Pospieszalski promuje piwo

Pospieszalski namawia do picia piwa

Czwartki mam dość hardkorowe i wieczorem już nie mam siły na nic więcej tylko na pstrykanie pilotem. Obejrzałem Terminatora dla towarzystwa. Obejrzałem Londyńczyków bo trochę inni choć zaczynają być podobni do reszty. Obejrzałem House’a, bo lubię jego teksty. Wreszcie obejrzałem Pospieszalskiego, bo miało być o piwie.

Było. Pan Janek jak zwykle stanał w obronie czcigodnej Polski. Jak zwykle sobie przygotował program z tezą i jak zwykle sprowadził do studia wariatów żeby gawiedź miała ubaw. Tyle, ze kolejny raz strzelił samobója, bo tym razem wariaci reprezentowali „słuszne” idee.

Teza
Piwo to wróg szatański, pod pozorem napoju chłodzącego narkotyzuje sie społeczeństwo, zwłaszcza naiwna młodzież. Zatrważające jest, że narkotyzują się coraz częściej dziewczęta niegdyś niewinne i cnotliwe.

Wariat jeden
Piwo to narkotyk. Luuudzie piwo to narkotyk! Po pięciu minutach na zupełnie inne pytanie zawołał Piwo to narkotyk. Luuudzie piwo to narkotyk!

Cynicy
Przedstawiciele browarów (jedno bezpośredni, drugi pośredni) opowiadali o zmianie kultury picia, że piwo wypiera wódkę, że nie jest u nas tak źle i mieścimy się poniżej średniej europejskiej, że robi sie akcje uświadamiające o zagrożeniach alkoholowych.

Wariat drugi
Dziennikarz z Zakopanego. Nawrzeszczał na cyników. Zagotował sie w fotelu. Chyba miał dobre intencje, ale na tle rzeczowych i spokojnych cyników wypadł jak furiat po dwóch piwach. Skupił się, na tym, że w Zakopanem jest za dużo reklam piwa. Na dodatek nie ma na nich prawie ostrzeżeń, że piwo zabija.

Zupełnie bokiem przeszedł problem sprzedaży alkoholu nieletnim. Szkoda.

Szczerze nie bardzo rozumiem co chciał Pospieszalski osiągnąć tym programem. Udało mu się pokazać kolejny raz jak ludzie ideowi w zetknięciu z cynicznym biznesem wypadają na wariatów. Jak skupiając się na nieistotnych szczegółach grzebie sie sprawy fundamentalne. Wreszcie kontrastując kulturę dwóch stron ja wyniosłem przekonanie, że „przeciwnicy” piwa to nawiedzona grupa pajaców. Zupełnie nieatrakcyjni, nieprzekonujący, a wręcz przeciwnie. Ich tyrady odniosły skutek odwrotny.

Tak mi się przypomniało a propos dyskusji o molestowaniu. Przejaskrawienie pewnych sytuacji (piwo = narkotyk, gwizdanie = molestowanie) i wrzucenie problemu do jednego wora sprawia, że trudno poważnie traktować takie argumenty i zamiast dostrzeżenia innej perspektywy na problem alkoholizmu czy molestowania mamy akcję przeciwskuteczną. Ideowcy wypadają jak wariaci, a wariatom się nie ufa. Ignoruje albo izoluje.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Katolickim wrogom piwa...

...dedykuję opowieść o pewnym dawnym papieżu, który na łożu śmierci majacząc pewnie z gorączki powtarzał słowa o piwie świdnickim, w wiekach średnich słynnym ze smakowitości na całą Europę, na co zebrani wokół zaczęli modły do Santa Piva di Polonia…

Może w szczegółach nieprecyzyjny jestem, ale opowiastkę ową napotykałem wielokrotnie.

Smacznego

ps. sam ostatnio nie gustuję w piwie, choć w Pospieszalskim dużo bardziej nie gustuję!


zapomniał wół jak

cielęciem był ... i wara temu idiocie od piwa!

>joteszu

santa piva DI VARKA!!! :D


Jak dla mnie

to nie ma tematu. Oczywiście piwo to napój zawirający alkoho. I jako taki jest napojem narkotycznym, bo alkohol jest narkotykiem. Powszechnym, akceptowanym w kulturze. Osobliwie piwo i wino mocno związane są z Kościołe katolikim. Jakby nie zakony, dalej pijący piliby mętną, niewysyconą gazem breję. Jak Sumerowie. Zresztą – może w gruncie rzeczy ludzie na to zasługują?

Ja oczywiscie wiem swoje, bo mogłem temat uzależnienia z bardzo bliska obserwować. I wiem dobrze, że tym co piją piwo “dla smaku”, czy “dla orzeźwienia”, chodzi tak na prawdę o narkotyczne działanie alkoholu i tyle. Figa.

Pozostaje pytanie o osobisty stosunek. Jest taki, ze nie piję alkoholu, więc piwa też. Nie przeszkadza mi to, ze piją inni. Od pilnowania, by dzieci nie piły są rodzice i też tyle i też figa.

