Prawo moralne w Majorze

Galopujący Major, w tempie iście na trzy czwarte (nie wiem jak to jest w konskim języku), wbrew jakiejkolwiek ściądze prawniczej (a jest ponoć prawnikiem), wysłuchał jedną ze stron, albo i nie wysłuchał, wyszło mu więc a priori, że JJ został wyautowany z trójosobowej spółki prawa handlowego, a może cywilnej czy też innej z ograniczoną, a nawet bez ograniczonej odpowiedzialności.

Forum jest miejscem gdzie można mówić dużo, nie można mówić jednak do woli. Nie można więc moim zdaniem twierdzić, że panowie wspólnicy się nie rozliczyli, można ewentualnie, że JJ dostał od nich kopa. To pierwsze stwierdzenie o nierozliczeniu, moim skromnym zdaniem, to nic innego jak próba zniesławienia pp Igły i Sergiusza, bo znieważenie nie chyba, bo słów na „ch” i temu podobne w tekście Majora nie uświadczyłem. Nie znam się na tym jednak specjalnie, Major natomiast powinien.

Na temat granic wolności słowa całkiem niedawno wypowiedział się Trybunał Konstytucyjny. W uzasadnieniu wyroku z 11 października 2006r (sygn. akt P 3/06) stwierdził on, że: “Treści zniesławiających (krytycznych, negatywnych sądów) nie da się wyraźnie oddzielić od treści znieważających, naruszających godność osobistą, ponieważ w dużym stopniu ocena zależy od wrażliwości danej grupy społecznej czy danego społeczeństwa, od swoistego przyzwolenia społeczeństwa na ostrość wypowiedzi w debacie publicznej. Jest ona zmienna, zależna od czasu, miejsca i okoliczności, o czym dobrze świadczy różnica ocen prezentowanych w polskich i niemieckich mediach na temat dopuszczalności stosowania tych lub innych określeń (np. „kartofel”) wobec znanych polityków i osób publicznych.”

Wyobrażenie zniesławienia funkcjonujące w języku potocznym różni się diametralnie od prawno karnego rozumienia tego pojęcia. O ile bowiem w języku potocznym zniesławienie odnosi się najczęściej do wypowiedzi stwierdzających nieprawdę, to na gruncie prawa karnego, przy spełnieniu określonych przesłanek, można ponosić odpowiedzialność karną również w przypadku sformułowania zarzutów zgodnych ze stanem rzeczywistym.

Czy wystąpiło w wypowiedzi Majora zniesławienie, a więc taka charakterystyka dwójki pozostałych wspólników, która mogła doprowadzić ich do poniżenia w opinii publicznej bądź też narazić na utratę zaufania potrzebnego do wykonywania zawodu dziennikarza elektronicznego?

Oprócz prawa karnego, istnieje wszelako kodeks cywilny. Może na podstawie kodeksu cywilnego można zarzucić Majorowi, iż pomimo braku przesłanek przestępstwa, jego wczorajsze wypowiedzi można kwalifikować jako naruszenie dóbr osobistych na gruncie prawa cywilnego?

Zgodnie z art. 23 kc dobra osobiste człowieka, jak w szczególności zdrowie, wolność, cześć, swoboda sumienia, nazwisko lub pseudonim, wizerunek, tajemnica korespondencji, nietykalność mieszkania, twórczość naukowa, artystyczna, wynalazcza i racjonalizatorska, pozostają pod ochroną prawa cywilnego niezależnie od ochrony przewidzianej w innych przepisach. Uważam zdecydowanie, iż Major naruszył dobra osobiste dwójki wspólników.

I jeszcze na zakończenie. Moim zdaniem Textowisko nie ma wcale klimatu nobliwej kawiarni czy ciastkarni. W najlepszym razie posiada klimat klubo-kawiarni, jeśli Major jest w stanie to słowo potworek z minionej epoki rozszyfrować. Kipi w Textowisku od intelektu różnego kalibru, emocji, agresji, a i ciepła też, sympatii, empatii, syntonii. Piszą żywi ludzie, piszą sobą. Podobnie napisał Major. W stylu niemalże geniusza z Królewca:

,,Są dwie rzeczy, które napełniają duszę podziwem i czcią, niebo gwiaździste nade mną, prawo moralne we mnie. Są to dla mnie dowody, że jest Bóg nade mną i Bóg we mnie.”

Czy rzeczywiście Major jest takim mocarzem moralnym, że wolno mu dokonywać ocen etycznych (pal licho w tym momencie prawo…) i twierdzić, że JJ został wymiksowany (czytaj oszukany) przez pozostałych wspólników?

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Panie Kleina

Nie znęcaj się pan nad…
I nie dopisuj ideologi tam, gdzie zwykłych kursów zabrakło.

Jak się komu co wydaje, no to tak ma.
Reszta jest w oświadczeniu.
Redakcji TXT.

Igła


Panie Andrzeju

Dzięki. Trafiony i zatopiony.


Panie Igło!

Zeusie broń, bym się nad kimklwiek próbował znęcać. Nie ma we mnie nic z nekrofilnej agresji. A ideologia? Nie wiem nawet dobrze, co słowo to znaczy?


Panie Andrzeju,

był taki dzień, kiedy jako przewodniczący stosownej komisji, piętnastu prawników uczyniłem. Z kolegami na spółkę, ale jednak.

Jeszcze wcześniej, na szczęście, zdecydowałem, że ja sam nie jestem prawnikiem. I nie chę być. Nudzili mnie. Na poziomie metodologicznym.

Aprioryczność sadów bywa ciekawa, jeśli za nią stoi wiedza. Nie felietonowy pozór. W innych sytuacjach jest śmieszna.

Gonienie za popularnością zawsze jest śmieszne.

Pozdrawiam stabilnie

PS Czy Panowie mówią o ideologii w rozumieniu marksowskim, mannheimowskim, czy w jakimś jeszcze innym?


Ideologia jest jak worek

a nawet, jak tratwa ratunkowa.

Pojemna, szczególnie felietonistycznie.
Ja np słyszałem, że Mieszko I tylko dlatego poślubił Dobrawkę, że wiedział o majówkowym spotkaniu u Nicponia w Lisieńcu.
Na polskim Śląsku, co potem zapewnił sobie i nam odbijąc go Czechom.
Po Niemczą, gdzie wspomniani wyżej Czesi za pomocnicze siły ówczesnego NATO robili.

Igła


Panie Sergiuszu!

Przesadnie Pan to ocenił, nie powinienem być może takiego długiego tekstu pisać, a powiedzieć krótko: sąd wydaje się po wysłuchaniu dwóch stron. Ale jak mi się cuś rzuca na uszy, to przerzucam to na klawiaturę.
Pozdrawiam…


Szanowny Panie Yayco!

Stwierdził kiedyś uczony którego nazwisko zataję, że „felietoniści podobni są do błaznów z dworów średniowiecznych. Jego zdaniem, jest to ta sama kategoria ludzi półrozumnych, żartobliwych, przesadzonych, głupkowatych (!), którzy czasami są po to, żeby łagodzić nastrój patetyczny swymi konceptami, swym gadulstwem i zagłuszać swym krzykiem zbyt ciężki i uroczysty głos dzwonów wielkich wydarzeń”. Niezwykle to do siebie przytulam :)

Wedle mojego rozeznania aprioryczność sadów bywa ciekawa, chociaz wolałbym użyć “a posteriori”, kiedy stoją za nią opryski. Bo jak sady bez oprysków, choćby na mszycę...? A ideologię, to ja omijam od zawsze…
Pozdrawiam…


Panie Igło!

Z Pana jest duży sadysta, jak Pan chce komu dokuczyć, to tak Pan napisze, że bez pół litra podchodzić nie wolno…
Ukłony…


Ja p. Kleina

Jestem człowiekiem nerwowym a nawet raptusem, tym niemniej usposobionym przyjacielsko a nawet w stosunku do pań – spolegliwym, choć to nadużycie słowa jest ale jak me kto wkur… to.
To, tak sobie z uśmieszkiem, pod wąsem, kieruję synka do kąta..
I to by było na tyle.
Igła


Czepliwy Panie Andrzeju y Szanowny,

z braku jednego ogonka uczyniłeś Pan perełkę!

Ale czym spryskiwać aprioryczność blogową, skoro zwykły sarkazm jest zbyt trudny do zrozumienia, a mówić wprost czasem nie wypada?

Pozdrawiam kumulatywnie


WSP Yayco!

Ileż to stadeł brak stosownego ogonka rozłożył :)? Kiedyś modne było DDT, jak by miał pod ręką parę worków i raz w tygodniu opryskał (nie wiem czy to draństwo się rozpuszczao jednakł?), albo z garści choćby obsypał. Ileż stonki trollowej by można zlikwidować? A sarkazm, wiem to od Stacha, to broń dla b. inteligentnych i przeciwko b. inteligentnym. W innym przypadku nie wypali.
Dziękując za wcześniejsze pozdrowienie stabilne, rewanżuję się bez kokieterii pozdrowieniami z wen zawartą stabilnością i kumulatywnością...


Panie Igło!

Usposobienie, tak Stachu twierdzi, to ponoć dar Boży, natomiast nerwowość to szybkosć impulsów nerwowych pomiędzy głową a pięścią :)
A z tą spolegliwością Pana, to ja tak trochę nie za bardzo. Czy to w takim rozumieniu ludowym Pan użył, czy Kotarbińskiego taczej ? Przepraszam, że wymyślam…?


Toć napisałem,

że nadużyłem.
Słowa.
Igła


Kto kogo zniesławia

Napinanie się przez laika, wcześniej czy później kończy się kompromitacją, bo tak to już jest na świcie, że wszystkiego umieć nie można.

