Wyrzuty sumienia

Tagi:

 

***

Od pewnego czasu zastanawiam się, skąd biorą się te wszystkie napastliwe i histeryczne reakcje po wypowiedziach takich ludzi jak ksiądz Isakowicz-Zaleski czy Tomasz Terlikowski. Dlaczego akurat oni, kiedy zabierają głos w sprawach publicznych, kiedy mówią o lustracji albo aborcji, wywołują furię i doprowadzają do białej gorączki. O co w gruncie rzeczy chodzi?

Bez wątpienia jedną z osi konfliktu jest fundamentalna różnica światopoglądowa, która dzieli wspomnianych panów i część ich polemistów. Nie ma między nimi przejścia, przynależą do innych światów wartości, i — jeśli są konsekwentni — prędzej, czy później muszą się zderzyć; tak to zostało wymyślone. Spór aksjologiczny jest jednak łatwym wytłumaczeniem i — jak sądzę — nie obejmuje wszystkich głosów krytyki. Przecież wiele znaczących medialnych postaci również reprezentuje jasne, stanowczo i jednoznacznie komunikowane przekonania, a jednak nie spotyka ich takie zainteresowanie publiczności, wraz z całą tą lawiną pomyj i pomówień. Wreszcie, Isakowicza-Zaleskiego i Terlikowskiego atakują także ludzie — wydawałoby się — światopoglądowo bliscy, którzy kawałek drogi przeszli razem z nimi.

W przypadku Isakowicza-Zaleskiego nie bez znaczenia jest jego tzw. krnąbrność, brak pokory i odzywanie bez pozwolenia w obecności hierarchów. Jakkolwiek może nam się to wydawać niesprawiedliwe, to stan w jakim odkryli się dziś nasi “najwyżsi pasterze” nie daje komfortu wypowiadania się na niektóre tematy. Czara powoli się przelewa. Tego elementu również jednak nie przeceniam; jeśli dobrze się przyjrzeć, nie chodzi przecież o wypowiedzi książąt kościoła (z tego, co do nas dociera, jest to względny margines), ale przede wszystkim o recenzentów świeckich — tak zwanych przyjaciół.

O co chodzi?

Otóż, zdarza się, że poszukujemy odpowiedzi na antypodach, a one leżą blisko nas, w zasadzie cały czas nosimy je w sobie. Jak mogę unikam interpretacji poprzez niskie pobudki i ludzkie słabości, ale coraz liczniejsze spektakle z fałszywymi autorytetami moralnymi w roli głównej albo epatującymi nas swoim doświadczeniem życiowym gwiazdami, które od ręki wytłumaczą nawet najpodlejsze świństwo, utwierdzają mnie w przekonaniu, że tajemnicą jest nasze dotychczasowe życie. Schemat przeważnie wygląda podobnie.

Rozmowa z Isakowiczem-Zaleskim, człowiekiem przyzwoitym w czasach trudnych, a co gorsza — przyzwoitym dziś, w wolnej Polsce, to doświadczenie, które dla wielu jest trudne do zniesienia. Mówię w tej chwili także o tych, którzy żyją w glorii chwały, są przekonani, że przyłożyli rękę w słusznej sprawie, czy też — uważają się za prawych i moralnie uświęconych. Isakowicz-Zaleski budzi przerażenie. Czy ktoś taki jest do pomyślenia? W telewizji facet mówi to samo, co w gronie przyjaciół, nie ma zahamowań, nazywa rzeczy po imieniu. W dodatku może faktycznie było tak, że on w ogóle się nie ześwinił; nie tylko krytykował, ale też odmówił (!) ciepłej państwowej posadki; komunę uważał za zło niezależnie od okoliczności i bez zastrzeżeń; o swoich słabościach potrafi mówić otwartym tekstem i w ogóle nie przychodzi mu do głowy, żeby rozmywać i relatywizować; nie “załapał się” po zmianach, inaczej niż sprytniejsi koledzy. Szokujące! Tego nie można tak po prostu odpuścić. On jest niebezpieczny, burzy spokój naszego ducha, naszą pewność, że to my mamy rację.

Krytycy Isakowicza-Zaleskiego przeważnie nie rozmawiają z nim o ideach i sprawiedliwości. Traktują go jako sprawdzian swojej postawy życiowej; patrząc na niego weryfikują własną legendę. Chodzi więc o prostą osobistą relację oraz — poniekąd naturalny — odruch obronny, który można streścić w zdaniu: co ty mi tu będziesz gadał; wiadomo jak było, nie udawaj świętego; nie sądź żebyś nie był sądzony! Prozaiczne…

***

Na jednym z blogów prowadzonych na txt opowiedziałem niedawno taką historyjkę:

“Kilka lat temu, w mojej obecności, toczyła się rozmowa o odejściu Piotra Wierzbickiego z Gazety Polskiej i jego transferze do Wyborczej. Wierzbicki napisał w GW duży tekst rozrachunkowy, w którym oskarżył Sakiewicza o przejęcie tytułu, i stwierdził m.in., że woli na stare lata wrócić do ludzi, z którymi wprawdzie nie zgadza się ideowo, przez wiele lat ich zwalczał, ale jest mu do nich bliżej cywilizacyjnie; przynajmniej się rozumieją i grają tymi samymi kartami. Jeden z moich kolegów był na Wierzbickiego oburzony, drugi — powołując się górnolotnie na znane powiedzenie — ripostował, że mimo wszystko woli z Michnikiem zgubić, niż z Sakiewiczem znaleźć; że barbarzyńca nigdy nie dogada się z Rzymianinem. Dodam, że moi koledzy uważali się za — jak to się mówi — prawicowców, do końca też się nie zgodzili w sprawie Wierzbickiego, niewątpliwie różnił ich jakiś istotny niuans.”

Przysłuchiwałem się wówczas tej rozmowie, ale nie zająłem stanowiska. Dziś wiem, że rację miał kolega oburzony na Wierzbickiego, i to miał rację stuprocentową! Wszelkie bajania o kwestii smaku i cała ta zabawna tromtadracja, to nic więcej jak intelektualna bezradność i niezrozumienie zasad współdziałania w grupie. Żeby założyć spółdzielnię nie musimy się lubić, mieć ukończone po dwa fakultety i zdrowe zęby. Wystarczy, że będziemy uczciwie pracować na rzecz założonego celu, że zaufamy sobie na poziomie koniecznym do zrealizowania przedsięwzięcia. Informuję więc rzekome samotne wyspy, że naiwnością jest ich przekonanie o możliwości stanięcia z boku. Niestety, nie daje się; z miejsca gdzie jesteśmy zawsze jest nam do kogoś bliżej, a do kogoś dalej. Mówiąc inaczej, trzeba uważać, gdzie się stoi.

***

Wracając do Isakowicza-Zaleskiego i Terlikowskiego oraz wściekłości z jaką spotykają się ich publiczne wystąpienia, chciałbym sprawę przestawić z głowy na nogi. Moja teza jest taka: Isakowicz-Zaleski i Terlikowski są nie do zniesienia, bo prawda nie była i nie jest dla nich funkcją okoliczności albo talonu na malucha. Dla wielu Isakowicz-Zaleski i Terlikowski są po prostu wyrzutami sumienia.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

panie Referencie

Trochę dziwne wydaje mi się być to zestawienie Isakowicza-Zalewskiego i Terlikowskiego.

Dla mojej świadomości są to zupełnie różni ludzie.

Terlikowski jest irytujący i pretensjonalny a Isakowicz nie.

Terlikowski wydaje się być przesiąknięty swoimi ideami i potrafi stworzyć naprawdę karkołomne konstrukty myslowe, byleby tylko wyszło, że racja jest po jego stronie…

Isakowicz wydaje się być człowiekiem walczącym po prostu o prawdę, o jej ujawnienie, bez jakiegoś niepotrzebnego ideologizowania, czy pouczania …

To oczywiście tylko moje odczucia, odczucia i myśli które powstały na skutek kontaktów że tak powiem niebezpośrednich z tymi panami. Żadnego z nich niestety nie widziałem “na żywo”, więc nie mogłem tych odczuć za bardzo jak zweryfikować...

Jednak jakby na to nie patrzeć w moim sumieniu ci panowie nie istnieją... Choć w sumie może i istnieją ale nie są w nim jakimiś wyrzutami…
—————-

A swoją drogą ciekawe dlaczego z panem znowu nikt nie chce tu rozmawiać...


Panie Referencie, puk...puk...można?:)

Oj, coś trudno przekonują się do Pana konfederaci.:)

Sporo jest jeszcze tych chodzących wyrzutów sumienia. Jeszcze nic jak siedzą cicho w domu, ale pokazywanie ich w telewizji to już gruba przesada, po co ich pokazywać? Żeby ludzi przyzwoitych(!) denerwować? Po chrześcijańsku to tak?:)

Musi Pan napisać coś z czym bym się nie zgodził.
Bo już dziwne plotki zaczynają w necie kursować.;)

Pozdrawiam serdecznie


Referencie: Terlikowski a Isakowicz

Jacek Ka ma rację całkowitą.

Wysoce cenię Isakowicza. Zarówno za jego niezłomość w czasach słusznie minionych, jak i za jego konsekwencę, odwagę i upór dziś. Muszę przyznać, że choć kupiłem, to nie przeczytałem nadal jego książki.

