Z szuflady ― "Film - nieuchronność"

Tagi:

 

NIEUCHRONNOŚĆ

Późny wieczór. Kobieta w białej bluzce i ciemnej rozkloszowanej spódnicy samotnie wraca do domu. Zostawiła za sobą śpiące miasto, buchające z niego słupy dymów i ponurą kościelną dzwonnicę. Idzie szybko i pewnie, pod jej stopami chrzęści piasek. Po schodach werandy energicznie wchodzi do środka i zaświeca stojącą na stole lampę naftową. Przez okno widać wnętrze pomieszczenia: kawałek zsuniętych firanek, jakiś obrazek. Po chwili i ona wyłania się z półcienia, rozpinając guziki bluzki. Zaczęła od tego przy szyi, nieco się z nim mocuje, kolejne idą łatwiej. Podchodzi do okna i zamyka okiennice.

W kolejnym kadrze widzimy ją już wewnątrz domu, właśnie kończy rozpinać mankiety i zdejmuje bluzkę. Zamyka szafę, odwraca się i jej wzrok pada na twarz mężczyzny. Dziewczyna krzyczy, a kamera chwyta ją teraz frontalnie, półnagą i przerażoną. Zaraz po tym następuje zbliżenie na mężczyznę, który z łokciami opartymi na poręczach fotela mówi: “Proszę kontynuować, pani nauczycielko”.

Dziewczyna ciężko oddycha, przyłożyła rękę do piersi, niepewnie wpatruje się w intruza. Tymczasem ten nie spuszcza z niej wzroku, powoli sięga po rewolwer i grobowym głosem ponawia żądanie: “Nie ma sprawy, nie zwracaj na mnie uwagi. Kontynuuj”.

Nic nie przerywa ciszy. Na podłogę spada koszula i dziewczyna zostaje w halce. Mężczyzna rozkazuje: “Rozpuść włosy”, a kiedy te opadają na ramiona, dodaje: “Potrząśnij głową”. Mężczyzna z trudem nad sobą panuje, już nawet nic nie mówi, tylko lufą rewolweru pokazuje, żeby zdjęła resztę ubrania. Dziewczyna powoli rozwiązuje górną tasiemkę, celebruje rozpięcie każdej kolejnej haftki, koszula rozchyla się... Mężczyzna odpina pas, podchodzi i ją obejmuje.

“― Wiesz, czego chcę? ― mocnym głosem mówi nagle dziewczyna.
― Co?
― Żebyś choć raz przybył na czas! ― wykrzykuje mu w twarz i czule się do niego przytula.”

W mężczyźnie zapewne wszyscy już dawno rozpoznali Sundance Kida, zaś dziewczyna, jakżeby inaczej, to ― Etta Place. Wkrótce będzie miała miejsce słynna scena rowerowa (wspominałem o niej w poprzednim tekście), kiedy Butch pokaże kilka ciekawych układów akrobatycznych.

newman1_0.jpg

Etta Place. To o niej będzie ten tekst. Myśląc o “nieuchronności” zakodowanej w filmie Hilla zawsze przychodzi mi do głowy Etta. Nic na to nie mogę poradzić i chyba nawet nie chcę. Butch Cassidy i Sundance Kid są do pomyślenia jedynie z Ettą jako kontrapunktem; bez niej, to jedynie drobni rzezimieszkowie okradający banki, których w końcu rozstrzeliwuje boliwijskie wojsko. I jakkolwiek Etta Place jest naprawdę niepokojąca, filmową “nieuchronność” najlepiej oddają dwie sceny z jej udziałem, kiedy uroda w zasadzie nie ma żadnego znaczenia.

newman2.jpg

Bruce Chatwin, który podróżując po Patagonii szukał ― między innymi ― śladów działalności bandy Butcha, tak pisał o Ettcie:

“Jesienią 1901 roku Butch poznał w Nowym Jorku Sundence’a Kida i jego dziewczynę Ettę Place. Ta młoda, piękna i inteligentna panna trzymała swoich mężczyzn pod pantoflem. Według akt Pinkertona pracowała kiedyś w Denver jako nauczycielka; jedna z plotek głosiła, że była córką utrzymywanego przez rodzinę w kraju Anglika nazwiskiem George Capel ― i stąd nazwisko Place. Jako James Ryan i Harry A. Place z małżonką, ta «trzyosobowa rodzinka» bywała w operach i teatrach (Sundance Kid był wielbicielem Wagnera). Panowie kupili Etcie złoty zegarek od Tiffany’ego i na pokładzie parowca «Soldier Prince» wypłynęli do Buenos Aires. Przybywszy na miejsce, zatrzymali się w hotelu Europa, odwiedzili dyrektora departamentu gruntami i załatwili sobie dwanaście tysięcy akrów szczerego pola w Chubut.

