Teaatr pisania. DZIENNIK 2001 - 2005 (40)

Środa,13.11.2002 Jezu ufam Tobie !

O Pani, ufność nasza w modlitwy Twej obronie,
Chroń nas, chroń nas , Królowo Pokoju!

(pieśń, rodzaj kanonu z chóru, w formie graficznej niestety nie brzmi ale powtarzana, raz śpiewana głośno a raz szeptem jest czystą
poezją śpiewanej modlitwy)

Św. Stanisław Kostka ma dziś swoje święto, nasz ksiądz proboszcz zwrócił nam uwagę iż wybierając imię wybieramy patrona, który w przyszłości opiekuje się nami, możemy zwracać się do niego o wstawiennictwo w każdej potrzebie.
Chmmm, na co ja zwracałam uwagę wybierając imiona moim dzieciom….?
Może przyznam się innym razem.
Ostatnio odkryłam iż w sklepach z dewocjonaliami ( przybory religijne oraz książki) są skrócone opisy żywotów świętych. Poczytać warto.

O św. Stanisławie Kostce jest taka pieśń:

Przed wielu laty chłopiec ten żył
Lecz czyny jego trwają do dziś
Życiem swym przetarł do nieba szlak
Żebyśmy mogli za nim iść.

Młody jak my, wesoły jak my,
Prosta jest jego droga
Szukał jak my, goręcej niż my
Nad wszystko kochał Boga

Lubił wycieczki, przyjaciół miał
Jak każdy człowiek zwyczajnie żył
Ale przemieniał codzienność swą,
Bo w każdej chwili z Bogiem był
Młody jak my…

Chociaż jest inny dzisiejszy świat
W melodii przemian trwa wspólny ton,
Bo zawsze można miłością żyć
I zostać świętym tak jak on
Młody jak my…
(św. Stanisław żył w XVI wieku, pochodził z Rostkowa na Mazowszu, był synem kasztelana zakroczymskiego)

Coś do rubryki dziadka. :-{ )))
W pewnej rodzinie miała przyjść na świat kolejna dziewczynka. Jej starsza siostra żywotnie zainteresowana przyszłą, słodką małą siostrzyczką pomagała z dużym zaangażowaniem dobrać dla niej imię. Pewnego razu wpada ze szkoły z kolejnym pomysłem: Delfina, bo wiesz na wakacjach miałam taką koleżankę a delfiny to takie mądre stworzenia( była na etapie fascynacji tymi zwierzętami
). Wykluczone powiedział tata, mama również nie zaakceptowała pomysłu (będzie śmiesznie brzmiało z naszym nazwiskiem, tłumaczyli małej)
Ojej…, zasępiło się dziecko ale po chwili z dużym ożywieniem – wiem, wiem niech będzie Orka, i patrząc bardzo grzeczniutko w oczy rodzicom przytoczyło argument – one są takie śliczne, czarno-białe, widziałam na takim fajnym filmie, może być Orkaaa…?

Czwartek, 14.11.2002-11-14 Jezu ufam Tobie!

Ciągle marzę o twym niebie,
Gdzie mnie czeka miłość twa.
Chcę na zawsze posiąść Ciebie,
Szczęście które wiecznie trwa

Żyję tu, mam tu dom,
Jestem zdrów i pełen sił
Boże mój, lecz czekam wciąż,
Że Ty wskażesz mi me szczęście i mój cel.
Ciągle marzę ...
Nagle głos, Boga głos
Mówi mi: co robisz tu
Stojąc tak nie czyniąc nic.
Bo wiedz, że twój los
Masz kuć dopóki czas.
Ciągle marzę ...
Teraz wiem, że nie czas marzeń tu
Lecz pracą swą,
zdobyć mam wieczności próg,
Bo Bóg czeka mnie w mych braciach z łaską swą
Ciągle marzę ...