Jednak wiadomo, co gość robi: walczy o oczyszczenie polskiego Kościoła z ciężaru hipokryzji świętoszkowatych kolaborantów. O tak-tak, nie-nie. O prawdę.
Zabiega też o inne niepoprawne prawdy: np. o pamięć o ludobójstwie dokonanym przez nacjonalistów ukraińskich na Polakach.

I robi to dobrze.

Nie daje się mu wytknąć ani nierzetelności, ani wykazać jakiejś mściwości czy innych niskich pobudek.

Pewnie wielu drażni. Cóż, prawda bywa drażliwa, zwłaszcza ta głoszona bezkompromisowo.

Ale co do tego ma Terlikowski?
On nie jest w sytuacji księdza Isakiewicza-Zaleskiego.
On jest popularnym publicystą katolickim.
Kolejnym artykułem nie ryzykuje swojej kariery — ale ją buduje. Jak widać ostatnio — dość skutecznie. Nie obnaża żadnych niepopularnych w jego środowisku prawd.

Nie.

Terlikowski trudni się propagowaniem chrześcijaństwa w wydaniu rzymskim, ale i (na polskie warunki) prawicowym. Tak, należy mu uznać za zasługę, że tam, gdzie katolicka lieberał-lewica pławi się w niuansach i dwuznacznościach, a toruńska rozgłośnia grzmi tubą potępienia i grozy, Terlikowski rzeczowo i do zmudzenia przypomina stanowisko Kościoła. Trzeba mu przyznać, że nie waha się także nawoływać do lustracji w Kościele.

Ale Terlikowski topi chrześcijaństwo w swojej nudnej i drażniącej moralistyce. Sorry, jak się czyta Terlikowskiego, to się odechciewa tej wiary. Jeśli ktoś chce głosić słowo Kościoła, powinien wiedzieć, że jest nim nade wszystko Dobra Nowina. I tylko w jej świetle moralistyka ma jakikolwiek sens. Inaczej wychodzi jakieś judaistyczne sześćset (czy ile tam mają) przykazań.

A na dodatek, nasz dziennikarz nieustannie łapie się nieuczciwych chwytów. Przeprowadzając wywiad, dominuje interlokutora swoimi przemądrzałościami, wciska mu własne poglądy, co najwyżej dodając retoryczne czyż nie?, by zrobić z wykładu niby-pytanie.
A w felietonach co i rusz powołuje się na jakieś badania bez podania źródeł, pomijając znane przeciwne wyniki badań itd, itp.
Manipuluje.

I nie przemawia na jego korzyść to, że Pacewicz & co. też manipulują i moralizują.
Tamci nie reprezentują Kościoła. Im wolno. I u nich to może być skuteczne.
A po tej stronie — każde kłamstewko kompromituje całość.

Podsumowując:
Pierwszy jest zaprawdę wyrzutem sumienia.
Drugi — na takiego się snobuje i z tego żyje.
Przy tym, robi to średnio co najwyżej.


A jeszcze co do wątku "spółdzielni"

No dobrze. Ale co zrobić gdy w trakcie istnienia spółdzielni przekonuję się, że cele są przez nas zupełnie inaczej rozumiane? Delikatnie mówiąc?
Albo, że z upływem czasu, dawne cele przestają mieć ten sam sens co dawniej, a nowe okliczności stawiają nas w zupełnie innej sytuacji?

Wiesz, parafrazując Młynarskiego, gdy słyszę hej płyniemy to jednak wolę spradzić kto woła.

Informuję więc rzekome samotne wyspy, że naiwnością jest ich przekonanie o możliwości stanięcia z boku.

No nie.
Nieprawda, że gdy świat podzieli się na nazistów i komunistów, ja muszę się opowiedzieć po którejś stronie. Nie muszę, nawet jeśli przyjdzie oberwać od jednych i drugich.


Szanowni,

mając w pamięci narzekania wyrusa na Terlikowskiego, ujęte w wymowną frazę, że “Terlikowski psuje mu (wyrusowi) robotę”, tym samym ułatwiając robotę np. nameste, mogę zgodzić się, że coś w tych zastrzeżeniach pod adresem Terlikowskiego jest.

Tyle, że to nie ma nic wspólnego z tematem głównym tekstu Pana Referenta, którego na razie nikt tu nie podjął.

Yassa, dostrzegam u Ciebie osłabienie formy. Twoje ukąszenia a także przymilenia grane wciąż na jednej strunie wyglądają już karykaturalnie, nie widzisz tego? Ani na porządnego klakiera ani na porządnego trolla tego nie wystarcza. Znam Twoje możliwości, więc piszę jak jest, no offense.

Teraz do meritum.

Panie Referencie, teza o tym, że kluczem są tu wyrzuty sumienia, jest atrakcyjna, ale czy trafna, to powątpiewam.

Jest też ryzykowna w tym sensie, że prowadzi do pośredniego posądzenia o manie coś za uszami wobec każdego, kto zgłasza jakieś zastrzeżenia, np. wobec działalności Terlikowskiego. Tymczasem taki wyrus ma poważne zastrzeżenia, choć wszystko wskazuje, że na innym tle niż pro-anty-lustracyjne.

Ponadto teza ta zawiera założenie, że za reakcjami obronnymi a może i za atakami stoi sumienie. Czy Pan nie przecenia ludzi? Ci, którzy latami trwają w fałszu, mają raczej zanik sumienia niż sumienie. To co nimi powoduje, to raczej strach, a nie głos sumienia. To może być wręcz tzw. zwierzęcy strach.

Natomiast, szczególnie w odniesieniu do ks. Isakowicza-Zaleskiego, zgadzam się, że jego niezłomna postawa wtedy i dziś, to nazywanie postaw po imieniu, bez pieprzonych eufemizmów, powoduje tzw. zgorszenie u przyuczonych do posiadania podwójnych odważników i noszenia masek na każdą okazję.

Dziś ludzie boją się jakby zdrajcy nazywać zdrajcą. Wolą mówić o słabości charakteru itp dyrdymałach. Nazywanie spraw po imieniu nie jest trendy. No ale zdrowe ryby płyną, prawda, pod prąd.


-->Sergiusz

Nie wiem, czy mam rację. Nie upieram się, rozpisałem intuicją z dwóch śniadań i jednej kolacji. Żeby napisać tekst niekoniecznie trzeba mieć od razu rację; dobrze jest mieć rację, i fajnie jak ludzie to potwierdzają, ale racja to generalnie rzadkie zjawisko. Nie wiem też, czy nie przeceniam ludzi; cześć zapewne przeceniam, część na pewno. Nie wiem. Nie robi mi natomiast różnicy i mogę odpowiadać nawet na pytania retoryczne.

Wydaje mi się, że sumienie gra swoją rolę, w tekście zaznaczyłem wyraźnie, że “dla wielu” Terlikowski i Isakowicz są wyrzutami sumienia. Tak tę sprawę widzę; uogólniłem na podstawie wypowiedzi kierowanych do Terlikowskiego i Isakowicza, kiedy ci opowiadają o dwóch klasycznych zagadnieniach odnoszących się do wartości: aborcji i lustracji. Wyrus i jego sumienie nie ma nic do rzeczy; szczerze mówiąc nie wiem też na czym polega “robota” Wyrusa.

Z tym, co Pan pisze o odrzuceniu podwójnych standardów w debacie publicznej oczywiście się zgadzam. Chociaż może z tą odwagą nie jest tak źle, bo obrzucenie błotem tych co nie są trendy nie jest aż tak trudne i kłopotliwe. Wie Pan o tym dobrze, bo ten problem dotyczy też miejsca, w którym jesteśmy. Ale faktycznie, Isakowicz zbiera za miliony.

——————————————————————
referent – wolny kozak, ale dokładny


-->Odys

Opisał Pan jak odbiera Terlikowskiego i prawdopodobnie on rzeczywiście tak jest odbierany, a może nawet taki właśnie jest. I o to chodzi. Terlikowski jest prawdziwy; to co mówi jest zgodne z nauką Kościoła, nie jest niczym dziwnym, nie jest niczym strasznym. Może jest przeciwskuteczny, nie przeczę. Ma jednak odwagę, nie twierdzi, że skoro większość uważa inaczej, to on się dostosuje, bo takie są warunki; robi swoje. Nie kwestionuję, że ma Pan rację, podważając jego taktykę, tylko że mój tekst nie jest o taktyce. Taktyka nie wyznacza też jego postępowania. Jestem w niezręcznej sytuacji, nie chciałbym przechodzić na ocenę Terlikowskiego jako moralizatora itd. Przyznam się Panu, że Terlikowski często mnie samego przeraża. Czuję jednak do niego podziw i rozumiem, o czym mówi. Do głowy by mi nie przyszło wyzywać go od katofundamentalistów, gnid czy fanatyków. Bardziej martwią mnie spotkania z “rozmywaczami” rzeczywistości, kłamcami, hipokrytami, którzy mają kilka języków – każdy na inne okoliczności. Terlikowskiego się nie obawiam i wcale nie muszę się z nim zgadzać, żeby to powiedzieć.

——————————————————————
referent – wolny kozak, ale dokładny


-->Odys

Jeśli proponuje Pan świat podzielony na komunistów i nazistów, a poza tym nic, to rzeczywiście jest kłopot. Nie wiem, co mam poradzić. Zapewne szukanie sojuszników (spółdzielni) i budowanie trzeciej opcji. Bo któż by się chciał przyłączyć do komunistów i nazistów. Ale nawet w takim świecie nie jest możliwe stanie z boku i zgłoszenie braku zainteresowania sprawami publicznym. Sprawy publiczne same Pana dopadną albo Pana rodzinę. Nawet klasyczna rola błazna zakłada “relację zwrotną” – jakiś rodzaj oddziaływania na patrona.