Po pierwsze napisałem „Jeżeli Panowie byli wspólnikami, to powinni albo się wzajemnie rozliczyć, albo interes zamknąć i założyć nowy. Wspólnikowi z dnia na dzień nie daje się kopa, nawet gdy na to zasłużył. To było też jego dzieło.”

Podkreślam wyraz „jeżeli”

A teraz zestawmy moją, powyższą WARUNKOWĄ opinię z Pańskim poglądem: „Forum jest miejscem gdzie można mówić dużo, nie można mówić jednak do woli. Nie można więc moim zdaniem twierdzić, że panowie wspólnicy się nie rozliczyli, można ewentualnie, że JJ dostał od nich kopa”

Wychodzi więc na to, że o ile ja warunkowo napisałem o spółce, o tyle Pan, Panie Kleina, wsadził mi w usta słowa, których nie powiedziałem , czyli potocznie mówiąc, po prostu Pan kłamał. Tak więc dosyć szybko może Pan sobie swoje łgarstwa zinterpretować czy to zgodnie z kodeksem karnym czy to cywilnym.

Napisałem „jeżeli”, ponieważ nie wiem jak Panowie się umówili, a moim zdaniem jest to sprawa dość ważna, ba z mojego punktu widzenia chyba nawet najważniejsza. A że nie wiem więc rzuciłem jeszcze jeden trop, a mianowicie współwłasność (art. 195 k.c.)

Komunikat od redakcji txt, absolutnie nic nie wyjaśnia, w tej kwestii.

To chyba tyle, ale jak Pan Panie Kleina, miłej nocy życzę, nieco zniesmaczony Pańską osobą.

A teraz z Igłą i Sergiuszem, po buziaku moje dorgie przedszkolaki


Panie Majorze

krótkie pytanie: gdzie w temacie Pańskiej notki znajduje się słowo jeżeli?
Czy Pan naprawdę nie rozumie co Pan napisał?


serguisz

słowo jeżeli, jest w cytowanym tekście


Panie Majorze!

Jako starszy stopniem, zezwalam Panu na percepcję ze zrozumieniem poniższego tekściku na spocznij…

- “Napinanie się przez laika, wcześniej czy później kończy się kompromitacją, bo tak to już jest na świcie, że wszystkiego umieć nie można”.

Odpowiem Majorowi, a zawsze poprosić może kogoś inteligentnego z najbliższego otoczenia o pomoc w zrozumieniu, słowami KTT:

- „Felieton jest, jak wiadomo (okazuje się, że Majorowi niestety nie, taki to typ urody), sztuka niefrasobliwą, swawolną, beztroską. Można sobie w felietonie pogadać, pogaworzyć a nawet i pobredzić, wiedząc doskonale, że jeśli ktoś spośród tych nie obowiązujących myśli coś dla siebie wybierze i potraktuje je na serio, to dobra nasza, a jeśli będą nas łapać za słowo, można przecież zawsze się wykręcić, że to były felietonowe figle. Mimo jednak tych cudownych zalet felietonu także i tutaj, jak wszędzie, istnieje cieniuteńka linia, której przekraczać się nie zaleca (…). Poza bowiem tą granicą zaczyna się coś, co z felietonem niewiele ma wspólnego, natomiast zaczyna się kojarzyć z bałamuctwem”.

Pańska pierwsza notka, ta, na którą zareagowałem, jak i Pańska odpowiedź pod moim tekstem powinny być analizowane przez studentów pierwszego roku kierunków humanistycznych, ze szczególnym uwzględnieniem prawa. Takie słowa może wypowiedzieć tylko prawnik – niedouk, w najlepszym przypadku pracujący w banku.

Próbuje się Pan teraz wyłgać z odpowiedzialności za słowo punktując niejako probabilistyczny model swej wypowiedzi. Odkrywa Pan na nowo słówko „jeżeli”, zapominając, a mógłby Pan jeszcze przywołać choćby (…) „Textowisko miało być wspólnym przedsięwzięciem (…).

Ratuje się pan jak topielec, nie chcąc zdaje się wiedzieć, że tekst to nie tylko pojedyńcze słowa, z którymi po wyrwaniu z kontekstu można robić co się zechce, to pewien system relacji, klimat, a nawet przesłanie. Pańskim przesłaniem wyrażonym w tekście była negatywna ocena pp Igły i Sergiusza.

Dla własnego dobrostanu emocjonalnego nazywa mnie Pan laikiem który się skompromitował. Ma pan do tego bezwzględne prawo. Pan tego nie dowodzi jednak, a powinien Pan wiedzieć, że zgodnie z art.. 6 kc kc „Ciężar udowodnienia faktu spoczywa na osobie, która z faktu tego wywodzi skutki prawne” (w tym przypadku chodzi o skutki, co naturalne, polemiczno – logiczne, wszak jeśli p to q).

Powiada Pan także: – “Wychodzi więc na to, że o ile ja warunkowo napisałem o spółce, o tyle Pan, Panie Kleina, wsadził mi w usta słowa, których nie powiedziałem , czyli potocznie mówiąc, po prostu Pan kłamał. Tak więc dosyć szybko może Pan sobie swoje łgarstwa zinterpretować czy to zgodnie z kodeksem karnym czy to cywilnym”.

Czy Pan naprawdę nie kontroluje tego co pisze? Jeżeli zawodzą mechanizmy kontroli wewnętrznej, może warto pomyśleć o kontroli zewnętrznej? Jakie ja łgarstwo popełniłem, jakie słowa nie Pańskie wsadziłem Panu ponownie w usta…?
Czy pisanie jest na pewno tym, co powinien Pan robić w godzinach pracy…?

Pozdrawiam troskliwie…


Przeczytałam

i….
nie chce mi się z Wami gadać.


Szanowna Pani Delilah!

Mam wrażenie, że tę frazę w jakimś filmie, a nawet dwóch słyszałem…
Pozrawiam serdecznie, a nawet promiennie…


Panie Andrzeju

Ad meritum to już wcale mi się nie chce mówić, choć właściwie mogę się podpisać pod tym, co Pan napisał. Umęczona jestem tym tematem i jego okolicami. Proszę wybaczyć.

Wstąpiłam do Pana, żeby za korespondencję podziękować.
A teraz sobie poczytam.

Pozdrawiam niezmiennie serdecznie…


Szanowna Pani Magio!

Jako urodzony optymista wierzę, że jeśli tym razem rozczaruje Panią, to następnym razem, być może już tylko lepiej :)))
Kreślę się ze sportowym dygnięciem, a nawet przytupem…


Panie Andrzeju

Nie przypominam sobie, żeby kiedykolwiek Pan mnie rozczarował pisaniem swoim. Wprost przeciwnie.
Proszę przekazać wyrazy uznania Stachowi za słowa: nie można potępiać kart, wybaczając szulerom.

Pozdrawiam zaczytana…


Cóż

Znowu nasadził Pan baboli, Panie Kleina i ja, prawnik , który nawet pracuje w banku (he, he, ) muszę znowu Pana punktować. Choć jest to jak kopanie leżącego.

Po pierwsze mój tekst nie był felietonem. Proponuje wczytać się dokładnie w definicję Toeplitza. To nie były myśli niefrasobliwe, zabawne, ale tekst napisany jak najbardziej serio. Gdyby był felietonem, to byłby Pan w o wiele gorszej sytuacji, bo przy satyrze, felietonach, kalamburach słownych odpowiedzialność jest mniejsza, co pisze m. in. Toeplitz. A więc pierwszy strzał w stopę.

Po drugie system racji, klimat, przesłanie, to Pan może wmawiać tym swoim przyjaciołom ze studiów humanistycznych, aczkolwiek takowa dialektyka przez ostanie lata strasznie się skompromitowała. Ważny jest tekst, który przez sąd, a przecież o prawie tu rozmawiamy, najpierw interpretowany jest LITERALNIE, a potem w przypadku ewentualnych wątpliwości FUNKCJONALNIE , CELOWOŚCIOWO , badając co autor miał na myśli. Pan wie, co ja miałem na myśli lepiej ode mnie. No i gdzie te wątoliwości, skoro wszytsko jest w tekście.

Oczywiście, że można stwierdzić, że gdy napiszę „Jeżeli Kleina ukradł to jest złodziejem”, to twierdzę że jest Pan złodziejem, ale nie znam sądu w Polsce, który by taki tok rozumowania przyjmował. Jak Pan zna, to proszę bardzo o orzeczenie.
Co do ciężaru dowodu, kolejna plama. Dlaczego nie stosuje Pan ciężaru dowodu z kodeksu karnego ( ciężar dowodu spoczywa na tym, kto tak twierdzi) Wszak przed chwilą puszył się Pan na blogu i wymachiwał kodeksem karnym. Rura coś zmiękła, kodeks krany już się nie przydaje, Panie mecenasie co jest?

No ale skupmy się na ciężarze dowodu w kodeksie cywilnym. Ciężar dowodu spoczywa na tym, kto wywodzi z tego skutki prawne. No a jakie to są skutki. Czyżby nie zauważył Pan, drogi mecenasie, że chodzi o skorzystanie z art. 23 k.c. (ochrona dóbr osobistych) Czy naprawdę Pan sądzi, że może najpierw stwierdzić, że naruszyłem czyjeś dobra osobiste, a potem stwierdzić, że ja mam udowodnić, że tego nie zrobiłem?

