Teatr pisania. DZIENNIK 2001-2005 (66)

30.10.2004 Jezu ufam Tobie!

*
A która dziwnie, od rzeczy początku,
Już w zamyśleniu Jehowy poczęta,
Jak Miłosierdzia zaród w samym wątku,
Jak wielki okres, jak tęcza wygięta
Przez cało-przestrzeń… która potem znowu
Jako naczynie- łaski jaśniejąca,
I teraz, waszego przyczyna odnowu,
Ilekroć w siebie się zapatrzym sami-
Wciąż wyglądana na sierpie miesiąca
Ku zagładzeniu pierworodnej zmazy-
P r z e-d z i w n a M a t k o, P r z e d z i w n a t r z y r a z y,
Módl się za nami…

(kon.cyt.na dziś)

wracając do kwestii „budzenia” (pchania w stronę Boga) innych – bywa z tym tak jak w pewnym opowiadaniu z ratowaniem człowieka po wypadku:
Poprzez wianek gapiów przedziera się do chorego energicznie młoda osoba. Bezpośrednio przy rannym napotyka na kogoś nad nim pochylonego i mówi szorstko:
-przepraszam, proszę mnie przepuścić, jestem sanitariuszem
A w odpowiedzi słyszy:
-nie szkodzi, ja – lekarzem

Nie mniej jednak pewne pomysły bywają zaskakujące. Pora na historię ze Stowarzyszenia. Jeden z naszych przyjaciół podzielił się z nami swoją drogą do wiary. Powiedział, że umierał jego dziadek. On przyjechał do niego w ostatnie odwiedziny. Bardzo poruszyła go obserwacja – jak bardzo w ostatnich tygodniach swego życia staruszek szukał kontaktu z Bogiem.
Po śmierci dziadka nasz przyjaciel postanowił: mam 40 lat, nie będę czekał na ostatnią chwilę aby zaprzyjaźnić się z Bogiem, poszukam Go już teraz.
I co zrobił?
Postanowił, że będzie szukał w promieniu 50-mil od domu, kościoła w którym „usłyszy” Boga, poczuje to „coś” – świadomość Jego obecności.
Jak postanowił tak zrobił. Co niedzielę był w innym kościele.
Aż za którymś razem „usłyszał”. Tak mocno to odczuł, że natychmiast po nabożeństwie poszedł zapisać się do tej wspólnoty. Narzeczoną, która nie zaakceptowała tego – zostawił.
Gdy nam to opowiadał był szczęśliwym mężem i ojcem w rodzinie założonej z później poznaną dziewczyną.
Mimo, że opowieść „szła” przez tłumacza było w niej tyle radosnej energii, ten człowiek „promieniał”.

:-{)))
Ostatnio, bliska mi osoba (bardzo mi na niej zależy) ku swojemu zaskoczeniu, polubiła oliwki. Polubiła je tak bardzo, aż sama jest tym zadziwiona. A ja?... nie mniej.

Wiecie jak cudownie wybija się rytm dwiema małymi puszkami przecieru pomidorowego, na jesienne oklapnięcie „superowa” metoda

03-04.11.2004 Jezu ufam Tobie!

*

Modlitwom bliska przez swą osobistość
Niewieścią – bliska pobłażaniem prawie
Przez Macierzyństwo, i bliska przez czystość,
Wszelkiej tęsknocie ludzkiej, wszelkiej sprawie
Udatna – niby dobra biało-głowa,
Z góry, a jednak patrzająca łzawie,
Można – a jednak w prostocie zupełnej
Przędąca wiele z barankowej wełny
I bardzo cicha, a przeto nie mniejsza,
Współ-pracująca wszystkimi cnotami,
Kończąca wszystko… M a t k o N a j m i l e j s z a,
Módl się za nami…

Spontan to spontan od słowa spontanicznie nie mniej jednak na dziś zaplanowałam historię poniższą, znowu będą wycieczki, osobiste zresztą.

S z p i t a l n e r o z m o w y

*
Ściskałam jej dłoń, dziękowałam, mówiłam że choć osoba którą tu odwiedzałam odeszła, to ja zostałam uleczona (wtedy użyłam chyba innego słowa). Uleczona z kompleksu niższości.
Żachnęła się – „Pani ?...taka atrakcyjna osoba?...”
To był impuls a nie temat przewodni tej rozmowy zaczęłam się więc zbierać ale zwyczajowo pomyślałam – jak uroda może być argumentem, przecież to jest coś co się dostaje (na co nie ma się wpływu), więc ten argument moje „ja” od dawien dawna odrzucało jako budulec poczucia wartości.
Spytałam Ją skąd Ona czerpie energię (lekarz piastujący wysokie stanowisko w administracji szpitala a jednocześnie taka zadbana, kobieca).
Uśmiechnęła się (otwartość za otwartość) –„ nie zastanawiałam się ale przypuszczam, że to świadomość pomagania innym” – powiedziała.

