzymałam je dawno temu, bez podania źródła. Nie przypuszczałam nawet, że kiedyś się przydadzą. Autorowi dziękuję.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Hm,

czy to aby na pewno o muchach?
Bo ja się doszukuję drugiego dna…
Znaczy prowokacji:)


Panie Grzesiu,

to ja pójdę dalej.

Ja się doszukam w tym odpowiedzi na prowokację.

Pozdrawiam


Magio

u mnie muchy długiego żywota nie mają. Mam w domu dwójkę całkiem skutecznych myśliwych.

pozdrawiam kwitnąco


Panie Yayco,

jakby to powiedział dziadek Jacek Maria Poszepszyński, jedno drugiego nie wyklucza.

pzdr


Szanowna Autorko Jednopostaciowa,

temat ciekawy. Ujęcie zaangażowane. Forma przyjazna, choć nieco alergizująca.

Natomiast brak tu jest ujęcia historycznego. Powinien przyjść Pan Lorenzo i naświetlić. W ujęciu galicyjskim.

Zwłaszcza kwestie zależności między muszym zachowaniem, a smutnym losem znanego ordynusa Paliwca.

Zdaje się, że szło o to, iż muchy zanieczyszczały, a siedzieć poszedł Paliwec. Bo nie mógł się powstrzymać od słów brzydkich.

Tak to z muchami jest. Albo ja szukam, czego Pani nie zgubiła.

Pozdrawiam się z Panią


Droga Magio

jeśli nikt nie chce,bo sie boi to ja póki co w przerwie rżnięcia napiszę,że kwiatuszki są prześliczne.

Prawda też jest taka,że jeśli oko zadowolone to i duszy gra radośnie.

Niech sobie,inni muchy podziwiają,ich paskudne zwyczaje kontemplują,a ja z odrobiną zazdrości kwiatuszki popodziwiam.

Piękne,Magio,piękne.
Chylę czoło, z letka spotniałe, nad Twoimi dokonaniami.

Pozdrawiam serdecznie


o kwiatach nie pisałam

bo że piękne, to oczywiste.


Magio

zjawiskowe:)

Prezes , Traktor, Redaktor


Mucha - komucha!

A mściwa konfederatka, która uwielbia kwiatki, muszki i pietruszki, jeszcze się nie pojawiła, zwabiona tytułem? Bo u szanownych przedpiśców wyczuwam nastrój oczekiwania…
: ))
ps. tytuł mój jest do rysunków zamieszczonych przez Magię, a komentarz mój nie ma nic (!) wspólnego z tytułem!!!


powiem krótko

jak zadyma to z joteszem:)

Prezes , Traktor, Redaktor


Ja przepraszam,

ale chwilowo nie jestem w stanie sie skoncentrować na niczym rozsądnym, poza oglądaniem cudownych kwiatów. Wczoraj i dzisiaj zajmowałem się sprowadzaniem na złe drogi Brazylijczyków. Sprowadzanie owo spowodowało, że sie trochę niewyspałem. Tak więc stupor, w który wpędziła mnie wczoraj Pani Delilah trwa dalej.

Pozdrawiam zmęczon nieco


Panie Lorenzo,

Pisze Pan:

germania

chwilowo nie jestem w stanie się skoncentrować na niczym rozsądnym

No i bardzo dobrze. Proszę, niech Pan spróbuje się skoncentrować na czymś nierozsądnym. To może pomóc.

No i kefir, swoją rzeczy koleją.

Pozdrawiam troskliwie


ekhem!

za dedykację dzięki. Widzę też, że wieczna wojna między Magią i Delilah nabiera nowych, że tak powiem, kolorów. To ja dodam od siebie: Delilah nie daj się tym tanim sztuczkom magicznym, jako i ja się nie daję :-)

Jakem mócha, dodam też, że Państwu Szanownemu nie tylko w głowach się przewraca od zdegustowania mószą stroną rzeczywistości. Wy chyba się tych móch panicznie boicie?