A jeżeli chodzi o mój zarzut do Pana ( coś w stylu powództwa wzajemnego) to ja go udowodniłem dając swój cytat, a Pan , drogi mistrzu, pisze, coś o klimacie, racjach. Cóż, zupełnie jak dawniej, dajcie człowieka a paragraf się znajdzie.
Co do kłamstwa i owego cytatu to jeżeli Pan napisał, że „Nie można więc moim zdaniem TWIERDZIĆ, że panowie wspólnicy się nie rozliczyli, można ewentualnie, że JJ dostał od nich kopa”

A ja napisałem : JEŻELI Panowie byli wspólnikami, to powinni albo się wzajemnie rozliczyć, albo interes zamknąć i założyć nowy. Wspólnikowi z dnia na dzień nie daje się kopa, nawet gdy na to zasłużył. To było też jego dzieło

No i na koniec drobna uwaga, ja pracę kończę przed 17tą tekst był o 18.43, więc czyżby znowu się minął Pan z prawdą?


WSP Magio!

Przekazałem Stachowi, nadymał się od razu jak indor, kazał pozdrowić, więc się też dołączam, i taki niezgrabny duet prowincjonalny się nisko Pani kłania…


Panie Majorze!

Zaczyna budzić Pan moje zażenowanie. Primo pierwsze, Mistrzu – to się mówi do szewca albo krawca. Po drugie primo, przez ułamek sekundy nie pomyślałem o tym nawet, że Pański tekst jest felietonem. Ten rodzaj pisaniny zarezerwowany jest dla najlepszych. Pan składa litery dość ciężkawo jak na mój gust, a gustach przecież się nie dyskutuje. Idiotyczna jest ta fraza o kopaniu leżącego. Kopie się tylko leżącego, innej możliwości nie ma.

Primo trzecie: „system racji, klimat, przesłanie etc.”. Z tej wypowiedzi wynika, że Pan kompletnie nie wie co to jest kompetencja komunikacyjna, o regułach odniesienia przedmiotowego nie wspominając. Zresztą, o czym ja mówię? Skoro Pan tę frazę KTT odniósł do siebie, to jest to dowód wprost, iż Pańska decentracja, a więc zdolność do przyjmowania perspektywy innych i rozumienia ich intencji, co pozwala odkryć znaczenie wypowiedzi mówcy jest na niebywale niskim poziomie. Tak więc, nie muszę swoim kumplom nic skompromitowanego wrzucać do głowy…

Resztę pominę, skorzystam w z wcześniejszej podpowiedzi Pani Delilah. Na ten temat, nie chce mi się już z Panem gadać.

Chociaż może jeszcze jedno. Podkreśla Pan ponownie: – “JEŻELI Panowie byli wspólnikami, to powinni albo się wzajemnie rozliczyć, albo interes zamknąć i założyć nowy. Wspólnikowi z dnia na dzień nie daje się kopa, nawet gdy na to zasłużył. To było też jego dzieło”.

To jest wewnętrzna sprawa wspólników. Nie Pana! Nie moja! I o tym był mój felieton. Niech Pan wreszcie spróbuje to zajarzyć...
A prawo? To pretekst, prowokacja, w wyniku której, stwierdził Pan między wierszami, że prawnik z Pana bankowy. Howgh!


Szanowny Panie Majorze (ll.m.),

bardzo się cieszę, że jest Pan prawnikiem. Trudno, żebym się nie cieszył.

Rozumiem Pana słuszną dumę, że pracuje Pan w banku. Nie każdy może się pochwalić tak ważną pozycją w tak młodym wieku.

Niezmiernie cieszę się także, że jeszcze pamięta Pan, jaka jest kolejność wykładni, którą to trudną wiedzę, zdobywają studenci wydziału prawa, na pierwszym semestrze. Co prawda pomylił Pan wykładnię językową (albo językowo logiczną, jak pan woli), z wynikiem wykładni, pozwalającym nam rozróżniać wykładnię literalną (dosłowną), wykładnię rozszerzającą i wykładnię zawężającą. Ale to przecież drobiazg. Każdy mógłby się pomylić. Pierwszy rok studiów był tak dawno…

Ma Pan również, rację, ze nie pisuje Pan felietonów. Trochę szkoda, ale nie każdy wszystko może. Prus mógł pisać poważne felietony, Świętochowski mógł, a Pan nie może. No cóż, zdarza się. Nie bądźmy drobiazgowi.

Zazdrościć za to można Panu cudownego daru. Nie wiedząc nic o prawnych zasadach funkcjonowania Tekstowiska, zgaduje Pan, jakie one były i ze swojego zgadywania wyciąga wnioski. Jak to dobrze, że wpadł Pan na tak prosty pomysł, bo gdyby pan założył, że jest to spółka, albo jakaś inna forma, to wszystkie Pańskie wnioski nie byłyby warte funta kłaków, na szczęście Pan wybrał coś prostszego.

Oczywiście, może być tak, że Pan zawsze zgaduje prawidłowo, co zbliża zgadywanie do prekognicji. Gdybym ja miał takie zdolności, to bym rzucił pracę i poświecił się hazardowi.

Szanowny Panie Majorze, nigdy nie komentowałem tego, co Pan pisze, bo nigdy nie znajdowałem w tym nic wartego skomentowania. Pan, zapewne z podobnych powodów, nie wizytował mnie u siebie. Spotkaliśmy się, niechcąco, u Pana Andrzeja Klejny i muszę przyznać, że – po raz kolejny – przypomniał mi Pan, że młodzi prawnicy dramatycznie przeceniają rangę swojego wykształcenia.

Widzi Pan, ludzie niebędący prawnikami nie muszą znać kodeksów. Wie Pan dobrze, jako prawnik, że zasada ignorantia iuris non excusat ma charakter historyczny, a współcześnie nawet w obrębie prawa karnego można skutecznie zasłaniać się uzasadnioną nieznajomością prawa.

Dobrze by było jednak, gdyby prawnicy zauważyli, że powszechna i doskonalą znajomość prawa uczyniła by ich doskonale niepotrzebnymi. Prawnicy są po to (a poniekąd także dlatego), by pomagać (za pieniądze, a jakże) tym, którzy tej wiedzy nie mają. Niczym się nie różnią od szewców, krawców, psychologów i ogrodników. Niczym nie różnią się od tłumaczy i przewodników.

Zabawne jest, kiedy mają się za lepszych od tych, których wiedzy nie mają. Żenujące, kiedy ich pouczają, nie mając pojęcia o prowadzeniu tramwajów, oziminach, prerafaelitach i szyciu butów. Jakby Pan przyjął kpiny pijanego szewca, że nie potrafi Pan sam naprawić swoich butów?

Jeżeli tak bardzo kłopocze Pana stan spraw tutejszych, co stoi na przeszkodzie, żeby wspomógł Pan swoją szeroką wiedza i praktycznym doświadczeniem Jacka Jareckiego? Jeśli racja jest po Pańskiej stronie, będzie to chyba najprostszym i najskuteczniejszym jej zamanifestowaniem. Jeśli pomoże Pan prawdzie wypłynąć na jaw, pierwszy będę bił brawo.

Ale oczywiście może Pan nadal obnosić publicznie swoją wysoką samoocenę. To wolny kraj jest.

Jeżeli będzie Pan chciał odpowiedzieć, na to, co napisałem, uprzejmie proszę o wzięcie pod uwagę tego, że i tak odpowiedzi Pańskiej czytać nie zamierzam. Mam do siebie żal, że przeczytałem poprzednią.


Echh

Kończąc to polemikę Mistrzu (gdzie ci do szewca Kleino, oni co do zasady tak łgać nie potafią), dodam jeszcze parę uwag od siebie:

Po pierwsze kopać można też stojącego, polecam encyklopedię sportów świata, może być nawet ta z Gazety Wyborzej.

Po drugie wiem, że litery składam dość ciężko, pewnie dlatego napisałeś, Mistrzu kiedyś, na moim blogu:
„Ale, o czym innym chciałem. Niech Pan napisze do Textowiska z dwa fajne teksty, tak jak Pan potrafi, ale takie, co to ich w saloonie nie będzie.”
Link: http://www.tekstowisko.com/gama/51883/porcelanowy-joe

Ale pewnie te łaszenie się to taki dowcip i ukryta ironia, mój ty misu pysiu felietonisto.

Po trzecie prokurator Wyszyński również potrafił bawić się w takie kalambury z wykładnią i on to już dobrze wiedział, co można znaleźć w tekście i jakie intencje przyświecały autorowi.

Po czwarte, to nie jest wewnętrzna sprawa wspólników, bo jak mam powody by sądzić, że jeden z nich jest wyautowany, a ja pozostałym nabijam kazbę, to ja reaguję, a Pan przechodzi na drugą stronę.

Po piąte nawywijałeś brzdącu paragrafami, ale tez swych obornić już nie potrafisz, cóż a przecież to tylko przepisy, rozumiane nawet przez prawników pracujących w banku.

To chyba na tyle, Mistrzu, mam nadzieję, że nie przyjdzie nam już na blogu rozmawiać, bo parafrazując Brodskiego „z Kleiną ja rozmawiałem, choć on rozmowy nie wart”


@galopujący major

jeśli Pan Ptyś pozwoli, doradzałbym zmianę galopu na spacerek. Mniejsze szkody na honorze przewiduję. Zmykam żeby jakimś burakiem przelatującym nie oberwać.


Panie Majorze!

Po raz kolejny wykazuje Pan pewną taką dość charakterystyczną sztywność myślenia, ale to tylko zapewne geny. Żaden trening nie jest w stanie tej dolegliwosci rozluźnić.

Tykanie mnie, wartościowanie, jest dowodem – wbrew pozorom – niskiej Pańskiej samooceny, stąd to charakterystyczne, bardzo czytelne, adlerowskie dążenie do mocy. Poczucie mocy a moc to dwie różne jednak sprawy.
Idź w pokoju młody człowieku, życzę sukcesów…


I tak, Szanowni Panowie Yayco i Kleina,

skończyla się bajka o Galopującym Majorze. Bo przecież nie legenda. Za to pojawil sie maly podskakujący chlopczyk.


yaco

Nie jestem dumny, że jestem prawnikiem w banku, dumny jestem, że Pan ze mną rozmawia.

