Na razie na tyle...

Ktoś coś napisał, ktoś cos odpowiedział, ktoś się dołożył, czy nawet wyłożył, poparł, albo nie poparł. Wiadomo blogowisko. Ktoś wygrał, ktoś przegrał, bo faceci – poważni są w swych pogaduchach. I wszystko jest do tego momentu okey. Jeżeli jednak dyskurs przenoszony jest na inny blog, jak uczynił to Wyrus, i poddał swój tekst do oceny czytelnikowi salonu 24, który mej repliki nie znał, to postrzegam to delikatnie rzecz ujmując jako faux pas, tym bardziej, że pożegnałem się z salonem w sposób jednoznaczny i kategoryczny i co naturalne w tej sytuacji, repliki tam nie zamieściłem.

Wiktor Kornhauer – jeden z niewielu komentatorów pod tekstem Wyrusa, zauważył:

- Smieszny tekst. Szkoda, ze nikt Ci nie odpowie w tym samym stylu. Moze warto wziac na widelec roznego rodzaju bledy Feuda. Jest tego troche.

Co do Kleiny to bardzo mi przykro, ale nie wiem kto zacz. Czy wypada znac wszystkich epigonów Freuda?

Nabuzowany adrenaliną własną i cudzą pochwałą, Wyrus odpowiedział: – “Śmieszny tekst.” Jeśli o mnie chodzi, to już lepszej recenzji dać mi nie można :-)

I jeszcze w innym miejscu zauważył zdecydowanie: – Ja do Kleiny nic nie mam natomiast mam go raczej w dupie,, w tym sensie, że sobie Kleiną głowy nie zawracam. Natomiast cynicznie jego tekst wykorzystałem do tego, aby sobie poszarżować nieco i małą popisówę odstawić, gdyż trudno zaprzeczyć, że odstawiłem popisówę. Na koniec tej notki pragnę zaznaczyć, że jestem człowiekiem nad wyraz skromnym :-))

Pod moi tekstem stwierdził cokolwiek bardziej elegancko: – ja w swoim tekście Kleiny nie przepraszam; w swoim tekście ja się z Kleiny nieco nalewam.

Odpowiedziałem: – A widzi Pan, wszyscy prawie zdawali sobie z tego sprawę, oprócz Pana Nicponia, który bronił Pana jak źrenicy własnej. Do ośmieszenia kogoś nie wystarczy jednak dawca. Potrzebny jest stosowny biorca, który „nalewanie” to, że pozostanę przy Pańskim określeniu przeżyje jako naruszenie własnego e g o.

Po wymianie zdań z Wyrusem zauważam, że złość zdecydowanie lepiej wyrazić lokalnym dialektem, niż literacką polszczyzną... I zauważam też, niestety, jak to cholernie trudno zbudować zdanie. Proste zdanie, wcale nie złożone. Z podmiotem i orzeczeniem… Ale cóż, trening mistrza czyni. Zauważam ponadto, że wszelka dyskusja polityczna sprowadza się do stwierdzenia: „Jestem lepszy od ciebie,” dyskusja literacka: „Mam więcej smaku od ciebie,” artystyczna zaś: „Widzę lepiej od ciebie.” Erotyczną i komunikacyjną pomijam… Czy któryś z nas mężczyzn, przyznałby się, że jest, przejściowo nawet, złym kochankiem, bądź złym kierowcą?

Antoni Słonimski mawiał, iż człowiek jak nie wie jak się zachować, winien zachować się przyzwoicie… Nie sądzę, abym potrafił to lepiej powiedzieć.

