Nie, nie ! To nie tak.

Co mnie obchodzi jakiś Kurski czy jakiś Kamiński? I ich bełkotliwe tłumaczenia?

Orędzie wygłosił Prezydent Polski? Wygłosił.

Nagrane jeszcze przed spotkaniem z Tuskiem? Nagrane.

Wyposażone w głupawy atak na Niemcy w ogólności i Angelę Merkel w szczególności?Wyposażone.

Z podtekstami jawnie skierowanymi przeciw homoseksualistom? A jakże , z podtekstami.

Z niewłaściwie zawieszona polską flagą! I owszem, z niewłaściwie.

Z melodią do prokomunistycznych „Polskich Dróg” – Tak.

Orędzie poza tym, że jako wydarzenie medialne skierowane do Polaków przypominało „prezentację multimedialną” szefa gminy w remizie w Koziej Wólce przyniosło szereg konsekwencji, za które nikt inny a tylko Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Lech Kaczyński jest odpowiedzialny.

I jeśli jest tak jak mówi jego minister i ten, który ponoć go w takie maliny wpuścił, czyli Jacek Kurski – że Prezydent nie wiedział jak będzie wyglądać całość emisji – to ta niewiedza przekreśla Lecha Kaczyńskiego jako człowieka odpowiedzialnego za swoje czyny, który jak się okazuje może zaufać każdemu według własnego widzimisię, a to nie jest najbezpieczniejsze dla kraju. Ponoć także nie widział własnego orędzia post factum – co rodzi dalsze podejrzenia o brak odpowiedzialności. Bo albo go to kompletnie nie interesuje z czym i w jaki sposób wystąpił do Polaków – ergo nie interesują go reakcje Polaków na wystąpienie – albo jest jeszcze gorzej niż można przypuszczać. Prezydent niespecjalnie orientuje się do jakiego zdarzenia doszło.

A doszło do zdeprecjonowania pozycji Polski na arenie międzynarodowej.

Polski Prezydent nie jest już potrzebny Europie jako pośrednik w rozmowach z Ukrainą.

Angeli Merkel nie bardzo chce się udawać, że coś tam jest gotowa wspólnie z Polską załatwiać, bo po co ma ciągnąć za sobą człowieka, który nie wie nawet jak wygląda jego własne orędzie i czyta podsunięte mu przez reżysera-tandeciarza teksty na tle obrażających ją obrazków.

Dodatkowo wplątano powagę urzędu Prezydenta Rzeczypospolitej w hucpę z protestującym wojującym homoseksualistą, który dostał w prezencie swoje 5 minut i wykorzystuje niebywałą gratkę jaką mu Lech Kaczyński zafundował wystawiając się na pośmiewisko.

A sama treść niezbyt sprawnie czytanego z telepromptera przemówienia była nieoczekiwanym zmaterializowaniem się słów Lecha Wałęsy : „jestem za a nawet przeciw”

Dodatkowo (faktycznie śliczna) melodia Kurylewicza i tytuł serialu „Polskie Drogi” wywołały widać najprymitywniejsze skojarzenia w „reżyserze” widowiska p.t .”Orędzie” i nie przyszło mu już do głowy zastanowić się, że lansuje serial gloryfikujący lewicę czasu II Wojny Światowej.

Jakkolwiek było – cała odpowiedzialność za „Orędzie Prezydenta RP” i jego skutki spada na Lecha Kaczyńskiego.

Ponoć od dziś przed nami jeszcze równy tysiąc dni tej prezydentury.

Prezydentury człowieka, który ustawicznie się kompromituje, który ośmiesza swój urząd, który naraża Polskę na straty w kontaktach międzynarodowych i osłabia nasz prestiż.

Otoczony ludźmi, których jedyna właściwością jest lojalność wobec jego brata – zdaje się całkowicie bezwolny i podporządkowany wykonywaniu kolejnych zadań wyznaczanych przez „Pana Prezesa”

Tysiąc dni – to długi okres czasu. Przy założeniu, że takie sytuacje mogą się powtarzać i rodzić nieprzewidywalne złe skutki – to zbyt wiele.

Czas zastanowić się jak to zmienić.

Image Hosted by ImageShack.us

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Pani Renato

Tylko jeden drobiazg.
Zarzut promowania peerelowskiego zakłamanego serialu jest groteskowy.
A gdyby polonez As-dur to co promuje?

Na Boga, każdą muzykę napisano na jakąś okazję. Nie oznacza to, że sama w sobie niesie ona treść owej okazji.

Ta Kurylewicza jest ładna, znana (umysłom ścisłym, jak pamiętamy, podobają się się jedynie melodie już znane) i miło się kojarzy. Większości. I o to chodziło.

Co do reszty — zgodzę się. Hucpa.

Także zaniepokojony jestem dalszym zadrażnianiem relacji z Niemcami. Zwłaszcza, że po A. Merkel nie będzie już raczej długo kanclerza w ogóle Polską zainteresowanego.

Sugestia jednak, by “coś z tym zrobić” — jak rozumiem, obalić prezydenta — jest mocno przesadzona. Póki co, nie zauważyłem, by Kaczynski zrobił coś gorszego, bardziej kompromitującego czy grożącego interesom Polski niż jego poprzednik. A Kwacha przecież nikt nie odwoływał.
Bądźmy poważni.


Nie, Odysie

Nie każda muzyka powstaje “do czegoś”
W tym przypadkku nie mamy do czynienia z muzyką powstałą niezależnie i adaptowaną na potrzeby filmu, tylko specjalnie do niego napisaną. Do niego i wyłącznie do niego.
To że Andrzej Kurylewicz pisał dobrą muzykę, al “polskie drogi” same w sobie też mogą się dobrze kojarzyć – nie zmienia faktu prymitywnego kojarzenia Kurskiego – ponieważ u większości ludzi muzyka i tytuł przywołują seriall o dzielnych komunistach i ludziach przyszłęj wladzy w Polsce.

Chopina w to nie mieszaj.

Nie rozumiem tych porównń z Kwaśniewskim?
To co? Dlatego, ze jeden był prezydentem kiepskim, mamy znosić następnego kiepskiego? W imię czego?


W imię demokracji

Ludzie wybrali takiego, na warunkach znanych, na pięć lat, niech teraz piją piwo którego nawarzyli.