Oczywiście, że pisząc o wykładni literalnej i funkcjonalnej się pomyliłem, wszak, jak sama nazwa wskazuje wykładnia funkcjonalna to nie jest wykładnia tylko jej wynik. Trzeba będzie teraz pozmieniać trochę tekstów w bibliotekach, ale cóż najświatlejsze idee rodzić się mogą nawet na tekstowisku.

Oczywiście, że nie pisuje felietonów, pisuje je Pan Kleina, wszak sam to przed chwilą przyznał.

Rację ma Pan co do mojego głupawego założenia, hipotezy u prawników raczej są niespotykane. Zastanawiam się tylko jak godzi Pan możliwość, że gdybym założył, iż Panowie „obrali jakąś inną formę niż spółkę” to jednocześnie moje twierdzenia byłby warte funta kłaków. Wychodzi na to, że nie istnieje taka prawnie dopuszczalna forma prowadzenie działalności, która odpowiadała by moim założeniom. Cóż, człowiek uczy się całe życie, zupełnie jak z ta wykładnią rozszerzającą i zwężającą, która oczywiście nie może być wykładnią funkcjonalną.
Nazywaniem mnie prawnikiem, nawet młodym, trochę mi Pan pochlebia, ja tylko pracuję w Baku, czego się wstydzę, zwłaszcza przed Panem. Owszem Pan Kleina napisał parę bzdur, ale gdzieżbym miał je prostować powinienem przeprosić, wszak jestem szewcem a vi nie pyskują.

A z tą odpowiedzią to i tak Panu nie wierzę, przeczytasz, zawsze czytacie.


Pokój i Tobie Andrzeju Kleina

I Tobie również Lorenzo, przepraszam, że Cię zawiodłem, he, he


I zaśmiał się GM

egzotycznie, albowiem język ten miał perfekcyjnie opanowany…


He, he

To nie geny. To jest odwracalne.

Trzeba tylko nad nim popracować. Ale chętnych, jak widać brakuje…

merlot


Panie Merlocie!

Zdaje się Pan sugerować terapię a przynajmnie coś na kształt procesu wychowawczego z elementami “reedukacji i resocjalizacji”?
Pozdrawiam…


Panie Andrzeju,

zapraszam, do remizy. Nie zapomnij Pan niesfornych lokalnych myśli na parapecie położyć.

merlot


No proszę...

Rada Starszych się zebrała by wydać sąd o Majorze!

Niestety w niczym mnie Czcigodni i Dostojni Starsi Panowie nie zaskakują klepiąc wyświechtane banały, o tym jaka to ta dzisiejsza młodzież zła, bezmyślna i w dodatku zadufana w sobie i arogancka.

Rozumiem, że strzykanie w kościach i łamanie w krzyżu nie należą do przyjemności, ale moim skromnym zdaniem czepianie się Majora ulgi w tych przykrych dolegliwościach Wam nie przyniesie.

Ale może tylko tak mi się wydaje?


Może.

Też jestem do przesady zadufany w sobie.
Chociaż nic mnie nie strzyka.

merlot


@

Fakt, zaleciało sekciarstwem.
Major ma wątpliwości (ostatnie przykre wydarzenia), Panowie jak widać już ich nie mają, więc pałują nieprawomyślnych. Tak to w każdym razie wygląda.


Delilah koncyliacyjna nie za bardzo

znowu jak widze. spytam: czytalas calosc, wszystkie komentarze, pytania i odpowiedzi? bo mam wrażenie, że nie…

zarzuty o generalizowaniu w odniesieniu do oceny całej mlodzierzy nie wydaja mi sie trafione. gdzie je dostrzeglas?

sama jestes osobą temperamentną, a reakcje na majorowe zachowania sprowadzasz do czepiania się wywołanego starczymi dolegliwosciami.

to jak to jest – mlodosc uzasadnia pieprzenie glupot i pisanie do kogos “misiu pysiu” i nalezy sie z dobrotliwym usmiechem pochylac, kiwac glowa i przyzwalac?

czy traktowac – albo przynajmniej sie starac, jak doroslego i powaznego?


kriskul

eee, chyba przesadzasz, rozmowa toczy się tak jak dyskutanci sobie ją wytyczają, majorowi odpowiada taki styl i to nie od dziś, w tym czuje się dobrze- ja w tym nie widzę nic zdrożnego, także w tym że niekoniecznie ma rację.

O co tu się oburzać?

Prezes , Traktor, Redaktor


>Griszqu- Misiu Pysiu

A i owszem. Czytałam całość.

I wcale się nie dziwię wątpliwościom Majora, zdumiewa mnie jedynie brak wątpliwości u pozostałych Panów.

Być może dysponują informacjami niedostępnymi dla pozostałych użytkowników TXT i obstąpili Majora jak psy dziada w ciasnej ulicy z pozycji doskonale poinformowanych.

Tym niemniej styl w jakim to zrobili coś nie za bardzo do mnie przemawia.


WSP Delilah!

Ależ z Pani prowokatorka, no, no no… A ja, stary, z impetem członka, znaczy się Ochotniczej Straży Pożarnej rzucam się na klawiaturę, zeby coś niezbyt dennego odpowiedzieć. Na początek powiem, bo może wieczorem rozwinę, że nie do Starszych Panów ugrupowania należymy jak sądzę, a raczej Rady Starców, co postrzegam zdecydowanie inaczej…

Przy okazji. Dziękuję za pomoc Panom Yayco i Lorenzo, a także dziękuję Panu Tomaszowi za odwiedziny.

Pozdrawiam Panią...


Szanowni Dyskutanci

Jak to w kwietniu bywa widzę nadciągająca zadymkę snieżną, zalepiającą oczy i uszy publiczności. Może by tak na lepszą pogodę poczekać?

Pozdrawiam wyczekująco


Delilah, Kriskul

Powód waszych zadrażnienień w stosunkach z Radą jest dość banalny.

Nie zwróciliście uwagi na fakt, że członkowie rady nie umieli i nie chcieli zaakceptować języka dyskusji który wprost z salonu importuje Major.

W kwestii meritum, słowo w słowo podzielam Majora wątpliwości.
I co? I nico. Jak ja napiszę do AFK Mistrzu, nawet ironicznie, reakcja będzie inna.

Przestańcie się dąsać i tych starszych radnych o brak empatii czy kostyczność posądzać.

merlot


ja tyż myślę, że się czepiacie Majora strasznie,

w sumie oni z Sergiuszem se już sprawę wyjasnili, a tu dalej upajanie się swą przewagą intelektualną nad Głupawym GM_em trwa (bo tak to można odebrać)

A Major zadał pytania, za które ja np. jestem wdzięczny, choć o nich nie pomyślałem, poz atytułem (ale tytuł to wabik tekstu, nie trza go dobierać w ramach komunikatu) nie było tam jakichś dobitnych twierdzeń u niego.

Więc mnie śmieszy ten ton dyskusji tu trochę, taki pobłażliwo-litościwy, z poczuciem wyższości nad niewiedzą, głupotą i młodością Majora.

ja już wolę jak się kogoś atakuje otwarcie niż te takie sztuczki erystyczne, które czasem choć wyglądają kulturalnie i godnie, to są bardziej obraźliwe czy bardziej toksyczne.

No, ale ja to prosty chopak jestem i na psychologii ni prawie się nie znam.

P.S. Ale Max ma rację (jak zawsze, he, he), że Major się świetnie odnajduje wm starciach i konfliktach netowych, choć na TXT coś jakoś mniej się kłóci.
Chyba polubił z abardzo trolle salonowe:)


>Panie AFK

A co ja napisałam, hę? “Rada Starszych się zebrała….(...)”

Zastanawiam się czy konieczność cytowania samej siebie jest wynikiem Pana kłopotów ze wzrokiem, czy może chodzi o inne problemy w obrębie tej samej części ciała?


Delilah, doskonale

zademonstrowalas, jak radykalnie rozny oddzwiek ma uzycie tych samych słów.

nie chodzi przeciez o watpliwosci Majora, bo kazdy je ma. nie zauwazylem podawania jakichkolwiek informacji zwiazanych z txt, tylko odniesienia do formuły stawiania sądów i ocen.

jeszcze jedno – o szewcach pisze Pan Yayco, Major szewskie odpowiedzi kieruje do Kleiny – dla mnie oznacza to czytanie odpowiedzi na pół gwizdka, mylenie tekstow i osob, czyli ze tak ze tak powiem: czytanie i rozmawianie na odpierdol się.

wiem: i herkules dupa, kiedy ludzi kupa, budzi sie i we mnie chęć stawania po stronie osaczonego. ale wtedy, kiedy jest osaczony. a nie wtedy, kiedy tylko na to wyglada.

w sumie – moze po prostu roznimy sie w ocenach i taraz ja sie Ciebie czepiam… przemysle…


Szanowna Pani Delilah

Biorąc pod uwagę Pani zrozumiałą niechęć do podeszłego wieku (moją zresztą także) chciałbym wyjaśnić, że medycyna zna przypadki (o ile nie stałą tendencję) nawrotu do mentalnego zachowania typowego dla wieku dziecięcego, czego jestem najlepszym dowodem, bo przestaję już cokolwiek rozumieć.

Pozdrawiam machając łapką, bo ukłony mogą być odebrane jako ubieranie sie w nieprzyleżne mi piórka


@ Merlot

“Jak ja napiszę do AFK Mistrzu, nawet ironicznie, reakcja będzie inna.” – cieszę się że jesteś tak bardzo lubiany.

A jednak wesołkowate wjazdy Panów Kleiny i Lorenza potwierdzają chyba to co napisała Delilah.


