widzę, że ja tu robię za Sancho Panchę:).
Pod nieobecność Don Kichota muszę wyrazić Ci uznanie, bo jakoś nikt nie kwapi się do dyskusji z nim- konfederaci wyniośle ignorują intruza?:)
Pan Referent w formie nieco żartobliwej przeprowadził mały test na zawartość konserwatyzmu we krwi.
Według Ciebie wynik wskazuje, że jesteś zainfekowany. Z pozoru tak jest. Lecz autor, po dokładniejszej analizie, ma co do tego poważne wątpliwości.
Ty się nie upierasz, bo konserwatyzm to rodzaj inwektywy:) a zasady to fundamentalizm:)
Prawdą jest to co piszesz, w przyrodzie rzadko zdarzają się konserwatyści, socjaliści czy liberałowie w krystaliczno czystej postaci. Jednak istnieje jakieś kwantum, które predestynuje do zaliczenia do jakiejś grupy światopoglądowej.
A u nas nie rozwinęły się jeszcze jasno określone opcje polityczne.
Rozwinęła się za to, tak modna ostatnio, post-polityka:). Powodująca zdumiewające wolty (masowego i cyklicznego) przepływu tego samego elektoratu z i do opcji, deklarujących radykalnie odmienne wartości.
Stąd biorą się też cykliczne rozczarowania.:)
I to daje pole do popisu sztabom PRowców. Bo w gruncie rzeczy, dla niezbyt zorientowanych, liczy się deseń krawatu- nie poglądy i realne zamierzenia. Wszyscy wszak pragną naszego szczęścia :)
Nie obraz się, Ty jesteś tego przykładem.
Opinię swoją opieram na Twoich rozważaniach o związkach partnerskich i stosunku do homoseksualizmu.
Bo szczerze mówiąc nie bardzo wiem jaki on jest?
To co piszesz to tylko taktyka na dziś; związek partnerski tak, a adopcja i wychowywanie dzieci w żadnym wypadku? Pytam dlaczego? Przecież z punktu widzenia interesów ogólnospołecznych jest to absolutnie nielogiczne. Przywileje powstały w określonych warunkach, a ich cel jest jasny.
Jeśli akceptujemy związki partnerskie, to naturalną ich konsekwencją jest adopcja dzieci- tylko ona daje podstawy przywilejów.
Twoje stanowisko jest niespójne, choć zrozumiałe; społeczeństwo jeszcze nie dorosło do tak radykalnych zmian i na razie lepiej się powstrzymywać:).
To jest taktyka środowisk obyczajowo liberalnych, a nie jasno wyrażane stanowisko:).
Notkę można sobie darować, lepiej skoncentrować się na komentarzach, ale ostrzegam, to też łatwe nie będzie.:)
Zupełnie mętne jest dla mnie też to; „o lustrację i dekomunizację... – jeśli o te dwie rzeczy chodzi to jestem za, choć nie uważam, ze to by wiele w naszym życiu spoleczno-politycznym zmieniło”. Jaki sens jest optowania za czymś, co jest nieistotne lub nic nie zmieni? Moda?:)
Podsumowując; możesz być spokojny, nic Ci żyć nie będzie przeszkadzało: żaden z Ciebie konserwatysta?:)
Jacku,
widzę, że ja tu robię za Sancho Panchę:).
Pod nieobecność Don Kichota muszę wyrazić Ci uznanie, bo jakoś nikt nie kwapi się do dyskusji z nim- konfederaci wyniośle ignorują intruza?:)
Pan Referent w formie nieco żartobliwej przeprowadził mały test na zawartość konserwatyzmu we krwi.
Według Ciebie wynik wskazuje, że jesteś zainfekowany. Z pozoru tak jest. Lecz autor, po dokładniejszej analizie, ma co do tego poważne wątpliwości.
Ty się nie upierasz, bo konserwatyzm to rodzaj inwektywy:) a zasady to fundamentalizm:)
Prawdą jest to co piszesz, w przyrodzie rzadko zdarzają się konserwatyści, socjaliści czy liberałowie w krystaliczno czystej postaci. Jednak istnieje jakieś kwantum, które predestynuje do zaliczenia do jakiejś grupy światopoglądowej.
A u nas nie rozwinęły się jeszcze jasno określone opcje polityczne.
Rozwinęła się za to, tak modna ostatnio, post-polityka:). Powodująca zdumiewające wolty (masowego i cyklicznego) przepływu tego samego elektoratu z i do opcji, deklarujących radykalnie odmienne wartości.
Stąd biorą się też cykliczne rozczarowania.:)
I to daje pole do popisu sztabom PRowców. Bo w gruncie rzeczy, dla niezbyt zorientowanych, liczy się deseń krawatu- nie poglądy i realne zamierzenia. Wszyscy wszak pragną naszego szczęścia :)
Nie obraz się, Ty jesteś tego przykładem.
Opinię swoją opieram na Twoich rozważaniach o związkach partnerskich i stosunku do homoseksualizmu.
Bo szczerze mówiąc nie bardzo wiem jaki on jest?
To co piszesz to tylko taktyka na dziś; związek partnerski tak, a adopcja i wychowywanie dzieci w żadnym wypadku? Pytam dlaczego? Przecież z punktu widzenia interesów ogólnospołecznych jest to absolutnie nielogiczne. Przywileje powstały w określonych warunkach, a ich cel jest jasny.
Jeśli akceptujemy związki partnerskie, to naturalną ich konsekwencją jest adopcja dzieci- tylko ona daje podstawy przywilejów.
Twoje stanowisko jest niespójne, choć zrozumiałe; społeczeństwo jeszcze nie dorosło do tak radykalnych zmian i na razie lepiej się powstrzymywać:).
To jest taktyka środowisk obyczajowo liberalnych, a nie jasno wyrażane stanowisko:).
Jeśli starczy Ci cierpliwości to rzuć okiem tu:
http://tekstowisko.com/scroll/54925.html
Notkę można sobie darować, lepiej skoncentrować się na komentarzach, ale ostrzegam, to też łatwe nie będzie.:)
Zupełnie mętne jest dla mnie też to; „o lustrację i dekomunizację... – jeśli o te dwie rzeczy chodzi to jestem za, choć nie uważam, ze to by wiele w naszym życiu spoleczno-politycznym zmieniło”. Jaki sens jest optowania za czymś, co jest nieistotne lub nic nie zmieni? Moda?:)
Podsumowując; możesz być spokojny, nic Ci żyć nie będzie przeszkadzało: żaden z Ciebie konserwatysta?:)
Pozdrawiam serdecznie, dobranoc
yassa -- 16.11.2008 - 00:44