A teraz kilka słów do Pana Nicponia i o Nicponiu. Każdy z nas ma określony styl ubierania się, rodzaj ciuchów, które nosi najchętniej i z największą swobodą. Zdradzają one więcej, niż nam się wydaje. Kilka lat temu psycholog Dariusz Tarczyński opracował metodę tzw. nieinwazyjnej analizy osobowości (NAO), która szuka wskazówek na temat naszego życia wewnętrznego w wyglądzie zewnętrznym, jaki sami kreujemy. Oto kilka przykładów takiej interpretacji. Pamiętajmy jednak, by nie wyciągać z nich pochopnych wniosków…

Środkowa i największa część ciała odzwierciedla nasze świadome dążenia i wybory. Mówi o naszym stosunku do rzeczywistości, jest przesłaniem, jakie chcemy przekazać innym. I tak pomyślałem sobie (mimo, iż to nie czwartek), iż odzienie wierzchnie zademonstrowane nam przez Nicponia jest idealnym przykładem dla dokumentacji poniższego.

Szerokie ubranie, w tym koszula wypuszczona na wierzch – to strój ludzi lubiących przestrzeń, zarówno wewnętrzną, jak i zewnętrzną. Pragną oni wolności, swobody i niezależności, często wybierają wolne zawody. Bywają głośni, dużo gestykulują. Również w Internecie.

Wydłużony stan koszuli. Ludzie je noszący rzadko pozwalają sobie na spontaniczność, a jeszcze rzadziej robią coś, czego nie przemyśleli. Nie lubią niebezpieczeństwa, starają się panować nad swoimi słabościami.

Nogi to podstawa, która dźwiga ciało i na której budujemy naszą siłę. Zamiłowanie do konkretnego obuwia (często niezależnie od stylu, w jakim utrzymana jest reszta stroju) daje wiele wskazówek na temat naszej przeszłości, dziecięcych lat i podświadomych poszukiwań.

Ciężkie, masywne buty, grube podeszwy – ich zadaniem jest dać noszącemu poczucie bezpieczeństwa, zrównoważyć brak pewności siebie. Taki człowiek podświadomie szuka solidnej podstawy, której zabrakło mu w dzieciństwie – być może w jego domu panował emocjonalny chłód. Często w duszy takiego człowieka ukryte jest przestraszone i samotne wewnętrzne dziecko. To także wskazówka mówiąca, że w dzieciństwie mu tej swobody brakowało – prawdopodobnie rodzice często go karcili i narzucali dyscyplinę. Co na to Pan Artur…?

Kapelusz – to próba ukrycia się i obserwowania świata, tak by samemu nie być widzianym. Noszą ją ludzie nieśmiali w osobistych kontaktach, ale tuszujący swą nieśmiałość zdecydowanym działaniem. Jak każda ozdoba głowy to także chęć podkreślenia swej wartości intelektualnej.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Szanowny Panie Andrzeju

Chcialbym nieśmialo nadmienić, ze zima tego roku coś lagodna i mrozy nie takie, jak dawniej. W związku z powyższym lód jakiś taki cienki i niewytrzymaly.

Pozdrawiam serdecznie ze swojej drabiny


WSP Lorenzo!

Fakt, Panie Lorenzo, mrozy niezbyt tęgie, a i kindersztuba młodzianków jaka takaś mnie zawstydzająca, a świętym nie jestem. Stąd i tytuł tej notki taki właśnie a nie inny… Na razie na tyle, tutaj…
Pozdrawiam…


co miałbym...

... Panu dać za taką analizę mojej skromnej osoby? ;-)

————————-
triarius


Panie Andrzeju

fajne, choć deko uproszczone, jak mam się w to wkomponowac skoro w zimie czapki nie noszę?
:)
Prezes , Traktor, Redaktor


Panie Triariusie!

Nie wiem tak naprawdę, czy pytanie jest do mnie skierowane czy do Pana Lorenzo, ale jako gospodarz, odpowiem:
Mężczyźnie powinno się dawać jałmużnę (“Panu dać”) potajemnie, aby go nie zawstydzić, kobiecie zaś otwarcie, aby nie rzucać na nia podejrzenia (Talmud).
Dziękuję za wizytę...


Panie Prezesie Maxie!