Nie każda spółdzielnia się udaje. Ma Pan rację. Spółdzielnia PiS powoli przestaje się udawać. Tylko że na razie nie ma gdzie iść. Taktycznie czekam i zagryzam usta; wypatruję nowej spółdzielni albo reformy starej.

Dobrej nocy,
referent

——————————————————————
referent – wolny kozak, ale dokładny


-->Yassa

Panie Yasso,

radę którą Pan przed chwilą dostał trzeba przyjąć. Na txt klimaty dworskie i klakierskie są nie do pomyślenia. Ludzie tu traktują każdego uczciwie i bez uprzedzeń, dokładnie czytają teksty, sofizmaty są im obce, są pokorni, mili, zawsze skłonni, żeby pomóc. Są również otwarci na rozmowy i nie jest dobrze, kiedy formułuje się zdania kategoryczne, bo to oznacza, że jest się bezczelnym, jest się fanatykiem, poucza się doświadczonych życiowo mentorów. Takie jajcarskie klimaty; czasami poniekąd je lubię, bo sporo można się nauczyć.

Proszę więc się ze mną nie zgadzać (w trosce o swoją reputację), a nawet kiedy będzie Pan przypadkiem uważał że mam rację i będzie chciał mi to powiedzieć (zawsze miło – dziękuję), koniecznie niech Pan zrobi to merytorycznie, podzieli wypowiedź na punkty, doda wyjaśnienie pojęć i podsumowanie. Tak jak to się robi na txt. Tam gdzie nie ma podwójnych standardów.

Pozdrawiam,
referent

——————————————————————
referent – wolny kozak, ale dokładny


Panie Referencie,

odwaga rzucania błotem to przecież żadna odwaga.

Rzucić kamieniem w ZOMOwca to jednak co innego, zwłaszcza jeśli wcześniej już lądowało się za to na dołku. I temu podobne.

To, o czym Pan pisze, czyli ta dająca do myślenia furia z jaką się spotykają i ks. Isakowicz-Zaleski i Tomasz Terlikowski, ma z pewnością jakieś wyjaśnienie.

Widzę tutaj po pierwsze fakt, że obaj nie owijają w bawełnę (o tym Pan pisze), co z marszu powoduje oklejenie ich nalepkami “fundamentalista”. To nie dziwi w świecie, w którym bierną zgodę na zło nazywa się tolerancją, a lęk przed ideowym samookreśleniem nazywa się postawą racjonalną, centrową lub podobnie.

Jednak widzę też inny trop. Otóż tym co ich łączy, jest, nazwijmy to młodzieżowo, jazda bez trzymanki wobec zdrajców i donosicieli w hierarchii KK. To natomiast powoduje (bo musi) histeryczne reakcje nie tylko ze strony środowisk antylustracyjnych z definicji, ale też ze strony ludzi, dla których podważanie autorytetu hierarchii KK oznacza jakiś koniec świata, sytuację z którą w żaden sposób nie potrafią sobie poradzić, odnaleźć. Paradoksalnie, w tej grupie może być i pewnie jest, wielu autentycznie gorliwie wierzących i praktykujących. Tym ludziom bardzo łatwo zasugerować, że lustratorzy to niemal diabły wcielone, a co najmniej opętani bezbożnicy, agenci lobby antykościelnego, masoni i potwory.

Co Pan sądzi o tej stronie medalu?


-->Jacek Ka.

Trochę o tym pisałem w odpowiedzi dla Odysa i Sergiusza. Nie chodziło mi o utożsamienie postawy Terlikowskiego i Isakowicza. To jest niemożliwe, dzieli ich wiek, charakter działalności, dokonania, wiele ich dzieli. Może nawet w szczegółach dzielą ich poglądy. Nie wiem, aż tak dobrze ich nie znam, w ogóle ich nie znam, opieram się na obserwacjach.

Zastanawiał mnie mechanizm podejścia do człowieka, który publicznie broni swoich przekonań; pryncypialnie mówi tak-tak, nie-nie. Dlaczego ludzie tak alergicznie reagują na taką postawę, skąd to się bierze? Czy postawa mimozy, wekslująca swoje działanie na pragmatyczne “tak mi będzie wygodniej”, popłynę z prądem, daje podstawę do lepszej samooceny. Przeszedłem na stosunki osobiste, bo już głupieję i nie widzę innych możliwości. Nie chodzi przy tym o sytuacje, kiedy sami mamy coś na sumieniu. Możemy czuć solidarność środowiskową, znajomy może być taki, wreszcie my sami wymknęliśmy się sytuacji psim swędem i wcale nie mamy ochoty przyznać, że to było niedobre. Różnie może być.

Szkoda że muszę to ciągle powtarzać, ale z Terlikowskim nie trzeba się zgadzać, można mieć inne zdanie. Terlikowski ma jednak prawo opowiadania, jak według niego świat powinien wyglądać. Z tego co wiem, stanowisko Terlikowskiego w sprawie lustracji, aborcji, eutanazji, Unii Europejskiej – jest niszowe. Nie namawiam do Terlikowskiego.

——————————————————————
referent – wolny kozak, ale dokładny


Panie Referencie,

w komentarzu do p. Yassy należy jeszcze wspomnieć, aby przynajmniej raz dziennie poużalał się nad dziwaczną polityką redakcyjną TXT oraz spróbował ustawić na baczność nieokrzesanych adminów. Nikt tego nie robi, a ja z Igłą bardzo to lubimy, szczególnie gdy ludzie nam z własnej inicjatywy przestawiają meble, grożą blogowym samobójstwem, strajkiem ostrzegawczym i generalnym, pokazują język lub przynajmniej plotkują :-)


-->Sergiusz

1. Myślę że może tak właśnie być, że Panowie są ofiarami kumulacji. “Trop kościelny” jest początkiem, za którym lawinowo posypały się inne – w sposób uzasadniony, czy nieuzasadniony, już nikt tego nie bada – zarzuty, i dziś Terlikowski i Isakowicz, to są ci, w których można walić jak w bęben, a nawet wypada walić. Niezależnie od tego co się dzieje. Przypominam sobie, że ktoś tu kwestionował użycie wobec Isakowicza pojęcia “zaszczucie”. A to jest właśnie element szczucia, modernistycznego szczucia, za pomocą wyrafinowanych manipulacji medialnych (mi.n.). Publiczność kwestionuje już nie tylko wypowiedzi światopoglądowe, w ogóle z nimi nie polemizuje; integralnie negowane są całe osoby, nadaje się im znaczenie symboliczne, przeobraża w swoisty fetysz. Dla przyzwoitości trzeba przyznać, że to samo zrobiliśmy z Michnikiem, mechanizm jest podobny – to mam na myśli.

2. Problem Kościoła jest rzeczywiście ważny. Może trochę go zbagatelizowałem, tylko rzuciłem sygnalne hasło. W sprawach lustracyjnych mamy przecież niesamowite sojusze, całkowicie poza meritum i aksjologią. Nasz Dziennik z Wyborczą; Życiński z Wielgusem. Niesamowite. Nawet w Sodomie było kilku sprawiedliwych.

Obawiam się, że będzie właśnie tak, jak przy nominacji Wielgusa. Kościół weźmie sprawę w swoje ręce, bo okaże się, że hierarchia zawiedzie. Paradoksalnie, zostaniemy w ramach zasad. To będzie fatalne, będzie oznaczało podziały, trudne do wyobrażenia, ale nie widzę inaczej. Skoro Benedykt był w stanie kilkunastu godzin ocenić możliwość inwestytury Wielgusa, a polski Kościół miał wątpliwości, to nie wynika z tego, że nie wiadomo jak jest – wynika, że nie wiemy co robić. Znowu jesteśmy przy relatywizmie. Niestety.

Ale o Kościele to ja ostrożnie; wiem mało, a powinienem jeszcze mniej. Ostrożnie.

3. Całkowicie zgadzam się z akapitem:

“Widzę tutaj po pierwsze fakt, że obaj nie owijają w bawełnę (o tym Pan pisze), co z marszu powoduje oklejenie ich nalepkami “fundamentalista”. To nie dziwi w świecie, w którym bierną zgodę na zło nazywa się tolerancją, a lęk przed ideowym samookreśleniem nazywa się postawą racjonalną, centrową lub podobnie.”

Celne ujęcie. Dokładnie tak to widzę.

Dobranoc,

——————————————————————
referent – wolny kozak, ale dokładny


-->Yassa

Niech pan też pamięta, że tylko na txt polityka adminów jest rzetelna i uczciwa. Wyłapują najlepsze teksty i solidnie trzymają je w eksponowanych miejscach, żeby dobrzy ludzie mieli szanse się z nimi zapoznać. Proszę o tym nie zapominać.

——————————————————————
referent – wolny kozak, ale dokładny


o właśnie,

zatem dobranoc lub dzień dobry (o tej godzinie to nic już nie wiadomo).

Pozdrawiam.


referencie

Ciesze się, że zakończyłeś cykl pretendujący do nagrody blog roku
Wreszcie da się czytać. Mam świadomość, że moja radość może być nieistotna, ale jest tak spontaniczna, ze nie moglem się powstrzymać przed jej wyartykułowaniem.

