Teatr pisania. DZIENNIK 2001-2005 (64)

16.10.2004 Jezu ufam Tobie

*
A Przeszłość jadem upita grzechowym,
A Przyszłość pusta, a pomiędzy niemi
Rozpacz by chyba przegonem jałowym
Jako Lewiatan obwiła kłęb ziemi.
I co by było? Myśl się sama trwoży!...
Jaw bez objawu, głucha noc bez-snami,
Śmierci pustkowie… M a t k o Ł a s k i B o ż e j,
Módl się za nam…

Czego się dowiedziałam o biblijnej historii (była o niej wzmianka w filmie „Cudotwórczyni”) zmagań św. Jakuba z Aniołem:
Anioł jest w niej symbolem Boga a zmagania (walka) św. Jakuba jest (brakuje mi tu celnego słowa) sugestią (taką symboliczna) iż w naszych modlitwach do Najwyższego mamy być : n a t a r c z y w i.
Nie wiedzieć czemu skojarzyło mi się to w tej chwili z piosenką zasłyszaną z radia Agi. Jakiś młody śpiewał tam zabójczo zawzięcie, że jest lirycznym… (jak On to nazywał?, …bojownikiem (nie pasuje), och nie istotne w każdym bądź razie sugeruje iż walczy przy użyciu liry (czytam talentu poetyckiego, pewnie nie do końca ale w piosence brzmi superowo)
Oj jakoś brakuje mi dziś weny, a tak szczególny i cudowny dzień. Tyle talentów tworzy, śpiewa, koncertuje w nieustannym hymnie dziękczynienia i radości. Widzieliście wczoraj „Golgotę” w tvp.

Sprostowanie odnośnie ”kłamstwa” w modlitwie –wspominałam gdzieś bliżej początku mojej pisaniny. Mówiłam o nim w kontekście słów modlitwy:

Boże choć Cię nie pojmuję
Jednak nad wszystko miłuję
Nad w s z y s t k o co jest stworzone
Boś Ty dobro nieskończone,

No właśnie, mówiąc wtedy rozumiałam „wszystko to wszystko” czyli nawet moi najbliżsi – że trzeba będzie wybierać: Bóg albo ktoś z najbliższych.
A to całkiem nie tak. Bóg jest Najwyższym Dobrem więc coś by tu nie pasowało.
Więc to tyle w sprawie „skłamałam” i nic ponad to „z palca nie wyssałam”.

Ale , ale mam chyba coś do uzupełnienia. Wracam do zapisu z 06.10.04.
Więc wybaczcie małą wycieczkę osobistą!...(ad homilia ze ślubu)

Proszę Ojca gdy Ojca pierwszy raz zobaczyłam to… proszę wybaczyć szczerość, miałam mieszane uczucia. Jeśli zatytułuję je : „ z tej mąki chleba raczej nie będzie” to większy komentarz będzie zbędny no może dodam jeszcze, że mam na myśli nie tylko posturę „małego rycerza” ale lakkoniczność Ojca wypowiedzi.
Intuicyjnie postanowiłam jednak zaufać Bogu. Bo jeżeli przeprowadził mnie po kilku kościołach Warszawy by przyprowadzić do parafii, do której należy kaplica przyszpitalna ,w której ponad rok wcześniej (za życia Zofii) chciałam wziąć ten ślub.
No i spotkało mnie miłe zaskoczenie.
A homilię to specjalnie dla nas podyktował Ojcu Duch Święty. Dlaczego tak sądzę ?
Bo o tym, że ta przenośnia trafi do Daniela mógł ksiądz wiedzieć z rozmów z Nim (góry ma we krwi) ale o tym jak bardzo ja cieszyłam się osiągnięciami Wandy Rutkiewicz oraz Jerzego Kukuczki , jak bardzo przeżywałam odejście każdego z tych wspaniałych Polaków wiedział tylko Pan Bóg i ja.
W chwili gdy Ojciec do nas mówił oczywiście słuchałam po prostu chłonąc, dziś wiem dlaczego.
Mam oczywiście na myśli porównanie związku dwojga małżonków do pary alpinistów, himalaistów a małżeństwa do wspinaczki wysokogórskiej. Wspinaczki ku „wzrastaniu” duchowemu, wspinaczki ku pełnej radości z życia, do jego pełni i do zbawienia.
W tej wędrówce ,wiedzą o tym wspinacze, razem zdobywający różne szczyty, raz prowadzi jedna osoba a druga ją asekuruje. Czasem jedna na drugą czeka, czasem wspólnie grzejąc się jedynie własnymi ciałami
muszą przeczekać niesprzyjające warunki.
Sakrament małżeństwa niczym lina łączy i asekuruje przed upadkiem.
Oczywiście nie będę dziś pisać nazwy góry ,pod którą jest wspomniana przez Ojca płaskorzeźba Chrystusa, bo coś pokręcę.
Opiszę tylko jak wygląda.
Otóż jest taka góra w Europie. U jej podnóża wita przyszłych zdobywców Chrystus na krzyżu. Jedna z jego rąk wyciąga się ku wędrowcowi podając końcówkę liny wspinaczkowej.