*

Jeden ukłon, Panie doktorze jest czasem w stanie uformować (zrodzić?) człowieka.
Cud o którym mówiłam, że wydarzył się w mojej duszy, to był powrót niesamowitego odczucia z dzieciństwa, odczucia szaleńczo wariacko cudownego a czasem cicho-ciepłego jakiego zawsze doznawałam w kościele mając lat kilka , kilkanaście.
Z perspektywy czasu wiem cud ten, to był proces rozłożony w czasie ale kulminacją była spowiedź (wybacz mi Ojcze, chyba byłam brutalniejsza od św. Jakuba ze sceny z aniołem) i komunia św. w kaplicy.
Już zawsze ten moment będę określać – „dotknięciem palca bożego”

Był koniec czerwca 2001 roku. Jakaś taka wyciszona wędrowałam pozawijanymi korytarzami szpitala. Zofia odeszła a do mnie docierała świadomość d i a l o g u.
Moje oczy przesuwały się wraz z resztą ciała, dostrzegając kolory i kształty. Mózg je rejestrował ale nie nazywał.
I nagle myśl-pytanie (myśl-pragnienie):
Powiesz coś do mnie na do widzenia,
Panie ?
Potoczyłam nagle przebudzonym wzrokiem wokół.
BĄDŹ PIĘKNA
„odpowiedział” mi wielkim tytułem jeden z ilustrowanych tygodników – właśnie mijałam szpitalny kiosk z prasą wyeksponowaną na regale. – sfiksowałam – skwitowała tą sytuację twardo stąpająca po ziemi część mej świadomości a ta bardziej oderwana i raczej zmęczona wybuchła gwałtownym buntem:
- co ?! mam zasuwać jak bury osioł i do tego starać się
być… „piękna”?
A potem?
Potem, zwyciężyła moja dziwna pasjo-dociekliwość. – coś w tym musi być…
„Spakowałam” ten dialog do jednej z szufladek mojej pamięci.

WNIEBOWSTĄPIENIE ZIEMI

Ściągnąć, zerwać, zmiąć chmury
jak zwiotczały płat skóry –
niech roztopi was słońce,
niech was spali gorącem –

Ściągnąć, zerwać wam twarze obojętnie
obłudne –
krzyczeć raczej nienawiść przenajkrwiściej
okrutną-

roztaczajcie się, niszczcie,
świat na miazgę przegryźcie,
wyładujcie się w wolty i jak wiry się
zwirzcie,
wszystko, wszystko stłumione w krwi
rozburzcie na pianę,
rwijcie modlitw różaniec,
wplączcie w szczerość jak w taniec,
zachłyśnijcie się pianą,
tym co z życiem wam dano,
w ogniu własnym się sprażcie
i swą prawdą zaraźcie
glob

Ziemia tłusta najżyźniej
na odwieczność zagwiżdże,
rzuci tor wkoło słońca,
zacznie gwiazdy roztrącać –
rozszaleje się wolna:
rzeczna, leśna i polna
i w krwi własnej pożogach –
spadnie kornie do Boga –
—————————————————-
(niewolo – pokoro miłości! )
najciszej – najzwyklej – najprościej –

6IX1933

(*POECI POLSCY* Zuzanna Ginczanka, wyd. Czytelnik, 1980, Warszawa)

Byłam na Ciebie zła ? Ona miała tak wielką wolę życia, lekarze dali z siebie wszystko, modliłam się tak żarliwie.
Chyba tak, to nie było tylko zmęczenie – byłam zła.

TY JESTEŚ BOGIEM

Dokąd idziesz Panie Boże gdy jest Ci smutno?
Czy w naszych sercach nie bywa Ci ciasno?
Nie musisz spełniać moich oczekiwań abym Cię kochała,

:-{)))
Jechałam wczoraj przez Warszawę.
Panie Boże Tobie chyba też robiło się ciepło koło serca
gdy na to patrzyłeś?
Oni są odjazdowi.(czy kiedyś się dowiem kto?)
Ps. Nie wiedziałam ,ze współczesne liny do wspinaczki wysokogórskiej są tak barwne.

ps.2009 do ps powyższego:
zaczęłam bardziej zwracać uwagę na bilbordy gdy na filmie
(2-ga część bodajże) Bridget Johns na bilbordzie londyńskim (Piccadilly Circus) odczytywała(wyobrażała sobie,że je widzi) zapiski ze swego dziennika – te pozytywne,mówiące o wyniku walki z nałogiem palenia,picia czy objadania się.
Jakoś tak krótko po wpuszczeniu w neta(zgodnie z datą odc.) mojego odcinka o ślubnej homilii na warszawskich bilbordach pojawiła się reklama z barwną jakby pachnącą nowością liną wspinaczkową.
Stąd moje zaskoczenie i zachwyt. (ktoś mnie czyta i posyła uśmiech w tak niecodzienny sposób :)
Nie, nie wyobrażałam ich sobie – te reklamy były tam :) !

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Ten utwór klimatyczny strasznie też,

a oliwki też kiedyś polubiłem.
Coś z tymi oliwkami jest takiego, że mało kto je lubi:)


Prawda?

a tak odmieniają smak potraw nie tylko śródziemnomorskich.

Pozdrawiam, zdrowiej, nie dawaj się grypom i przeziębieniom.

Serdeczności.


Subskrybuj zawartość