Proszę sobie wyobrazić, że ja jestem gotów przystać na propozycję pana Staszka. Ile się nawalczyłem z żoną, żeby syn mógł wychodzić z kolegami na imprezy, gdy miał 15 – 16 lat. To tylko ja wiem. Teraz ona jest również dumna, że może spokojnie spać, bo syn się zawsze opowie kiedy wróci i na pewno nie wda się w złe towarzystwo. Ale co przeżyłem ja, żeby on miał wolność, to moje.
Odnośnie mojej córki, to ja nie ograniczę jej wolności. Na pewno! Ja mogę jedynie poprosić ją o przemyślenie niezbyt rozsądnego pomysłu. Niemniej jeśli się uprze, to jej pozwolę na szaleństwo. Jedyne co zrobię, to wyrażę swoją negatywną opinię, żeby potem nie było pretensji, że to przez rodziców. Oboje moje dzieci wiedzą, że zwykle mam rację, więc jeśli doradzam przemyślenie jakiejś głupoty, to najczęściej się z niej wycofują. Nie znaczy to jednak, że nie popełniają błędów. Popełniają i ja im na to pozwalam. To jest właśnie wolność. Wolność do popełniania błędów. Jeśli się dziecku na to nie pozwoli, to ono nigdy nie będzie na tyle dojrzałe, żeby mogło podejmować samodzielne decyzje i mając lat 40 będzie swoje decyzje konsultować z rodzicami, albo robić im na złość.
W odniesieniu do mojej córki, to myślę, że prędzej będę ją musiał zachęcać do lekkiego szaleństwa niż stopować, ale to już zupełnie inna historia. :)
A moje podejście ma zastosowanie do dziecka w każdym wieku. Jeśli pozwoli się dziecku na ponoszenie konsekwencji swoich wyborów, to szybko uczy się je cenić rady (nie nakazy) rodziców.
Pani Pino!
Proszę sobie wyobrazić, że ja jestem gotów przystać na propozycję pana Staszka. Ile się nawalczyłem z żoną, żeby syn mógł wychodzić z kolegami na imprezy, gdy miał 15 – 16 lat. To tylko ja wiem. Teraz ona jest również dumna, że może spokojnie spać, bo syn się zawsze opowie kiedy wróci i na pewno nie wda się w złe towarzystwo. Ale co przeżyłem ja, żeby on miał wolność, to moje.
Odnośnie mojej córki, to ja nie ograniczę jej wolności. Na pewno! Ja mogę jedynie poprosić ją o przemyślenie niezbyt rozsądnego pomysłu. Niemniej jeśli się uprze, to jej pozwolę na szaleństwo. Jedyne co zrobię, to wyrażę swoją negatywną opinię, żeby potem nie było pretensji, że to przez rodziców. Oboje moje dzieci wiedzą, że zwykle mam rację, więc jeśli doradzam przemyślenie jakiejś głupoty, to najczęściej się z niej wycofują. Nie znaczy to jednak, że nie popełniają błędów. Popełniają i ja im na to pozwalam. To jest właśnie wolność. Wolność do popełniania błędów. Jeśli się dziecku na to nie pozwoli, to ono nigdy nie będzie na tyle dojrzałe, żeby mogło podejmować samodzielne decyzje i mając lat 40 będzie swoje decyzje konsultować z rodzicami, albo robić im na złość.
W odniesieniu do mojej córki, to myślę, że prędzej będę ją musiał zachęcać do lekkiego szaleństwa niż stopować, ale to już zupełnie inna historia. :)
A moje podejście ma zastosowanie do dziecka w każdym wieku. Jeśli pozwoli się dziecku na ponoszenie konsekwencji swoich wyborów, to szybko uczy się je cenić rady (nie nakazy) rodziców.
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 25.11.2009 - 11:10