A po 1/2 roku bardzo się głupio czułam i aż w rozmowie z Ewą się tłumaczyłam: – wiesz, On (to o Ojcu) tak poetycko to ujął, jak ja mogłam być taka gruboskórna ( to o mojej odpowiedzi na Ojca zapytanie w kilka m-cy po naszym ślubie, jak się nam układa) – oj, przestań – nie twoja wina – takie jest życie.
Co wtedy „walnęłam”? Ni mniej ni więcej tylko (po kilku opisach prozą oczywiście) : – Proszę księdza! My wisimy na tej linie i zamiast się wspinać uprawiamy regularny kick-boksing (kurcze, nie wiem jak się to pisze, wiem jak się robi – nawet w przenośni (w formie psychicznej) boli jak
nieszczęście ).
Wtedy chyba Ty Ojcze postanowiłeś zaufać Bogu i sile modlitwy bo zostawiłeś mnie z błogosławieństwem jedynie (a raczej aż).
Od tamtego dialogu minęło sporo… książek, doświadczeń i przemyśleń.
Ostatnio wdrażam technikę: w momencie wzburzenia ( nim sięgniesz po ciężką artylerię –słowną lub porcelanową) głęboki wdech i … słowa mówione niespiesznie w myśli:
(…) tak mi d o p o m ó ż, Panie Boże wszechmogący,
w trójcy jedyny i wszyscy święci.
(zakończenie przysięgi małżeńskiej)

To działa !!!

{„Między nami nic nie było…” Dziękuję pewnej stacji radiowej (3 )za całkiem inny wiersz autora również powyższego cytatu.}

A oprócz powyższego , p-sze Ojca przerabianie w praktyce dwóch myśli na temat miłości.
Tej z nauk (rozmów przedmałżeńskich):

Miłość to… akt woli.
Inaczej mówiąc decyzja, że będę kochać tą a nie inną osobę. To wcale nie nudne to pasjonujące – zmienia się życie, zmieniam się ja i zmienia się On. Czasem te zmiany mają burzliwy przebieg ale po burzy przychodzi słońce a czasem mamy szczęście podziwiać tęczę.

Oraz myśli św. Augustyna:
„Nie powinniśmy kochać ludzi tak, aby ze względu
na nich kochać ich występki, i nie powinniśmy nienawidzić
ich występków tak aby ze względu na nie nienawidzić ludzi”

Tą ostatnią musiałam przeczytać kilkakrotnie aby zrozumieć a i tak nadal jest to trudne (filozof pewnie napisałby na ten temat książkę).

WILKI: “Ja ogień ty woda” (tak wynika z tekstu przynajmniej-przyp.aut.)

20.10.2004 Jezu ufam Tobie

*
Ale zbawiło czyste jedno łono,
Gdy Macierzyństwem objęło treść Bożą,
I owo ołtarz w jedności z zasłoną,
Z którego na świat łaski się rozmnożą,
Z którego nowy powstanie zadatek
Na j u t r o, w c z o r a i na d z i ś, co mami!...
Na całą wieczność… O! N a j c z y s t s z a z M a t e k,
Módl się za nami…

Spotkaliście się kiedyś z opinią, że najskuteczniejsza jest cicha modlitwa. Mam dziś powody pragnąć bardzo skutecznej, dziękczynnej modlitwy więc reszta pozostanie milczeniem.

ps.2009
chodziło o Mont Blanc
bardzo bym chciała tam kiedyś pojechać z Tobą by razem
pomilczeć z wdzięcznością.

Średnia ocena
(głosy: 0)
Subskrybuj zawartość