To ja zapytam takimi słowy: a kto, do jasnej cholery te móchy stworzył, co? Skoro one takie bezużyteczne, obrzydliwe i w ogóle? Bo chyba nie Pan Bóg? Ojejejejej! I co teraz?

Chowajcie te lukrowane ciasteczka, bo MÓCHI się zlecą!

Pozdr

P.S. 1: kwiatki bardzo piękne.
P.S. 2: znowu uciekacie w skrajności wzajemnego obrzydzenia, to nie tędy!


Trolle...

muszą muszą osobowość zdradzać???


jotesz

Ty do mnie rozmawiasz? Troll jest obrzydliwą muchą o wrednej osobowości. A już zdalnie sterowany to całkiem. Ale kwiatki naprawdę ładne. Śliczności. W tym się zgadzam, że lepiej patrzeć na kwiatki niż na gęby polityków, już nazwisk nie wymienię, żeby atmosfery nie psuć. Pachnącej.

Pozdr


Nic z tych rzeczy, Panie Yayco,

ja jestem tylko niewyspany. Okazuje się, że moge siedziec w domu przy komupterze do 2-3 w nocy i rano funkcjonowac w miare rozsądnie, natomiast wędrówki w towarzystwie po mieście (skądinąd bardzo urocze) rozkładają mnie totalnie. A z płynów to herbaty różne, wody mineralne i soki degustuję zawzięcie. Wyłącznie. Taki dziwny jestem od zawsze.

Zas co do Panskiej rady: rzecz w tym, że w ogóle nie mogę się skoncentrować i tylko takiej kalki użyłem.

Pozdrawiam rozkojarzony

PS. A za historię p. Marii Skowrońskiej dziękuję. Nie znalem.


A jeszcze mi się skojarzyło,

bo słucham:
,,a na tej ziemi cynizm i muchy,
zanik i rozpad i kraluchy”
Katarzyna Groniec śpiewa.

trollu, to twoje udawanie trolla jest fajne, ale powiem ci, że jak cię czasem czytam, to ty na trolla za mądry jesteś.
A przynajmniej salonowych trolli przerastasz chyba wszystkich łacznie z trollem trolli czyli P.P.

pzdr


Grzesiu

Nadajesz się na poszukiwacza. Również poszukiwacza odpowiedzi na prowokacje. Bo tak się składa, że pan Yayco robiąc krok dalej znakomicie odczytał intencje autorki. :)

Autorka przyznaje Ci lukrowaną do obrzydliwości nagrodę specjalną za pierwszy komentarz pod tym tekstem.
Voila…


Proszę bardzo,

panie Lorenzo. Ale nie Marii, tylko Marty.

A kefir zalecam mimo to. Zdrowy jest.

Pozdrawiam


Z wrednej zazdrości...

...zasugeruję, że Magia była w jakimś ogrodzie botanicznym albo dendrologicznym, bo nie uwierzę, że ma TO WSZYSTKO we własnym ogrodzie…
: )


Szanowny Panie Yayco

Pan znakomicie szuka i co gorsza (dla much, ma się rozumieć) znajduje.

Podejrzenia Pana w zakresie muszego wpływu na zachowania ludzkie wydają się uzasadnione. Niestety brak jest dostatecznie i wielokrotnie zweryfikowanego empirycznie materiału, który by pozwolił uznać podejrzenia Pańskie za ostatecznie potwierdzone.

A chyba byśmy zwiększenia ilości materiału badawczego nie chcieli, prawda? Ze względu na złą relację jakości poznawczej do kosztów badań, czy cóś.

Kwiatka z mojego ogrodu Panu nie podaruję, a to tylko przez wzgląd na alergiczność Pańską.
Niemniej pozdrawiam z należytym ukłonem…
(Znowu wywróciłam krzesło, kurde… :)


To już przekracza

moją anielską cierpliwość kolejny raz wcina mi wpis na TXT.
Drugi raz dzisiaj.