Jedyne czego nie lubie w osobach pijących, to święte przekonanie, że należy ich traktować poważnie, gdy są pod wpływem. Na zdrowy rozsądek przecież trzeba to wziąć. Czy traktujesz poważnie wypowiedzi kogoś upalonego trawą czy haszem? Ja niezbyt. Czy traktujesz poważnie kogoś kto godzine temu włożył sobie pod jezyk kartonik LSD? Ja niezbyt. Czy tratujesz poważnie wypowiedzi kogoś, kto właśnie sobie strzelił w żyłę kopotem? Albo kogoś, komu jeszcze dym z cracku nozdrzy nie opuścił? Ja niezbyt. Mówiąc szczerze to co mi mówią ludzie pod wpływem różnorakich substancji mam tam gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę.

Nie wymgam, by ludzie nie ćpali. Ale fajnie by było, jakby przestali się samooszukiwać.

“To dla smaku” – słyszałem taki tekst od kolesia regularnie palącego hasz. Nie wiem, może chodziło mu o jakieś gastryczne odjazdy, ale jakoś natychmiast skojarzyło mi się z tymi, co to “da smaku” piwo popijają.

Wiem – sam jestem mocno uzależniony. Od kawy i od papierosów. Ale mam wrażenie, że żadna z tych substancji nie sprawi, że będę się zataczał, będę nadspodziewanie agresywny i do tego niebezpieczny za kółkiem, będę napastliwy wobec istot płci przeciwnej, czy że po prostu porobię się w gacie zasnąwszy na klatce schodowej.

Taka drobna różnica. Między narkotykami. Bo zgadzam się ogólnie z tym, ze kawa i papierosy to też substancje narkotyczne, co i ze mnie ćpuna czyni.

Mnie tam specjalnie nie przeszkadza to, ze się narkotyki, w tym alkohol, sprzedaje. Że nieletnim? Jak mówię – brocha rodziców.

Mnie to w ogóle nic nie przeszkadza.


Mindrunnerze,

pełen goryczy ten komentarz twój.
Ale wiesz, jak dla mnie masz rację i jej nie masz, rozumiem to,poza tym są osoby które nawet po stosunkowo dużej ilości alkoholu zachowują się tak jak na trzeźwo (ja np. tak mam, nawet bym powiedział, że jak jestem trzeżwy to mi bardziej odpierdala:))

A czy picie dla smaku to już uzależnienie?
pewnie tak, i w sumie sam się na tym łapię, że czasem wieczorem jak nie mam piwka zimnego to mi źle.

A dla smaku właściwie jest tylko pierwsyz łyk, reszta to już nie to.

I co do wymieniania tego, co się robi po alkoholu, zdarzyło mi się nieraz przesadzić z alkoholem, ba, zdarzyło mi się robic pewnie głupie rzeczy po nim czy powiedzieć coś czego powiedziec nie chciałem.
Ale żadnej z tych rzeczy, co wymieniasz raczej nie zrobiłem i wiem, że nie zrobię, nieważne ile wypiję.
Więc uogólniając trochę niecelnie trafiasz.

A jeszcze co do samoooszukiwania, mam wrażenie,że ludzie się samooszukują w stekach tematów i spraw codziennie, nie tylko w tych dotyczących nałogów.
Abstynenci też się samooszukują.

pzdr


Grzesiu,

może trochę goryczy. Takiej ogólnej. Sam mam poczucie, ze powinienem napisać coś wesołego, ale mi nie idzie, choć się staram :)

No co do meritum. Ja nie twierdzę, że picie “dla smaku” jest uzależneniem. Twierdzę, że tak na prawdę jest piciem dla działania narkotycznego jakie ma alkohol. Tylko tyle. Od odczucia efektów narkotycznych do uzależnienia jest jeszcze kawałek drogi. Boże, znam ludzi, co to kokainę traktują jako rozrywkę raz na pół roku. Cieżko powiedzieć by byli uzależnieni. Choć za bystrzy w mojej prywatnej ocenie nie są. Ae to mój prywatny odbiór i im go nie narzucam, bo nie chcę by ktoś mi coś zaczał narzucać (choć dzieje się to non-stop w sumie).

Niestety muszę na ten fragment o nierobieniu niczego złego również skomentować ponuro, wybacz. ie chcę byś potraktował to jak przytyk osobisty, bo to w ogóle nie ma być przytyk osobisty, więc z góry to zaznaczam. Wiesz, wiele osób sądzi, że nic złego pod wpływem alkoholu nie robi. Na prawdę cała masa. I cała masa w ogóle nie widzi u siebie żadnego uzależnienia. W ogóle, wychodzi, ze wszystko jest ok. Tyle, że to przekonanie czasem za choerę nie przekłada się na rzeczywistość.

