Gadul Szewca Skuby i Smoka Wawelskiego cz.1

- Panie Smoku! Paaanie Smoku! Wyjdźże Pan przed Jamę!

- A po co? Jeszcze mnie niestrawności po tym twoim baranie męczą.

- Przecież ja ani slowa o Nowej Hucie nie powiedziałem!

- Dobra, dobra. O co ci chodzi?

- Chciałem pogadać. Bo podobno teraz milość u nas powszechna ma zapanować. Taka dyrektywa byla. Więc ja do Pana… żeby już między nami…

- Rany boskie! To ty też…?

- Nie, nic z tych rzeczy. To ma być uczucie na poziomie ogólnospołecznym.

- Między nami, czy na arenie także?

- Tego jeszcze nie wiadomo.

- To ty się lepiej zastanów, jak to teraz z tą twoją księżniczką będzie. W końcu to przez nią niejako mnie te wszystkie nieprzyjemności spotkaly, z niestrawnością włącznie. I to wszystko dla kariery. Oczywiście, twojej kariery.

- A jak miał ją, Pańskim zdaniem, zrobić szary szewczyna w dobie panowania ustroju feudalnego? Stara zasada glosi, że najlepiej to po trupach i do przodu… Mając do wyboru ludzi i Pana, wybrałem jednak ze względów etycznych smoka.

- Poczekaj, dożyjesz ty jeszcze czasów, że środowisko naturalne będzie się chronić, a nie niszczyć. Ale nie zmieniajmy tematu. Słyszałem, że jakiś Niemy się do niej zalecać zamierza.

- No, tak daleko to chyba jeszcze nie zaszliśmy. Z Niemymi się zadawać?!

- A jednak! Poselstwa wysyla, kopce usypać obiecuje. Ba, nawet trochę osiedleńców chce podesłać w ramach pomocy sąsiedzkiej.

- Teraz to i tak jest już posprzątane, bo się Pan okazal być odporny na siarkę.

- Jak się dlużej pomieszka w tej okolicy, to i na siarkę się uodpornić można, o miazmatach nie wspominając.

– Jakich znowu miazmatach?

- No, tych ze Wschodu, co to je ten jeden król stamtąd przywiózł, jak pojechal sobie miecz szczerbić. Nie zmieniaj znowu tematu: co z tą królewną?

- Ale ona blondynka. Z warkoczem i sloganem „Cukier krzepi” na piersiach. Ja tam wolę rude. Takie wredne są. A w oczach to mają tylko intrygi, porubstwo, no i tę… no… ruję.

- U nas ci takich nie ma. My porządny naród, tradycjami żywiony od tysiącleci. W calej Europie nas z tego znają. Ja – smok – mam ci o tym przypominać?

- Nie musi Pan. To przecież dlatego się Pan caly uchowal. A taką rudą to ja sobie na wyspach znajdę. Posag też będzie miala. I nie będę się musial z tym calym królestwem męczyć.

- Inni się będą za ciebie z nim męczyć. I jeszcze zęby sobie z tej okazji wybijać, by się do misy dorwać. Zastanów się… Jeszcze masz szansę…

- Ale kogoś będę musial ubić. Albo naród uratować i republikę stworzyć.

- Pretekst zawsze znajdziesz. Posłuchaj klechd starych, opowieści sprzed lat. Zawsze znajdzie się coś przydatnego.

- Coś w tym jest, Panie Smoku. Pomyślę. A tymczasem – po maluchu na zgodę?

- Niech będzie. Po tym twoim baranku żaden bimber mi niegroźny.

Wypili więc na zgodę: szewc Skuba i Smok Wawelski. A potem rozeszli się, udając w siną dal. Każdy w swoją.

Jak wszystko, tak i nasi bohaterowie będą się rozwijać, zarówno intelektualnie, jak i uczuciowo. Z pewnością, w przyszłości, podczas swoich gadul – jeśli historia na to pozwoli albo ich do tego zmusi – posłużą się także przemyśleniami takiego Feuerabenda na przykład. Albo Bazona Brooka.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

;-)

Fajne! Co mógłbym jeszcze powiedzieć? To powiem, że nie ma jak historia. Tylko prawda jest ciekawa. Pozdrawiam ziejąc siarką i wodorem ----------------- triarius

a druga część gdzie?

no, czekam od prawie roku…

:)

prezes,traktor,redaktor


Panie Maxie,

czy Pan aby nie z Pińczowa?