Póki nie zrobi nic poważnego, nie gadać nawet o obalaniu. Bo obalanie to poważna sprawa. Jak wskazuje historia, stosuje się te procedury, gdy prezydent swymi działaniami godzi w sam ustrój demokratyczny (np. nasyłając na opozycję specsłużby).

Kaczor tego nie robi.

To prosta sprawa: my, Naród, jako pracodawca podpisaliśmy umowę o pracę na pięć lat z panem L.K., z możliwością przedłużenia na następne pięć.
Dyscyplinarka jest możliwa, ale wymaga solidnego, przewidzianego prawem uzasadnienia.
Jeśli pracownik wypełnia obowiązki służbowe (a prezydent wiele ich nie ma), zwolnić go ot tak nie można. I nie należy, nawet gdyby było można.

A w ogóle — wpływ, a więc i szkodliwość prezydenta jest w Polsce ograniczona.
Więc nie ma o co kruszyć kopii.


Renato,

A te fiki-miki na dole to Ci Jacuś Kurski bez wiedzy i zgody wmontował?
Pyszne!

Masz u mnie dziś plusa dodatniego razem z Nicponiem ( za noblessę co go nie oblizała).

Uściski, ale póki co, to schodzę z Twojej ścieżki wojennej, bo jeszcze mi jakiś impeachment u Sergiuszowstwa załatwisz;-)

merlot


Odys

Są rózne formy zabezpieczenia kraju przed głupimi wpadkami.
Usunięcie z urzędu to ostateczność.


Merlocie

A przecie ja nie prezydent i wiem co robię. Sama żem sobie wkleiła i sama obejrzała czy ładnie wygląda.
I wtchodzi mi na to, że faktycznie ładnie pasuje.

Impeachmentu to Waść się bój – nie takam wredna!
\Pozdrówka!


Jak rozumiem

Kaczyńskiego należy utopić, zastrzelić, powiesić bo pani nie podoba się melodyjka z serialu sprzed 30 lat?
I to jest pisanie o polityce?
A słyszała pani o tym, ze Niemcy blokują akcesję Ukrainy do NATO?
Igła


Igła

Tylko na tyle Pana stać?
I to jest zrozumienie tekstu?
I to jest poziom komentarza?
I Pan się wypowiada na temat polityki?

A słyszał Pan, że w rozmowach Merkel z Timoszenko miał brać udział L.Kaczyński?
I że blokada nie tylko jest po stronie Niemiec, ale także część ( i to znaczna!) polityków ukraińskich ma identyczne stanowisko w sprawie?

Panie Igła, Panu się wydaje, że Pan celnie strzelasz. A ja Panu mówię, że oko i ręka trzęsą się i strzały niecelne. No bo napisałam i tam wyżej stoi jak byk, że melodyjka mi się podoba i jest śliczna. Ale nie akurat jako element wystąpienia prezydenta państwa.
Pan jakieś dyrdymały plecie.
Nie, Panie Igła – Pan mnie nie zdyskredytujesz, chociaż starasz się bardzo, jak widzę.

Nie posądzam Pana o słabość percepcji, więc pozostaje zła wola.
I nie pytam dlaczego – sam się Pan z tym zdradza.


Wobec tego

To ja zapytam — dlaczego?
Z czym się Igła zdradza?

Pani Renato, proszę o wyjaśnienie, bo już popadam w otchłań teorii spiskowej…


Prawdopodobnie

ja się tylko z tym zdradzam, że usiłuję wytłumaczyć Pani RRK, że ona nienawidzi Kaczaków.
I choćby oni nawzajem sobie podali trutkę, to p. RRK napiszę, ze tylko dlatego aby nas skompromitować.

I to wszystko.
Cała reszta jest podpięta pod tezę, Kaczyńscy to chorzy ludzie których należy zastrzelić dla dobra Polski i RRK.
Igła


Odys

To stare dzieje. I jak widać stara uraza, przenoszona na nowy grunt.
Widocznie trafiłam wtedy boleśnie – bo i “argumenty” te same pan Igła stosuje.
Nie ma to jak samemu siebie uwznioślać.

Pozdrawiam

http://renata.rudecka-kalinowska.salon24.pl/27503,index.html


a ja tam otwarcie nienawidzę Kaczyńskich

[————]

Ten komentarz został przeniesiony tutaj z powodu naruszenia regulaminu.

Redakcja TXT


Docent Stopczyk

Na Ukrainie jest ponoć podział: Juszczenko mówi NATO – tak! A Timoszenko – nie!
Oczywiscie jak to w takich przypadkach bywa i w tamtym rejonie świata – i tak naprawdę nie wiadomo kto za a kto przeciw – ani tym bardziej dlaczego.

Merkel angażując w sprawę Polskę w osobie LK wyświadczała mu przysługę, zwyczajnie go dowartościowując. Przy okazji sygnalizowała poparcie dla Polski wobec Rosji.
Oczywiście, niekt nie miał złudzeń, ze LK będzie w stanie jakiekolwiek serio rozmowy prowadzić, jeszcze na dodatek z takimi starymi wyjadaczami politycznymi jak Juszczenko czy Timoszenko.
O tym jak jest traktowany przez Juszczenkę mówi dobitnie to zdjęcie:

!Image Hosted by ImageShack.us
!

Popatrz na ten porozumiewawczy uśmieszek Juszczenki i naszego niekumatego.


No tom się uśmiał

Igła jako Prawdziwy Polak Katolik.
Wypędzający z kościołów wierne duszyczki za zdradę Kaczora.

No oczywiście.
Ech, a jak go na żywo widziałem w Societe, to tak mu dobrze z oczu patrzyło.
Pani zdekonspirowała w sierpniu Igłę i teraz w akcie zemsty demonstruje złą wolę.

A Igła mściwy jest, że ho-ho. Zła wola u niego więc już dożywotnio.