(Droga do nieba, modlitewnik dla katolików wszystkich stanów)

Zamykając temat nauki i nauczania to zgadzam się z myślą pewnego filozofa, który powiedział iż od budzących nadzieję należy wymagać wiele (gra słów wyszła mi zupełnie niechcący, ten filozof żył na przełomie er, Seneka?)

Moralizuję, ale dobrze mi z tym.
Przypomniała mi się pewna rozmowa na przystanku autobusowym. Łatwość nawiązywania kontaktów mam po Babci ze strony Mamy, która była bardzo dzielną i pogodną osobą.
Fakt, że kiedyś dłużej wyczekiwało się na przystankach ale żartowaliśmy, że Babcia Jadzia gdy popadła jakiegoś „nieszczęśnika „ w oczekiwaniu na autobus to do czasu jego przyjazdu wiedziała o delikwencie już wszystko: stan rodzinny do piątego pokolenia, majątkowy, cywilny, zawód wyuczony i wykonywany, światopogląd, upodobania kulinarne itd. itp.
Ja nie jestem aż taką mistrzynią w zadawaniu pytań otwartych
, ale faktem jest na przystankach się nie nudzę. Więc wracając do meritum, ostatnio rozmawiałam z przygodną „babeczką” na przystanku właśnie i Ona sama wyznała, że tak właściwie to nie chciałaby być osobą zamożną, bo może przewróciłoby się Jej od tego w głowie.
Odruchowo przyznałam jej rację (spolegliwa ze mnie dusza) ale teraz myślę: jeszcze jedna z lękiem przed bogactwem.
A w ostatnich tygodniach przypominam sobie czytanie z Pisma Św. mówiło o tym, że człowiek wierzący i ufający Bogu poradzi sobie. I w biedzie się nie załamie i w obfitości nie ulegnie zepsuciu. Ouki, tego się trzymać.
A pewien poradnik zaleca jako sposób budowania świadomości obfitości błogosławienie bogatym, wyzbycie się myśli zawistnych. U mnie to nie to, ale popracuję i nad tym aspektem tak na wszelki wypadek.
Generalnie zgadzam się, że gdy z czymś średnio sobie radzisz to trzeba zaprzyjaźnić się z danym tematem, oswoić go.
Nigdy nie modliłam się o pomyślność materialną.
Teraz zaufam Matce Teresie, powiedziała kiedyś tak:
Możesz modlić się o co tylko chcesz, jeśli to jest na chwałę Pana to to otrzymasz jeśli nie to możesz o tym zapomnieć.

:-{)))
Swego czasu pracowałam w biurze maklerskim, odchodząc założyłam sobie konto zakupu papierów wartościowych wraz z możliwością zleceń telefonicznych. Ponieważ robiłam to osobiście (sama wpisywałam dane) to pozwoliłam sobie na „niewinny” żarcik. Zlecenia telefoniczne na zakup papierów wartościowych składa się podając hasło (np. fortuna, fart itp. ) , które przyjmujący makler wraz z szeregiem innych informacji musi zanotować, całość rozmowy jednocześnie jest nagrywana na magnetofon.
Dzwonię więc po dłuższym czasie, zlecenie przyjmuje kolega
wdrażający się dopiero na tym stanowisku. Dochodzimy do pytania – hasło ?
Pamiętam do dziś tą ciszę, która zapadła w słuchawce gdy
Powiedziałam bardzo uprzejmym głosem:
D r o s o p h i l a M e l a n o g a s t e r

W tragikomizm tej sytuacji może wczuć się jedynie pracownik
biura maklerskiego, który wie co znaczy spisywać zlecenie telefoniczne (hasło musi być zapisane co do literki). Mój kolega po wyłączeniu magnetofonu wysyczał: „Jeżeli Pani nie przyjedzie i nie zmieni hasła to nie przyjmiemy więcej żadnego pani zlecenia na telefon”.

Średnia ocena
(głosy: 0)
Subskrybuj zawartość