Pozdrowienia


Panie Yayco

uprzemie donoszę że nie, i kontekst mnie nie znany

to tak z młodości mam :)

prezes,traktor,redaktor


Takie przyslowie jest

(choć trochę z użycia wyszło): W Pińczowie dnieje...

Ale bez urazy, jakby co

Pozdrowienia


Co wy, za archeologów robicie, Panowie?

Dla Twojej informacji, Maxie, Panu Yayco chodzilo o stare powiedzenie brydżowe “a w Pińczowie dnieje” stosowane wobec grających, którzy zbyt dlugo zastanawiają się nad licytacją, wistem czy dolożeniem karty.

A powiedzenie wzięlo się stąd, że Pińczów leży u stóp wzgórza, po jego zachodniej stronie; stąd slońce oświetlalo miasteczko póżniej niż inne wsie w okolicy, polożone dogodniej względem slońca.

Pozdrawiam serdecznie i pewnie ciąg dalszy gadul Smoka W. i Skuby kiedyś (a może i niedlugo) napiszę


Wielkie dzięki

teraz to już wiem,

a znalazłem sie tu jak zwykle – przypadkiem :)

urazy nie chowam, chyba że coś za tym wzgórzem:)

prezes,traktor,redaktor


Panie Lorenzo,

trzeba wprowadzać nowe formy narracyjne, nie?

No to proszę potraktować to włąśnie w taki sposób.

Jako interaktywne drażnienie smoka.

Choć być może, że Pan max miał inną intencję...

Szacuneczek


Dobre to jest,

nie znałem wcześniej, aż dziwne, że taki dobry tekst mi przepadł w odmętach TXT:)
A wydawało mi się, że wszystko, co na TXT się okazuje, czujnym acz słabym oczom Grzesia nie umknie, a tu siurpryza czy jakoś tak.
Pozdrawiam na częśc druga czekając (może taki coroczny cykl?:))


grzesiu

to jest myśl,

plan na każdy rok, coś jak podróż Pana Yayco do Krakowa, to juz w 2010 roku :)

z góry wiadomo co, gdzie i kiedy :))

prezes,traktor,redaktor


W ogóle ,

to ja jestem za tym, żeby ten wątek ożywić.

Pogadać można o różnościach: o smokach, o blondynkach, o rudych i o szewstwie.

Choćby dlatego, żem się niedawno jako przeziębiony, co prawda, ale niesprawiedliwie, o szewstwie wypowiadał.

A zawsze smok trochę ruchu zażyje, co na zdrowotność jet jakoby dobre. No.

Pozdrowienia dla Państwa


O smoku Waweloku

to świetne opowieści komentator Profesorek w blogu Owczarka pisał, polecam przejrzeć stare owczarkowe wpisy i w komentarzach można znaleźć (tak ponad rok temu to było gdzieś), niektóre genialne.
Nawet było to gdzieś zebrane w jednym katalogu u kogoś na jakimś serwerze, ale nie umiem znaleźć.
Ale czyta się świetnie, więc trud szukania wynagrodzony zostanie:)

Choć trud już niepotrzebny, od czego jest google:)
Znalazłem:

http://alicja.homelinux.com/news/Galeria_Budy/Opowiesci_ze_Smoczej_Jamy/

http://alicja.homelinux.com/news/Galeria_Budy/Z_Pamietnika_Waweloka/

To w ramach ożywiania wątku, a teraz by siebie ożywić idę jeść i na hełbatę zieloną.

P.S. Hm, o szewstwie to chyba dużo chyba się nie da pogadać?
Nie żebym uprzedzony był do szewców, ale na jakiś temat fascynujący to mi to nie wygląda.
Ale może dlatego, że wypowiedzi pana Yayco na tenże temat nie kojarzę.


Jutro, Panie Yayco,

mam nieco stresujący dzień, więc pewnie, w ramach odstresowania, coś imieniu Smoka W., rudych blondynek i innych bagiennych stworów, tudzież dziwożon, w imieniu Skuby popelnię.

Uklony z lekka nerwowe pod wplywem halnego czynię


Panie Grzesiu,

to może i lepiej, że się Panu nie kojarzy, naprawdę.

A szewstwo bardzo ciekawa profesja i zamierająca. Teraz już trudno o prawdziwego szewca. Dzisiaj baterię do zegarka kupowałem w u takiego neoszewca, co to buty klei , zegarki naprawia i klucze dorabia taż.