>Merlot

Pozwolę sobie podobnie jak Kriskul nawiązać do tego samego cytatu: “Jak ja napiszę do AFK Mistrzu, nawet ironicznie, reakcja będzie inna.”

Przepraszam najmocniej, ale chyba nie rozumiem…
Czy możesz Szanowny Merlocie przybliżyć mi tok swego rozumowania?


Szanowna Pani Delilah!

- “A co ja napisałam, hę? “Rada Starszych się zebrała….(...)”

W rzeczy samej, tak Pani napisała, ja natomiast: – nie do Starszych Panów ugrupowania należymy jak sądzę, a raczej Rady Starców, co postrzegam zdecydowanie inaczej…

Kategorię “Starsi Panowie” postrzegam jako fakt fizjologiczny, natomiast “Radę Starców” zdecydowanie inaczej.

Otrzymałem dzisiaj pierwszy list od wnuczki, jestem więc niezwykle radośnie i przyjaźnie nastawiony do świata, w związku z czym, proszę wybaczyć, pominę tę Pani frazę o moich kłopotach.
Pozdrawiam permanentnie…


>Panie Lorenzo i pozostali Panowie

Nie wiem jaka idea przyświeca Panu w wyciaganiu tak dalece idących wniosków, tym niemniej informuję Pana uprzejmie, że są one błędne.

Nie mam żadnych uprzedzeń metrykalnych i nie żywię niechęci do ludzi w żadnym wieku. Z bardzo prostej przyczyny drogi Panie Lorenzo: naprawdę juz od bardzo dawna nie jestem nastolatką;)

A jeśli chodzi o Panów, których zaliczyłam do Szanownych, Czcigodnych i Dostojnych Członków Rady Starszych….zaprawdę powiadam Panu, drogi Panie Lorenzo, że owi Panowie sami są sobie winni.
Gdyby nie podkreślali na każdym kroku swej wiekowości i strzykania tu i ówdzie, pewne określenia nie przyszłyby mi do głowy.

Kłaniam się wszystkim Dostojnym i Czcigodnym


Przybliżam Damie Delilah. Krok po kroku:

Major > do AFK > “Mistrzu!” > w domyśle: ale pompatyczny z pana ignorant!
Merlot > do AFK > “Mistrzu!” > w domyśle: szanuję co mówisz, ale się nie zgadzam.

Proste jak budowa cepa.

merlot


>Szanowny Merlocie

Zdumiewasz mnie! Czyżbyś posiadał zdolność jasnowidzenia i wyczuwania cudzych intencji? To doprawdy fascynujące! Jak to się robi, drogi Merlocie? Strasznie bym chciała posiąść tę trudną lecz szalenie pożyteczną sztukę. Wprowadzisz nas w jej arcana?


Szanowna Pani Delilah

By skończyć już z tą kwestią: to ja pisałem o strzykaniu, zaś Panom Kleinie I Yayco mogę tylko zazdrościć kondycji i zdrowia, bowiem jako żywo źaden z nich nie uskarźał się na cokolwiek, co można by było łączyć z wiekiem(aczkolwiek wiek, jeśli idzie o choroby, jest raczej źadnym argumentem).

Dwa: niekiedy staram sie żartować, widac robie to nieudolnie. By Panią usatysfakcjonować, zaprzestanę więc.

Poważnie to ja moge pisać tylko o gospodarce, ale nie jest to temat, który cieszyłby się jakąś większą popularnością, więc jak wyżej.

I to by było na tyle.


WSP Delilah!

- “A jeśli chodzi o Panów, których zaliczyłam do Szanownych, Czcigodnych i Dostojnych Członków Rady Starszych….zaprawdę powiadam Panu, drogi Panie Lorenzo, że owi Panowie sami są sobie winni.
Gdyby nie podkreślali na każdym kroku swej wiekowości i strzykania tu i ówdzie, pewne określenia nie przyszłyby mi do głowy”.

Szkoda, i nie samochód naszych południowych sąsiadów mam teraz na myśli, że nie raczyło przyjsć Pani do głowy, że “Starsi Panowie” czynią to z olbrzymią autoironią. Przede wszystkim. Chociaz, wycofuję to co powiedziałem. Mówię za siebie…
Dziękując za ukłony, z tym malenkim zastrzeżeniem, że nie do “czcigodnych i dostojnych” mam ochotę się zaliczać.

I jeszcze jedno, że pozwoli Pani, że przy konwencji samochodziarskiej pozostanę. W mej ocenie, jasne, że subiektywnej, wypowiedzi Pana Majora to niekontolowany pośizg czterokołowy. Czy zawinił brak trakcji, czy umiejętnosci kierowcy, w mej ocenie, polemicznego “zielonego liścia”, pozostawiam moim Gościom.
Ukłony z Krainy Starszych Panów…


Panie Kleina

Czy warto podgrzewać ten wątek?
Igła


Delilo najmilsza

W roli pierwszej naiwnej wyglądasz rozkosznie.

Może nie wyczuwania, ale wczuwania się w. Nic innego nie robię od pewnego czasu.

PS. Nie uciekam przed Twoimi wątpliwościami, ale muszę czymś bardziej wymiernym przez najbliższe godziny się zająć. Będę zaglądał z doskoku.

merlot


Ależ drogi Lorenzo

Zapewniam, że pańscy koledzy nie stronią od rozmaitych hmm…nazwijmy to gerontologicznych określeń w odniesieniu do samych siebie, a nawet wprost przeciwnie, chwilami odnoszę wręcz wrażenie że usiłują uczynić z nich swój oręż.

I proszę mi wierzyć, Panie Lorenzo, że jestem zdeklarowaną wielbicielką pańskich żartów.

Naprawdę :)


Panie Lorenzo

Czy widzisz pan związek pomiedzy zdominowanie, przez sowietów sektora paliwowego na Węgrzech a brakiem wsparcia przez ten kraj akcesji Ukrainy i Gruzji do NATO?
Igła


Panie Igło!

Powiem tak, ja tylko użyczam gościnności, nic nie podgrzewam, gdybym ustosunkowywał się do wszystkich komentarzy, to byłoby podgrzewanie, a licznik wejść i wpisów by pukał i pukał. I powiem jeszcze Panu, że dopiero teraz (no, może nie dzisiaj…) zauważam, jakim wspaniałym polem do obserwacji quasi psychologicznych są fora internetowe. Skarbnica.
Pozdrawiam…


>Czcigodni a Dostojni!

W najśmielszych snach nie przyszło mi do głowy, że moje słowa wywołają w Was aż taką konsternację i poruszenie.

W dodatku śmiem bezczelnie twierdzić, że odrobina obrazoburczych komentarzy bardzo korzystnie wpływa na ożywienie sennej atmosfery TXT.

Mam nadzieję, że znani ze swego poczucia humoru Starsi Panowie potrafią to docenić.


Panie Andrzeju

Pan tu gadu gadu jakieś przepychanki w galopie uskuteczniasz, a czytał Pan notki niejakiego KJWojtasa (pod tym nickiem ukrywa się chyba sam Feliks Koneczny) o cywilizacjach?

to jest dpiero cymes… a Pan na koń (w galopie) nie wsiadasz, za szablę nie chwytasz … larum grają ...

:)

“Kto pyta wielbłądzi”


No proszę...

WSP Igła wydał z siebie pomruk niezadowolenia i dyskutanci zamilkli.
Nie ma to jak właściwie przeprowadzona pacyfikacja!


Delilah

prosze Cię, jest środek dnia, jeszcze się ludzie nie pobudzili, obiadku nie zjedli a tu

już piszesz że się lenią, daj szansę:)

Prezes , Traktor, Redaktor


Panie Andrzeju

Siedzę sobie właśnie na drabinie Panalorenzowej i z przyjemnością wielką czynię wspomniane przez Pana obserwacje.
Niezwykle to zabawne oraz pouczające jest doświadczenie.

Klepiąc wyświechtane banały pozdrawiam pacyfistycznie (dla odmiany)...

p.s. Cieszę się radością Pana z otrzymanego listu.


WSP Docencie!

Powiem Panu, że nie czytałem, a skoro Pan mi na Niego zwraca uwagę, to znaczy się – popełniłem błąd wykroczenia, znaczy się przeoczena. Dopiero po Pańskim wpisie zajrzałem, do trzeciej od razu części Trylogii. I osłabiony zostałem na starcie. Jak przebrnąć przez coś takiego na przykład: – Nie mam nic przeciwko cywilizacji żydowskiej w kontaktach międzyludzkich, ale pod warunkiem wiedzy, czego mogę się spodziewać. Jakich reakcji w różnych sytuacjach.

Coś czuję, że wiem już czego mogę się spodziewać :) Ale, zachęcony przez Pana wrócę do tematu wieczorkiem.
Pozdrawiam…


Widzę,

Szanowny Panie Igło.


Szanowna Dellilah

To było tylko chrząknięcie.
Igła


Szanowna Pani Delilah!

Wiadomo: generał – major wydał pomruk :) Nawet szakale odeszły od “padliny”.


Szanowny Igło

Chrząknięcie, chrumknięcie…wsio rybka!

W efekcie znów TXT podrążyło się w letargu. Chyba zacznę się zastanawiać kogo by tu jeszcze sprowokować ;)


WSP Magio!

Skąd mnie do łba przychodziły niedawno jeszcze myśli kosmate, że Magia to Delilah? Co to się z człowiekiem nie robi na (i tu chrząknięcie, by nie użyć słowa powszechnie uznawanego za rewers młodości).
Jeśli będzie Pani tyle przesiadywała na drabinie Pana Lorenzo, to ja z zadrości z 5 pierwszych stopni mu jestem zdolny wyłamać. Ale, cóż to za przeszkoda dla Pani sportsmenki :)?
Pozdrawiam zazdrością ogarnięty… :)))


Panie Dellilah!

