Szacunek Część IV Stan Tymiński – prawie się udało

Piszę o szacunku.
Tej jedynej rzeczy, jakiej bliźniacy Kaczyńscy pragną najbardziej i jakiej w Polsce nigdy nie udało im się i nie uda uzyskać. Zyskali pieniądze, zyskali pozycję, zyskali władzę. Ale nigdy nie zyskali szacunku.
Szacunek zaś – to element niezbędny by władzę utrzymać.
Brak szacunku zadecydował o sromotnej klęsce wyborczej Jarosława Kaczyńskiego i jego partii 21.X.2007 roku.
A przecież walce o szacunek i możność sprawowania i przedłużania władzy poświęcił wraz z bliźniakiem co najmniej dwadzieścia minionych lat.

Po wydarzeniach ostatnich tygodni łamigłówka układa się w logiczną całość. Szczególnie jej część „prezydencka”.

Prezydent marionetka w rękach Jarosława Kaczyńskiego.
Potrzeba stworzenia zaplecza politycznego w posłusznym prezydencie, meldującym wykonywanie zadań towarzyszy J.Kaczyńskiemu od początku.
Pierwsze wybory prezydenckie miały stworzyć Golema.

Tadeusz Mazowiecki, premier z desygnacji J.Kaczyńskiego zdążył po 1989 roku dostatecznie urosnąć w siłę i otoczył się ludźmi, którzy nie uważali braci Kaczyńskich za polityków mogących odgrywać znaczącą rolę. Nienajlepsze wykształcenie braci, niewielkie zasługi w opozycji Lecha i jeszcze mniejsze Jarosława, niejasna przeszłość początku stanu wojennego Jarosława, udział Lecha w porozumieniach w Magdalence, obu braci przy Okrągłym Stole, „parcie” na stołki i kasę, dziwne kontakty – znane od czasów KORowskich, nie czyniły z nich obiektu, którym inteligentni i bystrzy, umiejący oceniać ludzi prominenci od Mazowieckiego udzieliliby rekomendacji.

Pozostawał Lech Wałęsa.
Ten, któremu obaj bracia wiernie służyli trzynaście lat – licząc na nagrodę jaką miał się dla nich stać on sam. Posłuszna glina w wytrawnych rękach – niedouczony, zarozumiały, bufonowaty zwykły robotnik, szczery i ofiarny, charyzmatyczny przywódca – na fali zdarzeń wyniesiony na szczyty popularności i bez względu na przyszłość już ikona, już fragment historii Polski.
Ale Wałęsa w tych początkach wolnej Polski stawał się politykiem. Nie tylko samodzielnym, ale wręcz samowolnym i nieobliczalnym. Apodyktycznym i bezpardonowym. Szanse, że stanie się gliną malały.

I wtedy pojawił się Stan Tymiński.
Facet, jak mówiono na KGBowskich papierach i z teczką KGBowskich papierów, podobno na Wałęsę. Podobno – bo nigdy tej czarnej teczki nie odważono się otworzyć.
Błyskawicznie zorganizowano mu profesjonalną kampanię wyborczą.
To Stan Tymiński jako pierwszy zagrał na nucie populizmu i odniósł się do elektoratu, który dziś jest elektoratem PiS. Co więcej – to jego image polityczny, zwłaszcza z przełomu między pierwszą a druga turą wyborów, kiedy już okazało się, że Mazowiecki wraz z pozostałymi, nieliczącymi się w wyścigu kandydatami odpadł a na placu boju pozostał Wałęsa z Tymińskim – dziś jest dokładnie odwzorowany przez J.Kaczyńskiego.
To image ofiary – patrioty, katolika, wykształconego i profesjonalnego człowieka chcącego i wiedzącego JAK naprawić Polskę – ale zaszczuwanego przez nieprzychylne media i stojącego samotnie wobec zmasowanego ataku wrogich sił. Wrogich jemu a więc i wrogich Polsce. Nawet nagłaśnianie i pokazywanie w telewizji spotkań wyborczych Tymińskiego, na których był fetowany przez swoich przyszłych wyborców i podczas których atakował brutalnie rząd i ówczesnego premiera ( T.Mazowieckiego) – dziś też znajdują się w repertuarze propagandy bliźniaków Kaczyńskich.

