Ludwik Dorn - poeta polityki

Polityka – to dobra robota.

Doskonałe, nieporównywalne z innymi branżami zarobki, sporo niezwykle atrakcyjnych świadczeń pozapłacowych czyli darmochy za państwowe i nie tylko, pieniądze, rejestr korzyści dość długi, przywileje i honory, warunki pracy superkomfortowe, satysfakcja i przyjemność – gwarantowane, zero odpowiedzialności, immunitet, kontakty i układy warunkujące świetny rozwój osobistych interesów, życie osobiste i towarzyskie na najwyższym poziomie, dobrze wypełniająca polecenia służba płatna i bezpłatna ( wolontariat) – i poczucie absolutnej wyjątkowości, uprzywilejowania jakie daje władza.

W zakresie czynności, czyli obowiązków – tylko jeden punkt: utrzymać swój stan posiadania.

I jeden, jedyny kłopot warunkujący – demokracja ze swoimi wyborami i głosowaniami, elektorat i jego decyzje – komu przydzieli miejsce przy suto zastawionym stole, komu pozwoli się wzbogacić, nachapać, nacieszyć, napuszyć, nabzdyczyć, nawymądrzać, odreagować kompleksy i zapomnieć o własnych niedostatkach intelektualnych, mieć wpływ na własne i cudze losy, mieć dostęp do najtajniejszych tajemnic, zbierać haki na przyjaciół i wrogów, posługiwać się państwowymi instytucjami w prywatnych sprawach.

To oznacza, że trzeba swoją pracę polityka wykonywać dobrze, jak najlepiej – czyli trzeba tworzyć grupy wzajemnej adoracji, grupy wspólnego interesu, wspierające się, lojalne przede wszystkim wobec siebie i gdzie tylko jest to możliwe, najlepiej tam, gdzie ma się przekonanie, że słuchaczy, czytelników i widzów jest najwięcej – prezentować swój ulukrowany PR-em wizerunek, mówiąc ludziom to, co uznaje się za najbardziej przekonywające do samego siebie. Prezentuje się więc „poglądy” – czyli zlepek haseł, które niekoniecznie są tymi wyznawanymi. Uwodzi i czaruje „racją stanu” – czyli czymś czego samemu się nie rozumie i nawet nie próbuje się zrozumieć. Zaklina, że „dobro obywateli” ma się na pierwszym miejscu, chociaż doskonale wie się, że obywatelem, o którego dobro się dba – jest się samemu przede wszystkim. Składa obietnice i zapewnienia w nadziei, że brak ich realizacji w przyszłości uznany zostanie za to czym jest w istocie – czyli za grę kampanii wyborczej. Stara się wyglądać ślicznie i godnie dobierając garnitury, krawaty, błękitne szkła kontaktowe lub eleganckie okulary, kolor pudru najlepszych marek i strzygąc się u najlepszych fryzjerów. Staranne odżywianie się i techniki „mowy ciała”, których uczą specjaliści dopełniają wizerunek spokojną, wygładzoną kuracjami tlenowymi, pozbawioną napięć twarzą i opanowanymi, celowymi, bez chaotyczności zdradzającej niepewność, gestami rąk – najczęściej o otwartych dłoniach skierowanych ku ludziom czy kamerom, świadczącym o tym, że ich właściciel jest szczery, przyjazny, prawdomówny i kompetentny. Młodzi politycy przydają sobie powagi dojrzałości strojem i sposobem wyrażania się, starsi dbają o zachowanie młodzieńczej nuty w postawie i ruchach. Kobiety-politycy starają się zachować w jednej, eleganckiej oczywiście, nieskazitelnie ubranej i zadbanej osobie, postać „matki, żony i kochanki” – uzupełnionej o „kobietę realizującą się zawodowo” i „doświadczonego polityka”.