:D


odys

Nie ja zdekonspirowalam Igłę a Igła sam się zdekonspirował. Zdekonspirował się jako człowiek obarczający innych grzechami, które wymyśla , traktuje jako pewniki moralnie naganne i z którymi sam się rozprawia.
Nie mam powodu, żeby wysłuchiwac infantylnych rewelacji na swój temat.
Nie zaczepiam Igly, nie przypisuję mu wydumanych cech charakteru, ani tym bardziej nie wyposażam go w głupawe emocje – bo go po prostu mnie znam. Tak jak i on nie zna mnie.
Jego wymądrzenie się byłoby może i dość śmieszne, gdyby nie to jego zadęcie i strzelanie z armaty do wróbla.
Na przykład – gdzie to ja niby pisałam o strzelaniu do Kaczyńskich?
Jakim prawem Igła wklada mi w usta slowa, których nie powiedziałam? Albo sugestyjki o jakichs instrukcjach partyjnych – może on jest do tego rodzaju metod przyzwyczajony i owe instrukcje są dla niego oczywistościa – ale ja się z czymś takim nie zetknęłam a sugestia sama jest dla mnie zwyczajnie obraźliwa.
Także obraźliwe jest przypisywanie mi bezrozumnej, ślepej nienawiści do kogokolwiek i lekceważący ton z jakim pomija wszystkie argumenty i coś tam za przeproszeniem ( a właściwie bez przeproszenia) pieprzy o melodyjce i o tym jak się glupie kobieciątko z powodu melodii na Kaczyńskich zeźlilo.

Nie wiem i nic mnie nie obchodzą powody, dla których Igła usiłuje mnie zdyskredytować – może jest zakochany w Kaczyńskich, może dostaje od nich , albo z innego źródła owe istrukcje, które są dla niego taką oczywistością, może wykonuje robotę polityczną – guzik mnie to obchodzi.
Nie pozwole jednak na to by mnie obrażał i wkraczał w moją prywatność.
Nigdy sobie na takie wycieczki osobiste wobec innych nie pozwalam, nikogo z moich rozmówców, czy blogerów nigdy pierwsza nie atakuję – więc dlaczego mam znosić takie celowe i świadome ataki?

A jak nie ma argumentów merytorycznych by bronić swoich, czyli innych od moich racji – to niech nie wchodzi na blogi, na których nie ma nic do powiedzenia i poitrafi tylko atakować ad personam.
Bo zamiast na kozaka wychodzi na ciapka.

Pozdrawiam


ad personam, a nawet ad Renatam

Введение:

Pozwalam sobie na wpis całkowicie ad personam, ponieważ od Twojego powitalnego TXTu jawnie kibicuję – nie tyle misji, którą sama sobie powierzyłaś i z zapałem realizujesz – ile zapewne wyidealizowanej w mojej wyobraźni postaci, na którą składają się fotka, krakowskie podwórka, koty i last but not least, zdania, akapity i pointy które co pewien czas spośród dymów Twojej nieustającej kanonady na szczęście prześwitują.

Список примечаний:

1. Nie musisz pisać o rozstrzeliwaniu Kaczyńskich. Wystarczy, że ich rozstrzeliwujesz używając do tego celu ognia ciągłego, co jest oczywistym marnotrawstwem, a nie oczywistą oczywistością.

2. Złoszczą Cię i bolą szyderstwa i szpilki kozactwa? To sobie wyobraź komentarze wielu, wielu czytelników, które, choć pod Twoimi tekstami się nie ukazują, w głowach i w sercach układane są z pewnością i przy pomocy fal stosownych w Twoją stronę płyną. – Właśnie o to mi chodzi, przemądrzały napoju wyskokowy! – odpowiesz zapewnie z błyskiem w oku. – A jak już, proszę bardzo, byle merytorycznie! – dodasz…

3. Jak długo można merytorycznie wałkować to samo? Nawet najbardziej zajadłych wrogów tych dwóch śmiesznych figurek potrafisz zniechęcić i w konsekwencji podciąć im skrzydła w ich szlachetnym zapale.

4. Teraz będzie gorzej, bo wchodzimy w sprawy poważne: Słowa, które piszemy z dużych liter. Używasz ich często, ja ostatnio też od nich nie stronię. Intencje mamy zresztą szalenie podobne, co oczywiście jest plusem dodatnim. Ale w Twojej publicystyce służą one głównie jako granaty zaczepno-odporne…

5. – I tak ma być, skwaśniały napitku! Mój styl, moja osobowść, moje duże litery! – usłyszę. Twoje, twoje, ale też i nasze, wspólne. Styl i osobowość mogłyby tu nieco miejsca ustąpić. Dla niewątpliwie lepszego skutku i widocznych efektów.

Резюме:

Nieco rozmazana, drobna sylwetka w grupce na tle filmowej dekoracji pęta się gdzieś na desktopie mojego komputera i ma do mnie pretensję. – Zrobiłeś mi przykrość merlocie… – mówi.

A ja na to, że nie chciałem. Że chciałem wręcz przeciwnie.

Конец:-)


Renato

Nic dodać. A Flip i Flap, to znakomita recenzja multimedialnego orędzia.

Ale zarzut mam też: Flip i Flap nie byli amatorami.

Pozdrawiam serdecznie.


re: Nie, nie ! To nie tak.

arundati.roy


ja też odliczam

i choć na wiele innych tematów zdanie mam nie zawsze podobne czy nawet zupełnie niezbieżne a czasem zgadzam się w 111% to też odliczam i pozostało 998 dni!!!!!!!! byle kompromiatacji było mniej, pozdrawiam


Drogi Merlocie

Na samym początku „mego listu” pragnę zapytać czemu użyłeś bukwy rosyjskiej?
Widzę, że nie jest to zabieg przypadkowy, ale też nie jest zabiegiem koniecznym by zatytułować rozdziały – więc proszę bardzo uzasadnij potrzebę i cel tego zabiegu, zwłaszcza, ze odczuwam dość mocno spowodowany przezeń dysonans w Twoim tekście.

A teraz spróbuję po kolei, punkt po punkcie coś Tobie (i innym też) wyjaśnić.
Zanim jednak to zrobię – chcę Ci podziękować Drogi Merlocie za miłe i ciepłe słowa – także za dość trafne opisanie owych granatów „zaczepno-obronnych” Jeszcze będzie o nich poniżej. Teraz powiem, ze nie zrobiłeś mi przykrości merlocie. Wręcz przeciwnie. Zachwycił mnie ten Twój „atak” i sprawił dużą przyjemność.