Dawniej z tego by się z tego ze dwudziestu wyżywiło…

Ale z drugiej strony, to kiedyś spotkałem szewca, któren wymyślił był ruch oporu w Borach Tucholskich.

Chyba powinienem przejść na zieloną herbatę, bo włoskie wino dziwne mi myśli do głowy przynosi…

Pozdrawiam jednakże


A u nas Panie Lorenzo,

pogoda piękna dziś była, rzekłbym, że wiosenna.

Aż przykro było krzywdę ludziom czynić, jako to ja czyniłem, w ramach zawodowego obowiązku.

Ale mus, to mus.

Pozdrowienia


Panie Lorenzo

Bardzo mi się podobywa, choć mam wrażenie że nie od razu wszystko rozumiem.

Mimo, że wcale ze mnie nie blondynka, to w sobie dość mało bystra jestem.

Za to jestem czarownicą, a dla przyjaciół dobrą wróżką.

Więc wysyłam dla Pana wspaniałą kulę dobrego , która jutrzejszy dzień wspomoże.

Pozdrawiam Pana bezwietrznie


Pani Gretchen,

jeśli chodzi o kula to ja nie wiem, czy Pan Lorenzo jest taki nowoczesny w sobie, żeby mieć naszyjnik, albo bransoletkę?

Pozdrawiam rozważając ukryte konteksty


Niedawno, Panie Yayco,

zetknąlem się w moim mieście z dziwnym zjawiskiem. Slynąl kiedyś Kraków z szewców przecież i cale multum ich bylo.

Kiedy więc niedawno zabralem się za przegląd butów pod kątem nadchodzącej jesieni i znalazlem but, w którym szew byl z tylu nieco spruty, postanowilem nawiedzić szewca. Pamiętalem, że na ulicy Jagiellońskiej byl taki zaklad, zaraz obok fryzjera razem z pedicure.

Zaklad byl tam, gdzie pamiętalem. Wszedlem do środka i zapytalem, czy móglby i na kiedy zeszyć mój trzewik. Siedzący w pólmroku facet spojrzal na mnie w zadumie, poczem odparl, że owszem, tyle że nie on, a szewc, poza tym nie wie, na kiedy but będzie gotowy, może za dni kilka.

Zaskoczony zapytalem, kim jest, skoro buty do szewca musi wozić.

- Punktem zbiorczym – odparl.

Okazalo się, że rzemioslo to już jest tak niepopularne ze względu na brak zamówień (zarówno na produkcję, jak i naprawy), że tak naprawdę w mieście jest dwóch-trzech szewców, a reszta zakladów, jakie pozostaly, to tylko wlaśnie punkty zbiorcze, coś jak punkty, w których przyjmuje się rzeczy do prania. Zabil ich rzemioslo import, a także przemyslowa produkcja tanich butów, których nie oplaca się naprawiać.

Ludzie też jakby zaprzestali zamawiać buty na miarę. I smutno mi się trochę zrobilo. Bo niebawem może być tak w tej kwestii, jak z dziećmi, co to myslą, że mleko produkuje mleczarnia, a krowy są fioletowe. No i ten świastak, co to siedzi i zawija te sreberka.

Pozdrawiam nostalgicznie


Panie Yayco

O ile pamiętam to oni żadnych bransoletek, ani naszyjników. Nieważne.

Moja kula dobrego ma moc. Mówię Panu.


No niby, że fakt.

ale z drugiej strony, to daj Pan spokój.

Mam trochę nietypowaą stopę i mam problem ze znalezieniem butów.

Proszę sobie wyobrazić, że osiem i pól roku temu nieopatrznie wszedłem do obuwniczego sklepu w północnych Włoszech. Niestety (albo i stety) trafiłem w ręce fachowca, który już zadbał, żebym wyszedł z dwiema parami botów. Do tej pory je cholery, noszę i naprawdę nie wiem, co zrobię jak się rozpadną (bo w końcu muszą).

A jak kupiłem sobie kiedyś buty w jednej polskiej firmie, co udaje włoską, to je założyłem raz, a potem wysłałem, w ramach pomocy gospodarczej, gdzieś do, za przeproszeniem, Iwanofrankowska.

Ale wiem, za to, gdzie jest jeden szewc prawdziwy w Warszawie. Małżonka tam swoje buty nosi. Odnoszę czasem wrażenie, że taniej by jej nowe wyszły.