Nie bawię się tak i dalej będę,idę, rżnął,może potem internet będzie dla mnie łaskawszy.

Pozdrawiam wkurzony


Panie Zenku

przed wysłaniem proszę tekst zaznaczać i kopiować, jeśli nie uda się wysłać, to natychmiast wkleić i spróbować raz jeszcze.

pozdrawiam


Pani Magio,

mnie tam muchy jakoś mało. Jak każde brudasy.

Jak kiedyś znajdę czas, to może napiszę szkic porównawczy o walce z muchami. Na przestrzeni długich dziesięcioleci mojego życia. O wierszu Brzechwy bym napisał (zapomniałem go pani Gretchen zapodać, jako ulubiony). O lepach na muchy bym napisał, zwłaszcza zaś o popularnym w S. miodowym. O pacce samoróbce, z dętki od wuefemki (motór taki) zrobionej. O pierwszych aerozolach pięknie zatytułowanych Muchozol, od których dzieciom wypadały włosy. W końcu o śmierdzących spiralkach, sławnych dzięki Maanamowi.

Ja szczęśliwie nie jestem buddystą, więc nic sobie nie robię z niszczenia tego tatałajstwa. To nawet jakby pewna ulga jest i odstresowanie ogólne.

A jak ktoś sobie poradzić nie umie, niech się kłopocze.

Pozdrawiam, nieco zazdroszcząc Grzesiowi


Jull

Z nieskrywaną przyjemnością konstatuję, że jednak koty na coś się przydają. Nie ustawaj w nagradzaniu myśliwych.

Czy tak wygląda pies kot na muchy przygotowany do akcji?

Z myśliwskim pozdrowieniem…


Zenku Drogi

Podziwiam Twoje możliwości w wykonywaniu czynności pt. “rżnięcie drewna”. Pisząc o kubiku miałeś na myśli metr sześcienny? To dużo, jak na jeden dzień dla pojedyńczego człowieka…
Nie przepracuj się tylko, czy cóś.

Dziękując pięknie (hej! muchy! ale lukier, co?) za ochy i achy wyrażone nad kwiatkami, ten, wraz z serdecznymo pozdrowieniami, przesyłam Tobie…

p.s. Mnie też czasami technologia psikusy płata. Taka karma, kurde. :)


Magio

aż się przestraszyłam!

Jak młodszy był jakoś w tym wieku, pół roku starsza kotka stawiała przed nim upolowaną otumanioną muchę, coby ten ją złapał. Kociak niby coś tam próbował, mucha powoli dochodziła do siebie, po cichutku zaczynała się oddalać, kotka pacyfikowała muchę głaszcząc ją łapą po głowie, przysuwała przed kociaka i tak w kółko.

Kot polujący na muchy przed akcją czai się ruszając jedynie końcem ogona, w czasie akcji zaś przypomina tornado.


Magia

drugim kotem atakujesz?

czy aby nie za dużo dobrego?

:)

Prezes , Traktor, Redaktor


Panie Trollu Zdalnie Sterowany

Skoro Pan również uważa się muchę obrzydliwą o wysokim stopniu wredności, to mnie (przez grzeczność) nie pozostaje nic innego jak zgodzić się z Pańskim oświadczeniem.
Przykrość Panu sprawiłam tak szybkim zgodzeniem się z Panem?
A to pech, prawda?

Wprowadzam nieporządek w musze obyczaje, taka już moja dola słodka.
Panu też nieco cukru podrzucę, mocno znienawidzonego. (O ile dobrze pamiętam deklaracje Pana Szanownego. :)

Czasem dobrze jest zanurzyć ssawkę w miejscu innym, niż ulubione. Choćby dla poszerzenia katalogu doznań i doświadczeń własnych.