A teraz ad rem:
1. Pozostańmy w proponowanej przez Ciebie konwencji wojny, która wydaje mi się uzasadniona. Od wczesnej jesieni 2005 roku dwóch ludzi ( a raczej jeden człowiek korzystający z niesłychanie rzadko zdarzającej się w polityce okazji zdublowania samego siebie) gromadząc w dużej mierze dzięki naiwnie dobrej woli potencjalnych sojuszników, spory potencjał militarny, wypowiedziało wojnę reszcie społeczeństwa. Wojnę totalną i bezpardonową, w której ofiarami są cywile, a nie armia tych, którzy przez wiele lat niewolili cały kraj.. Wypowiedziano tę wojnę w imię własnych, osobistych interesów, stosując w niej wbrew wszelkim konwencjom kultury, etyki i prawa cywilzacyjnego broń, której użycie jest zakazane. Broń straszliwie konwencjonalną, a zarazem czyniącą wyjątkowe spustoszenie i straty w ludziach. Jej działanie polega na porażeniu umysłów i serc. Na głębokich ranach, których leczenie potrwa wiele lat i będzie niezmiernie kosztowne. Na wyniesieniu, jak z każdej wojny, urazów, skrzywień, pomieszania pojęć dobra i zła. Na utracie hierarchii wartości. Na rozpanoszeniu się relatywizmu moralnego, którego istotę stanowi dobro pojmowanie partykularnie, partyjnie. Gdzie piekło to inni.
Wojna ta nie została zakończona mimo, że agresor poniósł niezmiernie dotkliwą porażkę i został zmuszony do wycofania się z wielu przyczółków, to jednak nadal ma w swoich rękach środki umożliwiające mu dokonywanie zniszczeń. I z tych środków korzysta bez żadnych zahamowań – sam stosuje ogień ciągły i wymusza poprzez nowoczesne narzędzia walki jakimi są „odzyskane” przez niego media – równie stałą obronę tych, którzy nie stracili z oczu praw i prawd podstawowych.
Marnotrawstwo energii i amunicji jest nieodłącznym zjawiskiem każdej wojny, ale też silne wsparcie w pryncypiach pozwala obrońcom nie obawiać się ich braku.

2. Punkt drugi omówię na końcu moich rozważań.

3. Owe dwie figurki przy całej swojej śmieszności i komizmie sytuacyjnym w jaki się wplątują – nie są śmieszne i nie należy ich lekceważyć. Zło, jak uczy historia uosabia się w różnych wykpiwanych i wyśmiewanych postaciach, które jednak mimo swojej śmieszności doprowadzały do tragedii całych narodów i milionów ofiar swoich działań.
Ktoś nie tak dawno powiedział o dorzynaniu watah. Te watahy, te zagony podporządkowane woli wodza, na której same się bogacą, którym powiedziano: nie brać jeńców i brać wszystko na co przyjdzie wam ochota – nadal są groźne, nadal napadają i nadal sieją tępą nienawiść.
Nie sadzę by w szeregach obrońców upadło morale. By pojawiło się zniechęcenie ani tym bardziej by doświadczenia historyczne i narzucające się reminiscencje do niedawnej przeszłości pozwalały na przedwczesne złożenie broni, zwłaszcza, ze propozycje rozejmu zostały raz na zawsze przez agresora odrzucone.

4.i 5. Te granaty nie są zaczepne. Są obronne. I używane są wyłącznie przy okazji owych spraw opatrywanych wielkimi literami. Wtedy, gdy agresor usiłuje je albo pisać małą literą lub je po prosu kradnie i zawłaszcza, nadając im swój własny sens.
Przeżyłam prawie pół wieku patrząc na identyczne działania. I ja i miliony mnie podobnych nie przyjęliśmy sensu narzucanego nam w słowach-pojęciach pisanych wielką literą, bo dość mocno zakorzeniły się w nas znaczenia i sens przekazane przez historię, literaturę i przekaz rodzinny. Zbyt czytelne były dla nas intencje i potencjalne korzyści jakie zamierzył sobie ówczesny agresor. Nie inaczej jest teraz, zwłaszcza, że obecnego i tamtego agresora łączy zbyt wiele jaskrawych, grubych nici. Ideologicznych, biznesowych, personalnych.
Styl i osobowość służą poglądom i racjom, które tę osobowość kształtowały.
Nie obawiam się skutek – aż nadto mam dowody, że efekty są takie jak być powinny.

Ad 2. Nie złoszczą mnie, ani tym bardziej nie bolą ani szyderstwa ani szpilki.
Bo widzę ich czytelny cel.
Pisząc o postawie takiej jak Igły – piszę o metodzie walki politycznej. Bo w tych kategoriach pisze Igła. On walczy „w imieniu i na rzecz”, chociaż to ukrywa pod sprytnie przyjętą metodą dezawuacji przeciwnika politycznego. Zarzucając innym agitację ( zawsze oczywiście „prymitywną”), działania propagandowe ( w oparciu o partyjne „instrukcje”, a jakże) a nawet agenturalność (!!!) lub w ostateczności pisanie „pierdół” ( których pierdołowatość jednak rusza go na tyle, że czuje się w obowiązku napisać komentarz!) – Igła ustawia samego siebie na pozycji „trzeciej strony płota”, a nawet ponad płotem.
Jest celowo niegrzeczny, celowo obraża. Celowo wkłada autorom w usta słowa jakich nie powiedzieli, które mają ich ośmieszyć i których śmieszność sam „wykazuje”. Jest inteligentny i wie, że walka wręcz nie daje pożądanych efektów, więc celowo wrzuca do jednego worka prymitywy z własnej strony z przeciwnikami, których słów na tyle się boi, że czuje się zmuszony do zaatakowania autorów na ich blogach – co w zamierzeniu ma ich zdyskredytować i sprowadzić do poziomu owych prymitywów w jego własnych szeregach, zapewniając jemu osobiście opinię obiektywnego komentatora.
Widzę te podchody, widzę te zabiegi i starania Igły – i nie zamierzam mu pozwolić grać owej roli niezależnego, aroganckiego i obiektywnego obserwatora – przynajmniej w odniesieniu do mnie. Dla mnie Igła jest jeszcze jednym agitatorem – tyle, że cwańszym od innych.
A ci inni?
A skąd masz pewność jakie myśli płyną do mnie? I czemu zakładasz, że nie są to myśli wspierające mnie? A może moje słowa komuś pomagają rozjaśnić obraz?
W Twoich wątpliwościach dotyczących mnie, kryje się Twoje własne niezdecydowanie i swoista potrzeba zachowawczości. To dobre cechy w odniesieniu do konkretnych, pojedynczych, znanych osobiście ludzi. Ale z pewnością nie w odniesieniu do polityków i uprawianej przez nich agresywnej i kłamliwej propagandy.