― Czy są tam bandyci? ― zapytali i ucieszyli się, słysząc, że nie.”

B. Chatwin, W Patagonii, Warszawa 2007, s. 81-82.

newman3.jpg

Hill przedstawił Ettę w cieplejszych barwach niż źródła Chatwina. Nie ma wątpliwości, że jest dziewczyną Kida, ale zdaje się, że w jakiś sposób kocha też Butcha, a na pewno się o niego troszczy. Między Butchem i Kidem nie ma zazdrości, czy rywalizacji (przypominam końcówkę sceny rowerowej!), uchylę się jednak od głębszej analizy panujących między nimi relacji (więcej na ten temat w jednym z kolejnych odcinków). Nie jest to zresztą w tym momencie potrzebne, dość powiedzieć, że w scenie, do której zmierzam, wszyscy są jednakowo istotni.

Jest środek nocy. Panowie zastanawiają się, jak wymknąć się pościgowi Leforsa. Etta siedzi przed domem i wygląda na wyjątkowo smutną. Wie, że za chwilę oznajmią jej decyzję, po której być może znowu znikną na dłuższy czas z jej życia, a ona zostanie sama. W pewnym momencie wychodzi Kid i mówi:

“― Omówiliśmy wszystko z Butchem. Gdzie by ta Boliwia nie była, tam właśnie jedziemy. Pojedziemy tam na wszelki wypadek. Może zrobimy jakiś skok na bank. Butch zna trochę hiszpańskiego.
― Z menu daję sobie radę ― głupkowato wtrąca stojący w oknie Butch.
― A ty znasz język dobrze ― Kid jest coraz bardziej skrępowany, czuje się niezręcznie, a sprawy nie ułatwia też Etta, która siedzi nieporuszona, z grobową miną. ― Lepiej jest podróżować z kobietą. Nikt się nie spodziewa. Podróż będzie bezpieczniejsza. Mówię, że jeśli chcesz jechać, ja cię nie będę powstrzymywał ― podnosi głos. ― Ale jeśli tylko zaczniesz marudzić albo dokuczać, nieważne, gdzie będziemy, zostawię cię na środku drogi.
― Nie słodź tak tego, Kid. Powiedz jej wprost ― interweniuje Butch.
― Mam 26 lat, ― nieoczekiwanie odzywa się Etta ― jestem niezamężną nauczycielką i już chyba gorzej być nie może. A jedyna rozrywka, jaką znam, stoi teraz koło mnie ― patrzy na Kida. ― Więc pojadę z wami i nie będę marudzić. Będę wam cerować skarpetki i zszywać rany, i robić, o co tylko poprosicie, poza jednym. Nie będę patrzyła, jak umieracie. Jeśli nie macie nic przeciwko, daruję sobie.”

Na czym polega “nieuchronność” i dlaczego wiążę ją z Ettą? To proste. Etta jest swego rodzaju barometrem, miernikiem cierpliwości losu, który kieruje życiem Butcha i Kida. Dopóki Etta z nimi jest, sprawy jakoś się mają. Udaje się trafić na banki pełne dolarów, strażnicy pilnujący pieniędzy okazują się idiotami, a pościgi łatwo gubią tropy. Etta uczy ich specjalistycznego słownictwa (rabowanie w kraju hiszpańskojęzycznym napotkało nieoczekiwane przeszkody lingwistyczne), pomaga w przygotowaniu napadów (kapitalna scena, kiedy Etta i Kid udają zamożną parę, chcącą sprawdzić solidność zabezpieczeń banku), pociesza po niepowodzeniach (fiasko “wejścia” na dobrą drogę), czy po prostu spędza z nimi czas… Dzięki Etcie opatrzność nad nimi czuwa, choć ― naprawdę ― nie ma po temu żadnych innych sensownych powodów, z bezczelnym wdziękiem Butcha włącznie.