Wskazując na dzielność kolegi Pana utrwaloną na poniższym obrazku pozdrawiam czule…

____________________
zdjęcie muchy autorstwa Davida Kleimana z w/w portalu.


Joteszu

Muszę przyznać, że w inspirowaniu zadym na miejscowym podwórku zajmujesz miejsce w czołówce peletonu. Muchy z pewnością są Ci wdzięczne.
Oby tylko nie zapragnęły dzielić się z Tobą z lekka nadtrawionym a nie skomsumowanym jeszcze pokarmem duchowym.
Max ma rację – jak robić zadymę to tylko z Tobą. :)

W nagrodę wzmogę Twoją wredną zazdrość. Te kwiatki, pomieszczone na zdjęciach, rosną w moim ogrodzie. Wszystkie, co do jednego. Na dodatek są karmione fusami kawowo-herbacianymi. Nawóz zostawiam muchom…

Widział kto płotki myśliwskie w ogrodzie botanicznym?

Pozdrowienia równie wredne a serdeczne załączam…


Magio Kwiecista

pięknie dziękuję za śliczny kwiatuszek!

W notce,którą mi wcięło,podważałem zazdrosne podejrzenia WSP Jotesza.
Cieszy mnie,że miałem rację.

Chwaliłem się,że mi teraz przepięknie kwitnie akacja.Mam słabość do niej.
Za miesiąc,może ciut dłużej powinna zakwitnąć tykwa.Dziwna trochę roślina,bo kwiaty rozchyla tylko nocą.
Czekam z niecierpliwością na moment kwitnienia,by strzelić kilka fotek.
Nie wiem nawet jaki kształt będzie miał owoc,czy owoce.

Pozdrawiam najsympatyczniej


Szanowna Pani Jull

wiem,że powinienem tak zrobić i nie wkurzałbym się na swoje niedbalstwo.
Wszystko przez ten pośpiech.Pisałem komentarz w przerwie na papierosa,szybko i kierując sie chęcią pochwalenia się.
Chyba coś przeskoczyłem w klikaniu i maszyna zeżarła.

Pośpiech to zły doradca.

Pozdrawiam serdecznie


Zenku

Nie czekaj z robieniem zdjęć aż zakwitnie tykwa.
Zrób przyjemność akacji. Jej też się coś od życia należy.
Nam (tzn. zainteresowanym) też.
Dawno już nie dzieliłeś się z nami zdjęciami roślinkowymi. Ładnie to tak?

Za zdjęcia nocne kwiatów tykwy będę trzymać kciuki, żeby się udały.
Pojęcia nie mam, jak wygląda tykwa sama w sobie. Tym bardziej nie mogę wyobrazić sobie nawet jej kwiatów,

Pozdrawiam w oczekiwaniu…


Maksie

No są zjawiskowe te kwiatki. A ponadto kiczowate, przecukrzone i… nudne. Jak wszystko, w co nie można ssawki włożyć i (mieszając) zaciągnąć. A potem wypluć, nadtrawić i znowu zaciągnąć.
Obrzydliwe? A jakże. Jak cały muszy ród.

Pozdrawiam nudnie…

p.s. Ten drugi kot to efekt wredności technologicznej. Albo mojej. Uczeni w mowie i piśmie jeszcze się ostatecznie w tej sprawie nie wypowiedzieli. Na szczęście wybuch tej wredności o nieustalonej przyczynie został w miarę szybko opanowany. :)


Magia

teraz nie mam pewności że myslałem o kwiatkach:)

Prezes , Traktor, Redaktor


Maksie

A wiesz, ja też sie teraz zastanawiam, kurde. :)


Jull

Nie chciałam przestraszyć, nikogo. A tym bardziej Ciebie.

Na kotach to ja się znam, jak na budowie procesorów. Na przykład. Albo na historii Rusi. Na jedno wychodzi, znaczy – zero.