Żle oceniłeś moje reakcje i moją emocjonalność. Nie zrobiłeś mi przykrości merlocie. Wręcz przeciwnie.

Pozdrawiam


Stary

W duecie “Braci K.” jeden z nich z pewnością jest profesjonalistą.
I dokładnie wie o co i po co daje swoje przedstawienia.

Pozdrawiam


Arundati.Roy

Myślę, że im większa będzie wiedza o przeszłych kompromitacjach tym mniejsze będą skutki potencjalnie możliwych następnych wpadek.
Pewność, że tak czy siak – mamy do czynienia z kończącym się nieubłaganie gorszącym epizodem w naszej historii – pozwala patrzeć na całe zjawisko spokojnie.

Mam nadzieję, że umiemy wyciagać wnioski z takich lekcji i jako naród, jako społeczeństwo potrafimy w przyszłości uchronić się przed powtórzeniem błęów.

Pozdrawiam


Stary

Amator — miłośnik.


Szanowna RRK

W odróżnieniu od ciebie nie jestem agitatorem.
Nie sądzę również abym był prymitywny, niegrzeczny i nerwowy, owszem, bywam w sposób niezamierzony.

Nie będę, też więcej komentować na twoim blogu, ponieważ mija się to z jakimkolwiek celem i faktycznie jest marnowaniem energii.
Na fanatyków/czki szkoda jej.

Walcz sobie sama z wymyślonymi wiatrakami.
Igła


Lech Kaczyński jest

kompletnie nieprzygotowany do roli negocjatora. jest człowiekiem o bardzo słabej psychice (i żołądku :)). Taka Tymoszenko zjadłaby go bez popity … co inngo brat, ale ten akurat może i jest bezwzględnym graczem, ale jego pojmowanie gry nie dopuszcza innego wariantu niż zero-jedynkowy, więc też dupa ;-)

obaj bracia to typowe polityczne szkodniki. doskonali w destrukcji.

“Jeśli masz prawdziwy dar, nie dawaj go, bo ludzie mogą tego nie docenić”
Lou Reed


Szanowny Igło - do końca wierny zasadzie

W odróżnieniu ode mnie – jesteś agitatorem. I to niezmiernie konsekwentnym.

Owszem, jesteś niegrzeczny i nerwowy – nie interesuje mnie czy w sposób zamierzony czy nie – chociaż nie posądzając Ciebie w żadnym przypadku o prymitywizm i nieświadome działania sądzę, że jednak niegrzeczności Twoje (ostatni komentarz także w nie wyposazyłeś!) są jak najbardziej celowe i są wynikiem owej nerwowości, czyli wkurzania się dość bezsilnego na moje słowa i głębokiej potrzeby “przywalenia” mnie osobiście.

Nie zauważyłam byś komentował cokolwiek na moim blogu.
Zauważyłam jedynie, że mnie ustawicznie usiłowałeś obrazić. Tak więc mała strata.

Twoje “wiatraki” rzeczywiście juz coraz wolniej mielą i niebawem całkiem ustaną. Wiatr historii spycha je w miejsce przeznaczone dla takich anchronizmów.
Ja jedynie staram się by przyszłę pokolenia patrząc na nie w muzeum widziały czym były “za życia”, co usiłowały przemielić i dlaczego. A także dlaczego im się to nie udalo. Z perspektywy mojego całęgo życia uznaję to za niezmiernie ważne.

PS. Dziwię się tylko tej swoistej “moderacji” jaką uprawiasz na TXT – ale może należy ten fakt rozważyć poważnie?
Pozdrawiam i życząc powodzenia z przyjemnością będę śledzić Twoje zmagania z innymi blogerami na polu propagandy.


Odys

Ale jest też: AMATORSZCZYZNA!
I tu też znajdziesz “miłośnikow”!


Docent Stopczyk

Tego bezwzględnego gracza też większośc polityków światowych też zjadłaby w kaszy i nawet nie poczuła jego smaku.
On jest tak jednostronny i monotematyczny, tak ograniczony włąsną megalomanią, rozbuchanym ego i zżerającą ambicją a także ograniczeniami intelektu i wukształcenia, że nie jest w stanie stanąc w szranki z prawdziwymi graczami. A jesli juz staje – to musi przegrać. I przegrywa.
Także we własnym kraju.
Na szczęście!


RRK

No to jesteśmy zgodni.
Ja jestem aroganckim agitatorem umieszczającym cię na 1ce.
Ty dziewicą orleańską i ostatnią piersią, broniącaj barykady wolności przed kaczofaszyzmem.

Na tym kończę swoje komenty o ciebie.
Natomiast dopóki będziesz na TXT, to będę cię moderował, tak abyś była widoczna, jeżeli będziesz ciekawie pisać.
Myślę, że jest to uczciwy układ?
Igła


RKK

dokładnie … to samo miałem na myśli :) powinienem napisać “bezwzględnego”. logika gry Wielkiego Stratega sprowadza się do tezy “albo my ich, albo w nogi”

“Jeśli masz prawdziwy dar, nie dawaj go, bo ludzie mogą tego nie docenić”
Lou Reed


OK Igło. Układ jak układ. Warunki przyjmuję.

Śmieszne i zabawne – chociaż w moim wieku porównanie do jakiejkolwiek dziewicy nawet i orleańskiej – trochę jest niesmaczne, a wdrapywanie sie na barykady budzić moze skojarzenia ze sportami ekstremalnymi dla starszych niezaawansowanych, jakby to zapewne okreslił Hrabal – to ta “ostatnia pierś” już niezbyt mi się podoba, a to z racji stowarzyszenia rózowej wstążeczki i skojarzeniami w moim przedziale wiekowym nader częstymi. ( Jeśli rozumiesz własną niedelikatność!)

Nie chciałabym ocenić Ciebie niesprawiedliwie. I jeśli tak się stało – a Twój ostatni komentarz wskazuje na pewne rozżalenie – to zapewne rozumiesz, że Twoje niesprawiedliwe i pozbawione podstaw oceny mnie – mogły wywołać mój protest. Przyklejanie etykietek nie jest równoznaczne z komentowaniem tesktów.

Skorośmy uzgodnili nasze stanowiska – to już jest krok w dobrą stronę.