Co do samego tekstu to po części podzielam opinie odysa i Jacka Ka.
Terlikowski i Isakowicz-Zaleski to trochę inne światy. Pierwszy jest li tylko kontrowersyjnym publicystą. Na dodatek “kontrowersyjny” to łatka, z której chyba on sam jest zadowolony. Prezentuje bezkompromisowe stanowisko wywodzące się z nauk KK. Nie zastanawia mnie dlaczego jest uważany za kontrowersyjnego, ale kto go atakuje. Kto istotny, gdy pominiemy “wymienne byty”? Czy z Terlikowskim można dyskutować? Mam watpliwość. W jego zerojedynkowym świecie jest miejsce albo na przytaknięcie albo na kontrę. Tymczasem jest jeszcze świat, który albo inaczej postrzega pewne kwestie nauk KK albo wręcz podważa te nauki.

Ks. Isakowicz-Zaleski swoja postawa życiową stał się autorytetem. Z pozycji autorytetu walczy o prawdę. Tu mogę się zgodzić, ze jest sumieniem. Jego dogmaty nie są tak subiektywne jak dogmaty Terlikowskiego. Co prawda tez nie pozostawia miejsca na dyskusję, ale w odróznieniu od prawd Terlikowskiego, które mozna podważać, prawdy Isakowicza-Zaleskiego są niepodważalne.


Referencie

Przyszedłem do Pana, aby się z Panem pokłócić.


-->J.J.

Kogo widzą moje, prawda, piękne oczy!

Chcesz być dobrym, czy złym policjantem?

:-)

——————————————————————
Jeśli już Wiech, to tylko oryginalny


Chcę być aniołem

Ale jeszcze nie wiem czy dobrym, czy złym?
Poza tym, zasadzam się na Igłę w oczeretach. Zimno jak diabli i śmierdzi od rzeki.
To tylko w prozie tak fajnie, że “oczerety” ale stój w listopadzie po pas w wodzie z szablą w garści. Można kwadrans, ale tydzień?


-->sajonara

Radością należy się dzielić. Chyba, że ktoś nie chce. Ja rzadko dzielę się radością. Wszystko jest OK.

Widzę już, że niepotrzebnie zestawiłem Terlikowskiego i Isakowicza. Nieszczęśliwie wyszło, choć ani przez moment nie miałem zamiaru oceniać ich całego dorobku i postawy życiowej. Chodziło mi raczej o formę prezentacji przekonań i reakcjach na ich publiczne wypowiedzi; pisałem o tym wcześniej, oni są dla mnie raczej postaciami symbolicznymi, opisującymi pewien model publicznej debaty.

Z Terlikowskim można dyskutować, ale pewnie go Pan nie przekona, że aborcja jest w pewnych sytuacjach dopuszczalna. To kwestia wartości, które on wyznaje. Może Pan natomiast przekonać Terlikowskiego w innych sprawach, gdzie kompas aksjologiczny nie odgrywa takiej roli. To człowiek rozumny. Tylko, co jest złego, że ktoś ma tak ustawioną wrażliwość, co jest w tym złego? I dlaczego każe mi się utrzymywać (nie piszę o Panu), że jak ktoś opowiada się za dopuszczalnością aborcji ze względu na trudną sytuację życiową matki, to jest to sąd mniej kategoryczny i o mniejszym odniesieniu aksjologicznym, niż “zero-jedynkowe” podejście Terlikowskiego? Ten sąd można uzasadniać potrzebą społeczną, przekonaniami, powołaniem na zdanie: “takie jest życie; różnie bywa” itd. Ale to jest również sąd kategoryczny, opisując nasze nastawienie do świata wartości. Terlikowski jest po prostu inny.

Dlaczego Terlikowski publicznie wypowiada się na takie tematy? On uważa, że świat powinien być tak zorganizowany, bo będzie wówczas lepszy. Lepszy niż świat z aborcją, kolektywizacją wsi, kapusiami na urzędach. Pan ma jasne i oczywiste prawo uważać inaczej. Pan by chciał inaczej urządzić świat. Moim zdaniem wszystko jest w porządku. Konkurencyjność idei. Reszta to didaskalia, czy krzywo się uśmiechnął, czy obraził polemistę, czy jest zbyt emocjonalny, czy wypowiada się kategorycznie. To są didaskalia.

referent

——————————————————————
Jeśli już Wiech, to tylko oryginalny


Żeby było po Bożemu,

to ja tylko dodam, choć Igła jeszcze nic nie wie, żeśmy dziś oba z Jackiem doszli do jakże odkrywczego wniosku, że czas skończyć te tam takie i się pogodzić. Bo to wiadomo, czy jutra człowiek doczeka? Jeszcze jak tydzień ze szablą we wodzie stoi?


-->J.J.

Sprawa wygląda tak, że złym jestem już ja (w twojej terminologii – diabłem), i nie jest mi z tym łatwo. Z natury usposobienie mam bowiem łagodne, a poczciwy jestem jak wojak Szwejk; strasznie tyram, żeby przekonująco udawać.

Lecę na chwilę, wszystko fajnie, ale w referacie mnie szukają,

:-)

——————————————————————
Jeśli już Wiech, to tylko oryginalny


A jakże Sergiuszu,

widzę doskonale i cieszę się, że i Ty to dostrzegłeś.
Cieszę się, że nie na darmo deklarowałem semper fidelis i jestem Twoim Sancho Panchem Panie:)
Nie darmo posługiwałem się, doszczętnie już zużytą kalką youtubików i piątkowego wydania Gazety Wyborczej.
Cieszę się żeś użył przymiotnika karykaturalny. Bo to święta prawda. To jest karykaturalne.
Pytanie tylko; w jakim stopniu jestem wyjątkiem a w jakim podlegam ogólnej regule?
Jak byś miał jakiekolwiek wątpliwości to rzuć okiem na blog, w którym ostatnio się bawiłem:)
Tam masz wszystko w pigułce, włącznie z instruowaniem adminów.:)

Pozdrawiam serdecznie


-->Sergiusz

I słusznie Panie Sergiuszu, i słusznie. Ostatecznie i tak zostaje nam tylko pójść na wino. I wtedy możne być albo fajnie, albo niefajnie. To już chyba lepiej, żeby było fajnie.

Jarecki w tej sytuacji zdecydowanie powinien być Aniołem. A specjalnie dla mnie mógłby też w każdym komentarzu cytować Sofronowa. Bo ja przepadam za Sofronowem.

Znikam,

——————————————————————
Jeśli już Wiech, to tylko oryginalny


Panie Jacku,

o żesz Ty…:)))
To mi Pan radość sprawił!

Pozdrawiam serdecznie

Ps.
Znowu dostanie mi się za przymilanie, ale co tam:))


Panie Referencie,

najzabawniejsze, że kiedyś też pisałem o ludziach- wyrzutach sumienia, więc cóż ja więcej mogłem napisać. Poza tym, że Terlikowskiego znam tylko z jednego albo dwóch tekstów, zatem nie mam wyrobionego zdania.

Nawet widziałem Pana wpis, ale postanowiłem, w ramach niemego protestu przeciw rytuałowi, (bo na etatowego pierwszego nie ma co liczyć)dać komuś innemu szansę.:).

I naprawdę cieszę się z obserwacji poczynionych przez Sergiusza.
Martwi mnie tylko, że nie został zauważony włączony przeze mnie automatyczny autocenzor, tonizer i spolegliwator.:)
Np. wczorajsze moje niezrozumienie pewnego komentarza, wyniknęło przede wszystkim z absurdalnego, jednoznacznego i kategorycznego wskazania intelektualnego miażdżyciela.:) Przez grzeczność, by nie zaogniać sytuacji, tego nie napisałem:). Nie uległem też paskudnej prowokacji, mającej na celu wywołanie kolejnej awantury:)

Zresztą cała ta karykatura, którą trafnie dostrzegł Sergiusz jest w miejscu gdzie wczoraj bawiłem.
I dworzanin wielbiący: „miażdzycielu intelektualny”:)))
I dworzanin czujno- wspierający: „bierz się za głoszenie Dobrej Nowiny,a nie za zglizliwe polemiki prawicowe”???
I dwórka w spazmach: „ty bliadskij samuray”!!!
I Pan: „ a ulżyj sobie dziewczę”;)
I niezbędnik nawigacyjny; ciebie lubię... ciebie lubię...a ty jesteś bzytki..:)

Pozdrawiam


referencie

ja tylko gwoli sprostowania. W dużej mierze mam poglądy zbliżone do Terlikowskiego, mam tylko własny dylemat czy powinienem zabiegać, aby inni przyjęli moje poglądy za własne, a tak niejednokrotnie odbieram Terlikowskiego.

Poza tym mam wątpliwość czy mam prawo tak jednoznacznie oceniać moralność innych. Nawet przekonanie do własnych racji nie oznacza, ze znam wszystkie racje strony przeciwnej. Mozna to odebrać jako rozmywanie odpowiedzialności, ale ja mam zawsze pytajnik w głowie czyż mam prawo “rzucić kamieniem”?
Terlikowski rzuca bez zahamowań.

Nie oceniam czy to dobrze czy źle. Jeśli przyjąć, że rolą publicysty jest być wyrazistym to dobrze. Wszak jego teksty pobudzają do zastanowienia innych do żywej reakcji. Czyli poniekąd prowokuje do ataku. Akurat nie mnie.