Ten z obrazka wydał mi się nastawiony wielce bojowo, jak na zaawansowanego doświadczeniem (nie wiekiem) myśliwego przystało. No takie tornado na muchy właśnie. Ino bez uprzednio postawionego ogona.
Zresztą kto jego wie? Może wcześniej miał, tylko fotograf właściwego momentu nie uchwycił...?

Pozdrawiam rozważając przyuczenie psiaków do polowań na muchy…


Szanowna Konfederacjo!

Wielce dziękuję za miano czołowego zadymiarza TXT, ale się z nim nie zgadzam! Jestem spokojnym, spolegliwym blogerem, przyjacielem wszystkich i to miano jest niezasłużone, niesprawiedliwe i mocno przesadzone. Przesadzać można wyłącznie w ogrodzie…

Magio – dobiłaś mnie tymi różanecznikami, od wczoraj usycham z czarnej zazdrości. Podaj jeszcze powierzchnię tych nasadzeń, ogrodowa okrutnico!!!
: ))


Szanowny Panie Yayco

Przepraszam za zwłokę w odpowiedzi. Chyba do lekarza od oczu mi trzeba, albo coś.

Szkic porównawczy byłby przydatny wielce do celów dydaktycznych. Nie mówiąc już o walorach poznawczych rozwoju środków technicznych do zwalczania much w ujęciu historycznym.

Ja to już prawie zapomniałam, że istniało takie coś, jak lep na muchy. A przecież babcia rozwieszała je kiedyś, szczególnie w kuchni. Ale żeby one (te lepy) mogły być miodowe, to wcale nie wiedziałam.
Luki w wiedzy posiadam. Nieporządek.

Ja, proszę Pana, muchy słowem zabijam. Gazetami znaczy, też. Szczególnie jak nic w nich do czytania nie ma. I nawet się cieszę, kiedy boleśnie trafię w wypięty żałośnie muszy odwłok.
Ciekawe czy pani Gretchen mogłaby to uznać za jakąś formę psychoterapii?

Proszę nie zazdrościć już Grzesiowi. Dla Pana też mam kwiatek różanecznika. Taki szczuplutki. :) Zakwita pierwszy, już w połowie kwietnia. Nie straszne mu przymrozki i inne niedogodne okoliczności przyrody. Aaa… i jeszcze jedno – wyhodowano tę odmianę u naszych południowych sąsiadów.

Pozdrawiam porannie…


Joteszu

Wy tu, wicie rozumicie, protestować se możecie w dowolnie wybrany sposób. A nawet przesadzać, różne.
Ja nic nie mogę poradzić w sprawie tegoż protestu, bo nie przypominam sobie żeby mi na któreś imię Konfederacja było. Tradycja, to jeszcze możliwe. Ale Konfederacja?

Poczekaj, poczekaj. Jeszcze Cię azaliami dobiję kiedy. A potem różami. A potem… Nie powiem, żebyś nie usechł ostatecznie od tej zazdrości. :)
Melduję posłusznie, że nie wiem dokładnie ile tego jest. Będzie kilkaset metrów tych tam… nasadzeń.

I prezencik dla Ciebie wraz z pozdrowieniami ciepłymi…


Magio

Oczywiście zaglądam tu do Ciebie od wczoraj, ale w związku z ratowaniem życia mojemu kotu nie odzywałam się wczoraj.

Skupiałam uwagę na kwiatkach a nie na muchach, co jest chyba jakąś moją bardziej generalną zasadąi dotyczy jak się okazuje nie tylko sytuacji skrajnych.

Pozdrawiam Cię już dzisiaj spokojna


Magio

Gazetami muchy zabijasz.

Tylu poważnych ludzi, tyle argumentów objaśniających na czym polega przewaga prasy papierowej nad internetem, a tu proszę bardzo! argument porażający prostotą i trafnoscią.
Bardzo dziękuję.
( też tak robię, z muchami )


Pani Magio,

za warzywo dziękuję, choć nie wiem, którego z południowych sasiadów miałą Pani Szanowna na myśli. Pytam, bo szukałem dzisiaj czeskiej konstytucji, ale chyba nie umiem wpisać tego do wyszukiwarki. Kurde, czytać umiem, a pisać nie. Nieporządek.