Nie mam Stacha pod ręka, chyba pije… nie mam kogo prosić o pomoc. Zaryzykuję, proszę mnie nie skrzyczeć, ale Pan swą wartość intelektualną podkreśla zapewne inaczej. Nie czapką.
Pozdrawiam…


Kleina

co ja na to?
Tyle, że niewiele warte sa te mądrości tego kolesia od NAO.

Jeśli ma sie do ogranięcia 200 hektarów gruntu, ktory przemierza się w te i nazad to mocne buty potrzebe sa do wygodnego chodzenia, ubrudzone rece najlatwiej wytrzec w jeansy, wypuszczona koszula daje poczucie chłodu (w goracy dzień) inie krepuje ruchów, a kapelusz chroni przed słońcem.

I co ty na to, Andrzeju?

Brzytwa Ockhama się klania.


Panie Nicponiu!

Mój kumpel Stachu jeździ po swoich 500 ha jaguarem XJS, a buty na słoninie nosi, i mówi, że to pasuje do niego. Ale on jest model. Zrobił mi kiedyś wykład o tej brzytwie, ale niepotrzebnie, bo ja żadnych bytów ponad normę nigdy nie mnożyłem. Na czuja to robiłem. A tych psychologów, fakt, trza by pogonić.
Dziękuję za wizytę...


@ Andrzej F. Kleina

Nie mówiłem o jałmużnie, więc – poza okazją do popisania się znajomością Talmudu – kulą w przysłowiowy płot! I Pan to z pewnością świetnie wie.

Naprawdę by mnie ubawiło otrzymanie dogłębnej diagnozy mojej osoby na podstawie zdjęcia czy dwóch. Pana oczywiście moja zabawa nie ma powodu interesować, ale mógłby Pan to opublikować i zdobyć sławę. A ja mógłbym Panu coś tam elektronicznie podesłać (przepis na napalm, albo na znalezienie punktu G), albo jakiś link do Pana bym gdzieś zamieścił... Takie tam.

Ale jak nie to nie, przeżyję.

A tak przy okazji, nie pamiętam czy to na pewno Pan, ale chyba tak… Otóż nie straciłem nic na giełdzie, bo ostatnio tam nie byłem, a i tak miałbym od dość dawna krótkie pozycje, więc raczej bym sporo zarobił. To samo dojście do żłobu tego ciula Tuska i jego ciulowatej gromadki, oraz te gówniane jewropejskie cyrografy doprowadziło mnie do takiego stanu podniesionej agresji.

Choć pod tym względem – gdyby nie to, że, wciąż nie tracąc nadziei na diagnozę, nie chcę Panu nic sugerować – mógłbym rzec, że z agresją nigdy u mnie nie było problemów. W sensie by mi jej brakowało na wzniosłe cele.

(No poza tym słucham od paru dni niemal na okrągło Country i bluegrassu. Zobaczyłby Pan co by było gdybym słuchał szkockich dud albo irlandzkich powstańczych piosenek!)

No i naprawdę nie znoszę agentów wpływu i folkdojczów. Tak po prostu mam.

Pozdrawiam

————————-
triarius


Panie Triariusie!

Ja już przechodzę smugę cienia, więc sława mnie nie interesuje. Ale… jest Pan pewien, że gdybym coś o Panu palnął, to mogłoby to zagrozić sławą? No, no, no… może jeszcze to przemyślę. Najwyżej Stachu się pod tym podpisze. Kiedyś natknąłem się na “diagnozę” Pani Venissy, tej od ucztowania z Platonem dotycząca Pana Tymochowicza. Może ona? Chyba nie ucztuje cały czas.

Pozdrawiam…


uwielbiam Pana teksty

...

a najbardziej podobał mi się wątek z Bronkiem Malinowskim poruszony onegdaj przy okazji afery z PPP


WSP Docencie!

Zawstydza mnie Pan, ale jest mi miło, nie ukrywam.
Pozdrawiam serdecznie…


Subskrybuj zawartość