Podczas wiecu w Zakopanem 17 listopada 1990 roku Tymiński oskarżył Mazowieckiego o zdradę stanu, o podawanie nieprawdziwych, zaniżonych danych o rozmiarach inflacji i recesji, o fałszerstwo danych statystycznych i wyprzedaż majątku narodowego – jak widać, dwóch pilnych uczniów słuchało uważnie wtedy wykładów swojego profesora.
Uczniowie wprawdzie oficjalnie popierali Lecha Wałęsę – ale dziś można i należy stawiać pytania czy i jakie mieli wówczas formalne bądź nieformalne związki ze Stanem Tymińskim?

Należy wziąć pod uwagę, że tuż po przegranych wyborach Tymiński zakłada w Polsce partię X i w tym samym czasie wraca do Polski o.Tadeusz Rydzyk i zakłada Radio Maryja a obu dzisiejszych jawnych sponsorów politycznych bliźniaków Kaczyńskich.łączy osoba udzielającego im wsparcia Jana Kobylańskiego – legendarnego dyktatora Polonii argentyńskiej, o niejasnych powiązaniach politycznych (mówi się o związkach z Rosją).

W świetle tych luźno zaznaczonych powiązań wydaje się prawdopodobna hipoteza, że Stan Tymiński mógł być obiektem przewidzianym na przyszłego Golema.
Tak się nie stało.
Los Kaczyńskich przy Wałęsie wypełnił się zgodnie z przewidywaniami. Zostali przez Wałęsę usunięci, kiedy tylko Wałęsa zorientował się, że usiłują grać swoją własną grę.
Wtedy Wałęsa przypieczętował swój los.
Miał być i został zniszczony.

Rolę Golema trudno przypisać Aleksandrowi Kwaśniewskiemu – uczestnikowi długich rozmów Lecha Kaczyńskiego w Magdalence. Trudno – ale tylko pozornie.
Bo przy całym wsparciu swojego własnego środowiska – A. Kwaśniewski nie był zbyt gwałtownie zwalczany przez środowisko Kaczyńskich. Nawet w czasie sprawowania władzy przez Kaczyńskich nikt nie dobrał się do przeszłości Kwaśniewskiego. Cała para Kaczyńskich przeciw SLD szła w gwizdek retoryki i tyleż buńczucznych co nierealizowanych zapowiedzi rozliczenia komuny. Nigdy w PIS nie powstały nawet najmniejsze zalążki ustaw dekomunizacyjnych. Jedynie o nich dużo krzyczano.
Piotr Zaremba i Michal Karnowski napisali kiedyś o krążącej w Warszawie tajemnicy Poliszynela, jaką było ciche porozumienie zawarte między braćmi Kaczyńskimi a Kwaśniewskim, jakie można sprowadzić do :” my nie ruszamy was, wy nie ruszacie nas” – ponoć wypracowanym jeszcze w Magdalence.
Coś w tym musiało być – bo fakty zdają się to dobitnie potwierdzać.
Co więcej – potwierdza to Jarosław Kaczyński w jednym z wywiadów opowiadając o tym jak z bratem wypili toast za zwycięstwo Kwaśniewskiego nad Wałęsą.

Jeśli więc nawet Kwaśniewski był nie do końca doskonałym Golemem, chociaż z pewnością lepszym od Wałęsy – to niewątpliwie J. Kaczyński by móc realizować postawione przed nim zadanie musiał po dwóch kadencjach Kwaśniewskiego postarać się o Golema idealnego.
I nie musiał już dłużej szukać – minione lata poświęcił na zbudowanie wizerunku „szeryfa”. Na troskliwe zabiegi o obsadzanie go na właściwych stanowiskach, o budowanie kariery prowadzącej wprost do prezydentury. Udało się. Najpewniejszy i najidealniejszy kandydat zameldował 23. października 2005 roku wykonanie pierwszego ze swoich zadań, jakie od tej pory stawia przed nim jego brat bliźniak, były premier i prezes PiS – populistyczno-socjalistycznej parti, popieranej prze o. Rydzyka, z którą Lech Kaczyński, obecny Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej identyfikuje się przede wszystkim. Dosłownie przed wszystkim.

