Ocena.

Jako wywołany poniekąd do tablicy powiem tak:

Jak dla mnie, żeby dokonać takiej oceny, przy użyciu tego typu środków wyrazu i podkreślenia, to trzeba opierać się na pełnym i faktycznym obrazie rzeczywistości a nie na jej dowolnych interpretacjach.

Tego staram się trzymać w swoim życiu. Być może dlatego bardzo rzadko udaje mi się kategorycznie jakiegoś człowieka lub sytuację ocenić... Ludzie sprawiają mi przykrość, a jakże – a, że jestem z lekka przewrażliwionym człowiekiem, to często nawet. Jednak osobiście nie zdobyłbym się na napisanie czegoś takiego w ten sposób – zawsze przecież mogę patrzeć zbyt emocjonalnie i mogę o czymś nie wiedzieć, ten ktoś mógł nie mieć nic złego na myśli, sam czasami robię podobnie… A poza tym nie warto tak.

Ale tyle o mnie.

Zdaję sobie jednak sprawę, że ludzie mogą być trochę inni i mogą widzieć sprawy inaczej – to chyba nawet duża, ogólna wartość. Bez tego byłoby nudno.

Dlatego rozumiem rozgoryczenie Gretchen i ocenę, której dokonała. Pewnie sam bym się źle poczuł w takiej sytuacji. Jednak tamten post, to jej ocena, jej wypowiedź, konstrukcja tejże, opisane zdarzenia i wyciągnięte wnioski – jak dla mnie za dużo w tym emocji, nadmiernej interpretacji, braku znajomości pewnych faktów i przypisywania złych intencji w sytuacji gdy ich nie ma…

Na koniec tylko dodam, że jak dla mnie kłamstwo to mówienie komuś, że czegoś nie ma, wiedząc, że to coś jest. Jednak nie jest dla mnie kłamstwem niemówienie o tej rzeczy w ogóle. To może być kłamstwem tylko wobec osób bliskich, wobec których ja sam mam zaufanie, którzy mają zaufanie do mnie i które ogólnie są i były wobec mnie fair… W obecnej sytuacji niespełniony jest żaden z powyższych warunków.

pozdrawiam

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Prawo do oceniania

Jestem osobą “spoza”, moja obecność tutaj polega głównie na czytaniu. Nie znam stron konfliktu, nie łączą mnie z nimi więzi emocjonalne.
Ale… sposób pozyskania informacji budzi we mnie niechęć. To nie ma nic wspólnego z jakimś wallenrodyzmem, zdaje się, że chodziło o sprawy personalne?
Nie skorzystałabym z imiennego zaproszenia wystawionego na nie moje nazwisko, ale nie potępiam z kretesem tych, co korzystają, widocznie muszą. Potępiam bez kretesu – nie człowieka(tego próbuję usprawiedliwiać), ale jego konkretne zachowanie.
Prawo do subiektywnej oceny drugiego człowieka uważam za jedno z najważniejszych. Jeśli ktoś uważa mnie za idiotkę, nadętą purchawę, lesbijkę i kryptohipopotama – nie polemizuję, to jego święte prawo. Jeśli uważa mnie za starą nudziarę – niech uważa. Mogę go lubić – mimo to. Albo nie. Sympatia to subiektywne uczucie, na szczęście ;)


Defendo

Jakby to powiedzieć.
Ja w sumie nie czuję się tu stroną konfliktu.

Żadna z tych pań nie jest i nie była mi osobą w jakikolwiek sposób bliską, nie byłem z żadną z ich na jakiejkolwiek stopie przyjacielskiej, nigdy nie rozmawiałem z nimi poza blogami… Można powiedzieć, ze Gretchen skreśliła mnie z listy, na której nigdy nie byłem…

Wiesz, siedziałem razem z nią i Magią przy tym nieszczęsnym stole.
Jednak nie byłem tam, żeby z którąkolwiek z nich się spotkać. Przyczyna była inna, zupełnie inna. Przyczyną był pogrzeb człowieka, którego nie znałem, ale który był synem kogoś z kim mam różne kontakty od kilku lat i kogo lubię i będę lubił...

Dodatkowo te panie mają, jak rozumiem, pretensje, że ktoś inny rozmawiał na ich temat za ich plecami, ktoś inny oceniał je, w sumie nawet bez złośliwości żadnej… Dodatkowo to ocenianie było w zupełnie zamkniętym miejscu i dotyczyło tylko tego, czy panie do tego miejsca zaprosić...

Ale to było dawno dosyć.

A potem był ten stół, a potem sytuacja, gdy jedna z pań dostaje klucz do tego miejsca, gdzie to się działo od zupełnie kogoś pośredniego, nazwijmy go (bo to pan był) panem B. Tak na marginesie, to nie wiem, czym się ten pan kierował – pewnie miał swoje racje robiąc to co zrobił – nie moja to lecz jego bardziej chyba sprawa…

No i ta pani weszła tam używając cudzego klucza, dorwała się jakby na to nie patrzeć, do prywatnej korespondencji pomiędzy ludźmi w tym miejscu prywatnie się spotykających… I teraz ma pretensje, świat się zawalił niemalże, zbrodnia…
To trochę tak, jakbyś byłą moją znajomą i w jakiś sposób zdobyłabyś klucz do mojego domu, potem byś przyszła tam do mnie i podsłuchała rozmowy na swój temat pomiędzy ludźmi, których ja tam zaprosiłem, a potem przyszła do mnie z pretensjami, że o Tobie rozmawialiśmy… Wiem, że słyszenie takiej rozmowy może być przykre, ale bez przesady – ludzie ciągle rozmawiają pomiędzy sobą na temat innych. Samo w sobie jest to rzeczą jak najbardziej normalną... Jedni Cię lubią – inni nie i tyle.