Pozdrowienia postnowoczesne


Rzeklbym raczej, żem staroświecki, Panie Yayco,

i naszyjników, ani bransoletek nie noszę ze względu bezpieczeństwa, bo moglyby się w cos wkręcić i glowę móglbym stracić. Albo i co innego.

Natomiast na ile Panie Gretchen, znaną dobra czarownicę, specjalistkę od bielej magii zrozumialem, miala ona na myśl tzw. kląb energetyczny dobrego pelen.

Ci od czarnej magii takie klęby tez posiadają, a nawet je w osoby inne rzucają w celach nieprzyjaznych.

Ja w każdym razie, za przykladem króla jednego, kulę te przyjmuję, bo nigdy dobra wszelakiego za wiele. Przy czym w żadnym razie nie przyrównuję Pani Gretchen do ofiarodawców, co to króla owego obdarować chcieli, albowiem w zlej wierze to czynili. Rzeklbym wręcz na pohybel jemu.

Uklony


Panie Lorenzo

Dobrze Pan zrozumiał, nie to co ten Pan Yayco.

Kłąb energetyczny…

Zupełnie jakby Pan to widział wcześniej.


A, to ja nie zrozumialem,

może dlatego, że dziś komuś coś opowiadaniem o Bronisławie M, który wybrał wolność w melanezyjskiej okolicy.

Bo w te czarodziejskie sztuki, to ja niewierzący jestem. Jak to wierzący. No.

Pozdrowienia niezaokrąglone, ale za to szczere


Bo to, Panie Yayco Szanowny,

rzecz nie w tym, w rzeczonej kwestii, żeby wierzyć, tylko aby czuć. Bo to już druidowie mówili.

Weźmy na przyklad taką sytuację, że glowa Pana boli. Wtedy może Pan Malżonkę, albo Dziecko swe poprosić, żeby palce na Panskich skroniach polożyly i ruchem kolistym z lekka masowaly. I co kilka takich kóleczek palce strzepywaly, by ból ów z nich zrzucić.

I zobaczy Pan, że blogość pewna Pana ogarnie i ten obrzydliwy ból gdzieś sobie precz pójdzie.

Dobrze jest tez od czasu do czasu do brzozy się przytulić. Brzoza, zwlaszcza jej kora, zresztą na wiele uciązliwości zdrowotnych bywa sposobna. Ale pewnie w tej mierze Pani Gretchen będzie bardziej wiedząca.

Pozdrawiam wieszczo


Pan mi nic nie mów takiego,

małżonka moja mi dzisiaj przyniosła flaszeczkę wody brzozowej (nie fryzjerskiej) z logo pewnej korporacji. Bodaj czy nie tej największej.

Będę to musiał wylać cichcem.

Jak mnie głowa boli, to ja sobie biorę prawdziwy amerykański, niedopuszczony do obrotu w RP, tylenol i już po chwili, kiedy się rozwieje dym, co mi z uszu idzie, nic mnie nie boli. Masowanie, też coś...

Pozdrawiam ,rozważając związek wiary w gusła z usypywaniem kopców pamiątkowych


Pan tu mówiśz, Panie Yayco,

o metodach, co je weterynarze wobec koni stosują. Jak takiemu koniowi cos przy zebcach cos zrobic chcą, to mu najpierw na ucho taką szczypawkę zakladają, żeby uwagę jego odrwócić.

Ten tylenol to zdaje się nie tylko z powodu dymu taka zlą praśę ma. To juz może lepiej, by Pan ze Skubą porozmawial w kwestii leków? Biorąc bowiem pod uwagę rozwój sytuacji Smok W. wcale sobie jego igrediencje ceni dzisiaj. Bo to i dzewice jakieś od czasu do czasu mu się trafialy, znajomości w kręgach wladzy posiada. A ostatnio to wladze Uniwersytetu slawnego winorośl obok jego jamy zasadzić chcą, więc pewnie i wino jakies do degustacji się znajdzie.

Zaś co do związków gusel z usypywaniem kopców pamiątkowych to one bezprzecznie istnieją. Czego dowody bez przewy w kraju naszym mamy. Ostatni dzisiaj: gusla w związku pewnym odprawiono wodza nowego wybierając, a caly ten związek to jeden kopiec jest, choć nie wiem czy taki pamiątkowy. Chyba że Cepelię na myśli mamy.

Milego życzę dużo


Panie Lorenzo,

ale proszę zobaczyć, jak się mniemany Kozak Igła ucieszył.

