Oczywiście, że będę konsekwentny i za chwilę przestanę “gadać”. Skoro jednak robi Pan tu “szoł” za pomocą sofistyki, to wyjaśnijmy sobie jeszcze, że pana teza “relacyjna” jest może fajna w akademickich debatach, ale nic nie wnosi do sprawy. Zgadzam się natomiast, że pewnie można z niej nieźle żyć. Zapewne też nieco uspokaja i pozwala ukryć samozakłamanie (nie odnoszę tego do Pana, piszę generalnie, tak jak Pan pisał generalnie o “prawicy”).
Zdanie: “Nie lubię relatywizmu, więc się jakoś umocowałem na poziomie koncepcji relacyjnej, w której, mówiąc po krótce, wartości są dobrami kulturowymi, związanym z potrzebami i stabilizowanymi na poziomie kulturowym. Innymi słowy, nie uznaję (poza sferą mojej Wiary) wartości za byty absolutne.” – może spokojnie służyć za definicję relatywizmu. Kiedy napisałem, że dla Pana wartości są funkcją okoliczności, miałem dokładnie to samo na myśli. Pan kojarzy to z “wartościami kulturowymi”, “potrzebami” itd. Wszystko jedno, niestety.
Ale zgadzam się, że ten podły relatywizm, który nas obnaża, lepiej potępić i przyjąć go pod zakamuflowaną nazwą. Doskonale to rozumiem. Niestety nie kupuję. Absolutyzm moralny używa Pan jako epitetu, jako coś nietrafnego. To oczywiście wypadałoby jeszcze dowieść, ale – proszę Pana – ten absolutyzm moralny, to nie kradnij, nie miej drugiej żony, nie kłam itd. To jest ten mój absolutyzm. Z niego się tłumaczę i przez niego mam czasem wyrzuty sumienia. Absolutyzm nie jest oczywiście jedyną opcją (przyjmuję pana siatkę pojęciową, choć nie całą), ale warto o tym otwarcie mówić, a nie wmawiać innym ciemnotę.
Uczeń patrzy więc na nauczyciela i wątpi. Nauczyciel zatacza koło, stara się, ale cały czas jest w tym samym miejscu. Bardziej uspokojony, bo zamiast “krew” powiedział “farba”, co jednak dla zabitego zająca nic nie robi. “Róża pod inną nazwą”.
I już się żegnam.
referent
——————————————————————
referent – wolny kozak, ale dokładny
-->Yayco
Oczywiście, że będę konsekwentny i za chwilę przestanę “gadać”. Skoro jednak robi Pan tu “szoł” za pomocą sofistyki, to wyjaśnijmy sobie jeszcze, że pana teza “relacyjna” jest może fajna w akademickich debatach, ale nic nie wnosi do sprawy. Zgadzam się natomiast, że pewnie można z niej nieźle żyć. Zapewne też nieco uspokaja i pozwala ukryć samozakłamanie (nie odnoszę tego do Pana, piszę generalnie, tak jak Pan pisał generalnie o “prawicy”).
Zdanie: “Nie lubię relatywizmu, więc się jakoś umocowałem na poziomie koncepcji relacyjnej, w której, mówiąc po krótce, wartości są dobrami kulturowymi, związanym z potrzebami i stabilizowanymi na poziomie kulturowym. Innymi słowy, nie uznaję (poza sferą mojej Wiary) wartości za byty absolutne.” – może spokojnie służyć za definicję relatywizmu. Kiedy napisałem, że dla Pana wartości są funkcją okoliczności, miałem dokładnie to samo na myśli. Pan kojarzy to z “wartościami kulturowymi”, “potrzebami” itd. Wszystko jedno, niestety.
Ale zgadzam się, że ten podły relatywizm, który nas obnaża, lepiej potępić i przyjąć go pod zakamuflowaną nazwą. Doskonale to rozumiem. Niestety nie kupuję. Absolutyzm moralny używa Pan jako epitetu, jako coś nietrafnego. To oczywiście wypadałoby jeszcze dowieść, ale – proszę Pana – ten absolutyzm moralny, to nie kradnij, nie miej drugiej żony, nie kłam itd. To jest ten mój absolutyzm. Z niego się tłumaczę i przez niego mam czasem wyrzuty sumienia. Absolutyzm nie jest oczywiście jedyną opcją (przyjmuję pana siatkę pojęciową, choć nie całą), ale warto o tym otwarcie mówić, a nie wmawiać innym ciemnotę.
Uczeń patrzy więc na nauczyciela i wątpi. Nauczyciel zatacza koło, stara się, ale cały czas jest w tym samym miejscu. Bardziej uspokojony, bo zamiast “krew” powiedział “farba”, co jednak dla zabitego zająca nic nie robi. “Róża pod inną nazwą”.
I już się żegnam.
referent
——————————————————————
referent Bulzacki -- 25.11.2008 - 22:54referent – wolny kozak, ale dokładny