Przychodzi jednak czas, kiedy Etta rezygnuje. Nie daje rady. Ciężar, jaki na siebie wzięła, jest zbyt wielki. Pamięta o obietnicy, jaką jej niegdyś złożyli, i jest coraz bardziej pewna, że nie uda się jej powstrzymać ich samozagłady. Scena, kiedy leżą przy ognisku przykryci kocami, i Etta pyta, czy nie mają nic przeciwko, żeby wróciła do domu przed nimi, jest więcej niż poruszająca. Ta scena, to symbol klęski Butcha i Kida. Zapowiedź ich katastrofy. Jestem przekonany, że nie ostatnia szarża w San Vicente, ale właśnie ta spokojna noc tuż przed odjazdem Etty, mogłaby kończyć sprawę, bez uszczerbku dla wielkości dzieła.

newman4_0.jpg

“Butch Cassidy i Sundance Kid”, George Roy Hill, 1969

Być może wkrótce ciąg dalszy. O przyjaźni.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Panie Referencie,

to co tu piszę proszę potraktować jak test mojej pamięci, bo nie podejmuję się pouczać kucharza francuskiego jak powinno smakować prawdziwe ragout:)

I dlatego, że aby film naprawdę obejrzeć muszę obejrzeć go kilka razy- taki jestem bystry.:)
A „Butcha” widziałem tylko raz i to bardzo dawno temu.

Z tego co pamiętam, to film pokazał się u nas mocno spóźniony. Jakieś kilkanaście lat po nakręceniu. Zatem to tylko odległe impresje, z dość odległej bardzo wczesnej młodości:).

Piosenka „Raindrops keep fallin’ on my head” wówczas była znana i popularna już od dawna.
Dla mnie była jak klasyka rozrywkowa , niemal tak jak M. Fogg.:)
Toteż niezmiernie zdziwiłem się słysząc ją w kinie. I przyznać muszę, że doskonale komponowała się z obrazem.

Całość odebrałem jak manifest radości życia i wolności. Niczym nie ograniczonej. Żadnym porządkiem, ani społecznym, ani prawnym, ani tradycją, ani rodziną, ani kobietą:), ani stabilizacją ani bólem ani strachem. Nawet przed śmiercią.

Nawet nie miejscem( w czasach przed-samolotowych), ani też (tu Pana zaskoczę) czasem.
Czas (według mojej ułomnej pamięci) był jednak tłem, oddziałującym, bo jakby inaczej(akcja obejmowała lata), lecz cokolwiek lekceważonym przez bohaterów. Nie gaszącym ich zachłanności i żaru życia:).

Liczyło się tu i teraz i nadzieja na jutro. Może nawet nie nadzieja, bo nadzieja nie brzmi zbyt optymistycznie, a pewność jutra. I to lepszego!

Tak naprawdę to pamiętam tylko dwie sceny; rowerową i z zapyziałej boliwijskiej dziury.
Tę rozmowę, bez patosu,tak naturalną jakby nic się specjalnego nie działo. Ot, trzeba tylko przejść na drugą stronę ulicy, a że dom otoczony przez pułk boliwijskich żołnierzy, nic to.
Nie z takich opresji się wychodziło…idźmy zatem, bo robi się późno.

Tyle mi z „Butcha” zostało.

Ale zachęcił mnie Pan, film muszę zobaczyć jeszcze raz, choćby tylko po to by sprawdzić czy już nie najwyższa pora pożegnać się z masełkiem:).

Jak Pan myśli, może wystarczy ograniczyć?

Pozdrawiam życząc dobrej nocy


-->Yassa

Uważam, że nie należy odstawiać masła. Mnie lekarze sugerują ograniczenie wina i innych smacznych rzeczy. “Macie panowie rację” – odpowiadam, bo przecież nie będę się kopał z koniem. Póki jednak mogę o własnych siłach dojść do składu z winami i mam trochę grosza w kieszeni, prawda…

Dla mnie to też jest film o rozmachu, swobodzie, wolności i radości z życia. Takiej poza czasem i jego konsekwencjami. Zgadzam się, choć pewnie zaraz ktoś zarzuci mi klakierstwo. Nic na to nie poradzę :-)

Pozdrawiam, muszę krótko, bo referat wzywa; wpadnę wieczorem,

referent

——————————————————————
Jeśli już Wiech, to tylko oryginalny


Subskrybuj zawartość