Gusła to jednak pierwszorzędnej są jakości

Pozdrawiam

PS A na tylenol proszę nic nie mówić. Odkąd przestali dodawać kodeinę, to już nawet te zwidy zniknęły…


Bo proszę Pana Yayco

ja moje gusla u najprzedniejszych zamawiaczy deszczu ćwiczylem, tak więc sprowadzenie Pana Igly na cokolwiek lub sprowadzenie na Pana Iglę czegokolwiek to dla mnie pikuś.

Tym bardziej, że u nas, w Krakowie, czakram slawny, jeden z siedmiu na świecie, jest zamurowany.

A co do tych zwidów, to chcialbym sie informacyjnie zapytać, które Pan masz na myśli: te, co sie przed tylenolem pojawialy, czy też te, co po nim?

Pozdrawiam bez ograniczeń dobrej nocy życząc


Wie Pan, że to czasem trudno było odróżnić,

bo to w końcu najlepsze jest lekarstwo na gorączkę.

Jako człowiek chorowity i leniwy, ale paradoksalny, bo niespóźniający się i przybywający do pracy wedle harmonogramu, wiem coś o tym.

O czakramie nic nie wiem, ale jeden mój znajomek z wojska, stamtąd co i Pan Szanowny, pochodzący, mówił, że jego dziadek dla odstraszenie złego, królika w ścianie przykominowej zamurował.

Muszę przyznać, że nie liczylem nigdy wcześniej na odnalezienie tak świeżych pamiątek animizmu pogańskiego.

Pozdrawiam pełną gębą


Pan Lorenzo, Pan yayco

Pan Szanowny, pochodzący, mówił, że jego dziadek dla odstraszenie złego, królika w ścianie przykominowej zamurował.

To niechybnie ten czakram

Ale królika? Na Wawelu?


Panie Arturze,

a czy ja mówiłem, że na Wawelu?

Mam wrażenie, że nie na Wawelu, bo kolega wywodził swój ród spośrod najprzedniejszych masarzów krakowskich i grał w cechowej orkiestrze na puzonie.

Ale może być, że to jest ten czakram. Się nie wyklucza.

Pozdrowienia


Panie Yayco

Pan aby na pewno do Krakowa przybyć zamiarowywujesz? Bo jak Pan o zmierzchu nie tylko Smok W., ale i króliki gonić będą to ja niewiele na to pomóc mógł będę.

Chociać z drugiej strony jawi mi się ten królik przeogromny, z zębcami dwoma na przedzie… Muszę tę kwestię ze Smokiem przegadać.

Pozdrowienia piątkowe i słoneczne na dodatek


Takiego braku szacunku dla naszej historii, Panie Arturze,

to się po Panu nie spodziewałem. Na Wawelu to króle są zamurowane, a nie króliki. No chyba, że Pan niejakiego Łokietka miał na myśli. Ale to dość zgryżliwy królik był, o czym się niejaki wójt Albert i biskup Muskata przekonali.

Miłego dnia


Wie Pan Panie Lorenzo, co?

Jak dzieckiem w S. byłem, to się mówiło, że się króle na skórki trzyma. I na pasztet też. No.

Co do przybycia, to sam Pan wiesz jak jest. Chciałbym, ale nie mam kiedy. Listopad mię opadł robotą jakąś straszną...

A że mi puzonista takie historie opowiadał, to już nie moja wina. Ja się na obyczajowości masarzów galicyjskich nie znam wcale.

Pozdrawiam wieloskładnikowo


Panie yayco

a czy ja mówiłem, że na Wawelu?

No nie mówił Pan.

Ale ktoś mówił, że na Wawelu.

Czakram jest na Wawelu.

Królik to czakram, a dziadek puzonisty zamurował go w ścianie.

Wniosek – królik zamurowany na Wawelu. Zgadza się?

Przyznaję, że naciągany trochę ten sylogizm ale przy odrobinie dobrej woli powinien przejść.

No to ja o tę dobrą wolę apeluję.

pozdrawiam wnioskując przy okazji


Panie Arturze,

co prawda króliki mi się jakoś teraz kojarzą neutralnie (bo w piątek poszczę), ale przyznam, że nie jestem specjalistą od zamurowywania.

Więc niech już będzie ta Pańska apelacja. Najwyżej się napisze skargę kasacyjną

Pozdrawiam piątkowo


Subskrybuj zawartość