Proszę nie ustawać, uwielbiam petting … intelektualny :)


>WSP AFK

Polecam Szanownemu Panu konwersacje z WSP Merlotem. Gdyby posiadł Pan choć nikłą część jego umiejętności jasnowidzenia nie przychodziłyby Panu do głowy tak kosmate myśli.

Magia to siła spokoju, której ja niestety jestem pozbawiona w równym stopniu co Pan zdolności parapsychologicznych ;)


Panie Andrzeju

Śmiem twierdzić, że nie jest Pan jedynym obywatelem miasteczka pt. TXT, któremu się pomylało. :)
A drabiny proszę nie demolować. Wielce to użyteczny jest mebel i poręczny.

Pozdrawiam w jednej osobie...


Panie Lorenzo

A mógłbyś coś skrobnąć na temat tego sektora na Węgrzech i jak ładnie został przejęty, wedle scenariusz proponowanego też w Polsce przez “ niezależnego eksperta” nazwiskiem Szczęśniak?
Szeroko lansowanego w TOK FM, TVN i gdzie tam jeszcze, acha jako prawdziwego patriotę na portalu Prawica.net.
Igła


Acha ( WSP Lorenzo)

znalazłem dla pana tę Żórawinę, na blogu Podróżnego jest.
Igła


Szanowna Pani Delilah!

Kiedyś, w młodości, dawno to temu było :), ale jednak po 39 roku wrześniowym, miałem taki dryg, że jak powąchałem bieliznę koleżanki, to wiedziałem co jej dolega.
Mam pytanie do Pani, które tak naprawdę jest prośbą. O odpowiedź szczerą proszę... Czy gdybym w pewnym momencie zapytał Panią, czy nie ma Pani wcale nie przypadkiem, bo tak mi się układa z Pani wypowiedzi: “zespołu napięcia miesiączkowego”, jak by Pani zareagowała? “Ty świnio” może…?
Ukłony nie napięte wcale…


Delilah

Zmusiłaś mnie do zlezienia z drabiny i spojrzenia w lustro.
Stanowczo stwierdzam, że nie jestem podobna do pana Mazowieckiego.
:)
Niemniej pozdrawiam całkiem spokojnie…


>WSP AFK

Alez drogi Panie…nawet gdybym kierowana naturalnymm odruchem chciała tak zareagować i tymi właśnie słowy skomentować Pana przypuszczenie, to typowa dla użytkowników TXT autocenzura nie pozwoliłaby mi tego zrobć.

I pewnie wyszłoby coś w rodzaju “Wielce Szanowna Świnio!!!”

No sam Pan widzi, że to ma już zupełnie inny wydźwięk, kaliber i siłę rażenia!


Szanowna Pani Magio!

Kobieta bez lusterka pd ręką:)? Kilka dni temu szedłem z wnusią do parku poczęstować kaczki chlebem. W pewnym momencie widzę, że 6-latka moja do torebki pcha zapasowe klipsy i lusterko. Pytam: – Po co ci to? Spojrzała z pogardą i wycedziła: – Kobiety to potrzebują, ty dziadek nic się nie znasz :)


WS Pani Delilah!

Cieszę się :)


>Magio

No nie…Magio droga, nie rób mi zawodu. Ciebie przecież nie muszę odsyłać na szkolenia do Szanownego Marlota. Ja wiem, że Ty wiesz:)


Panie Andrzeju

lektura Trylogii jest intelektualnie fascynującą. wielka przygoda. taka wirtualna podróżz na wyspy Triobrianda. czyli egzotyka, krajowcy i Bronek Malinowski hasający przez rowy z wodą.

fajne było też stwierdzenie, bodaj w 3 tomie trylogii, (albo tetralogii, bo autor zapowiada CD), jak to cywilizacje bramińska i żydowska nie dbają o zdrowie… a czosnek?! wszak jest najzdrowszym warzywem …

pozdrawiam

“Kto pyta wielbłądzi”


Panie Docencie ( & Merlocie & X )

Ja już wróciłem a autor tych interesujących, ze wszech miar, rozmyślań ( tu nie o Kleinę idzie ) znalazł się na swoim miejscu.

Inna sprawa jest, że cienki dość panowie mu odpór dawali.
Do częstochowskiej reduty to ja nie wiem czy bym was wpuścił?
Noooo, może do sypania wałów?
;)
Igła


Panie Docencie!

Jak byłem w młodości pazerny na pieniądze, to zdrowotną czarna porzeczkę nawet uprawiałem podczas wakacji, a w pozostałym okresie wąchałem czosnek w pokoju w akademiku. Miałem kumpla, inteligentną bestię bardzo, który stosowne warzywo zdrowotne pochłaniał pasjami. Nie mogłem wykapowć co w nim dziewczyny widziały, bo postury był mało atrakcyjnej. Czy on je brał na czosnek, czy one raczej sprawdzały, czy jego męskość jest zgodnie z prawem ojców ukształtowana…?
Pozdrawiam…

PS. Pan mi tego Bronka ciągle wypomina :)))


Delilah

Ja się tu dwoję i troję, żeby nic nikomu nie robić a Ty mi jakiś zawód imputujesz, czy cóś. Jak ja mogę komuś zawód robić skoro już nawet swojego nie pamiętam? A ponieważ nie pamiętam, to i nawet nie wiem na jakie to niby szkolenie zawodowe miałabym się udać. Gdzieś.

Ja w ogóle mało wiem; więcej mogę się domyslać, snuć przypuszczenia, tworzyć hipotezy. Ale to trochę za mało, by wiedzieć. Za mało, by kategoryzować. Za mało, by osądzać.
Nie znajduję też upodobania w korzystaniu z usług instytucji użyteczności publicznej zwanych pralniami w zakresie czyszczenia bielizny.

Pozdrawiam staromodnie nieco…


Szanowna Pani Delilah

Prosze łaskawie zajrzeć do swojej prywatnej poczty txt.

Pozdrawiam


>Drogi Panie Lorenzo

Zajrzałam:)

Mało tego, już nawet zdążyłam odpowiedzieć.

Raz jeszcze bardzo dziękuję:)


Panie Andrzeju

No tak się widocznie niektórym kobietom porobiło, że – ze sklerozy lub dla wygody – lusterka (w każdej sytuacji) przy sobie nie zaposiadywują.
Ja, dla przykładu, lubię mieć wolne ręce. Choćby po to, żeby się przed upadkiem z drabiny ratować jeśli komuś przyszłoby do głowy szczeble wyłamywać, albo cóś innego. Po co komu nieporządek w lokalu po nagłym spadnięciu kobiety jakiejś? :)

Jednakże, wnuczka pańska wiele racji mieć może zważywszy na okoliczności przyrody wiosennej, która dość niemrawo acz systematycznie nadchodzi.

Pozdrawiam rozglądając się za lusterkiem w wersji “ladder friendly”...


>Magio

No właśnie na tym polega różnica, że Ty dwoisz się i troisz aby nic nikomu nie zrobić, a ja ostatnimi czasy wykonuję te same działania w celu nadepnięcia komuś na odcisk. I bynajmniej nie jest to wyrazem mojego wrodzonego sadyzmu czy inszej perwersji:)

W dodatku, z powodu niewielkiego rozeznania w sytuacji wykonuje swoje ruchy cokolwiek na oślep, co skądinąd zwiększa prawdopodobieństwo osiągnięcia celu.

Droga Magio, to niesamowite lecz Twoje ostatnie zdanie jakoś tak skojarzyło mi się z Anielcią Dulską. Ona też uważąła, że “po to mamy cztery ściany i sufit…itd”


Pani Magio!

Fakt, tak nadchodzi, jakoby wcale nie nadchodziła, bo gdyby już była, to bym podwórko sprzątał, a nie głodne kawałki z klawiatury wydobywał.


Delilah

To kwestia gustów. Mnie dosyć przykro byłoby patrzeć na bieliznę moją, osobistą, tyrtolącą się w jednym garze z cudzą.
Również ze względów zdrowotnych. Zarodniki grzybów giną w temperaturze powyżej 50 stopni w skali Celsjusza. Znasz może jakąś bieliznę (oprócz barchanów), która taki gorąc wytrzymałaby bez uszczerbku dla koloru i fasonu?

Pozdrawiam aseptycznie nieco…


Szanowna Pani Magio

Ma Pani absolutną rację – kobieta upadła jest widokiem nader smutnym. Ja na ten przykład uporczywie pracuję nad zamontowaniem w drabinie odpowiednich urządzeń zabezpieczających np. naciągowych pasów bezpieczeństwa typu “huuuuś i z powrotem”. Doskonale się sprawdzają w przypadku stołków barowych.

Pozdrawiam zamyślony


Pani Delilah!

Anielcia Dulska? To ona chyba od niedawna na textowisku jest? Nie miałem przyjemności…

A teraz z zapożyczonej frazy Pana prof. Sadurskiego skorzystam i informuję, że oddalić się cokolwiek muszę. Ale proszę się nie krępować i beze mnie też czuć się dobrze, a nawet i lepiej…
Z poważaniem…


WSP Lorenzo!

Już tak na jednej nodze. A ja, to bardzo kiedyś lubiłem upadłe kobiety. Pasjami…


>Magio

Co do bielizny pełna zgoda.

Faktycznie nasze finezyjne stringi tudzież inne push-upy, koronki i falbanki nie wyszłyby z tego cało.
Ośmielam się jednak zauważyć, że męskie gacie wyszlyby bez szwanku.

Ale może znów się mylę...?


Panie Andrzeju

Zawsze uważałam, że na podwórku i przyległościach warto utrzymywać porządek przez cały rok. A to dla niespodziewanych wizyt, których można się spodziewać w każdej chwili.