Yassa

Bo o co tu chodzi? Mało to wrogów na zewnątrz. Kraj bankrutuje, Panie Yassa i nie wiadomo gdzie nam przyjdzie żyć, no to trza przecież trzymać się w stropolskiej “kupie” Bo co niby innego?
Poza tym … Pozdro


Panie Yasso

Czy Pan pretenduje do tytulu ‘Demon Tekstowiska’ ?
‘Martwi mnie tylko, że nie został zauważony włączony przeze mnie automatyczny autocenzor, tonizer i spolegliwator.:) ‘
Został, Panie Yasso, został.


-->sajonara

Wróciłem na moment, bo to jest rzeczywiście ciekawe.

Nie lubimy ludzi, którzy narzucają nam własne zdanie, nie lubimy misjonarzy, którzy wpieprzają się w życie i pouczają, co robimy źle, co mamy zmienić itd. Nie lubimy. Sam nie lubię, nie znoszę, agresywny marketing przeważnie jest w stosunku do mnie przeciwskuteczny. W dodatku bywam przekorny, a to jeszcze gorzej.

Nie wiem jednak ile w takich wypowiedziach jest owego “misjonarstwa” de facto, a na ile to projekcja rozmówcy.

Proszę zobaczyć, kiedy wypowiadam kategoryczny sąd: “Agenci nie powinni pełnić funkcji publicznych”, w gruncie rzeczy opowiadam, co uważam na dany temat. Oczywiście, jednoznaczność mojego sformułowania może na Panu wywrzeć wrażenie (jeśli Pan uważa inaczej), że narzucam swoją opinię i dyskredytuje Pana, bo myśli Pan inaczej. A ja się po prostu tak wypowiadam. Nie używam zwrotów modalnych, nie owijam w bawełnę, nie mataczę. Może chciałbym żeby uznano moje racje i dostrzeżono luki w argumentacji przeciwnej, ale nie odbieram prawa do innego poglądu. Czasem jestem zbyt napastliwy albo nie potrafię ukryć poirytowania. Bywa. Tylko, że to są owe didaskalia i one, jeśli będziemy dalej prowadzić rozmowę, odejdą, bo są pozamerytoryczne; to nie one decydują o sukcesie w argumentacji.

Kiedy Terlikowski mówi, że osoba dokonująca aborcji to morderca, mamy ten sam problem. Nie wiem, czy mnie Pan rozumie, czy jasno to przedstawiam.

Są rzeczy istotne (przedmiot sporu) i jest retoryka. Retoryka zawsze pozostanie retoryką. Przy okazji zabije rozmowę, poróżni dyskutantów, ale nic więcej. Tak sądzę (sąd kategoryczny).

referent

——————————————————————
Jeśli już Wiech, to tylko oryginalny


Yasso,

przecież ja wszystko widzę, nawet jeśli nie wszystko czytam, ewentualnie Maszynę wyślę na przeszpiegi, znaczy mam na myśli z grubsza, że jestem w tę i z powrotem nawet jeśli na to nie wyglądam, o.

Pozdrawiam


Jarecczak

wyłaź z tych oczeretów bo ci klejnoty odpadną.
:)


Referencie

daję tylko sygnał, że czytam


Panie Referencie,

trochę żałuję, że nie zacząłem się z Panem zapoznawać dzień później;-)
Tutejsza technika dyskusji, pozbawiona pozamerytorycznych emocji wygląda sensownie.

Nie mówiąc o wartości dodanej w postaci duszpasterskiej wizyty JJ.

Pozdrawiam,


Panie Jacku, Sergiuszu,

w związku z cudem zwiastowanym przez Anioła, występuję z policji i wstępuję do Zakonu Braci Mniejszych. Może medytacje mnie wyciszą? Może będę w stanie krzewić Dobrą Nowinę?
Trochę obawiam się, że mogę zszargać dobre imię zgromadzenia; że mnie poniesie i znowu nagrzeszę:). Ale będę się starał.;)

Pozdrawiam Panów serdecznie a Igłę w szczególności:)


Pani Agawo,

jak Pani widzi, już z tym skończyłem.
Dziękuję za spostrzegawczość;) i miłe słowa.

Pozdrawiam serdecznie


Referencie

Późno i chyba wszystko co ważne w temacie zostało już powiedziane, ale…

Faktycznie – ja także oceniam (podobnie jak Pan w komentarzu) że zestawianie Terlikowskiego i Isakowicza nieszczęśliwe, bowiem to osoby mające wprawdzie za plecami tą samę instytucje, a w ustach te same słowa, ale…
Isakowicz to faktyczny obrońca prawdy. Niedyskutowalnej. Sam jest ta prawdą i ponosi tego konsekwencje. Nie podlega dyskusji to, o czym mówi. Dyskusja raczej dotyczy tego, czy powinien mówić. Czy przedstawienie prawdy jest rzeczywiście zawsze najlepszym wyjściem. Ale same fakty przez niego podawane, są niedyskutowalne. Czy Isakowicz wzbudza furię i złość? Nie sadzę. Uważam, że raczej możemy mówić o strachu. Jest niezwykle niewygodnym adwersarzem, bo absolutnie wiarygodnym i potwierdzającym to co mówi całym swoim życiem. Słuchając go, mam wrażenie że bedąc ateistą także by stał w obronie prawdy.
Mogę go nazwać fundamentalista prawdy. Czy to zarzut? Myślę, że komplement. Trzeba mieć swego rodzaju odwagę, by stawać do rozmowy z Isakowiczem. Powtórzę – rozmowy.

W kwestii Terlikowskiego – ja akurat zaliczam się do tej grupy, która potwierdza zdanie Wyrusa – Terlikowski robi dla KK złą robotę. Terlikowski bowiem nie tyle przedstawia zdanie KK, co z pogardą wyraża się o każdym innym. Nie zauważyłem, aby kiedykolwiek podjął się dyskusji. On zna najlepszą i jedyna właściwą wersję wszystkiego. Każda jego wypowiedź, to moralitet. Ponieważ, niestety, jest najcześciej zapraszanym do mediów “cywilnym człowiekiem Kościoła”, buduje wrażenie “arogancji Kościoła”. Ludzie bardzo często to przenoszą. Potem mamy zestawienie “Kościół – arogancja”.

Upraszczając – Wyrus czy Odys beda mi przedsatwiać stanowisko Kościoła, zachęcając do spróbowania spoglądania na świat ich (i Kościoła) oczami. Terlikowski jedynie powie mi, że jak nie patrze jak on, to jestem tępy i głupi chuj. A że użyje ładnych słów? Jakie to ma znaczenie. Jasne – można stwierdzić, że to mój problem z takim a nie innym odbiorem TT. Ale podobnie odbiera to całkiem spora grupa ludzi. W tym zakresie właśnie Terlikowski jest “antyskuteczny”.

Zgodzę sie chętnie, że Isakowicz jest dla wielu ludzi wyrzutem sumienia. Terlikowski – watpię, czy dla kogokolwiek.

Pozdrawiam Pana.


-->Griszeq

Dam się do wielu rzeczy przekonać, jeśli zostanę przekonany :-)

Dyskusja zeszła na ocenę działalności Terlikowskiego, a może nawet jego samego. Mnie chodziło bardziej o styl debaty publicznej. Ale nieważne, widocznie Terlikowski budzi większe emocje. Dobrałem zły przykład, bo odwodzi nas od tematu.

Pewnie ma Pan rację, że Terlikowski obrał niewłaściwą taktykę. Proszę jednak zwrócić uwagę, że on opowiada o innym Kościele niż Życiński, czy Boniecki. To są inne światy; zaryzykuję tezę, że inne podejście do wartości. No, może powiedziałem zbyt mocno, ale Panowie znacząco się różnią. Taki Terlikowski mówi nam rzeczy, których aż w tak wielu miejscach posłuchać nie można. A po odrzuceniu jego “kategorycznego tonu”, jakiś problem jednak pozostaje. Problem sam w sobie.

Ale nie jestem jego adwokatem; niech broni się sam.

Pozdrawiam,
referent

——————————————————————
Jeśli już Wiech, to tylko oryginalny


-->merlot

Jest Pan ofiarą przywiązywania wagi do didaskaliów.

——————————————————————
Jeśli już Wiech, to tylko oryginalny


-->Nicpoń

Pozdrawiam,

:-)

——————————————————————
Jeśli już Wiech, to tylko oryginalny


Yasso

scroll

Martwi mnie tylko, że nie został zauważony włączony przeze mnie automatyczny autocenzor, tonizer i spolegliwator.:)
...
Nie uległem też paskudnej prowokacji, mającej na celu wywołanie kolejnej awantury:)

Został zauważony i doceniony. Przynajmniej przeze mnie.

Kłaniam się,
Dworzanin czujno – wspierający

PS. Yasso, mnie naprawdę chodziło o to, co napisałem. O odróżnienie Kościoła od prawicowości. Bo to nie to samo.
W kraju samych prawicowych radykałów kościoły mogą być puste. To jest łatwe do wyobrażenia.

Bynajmniej nie chodziło mi o czujne wspieranie. Kogokolwiek.


Sajonaro

sajonara

W dużej mierze mam poglądy zbliżone do Terlikowskiego, mam tylko własny dylemat czy powinienem zabiegać, aby inni przyjęli moje poglądy za własne,

Zwracam uwagę, że Terlikowski występuje z pozycji katolika; prezentuje stanowisko Kościoła.
Biada mi, gdybym nie głosił Ewangelii! (l Kor 9,16)

Poza tym mam wątpliwość czy mam prawo tak jednoznacznie oceniać moralność innych.