Jednak nieudolność, ustawiczne gafy, brak charyzmy, brak „tego czegoś” co posiadał brawurowo sięgający po sympatie niezbyt świadomego elektoratu Stan Tymiński – powoduje, że szanse na reelekcję Lecha Kaczyńskiego , a tym samym na nieformalne rządy Jarosława Kaczyńskiego – są dziś żadne.

I pomyśleć, że mogło się to udać już w 1990 roku. Że prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Stanisław Tymiński mógł nam budować Polskę razem z ogromnie prawdopodobnym w tamtej rzeczywistości premierem Jarosławem Kaczyńskim. I że ten zbudowany wtedy scenariusz mógł realizować się nieprzerwanie po dziś.

Zresztą wariant z Tymińskim był przewidziany w wyborach 2005 roku.
Gwałtownie spadające notowania L.Kaczyńskiego wobec wzrostu popularności W.Cimoszewicza – mogły doprowadzić do wycofania się z wyścigu o fotel prezydencki Kaczyńskiego, którego mógł zastąpić startujący i zarejestrowany na liście kandydatów Stan Tymiński. Jednak afera z Jarucką wyeliminowała Cimoszewicza i Tymiński mógł spokojnie wracać do siebie. Kaczyński miał konkurenta jedynie w Tusku. Ale Tusk nie brał udziału w porozumieniach w Magdalence ( jak wszyscy nasi prezydenci z wyboru) – więc przegrał; przy okazji dowiadując się, że miał dziadka „z Wehrmachtu”.

Czy Polacy przejrzeli tę grę? Czy zrozumieli dokładnie na czym ona polega?
A przede wszystkim kto i o co gra?
Wynik wyborów 21.października 2007 roku z masowym udziałem młodych wyborców – zdaje się na to wskazywać.
Sondaże plasujące obu bliźniaków Kaczyńskich na niskich lokatach popularności, zaufania i docenienia społecznego Polaków – wskazują, że wnioski z lekcji historii wyciągane są czasem długo – ale skutecznie.
A przede wszystkim wskazują, że tym, na co najtrudniej sobie zasłużyć w oczach Polaków, czego nie da się ani narzucić siłą, ani zadekretować – jest zwyczajny, ludzki szacunek.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

@RKK

Ja jestem ciekaw jednej rzeczy: przebiegu następnych wyborów. PO nie jest w stanie w nieskończoność straszyć ludzi Kaczorami, a notowania im w końcu zaczną spadać – zwłaszcza, jeśli zrobią coś niepopularnego. Na kogo przejdą głosy niezadowolonych – to jest pytanie za milion dolarów.

pozdrawiam.


Witaj Banan

Rzecz w tym, ze nawet spadek notowań PO niczego specjalnie nie zmieni.
Ordynacja wyborcza nie daje szans na pojawienie się na scenie politycznej jakichś nowych znaczących ugrupowań. Do sejmu wejdą więc te same partie, które już znamy.
PiS nie zyska niczego, Jeżeli PO spadnie ilość zwolenników – to nie zasilą oni PiS, raczej lewicę, o ile zdoła ona się pozbierać i coś zaproponować – w co szczerze wątpię.
Ojciec Rydzyk tworzy stowaryszenie wyłacznie po to by wymusić udział swoich ludzi na listach PiS w zamian za poparcie. Zabawne jest to, ze bez tych głosów PiS traci duzo, ale tez o.Rydzyk nie wprowadzi wtedy swoich ludzi, na czym, jak widać, ogromnie mu zależy.
Sądzę, że się dogadają – ale oznacza to pogrążenie się PiS w oczach bardziej centrowych i wyważonych jego wyborców.- czyli mniej głosów niż w poprzednich wyborach.
Jest jeszcze czynnik „nowego elektoratu”, ludzi idących głosować pierwszy raz. Tych przybywa rocznie około 300-400 tysięcy. Tyleż samo mniej więcej ubywa ludzi starych. Biologia jest nieubłągana.
W ciągu czterech lat kadencji PO przybywa więc zwolenników a PiS ubywa – i jest to liczba znacząca.

