Ale to już było, czyli przedstawienie musi trwać

Coraz więcej sportu w mediach polskojęzycznych… I nie tylko Roberta Kubicę mam przecież na myśli. Prawie cały naród (no, z małymi wyjątkami) żyje EURO 2012, a także tym co powiedział obywatel świata Leo Beenhakker na temat lewej obrony czy prawej pomocy, dywaguje czy słusznie postąpił prezydent Lech Kaczyński przyznając w tempie iście sprinterskim obywatelstwo polskie egzotycznemu piłkarzowi. Nie na tym jednak koniec sportowych tematów. Z siłą bez mała tsunami przetoczyła się przez Polskę dyskusja, co z tymi Chinami, co z Tybetem, co z tą olimpiadą, przecież tam łamane są prawa człowieka, produkuje się sportowców z probówki, analogicznie jak w swoim czasie w NRD, pokazując wyższość ustroju, tyle, że na wyższym aktualnie technologicznie poziomie.

Decyzja MKOl przyznająca olimpiadę 13 lipca 2001 roku Chinom została przez świat zaakceptowana dlatego, że zdawało się iż przyjęcie przez komunistów karty olimpijskiej sprzyjać będzie przyciągnięciu Pekinu bliżej naszych pozycji, norm i wartości. Dziś widać, że to się nie udało. Czy mogło się jednak udać?

Zdaniem znanego rosyjskiego dysydenta Wladimira Bukowskiego: – „Olimpiada w państwie totalitarnym zawsze jest zjawiskiem bardzo negatywnym: wywołuje kolejne represje i tylko służy wzmacnianiu reżimu. Historia dostarcza tu wymownych przykładów; wystarczy wspomnieć igrzyska w Berlinie w 1936 r. oraz w Moskwie w 1980 r. Przed olimpiadą w Moskwie odbyły się masowe czystki. Wiele tysięcy mieszkańców miast, w których miały się odbyć zawody w poszczególnych dyscyplinach, zostało wysiedlonych i zesłanych dlatego, że byli “niepewni”. W III Rzeszy było podobnie”.

Wkroczenie 35 tys. chińskich żołnierzy w 1949 r. do Tybetu było aktem niczym nie uzasadnionej agresji. Chiny zajęły suwerenne państwo Tybet gwałcąc skandalicznie podstawowe prawa narodów oraz oddając się polityce, w której despotyzm, tortury, egzekucje i represje są częścią życia codziennego. Czyli nic, czego zachodnia cywilizacja o Chinach nie wiedziała…

George Orwell (właśc. Eric Arthur Blair; 1903 – 1950) w swym eseju „Sportowy duch” stwierdził jednoznacznie, że sport zawsze rodził wrogość. Jest to dla niego „oczywista oczywistość”, że zacytuję współczesnego nam klasyka. A budzi dlatego, że jest oparty na współzawodnictwie. Czyli zwycięstwo jednego powoduje porażkę, a nawet klęskę drugiego. Nie ma on nic wspólnego z zasadami fair play. „Łączy się on z nienawiścią, zazdrością, samochwalstwem, łamaniem wszelkich prawideł gry oraz sadystyczną przyjemnością towarzyszącą obserwowaniu aktów przemocy: innymi słowy jest to wojna minus strzelanie”.

Zdaniem Orwella czysta i zdrowa rywalizacja na boisku piłkarskim a także rzekomo ogromna rola Igrzysk Olimpijskich w zbliżaniu narodów to banialuki.

Jak stwierdził Andrzej Gromyko (1909 – 1989; radziecki dyplomata i działacz partyjny): „Tylko jedno ma sens z tego, co mówił Pierre de Coubertin: walka. Walka między obozem krajów socjalistycznych i kapitalistami. Olimpiada to zastępcza forma wojny”.