No właśnie. Jednoznaczne nazwanie zła złem — jest oczywistą oczywistością. Ale esencją chrześcijaństwa jest przebaczenie, nie potępienie. To właśnie jest Ewangelia.
Terlikowski mówi tylko mniejszą połowę prawdy.


Nono

Jacek Jarecki wylądował!
Wrócił z Elby!

Ech, panie Referencie.
Jeszcze pańskie chełpliwie brzmiące proroctwa zaczyną się spełniać...


-->Odys

Witam,

i od razu przewiduję, że raczej się nie spełnią. Ale nie uprzedzajmy wypadków :-))) OK, kończę z proroctwami….

——————————————————————
Jeśli już Wiech, to tylko oryginalny


Ja już u Pana nie mam kredytu

Więc powiem tylko tyle – z księdzem Isakowiczem mogę się nie zgadzać w wielu sprawach – ale – bez większego wahania złożyłbym w jego ręce swoje życie. Terlikowskiemu nie pożyczyłbym 200 złotych. Aż taka jest między nimi różnica.

Właściwie Zamiast Terlikowskiego mógłby Pan wstawić Michnika i tekst brzmiałby dla mnie równie sensownie.

Co się zaś tyczy ludzi-sumień – to dla mnie sumieniem może być Futrzak, Odys albo Referent. Ale raczej nie ksiądz Isakowicz i z pewnością nie Terlikowski.


Odyssie

“Zwracam uwagę, że Terlikowski występuje z pozycji katolika; prezentuje stanowisko Kościoła.
Biada mi, gdybym nie głosił Ewangelii! (l Kor 9,16)”

Ale przecież Terlikowski nie głosi ewangelii.


Eumenesie

Właśnie.


Referencie - ad rem

Tak sobie myślę, co autor miał na myśli, autor, który od początku zastrzegał, że ksiądz I.-Z. i publicysta T. są tylko pewnymi przykładami, nie o nich to tekst.

Ja dotąd skupiłem się na zaznaczeniu dla mnie fundamentalnego faktu, który jednozdaniowo spuentował Eumenes.

Ale pora wrócić do tematu samego tekstu. Skąd taki sprzeciw? Czemu tak ogniste reakcje oponentów?

Referent pisze, że dlatego, iż tacy jak Isakowicz i Terlikowski są wyrzutem sumienia.

Najpierw, skoro obaj panowie są jedynie przykładem, określmy, przykładem czego. Niezłomności. Mowy tak-tak, nie-nie. Zgodności głoszonych tez, niezależnie od tego komu je głoszą, z życiem osobistym.

Czego ma dotyczyć więc wyrzut sumienia?
Tego, że lud dziś jest zakłamany, lubuje się w synkretyzmie, konformizmie relatywizmie i ogólnym rozmyciu i rozmemłaniu.

Referent, o ile rozumiem, twierdzi, że największe rozdrażnienie wzbudza fakt, że są ludzie, dla których w ogóle jakaś PRAWDA istnieje, niezależnie od okoliczności.

Coś w tym jest.

Ja bym jednak powiedział więcej.

Bo gdyby z taką żarliwością i konsekwencją weryfikowaną w życiorysie swoje poglądy głosił jakiś nowy Nietzsche — nie sądzę by wzbudzał taki sprzeciw.

Nie każdy misjonarz spotyka się z taką samą wrogością. Ale chrześcijaństwo jest nie do przyjęcia.
Na naukę o nierozerwalności małżeństwa sami uczniowie odpowiadają Jezusowi: jeśli tak się ma sprawa — nie warto się żenić. Przykładów można by mnożyć. A to jeszcze przed nauką o Bogu, który dał się zabić ludziom i Człowieku, który zmartwychwstał.

Św. Paweł mówi: to jest zgorszeniem dla ludzi wierzących i głupotą dla sceptyków.

Zresztą, jest to zgodne z misją, jaką Chrystus zostawia swoim uczniom: bycie solą i światłością świata.

A więc, ten wściekły sprzeciw, wrogość, wywołują nie poprostu ludzie niezłomni, konsekwentni, prawi — ale chrześcijanie. Radykalni chrześcijanie, którzy nie krygują się i głośno walą wprost: to jest prawda, a co nadto jest, od złego pochodzi. I to nie nowość. To naturalne. Akurat Isakowicz i Terlikowski znaleźli dostęp do tub, z których niezwykliśmy tego słyszeć. Bo gdy mówi tak ksiądz w kościele, puszczamy to mimo uszu. Albo w niszowej Frondzie. Tam ma prawo. Tam się oswoiliśmy. To taki zwyczaj, taka retoryka, słowa archaiczne o dawno oderwanym od rzeczywistości znaczeniu. Np. zbawienie.
Ale gdy ktoś konkretnie przykłada naukę Kościoła do naszej codzienności, naszych wyborów — tak, wtedy dopiero budzi w nas sumienie. I reakcja jest znana i opisana: zgorszenie, kpina i pogarda. Bo to bzdura jest. Tak się nie da. Tak nie można.

A przecież u ludzi to niemożliwe, ale u Boga wszystko jest możliwe.

Dlatego tak istotne są zarzuty wobec Terlikowskiego. Bo on głosi pół prawdy: tylko moralizm. Bez słowa nadziei.
Wywoła zgorszenie i oburzenie, prawda. Ale już nic dobrego z tego nie wyniknie.


Panie Odysie

dopowiem.

Ks Isakowicz świadczy-/świadczył/.
Terlikowski tylko publikuje.

To są 2 różne światy.

Inaczej.
Jeżeli Terlikowski grzmi przeciw przerywaniu ciąży, to co najwyżej może sam świadczyć tylko tym, że ma 2 tuziny dzieci.
Co można oczywiście odwrócić i obśmiać.
No niech, se zawiąże.
I nie czepia się innych.

Ale nie ma 2 tuzinów.


Panowie

Pan Odys ma rację ale w sprzeciwie wobec Terlikowskiego znacznie ważniejsze od tego co głosi jest to jak głosi.

Dlatego porównałem go do Michnika – Michnik też wywołuje gwałtowne reakcje chociaż z chrześcijaństwem czy prawdą ma niewiele wspólnego. Po prostu mentorski ton, prostackie często manipulacje, wymachiwanie ideologią jak cepem i brak nie tyle nawet poszanowania co dostrzeżenia przeciwnika – to wszystko działa na ludzi drażniąco. Więc protestują.

Ale ja nie o tym. Chciałem może nieco rozwinąć to co napisałem o sumieniu. Ksiądz Isakowicz może być sumieniem Kościoła bo wsłuchuje się w jego los. Terlikowski nie może być niczyim sumieniem bo on tylko mówi. Żaden z nich nie może być sumieniem moim – bo nie mają pojęcia o moim istnieniu.

Wyrzutem sumienia może być ktoś kto cię zna, słucha i w jakiś sposób reaguje na to co robisz. Nikt inny. Na tym polega sumienie.


Eumenesie

Z tym Michnikiem to niezły argument.

Z sumieniem też racja.

Przemyślę i postaram się coś odpowiedzieć — wieczorem lub jutro.

Pozdrawiam


-->Odys

Otóż właśnie – dziękuję za Pana komentarz. Dodam dwie uwagi.

Po pierwsze, moim zdaniem, w pewnym momencie na dalszy plan schodzi to, że ktoś – swoimi wypowiedziami albo postawą życiową – uświadamia nam błędy albo nikczemność; jest jak lustro. Chodzi też o reakcję i naukę jaką z tego wyciągamy dla siebie. Może być tak, że obsobaczymy moralistę, że wtrąca się w nie swoje sprawy (mimo, że wypowiedź jest in genere), ale mimo wszystko trafi coś do nas i będziemy w stanie – wobec siebie – uznać częściową rację albo rację. W przyszłości może złagodzimy furię w debacie publicznej. Zrozumieć i przyznać się do błędu, to prawidłowa reakcja, i nawet nie jest wstydliwa, jak sądzę. Może być jednak tak, że zareagujemy wściekłością, wybierzemy relatywizowanie, hipokryzję, zakłamanie, na pomoc przywołamy “trudne okoliczności”, konieczność pojechania za granicę, a zdarzy się, że powiemy nawet: “no tak, ale wówczas nie powstałoby moje wiekopomne dzieło”. To są reakcje obronne.

Druga sprawa jest taka, że faktycznie, rozmowa o Terlikowskim jest poza tematem, ale skoro już Pan tak go ocenia, to proszę mi podać konkretny przykład, kiedy Terlikowski nie jest w zgodzie z nauką Kościoła (“nie głosi Ewangelii”). Chodzi Panu o to, że grzeszy, czy może jest schizmatykiem? Jeśli można, jakiś konkretny przykład, który będziemy mogli ocenić. Nie chodzi mi o wrażenia i subiektywne oceny, z którymi może być tak, że jesteście Panowie (Pan i Terlikowski) zwyczajnie w innych rejonach, ale jednak dalej w Kościele. Co oznacza, że w gruncie rzeczy powinien Pan o Terlikowskim mówić łagodniej niż o… powiedzmy Kiszczaku, a formułuje Pan w stosunku do Terlikowskiego zarzuty takiego kalibru, że za chwilę zabraknie Panu proporcji (np. dla oceny “wiary” Kiszczaka, którą potwierdzał prześladując przez wiele lat Kościół).

referent

——————————————————————
Jeśli już Wiech, to tylko oryginalny


-->Eumenes

Panie Eumenesie, zawsze będę uważał, że ważniejsze jest to, co się mówi, a nie to jak się mówi. Mogę zgodzić się, że takie gadanie jest wówczas mało skuteczne albo dyskutant jest nieinteligentny, ale to inna sprawa. Dam Panu przykład. Kilka tekstów i komentarz na txt napisałem względnie agresywnym i prowokacyjnym tonem. Ludzie mnie nie lubili, nazwali: fanatykiem, fundamentalistą, chamem i bucem. Od wczoraj zrezygnowałem z tej maniery. Kilka osób potwierdziło, że bardziej mnie lubią i wcale tak głupio nie piszę. A ja opowiadam o tym samym, cały czas, nic się we mnie nie zmieniło. Pan mówi, że nie interesuje Pana towar, tylko opakowanie.