Tak więc przewiduję, że bez względu na sondaże, jak już dojdzie do wyborów – PO wygra z olbrzymią przewagą. Poza tym należy pamiętać, że wcześniej odbędą się wybory prezydenckie i będzie to miało ogromny wpływ na wynik wyborów parlamentarnych.
Nie sądzę, by nawet wysyłanie Fotygi do USA i próba przehandlowania poparcia dla któregoś z kandydatów na prezydenta USA – zgody na to czego chcą Stany i głosów Polonii za poparcie L.Kaczyńskiego w naszych wyborach – dała jakikolwiek efekt pozytywny dla obecnego prezydenta. Facet jest ewidentnie chory. Nie wiem czy to choroba ciała czy umysłu ( ale ewidentnie boją się Kaczyńscy oficjalnych badań lekarskich) czy to zażywanie jakichś leków ( może psychotropowych lub o podobnym działaniu?) – jednak są momenty kiedy jest tak doskonale widoczny jego zły stan psychiczny – że nie sądzę by Polacy dali się ponownie nabrać na „szeryfa”, który okazuje się być popychadłem swojego brata.

Tak to widzę.
Pozdrawiam


@RKK

OK, nie do końca zgadzam się z totalną krytyką Kaczyńskich w temacie zdrowia rozmaitego, ale też i niespecjalnie mnie to rusza: obydwaj mnie bardzo rozczarowali i jak to pisał Brzechwa “nie nabiorę się powtórnie, mam was dosyć boście durnie”. Na PO nie głosowałem, więc rozczarowany się nie czuję :)

Co do stwierdzenia “W ciągu czterech lat kadencji PO przybywa więc zwolenników a PiS ubywa” – nie do końca się zgadzam. Jakoś nie wierzę w stuprocentową i permanentną lojalność elektoratu PO, z jednego powodu: znaczna część przewagi w wyborczym wyniku 2007 kontra 2005 to skutek niechęci do PiS. I co będzie kiedy kaczy straszak zniknie?

Szanse Kaczyńskiego w sporej mierze zależą od dwóch rzeczy: jak bardzo “zużyje” się PRowo Tusk będąc premierem – i jeśli za bardzo, kogo wystawi na prezydenta PO. Jesli Wałęsa mógł prawie wygrać drugą kadencję w 1995 a PO przegrać (o włos ale jednak) wybory w 2005, to LK wcale nie jest jeszcze skazany na pożarcie. Co stwierdzam bez radości ani żalu, po prostu na zimno.

ukłony


Banan

Po pierwsze PiS nie zniknie – bo Kaczyńscy staną na uszach by tak się nie stało.
A po drugie – jaka jest dla młodych alternatywa?

Tusk się nie zużyje i będzie kandydatem PO w wyborach prezydenckich, które wygra.

Myślę, że wyjdą na jaw różne dziwne sprawy – na przykład sprawa tego kilograma dwustu gramów koakiny zużytej w pałacu prezydenckim. Zatrudnienia córki prezydenta i związków obojga z R.Krauze. Sprawy akt Komisji Weryfikacyjnej i raportów. Itp.Itd.

Fotyga pojechała do Stanów przehandlować poparcie dla wszystkiego czego przyszły prezydent USA zechce od Polski i zaoferowała poparcie Polonii – za podtrzymanie przy życiu obu braci, czyli reelekcję LK. Wróciła z niczym – nikt poważny z nią rozmawiać nie chciał.
Czy zauważył Pan jak przez niemal rok media Pisowskie uważnie śledziły i relacjonowały prawybory wewnętrzne Demokratów? Jak nam przekazywano zmienne losy Obamy i Clintonowej, podawano terminy głosowań, ilości elektorów itp, Jak tworzono atmosferę zwycięstwa jednego z tych dwojga?
A przecież to była walka wyłącznie o nominację partyjną.