Docent Stopczyk

A po tym “ w nogi”... należy ogłosić wielki sukces “strony polskiej” w negocjacjach czyli byłego ( już na szczęście!) premiera i jeszcze aktualnego (niestety!) prezydenta.

Potem jeszcze zawsze mozna wmawiać, że się godzilo na coś zupełniie innego niż się godziło i że jest sie za a nawet przeciw temu co teraz trzeba wprowadzać w zycie i co było takie doskonałe kilka tygodni wcześniej a obecnie przestało byc, bo kto inny złożył na tym swój podpis i tym podpisem przechodzi do historii.

No cóz już starozytni mawiali, że zemsta jest rozkoszą bogów i duriów.

Pozdrawiam


Witam Pani Renato

Jedna rzecz mnie dziwi niezmiernie. Pretensjonalnosc osob skrywajacych sie za nickami. Aspiracje moralizatorskie w stosunku do osob wystepujacych jawnie!
Jak nierowna ta gra. Wlasciwie moglaby Pani nie odpowiadac w ogole ani Panu Igle ani Agawie.
Ja osobiscie dziekuje za Pani wyrozumialosc dla mojej nieokreslonej postaci a Panu Igle radzilabym uchylic z wdziekiem kapelusza. I o przebaczenie prosic!.
Pozdrawiam jak zwykle niezwykle serdecznie


Renato,

Bukwy w śródtytułach mojego ad Renatam miały podkreślić żołnierską zwięzłość (Budionny i te klimaty) komentarza, w celu zamaskowania “własnego niezdecydowania i swoistej potrzeby zachowawczości”.

Nie mają żadnego związku przyczynowo-skutkowego z Twoją:

osobowością
twórczością
kłótliwością
spolegliwością

co Ci niniejszym с удовольствием uroczyście oświadczam.

merlot

PS. A Ty myślałaś, że naprawdę Ci chciałem zrobić przykrość?
Głupie te baby jakieś ostatnio….

T.


Och, merlocie

Znowu nie czytasz uważnie.
Ani przez moment nie myślałam, że chcesz mi zrobić przykrość – co napisałam przecież.
A nawet rozwiewałam Twoje w tym zakresie wątpliwości.

Oj, te chłopy, takie to zarozumiale ostatnio…!


Witaj Agawo

Mnie nie przeszkadzają nicki i prezentowanie swoich poglądów przez ludzi, którzy są anonimowi. Nie widzę w tym nic złego czy niewłaściwego.
Dopóki rozmowa dotyczy tekstów, poruszanych problemów, proponowanych tematów. Lub nawet jesli wkracza głębiej w rejony prywatnści ale z upoważnienia i zarazem przyzwolenia obu stron.

Jednak uważam za bardzo nieuprawnione wchodzenie na grunt prywatny, ataki personalne, na podstawie wątłych przesłanek, wątłej wiedzy wynikającej z czyjegoś występowania pod swoim prawdziwym nazwiskiem – przez ludzi, którzy sami starannie ukrywają swoja tożsamość.
To wlaśnie rodzi we mnie brzydkie skojarzenia z przeszłością i jakże częstym w tamtych czasach podpisem: “życzliwy”.
Taka swoista nierówność szans jest zwyczajnym nadużyciem.

I przeciw temu zawsze protestuję, domagając się jak w każdym innym przypadku uczciwej gry, a nie szulerki z fałszywymi asami w rękawach.

Pozdrawiam serdecznie.


Pani Renato

Pani akceptuje te nierownosc. Ale mam wrazenie ze nie jest ona dostrzegana przez wielu. Dlatego wyglada to dosc groteskowo.
A poza tym Pani teksty budza namietnosci. Nie mozna pozostac obojetnym.
Ispiruja, oburzaja, wzruszaja.

“A poza wszystkim, niech mi wolno będzie wyrazić najprawdziwszy zachwyt dla Pani języka. Swobody i precyzji, łatwości z jaką dobiera Pani styl i konsekwencji w jego ciągłości. Bogactwa i trafności sformułowań. Czystości, lekkości i tego czegoś zachwycającego, co tak rzadko się spotyka. A jeśli już się spotka – to bez względu na treść – odczuwa się radość, szczere wzruszenie i podziw.”

Pozdrawiam serdecznie


oh, la la! Agawo!

Potrafisz człowieka wpędzić w zakłopotanie!
No co mam powiedzieć, jeśli powiedziec mam prawdę?
Że Twoje slowa to miód na moją duszę? Że łechcą moją próżność? Że czynią mi ogromną przyjemność? Że trochę zawstydzają a troche uskrzydlają? Że nawet jeśli czułabym, że są na wyrost i że do nich nie dorastam, to gotowa jestem przed sobą samą skłamać i uznać, że a nuż, a może jednak…należą mi się?
Och Agawo!
Takie mile rzeczy sprawiają nieopisaną wręcz radość, która przyćmiewa wszelki rozsądek, spycha do jakiejś bocznej kieszeni wszystkie znane mi błędy jakie popełniam, niekonsekwencje, braki, nielogicznosci itp pozwalając cieszyć się Twoim uznaniem, Twoimi komplementami i Twoją fachową oceną – bo pomijając same superlatywy, to dotyczą one przecież spraw w pisaniu, które są dla mnie ważne.
Język, jego bogactwo, poznawalam wcześniej niż sama siebie pamiętam – poczynając od lwowskiej gwary, której absolutną mistrznią była moja Ciocia Nusia- chodzący zbiór lwowskich pieśni i piosenek, hungaryzmy i ukrainizmy mojej Babci Węgierki, którą po osiedleniu się jej rodziny w Dobromilu, sąsiadka Ukrainka uczyła pacierza w “ludzkim języku” zanim nauczyla się mówić po polsku, żydłaczenie ocalalego z pożogi wojennej mlodego pana Wołka, którego zabiła gruźlica ( Pani Milu, oni mi mówią, że ja na wijście mówię wijscie. A ja nie mówię wijście tylko wijście”- chodzilo o słowo “wyjście”), język wsi razem z jego mądrościami i ogromną ilością porzekadeł, naszej dozorczyni, pani Góralowej, nowomowa szkolnych apeli i oddelegowanych do ich prowadzenia nauczycieli z awansu, archaizujacy język Kościoła i katechtetów, łacina profesora Hrycka tłumaczona na przedwojenna polszczyznę z charakterystycznym, głębokim “ł”, precyzja języka matematyki starego pana Jeschke, poezje i konkursy poetyckie pani Różniatowskiej, język teatru i język teatru amatorskiego Fredreum, w którym bohaterowie Schillera lub Szekspira zaciągąją z lwowska lub przemyska, język PRLowskiej prasy i język Gomulki i cudowny, krystaliczny, przebogaty w niuanse i odcienie język mojej Mamy – polonistki, umiejetnie zwracającej mi uwagę na szczegóły, różnice, uczącej zastosowania synonimów, zdrobnień, zgrubień...
I lektury, lektury, lektury… i jeszcze raz lektury…setki, tysiące nauczycieli, pisarzy, poetów, tlumaczy…
O Boże, Agawo!
O języku, a raczej o ludziach mówiących różnymi językami, choć wszyscy mówili po polsku – mogłabym opowiadać w nieskończoność.
Twoje dobre słowa to hołd dla nich.
Cieszę się, że nie zmarnowałam ich darów, choć z pewnością mogłabym je jeszcze lepiej w sobie pielęgnować.
Dzięki Ci pokorne, za to wspomnienie, jakie we mnie przywołałaś.