Inicjatorem nowożytnego ruchu olimpijskiego był francuski baron Pierre de Coubertin (1863-1937), nazywany nieraz “prawdziwym apostołem sportu i laickim teologiem olimpijskiej idei.” De Coubertin zrealizował pedagogiczną utopię – wskrzesił igrzyska olimpijskie jako wielkie święto międzynarodowego pokoju i przyjaźni oraz wyraz najlepszych humanistycznych wartości ludzkich ucieleśniających się w sporcie. Uniwersalizm jego idei olimpijskiej opierał się na dwóch mocnych filarach: idei pokoju i idei fair play. Baron wierzył w świat bez wojen. Był przekonany, że ruch olimpijski, opierający się na humanistycznej filozofii wychowania, doprowadzi ludzi do zjednoczenia i pojednania.

Czas pokazał jednak, że była to iluzja. Samo organizowanie olimpiad i udział w nich przedstawicieli wielu krajów nie zapewnia bezkonfliktowego współżycia narodów. W historii IO nie brakowało smutnych, nieraz dramatycznych momentów. Kroniki sportu na kartach oznaczonych datami 1916, 1940 i 1944 są puste, bowiem olimpiady w tych latach nie odbywały się, ponieważ w tym czasie szalały wojenne zawieruchy (za Robertem Łuczkiewiczem).

Igrzyska olimpijskie zorganizowane w Berlinie w 1936 roku stały się symbolem całkowitego upolitycznienia igrzysk na ogromną skalę i pogrzebania podstawowych wartości olimpizmu. Na stadionie paradowały karne pułki Hitlerjugend z flagami i swastykami. Kiedy amerykański, czarnoskóry lekkoatleta Jesse Owens sięgał po swój czwarty złoty medal olimpijski, Hitler ostentacyjnie opuścił stadion.

Kolejne igrzyska, zorganizowane w Melbourne w roku 1956 zostały zapamiętane jako olimpiada wielu bojkotów. Z powodu konfliktu sueskiego na olimpiadę nie przyjechały reprezentacje Egiptu, oraz Libii i Iraku (w celu zamanifestowania solidarności z Egiptem). Start dwóch sportowców z Tajwanu wyłączył z rywalizacji Chiny Ludowe. Dostrzegając rozdźwięk między pokojowym posłannictwem olimpiad, a wybitnie antypokojową postawą ZSRR z uczestnictwa w igrzyskach wycofały się Holandia i Hiszpania. Przyczyną tego zamieszania była interwencja zbrojna sowietów na Węgrzech, gdzie zdusili zryw narodowy naszych bratanków.

Igrzyska w Meksyku w roku 1968 przebiegały w jeszcze cięższej atmosferze. Rozpoczęły się one w dziesięć dni po tragicznych wydarzeniach w trakcie których policja w konfrontacji ze strajkującymi studentami zabiła 260 osób. MKOL opublikował pokojowe orędzie do władz Meksyku w którym wyłącznie w subtelnej aluzji napomknął o „zakończeniu konfliktów i zwycięstwie pokoju”.

Abstrahując od kwestii czysto politycznych, igrzyska te stały się również wielką manifestacją na rzecz równości i tolerancji. Podniesione w geście protestu przeciwko rasizmowi w USA dłonie amerykańskich, czarnoskórych sportowców takich jak Tommi Smith czy John Carlos na zawsze pozostaną w pamięci widzów tamtych wydarzeń. W trakcie ceremonii rozdania medali, stojąc boso na podium unieśli wysoko zaciśnięte w pięść dłonie odziane w czarne rękawiczki. Amerykańskiego hymnu wysłuchali z nisko spuszczonymi głowami. Konsekwencją ze strony MKOL było usunięcie ich obu, natychmiast po fakcie, z wioski olimpijskiej.

Olimpiada w Monachium w 1972 roku miała przejść do historii jako „Czas aniołów. Pokój, przyjaźń i lody waniliowe”. Zapamiętane jednak zostały krwawe wydarzenie, które rozpoczęły swój bieg w pogodny wrześniowy dzień.