I niech Pan nie opowiada żartów o głodnych kawałkach wydobywających się z klawiatury pańskiej. Jeśli one (te kawałki) są głodne to ja nawet nie chcę myśleć o tym, jakie byłyby te syte. Moja wyobraźnia jest w tym zakresie ograniczona, chyba.

Pozdrawiam zaciekawiona…


Magio drabine okupująca

a ja musze przyznać, ze myśl o kobiecie upadlej i to niekoniecznie z drabiny, smakowita mi sie wydaje…
wiec jak dla mnie, to mozesz spadac i na te projektowane pasy i airbagi drabiniaste Pana Lorenzo prychac z gory.


PP Igła i AFK

Igłą
odpór faktycznie słaby … lepsze jednak sypanie wałów niż lanie wody :)

AFK
co do czosnku … kolega zuch chłopak, ja teżz sąsiadem do połówki nie siadamy bez głowicy tego warzywa na głowę (;-))

a co do Bronka … ech to było kapitalne nawiązanie. za jednym zamachem połączył pan krajowców z Triobrianda i łacińską cywilizację sportu …

pozdrawiam

“Kto pyta wielbłądzi”


Delilah

Pozwolisz, że w kwestii wytrzymałości męskich gaci na wysokie temperatury nie będę z Tobą polemizować. A to dla mojego żadnego doświadczenia w tej (zdaje się, dość grubej) materii.
Jakoś nigdy nie pasjonował mnie widok mężczyzny w gaciach a tym bardziej same gacie.
To również (co do zasady) można zaliczyć do gustów i upodobań różnych.
Czy cóś...


Panie Lorenzo Szanowny

Zgadzam się z Panem w kwestii widoku. Muszę niestety zgłosić zdanie odrębne w kwestii dodatkowych zabezpieczeń na drabinie planowanych/montowanych.
Zabezpieczenia owe, jakkolwiek ku zdrowotoności upadającego (ewentualnie) i porządkowi lokalowemu wielce praktyczne wydawać się mogą, to niestety (moim skromnym zdaniem) wpływać też mogą ujemnie na wyobraźnię, ocenę własnych możliwości i poczucie odpowiedzialności (za siebie i innych) osoby na drabinie przesiadującej.
Pamięta Pan może pomysły, które narodziły się onegdaj w niektórych głowach po kilku ubiegłorocznych wypadkach spadku/upadku z Orlej Perci?

Pozdrawiam naturalnie…


Szanowna Pani Magio!

Moja żona twierdzi podobnie: – Idź posprzątaj, bo jak by kto przyszedł... A we mnie negatywizm się odzywa. Przepraszam, że odezwę się jeszcze w sprawie męskich “gaci”. Tak sobie myślę, że gdybym był kobietą, to mężczyzna w gaciach w mojej obecności, to byłby mój zły wybór, albo nawet pech :)
Pozdrawiam cokolwiek frywolnie…


Panie Docencie!

Jak się edukowałem opornie w innej jeszcze szkole, to miałem kumpli znad radzieckiej granicy, którzy zaczynali pić w piątek i kończyli przed zajęciami z pływania w poniedziałek rano. Pili samogon i zakąszali dopiero po pierwszym litrze na głowę, co dość szybko następowało, surową słoninę. Mnie do tej pory ciarki na to wspomnienie przychodzą. Z tym, że dla sprawiedliwości dodam, z warzyw, to oni jedynie schabowy.
Pozdrawiam kulinarnie…


Griszqu

Z przykrością zawiadamiam, że nie zamierzam odpadać/spadać/upadać z drabiny Pana Lorenzo ani żadnej innej.
Jednakże, mogę się nieco przesunąć miejsce dla Ciebie robiąc, bo (zaiste) widoki z drabiny się roztaczające wielce są smakowite.
:)
Pozdrawiam adekwatnie…


Magio

ja wprawdzie z orlej nie zlecialem (w koncu pisze do Ciebie), ale o malo braklo bym lot z koziego do gąsienicowego zaliczyl, co przezyciem bylo nieciekawym wcale. i musze przyznac, ze w kwestii podejscia do zabezpieczen to jakos nie stwierdzilem u siebie zmian.

a tak w ogole, to masz zamiar dlugo jeszcze siedziec na tej drabinie?


Magio,

widzę że temat Orlej się wkręca, to nie pozostaje mi nic innego jak coś napisac o tym wkrótce

pozdrawiam

Prezes , Traktor, Redaktor


Eureka

Magio, znalezłem Twój komentarz obok mojego na pewnym blogu, pozwolisz że wykorzystam w notce?

jakby co to linka znajdziesz sama lub podeslę Ci na prv wieczorkiem, ok?

Prezes , Traktor, Redaktor


Magio

no to wlaże. pokazesz mi jak i na kogo patrzec.


Oddalam się ponownie,

ale Państwo tak się wspaniale bawicie, że tego faktu nie zauważycie.
Powód mej, tym razem, abstynencji, wróć absencji, czy jak to się ten trudny wyraz pisze, związany jest z treningiem kung – fu – karate – Mistrz, bowiem, nie chcę być skopany na stojąco przez Pana Majora.


Pani Delilah,

czytam i podziwiam: jakżeż Pani się umie pięknie różnić!

Czy mogłaby mnie Pani też sprowokować?

Ale w przyszłym już może tygodniu, bo fotel połamałem, a w kucki przysiadując nie podołałbym w intelektualnym starciu.

PS Uprzejmie informuję, że ostatni raz gacie (z troczkami) nosiłem we wojsku. Dawno temu. Oczywiście chętnie odpowiem na inne pytania. Zadane i niezadane.


Panie Yayco,

przygotowałem przecież Panu wyściełaną kanapę, multimedialną do tego.

Mowens Spirytus, magister

PS. Jak dla Pana – Bimberek, do usług.


Panie Merlocie,

czyżby szły zmiany demokratyczne, że Pan sobie nowe imię wziąłeś?

Mnie cały dzień nie było, więc nic nie wiem.

Cholernego fotela szukam.

Wciórności!

A ja jak raz mam dobrego (mam nadzieję) merlota. Może w weekend go wypiję, a potem nawet opiszę.

Pozdrawiam Pana spiritusa


Panie Yayco,

To nie ja, to mój alter. A może i ego? Pokręcone to wszystko.
Apel jest do podpisania w remizie...


Panie Andrzeju

Nie śmiałam nawet inaczej argumentować kwestii porządkowania podwórka, niż ludycznie nieco. Jestem zaś przekonana, że całkiem dobrze potrafiłby Pan odgadnąć inne przyczyny utrzymania porządku w domu i zagrodzie, które przebiegając przez moje myśli nie przeszły mi przez klawiaturę.

Nadmienię jeszcze dla porządku, że w pełni podzielam Pana “kobiece” wrażenia związane z gaciami.

Pozdrawiam rozbawiona…


Griszqu

Ja Cię bardzo proszę żebyś Ty nie latał/spadał w jakieś dziwne miejsca zoologiczne. Też coś!
A miejscówka już przygotowana. Właź i sam sobie popatrz.
:)


Maksie Ulubiony

Gdzie Ty łazisz? Coś Ty znalazł?
Przecież (o ile skleroza mi nadzwyczajnie nie dokucza) to było jakieś milion lat przed naszą erą.
Na dodatek nie pamiętam gdzie, w sensie – u kogo. Zaćmienie.

Jasne, że przylezę do Ciebie ciekawością gnana.

Pozdrawiam niecierpliwe nieco…


>Panie Andrzeju

Ośmielam się zauważyć, że o lie ogacony mężczyzna może być złym wyborem, to pozbawiony gaci mężczyzna może się niejednokrotnie równać prawdziwemu dramatowi.
Medycyna zna różne przypadki….


>Panie Yayco

Doceniam pańską ofiarność. Obawiam się jednak, że do przyszłego tygodnia może Pan przesiąknąć spirytualiami do tego stopnia, że żadne rekwizyty nie będą w stanie Panu pomóc ;)


Ja jestem czlowiek zgodny, Szanowna Pani Magio,

zabezpieczenia będą montowane tylko dla osób, które wyrażą takie życzenie.

Chwala ryzykantom!


Szanowna Dellilah

Ja koncyliacyjnie i z góry przepraszam.

A facet bez pasów&nieogacony ale za to w muszce?

Podejdzie czy nie?
Igła


>WSP Igła

Takim indywidualistą mógłby być jedynie Korwin-Mikke!
O ile część jego poglądów podzielam, to jednak do samej osoby czuję niechęć.


Dobra Pani Delilah,

czemu Pani mi imputuje opilstwo?

Nie mam takich planów na najbliższe dni, nad czym ubolewam trochę.

Zresztą, nawet pijąc, nie przesiąkam, a to dla nieprzyjemnego zapachu.

Pozdrawiam, pozostając otwartym na Pani prowokacje


Szanowna Dellilah

Ponieważ ja muszę wszystkim założyć teczkę tak Serg ode mnie wymaga, to dla pani zakładam oddzielną, zatytułowaną – wojująca, szowinistyczna korwinowska feministka.

Pewnie, za chwile, więcej was tu się zgłosi?
Igła


>Drogi Panie Yayco

Uchowaj Boże, niczego Panu nie imputuję, zwróciłam jedynie uwagę na pańskie konszachty z Szanownym Merlotem vel Bimberkiem:)


Szanowna Pani Delilah

Udalo mi się czegos nie zrozumieć, mianowicie dlaczego chce Pani koniecznie ogacać mężczyznę w gaciach (lub bez). Czyżby ten rytual mial coś wspólnego z magią, czy też bardziej tradycją? Ale jaką? Duchów wypędzanie, rozumu wpędzanie (eee, chyba nie, mężczyźnie w gaciach?)... No, nic mi nie przychodzi do glowy.


