Dla osłody scenka sprzed lat wielu, ktorej byłem świadkiem.
Rzecz dzieje się na poddaszu Teatru Starego, gdzie były pokoje gościnne dla aktorów spoza Krakowa. W jednej z tych mansard (nota bene był z niej niesamowity widok na dachy Starego Miasta, szczególnie w zimie) mieszkali (niestety już nieżyjący oboje, podobnie jak i trzeci bohater tej scenki) Krysia Chmielewska i Adam Romanowski.
Akurat byli w trakcie gorącej sprzeczki, gdy do drzwi rozległo się pukanie, a następnie ukazała się w nich głowa świeżo zagnieżdżonego w Starym Zdzisława Maklakiewicza zwanego Maklakiem.
Nieco speszony, by rozładować sytuację, zapytał podczas krótkiej chwili nagle zapadłej ciszy:
- Macie może sól?
- Nie!!! – odwarknęli wspólnie Krysia z Adamem.
Drzwi się zamknęły. Po kilku minutach – a sprzeczka trwała nadal – znowu rozległo się pukanie, a zaraz potem w drzwiach ukazał się w pełnej krasie Maklak z papierową torebką w ręce.
- Mówiliście, że nie macie soli, to ja wam przyniosłem – oświadczył i postawił torebkę na stole, a potem dołoźył jeszcze wyciągniętą zza pazuchy butelczynę czegoś mocniejszego.
Jak ukryć, Maxie,
skoro u nas wszyscy wiedzą o kogo chodzi.
Dla osłody scenka sprzed lat wielu, ktorej byłem świadkiem.
Rzecz dzieje się na poddaszu Teatru Starego, gdzie były pokoje gościnne dla aktorów spoza Krakowa. W jednej z tych mansard (nota bene był z niej niesamowity widok na dachy Starego Miasta, szczególnie w zimie) mieszkali (niestety już nieżyjący oboje, podobnie jak i trzeci bohater tej scenki) Krysia Chmielewska i Adam Romanowski.
Akurat byli w trakcie gorącej sprzeczki, gdy do drzwi rozległo się pukanie, a następnie ukazała się w nich głowa świeżo zagnieżdżonego w Starym Zdzisława Maklakiewicza zwanego Maklakiem.
Nieco speszony, by rozładować sytuację, zapytał podczas krótkiej chwili nagle zapadłej ciszy:
- Macie może sól?
- Nie!!! – odwarknęli wspólnie Krysia z Adamem.
Drzwi się zamknęły. Po kilku minutach – a sprzeczka trwała nadal – znowu rozległo się pukanie, a zaraz potem w drzwiach ukazał się w pełnej krasie Maklak z papierową torebką w ręce.
- Mówiliście, że nie macie soli, to ja wam przyniosłem – oświadczył i postawił torebkę na stole, a potem dołoźył jeszcze wyciągniętą zza pazuchy butelczynę czegoś mocniejszego.
Pozdrawiam Cię Maxie serdecznie
Lorenzo -- 04.11.2008 - 16:51