No, no

zaraz się wzruszę.

Tylko pani Agawa za mało kłująca, jak na taki nick:-)

Już się wzruszyłem.

merlot


Merlot

Paskudny złośliwiec!


Pani Renato

To wszystko przez Pana Merlota, przez
„...zdania, akapity i pointy które co pewien czas spośród dymów Twojej nieustającej kanonady na szczęście prześwitują”
Bo ja lubie te zdania, akapity i pointy. Bardzo.


Kto by nie lubił...

Mnie tylko te dymy, opary i gryzący zapach siarki czasami przeszkadzają;-)

merlot


Panie Merlot

A ja odkrylam ten diament wlasnie w jakims ogniu walki. Czy to byl przecinek, imieslow przymiotnikowy, zaimek czy jego brak?
Nagle inny rejestr, niespodziewany niepokoj, zachwyt. A potem byl malusienki koteczek, widok z okna, Krakow, Anawa, podworko, iskrzacy w oddali Lwow.
A to wszytko razem tworzy jakis niesamowity obraz, poemat symfoniczny, gdzie zmiana nastroju i stylu intryguje i zachwyca. Czasem jakas glupia lza. Z bolu czy wzruszenia?


Panno Agawo

Z młodzieńczą egzaltacją jest Pani szalenie do twarzy – ja bym wyglądał jak wybryk natury wysławiając się w ten sposób.
W związku z tym, koteczka odpuszczam w całości, zachwyty cedzę z rzadka, a jeśli chodzi o łzy to nie powiem, bo i tak nikt nie uwierzy. Poematy symfoniczne zamawiam gdzie indziej i nie jest to pan Rubik, z góry stanowczo uprzedzam.

Czyli zostaje nam niesamowity obraz. Niech będzie. Zgadzam się.

Tylko Lwów, niestety, dość wyblakły i poszarzały mi się zdaje, z dzisiejszej, prywiślańskiej perspektywy…

Idę robić obiad. Roastbeef pieczony na różowo, z kupnymi krokietami-kulkami z kartofli i sałata z winegretem.

merlot


Panie Merlot

Nie wspomnial Pan o winie, do roastbeefu Saint-Emilion polecam goraco.
Smacznego


Siedzę cichutko i chłonę...

Państwa rozmowę.
I jakos tak czuję, ze niezbyt wypada mi się w nią włączyć. Ale chyba muszę, bo nie dają mi spokoju dwa pytania do merlota.
Pierwsze – u kogo zamówł ostatni poemat symfoniczny i czy zamówienie zostało zrealizowane? Mam nadzieję, że to nie jest tajemnicą.
I drugie pytanie: co to jest perpektywa prywiślańska w kontekście Lwowa?

I na koniec – mój Lwów jest barwny i bynajmniej nie jest poszarzały.I nie jest jedynie sentymentalnym wspomnieniem opartym o pryzmat spojrzenia tych, którzy juz odeszli, zostawiając mi go w postaci zmitologizowanej opowiastki ku pokrzepieniu serc.
Lwów, ten najpierw zrusyfikowany i nastepnie zukrainizowany jest jak Jerozolima. Oficjalny i nieprawdziwy i żyjący własnym zyciem, jak najbardziej prawdziwy.
Jest miejscem w którym polskość i katolicyzm są jak rodzynki w wielkanocnej babie, wcale ich niemało, nie trzeba specjalnie szukać i nadają smak i UROK niepowtarzalny, którym cieszą się nie tylko Polacy.
Mój Lwów, ten calkiem realny, namacalny, ten, który znam z dotyku, zapachu i z widzenia – to moje osobiste związki trwające po dziś dzień.
To moja prywatna opoka – ale widać nie potrafiłam o niej w ferworze spraw bieżących dostatecznie ciekawie opowiedzieć.
Ale przyrzekam, że opowiem. Opowiem o tramwaju linii 6, o wygiętym krzyżu na wieży kościola św. Elzbiety, o ulicy Trwiastej i ulicy Piastów, o fabryce czekolady, o kościele św.Panny Marii Śnieżnej, o kinie Roxa, o wydziale chemii na Politechnice Lwowskiej, o lwowskich teatrach, o do dziś wywołującym we mnie absurdalne osłupienie Alanie Delonie jako Czarnym Tulipanie, przemawiającym do mnie z ekranu po ukraińsku, o pigwach na Wałach Hetmańskich, o malowaniu i odświeżaniu lwowskich kamienic, o tym co ma Lwów do Abchazji i jak zespół Mazowsze awanturę o Cmentarz Orlat Polskich wywołał i wielu iinych zdarzeniach z tego obecnego Lwowa, które nie pozostają w najmniejszym oderwaniu od tego Lwowa jakim przez wiele lat nasączano mnie, zanim go sama poznałam.
I o samym poznaniu – o kilkuletniej dziewczynce, która ku rozpaczy rodziny sama wyruszyła w widziane po raz pierwszy miasto i ani razu nie miala wątpliwości w jakim kierunku iść i gdzie się znajduje i jaki punkt odniesienia ma przed sobą – i zmęczona perygrynacją wróciła do domu, nie mając świadomości jakiego narobiła zamieszania.
O nie, mój Lwów nie jest ani wyblakły, ani poszarzały!