Szanowna Pani Delilah!

Już jestem, to się i podłączam….

- “Ośmielam się zauważyć, że o lie ogacony mężczyzna może być złym wyborem, to pozbawiony gaci mężczyzna może się niejednokrotnie równać prawdziwemu dramatowi.
Medycyna zna różne przypadki…”.

Ośmielę się zauważyć, że jeżeli facet jest sprytny i ma sprawną chociaż jedną rękę i język, dramat może niekoniecznie być w trzech aktach… :) Współczesna medycyna, tak mi podpowiedział Stachu, może podreperować Naturę, która tak skąpo faceta wyposażyła.


>Drogi Igło

Alez protestuję! Stanowczo! Przeciwko wszystkim tym określeniom!

Zapewniem jednocześnie że działam w pojedynkę i jestem niepowtarzalna, jedna jedyna w swoim rodzaju.


>Panie Lorenzo

Proszę się nie przejmować, ja często też wielu rzeczy nie rozumiem. Również tych, ktore wychodzą spod mojej własnej klawiatury.

Teraz na przykład usiłuję dojść jak to się stało, że poważna początkowo dyskusja zeszła do poziomu gaci. I wie Pan co? Chociaż prawdę powiedziawszy poniekąd sama z tymi gaciami zaczęłam, to jednak nijak nie poczuwam się do winy.


>Panie Andrzeju

Niewątpliwie ma Pan rację. W wielu przypadkach dramat może być wyłącznie jednoaktowy i skończyć się śmiertelnym zejściem kobiety. Ze śmiechu:)))


Pani Delilah!

Byłoby rozsądniej gdyby kobieta zeszła tylko z otomany, i przeniosła (zapewne istniejące) bez mała do siebie prawo własności z tytułu choćby zasiedzenia (?) i poprzez umowę spedycji, a także zamianę, dostawę, kontraktację, czy choćby umowę leasingu przeniosła to prawo na nowego partnera :))) (ciekawym bardzo co Pan Major powiedziałby na taką konstrukcję praktyczną prawa…?).


Szanowna Dellilah

Pani coś amputujesz/implantujesz/imputujesz panu Yayco?
Co i tak na jedno wychodzi.

Proszę pamiętać, że on jest drobniutki i nie każdą, damską ingerencję zniesie.
O czym donoszę wielce zaniepokojony, tym bardziej , że dziś czwartek.

Igła


Panie Igło!

To, że WSP Yayco opowiada nam jaki on stareńki, drobniutki, z prawem nie mający na bakier, to wszak może być, czy nawet jest zmyła totalna. Ja, to sobie myślę, a przynajmniej wyobrażam (czy to to samo poniekąd…?), że to mężczyzna przed 40-tką, co najmniej 184 cm, najwyżej 78 kg mięśni i ścięgien (i tych wszystkich OUN itp.), wysportowany, wzięty lekarz i w związku z tym, Panie igło, proszę się nie niepokoić. Czy 70-latek może mieć własne dziecię? W Holywood chyba :)


>Drogi Igło

To raczej Pan Yayco mi imputuje, ze niby ja imputuję coś jemu.

Wezmę jednak Twe sugestie do serca i obiecuje obchodzić się z Panem Yaycem jak z jajkiem (nomen omen).


Panie Kleina

Pan se jakiegoś Gołotę nad monitorem powiesiłeś i ciągle ci się plakacik mota, jeden z drugim oraz z trzecim, czyli imaginacją.

Pan Yayco wygląda tak jak się opisał, jest niewielki, łysiejący i drobniutki.
Wiem, bo go codzień do tramwaju podsadzam.

A pan pamiętaj co kiedyś juz panu napisałem.
I nie kombinuj.
Igła


Panie Igło!

Fakt, ciągle robię na sobie badania różne, między innymi też na imaginację. A, co? Żyje się raz… Qrna, zapomniałem co Pan mi kiedyś napisał, i przez to się sromuję teraz, że ważne to było a ja wyparłem chyba?


Panie, Andrzeju, niech Pan wystąpi do w ł a d z y

o swoją teczkę.

O n e tam wszystko mają – w mig Pan sobie przypomni.

merlot


Panie

Jako psycholog amator, wszak jesteś z zawodu szoferakiem, to weź pan to wszystko wyprzyj z siebie i weprzyj w kogo innego, np w Stacha.
Igła


Panie Merlocie!

To jest właśnie to, czego mi często brakuje. Ale tak eremici ponoć mają. Są, a przynajmniej próbują być samowystarczalni. A tu rzeczywiście, wystąpić w sprawie teczki i szlus, a nie jakieś ekesperymenta na sobie przeprowadzać...


Panie Igło!

Stachu jako nominalna waga lekkopółśrednia, przez to moje wpieranie jest już w super ciężkiej…


Dlaczego się przenieśliście do archiwum?

Trochę mi ciężko tachać tam ze sobą drabinę. Ciężka jest a i miejsca mało w tym archiwum.


Pani Magio!

Nie przenieśliśmy się, przenieśli nas, wiedzą chyba co robią. A Stachowi i mnie jest głupio, bo to nie pierwszy raz. A i Stachu mówi też, że nic nie dzieje się bez powodu…


Panie Andrzeju

Ale mnie się tak nie podoba, wcale. No, bez sensu to jest kompletnie.
Zeźliłam się.


Pani Magio!

Mnie się też niepodoba, ale niestety, to jakiś sens ma. Czuję się jak gość, który otrzymał czarną polewkę. Ale… nadużycia nie zgłaszam.
Pozdrawiam serdecznie, cokolwiek skonfundowany…


Panie Andrzeju

czas na nowa notkę :)
na to wychodzi
Prezes , Traktor, Redaktor


Panie Maxie!

Liczyłem na premię... 1.500 wejść i tysiak piechotą nie chodzi :)))


Panie Andrzeju

Max ma rację. Idę się zaszczepić.

Pozdrawiam antybakteryjnie…


Panie Andrzeju, Magio

nothing personal – napisałem na priv poczcie, proszę o odbiór.


Panie Andrzeju,

prosiłbym o wstrzymanie swoich imaginacyj, bo się ze mnie dziecko śmieje.

Moje dziecko też by chciało mieć tatusia w sile wieku i postawnego, ale nie ma. I ja bym chciał być takim, jak Pan to opisuje, ale nie jestem.

Nawet o fachu takim marzyłem, ale nie wyszło.

Więc proszę nie pogłębiać mojej dystrakcji, przez wskrzeszanie dawnych kompleksów.


Jestem lekko nie w temacie

tzn. nie bardzo mam nawet ochotę wnikac w to kto kogo i dlaczego wykopał z txt i czy się powinien rozliczyć i czy tak wazne jest tu słowo “jezeli”.

Obaj zawodnicy, czyli Kleina i Major nie bardzo są z mojej bajki, więc nie kibicuję ani jednemu ani drugiemu.

Natomiast powiem tak- w tym wzajemnym przepychaniu między Kleiną i Majorem, Kleina zrobił swoje … ładniej. Jakoś tak z wdziękiem.

Czy to dobrze? Nie wiem.

Tyle, że TXT coraz bardziej zaczyna przypominać jakiś dziwaczny grajdół.

Trochę to wszystko bez sensu.


Panie Arturze Nicponiu!

Nie wiem czy “TXT zaczyna przypominać jakiś dziwaczny grajdoł”. Wiem natomiast, że jeszcze kilka dni normą było 70 osób przesiadujących non stop niemalże. Aktualnie około 40…

A propos bajek, przyszła mi do czerepa taka:

Żaba ujrzała wołu,
Co wzrostem sięgał olbrzyma.
Mogąc co do wielkości z jajem iść pospołu,
Zazdrością podniecona, pręży się, nadyma,
By dorównać zwierzęciu, męczy się usilnie.

– –
I gadzina mała
Tak się nadęła, że pękła (…).

Pozdrawiam…


Panie Andrzeju Szanowny

Ale nie tej porze (idzie o liste obecności). Kiedys w końcu trzeba zjeść śniadanie, bo inaczej głowa boli:-))

Pozdrawiam serdecznie


WSP Lorenzo!

Tekścik dzięki Panu Nicponiowi złapał astmatyczny, drugi oddech kaczuchy :)
Jasne, śniadanie ważna niebywale rzecz, ale obawiam się, że spadek ilości bywalców jest wyraźnie poza kulinarny. Może Pan Igła wie…?
Pozdrawiam serdecznie…


AFK

Panie Andrzeju szanowny, nie warto.

Human Bazooka


Panie Mad Dogu!

Piosenki Edwarda Stachury

CZY WARTO

Zwalić by można się z nóg
Co rusz,
Co krok.

Co noc,
To szloch
I rozpacz.

Ale czy warto?
Może nie warto?
Chyba nie warto…
Raczej nie warto.
Nie, nie – nie warto.

Zginąć by można jak nic:
Do żył
Jest nóż.

Lub w dół
Na bruk
Z wysoka.

Ale czy warto?
Może nie warto?
Chyba nie warto…
Nie, nie – nie warto.

Jechać by można do miast
Lub w las
Na błoń.

Na koń
I goń
Nieboskłon.

Ale czy warto?
Może nie warto?
Ech, chyba warto…
Tak, tak – warto.
Bardzo to warto.
O, tak – to warto.
Jeszcze jak warto!

Pozdrawiam serdecznie…


Kleina

Aż tak spadła frekwencja? No, no, no!
Z drugiej strony- co sie dziwić, skoro nic ciekawego ostatnio sie tu nie pisze.

Mnie przychodzi do głowy kilka bajek, w tym wierszowanych, tyle, że wszystkie jakies takie niecenzuralne. I katastroficzne.
Lepiej nie cytować, żeby TXT nie zapeszyć.


Subskrybuj zawartość