A co wiemy o Republikanach? Przecież u nich toczyły się takie same boje i taka sama wewnętrzna kampania wyborcza. Jak pan myśli – dlaczego tego akurat nam nie prezentowano?
I jak Pan myśli dlaczego następnego dnia po powrocie Fotygi – dowiadujemy się, że Obama Polskę w swoich planach podróży europejskiej po prostu olal?
Bo on nie wie czy zostanie prezydentem Ameryki, ale wie, że żaden Kaczyński niczego mu dać nie może.
Kolejne fiasko.
Nie widzę żadnych szans na poprawę sytuacji Kaczyńskich.
Natomiast jest szansa na poprawę sytuacji PiS – jedyna – wywalenie Kaczyńskich.

Pozdrawiam


@RKK

“Po pierwsze PiS nie zniknie – bo Kaczyńscy staną na uszach by tak się nie stało.” – nieściśle się wyraziłem, chodziło mi o to, że młodzi swój rozum mają i nie będą kupowac w nieskończoność zwalania wszystkiego na Kaczyńskich.

“Tusk się nie zużyje i będzie kandydatem PO w wyborach prezydenckich, które wygra.” – z całym szacunkiem, skąd to optymistyczne przekonanie? Moim zdaniem jego główna szansa to szybkie reformy, tak żeby efekty pojawiły się przed wyborami – inaczej albo zostanie skreślony przez wyborców jako leń, albo zużyje się (bo popularność spadnie, a ludzie nie zdążą odczuć korzyści). PO nakręciło spiralę oczekiwań – nie da się teraz powiedzieć ludziom, żeby spadali…

“Myślę, że wyjdą na jaw różne dziwne sprawy” – nie byłbym takim optymistą... Na przykład Lipcowi jakoś od dłuższego czasu prokuratura nie jest w stanie postawić zarzutów, naczelny zbrodniarz Kamiński też przestał na czele CBA przeszkadzać... A o sławetnym raporcie Pitery to może przez litość dla tej pani nie będę wspominał (przepraszam za sarkazm, ale jeśli ktoś najpierw hucznie zapowiada ujawnienie strasznych nadużyć, a potem sprowadza się to do dorsza w knajpie… Oczywiście można powiedzieć, że PiS zniszczył dowody – tylko takiej strategii próbował już Ziobro i śmiało się z niego pół Polski).

“Fotyga pojechała do Stanów przehandlować poparcie dla wszystkiego czego przyszły prezydent USA zechce od Polski “ – nie ma dowodów, RKK. Niech Pani pamięta, że domniemanie niewinności przysługuje nawet Kaczorom.

“Czy zauważył Pan jak przez niemal rok media Pisowskie uważnie śledziły i relacjonowały prawybory wewnętrzne Demokratów?” – a tu się znów nie zgodzę: histerię wokół Demokratów uskuteczniały media praktycznie wszystkie (chyba, że Pani zdaniem “Polityka” czy “Newsweek” są PiSowskie). Co absolutnie nie podważa słuszności Pani tezy – tylko nie wynika ona z tej konkretnej przesłanki.

“Przecież u nich toczyły się takie same boje i taka sama wewnętrzna kampania wyborcza. “ – no nie do końca taka sama, jednak McCain wykosił konkurencję wcześniej. Aż takiej wojny domowej nie było.