Porównywanie Terlikowskiego do Michnika jest pozbawione sensu. Myślę nawet, że obraża Pan Terlikowskiego.

——————————————————————
Jeśli już Wiech, to tylko oryginalny


-->Igła

Zawsze można przyjąć wersję niechętną i zaaranżować temat tak, że będzie stawiał polemistę w złym świetle.

W tym konkretnym przypadku, na bazie twojego zarzutu o niedostateczną liczbą dzieci Terlikowskiego, mógłbym – roboczo – zaproponować od ręki taka interpretację: Jeżeli Terlikowski grzmi przeciw przerywaniu ciąży, to może sam świadczyć tym, że nigdy i w żadnych okolicznościach, nie namawiał swojej żony do aborcji.

——————————————————————
Jeśli już Wiech, to tylko oryginalny


Panie Referencie

Pisze Pan

Kilka tekstów i komentarz(y) na txt napisałem względnie agresywnym i prowokacyjnym tonem

a dalej porównuje Pan to do opakowania, które zawiera przecież ten sam (pardą) towar, który może Pan przecież dostarczać luzem, a przynajmniej w opakowaniu zbiorczym, bez marketingowych umizgów, czy przeciwnie, prowokacji.

Ja Pana za opakowanie polubiłem od razu, traktując pierwsze pańskie kawałki na TXT jako serię próbną, takie teasery dla zdobycia rynku. Zresztą, po gwałtownym wzroście użycia słów pardą i prawda prez konfederatów widać, że pomysł był przedni i opakowanie super.

Potem, gdy zaczęły się rozmowy poważniejsze, opakowanie zaczęło skutecznie maskować charakter towaru i stąd rozczarowania, zwroty do producenta, reklamacje itp.

Ma Pan dwie półki w swoim kiosku:
Jedną z kolorowymi gadżetami do jednorazowego użytku i drugą, zapełnioną artykułami pierwszej potrzeby.
Siłą rzeczy, opakowania powinny być inne.

Co nie znaczy, że ma Pan tę pierwszą półkę zlikwidować. Szkoda by było.


Panie Referencie

Mówienie czy pisanie nie jest dla mnie “przekazywaniem treści w opakowaniu”. Jest działaniem.

Opakowanie w pewnym sensie nie jest ważne ale to nie znaczy że liczy się tylko treść. Przeciwnie – liczy się przede wszystkim co się robi.

I dlatego porównuję Terlikowskiego do Michnika mimo że to porównanie jest moim zdaniem krzywdzące – bo Michnik jest jednak przy wszystkich swoich wadach osobą znacznie większego formatu.


Panie Referencie

Mam wrażnie że ewolucja obyczajowości w coraz mniejszym stopniu koreluje z dogmatami Kościoła.
Wyrażna tendencja do gloryfikacji jednostki, wolności indywidualnej, liberalizmu nie
znajduje oparcia w skostnialych dogmatach Kościola.
Nieugięta postawa KK w wielu kwestiach obyczajowości nie tyle odstrasza (może nawet imponowac stabilością przekazu) ale staje się dla wielu przeszkodą nie do pokonania.
Permanentne życie w grzechu, bo innego rozwiązania nie ma (np zwiazek z rozwodnikiem) staje sie balastem niewygodnym.
Odrzucanie moralizatorskich i kategorycznych slów potępienia wydaje się zupełnie zdrowym objawem. Odzucenie dogmatów KK, nie wiary w Boga .
Kościoły w Europie Zachodniej swiecą pustkami.

A w Polsce KK nie tlumaczy na kogo glosować?


ps

O tym mówieniu postaram się napisać coś szerzej na blogu, bo to chyba nie jest jasne.

Może kategorycznie to zabrzmiało ale w żadnym wypadku nie chcę się sprzeczać co do tego kto jest gorszy i dlaczego – Michnik czy Terlikowski. W gruncie rzeczy obaj panowie niespecjalnie mnie interesują z oczywistych względów.


-->Agawa

Wszystko ładnie, tylko:

1. Dlaczego i na jakiej zasadzie “ewolucja obyczajowości” ma wpływać na dogmaty, choćby nawet skostniałe?
2. Czy Kościół bez swoich skostniałych dogmatów, to jeszcze Kościół, czy też może już niebieska tancbuda?
3. Skąd założenie, że trzeba należeć do Kościoła; można wybrać przecież życie w zgodzie z “kwestiami obyczajowości”.
4. Na czym polega i czy możliwa jest wiara w Boga (chrześcijan) po odrzuceniu dogmatów Kościoła Katolickiego?
5. Co jest złego w tym, że kościoły świecą pustkami? Niech świecą.

Kościół powinien wskazywać, że chrześcijanin głosuje na osoby, które będą w działalności publicznej reprezentować wartości zgodne z nauką Kościoła. Dla mnie to jest oczywiste. Tak działają np. prawdziwe partie chadeckie. Kościół dba o upowszechnianie swojej nauki również poprzez wpływ na życie publiczne. Nie angażuje się poprzez delegację swoich przedstawicieli (np. biskupi nie są senatorami), czy kierowanie organami władzy, ale wspiera odpowiednich ludzi. Krótko mówiąc, Kościół w Polsce tłumaczy na kogo głosować i bardzo dobrze, że tak robi. Przykładowo, ksiądz Popiełuszko opowiadał w swoich kazaniach o Solidarności i wolnej Polsce; ksiądz Tischner uchodził za kapelana Solidarności, ksiądz Isakowicz był kapelanem strajku w Nowej Hucie, a dziś deklaruje, że nie zagłosuje na Małego; biskup Życiński przestrzegał przed glosowaniem na nieodpowiedzialnych, frustratów i lustratorów; ojciec Rydzyk promował PiS, wcześniej LPR itd.

referent

——————————————————————
Jeśli już Wiech, to tylko oryginalny


Panie Referencie

Przyjmuję hipotezę, ze KK troszy się o swoich wiernych, nie chce ich tracić, i cieszy sie z nowych odzyskanych owieczek.
I wiem, ze brak powołań w zachodniej Europie jest jego zmartwieniem.

1. Jak widac ewolucja obyczajowości wplywu na dogmaty nie ma. Ale wielu spodziewało sie pewnych zmian właśnie po naszym papieżu. W obliczu szalejacego Aidsa poruszano wielokrotnie kwestię akceptacji srodków zapobiegajacych ciazy (ochrona zdrowia i w konsekwencji zycia). Bezskutecznie.
2. Na to pytanie Kosciol wlaśnie udzielił odpowiedzi nie zmieniając nic w punkcie 1. Stawia trudne wymagania i nie zamierza ich zmieniać.
3. Marzeniem wielu byloby złagodzenie wymagań a nie alternatywa wszystko albo nic.
4. Mozna zostac protestantem (tez chrzescianin) i nie uznawać autorytetu papieża, a będąc pastorem cieszyc sie z wlasnej rodziny.
5. To jest ogromne zmartwienie jeśli moja hipoteza jest słuszna.

Kosciól w Polsce odegrał znakomitą, wspaniałą rolę w czasach komuny. Ostoja wolności słowa, opoka. I chyba ne ma najmniejszych powodów żeby martwić się o jego kondycję.

Natomiast popieranie przez księzy partii X czy Y wydaje mi się przekraczaniem kompetencji.


-->Agawa

Hipoteza jest trafna, przy czym – nic za wszelką cenę. Kościół musi bronić swojej tożsamości. Pozdrawiam,

——————————————————————
Jeśli już Wiech, to tylko oryginalny


referencie

Zastanawiałem się czy jeszcze coś dodać, bo ze mnie żaden znawca tekstów Terlikowskiego. Ledwie kilka(może, naście) razy się zetknąłem. Poczytałem komentarze i najszła mnie taka myśl. Terlikowski spotyka się z taka reakcją, bo jest jak ksiądz katecheta na którego często narzeka młodzież w szkole.
Nie zostawia pola na dyskusję , nie wyjaśnia, nie tłumaczy. On głosi kazanie. A ludzie chcą zrozumieć, a nie tylko przytaknąć i stanąć na baczność.

Poza tym drażni mnie trochę maniera gdzie nauki KK = chrześcijaństwo
Owszem każdy katolik to chrześcijanin, ale nie każdy chrześcijanin to katolik. Choć wiem, ze to taka walka z wiatrakami zupełnie marginalna w calej sprawie.

I jeszcze pytanie. jesli Terliowski mówi głosem KK to czyim głosem mówi Życiński?