A po słowacku, to nawet czytam słabo.

A co do lepów na muchy, to widzę, że nie dość, iż Pani młoda i nie pamięta, to zapewne, w tym swoim ogrodzie ukryta, daleko się Pani znajduje od centrów wymiany towarowej. Międzynarodowej. Bo lepy nadal są. Sam dziś widziałem. Tylko, że ukraińskie widziałem. Niedrogo. Po 2 złote.

Choć faktycznie, z punktu widzenia fizkultury, to lepiej z gazetą biegać.

Bo taki lep, to dla starszych jest lepszy. Siedzi sobie starszy człowiek i ogląda muszą paradę. A potem może sobie policzyć wydajność lepu. Z centymetra kwadratowego. Można przeliczyć na hektary, jakby ktoś chciał.

Pozdrawiam kontemplacyjnie


Gretchen

Jeśli spokojniejsza jesteś to znaczy, że koci pacjent ma się lepiej i bezpośrednie niebezpieczeństwo zostało oddalone. To dobra nowina.

Pozdrawiam dziękując, że znalazłaś chwilkę czasu dla kwiatów…


Jacku

A jakże! Gazety papierowe do ubijania much nadają się świetnie. Używanie ich wersji internetowej do celów owadobójczych byłoby nieco nieporęczne i kosztowne. :)

Dzięki, za odwiedziny…


Panie Yayco

Uprzejmie donoszę, że udało się Panu zasiać ziarno niepewności w temacie dedykowanego Panu warzywa. Nie jestem już nawet pewna czy właściwe warzywo pomieściłam. Co mnie podkusiło na kwiatek z Czeskich Moraw?
Ale skoro udało mi się wczoraj kwiatek z kotem pomylić, to już chyba wszystko zdarzyć się może w magicznym teatrzyku pomyłek.
Sprawdzić będę musiała, bo mnie męczy…

Odnośnie lepów to stanowczo muszę stwierdzić, że mam w sobie tyle miłosierdzia (choć to raczej mało właściwe słowo w tym kontekście), że wolę raz insekta walnąć a dobrze, niż patrzeć jak się męczy, nie mogąc się od kleistej powierzchni odlepić. No, tak już mam.

Pozdrawiam spod moskitiery…


Magio

Kocia pacjentka ma się dobrze i całkiem już bryka.

Zapewne bardziej niż powinna pocięta skalpelem brrr…

Za to wdzianko dostała cudnej urody – chirurgiczna zieleń z białym bawełnianym wykończeniem sznurowana na grzbiecie.

Pozdrawiam dziękując w imieniu własnym i Rudej za zainteresowanie naszymi sprawami…


Pani Gretchen!

Że też mój słodki kot Grubek nie doczekał.
Tak na oko, pewnie się delektuje siódmym życiem.
Pozdro dla kociokwiczeniaka!


Gretchen

chyba znam ten model kubraczka – wyjątkowo twarzowy (i wyjątkowo nielubiany przez Kotiję). Chyba tylko dzięki poczuciu skrępowania przez kubraczek nasza koteczka nie rozbrykała się nad miarę i dała szwom szansę się zagoić.

Pozdrowienia dla Pani i dla rekonwalescentki takoż.


Pani Magio!

Pani o kwiatkach, a niektórzy politykę w to mieszają, jakieś prowokacje widzą…

Pozdrawiam


Panie Jerzy

To nie polityka to życie, które często samo w sobie prowokacją bywa. Różnej jakości…

Pozdrawiam dziękując za wizytę.


Pani Magio!

Staram się u Pani bywać, tylko z reguły jestem milczący.

Pozdrawiam


Subskrybuj zawartość