Polsko - żydowska obiektywna prawda historyczna

Wspomnienie Esther Silberstein

W momencie najazdu Niemców na Polskę mieszkaliśmy w Krakowie. Moja starsza siostra z córką pojechała w lipcu do ciotki we Lwowie. Starowinka bardzo chorowała i w zasadzie czekaliśmy na nieuchronny koniec. Wybuch wojny nie był zaskoczeniem, ale włączenie się doń Stalina już tak. Niespodziewanie zostaliśmy rozdzieleni. Roza z małą Sarą została u ciotki, która zresztą kilka dni po zajęciu Lwowa przez Armię Czerwoną zmarła. W Polsce okupowanej przez nazistów wkrótce sytuacja się unormowała, ale ojciec nie miał złudzeń, że los Żydów będzie ciężki. Dlatego zorganizował nasz wyjazd z kraju. Dzięki jego kontaktom handlowym udało nam się przedostać do Włoch skąd mieliśmy wyruszyć do Stanów Zjednoczonych. Tylko Roza z Sarą zostały we Lwowie. Jednak ojciec uruchomił kontakty i Roza miała się najpierw przedostać pod okupację niemiecką, a potem ruszyć za nami do Włoch. W całej operacji miał pomóc bratanek dawnego wspólnika ojca Marian Szetela. W grudniu gdy czekaliśmy w rzymie na przyjazd siostry i siostrzenicy przyszedł rozpaczliwy list. Roza powierzyła wszystkie oszczędności Szeteli, a ten zniknął bez śladu. Tak chciwy Polak wydał moją siostrę na pastwę losu. Nie mieliśmy szans na to by jej pomóc. Roza z Sarą nie przeżyły holocaustu.

Wspomnienie Teresy Grzegorzewskiej

Po wkroczeniu sowietów na ziemie polskie musieliśmy się ukrywać u znajomych ojaca pod Lwowem. Stryjka aresztowano i wkrótce zginął. Ojciec przypuszczał, że podobny los czeka jego. Emilia i Daniło Hrysiuk z narażeniem własnej rodziny zapewnili nam schronienie. Oficjalnie byliśmy ich krewnymi spod Przemyśla, którzy przyjechali pomóc w wykopkach. Ojciec miał we Lwowie licznych znajomych i szukał sposobu na ucieczkę pod okupację niemiecką. Wreszcie udało mu się znaleźć odpowiednie dojścia by uciec. Jednak nie mieliśmy wystarczająco dużej sumy pieniędzy by opłacić wszystkich. Zbawieniem okazał się kontakt stryja, do którego z pomocą zwrócił się jego dawny wspólnik. Ojciec miał pomóc wyjechać na stronę niemiecka pewnej rodzinie żydowskiej. Dostał od niej pokaźną sumę na poczet kosztów. Dzięki temu mógł przygotować dokumenty i dla nas. Na początku grudnia udało się mi i mamie wyjechać. Sprawdzonym kanałem nazajutrz miał wyjechać ojciec z rodziną żydowską. Jednak w bramie kamienicy gdzie mieszkała ta rodzina został aresztowany. Tak Żydzi, którzy wspierali sowietów zakapowali ojca. Nie wiedzieli jednak, że dzięki ich pieniądzom udało się przynajmniej mnie i matce uciec.

Teresa Grzegorzewska z domu Szetela.

ps. na zakończenie można wstawić cytat z Celiny

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Naprawdę mocne !!!

Dzięki za te dwie historie – mogę prosić o źródło? Rzadko udaje się tak w soczewce złapać dyskretną pracę stereotypów – jak strony uzupełniają brakujące informacje za pomocą wydumanych faktów podbudowanych uprzedzeniami… Ech, to jednak były parszywe czasy…


sajonara

To w końcu te dwie historie są autentyczne, czy nieautentyczne?

Jak autentyczne, to ciekawe, gdzie tkwi prawda, bo ktoś tu prawdę musiał napisać chyba…

Tak, czy inaczej wynika z tego, że nieźle sobie poczynali wzajemnie chciwi Polacy i Żydzi wspierający sowietów… ;-)

pozdrowienia


poczekam na odpowiedzi to tekstu

ale bardzo ciekawe zestawienie

pozdrawiam

prezes,traktor,redaktor


Zbieżność nazwisk przypadkowa

ale zdarzeń już niekoniecznie.

historia pierwsza oparta na wspomnieniach Richarda Pipesa. Tyle, że tam z kasą zniknął żydowski ziomek. Pipes jednoznacznie ocenił niedoszłego pomagiera, a przecież mogło być podobnie jak w historii drugiej.

Wpis koresponduje po części z wpisem maxa o IPN. Tam też można znaleźć prawdę. Prawdę Teresy Grzegorzewskiej i Esther Silberstein. Wystarczy jedną schować do kieszeni i zaczyna się piekło.


sajonaro

świetne cytaty, pokazując szkodliwość generalizowania, uprzedzeń i stereotypów
ja moigę sobie komentować bez emocji, nie żyłam w tamtych czasach
ale we wszystkich czasach i nam współczesnych żyja ludzie i taborety, bo o człowieczeństwie nie świadczy narodowość
co do IPN, trudność w prawidłowej analizie i kompletacji danych z archiwum, wymagana dla poprawnego formułowania wniosków, nie oznacza, że należy jej poniechać


Sajonaro

Jak to bylo?
“Jest prawda czasu i prawda ekranu…”. I teraz to czasami trudno jedna od drugiej odroznic, tak sie niestety wymieszaly.

Pozdrawiam.


Subskrybuj zawartość