Nie twierdzę tutaj, że Ty tak masz. Po prostu tak myślę, to piszę. Nie podejrzewam Cię o alkohoizm ani o w ogóe nic złego. I wybacz, że tak zastrzegam, ale często w korespondencji internetowej gubią się półcienie i łatwo popełnić omyłkę kogoś dotykającą.

Dla jasności, jak jeszcze piłem, też chyba agresywny specjalnie nie byłem po kieiszku. Ale szybko zaczęło się u mnei takie coś, ze byłem wściekły na siebie gdy łyknąłem. Nie lubiłem stanu upicia, więc dałem sobie spokój z nim w ogóle. Zaś co do niecelnego trafiania, to mogę dodać tylko, że od dowlonej substancji może uzależnić się każdy. Ba, z dowolną substancją może czowiek zacząć przesadzać jeszcze nie będąc uzależnionym. A alkohol jak każdy narkotyk zmienia człowieka. Wpływa na niego. To wszystko nie jest takie proste. Jak przesadzę z kawą będę miał hertzklekoty. Jak z alkoholem – mże być różnie.


Docencie,

rzeczywiście – wareckie! Choć mogłoby być i świdnickie, bo znakomite było…
:)


>mindrunner

jak sobie wypijam jednego browarka to raczej nie po to żeby wprowadzić się w stan błogiego odrętwienia tylko właśnie po to żeby posmakować. i nie ma w tym żadnego oszukiwania, ani siebie ani nikogo. natomiast jak mam ochotę się upić to od razu kupuję 10… albo flaszkę wódki.

a co do papierosów to jak palisz wśród innych, a szczególnie tych co sami nie palą, to jest to gorsze dla tych niepalących niż upierdliwość po alko.


@Docent

hmmm. Robię wszystko by nie palić nawet na uicy. Palę w domu i w palarni w pracy. Ale uważam, ze palarnia jest od palenia. Jeśli osoba niepaąca tam wchodzi, to już się sama naraża na dym. Jestem z tych palaczy, co dobrze rozumieją, że komuś może nie pasować. Staram się jak mogę. A jak Bóg da i partia pozwoli, to może z czasem rzucę palenie w ogóle.

Mam nadzieję, że się do picia kawy nie przyczepisz stwierdzając, że taki facet z poczerniałymi od kawy zębami to i tak dużo gorszy jest od upitego natręta.

Myślę, że jedno piwo można porównać do niewiekiej ilości narkotyku. Że nie ma jakiegoś wielkiego działania – no pewnie to jak u mnie z kawą. Mogę pić “dla smaku”, bo się uodporniłem. “Dla smaku”, bo podejrzewam, że bez 4-5 kubków kawy, dzień bym zaliczył z głową pod poduszką.

W każdym razie to jest tak, ze widzę szkodliwość palenia. I widze jego nieprzyjemne aspekty. A że pijący nie widzą właściwie w ogóle problemów z piciem i starają się bagatelizować wszystko co się z ewentualnym problemem wiąże, to jest to na tyle typowe, że nie chce mi się tego komentować. Bo i po co?

Dodam jeszcze, że ograniczam jak mogę palenie pbliczne dlatego, że nie mam tak fajnie poukładanego w głowie wszystkiego jak Ty. Że na 100% palenie jest gorsze od pijackich zachowań. Nie wiem. Wolę zakładać, że jest gorsze i w ogóle niepotrzebnie nie krzywdzić ludzi. Nawet nie ryzykować. Jakby tak pijący spróbowali wyjść z takiego założenia, mogliby niektórym życie uprzyjemnić. Ale jakoś nie sądzę, by brali to pod rozwagę...


Małe piwko

Nie bede polemizował z tezą, że piwo to narkotyk wszak jestem uzalezniony.

Teza programu była taka, ze ten narkotyk się lansuje i młodzi ludzie sie nabierają.
Wina spada na browary, które ośmielają się reklamować.

Najłatwiej na skroty. Tymczasem na spożywanie piwa największy wpływ ma przyzwolenie społeczne jak i wzorce rodzinne. Problemem jest dostepność alkoholu dla nieletnich. Zupełnie zmarginalizowano to w programie, a oto nalezałoby się bic, że sklepy sprzedają alkohol nieletnim za przyzwoleniem osób z kolejki w sklepie. A wystarczyłoby odbierać koncesje i sprzedawcy by nie ryzykowali. W USA mozna mieć siwa brodę, a i tak o ID zapytają.

Co do kultury picia to dla mnie jak dla mindrunnera piwo spożywam w ilościach (sztuk 1) bezpiecznych. Nawalać się to w ogóle nie mam ochoty, ale mindrunner jakby w godzinę wypalił cała paczkę papierosów albo wypił wiadro kawy to też wątpliwe czy by się całkiem normalny ostał, więc takie wycieczki, ze po piwie rynsztok, ale cygarki czy kawka to bezpieczne nałogi to troszkę oszukiwanie siebie.
Owszem raczej konsumenci piwa, a nie kawy są sponiewierani, ale to kwestia kultury picia.


Subskrybuj zawartość