Organizacja igrzysk w Pekinie jest sprzeczna ze statutem olimpijskim. Dokument ten zabrania przeprowadzenia olimpiady w kraju, w którym panuje niestabilna sytuacja społeczna. Tymczasem Chinom daleko do stabilności: co chwila wybuchają tam strajki i protesty robotników i chłopów. Do tego dochodzą zamieszki w Tybecie i bunt Ujgurów. Nie zważając na to, MKOl oświadczył, że igrzyska odbędą się zgodnie z planem.
I nic to, że istnieje Karta olimpijska, że ratyfikowaliśmy Powszechną deklarację praw człowieka ONZ oraz Międzynarodowy pakt praw obywatelskich i politycznych. Przedstawienie musi trwać…

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

głaszczę

bardzo dobrze się czytało i mimo swej długości tekst nie nużył, a wręcz wciągał.

Jasne, ze sport to walka i wojna w czasach pokojowych.
Ciekawe, ze przy każdym meczu piłkarskim media wspominają o róznych zaszłościach historycznych i podsycają atmosferę, aby potem ze świętym oburzeniem dziwić się, ze znaleźli się idioci co pookładali się po głowach.


Panie Andrzeju

IO stały się już tylko komercyjną farsą, do której dziady z MKOL i komitetów poszczególnych państw usiłują dorabiać ideologię, odwołując się do idei Coubertina.
I pomyśleć, że jeszcze na OI w Tokio nie dopuszczono RPA. W Meksyku, oprócz utrzymania zakazu udziału RPA, nie pozwolono na udział ówczesnej Rodezji.
Potem było już z górki, bo górę wzięła kasa.
Teraz liczą się już tylko miliony od sponsorów, miliony ze spotów reklamowych i miliony przed telewizorami, zapewniający milionowe dochody dziadom z KO.
Ot, wydmuszka.

Pozdrawiam zniesmaczona…

p.s. Świetny tekst.


Panie Sajonaro,

dziękuję za “pogłaskanie”, przy okazji powiem, że Stachu połowę tekstu wywalił :)
Pozdrawiam…


Szanowna Pani Magio!

Doskonała pointa: wydmuszka… Dziękuję też bardzo za ciepłe słowa.
Serdecznie Pania pozdrawiam. Po sprintersku, czyli krótko, na długu tlenowym pozostając, niemniej bardzo mocno…


Szanowny Panie Andrzeju

Show must go on czyli bussines is bussines, albo w wykonaniu pewnego trenera “Kasa, misiu, kasa”. Do tego przekupstwo powszechnie panujące, nie tylko w sporcie. Tylko w czasach pradawnych, w zawodach między czlowiekiem a mamutami czy tygrysami szablozębnymi, można bylo spokojnie wykluczyć korupcję, później wszystko zostalo przesiaknięte ta zgnilizną.

Jedynym czystym sportem, pozbawionym konotacji biznesowych, są biegi w workach, z jajkiem na lyżce, w wykonaniu przedszkolaków lub cotygodniowe spotkania brydżowe w moim oraz moich przyjaciól wykonaniu.

Pozdrawiam serdecznie


..i nic to jak rzekłeś Panie Andrzeju

smutne
Prezes , Traktor, Redaktor


Szanowny Panie Lorenzo!

Największy skandal w 48-letniej historii zimowych olimpiad wybuchł zaledwie trzy dni przed ceremonią otwarcia. Odchodzący przewodniczący MKOl Avery Brundage zagroził bowiem dyskwalifikacją 40 alpejczyków za zawodowstwo. Kompromis został osiągnięty za cenę przykładowego ukarania 33-letniego zdobywcy PS w narciarstwie alpejskim Karla Schranza, który jak wówczas donoszono skasował 50 tysięcy dolarów za testowanie sprzętu narciarskiego. Komitet wykonawczy MKOl stosunkiem głosów 28-14) postanowił zakazać Schranzowi udziału w imprezie, dopuszczając do niej pozostałych obwinionych. Schranz zrezygnował z uprawiania sportu tuż po igrzyskach i nie miał w swoim dorobku złotego medalu.

