Ja z “Kucharzem…” mam takie wspomnienie. Zona moja jest w ciązy takiej średniej. Spotykam kolesia a koleś mi mówi, że był w Klubie Dziennikarza na filmie (czasy premultiplexowe) “taki mocno zakrecony film, angielski jakiś, tobie sie będzie, Nicek, podobał, bo ty tych Pythonów lubisz i takie klimaty”.
Więc wybralismy się z żonką na KOMEDIĘ MONTY PYTHONÓW do Klubu Dziennikarza.
No a tu “Kucharz…”.
Że też ta córa moja mówić potrafi, no no no.
Że tez żonce wody nie odeszły.
Ja na tym filmie odpływam za każdym razem. Niesamowity jest. Ta kuchnia monstrualna taka, z tymi wielgaśnymi wentylatorami na ścianach.
Wszystko jest w tym filmie mocne.
I racja twoja- najlepszy fim pana G.
Docencie
Ja z “Kucharzem…” mam takie wspomnienie. Zona moja jest w ciązy takiej średniej. Spotykam kolesia a koleś mi mówi, że był w Klubie Dziennikarza na filmie (czasy premultiplexowe) “taki mocno zakrecony film, angielski jakiś, tobie sie będzie, Nicek, podobał, bo ty tych Pythonów lubisz i takie klimaty”.
Więc wybralismy się z żonką na KOMEDIĘ MONTY PYTHONÓW do Klubu Dziennikarza.
No a tu “Kucharz…”.
Że też ta córa moja mówić potrafi, no no no.
Że tez żonce wody nie odeszły.
Ja na tym filmie odpływam za każdym razem. Niesamowity jest. Ta kuchnia monstrualna taka, z tymi wielgaśnymi wentylatorami na ścianach.
Artur M. Nicpoń -- 25.03.2008 - 10:25Wszystko jest w tym filmie mocne.
I racja twoja- najlepszy fim pana G.