I wiesz, ja się nie czuję ani kłamcą, ani hipokrytą, ani jakimś wirusem, ani kimkolwiek innym tego typu…

I to by było tyle…

pozdrawiam


Pani Gretchen odebrała mi prawo odpowiedzi u niej

Skorzystam więc z uprzejmości Jacka.
Jacek zresztą napisał już właściwie wszystko.

Zaznaczę, co dla mnie istotne:


Pani Gretchen, publicznie obrzuciła mnie Pani błotem, co tym bardziej jest przykre, że z mojej strony nie spotkał Pani żaden wrogi akt.

Owszem, spotkaliśmy się raz przy stole — po pogrzebie Michała. W gronie znajomych “po piórze”, poznanych w necie. Niektórych poznałem na TXT, niektórych jeszcze na Salonie 24. Rozmawialiśmy.

Ale to była rozmowa, nie spowiedź. Nie opowiadaliśmy się wzajemnie, z kim, kiedy i gdzie się spotykamy. Niby dlaczego?! Dlaczego miałbym pytać, czy Gretchen i Magia znają się pozablogowo. Albo, czy Gretchen bywa na Maddogowie, i czemu się tym nie chwali i nas tam nie zaprasza.
Nic mi do tego.

Wydaje mi się jasne, że to, z kim i gdzie rozmawiam prywatnie — a także o czym — jest sprawą moją i moich rozmówców.

W tej sławetnej rozmowie nie zapraszaliśmy się wzajem do domów, na wspólne imprezy. Ledwie się przedstawiliśmy. Teraz Pani, wraz z panią Magią, tworzy jakąś niesłychaną mitologię ze spotkaniem związaną. Jakby jakieś zobowiązania tam padły. Nie jestem Pani ojcem, bratem ani mężem. Zaledwie znajomym i to “po piórze”.

Zarzut zdrady jest więc tyleż groteskowy, co łajdacki.
Łajdacki, przez niedomówienia i insynuacje, z których wyłonić może się czytelnikowi obraz piątki zakłamanych hipokrytów, którzy nawet pogrzeb wykorzystują do wbicia noża w plecy przyjaciołom.

Prawda jest bardzo odległa od tego obrazu.

A częścią tej prawdy jest pani Gretchen, która w wirtualnym przebraniu włamała się do cudzego wirtualnego domu, by pogrzebać w cudzej korespondecji.
I zrobić z tego skandalik w miejscu publicznym.
Gdzie czytelnicy nie mogą zweryfikować faktów.

PS. Jacku Ka. Jeśli z jakichś przyczyn nie na rękę Ci, że tutaj odpowiadam pani Gretchen, daj znać — posprzątam po sobie.


Odysie

Wiesz – u mnie własciwie każdy się może czuć jak u siebie.
Ja nie zabraniam nikomu tu pisać, nikogo stąd nie wyprosiłem i nigdy nie wyproszę...

Tak sobie, o tym myślałem ostatnio o tym wypraszaniu i tak sobie wymyśliłem, że blog ogólno-dostępny, to trochę takie publiczne miejsce jest a nie prywatne. Jak ktoś chce zajrzeć i coś napisać to niech pisze. Po to to jest w sumie stworzone i tyle…

Jak chcę, żeby jakieś miejsce było miejscem prywatnym, to po prostu zakładam zamek w drzwiach i wywieszam info, ze proszę nie wchodzić. W necie jest czymś takim zahasłowana strona. I jak mam ochotę, to kogoś w to miejsce zapraszam albo nie zapraszam.

Choć to nie zmienia faktu, że z ludźmi można gadać i u siebie w domu i gdziekolwiek indziej… Różnica oczywiście jest pomiędzy jednym i drugim miejscem, ale i tak najważniejsze co z rozmowy wyniknie. Choć jak jest spokojnie i prywatnie, to chyba jest o rozmowę trochę łatwiej…

pozdrawiam

PS – to tak trochę w podsumowaniu tego co napisałeś, a trochę tak, bo mi przyszło do głowy ;-)


Też mi przyszło do głowy

...i nie umiałam pogonić;)
Nikogo nie wypraszam i nie kasuję komentarzy – a niech mają trolle, inaczej wyginą.
To już “tak priroda zachatieła..pocziemu? nie nasze dieło” – że ciałem(myślą) wielkich żywią się maluczcy…


Defendo

wyczuwam tu lekki, a może nielekki sarkazm ;-)

Jak dla mnie nie ma to nic wspólnego z maluczkimi i ich żywieniem dziełem wielkich… Dla mnie nie ma na tym świecie ani wielkich ani maluczkich – jestem ja i są inni ludzie – niektórzy bliżsi, inni dalsi…

Poza tym nie kasuje i nie będę kasował żadnych komentarzy, bo to by było zakłamywanie rzeczywistości, znaczy udawanie, że czegoś nie ma jak to jest.

A wpisy trollowe są i będą cząstką świata blogowo-internetowego i stanowią tego świata integralną część. Ja na pewno nie mam też zamiaru z tym walczyć... Co więcej – jak dla mnie z każdym można pogadać, wystarczy mieć tylko odpowiednie podejście…

pozdrawiam


Subskrybuj zawartość