I to miało miejsce niespełna 40 lat temu… A dzisiaj wiadomo: Kasia jest Kasia :) Za 5 dych, byle piłkarz nie zechce getrów na nogi wcisnąć.

Serdecznie Pana pozdrawiam…


Panie Maxie,

mój kumpel Stachu czasami mi takie cuda opowiada, że reszta włosów dęba mi staje. Bo mówi na przykład, że sport generalnie jest zawiadywany przez… aż się boję to słowo wypowiedzieć... mafię, za przeproszeniem…

Pozdrawiam…


Szczerze mówiąc, Panie Andrzeju,

jak sie tak przyglądam calej aferze z PZPN i zakladom pilkarskim w tle, to wcale nie jest to takie absurdalne podejrzenie. Do tego dochodzą te dziwne wyniki w turniejach tenisowych etc.

Pozdrawiam serdecznie


Panowie

Miałam kolegę. (Dlaczego “miałam”? – o tym później.) Kolega był fantastycznym facetem i świetnym sportowcem. Pamiętam go z czasów kiedy zdobywał medal olimpijski.
Pełen zapału i idei. Rozżalony na związek sportowy, któremu musiał się spowiadać przed międzynarodowymi zawodami z każdego swojego (pardon) pierdnięcia. Widział kto, gdzie i dlaczego. Wściekało go to strasznie. Chciał zmian… Mijały lata.
Kolega “wkręcił” się do PKOL. Zupełnie inaczej dziś mówi. Również o igrzyskach w Chinach.
Przy okazji, ma już innych znajomych. Większość naszego grona go pożegnała. Z ulgą.

p.s. Panie Lorenzo, to taki przykład “wchodzenia nowych w buty starych”, z naszej rozmowy u Starego. :)


Panie Andrzeju

ja tak zajawkowo…

wychodzi w zasadzie na to, że tam gdzie nie ma bitwy o 1-2-3 jest deczko lepiej – patrz =>zawodowe ligi w Stanach, mało skandali finansowych (o obyczajowych się wstydzę pisać), jakies tam zasady- kasa leży to gramy, i jakoś tych machloj jest mało, jakoś tak przejrzyściej

a i już miałem napisac że na ZIO jakoś tak normalniej i przeczytałem tą historię o narciarzach i mi się odechciało…

pozdrowienia dla Stacha,

Prezes , Traktor, Redaktor


Szanowny Panie Lorenzo,

PZPN, jest ponadto obok PZM-otu jednym z ostatnich bastionów bolszewickiej myśli zarządzania związkiem sportowym. Polskim Komitetem Olimpijskim kieruje człowiek o agenturalnej przeszłości, typowy, kliniczny przykład aparatczyka z minionej epoki. Można by długo i namiętnie.

Pozdrawiam…


Szanowna Pani Magio,

sądzę, iż taki obywatel jak Stanisław dwojga imion Stefan Paszczyk, kiedy był zwykłym trenerem lekkoatletycznym posiadał inny typ świadomości niż wówczas kiedy był przed Nurowskim prezesem PKOl, a jeszcze inny teraz kiedy jest ambasadorem. Inaczej na świat patrzyła Irena Kirszensztein (Szewińska) będąc zawodniczką, a inaczej szefową PZL-a…

Czyli co by nie powiedzieć: – “Byt kształtuje świadomość”.

Pozdrawiam…


Szanowny Panie Maxie,

Stachu serdecznie dziękuje i mówi, że jest Pan gość.

Pozdrawiamy obaj…


Panie Andrzeju,

Przyszłem (sic!) Panu na odsiecz u tych, tam…


W uznaniu

chylę czoło przed Panem, Andrzeju
Marek


Panie Merlocie,

serdecznie dziękuję i przekazuję znak pokoju…


Panie Marku,

dziękuję, jest Pan miły chłopak, serdecznie pozdrawiam…


Andrzej F, Kleina

Pozdrawiam


Panie KJWojtasie,

dziękuję, pozdrawiam również...


Subskrybuj zawartość