Renato,

Jak bym chciał być tak zgryźliwy jak (czasami) mój ukochany mentor w tej instytucji, to powiedziałbym, że Camille Saint-Saëns.

A w szczególności, co i rusz kupuję u niego Danse Macabre, bo to mi się dobrze z tym ferworem walki u Ciebie kojarzy.

Ale ponieważ swoista potrzeba zachowawczości dyktuje mi inne wybory, to Liszt i Strauss kosmopolitycznie, a Wojciech Kilar patriotycznie duże wzięcie u mnie posiadają.

W kwestii Lwowa to chyba z babskiej przekory uznałaś, że piszę niejasno:

W prywislanskim kraju to ja wegetuję. I to mój Lwów jest, szary, wyblakły i kompletnie nieostry. W odróżnieniu od Twojego.

Czego żałuję, nad czym ubolewam, i czego Ci (WSP) cholero jedna zazdroszczę!

merlot


Merlocie

No juz dobrze, dobrze!
Nie mów o prywislańskim kraju. To jakbyś na to nie patrzył, jedyna jaką mamy, nasza własna…

Dziecięcy patriotyzm Kilara – nie zrozum mnie źle, nie oceniam tej ufności Kilarowej źle – nie czyni z niego kogoś kogo muzyka przemawiałaby do mnie bardziej niż Chopin.
Romantyzm w muzyce , styl brillant – te duszszczipatielnyje tkwiące gdzieś w nas podwaliny naszego światopoglądu. Nawet tych o drewnianym uchu. Tak jak i poezja wieszczów, której nie do końca pojmujemy, ale kochamy.
Polak – katolik – mistyka – romantyzm.
W tym, wlaśnie w tym jest nasz polski tragizm.
Nie da się zbyt dobrze maszerować do przodu z głową stale odwroconą wstecz.
Nie da się dobrze widzieć celu przed sobą przez zamglone łzami oczy, łzami za utraconym.
Nie da się nawet sprawiedliwie przyjrzeć współmaszerującym gdy myśli uciekają ku światom przeszłym.
Liszt, Strauss, Saint-Saens..i Kilarowy epigonizm… romantyku, tkwisz w tym po uszy.
I jesteś łatwym celem dla tych, którzy posiedli sztukę dialektyki, uwodzenia i znają tajemnicę Twojej wegetacji.

Nie tańczę tańca śmierci, średniowieczne odniesienia mnie nie rajcują, romantyzm pielegnuję w sobie jako warunek mojej wrażliwości – ale z żywymi naprzód idę, po życie sięgam nowe, a nie w umarłych laurów liść, z uporem stroję głowę...
Moja wegetacja…moja bieda…ale i moja zgoda i niezgoda.. moje poznanie dobra i zła…jak długo będę czuć i myśleć. “Póki my żyjemy…”

A Lwów merlocie tak łatwo jest wyostrzyć – jest wdzięcznym obiektem dla naszej pamięci. Niewiele trzeba by żył i mnienił się barwami choćby złotych forsycji na bulwarach nad Pełtwią, a raczej na Pełtwi, czy kwitnących biało i różowo mirabelek i pigw pełnych brzęczenia obudzonych pszczół na Wałach Hetmńskich lub delikatnej zieleni płaczących wierzb w Stryjskim Parku.
I zawsze, o każdej porze dnia i roku biało-czerwone kwiaty u stóp Adama. Dokladnie naprzeciw okien pokoju w hotelu “Żorża” zwanym później Inturist, w którym pełniono stały dyżur przez wiele, wiele lat fotografując tych, którzy te kwiaty składali. Czasem skladający odwracali twarze patrząc z uśmiechem wprost w obiektywy.

Jakżesz wilee od nas samych zależy…mimo i na przekór wegetacji!
Pozdrawiam serdecznie


Zeźliłaś mnie tym razem trochę

bo na moje łagodne nabijanie się z afektów kaktusowej panienki odpowiadasz super poważnie, dodając afekty własne, co gorsza.

Poematy symfoniczne przywołałem dlatego, że Agawa tym epitetem Twoją twórczość określiła. Tak naprawdę, to musiałem się sporo nabiedzić, żeby sobie cokolwiek z tego gatunku przypomnieć. Taniec z kościotrupem miał bardziej ukłuć mentora niż Ciebie, ale leń tu chyba nie zajrzał.

Moje preferencje muzyczne wyłożyłem u Jareckiego na blogu, a proste są jak budowa cepa: Mozart, Haydn, Haendel, Rameau, no i Mozart. Aha, zapomniałem, jeszcze Mozart.

Są dwa miasta w Polsce gdzie Lwów “wiecznie żywy”. Wrocław i Kraków. Wrocław – bo ludzie, Kraków – bo blisko.

W Warszawie powoli przyzwyczajamy się myśleć Lviv. Bo w politycznej poprawności palmy pierwszeństwa sobie wydrzeć nie damy.

I tyle.
A ten mój domniemany romantyzm niech pozostanie domniemany.
Zaszkodzić, nie zaszkodzi.

T.


Oj, merlocie, cnym afektem uwiedziony....

Jakże to tak, u mnie piszesz co piszesz i człowiek podchodzi do tego jak do prawdy, a Ty mi nagle każesz po prawdę do Jareckiego biegać...Toć u niego szyldu nie ma, że wiedzę o Twoich gustach muzycznych sprzedaje.
Sam się na niebezpieczeństwo wystawiasz – no bo niby czemu z kobiet nabijać się ochota Ci przychodzi? No czemu?
Czemu w romantyzmy włazisz i w kobiety a to Starussem a to Kilarem strzelasz?
Ot i rykoszet się trafił...
A co do “Lwów wiecznie żywy” – to i Gliwice i Szczecin i Przemyśl – i nie wyzłośliwiaj się nad Krakowem i nade mną – wszędzie z jednej, jedynej przyczyny: ludzie! Dopóki ludzka pamięć...
Mieszkałam w Warszawie pięć lat.
I Lwów był tam też bardzo blisko i Wilno – ot tak na wyciagnięcie ręki do uścisku.
Zawsze Lwów! Nie Lwiw!
I wcale nie jestem pewna co do tej warszawskiej palmy pierwszeństwa w poprawności politycznej. Chyba się przechwalasz romantyzmem trafiony!


Subskrybuj zawartość