“Natomiast jest szansa na poprawę sytuacji PiS – jedyna – wywalenie Kaczyńskich.” – to by mogło niewątpliwie pomóc PiS, ale czy to korzystne dla Polski? Ja osobiście jestem zdania, że mieli szansę, spieprzyli ją koncertowo – więc tym panom już dziękujemy. PO ma swoje pięć minut: zobaczymy, czy w kolejnych wyborach zasłużą na lepszą ocenę. Oby – nie popierałem ich, ale chciałbym się chociaż raz w życiu pozytywnie rozczarować na temat rządu. Jak do tej pory nie było mi to dane…

pozdrawiam


Banan

Z jednymi Pana zarzutami zgadzam się z innymi nie.
Tyle tylko, ze to wszystko nie ma nic do rzeczy przy okazji wyborów.
To pewien rodzaj teatru w którym udział czynny bierze widownia.
Większość widowni angażując się w spektakl wybiera sobie aktorów z którymi w jakiś sposób się utożsamia.
Główną role odgrywają emocje a nie względy racjonalne.
Zresztą te ostatnie i tak są dla wielu niezbyt jasne i zrozumiałe – a nawet można powiedzieć, że większość Polaków nie rozumie ani czym jest polityka, ani nawet czym są płacone przez nich podatki, ani tym bardziej na czym polega prywatyzacja.
Na tej widowni zaangażowanej w teatr znajdzie Pan raptem około połowy tych, którzy mają uprawnienia by na niej się znaleźć.
I to oni dokonują wyboru.
A ten jest ogromnie ograniczony – bo wprawdzie ilość wybieranych aktorów jest zawsze taka sama – ale też zgłaszających gotowość do gry jest raptem kilka tych samych trup.
Jaka jest alternatywa? PO – PiS lub PiS – PO. Plus jakieś tam drobiazgi.
Ordynacja jaką mamy sprzyja obu partiom – nie ma więc co marzyć o jej zmianie przed wyborami.
A elektorat? Ta nasza widownia? Coraz więcej na niej młodego elektoratu coraz mniej starego – tego jeszcze sięgającego PRL..
Sądzi Pan, że dla tych młodych PiS jawić się będzie jako opcja pożądana? Bo będą mieć pretensje do PO i Tuska o niezrealizowanie tego czy tamtego?
Przecież im wystarczy widzieć Kaczyńskiego – dla nich PiS zawsze będzie obciachowy – zwłaszcza teraz , gdy J.Kaczyński postanowił zostać Prymasem Polski.
Sadzi Pan, że demonstracyjna antyeuropejskość, ta mentalność getta – to są jakiekolwiek argumenty ZA PiS?

Zajmowałam się kilkoma kampaniami wyborczymi.
Trafianie do elektoratu, jeśli dobrze ustali się preferencje – nie jest sztuką. Pokazał to i Kaczyński w 2005 roku i jeszcze lepiej Tusk w 2007 roku.
I jak Pan myśli, który „target” można traktować jako przyszłościowy?

Rozważając szanse wyborcze – nie piszę z punktu widzenia moich osobistych preferencji wyborczych, ani tym bardziej sympatii politycznych. Piszę bez osobistego angażowania własnych emocji, na podstawie sporego doświadczenia.

To nie ocena PRACY rządu, ani nawet program partii decyduje.
Decyduje odbiór estetyczno-etosowy. Trafienie w gust i styl pojmowania świata dokładnie w danym momencie. Nawet osobista sytuacja zawodowa, materialna – nie ma większego znaczenia. Nikt, czy raczej niewielu z nas usiłuje poprzez analizę dokonywać wyboru.
Może dlatego tak łatwo sterować o. Rydzykowi starymi ludźmi. I może dlatego „chłopięcy” Tusk trafił do młodych ludzi. Decyduje krótki jasny przekaz. Hasło!

Tak zresztą jest na świecie. Obietnice wyborcze – są traktowane jak rola do odegrania. Sama w sobie i dla siebie. Bez związku z późniejszą realizacją. Ale w razie czego można się posłużyć argumentem nierealizowania obietnic. Przy czym to posłużenie się także nie ma przełożenia na racjonalną rzeczywistość. Jest też tylko hasłem

Ocena pracy rządu – to zupełnie inny temat, Chętnie o tym porozmawiam późną jesienią. Dałam Tuskowi rok – zanim podejmę się oceny. Podobnie było z Kaczyńskim.
A mam zwyczaj słowa dotrzymywać.

Pozdrawiam


Subskrybuj zawartość