Wszystko po to by „ciemny lud to kupił”

Ciemny lud należy dowartościować. Im bardziej ma się ten lud za ciemny, tym bardziej trzeba go przekonać, że ciemnym nie jest, że się go absolutnie za taki nie ma, że się docenia jego mądrość, wiedzę, patriotyzm, inteligencję, kulturę i niebywałe wręcz poczucie moralności. Że się zawierza jego poczuciu prawdy, sprawiedliwości, odpowiedzialności. Że odwołuje się do jego głębokich przemyśleń i poszukuje jego rad i z największą pokorą stosuje się do jego życzeń, uwag i woli. Że się mu zawierza sprawy własne i własnej partii, wtajemniczając w sprawy innym nieznane, zdradzając nawet wewnętrzne konflikty, dylematy, problemy i rozdarcia licząc na sprawiedliwy i racjonalny osąd, który wszak zawsze wynika z jednej, jedynej przesłanki: dobra Ojczyzny.

Panie Ludwiku – czy coś pominęłam?

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Dorzućmy jeszcze to i owo

do tej pierwszej części Pani wpisu od słów ‘doskonale’ do ‘władza’ należałoby dodać jeszcze ekscesy na koszt podatnika i własne ryzyko w pokojach tu i tam, obietnice posady za seks, zbiorowe orgietki i takie tam.
Panienki wylatujące z okien sejmowych pokoi. Tym wejściem zaczęła chłopska partia mieszczuchów Pawlaka.
Ekspresowe wykształcenie w szkołach będących kalką WUML
Prezentowanie w/g teorii (Darwina zostawmy w pokoju Pana) Laskowika (otrzymywać prezenty, a niekiedy się odwdzięczyć i też prezent dać).

A do ryzyka, oprócz pstrej łaski, dokooptowałbym jeszcze: pojedyncze zatrzymania za źle ukrochmalone firanki w mercedesie. Wrzuciłbym ze sto kłosów;
dodałbym podróż do kraju Nie za jeden uśmiech a za milion dolarów na koszt własny i ryzyko też... I czasem śmierć samobójcza szaleńca posła co strzela do siebie ze dwa trzy razy w brzuch i w plecy.
Wszystko dla dobra ojczyzny tej małej w głowie. Ile to oni nadźwigać się muszą, biedacy.

Pani Renato, poranie i niedzielnie :)


Renato,

Marek odpowiedział Ci dość dokładnie. Tekst bardzo dobry, ale, co pewnie nie było Twoim zamiarem – całkiem uniwersalny.

Tytuły zamienne do dowolnego wykorzystania:

Stefan Niesiołowski – bard polityki
Marek Siwiec – polityka prostych rymów
Marian Krzaklewski – poezja politycznego realizmu
Jan Maria Rokita – poetyckie rozterki polityka

Co wcale zresztą nie deprecjonuje Twojego artykułu. Każdy redaktor, jak to redaktor czepia się tytułów.

Pozdrawiam i wyglądam przez okno, bo hałasuje helikopter. Z szachownicą, pewnie rządowy. Ciekawe, czy leci nim jakiś poeta? A może jakaś żona? Poety.

załączam:-)))


Panie Marku, Merlocie

Rejestr korzyści długi, i pozapłacowe przyjemności i satysfakcje gwarantowane.
Po cóz się rozdrabniać na szczegóły – zwłaszcza, ze dla jednych seks, dla innych jedzonko, a dla innych drzemka – a jeśli juz seks – to idąc za trendami, niekonieniecznie w ogóle, niekoniecznie z panienką, niekoniecznie w hotelu sejmowym, wszak pełna gama, do wyboru do koloru, dostępna.

Oj, merlocie, nie sprawiaj mi zawodu – przecież cały sens mojego tekstu to dobra mina przegranej konkretności i szczególności do złej gry uniwersalności i ogólności.
Innymi słowy – cholera – ile to człowiek ma kłopotów przez pacana, chociaż zamiast pacan, lepiej brzmi: pan Prezes.

Pozdrawiam

PS. Do listy pasuje każdy – ale mimo wszystko nie kazdy jest poetą, zwłaszcza Poetą Przegranym.
Nie kpij z TRAGIZMU!
Przykłady frapujące. Proszę o więcej.


Subskrybuj zawartość