-->sajonara

Życiński też mówi głosem Kościoła, jak sądzę. Na tym polega wielkość, że w Kościele mieszczą się i Życiński, i Terlikowski, i Rydzyk, i Marek Jurek. Bo wszyscy akceptują “korpus”, wszyscy mają też szansę pary razy zgrzeszyć. Nie wiem, nie znam się na tym, ale tak mi się wydaje. Kościół ma już dwa tysiące lat; Terlikowskiego też przetrwa.

Co do skojarzenia chrześcijanin=katolik, to – jeśli uwaga jest do mnie – przyjmuję to na takiej zasadzie, na jakiej stwierdzam, że urodziłem się Polakiem, a nie Czechem, choć Czech niewątpliwie jest Europejczykiem, a nawet człowiekiem. Z kontekstu powinno wynikać, że nie kwestionuję chrześcijańskiego rodowodu prawosławnych (np.), odnoszę się natomiast do konkretnych sytuacji. Tylko o to mi chodzi.

Pozdr.,
referent
——————————————————————
Jeśli już Wiech, to tylko oryginalny


referencie

z tym chrześcijaninem to raczej do odysa względem jego tekstu wytłuszczonego i dalszych rozważań o prawdzie. czyjej prawdzie?


-->sajonara

OK.

——————————————————————
Jeśli już Wiech, to tylko oryginalny


Panie Referencie

Jesli ktoś szuka dowodów na istnienie Boga polecam Wariacje goldbergowskie Jana Sebastiana Bacha w wykonaniu Glenna Goulda.
A Kosciól jest jak orkiestra, czasem doskonała, czasami zadziwia marnym wykonaniem.
Czlonkowie orkiestry tacy jak Terlikowski drażnią brakiem subtelnosci, niezrozumieniem partytury. Czy ten dysonans moze zepsuć arcydzieło?
W oczekiwaniu na lepszych artystów, nie zaklócających percepcji…..


Referencie

Po pierwsze, zgadzam się. Najistotniejsza jest reakcja. Czy kazania moralisty pozostawiają jakiś ślad. Po części to, czy jakieś wnoski się ostaną, czy skończy się na pokrętnych usprawiedliwieniach i wyparciu, zależy od postawy odbiorców moralisty. Ich sumienie, ich odpowiedzialność.
Ale.
Po części jednak zależy od postawy samego głosiciela prawdy (lub innych wartości). I ta odpowiedzialność jest też spora.

Druga sprawa

proszę mi podać konkretny przykład, kiedy Terlikowski nie jest w zgodzie z nauką Kościoła (“nie głosi Ewangelii”). Chodzi Panu o to, że grzeszy, czy może jest schizmatykiem?

Już pisałem, że nie o to idzie. T. wykłada dość ściśle naukę społeczną Kościoła, choć czasem miesza bez komentarza to, co jest oficjalnym stanowiskiem, z tym, co już nim nie jest. Nie jest więc schizmatykiem, czy heretykiem (o ile umiem to ocenić). Nie jest też gorszycielem w tym sensie, że nie znamy żadnego faktu podważającego zgodność jego praktyk z deklarowanymi poglądami.

Ale Ewangelia, Referencie szanowny, to nie jest moralizm. To DOBRA NOWINA. A dobrą nowiną nie jest przykazanie dla każdego, ale ratunek dla każdego. Zmartwychwstanie dla każdego. Brak lęku przed śmiercią ontologiczną, egzystencjalną — wolność. I spełnienie dla każdego. Miłość. Pełnia. Gratis.

Rzecz jasna, nie da się zaspokoić dzisiejszych mas chrześcijaństwem zaserwowanym w felietonach czy innych gazetowych tekścikach. To musi być dla jednych głupie, a dla innych gorszące. Musi piec, jak sól, parzyć jak światło.

Ale nie można, nie wolno, nie sposób — ograniczyć chrześcijaństwa do listy nakazów i zakazów moralnych.

Przyznam, że dawno już Terlikowskiego nie czytam, bo obrzydł mi zupełnie, dlatego nie sypnę z rękawa przykładem, którego się domagasz. Zresztą, jak widzisz, nie będzie łatwo w ogóle taki przykład znaleźć, bo mój główny zarzut nie odnosi się do tego, co nasz publicysta głosi, lecz czego nie głosi. Nie do tego, co jest, a do tego, czego brak.

Bo po prostu — pół chrześcijaństwa, to jak półprawda.

Na koniec zaś, kwestia trzecia:

w gruncie rzeczy powinien Pan o Terlikowskim mówić łagodniej niż o… powiedzmy Kiszczaku, a formułuje Pan w stosunku do Terlikowskiego zarzuty takiego kalibru, że za chwilę zabraknie Panu proporcji (np. dla oceny “wiary” Kiszczaka, którą potwierdzał prześladując przez wiele lat Kościół).

Ja się o Kiszczaku (itp.) w ogóle tu nie wypowiadam. Bo on jest poza zagadnieniem. Sam Kiszczak do wiary się nie poczuwał, i nie poczuwa (chyba że coś przeoczyłem). Nie sposób z chrześcijaństwa i głoszenia Ewangelii rozliczać pogan. A nawet apostatów. To nonsens.
I proszę mi nie zarzucać, że piszę o Terlikowskim zbyt ostro, by zabrakło skali.
Są terminy pożyteczny idiota, głupiec, cwaniak, hipokryta, zdrajca, kanalia, zbrodniaż i wiele, wiele innych słów, od łagodniejszych do najostrzejszych. Słów, których staram się nie nadużywać, których mogę jednak użyć i czynię tak gdy chcę napisać o łajdaku, czy zbrodniażu.

Zresztą, tutaj bardzo dobrze pasuje postawa z notki Rozmowy:
Panowie są oczywiście, prawda, zdrajcami i komuszym pomiotem, ale nie mogę im odmówić, prawda, pewnej, że tak powiem… solidności.

Wróg, to wróg, koniec kropka. Ale przed niektórymi sojusznikami, strzeż nas Panie.


Sajonaro

Kościół katolicki głosi, że jest jedynym depozytariuszem pełni chrześcijaństwa. Głosi, że każdy z Kościołów i innych związków religijnych oddzielonych, część prawdy zagubił lub odrzucił. Nie roztrząsam tej kwestii, zaznaczam jenak, że w kontekście nauki KK równanie katolik=chreścijanin jest całkowicie poprawne.

Poza tym, mówimy o naszym tu i teraz, oraz o dwóch postaciach katolików obecnych (mocno obecnych) w sferze publicznej. Trudno pisząc o postawie Terlikowskiego czy ks. Zaleskiego rozważać kwestie dotyczące prawosławnych i ewangelików, o takich np. mormonach nie wspominając.

Zresztą, gdy rozliczam kaznodzieję katolickiego z tego, czy głosi chrześcijaństwo — nie popełniam błędu. W końcu każdy katolik ma być chrześcijaninem, choć nie każdy chrześcijanin jest katolikiem. Czyż nie?

Na koniec pragnę nadmienić, że dzięki ostatniemu Soborowi, bardziej niż kiedykolwiek wcześniej, możemy Kościołowi katolickiemu przyznać, że faktycznie czerpie z pełni dziedzictwa chrześcijańskiego, łącznie ze starozakonnym.
Zwłaszcza zaś dobrym przykładem jest sam ks. Zaleski, który jako ormianin (małą, bo w sensie wyznania) dowodzi, że Kościół oddycha dwoma płucami wschodu i zachodu.

W tak krótkich wypowiedziach nie jestem w stanie używać zadowalającego rozróżnienia, adekwatnego do kontekstu jak również do mojej wiary.


Agawo

Marzeniem wielu byloby złagodzenie wymagań a nie alternatywa wszystko albo nic.

Zapewne.

Lecz gdyby prawdziwa była teza, że to radykalizm w sprawach seksu i małżeństwa (nieprawda, że JP2 nic nie zmienił — przemiana nauki Kościoła jest gigantyczna), lub innych kwestiach obyczajowych odstrasza wiernych
— Kościół katolicki pustoszałby na rzecz chrześcijan reformowanych.

Tymczasem — nie jest tak.

Na zachodzie kościoły luteran i kalwinistów są tak samo puste jak świątynie katolickie. Statystyki z Niemiec wskazują nawet, że katolików ubywa wolniej. Podczas gdy anglikanie wyświęcają kobiety a nawet aktywnych gejów na księży, w Anglii jest więcej praktykujących katolików niż anglikan.

Proszę mnie źle nie zrozumieć: to oczywiście nie jest głos tryumfalizmu, ale argument, że problem Kościoła nie leży bynajmniej w zbyt ostrej postawie w medialnych kwestiach aborcji, eutanazji, seksualności, nierozerwalności małżeństwa, celibatu, święceń kobiet, akceptacji i afirmacji różnorodnych -orientacji_ seksualnych itp.
Nie o to, nie o to.


odys

odys

w Anglii jest więcej praktykujących katolików niż anglikan.

Nasi tam sie zjechali :))


sajonaro

Fakt – ale i to wskazuje na nieatrakcyjność postępowych i liberalnych wariantów chrześcijaństwa — skoro kilkaset tysięcy przyjezdnych katoli (reszta nie chadza do kościoła) to nagle więcej niż ich rodzimych wierzących praktykujących anglikan.

Idę o zakład, że nawet w zapaterostowskiej Hiszpanii przyjazd dwóch milionów Polaków nie wstrząsnąłby tamtejszym Kościołem.


Subskrybuj zawartość